Więcej bogatych emerytów

W dzisiejszym wydaniu DzGP ukazał się artykuł pod ww tytułem. Jest w nim mowa o tym,  że w porównaniu do roku 2016, liczba bogatych emerytów wzrosła aż o 30,4%. Wzrost imponujący, ale sama liczba owych emerytów już tak imponująca nie jest. Było ich 67 tys, a teraz jest ich 87,5 tyś. Według mojej pamięci, w Polsce jest około 12-13 mln wszystkich świadczeniobiorców ZUS.

A jak jest definiowany ów bogaty emeryt? To taki, którego świadczenie wynosi ponad PLN 5 tyś miesięcznie. Super-bogatych emerytów otrzymujących ponad PLN 7 tyś jest już tyko około 4780. Czyli prawie tylu samo ilu jest emerytów pobierających świadczenia poniżej PLN 400 (czterystu złotych!!!) miesięcznie. Tych najbiedniejszych jest około 5200.

Co piąty emeryt otrzymuje świadczenie nieprzekraczające PLN 1400 miesięcznie brutto (na rękę dostają po PLN 1177 miesięcznie). Jest to – wg autora artykułu – prawie 3-krotnie mniej niż miesięczne koszty utrzymania więźnia (rozumiem, że w kosztach tych uwzględnione są pensje strażników więziennych, ich szefów oraz sekretarek szefów, koszty służbowych limuzyn, kierowców, itp). Ale i tak, porównanie robi wrażenie. Takich bieda-emerytów mamy w Polsce blisko 1,05 miliona (dokładnie 1 048 762 osoby).

Co ciekawe, gender gap jest bardzo zauważalny wśród emerytów. Wg moich przybliżonych szacunków (liczyłem w głowie, a nie na kalkulatorze) w grupie emerytów otrzymujących ponad 5 tyś zł miesięcznie, mężczyzn jest około 76 tyś, a kobiet zaledwie 11 tysięcy, czyli aż 7-krotnie mniej!!!!! Za to w grupie emerytów otrzymujących poniżej PLN 1.400 miesięcznie, mężczyzn jest zaledwie ok 133 tysięcy, a kobiet aż ponad 900 tysięcy, czyli prawie 7-krotnie więcej!!!!

W zasadzie artykuł należałoby zatytułować nieco inaczej. „Więcej bogatych emerytów i biednych emerytek”

Ciekawe, że o tym jakoś nie piszą dziennikarze, a politycy nie biją na alarm. Kobiety są w Polsce ewidentnie dyskryminowane. OK, część różnicy w wysokości świadczeń wynika z tego, że ponieważ kobiety żyją statystycznie o wiele dłużej niż mężczyźni, a przechodzą na emeryturę wcześniej, więc ich świadczenia emerytalne są niższe (rozkładane są na większą liczbę lat).

Ale jest też inne zjawisko leżące u podstaw tej niebywałej rozbieżności płciowej w wysokości świadczeń emerytalnych. W szkole podstawowej i średniej zwykle dziewczynki lepiej się uczą od swoich kolegów w klasie. Są zwykle pilniejsze, bardziej zdyscyplinowane i bardziej systematyczne. Na studiach wygląda to bardzo podobnie. Ale nagle – po wejściu na rynek pracy dzieje się coś niezwykłego. Nagle zaczynają zarabiać mniej, wolniej awansują, zaczynają dominować faceci.

Ze wstydem przyznaję, że w Mzuri niestety występuje podobne zjawisko. Wśród 5-osobowego zarządu, jest dziś tylko jedna kobieta. W gronie kierowników proporcje są już na szczęście nieco bardziej zbilansowane. Ale musimy coś z tym zrobić.

Mam też jeszcze inną refleksję na temat owych danych. Tak jak pisałem, aż ponad milion Polek (głównie) i Polaków otrzymuje świadczenie poniżej PLN 1177 miesięcznie. To mniej więcej tyle ile mogli by otrzymywać miesięcznie z czynszu najmu 1 mieszkania na wynajem. Zastanawiam się ile osób spośród owego miliona emerytek i emerytów miało kiedyś mieszkanie, które mogli wynajmować, ale zdecydowali się je wówczas spieniężyć. Pieniądze ze sprzedaży dawno im się rozeszły – pewnie w rok-dwa od momentu sprzedaży mieszkania. Gdyby wtedy nie sprzedali, tylko wynajmowali (mam nadzieję, że jakaś część tak właśnie zrobiła), to dziś mieliby podwójną wysokość comiesięcznych wpływów gotówki…

Inna moja refleksja jest taka, że wystarczy posiadać portfel ok 7-8 mieszkań na wynajem, by znaleźć się w elicie emerytalnych bogaczy w Polsce. By znaleźć się w ułamku promila najbogatszych emerytów. To smutne… Mniej mnie teraz dziwi frustracja emerytów.

 

„Więcej bogatych emerytów”, Janusz K. Kowalski, Dziennik Gazeta Prawna, 18.07.2017

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

37 Responses

  1. Trochę inaczej wyglądają statystyki innego zakładu emerytalne rentowe, czyli ZER MSW, tutaj na trochę ponad 160 tys. świadczeniobiorców emeryturę w kwocie ponad 5000 zł miesięcznie pobierania ponad 20000 osób.
    http://zer.mswia.gov.pl/zer/informacj/statystyki/3849,Struktura-wyplacanych-swiadczen-wedlug-wysokosci-swiadczenia-stan-na-grudzien-20.html

    Myślę, że ciekawą informacją jest także średni wiek świadczeniobiorcy, który wynosi aktualnie trochę ponad 47 lat.

    http://zer.mswia.gov.pl/zer/informacj/statystyki/3847,Liczba-przecietna-wysokosc-przecietny-wiek-okres-sluzby-okres-wyslugi-oraz-ilosc.html

    Tak więc jak ktoś chce mieć wysoką, państwową emeryturę i cieszyć się nią za młodu, to powinien wybrać karierę w strukturach MSW, a jeśli chce liczyć na siebie, to Fridomia.

    1. Jacek, dzięki za ciekawe statystyki. To kolejny dowód na to, że jednak rządzą nami nie politycy, a służby specjalne, które rządzą … politykami, biznesem, a pośrednio też nami. Wielki Brat i jego MSW.

  2. Odchodzą z pracy ostatnie roczniki emerytów, którzy korzystają z dobrodziejstwa ‘kapitału początkowego’ ustalonego z lata pracy w PRL.
    Wprowadzając u schyłku ubiegłego wieku kapitałowy system emerytalny zezwolono pracownikom podać do ZUS okres dowolnych 10 kolejnych (lub 20 różnych) lat pracy z okresu kiedy nie ewidencjonowano składek i to stanowiło podstawę do ustalenia hipotetycznych wpływów do ZUS za okres PRL. Oczywiście każdy podał najlepsze lata i w ten sposób np. 10 lat szefowania w latach 90-tych z zarobkami 2 x średnia płaca, rozciągnęło się wstecz na cały okres pracy, nawet gdy było się jeszcze referentem z 1/2 średniej płacy. Tak powstały najlepsze emerytury okresu przejściowego.
    Młodzi nie doświadczą już takiego dobrodziejstwa, a ich emerytura będzie nędzna być może ‘obywatelska’ co pozwoli tylko wegetować jeśli dodatkowo nie odłożą na nią sami.

  3. Ciekawe spostrzeżenie, Sławku: więcej bogatych emerytów i biednych emerytek…
    To jest kara za posiadanie instynktu macieżyńskiego. Ja straciłam stanowisko kierownicze (właściwie p.o. kierownika, ale nie zaproponowano mi na stałe stanowiska), bo za wcześnie pochwaliłam się, że jestem w ciąży. Powinnam była milczeć do dnia… porodu. Pewnie dlatego coraz mniej wykształconych kobiet chce mieć dzieci, bo im się to… nie opłaca. Jak widzę jakie osoby awansują, albo pomimo jakich wpadek pozostają na stanowiskach, to nie chce mi się pracować, angażować, a moją kreatywność wykorzystam gdzie indziej :) Na szczęście mogę mieć w nosie nepotyzm, lanserstwo i dyskryminację, bo są inne możliwości :)

    Sprawa różnicy długości życia między kobietami a mężczyznami jest dość prosta do wyjaśnienia. Jak kobiety będą żyły w taki sposób, w jaki żyją statystycznie mężczyźni, to też im się żywot skróci. Dość mocno przejaskrawionym przykładem jest Ferdynand Kiepski: piwko, pilot od telewizora i kanapa. Wysoko pzetworzona żywność, nadmiar kalorii, brak ruchu, do tego alkohol, papierosy, czy inne używki nie są dobrą receptą na długie i zdrowe życie. Kobieta nawet w domu krzątając się nabija kilometry między kuchenką, a zlewem ;) Może chociaż Panowie się ockną i zaczną statystycznie bardziej dbać o siebie, mniej pić i więcej się ruszać. ;)
    Dłuższe życie kobiet, to swego rodzaju nagroda za wytrwałość i pracowitość.

  4. Nie wspomniałeś o najważniejszym – miliony Polek i Polaków pędzą tą samą drogą, w dokładnie to samo miejsce. Bardzo mi się podobało zestawienie pensji emeryta do kosztu utrzymania więźnia. Ileż to mówi o naszym narodzie! Ja bardzo często mówię, że Polska to k(raj) dla przestępców. I nie jest to żadna hiperbola – system, kultura, prawo stwarzają idealne warunki dla kryminalistów. W Polsce nie opłaca się być uczciwym człowiekiem – i to był najważniejszy powód, dla którego postanowiłam wyjechać.

    Co do różnic płacowych – w USA to teraz jeden z głównych tematów (choć Trump go nieco zagłuszył) – nie wynikają, IMHO, z niczego innego, jak tylko z różnic charakterów kobiet i mężczyzn. Kobiety w większości nie dążą do wielkich karier, te, które to robią to wyjątki. Podobnież – kobiety nie obierają najlepiej opłacanych zawodów, które są po prostu dla nich za ciężkie, zbyt niebezpieczne.

    Mówiąc prosto – kobiety są po prostu mniej ambitne niż mężczyźni i wynika to z prostego faktu – nie muszą być. Mężczyźni to nadal, przynajmniej w naszej polskiej kulturze – “zapewniacze chleba”. Kobiety nie mają takich bodźców, takiej potrzeby.

    A jak ktoś sądzi, że to coś złego, albo że tu “oczerniam” kobiety – to nie może się bardziej mylić. Ja uważam, że kobiety są dziś dyskryminowane dużo bardziej, niż kiedyś! Sama cały czas jestem ofiarą dyskryminacji – ja chciałabym być matką i kurą domową… A “nie mogę” i “nie wypada” :D

    1. Catherine, muszę przyznać, że mnie nieco zaskoczyłaś. Uważasz, że kobiety są dyskryminowane, bo się je zmusza do pracy zawodowej i nie pozwala spokojnie siedzieć w domu i czekać aż dobry (i ambitny) mąż przyniesie?

  5. Twój artykuł świetnie pokazuje, że lepiej nie liczyć na państwową emeryturę. Niestety obecni emeryci ze względu na komunę nie mieli szans odłożyć na własny “fundusz emerytalny”. Za to moje pokolenia z lat ’80 i później nie będą miały tej wymówki.

    Mieszkając w UK zauważyłem ciekawe zjawisko – olbrzymią ilość młodych kobiet o zawodzie “single stay at home mum”. Już teraz utrzymują siebie i dziecko z zasiłków, pytanie co będzie z nimi za 20, 30, 50 lat?

    Kobiety nigdy nie będą w stanie zarabiać tyle co mężczyźni ponieważ mniej pracują – urlopy macierzyńskie, urlopy kiedy dziecko jest chore itp. Z tego wynika również mniejsza elastyczność odnośnie np. nadgodzin czy zmiany miejsca pracy. W tym samym czasie mężczyźni pracują, zdobywają więcej doświadczenia przez co są w stanie zarabiać więcej.

    1. Rafał, tak, też poznałem pewną Brytyjkę (sąsiadkę mojej kuzynki), która miała chyba 8 czy 9 dzieci i rodziła kolejne tylko po to by nie utracić dotychczasowego zasiłku. Jednego ze swoich synów “podrzuciła” do wychowania mojej kuzynce. Niesłychane!

      Rozumiem też Twoje argumenty dotyczące tego, że mniej się angażujesz to mniej zarabiasz. To oczywiste. Tylko dlaczego automatycznie zakładamy, że to kobiety muszą “się poświęcać” rodzinie? Są przecież urlopy tacierzyńskie, ojciec też może wziąć urlop gdy dziecko jest chore – w zarządzie Mzuri jest kilku takich tatusiów.

      1. Coś strasznego, rodzenie dzieci dla pieniędzy…

        Wychowywanie dzieci przez kobiety chyba wynika z tego, że to kobieta karmi piersią. Z biologicznego punktu widzenia kobiety są lepiej “uzbrojone”.

        Kolega opowiadał jakie miał przejścia kiedy zostawał sam na 24 godziny z kilkumiesięcznym dzieckiem i odciągniętym mlekiem bo mama wtedy jechała na uczelnię. Musiał “celować” kiedy dziecko zgłodnieje, wyciągać mleko z lodówki wcześniej żeby odgrzać. Jeśli odgrzał za mało to dziecko płakało bardziej niż zanim w ogóle zaczęło itd.

        Jak sam mówisz, ojciec też może wychowywać dziecko. Gdyby nagle połowa dzieci była wychowywana przez ojców, a połowa przez matki to zarobki/emerytury byłby pewnie identyczne.

    2. Rafał, i właśnie przez takie postrzeganie zaangażowania, część kobiet nie chce mieć dzieci. Dzieci to nie tylko radość, ale i obowiązki, odpowiedzialność, nieprzespane noce, czasem nerwy w strzępach…

      Ja natomiast uważam, że każda kobieta, która urodzi i wychowa dziecko, powinna mieć ekstra dodatek do emerytury, ponieważ jej dziecko będzie pracować również na emerytury bezdzietnych osób. Bo dlaczegóżby nie, skoro mężczyźni mają te same prawa, łącznie z prawem do części urlopu macierzyńskiego, a nie korzystają z tego? Pewnie dlatego nie korzystają, że oprócz przywilejów, są równieź obowiązki. Przywileje nie przewyższają korzyściami niedogodności związanych z obowiązkami. W rozrachunku finansowym kobiety sporo tracą na tym, że posiadają instynkt macierzyński, a do tego są jeszcze dyskryminowane na różne sposoby.

      Jak patrzę na moich kolegów i koleżanki w pracy, to mimo niedogodności związanych z absencjami dotyczącymi rodzicielstwa, wolałabym zatrudnić kobiety, gdybym była pracodawcą. Kobiety są solidniejsze, dokładniejsze, bardziej terminowe i odpowiedzialniejsze, jako pracownicy. Mężczyźni również biorą sporo zwolnień lekarskich – na siebie. Mam bezpośredni dostęp do tego typu danych w sporej firmie. Proponuję dotrzeć do ogólnych statystyk w tym względzie, zanim się wypowie cokolwiek odnośnie absencji kobiet.

      Kobiety mają mniej testosteronu, a co za tym idzie, mniej agresji, więc nie walczą tak zajadle o swoje prawa i z pokorą biorą na barki więcej obowiązków. Poza tym są słabsze fizycznie, więc w zamierzchłej przeszłości musiały się częściej uginać. Ot, czysta biologia…

      Odnośnie UK nie wypowiadam się, bo nie znam zbyt dokładnie sytuacji.

      P.S. Gdyby wszystkie kobiety podchodziły do życia w wyrachowany sposób, to rodzaj ludzki by wyginął…
      …a planeta Ziemia odetchnęłaby z ulgą ;)

    3. Ach, jeszce jedno, żeby nie było niedomówień.

      Osobiście jestem wdzięczna losowi, że urodziłam się w tym miejscu i czasie, w jakich się urodziłam. Przynajmniej mam jakieś prawa, mogę posiadać własny majątek, mogłam sama wybrać sobie męża i miałam prawo decyzji, czy chcę mieć dzieci i ile. Uważam, że Europejki i tak są wybrankami losu, mimo tych drobnych niedogodności, które je spotykają.
      :)

      1. Kuneg nie wiem jak to możliwe, ale ja mam dokładnie odmienne spostrzeżenia np. w branży technicznej kobiety są faworyzowane bo jest ich znacznie mniej i mają fory na rekrutacjach :)

        Tu masz rację, że żyjemy w najlepszych czasach jakich mogliśmy. Internety, łatwy dostęp do wiedzy itd. Są możliwości jakie żadne inne pokolenie przed nami nie miało.

        1. Ja też pracuję w firmie, gdzie większość, bo ponad 70% załogi to mężczyźni.
          Spółka liczy blisko 8 tys. pracowników. To chyba całkiem spora próbka. Kobiety nie są faworyzowane i często pracują do dnia porodu. Jednak przyznaję, że nieuzasadnione zwolnienia zdarzają się – jak wszędzie oraz wśród obu płci. Częste jest, że jak kobieta zajdzie w ciążę, jest skreślana, jako pracownik. Smutne, ale prawdziwe. Sama tego doświadczyłam.

          Czy jednak cena zwolnień na dzieci i ciążę jest zbyt wygórowana, jeśli chodzi o stabilność choćby systemu emerytalnego, czy zastępowalności pokoleń? Jeśli tak, to też nie widzę problemu – Ziemia i tak jest przeludniona ;-)

          Ku rozwadze:
          http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,12353605,Kobiety_masowo_chodza_na_zwolnienia__Orlinski_o_mezczyznach.html?disableRedirects=true
          http://www.polskatimes.pl/artykul/345977,starsi-mezczyzni-biora-l4-czesciej-niz-kobiety,id,t.html

          Szkoda tylko, że nie znalazłam informacji, ile jest zwolnień na dzieci – zwolnień, które mogliby równie dobrze wziąć mężczyźni.

          To wszystko nie jest takie czarno-białe. Wszystkie aspekty społeczne są z zasady dość złożone, a każdy człowiek jest inny i kieruje się różnymi powodami.

        2. Przerąbane mają kobiety z tym, że po zajściu w ciążę są często odstawiane na półkę. W mojej byłej firmie miały to szczęście, że mogły pracować zdalnie z domu co im bardzo pasowało i podejrzewam, że pracodawcy też.

  6. W tym przypadku magicznym hasłem jest “Wolny Wybór”.
    Moim skromnym zdaniem (lub w nowomowie: IMHO) Państwa nakładają zbyt duże podatki na pracę przez co płaca jednej osoby nie wystarcza zazwyczaj na życie rodziny. Druga osoba jest zmuszona pracować. I to jest właśnie ten brak wyboru – nawet jeśli ktoś chciałby się zająć domem / dziećmi to często nie ma takiej możliwości bo druga “połowa” zarabia zbyt mało.
    Tu mamy tzw. przymus ekonomiczny.

    Na dodatek tak jak napisała Catherine – dziś “nie wypada” zajmować się domem… gdy ktoś spyta np. co robi Twoja żona… a Ty powiesz, że zajmuje się domem / dziećmi to prawie zawsze spotkasz się z dziwnym spojrzeniem…
    Można zrobić taki test :)

    Nie każdy jest aż taki “ambitny” żeby koniecznie zaraz robić karierę w korpo i robić coś czego nie często nie znosi aby zarobić na rzeczy których nie potrzebuje aby zaszpanować przed osobami których nie lubi…. Niektórzy mają inne priorytety. I to moim zdaniem należy uszanować.

    Ja jestem gorącym zwolennikiem wolnego wyboru czyli gdy ktoś (kobieta czy też mężczyzna) chce być w domu i się nim zajmować (oraz dziećmi) to powinien mieć taką możliwość i nie powinno się umniejszać jej / jego pracy bo to praktycznie robota na cały etat.
    A łącznie z pracą zawodową to na 2 etaty :)

    1. Konkret, zgadzam się do co do argumentów odnośnie przymusu ekonomicznego. Choć sam potem piszesz, że ów przymus często jest bezsensowny – kupowanie za pieniądze, których się nie ma, rzeczy, których się nie potrzebuje by zaimponować ludziom, których się nie lubi.

      Natomiast mam pewne pytanie: a jak myślisz wypadł by ów test, który sam proponujesz, gdyby to facet powiedział, że jego żona robi karierę, a to on zajmuje się domem? :-)

      Ja też jestem zwolennikiem wolnego wyboru. I jeśli rodzina uznaje, że ktoś powinien zostać w domu by zaopiekować się dziećmi, to zgodnie z teorią wolnego wyboru – spodziewałbym się mniejszych dysproporcji niż dzisiejsze. Wygląda, że włąśnie dzisiaj tego wolnego wyboru nie mamy:-) Ale gdy już kobieta pracuje, to nie powinna zarabiać mniej za tę samą robotę.

      Albo zapytam inaczej. Czy to wg Ciebie ok, że mężczyzn dostających najwyższą emeryturę jest 7-krotnie (!!!!) więcej niż kobiet, a tych, którzy dostają najniższe świadczenia jest 7-krotnie (!!!) mniej…?

  7. Jak to kiedyś napisał Twain, są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki :)
    Zresztą wiem Sławku, że też lubisz ten cytat :)

    Ale do rzeczy.

    Statystyka, że mężczyźni są najbogatszymi emerytami jest przekłamana.
    Prawidłowo powinno to brzmieć: “Emeryci uprzywilejowani są najbogatszymi emerytami”

    A że akurat wśród mundurowych i górników jest więcej mężczyzn to masz wynik jaki masz.
    Jest to cena jaką płaci całe społeczeństwo za PRL.

    Jeżeli chodzi zaś o same pensje to badania pokazują, że gender gap jest zazwyczaj albo bardzo małe albo nie występuje.

    Mężczyźni zarabiają więcej bo po prostu więcej godzin pracują. Statystycznie od 2 do nawet 20 godzin tygodniowo (w zależności od kraju). W efekcie czego ich pensja jest wyższa. A zatem i emerytura.

    Dodatkowo kobietom odpada kilka lat na urlop wychowawczy oraz w wielu krajach (jak Polska) wcześniej przechodzą na emeryturę.

    Trochę przykro się czyta jak tak wykształcona osoba jak Ty powiela takie mity. W wyniku czego kobiety mają jeszcze gorzej. Zamiast się starać uważają, że i tak nie ma to sensu bo nigdy nie zarobią tyle co mężczyźni.

    Bibliografia:
    http://journals.sagepub.com/doi/abs/10.1177/0950017014568139
    https://qz.com/149428/mens-overtime-hours-are-keeping-the-gender-pay-gap-alive/

    1. Artur, masz rację, że statystyki potrafią zakłamywać rzeczywistość, ale tutaj akurat sumowałem dane dotyczące liczby kobiet i mężczyzn otrzymujących dane przedziały świadczeń. Zgadzam się, że nie cała (może nawet nie większość) różnicy w świadczeniach wynika z dyskryminacji kobiet. Kilka czynników sam podałem, Ty dodałeś kolejne dwa, z którymi też się zgadzam. Ale nadal uważam, że te czynniki poza dyskryminacyjne nie wyjaśniają 100% różnicy.

      Nie wiem czy studiujesz, czy pracujesz czy może prowadzisz własną firmę. Ale jeśli pracujesz w dużej firmie, to czy jest może parytet płciowy w zarządzie tej firmy?

      1. No ale właśnie parytet jest rozwiązaniem dyskryminującym i potwierdzającym (nieprawdziwą) tezę że kobiety są słabszymi pracownikami. Skoro trzeba sztucznie tworzyć jakieś minimalne limity ilości kobiet w danym zawodzie/na danym stanowisku, to jest to właśnie:
        – po pierwsze – tworzenie nierówności
        – po drugie – potwierdzanie że kobieta jest słabsza/gorsza
        – po trzecie – tworzy to sytuację gdy do zarządu spółki wpychane będą na siłę osoby które się tam nie nadają, w efekcie czego firma może być gorzej prowadzona i pogorszy się los/wypłata wszystkich pracowników, tak kobiet jak i mężczyzn

        To że mężczyźni lepiej radzą sobie w pewnych działach a kobiety lepiej w innych – to jest oczywiste i naturalne. Tak jak kobiety nie sprawdzą się w górnictwie, czy w oddziałach prewencji policji, tak na przykład często radzą sobie lepiej choćby w kadrach czy finansach – bo mają lepsze umiejętności miękkie i są dokładniejsze. To są pewne, naturalnie wypracowane, cechy i wrodzone umięjętności. Próby regulacji na siłę, jakimiś parytetami, przypominają mi PRL i centralne planowanie – które nie skończyło się dobrze.

        Sławku – porównujesz emerytury kobiet i męźczyzn. Próbowałeś dokonać prostego obliczenia, tzn podzielić średnią męską/kobiecą emeryturę (nie-resortową i nie-górniczą), przez średnią ilość przepracowanych lat? Ciekawe czy z takiej statystyki nie wyniknie jednak że mężczyźni dostają podobną, a nawet mniejszą stawkę emerytury per lata pracy, niż kobiety.

        1. Szymon, nie, nie próbowałem i nie mam nawet danych by to robić.

          Padło wiele argumentów przekonujących mnie do tego, że kobiety w Polsce nie są dyskryminowane. Nadal nie czuję się przekonany. Według mnie są. I to nie tylko w ekonomii, ale w normalnym życiu, nie mającym nic wspólnego z wielokrotnie przez Was przytaczanymi służbami specjalnymi czy górnikami (przy okazji: w ogóle nie rozumiem tej polskiej skłonności do wywyższania zawodu górników).

          Gdy na sali konferencyjnej jest 10-ciu mężczyzn, to używa się zwrotów z końcówkami w rodzaju męskim. Gdy na sali jest 10 kobiet – to z końcówkami w rodzaju żeńskim. Ale jeśli na sali jest 1000 kobiet i nagle wejdzie 1 mężczyzna, to przechodzi się na końcówki męskie. W przypadku sytuacji odwrotnej – nie przechodzi się na końcówki w rodzaju żeńskim. Jeden facet na 10 lub 100 lub nawet 10000 zgromadzonych kobiet już zmienia język prelegenta.

          Według mnie to prosty sposób na pokazanie dominacji jednej płci nad drugą.

        2. @Sławek
          Co do języka to gorzej wypadają języki zachodnie gdyż np we francuskim na określenie mężczyzny oraz człowieka jest to samo słowo “homme”, tak samo w języku włoskim “uomo” natomiast język polski jest nader precyzyjny w tym przypadku, kobieta to kobieta, mężczyzna to mężczyzna a człowiek to człowiek

          W języku polskim jak piszesz w przypadku dużych grup osób gdy są same Panie mówimy np: “Czy Panie widziały, czy Panie słyszały” etc. W przypadku grupy samych facetów: np.: “czy Panowie widzieli” etc a przy grupach mieszanych “Czy Państwo widzieli”.
          Wydaje mi się, że nie odnosi się wyrażenia “Państwo widzieli” tylko do mężczyzn tylko po prostu liczba mnoga w tym przypadku tak jest tworzona. Nie znam historii języka polskiego więc nie wiem skąd to się wzięło.

          Czy jest to przejaw dyskryminacji ?
          Nigdy się nad tym nie zastanawiałem ale wydaje mi się to drobiazgiem porównując do pierwszego przykładu z języków zachodnich.

          @Szymon
          Co do parytetu to się z Tobą absolutnie zgadzam. Taka idea jest absurdalna. Przypomina to jak nic sytuację kiedy za komuny dostawało się “punkty za pochodzenie” więc często na studia nie dostawali się ci którzy zdali lepiej egzaminy ale ci którym “się to bardziej należało” zgodnie z aktualnie panującą ideologią.

          Tego typu parytety można by ustawić na cokolwiek – na płeć, kolor skóry, wyznanie, orientację seksualną, niepełnosprawność, poglądy polityczne, inne cechy fizyczne i wiele innych cech którymi można by podzielić ludzkość.
          Problem tylko w tym że w każdym przypadku byłaby to jawna dyskryminacja ponieważ aby to zrobić najpierw dana osoba musiałaby podać tą cechę w jakimś formularzu (?) a to oznaczałoby że Państwo które powinno być neutralne światopoglądowo miesza się do spraw prywatnych / intymnych / światopoglądowych etc.

          Sprowadzając parytety do absurdu – można by także w bibliotekach zrobić parytety na półkach i pozostawić równą ilość książek z każdej epoki dla autorów obu płci a resztę zniszczyć… tylko wówczas w zapomnienie poszłoby sporo autorów starożytności.

          W mojej skromnej ocenie jeśli chodzi o kobiety to powinny być faworyzowane i mieć przywileje. Równości nigdy nie było i nie będzie. Kobiety zasługują przez swoje poświęcenie dla społeczeństwa na przywileje.

          Literalne porównywanie w każdej dziedzinie życia nie ma sensu.

        3. Konkret, podobnie jak Ty, nie jestem językoznawcą, ale wydaje mi się, że mieszasz tu dwie rzeczy. Formy żeńską i męską z formą grzecznościową. Jeśli wykładowca zwracał by się do grupy używając formułki bezpośredniej, per “ty” (a nie grzecznościowej typu polskie “Państwo” albo francuskie “Vous” albo niemieckie “Sie”), to wtedy zarówno do grupy czysto męskiej jak i do grupy prawie czysto żeńskiej (np 100 pań i jeden pan) zwracał by się słówkami o końcówkach rodzaju męskiego. Nie dlatego, że jest męskim szowinistą (być może nawet mu się wydaje, że nie dyskryminuje kobiet), tylko dlatego, że tak się po prostu w języku polskim powszechnie przyjęło.

          Zgadzam się jednak z tym, że jest to marginalny problem w kontekście szerszego problemu dyskryminacji kobiet. Ona również się po prostu przyjęła, na przestrzeni wieków, stała się czymś zupełnie “naturalnym”, zgodną z prawami “natury”. Już od raju – kobieta została stworzona z żebra Adama, po to by mu nie było … smutno? :-)

          Dyskryminacja może wynikać z decyzji podjętej przez społeczeństwo by jakąś mniejszość ciemiężyć – tak było z Czarnymi w USA w czasach niewolnictwa czy późniejszych czasach segregacji rasowej oraz w RPA w czasach apartheidu. Ale wydaje mi się, że dyskryminacja może też wynikać z naszych przyzwyczajeń, z tradycji. Ta druga forma może być bardziej subtelna, ale tym trudniejsza do uświadomienia sobie. Wierzę, że tak jak dziś nas słusznie oburza, że kobiety nie miały praw wyborczych we Francji jeszcze w latach 30-tych ubiegłego wieku, tak nasze prawnuki będą oburzać inne formy dyskryminacji kobiet, które wielu z nas dziś wydają się czymś absolutnie naturalnym.

          Zgadzam się również z Wami, że wprowadzanie parytetów nie jest idealnym rozwiązaniem i wcale go nie proponuję. Ja tylko zapytałem o to czy w zarządach korporacji, w których pracujecie jest tyle samo mężczyzn co kobiet. Gdyby tak było, to uznałbym to jako jeden z dowodów na to, że się mylę i dyskryminacji jednak nie ma. Ale nie jestem gorącym zwolennikiem odgórnego wprowadzania parytetów.

          Jest to tylko jedna z możliwych metod na próbę zatrzymania dyskryminacji kobiet na wysoko eksponowanych stanowiskach w biznesie czy w polityce. Jest to metoda obarczona wieloma wadami i ryzykami. W pełni się z tym zgadzam.

          Według mnie lepszym sposobem na zwalczanie dyskryminacji jest uświadamianie tego jak głęboko ona w wielu z nas siedzi. Tak głęboko, że nawet jej nie dostrzegamy i się jej wręcz wypieramy. Bez zmian na poziomie świadomości, wprowadzenie parytetu i tak byłoby odrzucone i bezcelowościowe:-)

          Wiele pisaliście o tym, że kobiety są naturalnie predysponowane do wykonywania pewnych zawodów, a mężczyźni do innych. Z tym akurat też się zgadzam, choć te granice cały czas się przesuwają. Przykładem takich sfeminizowanych mocno zawodów są nauczycielki i księgowe. Jest ich chyba w tym zawodzie więcej niż mężczyzn. Zgadzacie się?

          Jeśli przyjmiemy, że rozkład płciowy pracowników wykonujących te zawody jest 4:1 dla pań, to mam pytanie czy wśród dyrektorów szkół i wśród głównych księgowych te proporcje są zachowane? Mam wrażenie (choć oczywiście mogę się mylić), że tak nie jest i że pozycje kierownicze (również w zawodach sfeminizowanych, do których przecież kobiety ponoć są lepiej predysponowane) zajmują w większej proporcji mężczyźni. Pewnie promowani przez innych mężczyzn, którzy są dyrektorami finansowymi czy zwierzchnikami dyrektorów szkół. A to już może sugerować dyskryminację kobiet, nieprawdaż?

          No chyba, że uznamy, że mężczyźni są po prostu lepiej predysponowani do wykonywania “zawodu dyrektor” – czy ktoś z Was jeszcze pamięta tę słynną sentencję z komedii “Poszukiwana, poszukiwany”? “Mój mąż, proszę Pani, z zawodu jest dyrektorem”

        4. Konkret, @ “pozostawić równą ilość książek z każdej epoki dla autorów obu płci a resztę zniszczyć… tylko wówczas w zapomnienie poszłoby sporo autorów starożytności”.

          Bardzo ciekawe to co piszesz. Według mnie warto by się zastanowić skąd w starożytności (i pewnie później też) wzięły się tak duże dysproporcje w płci autorów książek. Czy z tego, że kobiety nie miały nic ciekawego do napisania? Czy może raczej właśnie z dyskryminacji kobiet? Kogo biedni rodzice woleli wyedukować – syna czy córkę? Kogo woleliby czytać czytelnicy (w większości mężczyźni) – kobietę autorkę czy mężczyznę autora? Czyją książkę woleli wydrukować wydawcy?

          Nie jestem specem od literatury, ale słyszałem o wielu przykładach kobiet, które pisały pod męskimi pseudonimami. Ciekawe dlaczego? A jakoś nie słyszałem by mężczyźni pisali pod kobiecymi pseudonimami… choć nie wykluczam, że może ktoś z Was potrafi przytoczyć takie przykłady. Kobiety często podszywały się pod mężczyzn w armiach różnych krajów i różnych epok. Ale też na uniwersytetach, gdzie przecież współpracownicy powinni być – z definicji – bardziej światli – niż zwykli żołnierze. Widać łatwiej im było realizować się naukowo pod męskim płaszczem i z przyklejonym wąsem. Jeśli nie z powodu dyskryminacji kobiet, to z jakiegobyż innego?

        5. @Sławek
          Co do książek to oczywiście znacznie więcej ukrywa / ukrywało się kobiet pod męskimi pseudonimami. Sądzę, że wynikać to mogło z przekonania, że będzie inne podejście czytelnika do takiej książki (większa sprzedaż ? czy uniknięcie jakichś “nieprzyjemności” że kobiecie czegoś “nie wypada” pisać ?)
          Na pewno związane jest to z pewnymi stereotypami i zakorzenionymi przekonaniami w społeczeństwie.

          Przypadki ukrywania się pod kobiecymi pseudonimami także występują. Moje poszukiwanie w sieci (lub w nowomowie “risercz” ;)

          Wywiad z “Dominiką Stec”:

          http://booklips.pl/wywiady/pisarz-w-kobiecym-przebraniu-wywiad-z-dominika-stec-aka-zbigniewem-wojnarowskim-autorem-mniejszej-polowy/

          :)

        6. Sławku, dyskryminacja kobiet jest tak mocno wryta w mentalność, że już nawet kobiety tego nie zauważają i różnie wychowują córki oraz synów. Często to matki zasiewają ziarno dyskryminacji w umysłach swoich dzieci, więc często to już jest na poziomie PODŚWIADOMOŚCI.

          Kobietom nie wypada tego, czy tamtego… tak, jakby mężczyznom wypadało, np. pić, palić i imprezować po nocy. Mężczyzna powinien to i tamto… a kobieta nie powinna niby, np. utrzymywać rodzinę?

          Po tej całej dyskusji dostrzegam jeszcze jeden aspekt, z którego może wynikać dyskryminacja. Kobieta jest fizycznie słabsza i jest to niezaprzeczalny fakt. Z tego powodu to głównie mężczyźni chodzili polować na mamuty. Stąd również różnice w postrzeganiu roli kobiet, bo kobieta słabsza, więc trzeba jej pomóc, bo obciążona dziećmi, więc może nie dać sobie rady z tym, czy z tamtym… Często dyskryminacja wypływa ze źle pojętej troski. Różnice były, są i zawsze będą, bo to wynika z biologii.

          Kiedyś, gdy system emerytalny nie istniał, to dzieci miały obowiązek zatrzoszczyć się o starych rodziców. Jak dzieci zabrakło, to wioska, czy plemię przejmowało obowiązek dbania o starszych. Do starszych podchodziło się z szacunkiem, do nich też szło się po radę w ważniejszych, czy trudniejszych sprawach. Teraz czasy się zmieniły, a dla kobiet wielość dzieci jest zagrożeniem spokojnej starości, zamiast jej gwarantem. Zmiany kulturowe jeszcze za tym nie nadążają. Częściej stroną inicjującą posiacznie dzieci są kobiety. Jednak wciąż rośnie grupa kobiet, która nie chce mieć dzieci. Kulturze Europejskiej naprawdę grozi wymarcie. Proponuję zapoznać się z opisem ciekawego eksperymentu naukowego z lat 60-tych i 70-tych pod nazwą “Masa krytyczna”: http://www.physicsoflife.pl/dict/eksperyment_calhouna.html

          Nie należy walczyć z różnicami. Należy walczyć z patologią. Dlaczego są miejsca na ziemi, że kobiecie nie wolno się kształcić? Dlaczego są kultury, że kobieta jest przedmiotem, który ma swojego właściciela? Dlaczego kobiety nie mają prawa i/lub możliwości w niektórych rejonach świata decydowania o ilości posiadanych dzieci?

          Europejki oraz Amerykanki są i tak w luksusowej sytuacji… Wydaje mi się, że w naszej strefie kulturowej wystarczy, aby każda kobieta dbała we własnym zakresie o równe traktowanie, a w szczególności przy wychowywaniu własnych dzieci, żeby uniknąć głębszych problemów.

          P.S. W zarządzie mojej firmy od kilkunastu lat nigdy nie było kobiety, a w radzie nadzorczej trafiły się 3 kobiety przez ten czas.

  8. Co do sytuacji kiedy to mężczyzna jest w domu i się nim zajmuje to mamy takich znajomych. On jest świadomie “bezrobotny” a ona jest lekarzem.
    My o tym wiemy ale generalnie się tym nie chwalą bo reakcje sa naprawdę różne:)

    Co do płac to w zasadzie statystycznie da się wykazać wszystko w zależności czego chcemy dowieść.
    Można np dowieść ze mniej zarabiają kawalerzy niż żonaci, owłosieni więcej niż łysi (albo odwrotnie), okularnicy niż nie noszący okularów czy kobiety niż mężczyźni itd tylko po co ?

    W firmie w której przepracowałem sporo lat to zazwyczaj kobiety zarabiały więcej niz faceci, moim przełożonym bezpośrednim była kobieta, z kolei nad nią też była kobieta i jeszcze nad nią kolejna kobieta i dopiero właściciel to był mężczyzna.
    Czy skarżylem się że zarabiam mniej niż niektóre koleżanki? Nigdy bo uważam ze wypłata to wypadkowa indywidualnych negocjacji więc zawsze można renegocjować warunki a jak się nie uda to zmienić pracę. Warto uczyć się negocjacji.

    Co do emerytur to sądzę że może to wynikać w dużej mierze z emerytur mundurowych… w policji, wojsku, sluzbach różnego typu większość to faceci a te emerytury są często nie małe.

    Z drugiej strony można by zapytać czy to fair że faceci żyją krócej statystycznie a pracują o 5 lat dłużej do emerytury więc pobierają ja o kilka lat krócej. Traca podwójnie – raz dlatego że pracują dłużej co im już skraca czas emerytury o 5 lat a dwa dlatego że i tak beda krócej żyć.

    To jest właśnie ten przywilej dla kobiet i to uważam za słuszne.
    Pozdrawiam

    1. Jeżeli twierdzisz że statystyką można dowieść wszystko to znaczy że… warto porządnie przyswoić tą gałąź matematyki. Bo tak się składa, że olbrzymia część nauki opiera się o statystykę i o dziwo, komputery działają, samochody jeżdżą, a leki leczą :)

  9. Info z wczorajszej prasy (chyba GW): W 2017 roku rząd postanowił, ze najniższa emerytura wzrośnie z 882,56 do 1000 złotych brutto, a więc o blisko 118 zł brutto. Podwyższenie świadczenia objęło 800 tys emerytów i rencistów podlegających pod ZUS, a także 285 tys osób pobierających renty socjalne i ok 350 tys rolników pobierających renty i emerytury z KRUS.

    W przyszłym roku emerytury stracą osoby, które zbyt krótko przepracowały i dziś otrzymują 100 lub 200 zł. Takich osób jest w Polsce ok 100 tyś. W ich przypadku, koszty obsługi przelewów przekraczają wartość świadczenia co jest stratą pieniędzy.

  10. I jeszcze info z dzisiejszej “Rz”:

    Wg raportu Global Retirement Index 2017 firmy inwestycyjnej Natixis, emerytom najlepiej żyje się w Norwegii – tak wynika z artykułu red Iwony Trusiewicz w dzisiejszej „Rz”. Ranking obejmuje 43 kraje i bazuje na 18 kryteriach w czterech grupach: sytuacja materialna, finanse emerytów, jakość życia i zdrowie. Najlepiej żyje się emerytom w Norwegii, Szwajcarii, na Islandii, w Szwecji, Nowej Zelandii, Australii, Niemczech, Danii, Holandii i Luksemburgu. USA zajmują dopiero 17. Miejsce (za Czechami). A Polska zajmuje miejsce 28. – niski poziom świadczeń, brak systemu zniżek w opłatach, niski poziom opieki medycznej. Najlepiej została oceniona oferta banków i funduszy na pomnażanie oszczędności emerytów.
    Najgorzej mają emeryci w Indiach. Przedostatnie miejsce zajęła Grecja. Źle jest też w Rosji – gdzie jest największa liczba emerytów (31 mln) w stosunku do ogólnej liczby osób w wieku produkcyjnym (70 mln). Rosjanie przechodzą na emeryturę najszybciej w Europie – kobiety w wieku 55 lat, mężczyźni – 60. Żyją też najkrócej – 0dpowiednio 73 i 62 lata. Dla porównania norweski emeryt pracuje do 76. Roku życia, a dożywa blisko 90-tki.

  11. Ciekawy głos w sprawie: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100865,18828027,feminizacja-biedy.html

    który również popieram i sam wdrożyłem w praktyce. Pierwotnie planowałem wpłacać na konto IKE mojej partnerki, która się zajmuje dziećmi, ostatecznie przekonałem się do idei Fridomii i … kupiłem jej mieszkanie jako formę zabezpieczenia przyszłości.

    Swoją drogą, w Szwajcarii chyba od niedawna jest to obowiązek opłacania składki emerytalnej przez męża dla niepracującej żony, niestety nie potrafię teraz znaleźć adekwatnego linka.

  12. Dla poszerzenia horyzontów polecam zapoznać się z badaniami Warren’a Farrell’a – za wikipedią:
    “We wczesnych latach 70. był tak cenionym działaczem feministycznym, że czterokrotnie został wybrany na funkcję przewodniczącego Narodowej Organizacji na rzecz Kobiet, jednak kiedy napotykane przez niego dane zaczęły odbiegać od linii organizacji, został z niej wyrzucony.”

    Sporo o nim mówił również Kamil Cebulski na https://www.youtube.com/watch?v=ogG_Y90xAhI

    1. Michał po twojej rekomendacji przeczytałam książkę Farrella “Why men earn more” – bardzo ciekawa lektura, nawet jeśli nie wszystkie wnioski odnoszą się do polskich realiów i nawet jeśli jesteś facetem :) Część z tych rzeczy zaobserwowałam wcześniej, ale lista 25 czynników pomaga trochę inaczej przemyśleć swoje zawodowe i życiowe wybory, niekoniecznie zawsze pod kątem optymalizacji zarobków, ale kosztem zadowolenia z życia. Więc dzięki wielkie!

  13. Z tego co widzę wśród znajomych to młodzi ludzie bardzo sceptycznie podchodzą do państwowych emerytur i wielu w miarę możliwości stara się inwestować na własną rękę. Pojawiają rożne pomysłny, np. emerytury “minimalnej”, niezależnej od wysokości wpłaconych składek. Ciekawe jak to ostatecznie będzie wyglądało.

    Niemniej myślę, że to dobrze, że o tych problemach się dużo mówi, bo przykro patrzeć na bliskich ludzi na tych, niestety, głodowych, najniższych emeryturach :/ Zamiast jeździć po świecie i korzystać z lat ciężkiej pracy martwią się jak powiązać koniec z końcem. A z wsparciem rodziny bardzo różnie bywa :( Przynajmniej motywuje to do podjęcia jakichś kroków w celu zabezpieczenia własnej przyszłości.

  14. Ciekawy artykuł znalazłem w dzisiejszym wydaniu “Dziennika Gazety Prawnej” – nawiązuje on do tematu naszej dyskusji na łamach fridomii sprzed miesiąca. W artykule pt “Republika kobiet” jest mowa o tym, że na Jamajce to one pracują i robią karierę, a oni tworzą muzykę albo lądują na ulicy. Jamajki pracują zazwyczaj na stanowiskach wyższych niż mężczyźni. Wg raportu ILO 60% stanowisk kierowniczych w firmach na Jamajce zajmują kobiety. To najwyższy wskaźnik na świecie. W PL – 38%, w UK – 34%, w Szwecji – 35%, we Francji – 40%, USA – 43%, a w Niemczech – zaledwie 31%. Ranking zamykają takie kraje jak Pakistan – 3%. Kobiety na Jamajce dawno przebiły szklany sufit istniejący w innych krajach.

    Kobiety są na Jamajce silne i harde. W zaułkach portowego Kingston (byłem i potwierdzam, że jest tam dość mrocznie) mało kto odważy się zaczepić kobietę. Pracujące tu dziewczyny noszą przy sobie broń – pistolety, noże. Jamajki są ambitne, niezależne, mają marzenia i je realizują. Silna pozycja kobiet na Jamajce wynika z tradycji kultur zachodnioafrykańskich zaimportowanych wraz z niewolnictwem. W Zachodniej Afryce kobiety od zawsze chodziły na targowiska i sprzedawały żywność, co dawało im ekonomiczną niezależność. Instytucja małżeństwa nie była specjalnie Jamajkom potrzebna. Kobiety nie zabiegały o stałą obecność mężczyzny w domu, ponieważ zazwyczaj to i tak one były żywicielkami rodziny.

    Na tradycyjną rodzinę jamajską składają się wspólnie mieszkające trzy pokolenia kobiet: babka, do której zwykle należy dom, pracująca matka oraz jej córki i synowie z różnych związków. Ten model został mocno zaburzony od lat 20. i 30. XX wieku, kiedy to kościoły protestancki i katolicki prowadziły masową akcję wymuszającą małżeństwa. Pozycja kobiet została wówczas osłabiona. Jamajki straciły niezależność. Tłumaczono im, że pochodzą z żebra mężczyzny i muszą mu się poddać, jako te słabsze i wymagające opieki. Mężczyzna miał być głową rodziny. Małżeństwo miało dać im ochronę, a tak naprawdę zabrało kobietom siłę.

    Dzisiaj, tradycyjne role wydają się znów powracać. Kobiety nie chcą podporządkowywać się facetom, którzy wciąż jarają i grają muzykę. Muzyka i polityka to jedyne pozostałe bastiony mężczyzn. Wszędzie indziej rządzą kobiety, przede wszystkim w domach.

    Ciekawe to wszystko. Muszę się temu bliżej przyjrzeć gdy następnym razem będę na Jamajce:-)

Skomentuj Weronika Ł. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.