Zimowanie w tropikach 2018/2019

Bociany już dawno (ok 3 miesiące temu!) wyleciały do Afryki. Być może kiedyś, dawno temu, śnieg spadał w Polsce już we … wrześniu? Dziś klimat jest coraz cieplejszy – mamy już prawie połowę października, a nadal jest stosunkowo ciepło. Niemniej już dziś rozpoczynam swoje zimowanie w tropikach.

W tym roku, zimę spędzę w różnych częściach świata. Na początek lecę na 7-8 tygodni na wyspy Południowego Pacyfiku: Palau, Guam, Mikronezja, Wyspy Marshalla, Kiribati, Nauru, Wyspy Solomona, Papua Nową Gwineę, Vanuatu, Fidżi, Tuvalu, Samoa oraz Tonga. Lecę tam przez Seul w Korei, a wrócę przez Los Angeles, więc – przez przypadek – odbędę trasę dookoła ziemi:-)

Po 3-4 dniach w Polsce, polecę do Ameryki Południowej, bo głównym celem mojego tegorocznego zimowania będzie przejechanie – drogą lądową – z Ziemi Ognistej na Alaskę. Ale po kilku tygodniach w Ameryce Południowej znów wrócę w grudniu na kilka dni do Polski, bowiem stąd pojadę na 10 dni do Emiratów Arabskich na początku stycznia, by kibicować podczas Mistrzostw Azji w piłce nożnej.

Ostatecznie do Polski wrócę na początku kwietnia 2019 roku. Relacje z podróży wraz ze zdjęciami będę od czasu do czasu wrzucał na mój profil na FB. Gorąco zapraszam:-)

I oczywiście również Wam życzę udanej zimy. Śniegu tyle ile każdy z Was lubi, udanych nart, sukcesów w pracy, dochodowych inwestycji, spokoju ducha, dużo zdrowia i wiele powodów do radości!

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

31 Responses

      1. Slawku.
        Lubie te Twoje zimowe planowania.
        Zaluje ze sie nie spotkamy na kongresie.
        Podoba mi sie pomysl przejechania z Ziemi Ognistej na Alaske.

        Jak planujesz to zrobic ?
        pozdrawiam Cie
        Marcin
        Tychy

        1. Marcin, tak, fajne są te planowania, a jeszcze fajniejsza jest sama realizacja planów. Do Ushuaia (Ziemia Ognista) polecę samolotem, a potem będę jechał “na północ” głównie autobusami i trochę samolotami (pomiędzy wyspami Karaibów). Pod sam koniec trasy – w USA i Kanadzie – planuję wynająć kampera:-)

  1. Twoje wpisy na temat planów zimowania dodaja mi powera w walce o wolność finansową.Mimo ze wole bardziej snieg:)czasem mam dość zycia poniżej swoich mozliwosci…Slawku nie miales nigdy dość?moze nie dziadowania ale oszczednosci…mam kryzys pomóz dobrym słowem

      1. Sebciu, a dlaczego czasamimiewasz dosc? Pytam gdyz od odpowiedzi na to pytanie beda zalezec opcje mozliwych rozwiazan:-) Tak czy inaczej, zycze powodzenia w drodze do wolnosci finansowej:-)

    1. Marek, masz rację, zwykle tak jest. Ale w tym roku, już w lipcu słyszałem o tym, że pierwsze bociany zaczęły już odlatywać. Może bały się szumu przedwyborczego? :-)

      Za kilka dni wybory samorządowe. Choć mam bardzo niską opinię o politykach (nie tylko polskich), to jeszcze nie zdarzyło mi się bym nie wziął udziału w wyborach. Uważam, że im w danym demokratycznym kraju wyższa frekwencja wyborcza, tym politycy bardziej poważnie podchodzą do swojego fachu. To głosując, my obywatele, mamy wpływ na ogólną jakość naszych polityków – i tych rządzących i tych z opozycji. Im niższa frekwencja, tym niżej ustawiamy dla nich poprzeczkę.

      W tym roku pierwszy raz nie zagłosuję. 21 X będę na Kiribati, a 4 XI na Wyspach Solomona. Ani tu ani tam nie ma polskich placówek dyplomatycznych gdzie mógłbym oddać swój głos. Źle się z tym czuję, ale zachęcam każdego z Was – jeśli tylko będziecie w miejscu, które pozwoli na pójście do urn – do oddania głosu. Nie sugeruję na kogo, bo fridomia nie jest blogiem politycznym. W polityce, tak jak w życiu, czasami ważniejszy jest proces (w tym wypadku proces wyborczy) niż sam efekt (wygrana tego lub innego kandydata). Kandydaci się zmieniają, prezydenci i burmistrzowie miast również, ale kraj pozostanie nam ten sam. Dbajmy o Polskę – mamy ją tylko jedną:-)))

  2. Witam Was serdecznie. U mnie (jestem teraz na Kiribati) juz godzina 15:40:-) I okolo 30 st C za oknem kawiarenki internetowej, w ktorej teraz siedze. Jest super i za chwile ide poplywac. Do wyboru mam albo w miare otwarty (fale rozbijaja sie na rafie koralowej kilkaset metrow od brzegu) ocean albo lagune zamknieta przez atol. Trudny wybor:-) Zycie jest ciezkie:-)))

    Pomecze sie tu jeszcze tydzien, a potem lece na tydzien na Nauru. Ciezkie zycie nomada:-)

    Wczoraj na Majuro (Wyspy Marshalla) spotkalem pewnego Niemca – Gustava – ktory na liscie osob, ktore odwiedzily najwieksza liczbe miejsc na swiecie zajmuje 4.ta lokate. Mieszkamy teraz w tym samym hotelu na Kiribati wiec mam nadzieje duzo sie jeszcze od niego nauczyc:-) Niestety potem nasze drogi sie rozejda – ja polece na Nauru, a on na Fidzi. Ciezkie zycie:-)

    Za to w srode bede opowiadal kilkoro miejscowym o wolnosci finansowej. Jeden z nich podwiozl mnie dzis samochodem. Zaczelismy rozmawiac o zyciu i kontynuowalismy o wolnosci finansowej jeszcze przez 20-30 minut po dojechaniu na miejsce. Poprosil o kontynuacje (zycie jest ciezkie:-) w srode dla niego i jego kilkoro znajomych. Wiec jesli ktos z Fridomiakow ma ochote dolaczyc, to zaprasam do Kiribati Boutique Hotel w Baikiri w srode o godz 15:00 :-))) Stamtad pojedziemy na piwo i grila do sasiedniego miasteczka, w ktorym jeszcze nie bylem. Zycie jest ciezkie:-)

  3. Też planuje wyjazd na wyspy pacyfiku. Jak przemieszczasz sie między wyspami? Samolot, promy? Jak z cenami polaczen? Bilety przez internet “po europejsku” mozna kupic czy na miejscu trzeba szukac? ;)

    1. Mikolaj, pomiedzy krajami latam samolotami. Bilety mozna kupic przez popularne strony intrnetowe. Jedynie bilety linii Nauru Airlines trzeba byo kupic na ich stronie (na innych byly niedostepne).

      Pomiedzy wyspami poszczegolnych krajow (za wyjatkiem FSM) trzeba albo plywac, albo kupowac bilety lotnicze dopiero na miejscu – nie sa dostepne na popularnych serwisach internetowych.

      Pamietaj tez o adaptrach do kontaktow elektrycznych. Na Palau, Guam, FSM oraz Wyspach Marshalla – obowiazuja wtyczki amerykanskie. Na Kiribati – gdzie jestem teraz – australijskie:-) Podobnie jak dolary:-)

      1. Sławku – a jak z cenami – jeśli to nie tajeminca ? twój pokój wygląda na standardowy 2-3* standard wiec cena około 30E za noc byłaby standardowa. a loty ? to kwestia 100 czy 150 Euro? czy raczej kilkuset?

        1. xav, Pacyfik jest dosc drogi jesli chodzi o hotele. Moj pokoj tu na Kiribati kosztuje AUD 30 za noc (przy tygodniowym pobycie, bo za jedna noc jest to zwykle AUD 40, bez sniadan). Jest to pokoj w 2-pokojowym apartamencie z seating room i kuchnia i sporj wielkosci balkonem. Z widokiem na cudowna lagune:-) Loty troche trudno mi powiedziec – kupilem je dawno temu. Poza tym za czesc placilem normalnie, ale wiele kupilem “za mile”

  4. Widziałem twoje filniki na youtube i rozmowy z rafaelem dlatego chciałem sie z Tobą skontaktować w sprawach przedsiębiorczości ale pracownik pracownik mzuri nie oddzwonił a byłem finansowo niezabezpieczony. Szkoda. Kiedy wracasz bo mam propozycję ale nie dojade do ciebie bo brak funduszy. Chyba żesponsorujesz na poczet przyszłych zysków.
    Mam fajny pomysł i technologię ale brak środków i dopiero się rozglądam rzwawiej bo wolnośc finansowa mnie się podoba.
    Pozdrówka.
    Ps. wygrzej sięw słońcu za mnie jak będzie kolejne 30 stopni.

    1. Artur, nie wiem co dokladnie rozumiesz jako “prawdziwe” RTW? Jesli chodzi o kupienie biletu w taryfie RTW (round the world), to ani razu.

      Ale kilka razy lecialem dookola swiata, np lecac na wyspy Pacyfiku przez LA, a wracajac przez Azje. Lub odwrotnie:-) Ile dokladnie razy, to nie pamietam, ale chyba 2, moze 3, do 4.

      A Ty?

      1. Przez podróż dookoła świata rozumiem oczywiście wylot z Europy do Azji i powrót nad Pacyfikiem przez Amerykę Północną do Europy. Lub oczywiście odwrotnie :-) Ja byłem dotychczas jeden raz, bez biletu w taryfie RTW. Doszedłem do wniosku, że w moim przypadku bardziej opłacało się kupować pojedyncze bilety na poszczególne odcinki. Szczególnie w “tanich liniach”.

        1. Artur, rozumiem dokladanie tak samo jak piszesz. Dlatego nie bylem pewien co masz namysli piszac “prawdziwe” RTW. Myslalem, ze moze chodzi Ci o bilet lotniczy w taryfie RTW?

      2. Ja za RTW uważam wylot z Europy do Azji i powrót przez Pacyfik i Amerykę Północną. Lub odwrotnie, wylot z Europy w kierunku zachodnim i powrót ze wschodu :-) Ja byłem raz w takiej podróży i bardzo mi się podobało. Nie kupowałem biletu w taryfie RTW, tylko praktycznie na każdy odcinek inny bilet. W sumie było to 16 lotów :-)

  5. Zgodnie z planem, zakończyłem już I Etap tegorocznego zimowania. Podsumowanie mojej wycieczki po wyspach Południowego Pacyfiku zamieściłem w formie Live’a na moim profilu na FB. Gorąco zapraszam do odsłuchania:-)

    Za chwilę lecę do Ameryki Południowej, a konkretnie do Kolumbii, Ekwadoru, Peru i Boliwii. Potem znów wracam na kilkanaście godzin (tak, tylko na kilkanaście godzin:-) do Polski, bo stąd polecę do … Arabii Saudyjskiej. Ten kraj dotąd nie wydawał wiz turystycznych – nie było takiej opcji. Ale od połowy grudnia można tam pojechać (i dostać specjalną wizę) na wydarzenia sportowe. Postanowiłem z tego skorzystać póki jest to możliwe.

    Po powrocie do Polski z Królestwa Arabii Saudyjskiej albo od razu pojadę do sanatorium na Litwę, albo wcześniej pojadę jeszcze do Brukseli i Hagi załatwiać wizy do Guyany oraz do Surinamu (jedynych dwóch krajów w Ameryce Południowej, do których Polacy potrzebują wizy). I dopiero po Nowym Roku polecę do UAE na mistrzostwa Azji w piłce nożnej.

    Uważni “audytorzy” moich słów i postanowień, zauważą, że nie do końca wypełniam swoje postanowienie o totalnym unikaniu śniegu. Zeszłej zimy, na początku bieżącego roku, byłem w Korei Południowej na Olimpiadzie oraz potem jeszcze kilka dni we Władywostoku, teraz jestem w Polsce i będę tu znowu w grudniu oraz na początku stycznia. Rzeczywiście początkowo planowałem totalnie unikać śniegu i zimnych temperatur.

    Ale wiecie co? Zimne temperatury – tak jak teraz – są dla mnie nawet całkiem znośne, tak długo jak wiem, że muszę je znosić tylko przez kilka krótkich dni:-) Nawet mnie to w pewnym stopniu cieszy, że jadąc po Warszawie na skuterze mróz szczypie mnie w policzki (odczuwalna temperatura jest jeszcze niższa gdy się jedzie na skuterze) i że za niedługą chwilę policzki będzie mi ogrzewać gorące, tropikalne słońce. Może jednak jest coś fajnego w tym, że mamy w Polsce różne pory roku. Może byłoby to dla mnie do zaakceptowania, np. wtedy gdyby zima trwała w Polsce tylko … tydzień?

Skomentuj Artur Banach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.