Ryzyka w kupowaniu nieruchomości za granicą – Mzuri na portalu ekonomia.rp.pl

W języku angielskim znane jest powiedzenie “Buyer Beware” lub z łaciny “caveat emptor”. Po polsku można by to  przetłumaczyć na “kliencie, uważaj, bądź ostrożny”. Chodzi o to, że zawsze występuje asymetria informacji pomiędzy kupującym i sprzedającym, na korzyść tego ostatniego. Kupujący powinien zatem dołożyć wszelkich możliwych starań by się upewnić, że kupowany towar nie ma jakichś ukrytych wad.

Oto link do artykułu, który dostałem w weekend – od znanego Wam z MI – Janka (dzięki Janku!): http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1131977-Afera-nieruchomosciowa-w-Wielkiej-Brytanii.html?p=3.

W artykule tym jest  mowa o grupie inwestorów z Anglii, którzy – zwabieni obietnicą wysokiego zwrotu (ok 20%) oraz gwarancjami czynszów najmu (słowo “gwarancja” w kontekście finansów oraz inwestowania zawsze wzbudza we mnie podejrzliwość) – stracili spore kwoty kupując domy w Detroit, USA.

Na podstawie artykułu śmiem przypuszczać, że inwestorzy ci zupełnie zapomnieli o koncepcji “buyer beware”. Kupili nieznane im domy, w nieznanym im kraju (mam tu na myśli nieznajomość lokalnych praw i zwyczajów, bo o USA pewnie co nieco wiedzą, może nawet ktoś z nich kiedyś tam był), od nieznanych im, przypadkowych pośredników, zarządzane przez nieznane im wynajmialnie. Dla mnie byłoby wręcz zaskakujące gdyby ich inwestycje okazały się trafionymi.

Kupowanie nieruchomości na ślepo, z pominięciem zasady “buyer beware” jest szczególnie ryzykowne. Bardziej ryzykowne niż kupno czegokolwiek innego. Jeśli kupisz trefny używany samochód (np. pochodzący z kradzieży), to o ile nie byłaś tego świadoma, najwyżej stracisz kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Przy kupnie mieszkania możesz stracić dużo więcej. Co gorsze – przekonali się o tym bohaterowie artykułu – mogą się dodatkowo pojawić jacyś wierzyciele domagający się od nowego właściciela mieszkania czy domu spłaty jakiś zaległości. Często idących w tysiące złotych czy dolarów. Nawet kupowanie w Polsce, w znanym Ci mieście niesie poważne ryzyka.

Mieliśmy w Mzuri ostatnio niemiłą sytuację. Mieszkanie było wystawione na sprzedaż przez urząd miasta. Po zakupieniu go przez jednego z klientów Mzuri Investments, okazało się, że były kiedyś plany by dom, w którym znajdowało się to mieszkanie, wyburzyć. Podejrzewam, że ta istotna informacja po prostu nie przepłynęła z jednego działu UM do innego zajmującego się przetargami. Na szczęście udało nam się odzyskać wpłaconą przez Inwestora kwotę wadium i odstąpić od umowy. Inwestor stracił jedynie opłatę bankową za wniosek kredytowy, a my w Mzuri straciliśmy sporo nerwów – Klient był na nas bardzo zdenerwowany – oraz czasu, a także nie otrzymaliśmy prowizji pomimo poświęcenia temu tematowi o wiele więcej czasu niż zwykle.

Chcę podkreślić, że pomimo sporego doświadczenia w kupowaniu mieszkań – na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat kupiliśmy ich około 300 – oraz świadomości zasady caveat emptor, nie przypuszczaliśmy, że poważny urząd poważnego miasta zrobi takiego lapsusa. Nie wystrzegliśmy się kłopotów. A co dopiero osoby nie mającego zbytniego doświadczenia, kupujące zagranicą, nieruchomości których nie znają od zupełnie przypadkowych ludzi.  Brzmi to jak recepta na inwestycyjną “wtopę”.

Fridomiacy beware!  (1) Ze sceptycyzmem podchodzcie do obietnic wysokich zwrotów. W biznesie nie ma cudów – im większy zwrot, tym większe ryzyko. No chyba, że ktoś odkrył jakiś sekretny patent. Ale te niestety na rynku nieruchomości – starym jak świat – już dawno nie istnieją. (2) Wiedzcie też, że “gwarancja zwrotu” – jeśli nie stoi za nią gwarancja bankowa na piśmie – jest tylko zgrabnym sloganem marketingowym. No bo jeśli firma by padła lub została zamknięta, to ile będzie warta otrzymana przez Ciebie “gwarancja”? (3) Za zdwojoną czujnością sprawdzajcie firmy, których nie znacie. Kilka dni temu dostałem linka do strony firmy, które oferuje usługi pokrewne do usług Mzuri. Wszedłem na zakładkę “o nas/nasz zespół”. I co znalazłem? M.in informację o tym, że są globalną firmą, z siedzibą w Warszawie. Że są  m.in. “grafikami, architektami informacji,  copywriterami, muzykami, rowerzystami, fotografami, hakerami, ogrodnikami, wolontariuszami, rodzicami, skoczkami spadochronowymi, ale wszyscy intensywnie pracujemy aby Twoje doświadczenie z nami było coraz lepsze i przyjemniejsze”. Super, tylko nie ma wzmianki o tym ile lat mają doświadczenia, ile nieruchomości obsługują i kim są, z imienia i nazwiska. (4) raczej unikajcie inwestowania za granicą, chyba że macie 100%-owe zaufanie do lokalnej firmy proponującej Wam tam nieruchomości do kupienia

Powodzenia w unikaniu raf i min na polu inwestowania w nieruchomości na wynajem!

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

  1. Doszło już do tego, że sam dodaję komentarze do swoich własnych wpisów:-))) Nie wiem jak się nazywa takie zboczenie:-) Ale tym razem okazja jest niecodzienna. Portal ekonomia.rp.pl również zainteresował się treścią mojego wpisu. Jest to dla mnie wyjątkowo miłe.

    Oto link do tego samego artykułu co powyżej, nieco wygładzonego redakcyjnie:-) http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707216,1133009-Niech-kupujacy-sie-strzeze.html?p=2

  2. Nie wiem, jak można kupić mieszkanie za granicą bez odpowiedniego przygotowania. Już zakup u nas w Polsce trzeba dokładnie przemyśleć i wystrzegać się różnych pułapek. Sama nigdy bym się na to nie porwała – lepiej zostawić sprawę profesjonalistom takim jak Wy. Szkoda, że zawsze jednak mogą nas jakoś oszukać…

    1. Anka, dzięki za odwiedzenie fridomii. Jak to mówią Anglicy: no risk, no fun:-) Ale tak na serio, to o ile nie jesteśmy doskonali i czasami może nam coś nie do końca wyjść tak jak planowano, to zapewniam Ciebie, że Mzuri jest uczciwe do bólu. Nigdy nikogo nie oszukaliśmy i nigdy nie oszukamy. Tego możesz być pewna:-)

  3. To klasyczny błąd, brak weryfikacji potencjalnej inwestycji, czyli potencjalnie olbrzymi wzrost ryzyka. Do rozważenia tylko, gdy czasu jest bardzo mało, potencjalny zwrot ogromny i gdy nie inwestujemy zbyt dużo kapitału.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.