Przedsiebiorczosc

W ostatnim wydaniu TIME magazine znalzlem ciekawe dane na podstawie badan firmy Gallup. Zapytano ludzi w 131 krajach czy planuja zalozyc swoj wlasny biznes w ciagu najblizszych 12 miesiecy. Oto odpowiedzi na “tak” wg regionow swiata:

35% – Afryka Subsaharyjska

23% – Bliski Wschod i Afryka Polnocna

15% – obie Ameryki

12% – Azja

4% – UE

Mnie te dane przerazily. A jakie sa Wasze odczucia? Ciekawe ile ten wspolczynnik wyniosl dla Polski (zakladam, ze tez zostala objeta tym badaniem)?

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Może w Afryce ludzie nie mają nic do stracenia, więc chętniej podejmują ryzyko? Może tam kosztuje to dużo mniej? A w Unii Europejskiej podejmowanie ryzyka wiąże się z wysokimi kosztami rozpoczęcia działalności (podatki, wynajęcie lokalu, zakup komputera i oprogramowania, zatrudnienia ludzi).

    1. Wojtku, może masz rację. Moje pierwsze skojarzenie było raczej takie, że ludziom w UE po prostu się nie chce. Gdy nie mają pracy, zamiast założyć swój własny biznes, wolą żyć z zasiłków i z socjalu. W Afryce socjalu nie ma…

      1. a mi się wydaje że po prostu w Europie jest większa szansa na etat. Są też bardziej rozwinięte korporacje i to tam ludzie zarabiają na życie.

        1. Patryk, “zarabiają na życie” owszem, ale czy to właśnie w korporacji można realizować swojego ducha przedsiębiorczości?

  2. Podzielam zdanie Sławka. A najgorsze jest to, że jedynym pomysłem polityków europejskich na pobudzenie aktywności ludzi jest tylko pompowanie pieniędzy w gospodarkę. Nowy przewodniczący komisji europejskiej dzisiaj zachwalał jak on to wpompuje w gospodarkę kilkaset miliardów euro… Nie zdziwiłbym się gdyby za kilka lat jak już ta kasa zostanie wpompowana, to rozwój jeszcze się pogorszy, a nawet te 4 % z przykładu będzie dla europejczyków nieosiągalne.

    Czytałem gdzieś, że najbardziej w historii rozwijały się tylko dwa kraje – USA w XIX i na początku XX wieku oraz do niedawna Chiny. Rozwój ten postępował i to pomimo braku jakiegokolwiek pompowania kasy w gospodarkę, dopłat dla rolników, dotacji unijnych na “innowacyjne” pomysły, kwot mlecznych itd. Od niedawna jednak władzę przejęli tam socjaliści, którzy zaczęli ręcznie wszystkim sterować, rozdzielać dopłaty, robić większy socjal itd. A jak to się teraz kończy to wszyscy widzimy.

  3. Całkowicie gadzam się ze Sławkiem oraz Robertem. Moim zdaniem Europa to powtórka eksperymentu Calhouna tylko, że na większą i bardziej przerażającą skalę.

    Pozornie niczego nam nie brakuje, ale gdyby się tak przyjrzeć to podobieństw miedzy Europą a klatką dla szczurów w eksperymencie Calhouna jest więcej.

    W naszej naturze leży szukanie łatwiejszej drogi i wielu ulega złudzeniu, że żyjemy w raju i musimy jedynie przejść przez życie nie wysilając się za bardzo.

    Mimo to myślę, że Polska jeszcze nie do końca zaraziła się “europejskością” i wciąż odsetek osób myślących o własnym biznesie powinien być co najmniej dwukrotnie większy niż w przypadku reszty UE – szczególnie jej starej części.

    1. Ciekawe i niestety jakże trafne porównanie do eksperymentu Calhouna. To, że nie zaraziliśmy się jeszcze “Europejskością” moim zdaniem wynika z tego, iż po prostu jesteśmy jeszcze na tyle biedni, iż Polakom się chce, pomimo wielu trudności – % osób chcących w Polsce prowadzić działalność gospodarczą jest jednym z najwyższych na świecie.
      Jednak zaraza postępuje i obawiam się, że wystarczy kilka/kilkanaście lat “kopiowania” wzorców zachodnich i tym co się chciało się odechce lub “ktoś” zniszczy i skutecznie zniechęci do własnego biznesu :)

  4. Jakoś mnie to nie dziwi.

    Moja narzeczona jest lekarzem, ja jestem prawnikiem-przedsiębiorcą, więc niby nie powinienem narzekać.
    Moje zainteresowania oczywiście oscylują wokół podatków, gospodarki, finansów publicznych i takich tam samych przyjemnych rzeczy. Dziadkowie walczyli w podziemiu. Drukowanie ulotek, naprawianie anten radia WOLNA EUROPA i inne bardzo bezpieczne zajęcia w tamtych czasach.
    Mimo tych patriotycznych zapędów w mojej rodzinie, niestety od dawna myślę o emigracji do Australii. Oni nie narzekają bo to jest to o czym właściwie marzyli- pokój, ale młodzi? 2,2 mln ludzi wyjechało. Oficjalnie pewnie około 3,5 mln jak nie więcej.

    Z przerażeniem obserwuję czego to jeszcze te socjalistyczne lewackie ***** nie wymyślą.
    Państwowy fundusz mieszkań na wynajem to przecież jakaś kpina. Ustawa śmieciowa, podatek medialny, niebawem podatek od zużytego transferu GB. Rosnący ZUS to perła. A najlepsze jest to, że dowiadujemy się od ministra Szczurka (całkiem trzeźwo gadającego specjalisty, zanim poszedł do rządu), że deflacja jest ZŁA!? Przecież jak ceny towarów maleją lub stoją w miejscu to dla obywatela to taki wielki kataklizm… Totalna rewelacja, bo przecież za to wszystko zapłacimy my, nasze dzieci i ich dzieci. Pomijam tu opcję resetu długów i wprowadzenie stabilnej waluty opartej na złocie.

    W mojej rodzinie posiadamy wiele nieruchomości na wynajem, więc oczywistością jest, że z wielką dumą i upragnieniem czekam na ruch Naszego wspaniałego rządu w stronę podatku kastralnego, co będzie wręcz wyśmienitym udekorowaniem naszych starań ku wolności finansowej.
    W roku 2013 mimo bardzo dokładnej optymalizacji podatkowej obliczyłem, że zapłaciłem około 68% podatków (pośrednich, bezpośrednich, ukrytych).

    To chyba mój pierwszy pesymistyczny wpis na łamach Fridomii.

    Chociaż tylko jedno mnie dziwi. 4%? Aż 4%?

  5. witam,

    Maćku, dobry wpis, smutny, ale dobry.

    Mnie dziś obniżył loty telefon w sprawie przeglądu kasy fiskalnej, drobna rzecz (100 zł + vat), ale takich drobnych rzeczy jest coraz więcej – czuję się jak strzyżony baran, bo muszę to zrobić, podobnie jak muszę mieć kasę. Przecież nie o to chodzi, żeby pracować po to, aby oddawać większość zysków z tej pracy. Najgorsze jest to, że nie wiem co zrobić, żeby te owoce jakoś sensownie ocalić.

    Jestem po lekturze Atlasa zbuntowanego, pewne analogie są wręcz przerażające, może stąd te niskie loty.

    W związku z deflacją to idealistycznie marzy mi się standard złota, jak pięknie by było odkładać na mieszkanie w złocie, które samo z siebie pokonuje inflację i zyskuje na wartości.

    pozdrawiam, Sławek S.

    1. Sławek, mam w domu, na półce Atlas Zbuntowanych, ale jeszcze nie zabrałem się do czytania (te kilka tysięcy stron jakoś mnie zniechęca:-). Ale skoro to taka dołująca lektura, to chyba jeszcze sobie postoi i poczeka:-)

      A swoją drogą, jak zachowują się ceny złota w okresie deflacji? Czyż nie spadają podobnie jak ceny wszystkiego innego.

      A Tobie (i wszystkim Fridomiaczkom i Fridomiakom) życzę wolności finansowej. Wprawdzie nie uwalnia od wszelkich otaczających nas głupot, ale od wielu tak. Stajemy się w większym stopniu podmiotami, a nie przedmiotami życia.

      1. Atlas Zbuntowany to wraz z poprzednią książką autorki (Źródło) najlepsze i najmądrzejsze książki, jakie przeczytałem. Polecam najpierw przeczytać Źródło, jest “trochę” lżejsza i nie tak dołująca, jak Atlas Zbuntowany. Mam wrażenie, że w Atlasie ostatnia 1/3 to już mocne politykierstwo wywołane u autorki zimną wojną, pierwsza połowa jest ok.

        A jak ktoś nie ma czasu, czy chęci na przeczytanie tych książek (Źródło to 816 stron, Atlas Zbuntowany to 1175 stron) to może obejrzeć filmy (Atlas ma już 3 cześci, za rok ma mieć premierę czwarta).

        1. Mariusz, jakiś dłuższy czas temu dostałem od Ciebie w prezencie Atlas (jeszcze raz dzięki), ale przyznam, że po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron przerzuciłem się na “lżejszą” lekturę. Dzięki za przypomnienie – może czas bym zrobił drugie podejście…

  6. witam,

    jak nie Atlas to może Źródło, które jest bardziej optymistyczne. Chociaż z tym pesymizmem to jak z Polska pogodą, jakby ktoś przyjechał w listopadzie to niewiele ciekawego, ale za to w lipcu to ho ho…

    Cena złota w deflacji? Skoro papier by był kwitem potwierdzającym posiadanie kruszcu to wydaje mi się, że siła nabywcza pieniądza (czyli złota) w deflacji by zależała od szybkości przyrostu ilości towarów. Np. złota (które też jest towarem) przybywa ok. 1% rocznie, pytanie czy w takim tempie przybywa mieszkań, które za nie można kupić? Jeżeli mieszkań przybywa np. 2% to faktycznie powinny tanieć w stosunku do złota.

    Tyle teorii bo przecież na rynku są jeszcze inne towary. Takich komputerów o danej konfiguracji przybywa na pewno więcej niż złota, za które się je kupuje, więc komputery będą tanieć.

    Mam nadzieję, że nie zamotałem

    pozdrawiam, Sławek S.

  7. socjalizm socjalizm korporacje drukowanie pieniedzy i MIŚie nie mają dobrze. Dobrze mają koncerny, powstał Oligopol.
    Marzę o systemie propagowanym przez partię libertariańską, Centrum im. Adama Smitha, Instytut Misesa, Stowarzyszenie Koliber. Działam i od czasu do wspieram ich finansowo. To są jedyne srodowiska rozumiejące przedsiębiorczość, kapitalizm. Ambitnie i z mega motywacją działąją szerząc ideę odrodzenia wolności gospodarczej :) Polecam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.