Oszczędzanie w gotówce

Teoretycznie lokata bankowa jest bardzo dobrym źródłem pasywnej gotówki, a tym samym może stanowić fundament wolności finansowej. Wsadzasz parę milionów na lokatę, negocjujesz jak najlepsze oprocentowanie z bankiem, lokatę dzielisz na 12 równych cześci (by co miesiąc zapadał termin jednej z nich) i jedziesz sobie mieszkać w ciepłych krajach (dziś jestem w Archangielsku i temperatura tutaj spadła do -15 st C i cieszę się, że jest to ostatnia moja zima w Europie:). Dysponując kwotą np 12 milionów, co miesiąc mogłabyś pobierać odsetki od miliona złotych, co przy założeniu oprocentowania na poziomie 3%, dawałoby PLN 30.000 brutto miesięcznie.

Piszę “teoretycznie” bo z gotówką jest kilka kłopotów. Po pierwsze, skąd jej wziąć owe kilka czy kilkanaście milionów?

Po drugie, oprocentowanie lokat bankowych jest bardzo zmienne w czasie. Jeszcze 5 lat temu, banki w Polsce oferowały 10% i więcej. Dziś oferują 2-3%. W dobie deflacji, oprocentowanie może dalej spadać. A w niektórych krajach oprocentowanie było/jest ujemne – Dania, Szwajcaria, Japonia. Dziś o ujemnym oprocentowaniu mówi się także w Niemczech. Oto link do jednego z artykułów na ten temat: http://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/niemcy-trzymaja-pieniadze-pod-materacem-bundesbank-ostrzega,2072937,4141#iwa_item=6&iwa_img=0&iwa_hash=42252&iwa_block=business_news

Ujemne oprocentowanie nijak się nie ma do wolności finansowej. Zamiast otrzymywać pasywny dochód z Twojej lokaty, otrzymałybyś dodatkowy … koszt. Poza tym, bankom zdarza się czasami upaść. Zdaje się, że niedawno padł SKOK Wołomin. Rok-dwa temu banki na Cyprze skonfiskowały część oszczędności swoich klientów.

Wreszcie pieniądze tracą na wartości w czasie. Dzisiejsze kilka milionów złotych będzie warte o wiele, wiele mniej w roku 2065.

Ja nigdy nie oszczędzałem w gotówce, ani w polskiej ani w walucie. Tak się składa, że nie lubię gotówki i nie trzymam jej ani w banku, ani tym bardziej w … domu. Jakiś czas temu przeczytałem też ciekawą opinię. Zakłądanie lokaty bankowej to – wbrew powszechnemu mniemaniu – nie żadne tam inwestowanie, tylko udzielanie bankowi nisko-oprocentowanej pożyczki. Coś w tym jest, prawda?

Co robię z gotówką, która mi się odkłada na koncie? Tak, tak, zgadliście:) Kupuję kolejne mieszkanie na wynajem, albo inwestuję w Mzuri Investments. Ostatnio kupiłem też mieszkanie dla … siebie. O tym zrobię wkrótce oddzielny wpis bo jest to dość … typowe mieszkanie:)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

11 Responses

  1. Warto jeszcze dodać, że posiadanie pieniędzy w gotówce jest znacznie trudniejsze do “utrzymania” przez dłuższy czas, bo jest ona praktycznie zawsze pod ręką i trzeba walczyć z pokusami, żeby jej nie wydać na różne zachcianki i pragnienia, lepszy samochód, droższe wakacje, nowe drogie meble itd.

    Tymczasem posiadając pieniądze zainwestowane w nieruchomości na wynajem nie da się ich łatwo pozbyć – nie od razu przecież znajdzie się chętny kupiec, potem trzeba iść do notariusza, wcześniej pozbyć się najemcy itd. Zanim więc zmarnujemy posiadane zasoby, mija minimum miesiąc czy kilka i w międzyczasie zawsze zdążymy pójść po rozum do głowy, czy na pewno potrzebujemy zrealizować zachciankę ;-)

  2. Warto dodać, że wartość nieruchomości na przestrzeni kilkudziesięciu lat będzie najprawdopodobniej rosnąć lub zostanie mniej więcej taka sama. Wartość pieniądza w czasie na pewno będzie maleć. I tak za dwadzieścia lat za te same pieniądze co dziś kupimy dużo mniej m2.
    Od kiedy papierowe pieniądze nie mają odzwierciedlenia swojej wartości w złocie, nie warto “inwestować” w lokaty.

  3. Wybacz Sławku, ale ostatnio często tu zaglądam i nie daruję Ci żadnego wpisu z tagiem “inwestowanie” bez wtrącenia swoich 3gr.

    Gotówka jest aktywem oszczędnościowym które ma swoje niewątpliwe zalety.

    W Polsce – jeśli się trochę o nią zadba – daje zarobić. Nominalnie w długim okresie traciła na wartości, ale mamy dobę deflacji – jak sam piszesz. W deflacji nie traci, wręcz przeciwnie. Trochę się drocząc, zauważę że w dobie deflacji generalnie nieruchomości powinny tanieć – a gotówka nie ;)

    Klienci SKOK Wołomin nie stracili ani grosza. BFG już przelał całą gotówkę na ich konta. Ogólnie wydaje mi się że gotówka w bankach jest bardzo bezpieczna, w dzisiejszym systemie finansowym, chyba że mamy do czynienia z krajem który ma władzę monetarną za granicą – czyli w sytuacji gdy ma się EURO. A już najbardziej ryzykownie jest jak ma się EURO nie będąc w strefie EURO – są takie kraje, np. Czarnogóra.

    Silny kryzys, taki który zagroziłby całemu systemowi bankowemu, zapewne w jakimś wariancie może doprowadzi do utraty części gotówki. Jednak pytanie czy ta utracona część byłaby wyższa niż procentowy spadek cen nieruchomości w takim kryzysie czy niższa, pozostawię otwarte :)
    Jeśli niższa, to posiadacze gotówki i tak są do przodu. Bank zabrał mi 20% gotówki, ale jeśli nieruchomości spadły o 30%, to i tak reszta gotówki pozwoli mi kupić więcej nieruchomości niż przed kryzysem. Jestem więc do przodu.

    Czy warto inwestować w gotówkę?
    Uważam że nie. Jak zapewne wiesz jestem wyznawcą inwestycji w akcje, jako najlepszej metody lokowania kapitału. Gotówka jest jednak bardzo dobra jako opcja na okazyjny zakup. Jeśli przyszedłby kryzys który zbije indeksy giełdowe o 60% a ceny nieruchomości o 30%, mamy niepowtarzalną okazję do korzystnej inwestycji. Mamy? No właśnie, większość nie ma, bo nie ma gotówki. W prawdziwym kryzysie trudno jest bowiem o finansowanie długiem, a zresztą inwestorzy dzielą się na tych którzy wspomagają się długiem i takich którzy tego unikają. Ci pierwsi w kryzysie nie kupią bo już są zadłużeni, a drudzy nie chcą łamać swojej filozofii. Wtedy dopiero wszyscy poznają sens prawdy że “Cash is King”.

    Mam więc trochę gotówki jako opcję na taką sytuację okazyjnych zakupów. Osobiście inwestuję ją w obligacje korporacyjne. W Polsce jest to ciekawa opcja, bo rynek tych obligacji jest bardzo nieefektywny. Całkiem niedawno znalazłem na krótki termin takie które dadzą mi ponad 11% a są w mojej ocenie bardzo bezpieczne.

    Powiesz że to nie jest zabawa dla laików. To prawda. Ale tak de facto żaden rynek inwestycyjny nie jest dla laików. Uważam że uważnie wyszukiwane i negocjowane lokaty bankowe to nie najgorsze rozwiązanie dla całkowitego laika.

    1. Maćku, dzięki za Twoje 3 grosze. Nie musisz za nic przepraszać, wręcz przeciwnie. Dyskusja powoduje, że nasza wiedza rośnie, dostrzegamy inne punkty widzenia.
      Rozumiem, że obaj się zgadzamy co do tego, że nie warto “inwestować” w gotówkę:-) Gotówka to według mnie narzędzie, a nie aktywo. To trochę tak jak warto inwestować w mieszkania na wynajem, ale niekoniecznie w młotki czy w wiertarki czy w betoniarki:-) No chyba, że się je potem wynajmuje firmom budowlanym:-)
      Zgadzam się też z ideą, że “cash is king” – pomaga w łapaniu dobrych okazji rynkowych. Ale znów tylko jako narzędzie.

      1. Sławek, trafiłeś w samo sedno. Tak, to jest narzędzie.

        Jedyna różnica z wiertarką jest taka, że rozsądny inwestor jest czasem w to narzędzie wpychany przez rynek. Często mówię że aktywa inwestycyjne charakteryzują się tym że przy odpowiednio wysokim poziomie cen mogą nie nadawać się na inwestycje. Każde aktywo może być za drogie. Każde. Nawet jedyny oryginał obrazu Picassa.

        Dlatego gotówka ma sens w sytuacjach gdy rynek wypchnie wszystko do poziomów cenowych tak wysokich że nie opłaca się inwestować. Przeżyłem coś takiego w 2006 roku. Chciałem inwestować w akcje ale cokolwiek nie wziąłem do badania, było za drogie. Znalazłem tylko dwie firmy które nie wydawały się przewartościowane i jedną która była droga, ale “na bezrybiu i rak ryba” i się złamałem inwestując w nią. Tymczasem rynek pędził dalej i w pewnym momencie uznałem że ja się chyba do tego nie nadaję. Pamiętam dzień wyboru Polski na organizatora Euro2012 i reakcję na giełdzie. Wtedy chyba ostatecznie postanowiłem że już nic nie kupuję. A jak rynek nadal ma rosnąć, to jest to dziedzina nie dla mnie, bo ja tego nie rozumiem.

        To są właśnie okresy gdy rozsądny inwestor jest wpychany w gotówkę. Podejrzewałem że za jakiś czas wszyscy przypomną sobie prawdę że “Cash is King”, ale nie sądziłem że już w kolejnym roku.

        Niemniej jednak takie przewartościowania wszystkiego, czyniące gotówkę najlepszym miejscem do inwestowania, to rzadkie sytuacje – i generalnie należy trzymać się zasady że w gotówkę się nie inwestuje.

  4. Mi się wydaje, że skromny styl życia powiązany z oszczędzaniem i inwestowaniem to swego rodzaju talent. Ostatnimi czasy bardzo modne sa blogi o tematyce oszczędnościowej na których autorzy przedstawiają coraz to lepsze pomysły na wyjście z długów i zwiększenie efektywności oszczędzania. Widziałem przeróżne arkusze kalkulacyjne, zachęty do cięcia karty kredytowej i mentalne sztuczki jak oszukać samego siebie i zwiększyć poziom oszczędności.

    Ja nic z tego nie używam, a oszczędzam miesięcznie znacznie więcej niż przeciętni ludzie, przy okazji mając swoje hobby i żyjąc normalnie w szczęśliwej rodzinie. Po prostu kupuję to co jest potrzebne w ogóle nie licząc moich wydatków, nie zbierając rachunków, a i tak zostaje mi połowa pensji – nie wspominając o tym, że mam na utrzymaniu żonę i dziecko. Uważam, że nadmierne śledzenie swoich finansów to strata czasu – ja wolę ten czas poświęcić choćby na rozwój osobisty, co zwykle ostatecznie zwiększa mi wpływy z pracy na etacie.

    Czy pęga gotówki naprawdę jest pokusą? Dla mnie nie ma żadnego znaczenia, czy trzymam w ręku 10PLN, czy gruby plik banknotów 100PLN, czy widzę spore sumy na koncie. Pokusa wydania tego na pierdoły jest w każdym przypadku ZEROWA.

    Czy mam jakiś specjalny talent?

    1. Krzysiek, masz po prostu mentalność inwestora:

      http://www.michalstopka.pl/inwestorzy-i-dluznicy/

      Masz rację że śledzenie swoich finansów w ten sposób który jest opisywany na “popularnych blogach” jest stratą czasu. Z dwóch powodów – po pierwsze, bawiąc się Excelami zużywa się tego czasu o wiele za dużo, a po drugie osoby rejestrujące wydatki nie robią jednej, absolutnie najważniejszej rzeczy która nadaje całej tej zabawie sens. W ten sposób to rejestrowanie tak naprawdę wypełnia jakąś psychologiczną potrzebę robienia “czegoś”. Dobre i to.
      Ja stworzyłem software który rozwiązuje te problemy, ale mało kto go używa :) Znam osoby które widziały ePortfel a mimo to nadal tracą czas w Excelu. Trudno mi to pojąć. Ja go używam od 13 lat i nie za bardzo sobie wyobrażam funkcjonowanie bez takiego narzędzia.

      Nie widziałem żadnego bloga o tematyce finansów osobistych który podawałby wiedzę na temat budżetowania przyszłości i uświadamiał że spisywanie wydatków w celu orientacji na co ile idzie jest kompletnie bezużyteczne, jeśli nie skojarzy się tego z planem. Przykro mi, naprawdę żadnego. A czytałem wiele. Dlatego myślałem wiele razy aby zrobić szkolenie z finansów osobistych (moje kilkanaście lat zabawy w tym temacie dają mi spore doświadczenie), ale jakoś ciągle wolę poświęcić czas na inne zadania… Mam nadzieję że co się odwlecze to nie uciecze.

  5. Zanim jednak kupimy kolejne mieszkanie to nazbiera nam się trochę tej gotówki :) Wydaje mi się, że zawsze warto mieć te kilka tysięcy, ale raczej nie więcej bo też po co. Choć miałem też okazję poznać osoby, które muszą mieć 100 i więcej tysięcy w gotówce bo inaczej panikują tak jakby za chwilę miało im na chleb braknąć :)

    1. Dzieki za ten temat, dla mnie jak najbardziej na czasie. Wlasnie po dluzszym czasie udalo mi sie uzbierac 1 mln i na razie inwestuje w gotowke. Teraz zastanawiam sie jak to ulokowac w nieruchomosci, aby zapewnic sobie pasywny dochod w przyszlosci (mam 48 lat ). Czy kupic 5 kawalerek w w W-wie za gotowke, czy moze np. 10, w tym 5 na kredyt? Niedawno Mzuri mialo oferte kawalerek pakietowo po jakies 210 tys. Jaka strategie doradzacie przy przejsciu na inwestycje w nieruchomosci, aby zmaksymalizowac zwrot.

      1. Mark1, dzięki za odwiedzenie fridomii oraz za komplement. Aby zmaksymalizować zwrot z kapitału rzędu PLN 1 mln, rozważyłbym inwestycję w mieszkania poza … Warszawą. Ale tylko gdybyś mógł zapewnić fachową obsługę najmu posiadanych mieszkań, powierzając je na przykład pod opiekę firmy Mzuri.

        Mzuri Investments pomaga w zakupie kilkunastu do dwudziestu kilku mieszkań (głownie kawalerek, ale też większych metraży by wynajmować na pokoje) co miesiąc. Z naszych doświadczeń wynika, że w inwestując w Warszawie trudno jest uzyskać zwrot w wysokości wyższej niż 5-5,5%. W innych miastach jest to wyżej, a w Łodzi, Katowicach, Częstochowie czy Radomiu można osiągnąć powyżej 8%, czasami nawet więcej.

        Ponieważ w Łodzi czy Katowicach można kupić mieszkanie w cenie około PLN 100.000 (łącznie z kosztami remontu), to radziłbym Ci celować w kupno około 20 kawalerek w systemie finansowania 50/50. Albo zastanowić się nad kupnem niedużej kamienicy w Łodzi lub na Śląsku o łacznym budżecie inwestycyjnym PLN 2 mln z 50% kredytu). Wtedy możliwy jest do osiągnięcia zwrot z najmu nawet dwucyfrowy.

        W budowie portfela 20 kawalerek i/lub w znalezieniu, zakupie i wyremontowaniu kamienicy może Ci pomóc Mzuri Investments, ale tylko pod warunkiem poźniejszego oddania zakupionych lub powstałych w kamienicy mieszkań firmie Mzuri pod opiekę najmem. Jeśli byłbyś zainteresowany, to wyślij proszę maila na adres investments (małpka) mzuri.pl, to otrzymasz pełen pakiet informacji nt zakresu usług firm Mzuri oraz Mzuri Investments.

        Czy zechcesz skorzystać z pomocy Mzuri czy nie, to życzę Ci dobrych decyzji w zainwestowaniu zaoszczędzonych pieniędzy. Niech Ci przyniosą wolność finansową. Trzymam kciuki.

        1. Podam przykład z Poznania. Za 1 mln zł możesz tutaj bez problemu kupić 5 różnych mieszkań na wynajem, z których łączny czynsz powinno ci się udać uzyskać na poziomie 6.000 zł miesięcznie. Rocznie daje to 72.000 zł, a więc 7,2 % od miliona. Jak odejmiesz okresy pustostanu oraz wynagrodzenie dla Mzuri, to i tak spokojnie zostanie ci więcej niż 5 % zwrotu. Ja bym doradzał kupić po prostu tyle mieszkań ile ci się uda za ten milion, nie brać kredytów i cieszyć się z comiesięcznych dochodów rzędu 5-6 tys. zł. Jeżeli te 5-6 tys. zł miesięcznie to za mało do wolności finansowej (tak bym zakładał na swoim przykładzie), to musisz niestety poświęcić jeszcze 5-10 lat, odkładać co miesiąc zyski z najmu i uzbierać 5×72.000 zł=360.000 zł albo 10×72.000 zł=720.000 zł. W tym tempie więc za 5-10 lat będziesz miał nie 5, ale już 7-10 mieszkań, co da ci zwrot na poziomie ponad 10.000 zł miesięcznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.