Nieznośna lekkość obietnic przedwyborczych


14
Mój znajomy – Janusz Fiszer – opublikował w tym tygodniu artykuł w Dzienniku Gazecie Prawnej, do którego link (na stronach jego kancelarii) zamieszczam poniżej:

http://gessel.pl/publikacje/najnowsze/–387-nieznosna-lekkosc-obietnic-przedwyborczych.html

Niby nic odkrywczego, sam zdrowy rozsądek i matematyka, ale warto przeczytać.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

25 Responses

  1. Witam,
    Bardzo proszę o waszą krótką opinię czy miasta w których jest duże bezrobocie, są lepszymi miejscami do inwestycji niż miasta, w których to bezrobocie jest mniejsze? Nie ukrywam, że chciałbym zainwestować i myślę o Radomiu. Bardzo proszę o Wasze opinie.
    Pozdrawiam
    Paweł

    1. Paweł, przyznam, że nie robiłem analiz odnośnie bezrobocia w poszczególnych miastach. Zresztą dla mnie te statystyki niewiele mówią. W Łodzi – gdzie bezrobocie jest ponoć wysokie – wielu kandydatów do pracy w ogóle nie przychodzi na rozmowy kwalifikacyjne. Podobnie w Szczecinie. Przysyłają CV, umawiają się na spotkanie i się na nim nie pojawiają.

      A co do Radomia, to mamy tam pod opieką już kilkadziesiąt mieszkań, głównie za sprawą 2-3 inwestorów, którzy upodobali sobie to właśnie miasto. Poziomy zwrotu bardzo przyzwoite, pustostany nawet nieco niższe niż średnie w innych miastach.

        1. Tomku, tak już wiem. W tym roku – nietypowo – podzielę wyjazd na dwie części i – wyjątkowo – część jesieni spędzę nie w tropikach. Chodzi o to, że najpierw pojadę w październiku do Argentyny, do Patagonii po to by się załapać na jakiś rejs statkiem turystycznym na Antarktydę. To tam pożegnam się ze śniegiem, lodem i mrozami, a przy okazji rozpocznę 6-tą dekadę swojego życia. Potem w grudniu polecę do Singapuru by zacząć się uczyć języka chińskiego.

          Powrót do Polski przewiduję w kwietniu 2016 roku:-) Wrócę razem z bocianami oraz – mam nadzieję – ze znajomością języka chińskiego choćby w podstawowym zakresie:-)

        2. Dobrze by było gdyś na te długie zimowe miesiące miał gdzieś tam dostęp do neta, żeby blog dalej żył i wypełniał się ciekawymi treściami ;-)

        3. Robert, absolutnie. Taki mam zamiar. Nie wiem jak będzie z dostępnością internetu na Antarktydzie (na Grenlandii jest on bardzo drogi i nie pozwolono nam korzystać z niego w hostelu mimo tego, że sygnał był bardzo silny), ale gdy już dotrę do Singapuru, to mam zamiar pisywać częściej niż obecnie:-) Pomimo intensywnej nauki języka chińskiego oraz zaplanowanych wypadów w różne miejsca Azji Południowo – Wschodniej, to myślę, że będę miał sporo wolnego czasu.

      1. Maćku bardzo dziękujemy za komentarz. Kwestia pustostanu jest jedną z najważniejszych dla każdego właściciela, a więc także dla Mzuri (jako pełnomocników właścicieli). Każdego dnia nasz zespół podejmuje mnóstwo działań i wysiłku aby zminimalizować pustostan każdego powierzonego nam mieszkania, nie tylko zamieszczając oferty mieszkań w internecie, ale także docierając bezpośrednio do potencjalnych najemców poprzez np. zrywki, plakaty na uczelniach czy prezentacje wysyłane do firm.

        W Łodzi w chwili obecnej w portfelu Mzuri jest 37 mieszkań “wolnych od zaraz”. Liczba mniejsza od wskazanej ok. 60, a różnica wynika z faktu, że na stronie Mzuri ogłaszamy także mieszkania „wkrótce dostępne” czyli takie, które będą dostępne do najmu od kolejnego miesiąca. Staramy się aby nie czekać do końca umowy najmu tylko w pierwszej kolejności nawiązać kontakt z obecnym najemcą w kwestii przedłużenia umowy na kolejny okres (ponad 60% najemców po kontakcie z BOK Mzuri przedłużyło w lipcu i sierpniu umowy najmu na kolejny rok). Jeśli najemca nie wyraża takiej woli ogłaszamy i pokazujemy mieszkanie przed końcem obecnej umowy, aby do minimum skrócić okres „bez najemcy”.

        Dodatkowo – co nas cieszy i serdecznie dziękujemy właścicielom za zaufanie – portfel mieszkań na wynajem zarządzany przez Mzuri w Łodzi zwiększył się w sierpniu i pierwszej dekadzie września o 11 nowych mieszkań (liczba 37 mieszkań wolnych obejmuje także te 11 przejętych).

        Moja odpowiedź nie ma na celu usilnego wytłumaczenia dlaczego w Łodzi jest obecnie 37 mieszkań do wynajęcia od zaraz. Zapewniam, że praktycznie w każdym momencie każde nasze działanie ma na celu jak najszybsze wynajęcie każdego mieszkania. Rozumiemy, że dla właściciela mieszkania na wynajem (często pojedynczego) nie ma znaczenia jaki jest % pustostanów w Łodzi. Liczy się tylko czy to jedno lub więcej mieszkań, które posiada są wynajęte czy nie. Robimy wszystko aby było wynajęte i aby pustostan każdego właściciela, który nam zaufał wynosił 0%.

      2. To wynika ze skali – w Łodzi Mzuri zarządza taką liczbą lokali na wynajem, że pewnie 60 pustostanów to nie jest zły wynik. Co nie oznacza że każdy pustostan to zło z którym należy walczyć ;-)

  2. Z innej beczki…

    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,18700354,bik-srednie-zadluzenie-mlodego-kredytobiorcy-wynosi-ponad-11.html?biznes=poznan#BoxBizLink

    “W pierwszej połowie tego roku udzielono 3,5 mln kredytów konsumpcyjnych, których wartość sięgnęła rekordowej kwoty 39,6 mld zł – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Tylko w czerwcu br. udzielono 603,5 tys. takich kredytów na 6,9 mld zł.”

    Niestety ale polskie społeczeństwo jak widać ma za nic nawoływanie do umiaru i życia poniżej swoich możliwości finansowych. W ciągu pół roku wzięto 3,5 mln kredytów konsumpcyjnych, a więc rocznie będzie to jakieś 7 mln. Po odliczeniu dzieci, więźniów i emigrantów wychodzi na to, że w Polsce praktycznie co druga osoba bierze kredyt konsumpcyjny…. A więc coś zupełnie zbędnego i szkodliwego dla każdego człowieka….

    Nie rozumiem dlaczego większość ludzi nie potrafi żyć według prostej zasady – jak cię na coś nie stać, to nie kupuj…. Ludzie wolą wziąć kredyt i potem oddawać wielokrotnie więcej…

    Przyjrzałem się ostatnio mocno reklamowanej pożyczce na kwotę 5.000 zł z ratą miesięcznie 75 zł (Kasa Stefczyka). Wygląda niby fajnie, kwota 5.000 zł to dla większości Polaków całkiem spora suma, znaczna część nigdy takich pieniędzy jednorazowo nigdy nie miała na koncie. Zachwalają to w reklamie żebyś wziął sobie kredyt na nowe kino domowe, wakacje, remont…

    Problem w tym, że kredyt ten jest potem spłacany w 98 rat! A więc spłacasz go potem ponad 8 lat… Jaki jest sens kupować telewizor na kredyt, a potem musieć go spłacać przez ponad 8 lat! Za 8 lat ten telewizor pewnie już dawno będzie przestarzały, będzie się psuł, albo w ogóle już do nie będziesz mieć….

    To obrazuje jak magia reklamy działa cały czas na ludzi, biorą kredyty na głupoty bez opamiętania. Widać też ile jeszcze pracy przed takimi blogami i wizjonerami jak Sławek…

    1. Robert, dużo pracy przed nami:-) To prawda. Mam nadzieję, że uda nam się tak samo silnie promować ideę inwestowania by osiągnąć wolność finansową. Choć pewnie nigdy nie będziemy mieć takich budżetów reklamowych jak ci, którzy zachęcają do konsumpcji PONAD swoje możliwości finansowe.

      Postulat życia PONIŻEJ swoich możliwości finansowych niestety nie brzmi sexy. Niektórym mylnie się kojarzy z wyrzeczeniami lub wręcz z dziadowaniem. Tej samej grupie osób, inwestowanie wydaje się niemożliwe, bezcelowe, zbyt ryzykowne.

      Jest to sytuacja analogiczna do żywienia się i dbania o zdrowie. Zdrowe jedzenie kojarzy się z mdłym smakiem, trudnościami, drożyzną, niską kalorycznością, może nawet głodowaniem i wyrzeczeniami. Z kolei junk food reklamowany jest jako bardzo sexy, trendy, cool. Budżety reklamowe są gigantyczne. Chodzi o to by wepchnąć w nasze gardła jak największe ilości hamburgerów i słodzonej wody. I obwody w pasie rosną nam w przerażającym tempie.

      Tak jak zadłużenie i debety na kontach.

      A nasi politycy? Mają to wszystko w nosie. Ważne by im rosły słupki sondażowe. Mimo, że nie mam siły oddziaływania ani polityków ani reklamodawców, mam zamiar nie ustawać w swoich dążeniach. Będziemy się starali dotrzeć z ideą Mzuri CFI do jak największej liczby Polek i Polaków. Bo to jest naszą misją!

      Dzięki za słowa otuchy i zachęty:-)

      1. No właśnie to jest ciekawe, że inwestowanie jest przedstawiane jako ryzykowne i to niby odstrasza ludzi. Oczywiście każda ludzka działalność wiąże się z jakimś ryzykiem.

        Jednak ja myślę, że właśnie nieinwestowanie i przejadanie codziennych zarobków czy życie ponad stan na kredyt jest znacznie bardziej ryzykowne… Bo przecież wówczas ryzyko, że po kilku latach nadal nic nie będziemy posiadali, jest wówczas bliskie 100 % ;-)

        1. Robert, zgadzam się z Tobą w 200%-ach. Postrzeganie ryzyk jest czasami u ludzi bardzo skrzywione. Ostatnio miałem rozmowę z przyjaciółką, która bardzo przeżywała nadchodzący zabieg usuwania kamieni nerkowych u jej męża. Nie znam się na medycynie, ale czułem, że nie jest to aż tak ryzykowne by miała podstawy spodziewać się najgorszego. Wprawdzie systematycznie spada śmiertelność na polskich drogach, ale wydaje mi się, że o wiele większym ryzykiem był mój objazd samochodem w ostatni weekend. Zrobiłem prawie dokładnie 1000 km jadąc najpierw z Warszawy na ślub pod granicą z Niemcami, a potem wracając w niedzielę do Warszawy przez … Bydgoszcz.

          Ryzyko śmierci wydaje mi się wyższe w przypadku mojej podróży niż w przypadku zabiegu usuwania kamieni nerkowych. W tym drugim przypadku jest pewność bólu, dyskomfortu. W tym pierwszym jest pozorna przyjemność z jazdy. Jednak nie zawsze to co jest bolesne jest ryzykowne (np inwestowanie), natomiast to co jest przyjemne dziś, często bywa ryzykowne jutro (np objadanie się słodyczami, kupowanie niepotrzebnych gadżetów)

        2. Robert, zgadzam się z Tobą w 200%-ach. Postrzeganie ryzyk jest czasami u ludzi bardzo skrzywione. Ostatnio miałem rozmowę z przyjaciółką, która bardzo przeżywała nadchodzący zabieg usuwania kamieni nerkowych u jej męża. Nie znam się na medycynie, ale czułem, że nie jest to aż tak ryzykowne by miała podstawy spodziewać się najgorszego. Wprawdzie systematycznie spada śmiertelność na polskich drogach, ale wydaje mi się, że o wiele większym ryzykiem był mój objazd samochodem w ostatni weekend. Zrobiłem prawie dokładnie 1000 km jadąc najpierw z Warszawy na ślub pod granicą z Niemcami, a potem wracając w niedzielę do Warszawy przez … Bydgoszcz.

          Ryzyko śmierci wydaje mi się wyższe w przypadku mojej podróży niż w przypadku zabiegu usuwania kamieni nerkowych. W tym drugim przypadku jest pewność bólu, dyskomfortu. W tym pierwszym jest pozorna przyjemność z jazdy. Jednak nie zawsze to co jest bolesne jest ryzykowne (np inwestowanie), natomiast to co jest przyjemne dziś, często bywa ryzykowne jutro (np objadanie się słodyczami, kupowanie niepotrzebnych gadżetów)

    1. Paweł, mniej więcej raz na rok powraca – jak bumerang – hasło demografii. Patrz m.in tutaj: http://fridomia.pl/2012/05/23/czy-polsce-grozi-wyludnienie/

      Mój stosunek do demografii jest nijaki. Nie uważam by był to jakiś determinujący aspekt czy ryzyko. Uważam, że ludzie raczej dlatego nie osiągną wolności finansowej, że nie wyrobią sobie nawyku życia poniżej swoich możliwości finansowych niż dlatego, że jakieś miasto się wyludni.

      Jeśli chcesz inwestować w najem, a boisz się “wyludnienia”, to zainwestuj razem z nami w ramach Mzuri CFI. Kupimy dziesiątki lub setki czy nawet tysiące mieszkań w dziesiątkach różnych miast i ryzyko “wyludnienia się” tego czy innego miasta znacząco spadnie. Gorąco zapraszam.

  3. Jeżeli chodzi o zalinkowany artykuł no to właśnie nie ma tam matematyki. Te teksty o stratach banków liczonych “w dziesiątkach miliardów” to tylko powtarzanie propagandy bankowej. Ich szacunek strat zmienia sie właściwie dowolnie – startował gdzieś od 200 miliardów. Artykuł powtarza tezy głoszone przez wybitnego ekonomiste …
    (UWAGA: dalszą część komentarza wykasowałem gdyż była ostrą krytyką ad persona jednego ze znanych polskich ekonomistów z treściami o zabarwieniu hejterskim. Nie mam czasu ani chęci sprawdzać wiarygodności przedstawionych zarzutów więc z przykrością wykasowałem tę część komentarza. Sorry Jacku. Sławek Muturi)

  4. my się nie przejmujemy demografią,

    lokalnie, w mieście, gdzie inwestujemy, liczba mieszkańców spada corocznie o kilkaset osób, w 1999 było 123 tys., obecnie 114 tys.
    ostatnio zmieniamy najemcę i w ciągu trzech dni mieliśmy kilka telefonów
    zawsze będzie grono osób, które będzie chciało wynająć schludne mieszkanie, zawsze będzie ktoś przyjeżdżać za pracą czy się uczyć. ludzie zawsze będą potrzebowali gdzieś mieszkać.

    w skali kraju i starzejącego się społeczeństwa to jedna z lokalnych gazet pisała o trendzie sprzedaży domów przez osoby starsze i samotne, i powrotu do przysłowiowego bloku, gdzie są sąsiedzi pod ręką a i apteka i spożywczy blisko.

    poza tym za 30 – 40 lat świat się zmieni na tyle, że dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć tych zmian, więc nie ma się co nimi zanadto przejmować.

    pozdrawiam, Sławek S.

    1. Sławku, uważam, że masz rację. Lepiej się przejmować tymi rzeczami, na które ma się wpływ, niż zamartwiać rzeczami, na które się wpływu nie ma. To zdrowsze.

      No chyba, że ktoś jest w stanie – samodzielnie lub namawiając do tego wszystkich swoich znajomych – odwrócić negatywne tendencje demograficzne w swoim mieście:-) Nie chodzi mi tylko o moc biologiczną…

      Możliwości jest wiele. (a) Może wybudować fabrykę, która da zatrudnienie setkom czy tysiącom osób i dzięki temu przyciągnie ludność okolicznych wsi i miasteczek. Lub cudzoziemców. (b) Może wypromować miasto i zmienić jego wizerunek na pozytywniejszy. (c) Może wpłynąć na to by mieszkańcy przestali biadolić na swoje miasto i zaczęli je – wspólnymi siłami – ogarniać. (d) Może wystartować w wyborach na prezydenta miasta lub na wójta i stworzyć doskonałe warunki dla inwestorów.(e) Może uczyć gimnazjalistów i licealistów przedsiębiorczości i założyć inkubator, który pomoże im rozwinąć skrzydła. (f) Może ściągnąć aniołów biznesu by promowali lokalny biznes. (g) może zmobilizować Polonię w USA, Kanadzie, UK, w Niemczech i we wszystkich tych krajach do których wyemigrowali ludzie z tego konkretnego miasteczka by pomogli uatrakcyjnić miasto oraz by wspierali lokalną przedsiębiorczość.

      Zamiast narzekać, lepiej działać.

  5. W nawiązaniu do pytania Pawła, czy miasta takie jak Radom są dobre do inwestycji w mieszkania na wynajem? Moja opinia jest następująca. Zależy czego Pawle oczekujesz, dużej rentowności czy wzrostu wartości nieruchomości na przestrzeni lat. W mniejszych miastach, mało popularnych wbrew logice możesz uzyskać większą rentowność z wynajmu, w miastach większych z dobrym przemysłem, ośrodkami akademickimi, w miastach bardziej popularnych rentowność zwykle jest mniejsza, ale możesz spodziewać się zdecydowanie większego wzrostu wartości nieruchomości. Dobrym przykładem jest Warszawa, ale nie tylko ona, gdzie nieruchomości drożały chyba najszybciej i tak już pozostanie, natomiast rentowność nie jest tam jakaś rewelacyjna. Jeśli interesuje cię rentowność to rozglądaj się za mniejszymi miastami, być może Radom. Mnie bardziej interesuje wzrost wartości mieszkania w czasie, dlatego inwestuję w Warszawie w najlepszych lokalizacjach na rynku pierwotnym gdzie znacznie trudniej o okazyjną cenę kupna niż zakup mieszkania z drugiej ręki w miastach mało popularnych.
    Pozdrawiam

  6. Cześć

    Co do artykułu pod linkiem to – wyrok sądu iż umowy frankowe były nielegalne czy udzielane z naruszeniem prawa też może “położyć” jakiś bank. Więc tu może należałby wprowadzić ogranicznia.

    Co do wyludniania się miast, nie wiem jak to jest liczone ( czy po meldunku?) bo we Wrocławiu. Buduje się dużo, dzieci dużo, przedszkola i szkoły pełne. Miasto rozbudowywuje sie na peryferia. Nie widać żeby budynki pustoszały.. wręcz co szukam ludzi do pracy to co 3 CV z innego miasta i pare z zagranicy. Chyba muszę poszukać więcej informacji na ten temat.

  7. Witam wszystkich,

    Od dłuższego czasu śledzę temat inwestowania w nieruchomości. Powoli przymierzam się do pierwszego zakupu pod wynajem. Początkowo chciałem zainwestować w kawalerkę w Katowicach ale ostatnio zainteresowałem się rynkiem mieszkań w Sosnowcu. Miasto dosyć spore (ok 200 tyś mieszk.), uczelnie wyższe a ostatnio spore nakłady inwestycyjne związane ze zmianą władzy. Ponad to można wyhaczyć mieszkanie ok 30m za 70-80tyś. Co myślicie o inwestycji w Sosnowcu??
    Będę wdzięczny za opinie.

    pozdrawiam

    1. Jeżeli jest popyt (warto żebyś to wcześniej sprawdził, jak to zrobić opisywał m.in. Sławek w swoich książkach), a za mieszkanie nie przepłacisz, to na pewno się opłaci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.