Pakt Piłsudski – Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm…

Może część z Was pamięta jak ok miesiąca temu wróciłem do Polski z sanatorium na Litwie (niesamowite, że od tego czasu minął tylko miesiąc:-) i na łamach fridomii podzieliłem się jedną ze swoich refleksji. Byłem i jestem nadal zaczarowany Litwą, Litwinami, ich językiem i kulturą. Zaciekawiło mnie co właściwie się stało, że przestała istnieć Rzeczpospolita Obojga Narodów. Historia niestety nigdy nie była moją pasją.

W odpowiedzi na moje wątpliwości i brak wiedzy dostałem od Roberta nie tylko namiary na pewną książkę, ale Robert był na tyle miły, ze sprezentował mi ją i przesłał tak, że zdążyła do mnie dotrzeć dzień przed wylotem do Singapuru. Ogromne, ogromne dzięki, Robert.

Teraz jestem już po lekturze książki Piotra Zychowicza pt “Pakt Piłsudski – Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”. Książka ta wiele namieszała mi w głowie, bowiem punkt widzenia autora daleko odbiega od moich wyobrażeń (podkreślam “wyobrażeń”. a nie “wiedzy” bo moja wiedza historyczna jest niemal tak samo mało rozwinięta jak moja wiedza z obszaru medycyny – obie zatrzymały się na poziomie 10-latka) nt naszej narodowej historii. Książkę czytałem z coraz większym niedowierzaniem i zaskoczeniem.

Postanowiłem zamieścić tutaj jej recenzję, choć robię to z pewnymi obawami. Wynikają one z tego, że my Polacy nie potrafimy rozmawiać o naszej historii w sposób spokojny i wyważony. Zwykle od razu popadamy w histerię, inwektywy i licytowanie się kto kogo boleśniej obrazi. Liczę jednak na to, że na fridomii uda nam się utrzymać wysoki poziom kultury dyskusji, nawet jeśli temat jest nieco drażliwy, a autor książki – nie sprawdzałem tego w sieci – pewnie bardzo kontrowersyjny.

W zasadzie główna teza ksiązki zawarta jest w podtytule książki. Podczas wojny polsko-bolszewickiej, Wojsko Polskie dwukrotnie – w roku 1919 i 1920 – stanęło przed pewną szansą na zadanie reżimowi Włodzimierza Lenina śmiertelnego ciosu. Aby to zrobić należało się jednak sprzymierzyć z armiami Białych Rosjan (w szczególności z armią Denikina, a potem w 1920 roku z armią Piotra Wrangla) i wziąć Czerwonych w dwa ognie. Historia dwukrotnie dała nam klucze do rozwiązania problemu bolszewików i dwa razy popełniliśmy ten sam błąd.

Piłsudski niestety nie zrozumiał natury komunizmu, który uważał za mniejsze zło od carskiego imperializmu. Nie rozumiął, że bolszewickie aspiracje są ponadnarodowe i stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla Polski. Nadrzędnym celem tej ideologii było ujarzmienie całej ludzkiej rasy.  Zamiast zdobyć Moskwę (były na to bardzo realne szanse, zwłaszcza w 1920 gdy armia komunistów została rozbita w pył), Naczelnik Państwa podjął z sowieckim dyktatorem tajne negocjacje i zawarł pakt w Rydze. Tym samym ocalił bolszewizm, zgubił Rosję, kraje nadbałtyckie, a w dłuższej perspektywie również Polskę. Wiktorie, które odnieśliśmy w bitwie warszawskiej oraz nad Niemnem, zostały zmarnowane.

Rok 1919 był krytyczny dla rewolucji bolszewickiej. Bolszewicy toczyli wojnę na 6 frontach równocześnie. Od północnego-zachodu z armią gen Nikołaja Judenicza;   od północy – armia Jewgienija Millera; od wschodu – armia adm Aleksandra Kołczaka; na południu nacierał gen Anton Denikin; od zachodu – z odrodzoną Rzeczpospolitą. Szóstym frontem był front wewnętrzny, czyli liczne chłopskie rebelie, a także powstania Kozaków i innych narodowości byłego imperium. Morale bolszewickiej armii się załamało w obliczu wielu klęsk militarnych. Jednak 1 września 1919 roku Polskie Wojsko otrzymało zakaz dalszego marszu na wschód mimo, że od Moskwy dzieliło nas jedynie cienka linia słabego sowieckiego frontu i pusta przestrzeń.

Jednak nawet wyprawa na Moskwę nie była potrzebna. Wystarczyło zdobyć Mozyrz, by odciąć i zamknąć w kotle całą bolszewicką 12. armię. Jednocześnie armia Denikina uzyskałaby zupełną swobodę działania. Biali poradziliby sobie z Czerwonymi i wzięli Moskwę bez udziału Polaków. Apelował o to do Piłsudskiego listownie Denikin, ale bezskutecznie.

Według autora książki, Denikin też nie był bez winy. Biali Rosjanie trzymali się uparcie hasła odbudowy wielkiej, niepodzielnej Rosji- chcieli zagarnąć całe Wielkie Księstwo Litewskie i całą Ruś. Denikin wbrew swoim doradcom nie zdołał się zdobyć na ustępstwa terytorialne wobec Polski. W przeciwieństwie do Bolszewików przynajmniej nie kłamał Polakom w żywe oczy. Zresztą był zbyt słaby by wydrzeć Polsce te terytoria, a po obaleniu bolszewizmu, Białym wiele dziesięcioleci zajęłoby ustabilizowanie Rosji rozdygotanej po panowaniu bolszewików.

Rok później, inny Biały, gen Piotr Wrangel był dużo bardziej ugodowy w sprawach terytorialnych, ale w Polsce zaczęła dochodzić coraz silniej do głosu nowa koncepcja Polski i nowa koncepcja Polaków. Jeszcze w 1985 roku, Roman Dmowski pisał, że “nie ma dwóch patriotyzmów, polskiego i litewskiego, ale jest jeden wspólny, jak jedna jest wspólna wszystkim ojczyzna”. Apelował do Polaków i Litwinów, że “trzeba łączyć to, co wrogowie usiłują rozdzielić”. Niestety potem, pod wpływem ruchów narodowościowych w Zachodniej Europie, zmienił zdanie – państwo polskie stworzy przede wszystkim naród polski, z rdzennie polskiej ludności złożony, polską żyjący kulturą”. Polska dla Polaków. Wszyscy inni, a więc Litwini, Białorusini i Ukraińcy – nagle stali się obcokrajowcami. Podobne “narodowościowe” tendencje zaczęły docierać też na Litwę, na Łotwę i w inne części Rzeczpospolitej sprzed rozbiorów. Nacjonalizm stał się wiernym sojusznikiem bolszewizmu. Zwaśnieni sąsiedzi woleli paktować z bolszewikami niż się przeciw nim zjednoczyć.  Zamiast połączyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi, darły między sobą koty o takie czy inne skrawki terytorium. W efekcie, wszystkie po kolei wpadały w paszczę bolszewików.

Piłsudski, który początkowo był zwolennikiem federacji, czyli dużej wielonarodowej Rzeczpospolitej, stopniowo przechodził na stronę endeków. I dlatego – wg Piotra Zychowicza – nie wystarczająco walczył o odtworzenie Polski w jej przedrozbiorowym kształcie. Dodatkowo w rządzie i w Sejmie dominowali socjaliści, którzy byli przychylni bolszewikom. To wpłynęło na wybory Naczelnika.

Autor wiele miejsca poświęca traktatowi ryskiemu. Nazywa go hańbą, kapitulacją zwyciezców, czwartym rozbiorem Polski (tym jednak różnił się od poprzednich, że sami go dokonaliśmy). Na jego mocy oddaliśmy bolszewikom 350tyś km kw, a więc niemal dokładnie połowę Rzeczpospolitej, a z nią 18 milionów obywateli. Był odroczonym w czasie samobójstwem. Autor opisuje jak nasi negocjatorzy po kolei oddawali w ręce bolszewików kolejnych naszych sojuszników.

Wg Piotra Zychowicza, podobieństwa pomiędzy Rygą a Jałtą ćwierć wieku później są wręcz uderzające. Przedstawiciel rządu Ukrainy, który przyjechał do Rygi, nie został wpuszczony do sali obrad. Grabski i Dąbski prowadzili rozmowy z “przedstawicielami Ukrainy”, którzy nawet nie byli Ukraińcami, tylko bolszewickimi aparatczykami oddelegowanymi na “odcinek ukraiński”. Przehandlowaliśmy naszych sojuszników – Ukraińców, Białorusinów, Kozaków i Rosjan – bolszewikom. Oba te akty zdrady różni tylko jedno – Wielka Brytania i USA, sprzedając Polskę, nie szkodziły jakoś specjalnie swoim interesom narodowym. Natomiast Polska, zdradzając swoich aliantów w roku 1921, szkodziła również sobie.

Ostatnia część książki opisująca realia po traktacie ryskim jest jeszcze bardziej dołująca.

Piotr Zychowicz, “Pakt Piłsudski – Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na odbudowę imperium”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2015

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Cieszę się, że przesłana książka tak Ci się spodobała ;-) Muszę przyznać, że bardzo szybko się z nią uporałeś, mi zajęło to dużo więcej czasu, żeby przebrnąć przez tak opasłę tomisko ze zrozumieniem i powoli, po kolei. Pewnie przyczyniło się do tego też to, że mam jednocześnie wiele różnych lektur, czasopism itd.

    Nie chcę Ci robić apetytu, ale poprzednie książki Zychowicza są równie ciekawe. Pisze np. o powstaniu warszawskim – możesz się domyślać jakie ciekawe historie i tezy tam opisuje (już sam tytuł wiele mówi: “Obłęd 44”).

    Ta książka o powstaniu warszawskim jest według mnie jak na razie największym osiągnięciem pisarskim Zychowicza. Czytając ją naprawdę trudno się z nim nie zgodzić. I najlepsze jest to, że autor wcale nie narzuca siłą swoich poglądów. On po prostu przedstawia fakty.

    Przykładowo – jak pisze o traktacie ryskim, to podaje nie tylko co tam podpisano, ale też jak wyglądały same negocjacje, kogo tam Polacy wysłali. Nieudolność tych ludzi, kórzy po pierwsze dali się podsłuchiwać i podejść bolszewikom, którzy nawet dobrowolnie oddali tereny które bolszewicy chcieli oddać byleby był koniec wojny, jest porażająca. W książkach historycznych (nawet tych szczegółowych) czytałem do tej pory tylko suchy opis – wojna się skończyła i podpisano traktat w Rydze. Nikt nie podaje czemu akurat tam (?), dlaczego wojska nie poszły dalej skoro pokonaliśmy bolszewików, a jeszcze w kwietniu 1920 byliśmy w Kijowie? To wszystko było dziwne i niejasne. Teraz już widać jak było faktycznie.

    Na pierwszym miejscu stawiam więc książkę o powstaniu warszawskim, na drugim miejscu omawiany Pakt Piłsudski – Lenin o wojnie z bolszewikami i jej zakończeniu.

    Ciekawa jest też ta pozycja, ale to już jest bardziej gdybanie:

    “Pakt Ribbentrop-Beck. Czyli jak Polacy mogli u boku Trzeciej Rzeszy pokonać Związek Sowiecki”

    Czytało się to bardzo dobrze i szybko i generalnie polecam bo fajna rozrywka, ale z historią w czystej postaci to już miało niewiele wspólnego ;-)

    Autor tych książek (mój rocznik ;-) jest faktycznie uznawany za kontrowersyjnego, do tego stopnia że niektóre uczelnie nie chcą mu nawet wynająć sali na spotkanie z czytelnikami. Nie do końca to rozumiem, bo jego książki nie są przecież polityczne, nikogo nie atakują ani nie krytykują, tylko opisują wydarzenia historyczne trochę w inny sposób.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Zychowicz

    1. Robert, jeszcze raz ogromne dzięki za niespodziewany i bardzo wciągający prezent. Rzeczywiście styl pisania jest nieco zawiły i czasami można się pogubić w plątaninie przytaczanych faktów. Ale książka była na tyle zaskakująca, że nie mogłem się od niej momentami oderwać. Pomimo swojej objętości i wagi oraz tego, że ostatnio dużo się przemieszczam, ciągnąłem ją zawsze ze sobą i zaglądałem w każdej wolnej chwilce.

      Opis kulis negocjacji w Rydze też zrobił na mnie ogromne wrażenie. Można się było poczuć niemal na miejscu. Podoba mi się też to, że autor cytuje wielu innych autorów. Przytacza fragmenty ich książek czy artykułów co powoduje, że łatwiej uwierzyć w jego zaskakujące tezy. Wiem, że cytaty można odpowiednio dobrać, wyrwać z kontekstu, ale jedyny powód dla którego takie myśli przychodzą mi do głowy, to fakt jak bardzo zaskakujące są tezy Piotra Zychowicza.

      Przyznam, że ta książka rozbudziła nieco moje zainteresowania historyczne (pewnie dzieje się to z wiekiem:-). W tej chwili czytam inną książkę historyczno-biznesową o zakonie jezuitów. Napiszę recenzję na łamach fridomii, bo warto do tej książki sięgać. Czy sięgnę do innych książek Piotra Zychowicza? Pewnie na razie nie. Natomiast jeszcze z raz lub dwa przeczytam sobie te fragmenty książki dotyczące nagłego psucia relacji polsko-litewskich, by lepiej zrozumieć dynamikę tego niefortunnego i pożałowania godnego procesu.

      Robert, jeszcze raz dzięki. Już dawno żaden prezent nie wywarł na mnie tak dużego wrażenia. Trafiłeś!

      1. Sławek, to mój pierwszy wpis, więc najpierw mała prywata – dziękuję Ci za natchnienie, za książki, za wiedzę którą się dzielisz. 1,5 roku temu kupiłem pierwszą Twoją książkę, dziś mam 3 mieszkania na wynajem i to jeszcze nie koniec :) Naprawdę jestem Ci wdzięczny, bo otworzyłeś mi oczy na wiele rzeczy.
        Podobnie jak Tobie książka Zychowicza otworzyła oczy na historię. Ja też zacząłem jakiś czas temu trochę czytać historii, zwłaszcza tej najnowszej i muszę Cię ostrzec lojalnie – uważaj, to niebezpieczna droga ;) Pamiętasz Morfeusza z Matrixa z dwoma tabletkami do wyboru? https://www.youtube.com/watch?v=zE7PKRjrid4

        Zychowicz ma problemy z wynajmowaniem sali, bo jest v-ce redaktorem naczelnym “Do Rzeczy”. Taki u nas pluralizm i wolność głoszenia poglądów. I to wcale nie od miesiąca czy dwóch. Dyrektorzy szkół, domów kultury, a nawet rektorzy uczelni boją się wynajmować sale jak ktoś jest akurat z tej niewłaściwej strony sporu politycznego… Smutne, ale PRL-owska mentalność trzęsącego się o stołek urzędasa jest jeszcze dosyć powszechna.

        1. Tomek, dzięki za bycie Fridomiakiem, za pozostawienie swojego pierwszego komentarza oraz za ciepłe słowa. Cieszę się z Twoich sukcesów na drodze do wolności finansowej, życzę kolejnych i trzymam kciuki za powodzenie całości. Cieszy mnie też szczególnie to, że mogłem być dla Ciebie drogowskazem na Twojej drodze. To miłe wiedzieć, że moje stanie przy drodze nie jest jałowe.

          Dzięki też za przypomnienie fragmentu Matriksa. Za każdym razem gdy ten film oglądam dostrzegam w nim elementy, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi. Dzięki też za ostrzeżenie przed wciągającym działaniem naszej najnowszej historii. Będę się miał na baczności.

          Dzięki też za uwagę dot Piotra Zychowicza. I tutaj moja prośba. Domyślam się, że to co napisałeś to tylko jedna z wielu możliwych hipotez tego, że – ponoć, bo tego też nie jestem pewien – nie został wpuszczony na jakąś uczelnię. Bo chyba nie znasz osobiście tych wszystkich dyrektorów szkół czy rektorów uczelni o których wspominasz i nie zwierzali Ci się ze swoich dylematów moralnych. Jeśli mam rację, że to tylko duomysł, to proszę byś Ty (oraz kolejne osoby, które zechcą zabrać głos w tej sprawie) po prostu jasno zaznaczyli, że to tylko ich domysł, lub jedna z możliwych hipotez.

          W przeciwnym razie, obawiam się, że stawianie hipotez tak by brzmiały jak fakt, może sprowadzić naszą dyskusję do rynsztokowych pyskówek, których i tak mamy w Polsce nadmiar.

          Dobrze?

          Jeszcze raz dziękuję za Twój komentarz, Tomku. I zachęcam do kolejnych.

      2. Czy książka o której wspominasz Sławku o zakonie jezuitów to nie przypadkiem “Heroiczne przywództwo. Tajemnice sukcesu firmy istniejącej ponad 450 lat” Chrisa Lowneya?

        1. Krystian, tak, dokładnie ta. Właśnie skończyłem ją czytać wczoraj w nocy. Wkrótce postaram się spisać swoją recenzję i zamieścić na łamach fridomii. Chyba, że Ty wolisz się podzielić swoimi przemyśleniami (bo rozumiem, że też czytałeś tę książkę?)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.