Wiele osób pyta o to jak możnaby edukować nasze dzieci. Wiadomo – czym skorupka za młodu nasiąknie…
Poniżej przemyślenia Mikafu oraz moje. Liczę na to, że Wy też się podzielicie swoimi doświadczeniami i wspólnie wypracujemy coś w rodzaju Parents Teaching Guide:-). Gorąco zapraszam do współpracy.
MIKAFU
Ta edukacja to jest temat rzeka, ale temat mega ciekawy i ważny. I tak naprawdę to sami się uczymy jak te dzieci mądrze prowadzić. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Jedno dziecko jest bardziej podatne, inne mniej itd… Raz te nasze gadanie, jest po prostu dla nich nudne, a raz słuchają zaciekawieni. Ważna jest forma przekazu i też przykład jaki idzie od nas. I dużo miłości i czasu (którego niestety czasem brakuje).
Ale ważne, aby dzieci inspirować do:
– samodzielnego myślenia;
– wyciągania wniosków z popełnianych błędów i przyzwolenia na nie;
– budowania wokół własnych pasji;
– relacji z ludźmi;
– oszczędzania (życie poniżej możliwości) i inwestowania;
– radości z życia i cieszenia z małych spraw;
itd, itp …
a z punktu widzenia nieruchomości, to dzieciaki po prostu z nami jeżdżą i uczestniczą w procesie – zakupu, negocjacji, remontu, wynajmu itd… Wiadomo, że nie zawsze i nie we wszystkim, ale żyją tym wspólnie z nami. I są już nieźle oblatane :-)
mam nadzieję, że łyknęły bakcyla
SŁAWEK
Moje dzieci regularnie słyszały o mieszkaniach na wynajem. Nie robiłem im jakiś wykładów czy pogadanek. Po prostu przysłuchiwały się moim rozmowom z żoną, ze szwagrem, z przyjaciółmi, ze znajomymi. Podobno dzieci więcej słuchają gdy się do nich … nie mówi. Najchętniej zapuszczają długie ucho by przysłuchać się rozmowom dorosłych. Uczestniczyły – chcąc nie chcąc – w prezentacji mieszkań i podpisywaniu umów najmu, w usuwaniu awarii, w doposażaniu i sprzątaniu mieszkań. Wiedzą, że nie jest to lekki kawałek chleba.
Ładnych kilka lat temu wspólnie jechaliśmy samochodem w dłuższą podróż. Już nie pamiętam czy to mój syn czy córka powiedzieli, że przygotowują prezentację w szkole nt wolności finansowej. A ponieważ mieliśmy taką naszą wspólną zabawę od lat, że prosiłem je by definiowały – najkrócej i możliwie najprecyzyjniej – słowa, które im zadawałem, to zrobiłem im taki podobny test z definicji pojęć związanych z wolnością finansową. Byłem pozytywnie zaskoczony wynikami testu:-)
Moja córka zawsze miała ostrożne podejście do pieniędzy. Raczej nie wydawała ich bez sensu, tylko dlatego że otrzymała kieszonkowe. Potrafiła oszczędzać. Zdarzało się nawet, że to moja żona zapożyczała się krótkoterminowo w “banku” córki. Oprócz komputera nie pamiętam by miała jakieś zachcianki. Zamiast kupować markowe ciuchy i ubierać się tak “jak wszyscy”, stworzyła swój własny styl ubierania się. Syn z kolei był bardziej podatny na pokusę posiadania zabawek, które ma już “cała klasa”. Pamiętam jak kiedyś męczył mnie o jakiś tam model telefonu komórkowego. Nie rozumiałem po co mu takowy. Podejrzewałem, że szybko go zgubi. Poza tym, obawiałem się, że może przez ten telefon dostać po głowie od jakiś starszych łobuzów szukających sposobów wejścia w posiadanie “na skróty”. Zastanawiałem się jak wyjść z tego dylematu.
Zaproponowałem mu wybór. Albo dostanie ten wymarzony telefon, albo pojedziemy z okazji jego urodziny do Londynu na mecz Arsenalu. Wiedziałem, że to trudny dla niego wybór i ucieszyłem się gdy wybrał – tak jak się tego spodziewałem – mecz. Wprawdzie wyjazd kosztował mnie więcej niż by mnie kosztował zakup telefonu, ale czułem, że to było właściwe wyjście z tej sytuacji. Dziś, po latach, mój syn w ogóle nie posiada telefonu komórkowego, co dla młodzieńca w jego wieku jest dość nietypowe. Czy miało to coś wspólnego z owym wyborem sprzed lat, nie wiem.
Córka nasłuchala się wielokrotnie moich prezentacji nt wolności finansowej, inwestowania w nieruchomości czy dobrych praktyk najmu. Pewnie już sama mogłaby takie prezentacje poprowadzić. Dziś pracuje z nami w Mzuri. Oprócz podpisywania umów z nowymi Klientami (to jej główne zadanie), pomaga też usprawniać procesy.Syn z kolei zainwestował swoje oszczędności w Mzuri CFI 1. Rozważa też inwestycję w Mzuri CFI 2. Co będzie dalej, zobaczymy. Są jeszcze bardzo młodzi:-)
WASZE DZIECI
A jak edukujecie Wasze dzieci? I z jakimi skutkami?
14 Responses
Mój syn pięciolatek gromadzi oszczędności w pokaźnej skarbonce. Na razie niestety jego główny cel to zakup kolejnych zabawek Lego. Nie jesteśmy w stanie go przekonać żeby to zmienić ;-) Jedyny sukces to przekonanie go, żeby pozbierał trochę dłużej niż od razu z tym poleciał do sklepu.
Robert, sorry, że się wtrącam i udaję eksperta od edukacji, ale może warto delikatnie nakierować Twojego synka na budowanie z klocków lego np domków na wynajem (zamiast na przykład jakiś robotów)? Jednego dnia wybuduje, drugiego zrobi atrakcyjne zdjęcia swojego domku, trzeciego skomponuje treść ogłoszenia, a czwartego da ogłoszenie na gumtree i może odbierze jakiś telefon od zainteresowanego najemcy (np Twój współpracownik z kancelarii:-)?
Sorry, tak mi tylko przyszło do głowy:-)
dobre!
tylko niech nie zapomni wystawić faktury za najem ! a z zarobionych środków kupi kolejne klocki, zbuduje i znowu wynajmie… a jak rozgłosi wszystkim dookoła, jak można rozmnażać klocko – domy na wynajem w nieskończoność, wszyscy będą wynajmować mieszkania, leżeć brzuchem do góry i nikt, ale absolutnie nikt w tym kraju nie będzie musiał pracować, wszyscy będą żyć z najmu !
Mojego syna dziś 17 lat,zaraziłem bakcylem piłki nożnej.Podobnie jak Ty Sławku nie narzucałem się,opowiadałem o sobie ,jak ja grałem,zabierałem go na mecze i sam poprosił żebym zapisał go do klubu.Po prostu przysłuchiwał się i obserwował.Pierwsze momenty w klubie były ciężkie,płakał,nie chciał chodzić na treningi,ale ja nie naciskałem,zaczęła się lekka praca mentalna,spokojnie tłumaczyłem,to co przewidywałem często sprawdzało się,np.:tłumaczyłem synowi ,ci którzy cię dziś wyzywają i naśmiewają się z ciebie to pierwsi przestaną grać,i tak było,syn wierzył mi coraz bardziej.
Często mówiłem mu zastanów się nad tą grą w piłkę ,to bardzo ciężka praca.
Dziś został zgłoszony do pierwszej drużyny Rakowa Częstochowa,ma 17 lat i gdy mu mówię żeby odpuścił jakiś trening,patrzy się na mnie dziwnym wzrokiem.Dziś ja biorę z jego postawy przykład,jak się sumiennie pracuje,jak nie odpuszczać i ciągle powtarzam synowi że chciałbym mieć jego charakter w życiu i w biznesie.Teraz ja uczę się od niego wielu rzeczy,a praca mentalna z mojej strony trwa,polega na motywowaniu,namawianiu do przekraczania granic itd.
Od niedawna mam kolejną dużą wychowawczą pracę do wykonania,moje bliźniaki właśnie skończyły dwa lata i przyglądam im się ,obserwuję jakie mają wrodzone predyspozycje,aby wyciągnąć z nich talenty i umiejętności,skierować na odpowiednie tory,ale nie na siłę,na podstawie tego co lubią,co im sprawia przyjemność,co umieją robić bez nakazów,czy zmuszania.
Nigdy nie planowałem mieć dzieci i gdyby ktoś powiedział mi 20 lat temu że będę miał trójkę,to bym go wyśmiał.Dzieci to najwspanialsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała,czego i Wam serdecznie życzę.Pozdrawiam.
Sławku, gratuluję syna! i życzę kolejnych, dubeltowych, sukcesów wychowawczych!
samodzielne myslenie jest bardzo wazne u dzieci i nie mozna go hamować
Ciekawy zbieg okoliczności. Właśnie myślałem o tym 5 minut przed odpaleniem Twojego bloga Sławku.
Temat nie jest tak trudny jak to się wydaje. Czynniki sukcesu to tak jak wymieniłeś:
– przykład, rozmawianie o tym przy dzieciach, pozwalanie na ich uczestnictwo w procesie
– odpowiadanie (niezbywanie) na pytania, gdy je zadają (często zbywamy je – nie teraz, nie mam czasu)
– wystarczy do tego zainicjować dyskusję od czasu do czasu
Zauważyłęm, że dzieci ludzi konsekwentnych, pracowitych, też z reguły są pracowite i .. konsekwentne. Może nie w okresie dzieciństwa, ale potem nagle przekształcają się we swoich rodziców.
Syn wczoraj spytał się mnie, czy jesteśmy bogaci? Odpowiedziałem, że nie i nigdy nie będziemy. Dodałem, że bycie bogatym samo w sobie nie niesie cennych wartości i czasem lepiej być … samowystarczalnym i zaradnym niż po prostu bogatym.
Tłumaczymy też dzieciakom, że nie stać nas na pewne rzeczy, lub wolimy zaoszczędzić pieniądze, zamiast wydawać je na rzeczy, które nie są nam na prawdę potrzebne (a szafy puchną). Bardzo łatwo zepsuć dzieci. Pozwolić, żeby wierzyły, że wszystko im się należy, że manna spada z nieba itp. lepiej odmówić im kupna niepotrzebnych rzeczy, na rzecz oszczędzania. Nie przyjmują tego za dobrze, ale z czasem przyjmują to za normę. Bo rodzice konsekwentnie tak postępują. Bo dzieci są jak gąbka :).
Tyle w teorii, za kilkanaście lat zobaczymy jak to wygląda w praktyce.
Pozdrawiam,
Andy
Andy, dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Znając Ciebie i Twoją żonę oraz Waszą pogodę ducha i konsekwencję, jestem przekonany, że za kilkanaście lat cała Wasza czwórka pociech wyrośnie na zaradnych życiowo Fridomiaków. Trzymam bardzo życzliwie kciuki.
PS Dalej w Singapurze? Dopytuję się, bo jesli zostajecie tam dłużej, to pewnie spotkamy się znów pod koniec tego roku. Wreszcie przyjadę do Miasta Lwa na dłużej:-)
nasza pociecha na niespełna roczek i od chrzcin, po których pojawiły się jakieś pieniądze, które były jej własnymi zastanawialiśmy się co z nimi zrobić, bo przecież nie zabierzemy dziecku i nie przeznaczmy na własne potrzeby.
tak, pewnie dobrze się domyślacie, pieniądze wylądowały jako wkład w mieszkanie. kilka miesięcy leżały w banku (co nas niezmiernie uwierało) a od niedawna stanowią około 2% wkład w kawalerkę, którą dziś przekazaliśmy najemczyni.
pieniądze będą dla małej do dyspozycji za 17 lat (przypominam, że teraz ma rok), owe 2% wartości mieszkania wyrażone w pieniądzu będzie zwiększać wartość a do tego przez lata będą wpływy z najmu (teraz to około 12 zł miesięcznie :)
co nasza progenitura zrobi z tym majątkiem to już problem w jej wychowaniu, ale na pewno będziemy ją zachęcać do lokowania części swoich pieniędzy (za kilka lat oczywiście) w nieruchomości.
pozdrawiam, Sławek S.
Sławek, niech magia procentu składanego zdziała cuda na rzecz Waszej pociechy. Trzymam kciuki!
Temat bardzo ciekawy. Myślę, że dzieci najlepiej uczyć swoim przykładem, czyli pozwolić aby uczestniczyło w działaniach rodziców.
Nasza pociecha ma teraz 6 lat i myślę, że w pierwszej kolejności trzeba dziecko nauczyć odpowiedniego podejścia do wydawania pieniędzy, do zarządzania pieniędzmi, które się ma do dyspozycji. Trzeba pokazać jaka jest wartość pieniądza, ile trzeba pracować, aby zarobić, ile trzeba pracować, żeby określoną kwotę zaoszczędzić. Następnie trzeba nauczyć odpowiedniedniego gospodarowania oszczędnościami (sami się tego uczymy).
Przeważnie robimy z żoną zakupy tygodniowe w dyskontach spożywczych lub supermarketach (omijamy hipermarkety). Pewnego dnia wracając do domu wstapiliśmy do sklepu po kilka rzeczy, jak powiedziałem do dziecka, że idziemy do kasy, córka ze zdziwieniem zapytała dlaczego tak malo kupujemy. Uzmysłowiłem sobie, jak dziecko nasiąka jak gąbka przyzwyczajeniami, podejściem rodziców do różnych spraw. Dziecko nie skojarzyło, że przecież kilka dni temu zrobilismy zakupy tygodniowe. Była przekonana, że jak się wchodzi do sklepu, to trzeba kupić zawsze o wiele więcej, bo przecież w takich zakupach przeważnie uczestniczy.
Jak nasza pociecha podrośnie, na pewno zaczną się dylematy z kieszonkowym. Dawać, nie dawać, ile dawać, płacić za wykonane dodatkowe prace, czy nie płacić. Różne są opinie rodziców. Chętnie skorzystam z doświadczenia Fridomiaczek i Fridomiaków rodziców.
Natomiast mam taki pomysł, za kilka lat, jak córa będzie miała już jakieś większe oszczędności w skarbonkach i uzbieranych z kieszonkowego i zbiegnie się ten czas z kupnem kolejnego mieszkania na wynajem, aby zaproponowac jej dołożenie się do mieszkania w zamian za co miesięczne zyski z wynajmu. Pewnie bedę musiał wypłacać większy procent, niż sami uzyskamy z tej inwestycji, ale to chyba bedzie najlepsza nauka.
Pozdrawiam.
Szymon, pomysł ze współwłasnością bardzo mi się spodobał. Powodzenia!
Witam
Polecam ksiazke Sekrety Amerykanskich Milionerow – Stanley Thomas
Nie wskaze ona jak wychowac male dzieci ale da wytyczne co do pozniejszych zachowan bedacch skutkiem dziecinstwa.
Zawiera bardzo fajne przyklady
pzdr
Marcin
Tychy