Żyj odważnie, inwestuj bezpiecznie

Ostatnio jadąc samochodem Autostradą Wolności do Portugalii na inauguracyjne Finały UEFA Ligii Narodów, zobaczyłem gdzieś chyba za Poznaniem billboard jakiegoś dewelopera z hasłem “Żyj odważnie, mieszkaj bezpiecznie”. Chodziło o zachwalenie zalet jakiegoś osiedla mieszkaniowego. Niestety jadąc szybko autostradą (dozwoloną prędkością 130 km/h) nie zdołałem zapamiętać ani nazwy dewelopera ani nazwy jego osiedla.

Natomiast ich hasło reklamowe mnie zaciekawiło i skłoniło do długich, wielogodzinnych refleksji. Co to znaczy “żyć odważnie” i czy naprawdę warto tak żyć?

Według mnie warto żyć odważnie!!! Dla mnie to hasło oznacza m.in życie bez samoograniczania się. Podejmowanie śmiałych, dużych projektów życiowych. Odwagę w realizacji swoich marzeń. Odwagę niezbędną do tego by odrzucić pewne gorsety, pewne konwenanse, pewne utarte ścieżki i schematy i podążanie własną ścieżką. Gotowość do podejmowania pewnych trudnych decyzji. Gotowość do podejmowania ryzyka. Gotowość do podejmowania nowych wyzwań. Odrzucanie pewnych dogmatów. Gotowość do świeżego spojrzenia na dany temat. Poszerzanie swojej strefy komfortu i podważanie rutyny. Otwartość na uczenie się. Odwagę w wzięciu odpowiedzialności za swoje życie, za jego jakość, a nie zrzucanie odpowiedzialności na rodziców, na szefów, na rząd, na Sejm, na innych.

Wydaje mi się, że sam żyję odważnie. Przykładem niech będzie choćby moja ostatnia wycieczka do Portugalii. Otóż jestem w tej chwili w trakcie podróży po … Afryce. Jadę do Egiptu na mistrzostwa Afryki w piłce nożnej. I choć mistrzostwa rozpoczynają się dopiero po zakończeniu Ramadanu, czyli 22 czerwca, to z Polski wyjechałem na nie już dwa miesiące temu. Poleciałem do Angoli i stamtąd jechałem autobusami przez m.in. DR Konga, Kongo, Gabon, Gwineę Równikową, Sao Tome, RŚA, Kamerun, Nigerię, Niger, Benin, Togo, Ghanę, Cote d’Ivoire, Liberię, Sierra Leone, Gwineę, Gwineę Bissau, Gambię, Senegal i Mauretanię. W Dakarze zagłosowałem w wyborach do Parlamentu Europejskiego i zrobiłem sobie … “Wakacje od wakacji”. Mówiłem o tym podczas niedawnego Live na FB (oto link: https://www.facebook.com/mzuri.real.estates/videos/1115950041936633/) podczas, którego podsumowałem pierwsze 10 lat swojej fridomii :-)

Co robię podczas “odpoczywania od wakacji”? Z Dakaru poleciałem bezpośrednio do Baku na finały Ligii Europy (Arsenal niestety przegrał z Chelsea) i potem przyleciałem na 2 dni do Warszawy (po drodze jeszcze odwiedzając Białoruś). W Warszawie wsiadłem w samochód i pojechałem do Portugalii. Tam zobaczyłem na stadionach dwa mecze (m.in ten z hattrickiem CR7). Przyjąłem też dziesiątki gratulacji od fanów Anglii (ze względu na mój pomarańczowy strój, brali mnie za Holendra), a sami Holendrzy gratulowali mi “przebrania” i robili sobie ze mną selfies:-). Wracając z Portugalii zahaczyłem m.in o Segovię (27 lat temu byłem tam na szkoleniu z audytu, tuż przed rozpoczęciem pracy w Arthurze Andersenie) oraz o Andorrę. We Francji zorientowałem się, że już się rozpoczął turniej mistrzostw swiata w piłce nożnej kobiet. Gdy sprawdziłem gdzie i kiedy odbywają się mecze, to miałem dylemat. Bo tego wieczoru odbywało się spotkanie Kanadyjek z Kamerunkami w Montpellier, które właśnie minąłem kilka godzin wcześniej.

Postanowiłem – zupełnie spontanicznie – wrócić ponad 250 km do Montpellier i spróbować tam na miejscu kupić bilet. Udało się!! :-) Niestety powrót i oglądanie meczu zajęły tyle czasu, że postanowiłem zmienić trasę powrotu do Berlina (w Berlinie miałem do odbioru wizę do Erytrei oraz do załatwienia pewną sprawę w ambasadzie Kenii). Zamiast jechać do Berlina przez Niceę i Monaco, postanowiłem pojechać krótszą trasą przez … Liechtenstein. A tam – znów zupełnie spontanicznie – trafiłem na stadion, na którym o kwalifikacje do ME 2020 rywalizowały reprezentacje Liechtensteinu i Finlandii.

Choć byłem szczęśliwy z możliwości obejrzenia wszystkich 5 meczów, to jednak ten ostatni sprawił mi najwięcej frajdy. Z rozmów z kibicami obu drużyn dowiedziałem się, że Liechtenstein ponoć nigdy nie wygrał meczu, a Finlandia nigdy nie zakwalifikowała się na mistrzostwa świata ani Europy. Meczu takich outsiderów pewnie nigdy bym nie zobaczył na żywo, gdy nie moja spontaniczność.

Takich przykładów spontaniczności, życiowej odwagi mógłbym podać więcej, ale nie chcę Was zanudzać:-)

Z kolei moja spontaniczność wynika m.in z faktu, że 10 lat temu osiągnąłem 100%-ową wolność finansową dzięki inwestowaniu w mieszkania na wynajem. Dzięki inwestowaniu bezpiecznemu. Bardzo bezpiecznemu.

A co widzę obserwując innych?

Żyją bezpiecznie i inwestują odważnie.

Żyją bezpiecznie czyli m.in kurczowo trzymają się etatu, choć nie cierpią swojej pracy, swojego szefa, swoich kolegów z pracy, swoich klientów. Zmiana pracy jest zbyt “ryzykowna”, o pójściu “na swoje” nie wspominając. Tkwią w toksycznych związkach, bo rozwód jest “stresujący”. Na wakacje nie pojadą w tropiki bo tam “niebezpiecznie” – choroby, pająki, złodzieje i inne zagrożenia. Ograniczają swoje ambicje, bo “lepiej się nie wychylać”. Odmawiają propozycji awansu, bo “co jak się okaże, że sobie na wyższym stanowisku nie poradzę”. Jedzą polskie i tylko polskie, bo “obce” smaki są zbyt “obce”. Nie uczą się nowych rzeczy (typu języki, malowanie, jazda na rolkach czy śpiewanie), bo “co się będę wygłupiać na stare lata”. Ubierają się na szaro, czarno i smutno by inni się z nich nie wyśmiewali. Podążają za modą, bo własny styl jest zbyt ryzykowny, “można się wygłupić”. Są konformistami. Boją się krytyki. Boją się odważnie zabrać głos, bo “po co? to i tak przecież niczego nie zmieni”

Za to inwestują bardzo odważnie. We flipy, w forexy, w obligacje korporacyjne, w kryptowaluty, w start-up’y. Dlaczego? Bo na tym można więcej zarobić! O tym, że można też więcej stracić w ogóle nie myślą. Inwestując w najem, wolą to robić – odważnie – na własną rękę. Dlaczego? Bo ekspertom należałoby zapłacić prowizję! O tym, że początkujący zwykle popełniają wiele błędów (a błędy w nieruchomościach bywają bardzo kosztowne) w ogóle nie myślą. Chcą zainwestować w najem w Hiszpanii, Maroko lub w Miami. Dlaczego? Bo tam ceny spadły i mogą więcej zarobić! O tym, że inwestowanie na rynku, którego nie znasz jest bardzo ryzykowne wolą nie myśleć.

Wychodzi mi na to, że ludzie wolą robić odwrotnie niż ja. Zamiast żyć odważnie inwestując bezpiecznie, wolą żyć bezpiecznie inwestując odważnie.

Tylko czy tak się w ogóle da? Czy aby odważne inwestowanie może w życiu zapewnić spokój i bezpieczeństwo. Wątpię. Dodatkowo, mi się wydaje, że przy odwrotnym podejściu do mojego, szanse na osiągnięcie życiowego szczęścia mocno spadają. Ale może nie mam racji…

PS Jutro wracam do mojej podróży po Afryce. Czyli to już koniec moich … wakacji od wakacji:-) Przede mną Maroko, Algeria, Tunezja, Libia (choć wszyscy mi mówią, że tam “niebezpiecznie”, niestety ludzie w ambasadach tego kraju również i nie wiem czy ostatecznie dostanę wizę, tak się wszyscy troszczą o moje bezpieczeństwo, ha, ha, ha) no i Egipt. Po zobaczeniu kilku meczów mistrzostw Afryki pojadę jeszcze na południe (oczywiście, tak jak dotąd, drogą lądową) aż do Kenii, załatwić to czego mi się nie udało załatwić w ambasadzie w Berlinie.

PS 2. Kocham życie. I dlatego zamierzam dalej żyć odważnie:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Cześć Sławku, dzięki za ten wpis – jak zawsze rozsądny. Niestety masz rację – bardzo dużo osób nie myśli w ogóle o ryzyku. Do inwestowania mam takie samo podejście jak Ty. To co mnie nieraz szokuje to to, że w rozmowach z innymi nieraz słyszę, że moje podejście jest “oldschoolowe”, a kiedy pytam o ryzyko słyszę, że “mój świat jest schizofreniczny” :). Nie wiem co bardziej schizofreniczne – fakt, że biorę pod uwagę, że coś może się nie udać, czy branie kredytów “pod korek” wierząc, że jest się niezniszczalnym. Pozdrawiam Cię i życzę długiego odważnego życia :)

  2. Czesc Slawek – fajny wpis.

    Mysle, ze latwiej jest zyc odwaznie bedac zabezpieczonym finansowo tak jak Ty obecnie jestes. Ogolnie wszystko wtedy jest prostsze, czyz nie? Zauwaz np. jak szybko rozpadaja sie malzenstwa ktore trafily glowna wygrana w totolotka :)
    Ciekawe czy jak zaczynales swoja przygode z nieruchomosciami to tez zyles tak odwaznie jak teraz?

    Z takiej bezpiecznej pozycji latwiej tez odwazniej inwestowac, bo mozna sobie pozwolic na jeszcze wiekszy rozmach i jeszcze wieksze ryzyko. Ja bedac w Twoich butach zapewne bym tak robil, bo bardziej mnie to pociaga niz np. podrozowanie autobusem przez jakies afrykanskie kraje. Dlatego ten swiat jest taki piekny, ze wszyscy jestesmy inni.

    Mysle, ze odwazne inwestowanie wcale nie musi oznaczac tego, ze ryzykujemy calym swoim majatkiem. Jesli ktos tak ryzykuje to nawet jesli chodzi w szarych ciuchach zeby sie z niego nie wysmiewali ;), to jednak chyba mozna zaryzykowac stwierdzenie, ze zyje odwaznie? Trudniej wtedy oddzielic jego zycie, od jego inwestycji?

    Mam nadzieje, ze odwazne inwestowanie moze takze w zyciu zapewnic spokoj i bezpieczenstwo. Ja to traktuje jako pierwszy etap w budowaniu swojej pozycji. Zeby znalezc sie tam gdzie zaplanowalem, potrzebuje jeszcze przez jakis czas osiagac zwroty nie 5% a ok 25%. Czy to musi byc jakos bardzo ryzkowne? Nie wydaje mi sie, po prostu jak czlowiek widzi okazje, to chce je zlapac. Bo kto wie czy za chwile beda jeszcze dostepne. Jak to mowia: punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.

    1. BiL, dzięki za Twój komentarz. Odpowiadając na Twoje pytanie, to tak w roku 1998 lub 1999 (gdy kupowałem swoje pierwsze M na wynajem), też żyłem odważnie. Przykłady? Nie bałem się w swojej firmie wyrażać publicznie swoich czasami mało popularnych poglądów. By tam w ogóle trafić musiałem wcześniej zrezygnować z pracy w ONZ płatnej 4 razy (!!!) więcej. Pracy, w której czułem się bardzo komfortowo. Podjąłem wysiłek studiów na Executive MBA w London Business School – oznaczało to loty do Londynu co dwa tygodnie i mnóstwo uczenia się, równolegle do intensywnej pracy na etacie w konsultingu. Podjęliśmy się z moim Przyjacielem – Robertem Zduńczykiem – projektu integracji 4 banków, które weszły w skład Pekao S.A.

      Masz rację, że inwestowanie jest częścią życia. Ja jednak osobiście wolę mieć nudne (bezpieczne) inwestycje, po to by mieć fajne (odważne) życie niż dążyć do tego by zwalczać nudę życia ryzykownymi inwestycjami. Bo co jeśli ryzykowne inwestycje jednak nie odpalą???

      1. Dzieki za Twoja odpowiedz, Slawek. Mozna powiedziec, ze zycie to sztuka podejmowania decyzji, oraz umiejetnosc radzenia sobie z ich konsekwencjami.

        Oczywiste, ze decydujac sie na zmiane pracy to nie poczatkowe zarobki byly wtedy Twoja motywacja. Byla to raczej wizja tego czym moze sie ta praca stac w przyszlosci i jakie z tym moga sie wiazac dla Ciebie korzysci. Ryzyko to element zycia, Ty wolales zrezygnowac z jednej pianki odrazu (ONZ), bez gwaracji tego ze za chwile dostaniesz dwie. A dostales od losu nie dwie pianki tylko pewnie nawet wiecej niz wydawalo Ci sie to wtedy mozliwe w najlepszych snach, ale to ze osiagnales to co osiagnales to byla Twoja zasluga, Twoja odwaga, Twoje wyrzeczenia i Twoje wykonanie. Gdybys wtedy nie podjal tej decyzji, byc moze bylbys teraz w innym miejscu. Fajnie, ze jestes tu gdzie jestes.

        Mozliwe, ze w tamtym okresie w oczach wielu Twoich znajomych decyzja o zmianie pracy na 4x mniej platna, to nie byl dobry ruch. Ale Ty czules, ze jednak nim jest/bedzie. Zaufales sobie i nie przejmowales sie opinia innych.

        Ogolnie, chce nawiazac do tego iz nawet jesli Tobie sie wydaje, ze ktos ma/moze miec nudne zycie, nie oznacza to wcale iz ta osoba musi podzielac Twoje zdanie na ten temat. A jesli nie podziela, to dla niej ta kwestia po prostu nie istnieje. A jesli podziela i nic z tym nie robi, to byc moze tak lubi, lub wydaje jej sie iz nie jest w stanie tego zmienic.

        Ryzyko jest elementem inwestycji. Na tradycyjnym rynku inwestycyjnym utarlo sie, ze 5% zwrot zawsze musi byc mniej ryzykowny niz np. 20%. Czesto tak wlasnie jest, ale to nie jest jakas zlota regula. W rzeczywistosci, to jednak nie ten nasz oczekiwany zwrot, ale sama inwestycja I jej wykonanie determinuje jej koncowy wynik i zwiazne z tym wszystkim ryzyko.

        Jesli jestes w stanie wyszukiwac i realizowac inwestycje, ktore daja 25% zwroty, to nie zaprzatasz sobie glowy tymi, ktore daja 5%. Tylko dla tego, ze w oczach kogos moga sie one wydawac bardziej bezpieczne. Byc moze wrecz te ‘bezpieczne’ inwestycje przynoszace 5% wydawalyby sie Tobie bardziej ryzykowne, niz te ktore realizujesz przynoszac 25%. Pomijajac juz to, ze ze swojej perspektywy pewnie uwazalbys je za kiepskie.

        Jest jeszcze inna kwestia zwiazana z ryzykiem i inwestycjami – to stan posiadania. Dla kogos kto mocno oszczedzal przez np. 6 lat zeby odlozyc 100tys zlotych, na swoja pierwsza powazniejsza inwestycja, zainwestowanie tych 100tys zlotych w jakis projekt, obojetne jaki, bedzie duzo bardziej ryzykowne niz dla kogos kto ma juz kilka niezlch inwestycji, a 100tys PLN oszczedza w jeden miesiac. W razie kompletnej klapy, druga osoba ryzykuje tylko miesiacem swojego czasu zeby wrocic do tej samej pozycji, tej pierwszej zajeloby to lata.

        A co jesli ryzykowne inwestycje nie odpala? To samo co jesli nie odpala tzw. ‘inwestycje bezpieczne’, trzeba bedzie umiec sobie z tym jakos poradzic i wyciagnac wnioski na przyszlosc.

        1. Bil, zgadzam się z Tobą, że ostateczny poziom ryzyka zależy zarówno od ogólnego profilu ryzyka danego produktu inwestycyjnego, jak i od doświadczenia w zarządzaniu tym ryzykiem.

          Przy założeniu IDENTYCZNEGO doświadczenia inwestora (ekonomiści używają koncepcji ceteri paribus) , zwykle jest Tak, że wyższy zwrot oznacza wyższe ryzyko.

  3. Sławku, ja to widzę trochę inaczej. Czy kilkanaście lat temu gdy zaczynałeś inwestować w mieszkania na wynajem uważałeś to za inwestycję bezpieczną? Chyba powszechnie nie była za taką uważana mając na uwagę zwroty, które przynosiła. W książce chyba wspomniałeś, że pierwsze mieszkanie wynająłeś za 1% ceny zakupu, czyli 12% rocznie. Sam wspomniałeś, że rynek był dużo mniej dojrzały. Ja to widzę jednak jako inwestycję wtedy ryzykowną, którą jednak dobrze przemyślałeś, ryzyka zaadresowałeś, zbudowałeś do tego organizację i finalnie osiągnąłeś oczekiwany rezultat.

    Kiedyś spotkałem się z takim poglądem, że do jednego worka pod nazwą “inwestowanie” wrzuca się dwie rzeczy – prawdziwe inwestowanie oraz spekulację. Granica między nimi jest płynna jednak intuicyjnie wyczuwalna. Inwestowanie to świadomy proces w którym inwestor choć trochę wie co robi i rozumie w jaki sposób powstaje w procesie inwestycji pewna wartość, która będzie jego zarobkiem. Następnie tworzy plan i realizuje go. Podczas realizacji obserwuje postępy i dokonuje ewentualnych korekt. Spekulacja natomiast ma więcej z zakładu – ktoś coś usłyszał, niewiele wie i podejmuje działanie bez głębszego zrozumienia tematu. Przykładowo – kupuje jednostki TFI bo w ostatnich latach ich wartość rosła, dokonuje transakcji na forexie w oparciu o… hm… no właśnie o co? Albo nawet kupuje mieszkania na wynajem bo wszyscy kupują. To nie jest inwestowanie. I moim zdaniem większość ludzi nie jest inwestorami ale zwyczajnie dokonuje spekulacji.

    1. TX, tak. Kilkanaście lat temu też uważałem M jako bezpieczną inwestycję.

      Z kilku powodów: ludzie muszą gdzieś mieszkać. M jest łatwo zrozumieć. Nikt nie ma uprzywilejowanej lub dominującej pozycji na tym rozproszony rynku. Czytałem o tym że wielu światowych miliarderów dorobiło się na nieruchomościach. A wielu przedsiębiorców swoje zyski lokuje w nieruchomości.

      Od początku zatem byłem przekonany o tym, że mieszkania to produkt o relatywnie niskim profilu ryzyka. Oczywiście z czasem nabrałem doświadczenie pomagające to niskie ryzyko jeszcze bardziej zmniejszyć.

  4. Nie wiem co jest odważnego w podróżowaniu? Czy wyjazd do Egiptu zaliczamy do kategorii “wyczyn”? Czy przejazd przez Afrykę to życie na krawędzi? Wbrew pozorom nie, szczególnie dla doświadczonych podróżników. We wszystkim trzeba mieć doświadczenie i dopiero wtedy można przechodzić na kolejne etapy podróży, inwestycji itd. Problem w tym, że doświadczenia nie nauczymy się w szkole, nawet czytając bardzo mądre książki. Doświadczenie należy nabyć “a posteriori”, nie zawsze zapłata ekspertom finalnie wychodzi taniej, szczególnie że ekspert też człowiek i nie mamy żadnej gwarancji, że płacąc dostaniemy coś więcej, lepiej, szczególnie w dłuższej perspektywie czasu.
    Nie uważam, że chodzenie w czarnym płaszczu to przejaw strachu (a może praktyczności?) i w tym płaszczu również można z powodzeniam inwestycować na fx. Bardzo ciężko oceniać ludzi grupowo, nie podoba mi się Twoje spojrzenie z góry. Sam powinieneś wiedzieć najlepiej, że ocenianie innych to bardzo trudna sztuka, której lepiej wyniki zachować dla siebie.
    Żyj odważnie ale mądrze.

    1. Zy, przepraszam jeśli poczułeś/aś się przeze mnie oceniany/a. Starałem się porównać różne życiowe postawy. Ocenianie kogokolwiek nie było moim celem. Oczywiście masz rację- każdy tekst (nawet przydługi) zawsze jest pewnym uogólnieniem ☺

    2. Zy, jeszcze jedno. Pytasz czy wyjazd do Egiptu to “wyczyn? Sam nie wiem, ale wyjazd na all-inclusive z biurem pewnie nie. Wyjazd na własną rękę wymaga nieco więcej odwagi. A dojazd do Egiptu lądem przez 30 krajów Afryki jest chyba najbliżej “wyczynu”☺☺☺ W każdym razie robi tak maleńki promil liczby turystów all-inclusive???

      1. Pomyślałem jeszcze o tym, że “wyczyn” nie jest czymś jednoznacznym. Jeszcze większym byłoby przejechanie trasy z Angoli ?? do Egiptu ?? drogą lądową

        – przez 15- lub 95-latka lub
        – bez wzroku lub
        – bez nóg lub
        – pieszo lub na rowerze lub
        – w ciągu 3 tygodni lub
        – bez paszportu lub
        – bez pieniędzy lub
        – bez nawigacji lub
        – bez telefonu lub
        – bez żadnego wcześniejszego doświadczenia z podróżowania po Afryce
        – na rękach lub
        – całą drogę żonglując piłkę lub
        – jeszcze na dziesiątki innych “wyczynowych” sposobów

  5. Żyj odważne, inwestuj rozważnie. ;) taka moja parafraza.

    Moim zdaniem odważne życie, gdy się osiągnęło wolność finansową jest nawet trudniejsze. W gruncie rzeczy mamy więcej do stracenia.

  6. Witam,

    Pięć lat i 3 miesiące temu odkryłem Fridomię jako sposób na życie. Wtedy miałem już własne M2 w kredycie, bardzo dobrze płatną pracę ale co najważniejsze dzięki Fridomi decyzję wolności finansowej. Od 3 lat nie pracuję na etacie. Od końca tego roku będę w stanie opłacić 3 kredyty, administrację własnego M3, utrzymać 4-ro osobową rodzinę i powinno zostać coś na skromny wyjazd raz do roku. A wiem że w przyszłości będę mógł również zmienić moją 19-sto letnią Mazdę 626 ? Mam 35 lat, i choć moje życie jest skromniejsze niż podczas pracy w korpo to sama świadomoś, że moja starość zależy ode mnie i od mojej “renty”, a nie od państwa daje mi spokój i zadowolenie z wiele trudnych i odważnych decyji, które musiałem podjąć aby być tu gdzie jestem.
    Dzięki Sławku za trud jaki włożyłeś w to aby być wolnym człowiekiem. Uważam że fridomia to coś więcej niż mieszkania i pieniądze. To styl życia.

    Pozdrawiam,
    Piote D.

    1. Piotr, dzięki za podzielenie się z nami swoją historią. Cieszę się, że fridomia.pl pojawiła się w Twoim życiu w odpowiednim momencie.

      Gratuluję postępów i życzę powodzenia w podejmowaniu kolejnych kroków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *