Ostatnio dużo podróżuję. Przed chwilą odpisałem pewnej znajomej z Wrocławia podając jej listę dni kiedy będę dostępny na spotkanie w Warszawie od dziś do końca roku. Wyszło mi, że będę dostępny tylko przez siedem dni aż do … kwietnia 2017 roku:-) Oczywiście nie narzekam, bo uwielbiam podróżować. Podróże kształcą.
Na spotkaniu w Gdańsku dowiedziałem się od jednego z Fridomiaków mnóstwo ciekawych rzeczy nt spedycji międzynarodowej (np jak sobie radzą polscy kierowcy z imigrantami, którzy próbują przedostać się z Calais do Wielkiej Brytanii). Na spotkaniu w Bydgoszczy – a może w Toruniu? – poznałem dwie młode pary (jedna z par okazała się rodzeństwem), które są właścicielami kamienic. Jedni odziedziczyli, a drudzy kupili kamienicę i wymieniali się ze mną swoimi doświadczeniami. Poznałem też historie osób, które były mocno zadłużone. Odziedziczyły większe pieniądze i zamiast zainwestować, postanowiły kupić dom i … powiększyć swoje zadłużenie. Ale poznałem też osoby, które – jak mówiły – dzięki wysłuchaniu mojej prezentacji, zmieniły swoje plany życiowe i zamiast konsumować, postanowiły rozpocząć budowanie portfela mieszkań na wynajem i dziś mają już częściową wolność finansową.
Spotkałem osobę, która opowiedziała mi o tym jak to kupiła lokal użytkowy i wynajęła jednej ze znanych sieci detalicznych. Myślała, że złapała Pana Boga za nogi, ale po roku-dwóch okazało się, że z punktu widzenia tej sławnej sieci, lokalizacja była mało fortunnie wybrana i sieć postanowiła zerwać umowę. Fridomiaczka oponowała, ale sieć miała o wiele lepszych prawników i okazało się, że czegoś tam w umowie najmu nie doczytała i stanęła przed wyborem – albo pójść na kosztowną drogę sądową, albo przyjąć mało korzystną ugodę. Przyjęła ugodę. Potem przez długi czas nie mogła znaleźć innego najemcy, a kredyt trzeba było spłacać. Jakiś jej znajomy, który się mocniej niż ona zlewarował o mało nie splajtował. Jedna ze znanych sieci detalicznych (kupił dla niej kilka lokali) podobno mocno podupadła finansowo, straciła płynność i przestała płacić właścicielom lokali użytkowych.
W Toruniu sporo słyszałem o pewnej właścicielce mieszkania, która wynajęła mieszkanie parze. Za jakiś czas przestała otrzymywać czynsze najmu. Okazało się, że najemczyni jest w ciąży, a jej mąż w więzieniu. Postanowiła zrobić rwetes w mediach zgodnie z zasadą “Mądry Polak po szkodzie”. W Białymstoku z kolei zobaczyłem jak pewien Fridomiak (architekt z wykształcenia) podzielił 38-metrowe mieszkanie w bloku z płyty na dwie niezależne kawalerki. Choć kawalerki były jeszcze w trakcie końcówki remontu i jeszcze bez mebli, to wyglądy całkiem przestronnie i funkcjonalnie.
Słyszałem też o obawach związanych z działaniami rządu. Wbrew pozorom nie chodziło o program Mieszkanie+, tylko o zakaz … handlu w niedzielę. Chodzi o to, że wielu mieszkańców Białegostoku zależy – w sposób bezpośredni – od zakupowiczów z Białorusi, Rosji, Litwy. Przyjeżdżają bo w Polsce jest taniej. Wydają pieniądze w sklepach, galeriach, w restauracjach, ale też w hostelach oraz apartamentach wynajmowanych na doby. Zakaz handlu w niedzielę może się poważnie odbić na rynku najmu krótkoterminowego.
Ale w Białymstoku zaniepokoiło mnie coś jeszcze bardziej. Otóż uczestniczyłem w prezentacji firmy oferującej crowdfunding dotacyjny. Polega to na tym, że możesz użyć crowdfundingu do sfinansowania swojego marzenia – np zebrania pieniędzy na operację dziecka, pozbycie się garba długów, wyremontowanie domu zniszczonego przez powódź, czy założenie własnej firmy, ale też na kupno nowego samochodu czy wycieczki dookoła świata. W krótkim filmiku prezentującym działanie padły słowa “financial freedom”, które oczywiście jeszcze bardziej przykuły moją uwagę.
Wystarczy, że się zarejestrujesz, opiszesz swój projekt, wniesiesz Euro 200 kapitału na sfinansowanie czyjegoś projektu (wg zasady “dajesz i dostajesz”) i zaprosisz co najmniej dwie inne osoby do przystąpienia do programu. Możesz ograniczyć się tylko do sfinansowania swojego projektu lub też zarabiać na tym, że inni będą przystępować do programu z twojego polecenia. Prezenter zachęcał pokazując ile możesz zarobić pasywnej gotówki w ten sposób.
Zadałem pytanie o to jak wygląda mechanizm finansowania owych marzeń. Spodziewam się bowiem, że realizacja owych marzeń uczestników średnio kosztuje o wiele więcej niż owe Euro 200, które wnosi każdy z uczestników programu. Jeśli marzeniem jest samochód, to pewnie potrzeba na jego sfinansowanie 20-30 tyś Euro. Nie sądzę by wiele osób wnoszących Euro 200 marzyło o tym by zdobyć finansowanie na zakup wymarzonej książki wartej Euro 12,50. Zadałem to pytanie raz, po czym gdy odpowiedź mnie nie satysfakcjonowała (rozmijała się z moim pytaniem), to powtórzyłem pytanie po raz drugi i trzeci w innej formie by precyzyjniej oddać to co mam na myśli. Wielu uczestników spotkania rozumiało moje pytania (tłumaczyli moje pytanie prezenterowi), oprócz prezentera tego programu, który cały czas powtarzał swoje.
Po prezentacji, w trakcie przerwy, przyznał, że program, który prezentował to klasyczne MLM, ale nie zgadzał się z opinią innego uczestnika spotkania, że jest to typowa piramida finansowa. Przekonywał, że łatwo jest czepiać się szczegółów i uprawiać krytykanctwo stojąc na zewnątrz – po wejściu do środka i doświadczeniu działania programu, nabiera się wiedzy. I wtedy można się przekonać, że to czego my nie rozumieliśmy jednak jest możliwe. I działa.
No, nie wiem.
Ja bardzo wierzę w prawa natury. W fizyce jest to prawo przyciągania ziemskiego, prawo mówiące o tym , że ciepłe powietrze unosi się ponad zimnym czy to że woda wrze po osiągnięciu tej samej temperatury w Białymstoku, w Warszawie, w Chicago czy Buenos Aires. Podobnie w biznesie też istnieją pewne prawa natury. Jedno z praw mówi, że im większe ryzyko, tym wyższy powinien być zwrot. Drugie, że nie może być tak, że jeden inwestuje, a inny ponosi ryzyko. Trzecie, że zyski biorą się z wartości dodanej, a nie z powietrza.
Program o którym się wczoraj dowiedziałem wydaje się działać wbrew naturalnym prawom biznesu. Finanse wydają się brać z powietrza. I albo ktoś wymyślił jakieś nowe prawo (którego nadal – pomimo mojej wczorajszej dociekliwości – nie rozumiem), albo jest to zwykły szwindel. Na dziś (chyba, że ktoś z Was przekona mnie i pomoże mi poznać i zrozumieć to nowe prawo biznesu) wydaje mi się, że jest to jednak szwindel. I smuci mnie to – jako pomysłodawcy platformy do grupowego inwestowania w nieruchomości na wynajem w formule crowd fund investing, czyli Mzuri CFI – że teraz szwindel jakiś gości z Holandii może położyć się cieniem na uczciwe inicjatywy, oparte na solidnych podstawach i działające w zgodzie z naturalnymi prawami biznesu.
Obawiam się, ze tego typu programy zszargają opinię – i tak już nie najlepszą – MLM-om oraz zmniejszą i tak już małe zaufanie społeczne do inwestowania w coś innego niż lokata bankowa. Choć lokata bankowa tak naprawdę “inwestycją” nie jest, a tylko pożyczaniem pieniędzy bankowi by ten prowadził działalność kredytową i spekulacyjną, ale to już jest temat na odrębną dyskusję:-) Ale już lepiej pożyczyć swoje oszczędności bankowi niż narazić się na ich utratę poprzez tego rodzaju “inwestycje”.
8 Responses
Panie Sławku!
Tu nie ma co biadolić tylko od razu zgłaszać odpowiednim organom. To żadne MLM tylko zwykła piramida finansowa!
I to najgorszego sortu, bo “sprzedająca” marzenia.
Z tym wrzeniem wody w jednakowej temperaturze w wymienionych miastach to akurat byłbym ostrożny. Zapewne w Chicago czy Warszawie temp. wrzenia będzie o jakiś ułamek stopnia mniejsza niż ta w Buenos Aires (kwestia ciśnienia). Wybacz, że się czepiam ale – mimo, iż od jakiegoś czasu nie pracuję w zawodzie wyuczonym (inżynier) – to jednak inżynier ze mnie tak łatwo nie wyjdzie. Choć staram się jak mogę ;) Ale to tak na marginesie.
A co do meritum, to tak sobie myślę, że chyba my, Polacy, musimy po prostu przejść pewien proces edukacji, który nas ominął za sprawą kilkudziesięciu PRLowskich lat powojennych, a który świat zachodni przeszedł w tym czasie. Znaczy przewrócić się raz czy dwa żeby się nauczyć chodzić, że tak nawiążę do nauki przebierania nogami przez dzieci. Ty Sławku jesteś nieco starszy ode mnie, na pewno lepiej pamiętasz czasy komuny a do tego masz (w naszym kraju pewnie unikalną) wiedzę jak to wtedy wyglądało na zachodzie, w związku z tym zapytuję – czy moje rozumowanie jest słuszne czy zwyczajnie jesteśmy, że tak eufemistycznie to ujmę, mniej rozgarnięci w kwestiach finansowych, ekonomicznych od naszych zachodnich sąsiadów i jeszcze długo kwintesencją inwestowania dla Kowalskiego będzie wrzucenie zaskórniaków w pierwszą lepszą najniżej oprocentowaną lokatę?
Pozdrawiam
Ben, masz rację. Rzeczywiście Buenos leżąc nad morzem może mieć nieco wyższą temperaturę wrzenia wody. Trochę się zagalopowałem w porównaniach, co nie zmienia faktu, że prawa natury działają wszędzie i brak ich znajomości niczego nie zmienia:-)
A co do Twojego pytania, to pewnie masz rację. My się finansów uczymy dopiero od 26-27 lat. Pamiętam jak w latach 1990-92 uczono Polaków co to są podatki i jak je należy płacić, bo w latach komunizmu PIT był ukryty. W tym samym czasie uczono Polaków co to jest giełda i jak inwestować na giełdzie (nie było wtedy domów maklerskich, a na parkiecie było notowanych 6 spółek:-). Nasza wiedza nt finansów 26-27 lat temu była praktycznie żadna. Więc mamy jeszcze wiele do nauczenia się. Nadal zbyt wielu z nas wierzy w magiczne możliwości rządu finansującego to czy inne dobro. Wierzymy, że to rząd lepiej się zaopiekuje nami niż nasz pracodawca, że rząd lepiej zadba o nasze emerytury niż my sami.
Sytuację dodatkowo komplikuje to, że w Polsce występuje niebezpieczna mieszanka podejrzliwości (brak społecznego zaufania), naiwności (skoro szwagier kupił lub znany aktor namawia, to musi to być coś dobrego) oraz chciwości (chcemy jak najszybciej się dorobić i dogonić Zachód). Te silne emocje komplikują pozyskanie rzetelnego obrazu rzeczywistości. Poza tym jesteśmy dość leniwi i nie chce nam się wypracować własnego zdania.
Ale na szczęście to się chyba dość szybko zmienia. Młode pokolenie nie ma już tak wielu obciążeń socjalizmu. Nie boją się samodzielnie myśleć. Zaczynają nabierać podejrzliwości w stosunku do różnych magików obiecujących szybkie, bez wysiłkowe zyski. Zaczynają dostrzegać, że ich finansowa przyszłość leży przede wszystkim w ich rękach. Nie znam dokładnie struktury wiekowej klientów Amber Gold (może ktoś z Was zna?), ale spodziewam się, że więcej wśród nich osób z mojego pokolenia niż z pokolenia moich dzieci. I pewnie nie tylko dlatego, że występuje pewna dysproporcja w zasobności portfeli tych dwóch grup demograficznych.
To jest oszustwo i zwykła piramida finansowa jak dla mnie już na pierwszy rzut oka…. Powiedzmy, że do systemu złapie się tysiąc osób. Każda z tych tysiąca osób by chciała wpłacić 200 EURO, ale otrzymać w zamian np. 30.000 EURO na jakieś swoje marzenie czy wydatek. To jest matematycznie niemożliwe żeby każda osoba wpłaciła 200 EURO, a otrzymała wielokrotnie więcej.
Jedyne rozwiązanie to przyprowadzenie przez każdego z nich kolejnych 50 osób i każdy z nich wpłaca kolejne 200 EURO. I jak w klasycznej piramidzie finansowej – na początku kilka osób może skorzysta i otrzyma swoje marzenie. Ale to będzie tylko garstka a tysiące ludzi straci po te 200 EURO. I piramida runie w chwili kiedy do systemu przestaną przychodzić nowe osoby. Każda piramida tak się kończy, identycznie było np. z Amber Gold.
Swoją drogą to wiecie, że garstka osób zarobiła na Amber Gold? W dobrym czasie wpłacili kasę na obiecane 14 % rocznie i np. po roku odebrali depozyt wraz z odsetkami. Był taki czas, że Amber Gold ciągle rosło i rosło i rosło, bo napływali nowi klienci z pieniędzmi. Więc dla niepoznaki kasa była wypłacana zgodnie z obiecanymi %. Niestety była to garstka ludzi, którzy akurat fartem utrafili w dobry timing i period ;-)
Niestety większość ludzi na tyle skusiła się tymi wirtualnymi zyskami, że np. po pół roku albo roku “oszczędzania” dawała się nakłonić na kolejną “lokatę”. Np. wpłacam 100.000 zł, a po roku idę do Amber Golda i widzę na moim wirtualnym rachunku, że mam już 114.000 zł. Mogę wypłacić całość i uciekać, no ale miły sprzedawca nakłania, że przecież warto dalej to rozmnażać.
No i niestety większość ludzi pozostawiała kasę i obecnie nie ma nic….
Sławek, powiem w ten sposob…niezaleznie co sie bedzie dzialo i jakie to super okazje inwestycyjne nie zostana wymyslone masz moja osobe jako zainteresowana i czynnie inwestujaca w CFI…CFI1 mozna powiedziec ze bylo dla mnie proba i zainwestowalem minimalny kapital, ale kupilem tam jako wspolnik pierwsze mieszkanie na wynajem…teraz zglosilem zainteresowanie i podpisalem przedwstepna umowe na CFI4. prawda jest taka ze znajda sie osoby ktore beda sie bawic w MLM i sie sparza ale tez nadal beda osoby ktore beda ufac MZURI. uczciwosc zawsze bedzie w cenie;)
Michał, dzięki za zaufanie wobec Mzuri oraz za ciepłe słowa. Moja Babcia mówiła, że “oliwa nie żywa, ale zawsze sprawiedliwa” i uczciwość zawsze wypłynie na wierzch. Tego się trzymam i tego będziemy się dalej trzymać w Mzuri:-) Pomimo tego, że będziemy wrzucani (przez niezorientowanych) do tego samego worka co jacyś oszuści i hochsztaplerzy.
Sławku, to moja pierwsza wypowiedź na forum, a wynika to z faktu, że zazwyczaj się z Tobą zgadzam. aczkolwiek tym razem jestem zmuszony zwrócić Twoją uwagę na fakt, że temperatura wrzenia wody w Warszawie będzie niższa niż w Buenos Aires. Korzystając z okazji chciałbym również podziękować za całe dobro, które produkujesz i za hamowanie moich konsumpcyjnych zapędów.
Paweł, tak masz rację. Dzięki za zwrócenie mi uwagi oraz za ciepłe słowa.