Definicja wolności finansowej

W każdym języku występują homonimy (różne wyrazy, mające różne znaczenia, ale tę samą pisownię i wymowę, np. bal (zabawa) oraz bal (kłoda drewna), ale również – za Portalem Wiedzy – homogramy (mają identyczną pisownię, ale różnią się wymową, np.: zamarzać [zamar-zać] – zamarzać (kogoś głodem) [zamażać]; homofony (mają identyczne brzmienie, ale różnią się pisownią, np.: może – morze), a także wyrazy wieloznaczne (jedno słowo o kilku zbliżonych znaczeniach, np. pióro – może oznaczać część ptaka, albo przybór do pisania, albo część wiosła)

Dodatkowo często używamy słów (wcale nie będących homonimami), które każdy z rozmówców rozumie nieco inaczej, nadajemy im odmienne znaczenia. Różnie definiujemy różne pojęcia. Nie jest łatwo zdefiniować miłość, przyjaźń, dobro, zło, patriotyzm, szczęście, zaangażowanie, odpowiedzialność, zdrową żywność i wiele innych ważnych pojęć. Marketingowcy – bawiąc się słowami – też nam nieco mieszają w głowach swoimi przekazami. O politykach nawet nie wspomnę.

Wiele definicji poznajemy w szkole oraz na studiach. Definicje są podstawą wielu nauk ścisłych (matematyka, fizyka), ale też wielu nauk społecznych (ekonomia, prawo). Uzgodnienie definicji często pomaga unikać sporów i jałowych dyskusji, w których dwie osoby mocno się wzajemnie przekonują do swoich racji, choć tak naprawdę mówią o czymś zupełnie różnym. Nieporozumienie wynika z tego, że w odmienny sposób każda z nich definiuje temat będący sporem.

Dotyczy to oczywiście również “wolności finansowej”. Kilka tygodni temu spotkałem dziewczynę, która powiedziała mi, że już osiągnęła wolność finansową. Ucieszyłem się, pogratulowałem jej i zapytałem ją – z ciekawości – dzięki czemu uzyskała wolność finansową, w co inwestowała. Nie bardzo rozumiałem jej odpowiedź i dość szybko zorientowałem się, że pewnie po prostu inaczej definiujemy słowa “wolność finansowa”.

Zapytałem o jej definicję i odpowiedziała mi – “nie muszę się martwić o finanse”.

OK, jest to jakaś definicja wolności finansowej. Ale mocno różniąca się od mojej definicji, którą sformułowałem zainspirowany tym co w jednej ze swoich książek opisał Robert Kiyosaki. Pisał on o tym, że z punktu widzenia finansów osobistych, możemy wyróżnić trzy grupy ludzi. Każdy z nas należy do jednej z tych grup.

I tak, mamy osoby, których sytuacja życiowa charakteryzuje się dużą NIEPEWNOŚCIĄ FINANSOWĄ. To osoby najmniej zarabiające, ledwo wiążące “koniec z końcem”, które nie mają żadnych oszczędności. W przypadku utraty pracy lub innych niesprzyjających okoliczności – natychmiast wpadają w poważne tarapaty finansowe.

Druga grupa to osoby BEZPIECZNE FINANSOWO. Zarabiają na tyle dużo, że pojawiają się w ich budżetach domowych oszczędności. Mogą one służyć finansowaniu dotychczasowego standardu życia w przypadku ewentualnej utraty pracy. Przez jakiś czas. Jak długi jest to okres czasu zależy od wysokości zgromadzonych oszczędności w relacji do wysokości comiesięcznych wydatków na utrzymanie standardu życia, do którego się przyzwyczaili.

Trzecia grupa to osoby WOLNE FINANSOWO, które mogą, ale nie muszą w ogóle pracować by utrzymać swój dotychczasowy standard życia. Comiesięczne wydatki są pokrywane – w całości – wpływami gotówki z tzw “pasywnych źródeł”.

Dodałem jeszcze czwartą grupę do wyliczanki Kiyosakiego – osoby ZALEŻNE FINANSOWO. Są to osoby nie mające w ogóle jakichkolwiek przychodów – niemowlaki, dzieci, bezrobotni, więźniowie, itp. Co nie oznacza jednak, że nie mają żadnych potrzeb finansowych (muszą jeść, muszą się ubierać, ich miejsce spania musi być ogrzane zimą, itp.). Ich potrzeby finansowe pokrywane są z pracy lub z dochodów innych (rodziców, podatników, służby więziennej czy opieki społecznej)

Zbiór osób nie “muszących się martwić finansami” (czyli tak jak wolność finansową zdefiniowała moja rozmówczyni) obejmuje zatem zarówno osoby rzeczywiście wolne finansowo, jak i te bezpieczne finansowo, ale nawet także osoby … zależne finansowo. Gdyby zapytać czterolatka czy “martwi się finansami” to pewnie nawet nie zorientowałby się o co tak naprawdę go pytamy. Choć nie musi się “martwić finansami” to przecież jednak wolny finansowo w ewidentny sposób nie jest. “Wolny finansowo” (ani w ogóle) nie jest więzień. Podobnie wolną finansowo nie jest osoba, której współmałżonek pracuje, a ona siedzi w domu, chodzi na lekcje jogi oraz na aerobik i spotyka się z przyjaciółmi w kawiarni. Gdyby coś się złego przytrafiło współmałżonkowi, to z dnia na dzień z komfortowej sytuacji braku zmartwień popada w głębokie tarapaty finansowe.

Zanim przedstawię – dla niektórych z Was po raz nasty – swoją czteropunktową definicję wolności finansowej, to ciekaw jestem tego jak Wy ją definiujecie na własne potrzeby. Liczę na to, że dzięki naszej dyskusji na ten temat moja definicja też ulegnie doprecyzowaniu. Będę wdzięczny za każdy głos komentarza.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

25 Responses

  1. Poniżej moja subiektywna próba uporządkowania różnych przychodów wg stopnia pasywności:

    1. Emerytura państwowa – wymagana aktywność: 0
    2. Wpłacenie majątku na REIT albo niskokosztowy fundusz podążający za światowym indeksem giełdowym i wypłacanie co roku 4% zgromadzonego majątku (wg wyliczeń powinno wystarczyć dożywotnio) – wymagana aktywność: kilka godzin rocznie
    3. Przychody z najmu długoterminowego – wymagana aktywność: kilka godzin miesięcznie przy przekazaniu zarządzania Mzuri (tyle mi to zajmuje; niektóre sprawy typu kontakt z urzędem miasta, odwoływanie się od niekorzystnych decyzji, bycie na bieżąco z przepisami, dbanie o wypełnianie wyników kontroli elektrycznych i kominiarskich, kwestie związane z prowadzeniem działalności gospodarczej)
    4. Przychody z najmu krótkoterminowego – wymagana aktywność: nie mam doświadczenia, ale zapewne podobnie jak w przypadku najmu długoterminowego, przy założeniu przekazania zarządzania zewnętrznej firmie
    5. Prowadzenie firmy z pracownikami – wymagana aktywność: to zależy; przy dobrej organizacji i nierozbuchanych ambicjach wystarczy kilka godzin dziennie
    6. Praca najemna – wymagana aktywność: cały etat

    W którym miejscu jest granica pomiędzy przychodami pasywnymi a aktywnymi – nie wiem. Oprócz aktywności, innym wymiarem podziału jest stopień odpowiedzialności. Dla (1), (2) i (6) odpowiedzialność jest bliska 0. Dla (3), (4) i (5) za ewentualne niepowodzenie albo zaniedbanie odpowiadamy całym majątkiem (w uproszczeniu).

    Podsumowując, nie wiem, jak odpowiedzieć na pytanie zawarte we wpisie. Wolność finansowa powinna w ogóle nie wymagać żadnej aktywności i nie wiązać się z żadną odpowiedzialnością. W moim zestawieniu taki warunek spełnia (1), czyli emerytura państwowa, i (2), czyli zgromadzenie majątku w wehikułach. Przy czym (1) odpada z powodu niewystarczającej wysokości takich przychodów i zostaje (2).

    Na dziś wszystko mam poinwestowane w mieszkania. Po napisaniu tego wpisu naszła mnie autorefleksja, że może bardziej powinienem zainteresować się Mzuri CFI.

    1. Tomek, dzięki za nowe ujęcie tematu stopnia pasywności różnych źródeł dochodu. Oczywiście gorąco zapraszam do wspólnego inwestowania w ramach platformy Mzuri CFI. Rzeczywiście tutaj wymagane zaangażowanie czasowe jest jeszcze niższe niż w przypadku własnego portfela mieszkań na wynajem, bo wszystkim zajmuje się albo Mzuri Investments albo Mzuri, działające na rzecz udziałowców CFI. Jest to postrzegane przez inwestorów jako jedna z dużych zalet CFI (obok rozproszenia ryzyka inwestycyjnego) i dlatego wielu obejmuje udziały o wartości ponad PLN 200 tyś – kwoty, która byłaby przecież wystarczająca do zakupu 1-2 kawalerek na wynajem.

      No chyba, że ktoś z udziałowców chciałby pełnić (nieodpłatnie) rolę członka rady nadzorczej spółki, to wtedy wymagane będzie średnio kilka godzin miesięcznie.

    2. Koledzy i Kolezanki, a jak do listy Tomka pasowaloby Wam takie cos?

      http://www.coca-colacompany.com/investors/investors-info-dividends

      Nie sadze by istnialo mieszkanie nieprzerwanie wynajete od 1920. Z tego co na szybko sie zorientowalem, spolek wyplacajacych dywidende nieprzerwanie od 100 lat troche sie znajdzie. 100 lat to sporo czasu, po drodze rozne rzeczy mialy miejsce, a dywidenda zawsze byla. Co myslicie o nich w kategoriach omawianych na tym blogu?

      1. TX, pewnie nieprzerwany wynajem od 1920 roku byłoby trudno znaleźć – żaden najemca tak długo nawet nie żyje:-) Natomiast Coca-Cola też nie wypłaca dywidendy co miesiąc, tylko raz na kwartał:-)

        Ale tak na serio, warto by było sprawdzić coś innego. Zakładając, że w roku 1920 na amerykańskiej giełdzie było notowanych 100 firm, pytanie brzmi ile z nich – oprócz Coca Coli – w ogóle dziś istnieje, o wypłacie dywidendy nie wspominając. Pewnie mniej niż 10. Jeśli tak właśnie jest, to szansa na to, że dziś prawidłowo wytypujesz Coca Colę kolejnych 120 lat nie jest duża.

        1. a jaki macie najdłuższy okres najmu zaliczony przez tego samego najemce?, u mnie mieszka najemca od 2008 roku, ani razu nie spóznił się z zapłatą czynszu ,zapłacił w czynszach koszt zakupu mieszkania i dalej wynajmuje…

        2. Piotr, takie przypadki się zdarzają, potwierdzam. W jednym z moich mieszkań mieszka pewna najemczyni od ok 2001/2002 roku.

        3. Sławku, pełna zgoda że sto lat temu wytypowanie takiej spółki było mało prawdopodobne. Zastanawiam się czy teraz – po stu latach fakt, że spółka przetrwała różne zawieruchy nie oznacza że jest dojrzałym organizmem, z dobrymi zdolnościami przystosowawczymi, z mechanizmami pozwalającymi wyłaniać dobre zarządy i radzić sobie z różnymi zmianami. Oczywiście gwarancji, że przeżyje kolejne 100 lat nie ma, ale bardzo solidne podstawy ku temu są. Wydaje mi się też, że takie spółki rzadko upadają z dnia na dzień, raczej psują się przez jakiś czas. Pewnie jako były konsultant po przejrzeniu rocznego sprawozdania finansowego widziałbyś, że zaczyna się dziać źle.

          Podsumowując – ja poważnie takie spółki rozważam jako drugi filar poza nieruchomościami ale chciałbym je tanio kupić. Liczę, że przyjdzie jeszcze kiedyś duży krach na giełdach i może wtedy. Do tego czasu staram się upatrzyć kilka takich celów i zrozumieć ich działanie.

        4. TX, z mojego doświadczenia konsultingowego oraz obserwacji świata biznesu wynika, że dobrze by spółka zachowała pewną elastyczność by dostosowywać się do zmian rynkowych. Niestety im większa firma i im więcej odniosła sukcesów, tym traci dużą część owej elastyczności.

          W przypadku coli istotnym ryzykiem jest sam produkt, który jest po prostu – niezdrowy. Za każdym razem gdy widzę osobę z nadwagą sięgającą po butelkę wody z cukrem, zastanawiam się czy naprawdę nie wie o tym, że sama pakuje się w otyłość.

          W momencie gdy ludzie się przebudzą, koncerny sprzedające nam papierosy, słodzoną wodę, czipsy i inne smaczne paskudztwa prawdopodobnie popadną w tarapaty. Jeśli to przebudzenie będzie powolne, to dadzą sobie radę, ale jeśli miałoby nastąpić gwałtownie, to problemy mogą mieć większe.

  2. Bardzo ciekawy wpis Slawku, dzieki? Wlasnie sie dowiedzialam, ze jestem w grupie… charakteryzujacej sie duza niepewnoscia finansowa! Tak sie zastanawiam: czy jest to powod do zmartwienia czy przejsciowa sytuacja??? Forumowicze – prosze, podzielcie sie doswiadczeniem. Wszystkie oszczednosci zainwestowalam pod koniec zeszlego roku w nieruchomosc za granica – w tym miesiacu mam pierwsze przychody z tego tytulu. Zgromadzenie jakichs oszczednosci zajmie mi pewnie kolejne miesiace. Prawdopodobnie wydam je na kolejna inwestycje… Czy ktos jeszcze inwestuje tak na krawedzi, czy wiekszosc z Was ma odlozona gotowke na “ciezkie czasy”?

    1. Asiu, według mnie odpowiedź na pytanie czy gotówka zwiększa bezpieczeństwo wcale nie jest oczywiste:-). Osobiście nie lubię posiadać gotówki. Może zrobię o tym oddzielny wpis?

      1. Slawku, poczucie “niepewnosci finansowej” towarzyszylo mi dzisiaj przez pol dnia;-) Na zakupach i podczas gotowania… I doszlam do tych samych wnioskow – gotowka nie jest chyba wyznacznikiem bezpieczenstwa. Nie sadze, zebym nalezala do tej grupy pomimo braku srodkow na lokacie… Pozdrawiam serdecznie i czekam na wpis:)

    2. Asiu, ja mam kasę na koncie, jak zbieram na kolejną inwestycję, potem czyszczę konto do zera, a nawet biorę pożyczkę lub kredyt (wtedy przejściowo czuję się niekomfortowo), potem spłacam jak najszybciej pożyczkę (za wysokie odsetki), potem znów zbieram na inwestycję (komfort rośnie), potem znów czyszczę konto do zera i.t.d. Na razie nie przyspieszam spłaty kredytów hipotecznych, bo mi się to nie kalkuluje i mam też nadzieję na spadek kursu franka. Gdyby kurs franka jednak wzrósł, to nie zaboli mnie to jakoś szczególnie.

      Mam za to stały dopływ gotówki: etat, najem i męża ;)

      Czuję się bezpieczna finansowo, mimo przejściowych dyskomfortów, choć jeszcze nie wolna.

      1. Dzieki, Kuneg:) podoba mi sie okreslenie “przejscowy dyskomfort”, chyba ukradne, pasuje idealnie do mojej sytuacji. Dobrze wiedziec, ze nie kazdy ma poduszke finansowa i daje rade:) Byle wszystko z glowa. Pozdrawiam serdecznie:)

        1. Dokładnie tak.
          Ja z domu rodzinnego wyszłam bogata jedynie duchem, ale to chyba jest najważniejsze. :) Nawet za studia sama zapłaciłam. :)
          Da się? Da się!

          Poduszkę finansową, to dopiero muszę sobie zorganizować we własnym zakresie – spokojnie, systematycznie, bez wyrzeczeń jakichś specjalnych, ale z głową. Po to jest poduszka przecież, żeby było wygodnie i bezpiecznie :)

          Najważniejsze Asiu, że wiesz, czego chcesz od życia i dążysz do tego.

          Pozdrawiam,
          Małgorzata

  3. Sławku, wygląda na to że na swojej drodze spotykasz same czarujące kobiety :) WF w mojej definicji to stałe, legalne, comiesięczne dochody osiągane z wynajmu i biznesu. Na dochody poświęcam nie więcej niż 4 godziny miesięcznie. Pozdrawiam

    1. Bolo, rzeczywiście tak jest, ale spotykam też miłych, sympatycznych facetów. Może po prostu nieco mniej mi zapadają w pamięć? :-)

      W jaki sposób biznes jest źródłem pasywnej gotówki? Czy oddałeś już zarządzanie w ręce profesjonalistów, a sam czerpiesz tylko dochody z dywidendy?

  4. Wydaje mi się, że wolni finansowo są tylko ci, którzy wcześniej się nieźle narobili i teraz po prostu czerpią z tego zysk (jak to zresztą ująłeś w swoim wpisie). Myślę, że każda osoba bezpieczna finansowo będzie dążyła do tego, by być osobą wolną finansowo :)

    1. Maciej, nieco bym polemizował z tym, że każdy bezpieczny finansowo będzie dążył do wolności. W teorii i w zamysłach, to może i tak, ale z działaniami już jest trudniej. Niektórzy bezpieczni finansowo dążą (swoimi wyborami i działaniami) w kierunku … niepewności finansowej, żyjąc PONAD stan.

      1. Święte słowa, Sławku.
        A potem wpadają w spiralę długów, których nie są w stanie spłacać z bieżących dochodów…

        Znam też taki przypadek:
        Facet wziął kredyt na dom, potem poszedł na emeryturę mundurową po 15 latach służby (o ile wiem, jest to przywilej, a nie obowiązek). Potem rozwiódł się z żoną i ma zasądzone alimenty na żonę oraz dzieci. Kredyt jest niespłacalny, a dom nie do sprzedania przez komornika. Pracuje nadal (poza mundurówką), wynagrodzenie ma zajęte na poczet alimentów, więc te pieniądze nadal wpadają do budżetu domowego – uszczuplone jedynie o opłatę komorniczą. Gdyby w Polsce istniała instytucja upadłości konsumenckiej, to już by skorzystał, a bank ma po prostu pecha, że trafił na cwaniaka, który miał zamiar nie spłacać tego kredytu.
        Gość się czuje całkiem bezpieczny, mimo długów nie do spłacenia…

        1. W Polsce istnieje instytucja upadłości konsumenckiej i coraz więcej ich jest. Nie wiem na jakich zasadach to się odbywa, bo to nie jest moja działka i nie interesowałem się tym, ale jakiś czas remu zmieniły się przepisy i łatwiej jest upaść. Oczywiście też nie każdy może sobie upaść jak sobie to wymyśli. Jest szereg obwarowań i najważniejsze – trzeba chcieć. Jeśli ktoś nie chce upaść to nawet jeśli spełnia przesłanki do ogłoszenia upadłości nic takiego się nie stanie. Tak jak piszesz gość czuje się bezpiecznie i ten stan mu pewnie odpowiada.

  5. Twoja definicja jest bardzo… ciekawa. Jednak zgodnie z nią nie wiem czy chociaż kilka procent Polaków może się określić wolnymi finansowo. :)

    1. Barbaro, masz rację. Według mnie, zdecydowanie poniżej jednego promila (nawet nie procenta) Polek i Polaków osiągnęło wolność finansową zgodną z moją definicją.

      By móc o sobie powiedzieć, że jest się osobą wolną finansowo, wg mnie, trzeba spełnić – równocześnie – cztery warunki.

      1) posiadać stały, comiesięczny dopływ gotówki w przewidywanej wysokości – bez niego jesteśmy ZALEŻNI FINANSOWO
      2) wpływ gotówki powinien co najmniej pokrywać poziom comiesięcznych wydatków na życie na wybranym przez siebie poziomie – bez spełnienia tego warunku czeka nas NIEPEWNOŚĆ FINANSOWA. Z kolei spełnienie tego warunku pozwala nam na budowanie poduszki BEZPIECZEŃSTWA FINANSOWEGO
      3) dopływ owej gotówki musi być ze źródła innego niż aktywność zawodowa – to dopiero spełnienie tego warunku UWALNIA nas w sensie finansowym
      4) jeśli źródłem pasywnej gotówki są nieruchomości na wynajem, to kredyty hipoteczne na ich zakup muszą być w pełni spłacone
      3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.