50 kobiet i ja

Dzięki zaproszeniu Dojrzewalni Róż, organizatora Festiwalu Kobiet Progressteron, wczoraj miałem przyjemność opowiedzenia uczestniczkom Festiwalu o wolności finansowej. Piszę „uczestniczkom”, bo wśród około 50 osób na sali nie było ani jednego mężczyzny. Przemawiałem publicznie już setki razy, ale taka sytuacja nigdy mi się przedtem nie przydarzyła. Byłem trochę tym spięty (zwłaszcza, że nie zadziałały dwa rzutniki i musiałem mówić bez wsparcia prezentacji, którą wcześniej przygotowałem) i mimo, że książkę napisaliśmy – na przekór utartym schematom – używając czasowników z żeńskimi końcówkami, to wczoraj zdarzało mi się mówić „wiecie Państwo”, zamiast „wiecie Panie”. To ostatnie wydawało mi się trochę takie … szowinistyczne. Przychodzi facet i się wymądrza. Z wrażenia nie zdążyłem nawet zrobić zdjęcia i udokumentować to wydarzenie.

Ale sądząc po tym, że żadna z uczestniczek nie wyszła przed czasem, a po wykładzie mieliśmy jeszcze długą kontynuację sesji pytań i odpowiedzi na korytarzu, to mam nadzieję, że całość nie wypadła najgorzej.

Jak zwykle takie spotkanie było i dla mnie okazją do nauczenia się czegoś nowego. Wprawdzie tym razem to ja więcej mówiłem niż słuchałem, ale spośród 50 uczestniczek, 7-8 posiada już mieszkania na wynajem (około 2/3, a może nawet 3/4 w ogóle ma jakieś inwestycje), więc też dowiedziałem się interesujących rzeczy na temat umów najmu, rozliczeń podatkowych, czy specyfiki zarządzania małymi lokalami użytkowymi.

W trakcie mojej prezentacji, gdy pojawiła się ożywiona dyskusja dotycząca  bariery, jaką są problematyczni najemcy (wiele osób słyszało o historiach pełnych horroru z najemcami, którzy nie płacą i demolują mieszkanie i – co gorsza – nie chcą się wyprowadzić), próbowałem przekonywać, że często winni problemów są sami właściciele. Nie dokonują odpowiedniej selekcji najemców, nie zadają pytań o ich zarobki, nie żądają poświadczeń z miejsca pracy. To trochę tak, jakby otworzyć sklep, wyposażyć go w towar, a potem dać ogłoszenie, że poszukuje się sprzedawcy i zatrudnić pierwszego, który zaakceptuje naszą propozycję wynagrodzenia. Ta analogia wywołała dużo śmiechu. W ogóle wczoraj – chyba ze względu na skład grona moich słuchaczy – jakoś wyostrzył się mój dowcip, bo dość często, o wiele częsciej niż zwykle, słuchaczki wybuchały śmiechem. A przecież mówiłem o bardzo poważnych sprawach związanych z budowaniem wolności finansowej.

Aby zobrazować moją tezę, że winni (lub przynajmniej współwinni) są często właściciele mieszkań, poprosiłem o podniesienie rąk do góry te panie, które same kiedyś mieszkały w wynajmowanym mieszkaniu. Pojawił się las około 45 rąk. Las się mocno przerzedził, gdy zapytałem, czy właściciel mieszkania zadał im pytania na temat ich ówczesnych zarobków. Las całkiem zniknął (ani jednego drzewka nadziei)  gdy zapytałem, czy właściciel zażądał od nich zaświadczenia o zarobkach. A przecież jak idziemy kupić abonament telefoniczny i dostajemy za złotówkę telefon komórkowy wart PLN 1000 (tyle jest wart w detalu, operator sieci kupuje go pewnie za PLN 200), to musimy się wykazać dwoma dokumentami ze zdjęciem, książeczką wojskową, zaświadczeniem o zarobkach i nie wiem czym tam jeszcze. Nie inaczej, jest gdy w markecie AGD chcemy kupić żelazko na raty.

A mieszkanie warte kilkaset tysięcy złotych z drogim wyposażeniem (meble, sprzęt AGD, itp.) właściciele oddają w ręce osób, których nie pytają, czy je na to stać. Skrajnie nieodpowiedzialne. A potem jeszcze opowiadają światu, jak to ich źli najemcy wykorzystali. Podejrzewałem, że tak właśnie jest, ale teraz dzięki mojemu małemu eksperymentowi (wiem, wiem, próbka 45 osób nie jest statystycznie ważna) zdobyłem dowód.

Dziękuję przemiłym Paniom za cierpliwe słuchanie mnie, przepraszam za niedociągnięcia organizacyjne, dziękuję za ów dowód, za żywą dyskusję na korytarzu (gdy już musieliśmy opuścić salę wykładową) i życzę powodzenia w budowaniu waszej wolności finansowej. Mam nadzieję, że za kilka – kilkanaście lat będzie mogły spełniać swoje marzenia i realizować swoje pasje.

Zapraszam też na łamy tego bloga. Zawsze z dużą życzliwością doradzimy w kwestiach związanych z budowaniem wolności finansowej. 

Powodzenia !

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Panie Sławku,

    dziekuje za wczorajsze spotkanie na festiwalu, musze przyznac, ze zmobilizowalo mnie do rozpoczecie zglebiania wiedzy o inwestowaniu w nieruchomosci, wolnosc finansowa coraz bardziej zaprzata moja glowe
    dziekuje za inspiracje!
    Karolina

  2. Ja również dziękuję za świetną prezentację na Festiwalu. Była bardzo inspirująca – na drugi dzień kupiłam książkę “Wolność finansowa” i właśnie skończyłam ją czytać. Na razie zaczęłam od świadomego śledzenia, na co wydaję pieniądze. :-)

    Mówił Pan niezwykle ciekawie i przekonująco (zwłaszcza odpowiadając na moje pytanie o problematycznych najemcach) :-) i naprawdę zainspirował mnie Pan do zainteresowania się tematem. Brak slajdów wcale nie przeszkadzał, naprawdę!

    Brakowało mi jednak wyartykułowania jednej rzeczy – w tej wolności finansowej jest “haczyk”, tzn. trzeba stać się specjalistą w nowej branży (nieruchomości), czyli poniekąd przekwalifikować się. Na razie jeszcze zastanawiam się, czy mam na to ochotę.

    Tak czy inaczej dziękuję za świetny warsztat!

  3. Pani Danuto.
    Nie taki diabeł straszny…
    Moje doswiadczenie na temat przekwalifikowania jest takie, ze skoro jest to cos, co w koncu pozwoli mi byc wolnym finansowo, to “ja poprosze 2kg i bez opakowania”… Chodzi mi o to, ze stalo sie to moim hobby, poniewaz jest to moim dochodem. Tu mi nikt nie zawadza, nikt nie rzadzi, nikt nic nie nakazuje… Jestem panem wlasnego imperium. Musze byc najlepszy!
    Pozdrawiam serdecznie i zycze “szerokiej drogi”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.