Fridomia w Budapeszcie

Gdy zapowiedziałem weekendowy wyjazd do Budapesztu, kilka osób mnie zapytało, czy jadę tam spotkać się z Fridomiakami. Widać, stałem się okropnie monotematyczny…

Ale coś w tym chyba musi być, bo nie planując spotkania z Fridomiakami i tak się tam z nimi spotkałem. Przyrzekam, że nawet słowem nie zająknąłem się nt wolności finansowej, a i tak poznałem troje Fridomiaków podczas tych niespełna dwóch dni spędzonych w Budapeszcie.

Wynająłem pokój w małym 5-pokojowym hoteliku w centrum Pesztu. Hotelik okazał się kamienicą należącą do młodej pary (ich ślub miał miejsce dokładnie 3 tygodnie temu!) piłkarzy wodnych. Ona, Węgierka, brała już dwukrotnie udział w Olimpiadach i ma jeszcze szansę reprezentować swój kraj w Londynie (Węgierki musiałyby zająć miejsce w I-szej piątce mistrzostw Europy we Włoszech w styczniu i potem jeszcze miejsce w pierwszej trójce mistrzostw świata gdzieś tam w marcu 2012). Po ewentualnym występie na Olimpiadzie w Londynie, zakończy swoją karierę sportową (oby złotym medalem!). On, Chorwat, też jest piłkarzem wodnym i byłym reprezentantem swojego kraju. Swoją przyszłość widzą w nieruchomościach, a na początek jest kamienica, którą od 3 tygodni wynajmują turystom na doby (wcześniej trwał remont).

Na razie sami dzielnie zajmują się marketingiem, wydawaniem kluczy, przyjmowaniem płatności, oraz tym aby codziennie w porze śniadaniowej (7:30 do 10:30) wydawać śniadania i zmywać naczynia. Ale w przyszłości, gdy kupią kolejne mieszkania z zysków pochodzących ze sportu oraz lepiej zrozumieją  biznes hotelowy, to oddadzą komuś zarządzanie i będą się cieszyć wolnością finansową oraz wolnością od … sportu. Trzymam kciuki za ich powodzenie.

Nieco później tego samego dnia, pod bardzo okazałym budynkiem budapesztańskiej Opery, spotkałem matkę trojga bardzo śmiałych i rozbrykanych, ale jednocześnie bardzo miłych i grzecznych dzieciaków w wieku od 2,5 do 7,5 roku. Zaczęliśmy rozmawiać, gdy zaniepokoiłem się, że stojąca obok miejsca w którym siedziałem 2,5-letnia dziewczynka chciała zeskoczyć na beton poniżej. Okazało się, że mama celowo daje im wiele swobody i wolności do działania, więc dzieciaki są bardzo śmiałe.

Mama – jak się okazało – to bardzo miła Żydówka z Izraela, której mąż pochodzi z Nowego Jorku. Mieszkają w Budapeszcie od ponad 11 lat i prowadzą tam ekskluzywną restaurację. Zapytałem jak idzie biznes i czy odczuwalny jest dla nich węgierski kryzys gospodarczy. Odpowiedziała (czy ja mam gdzieś na czole napisane: “wolność finansowa”?), że średnio, ale że się nie martwią, bo pieniądze na szkołę dla dzieci pochodzą z … najmu mieszkań. Dłużej żeśmy nie porozmawiali, bo któremuś z dzieci zachciało się siusiu i musiała pędzić znaleźć jakąś toaletę:-)

Ciekawe ilu bym jeszcze spotkał Fridomiaków, gdybym w Budapeszcie pobył trochę dłużej:-). Okazuje się, że Fridomiacy są wśród nas; że wiele osób realizuje swój plan osiągnięcia wolności finansowej, nawet nie wiedząc jak się to fachowo nazywa. Mam nadzieję, że w Polskim Klubie Fridomii znajdzie się wielu spośród Was – trzymam kciuki :-)

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.