Fridomia w dzisiejszym Teleexpress’ie

Właśnie przed chwilą otrzymałem telefon od Pani Redaktor Joanny Pinkwart z telewizyjnej redakcji Teleexpress’u, którą zainteresowało to, że udało mi się zwiedzić wszystkie kraje na politycznej mapie świata.

Jak przystało na Teleexpress (nazwa w końcu do czegoś zobowiązuje) nagranie ma się odbyć już za chwilę. Muszę zatem ogarnąć jakoś biuro, w którym siedzę, aby nie splamić wizerunku Fridomii:-)

O ile nie pęknie klisza filmowa na mój widok, to będziecie mogli mnie zobaczyć w moim telewizyjnym debiucie (no, prawie:-) już dziś o 17:00.

A tak w ogóle, to przypomniałem sobie debiut Teleexpressu gdzieś w roku 1985 lub 86. Studiowałem wtedy na SGPiSie (dziś: SGH) i wejście na antenę TeleExpressu było ogromnym podmuchem nowoczesności w siermiężnej wówczas Polsce. Dynamika, lekkość i humor prezenterów bardzo się odcinała od reszty  ówczesnej TVP (wiem, że wielu z Was nie może sobie tego wyobrazić, ale TVN, Polsatu, Trwam czy innych telewizji w ogóle wtedy nie było i nawet nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek pojawią sie w Polsce stacje komercyjne). Wszyscy spieszyli do domów obejrzeć kolejne wydanie Teleexpressu.

A moja historyjka dotyczy tego, że w jednym z pierwszych wydań tej ogromnie popularnej audycji, prezenter pokazał kartkę świąteczną wysłaną przez kogoś z Warszawy do swojego brata w jakiejś małej miejscowości, w gminie XYZ, w powiecie Kania. Na poczcie skierowano tę kartkę do … Kenii. I dopiero tam ktoś na poczcie kenijskiej napisał na odwrocie kartki “Addresee unknown. Try POLAND”. Kartka doszła w końcu do brata z półtorarocznym opóźnieniem.

Prezenter pozazdrościł kartce, że za złoty pięćdziesiąt poleciała sobie na wycieczkę aż do … Kenii. Ale na tym nie poprzestał. Jako dociekliwy dziennikarz zaczął się zastanawiać skąd pracownik poczty w Nairobi wiedział, że ta maleńka miejscowość adresata leży w Polsce, skoro nie wiedział tego nawet pracownik poczty w Warszawie? I doszedł do wniosku, że pewnie pracownik kenijskiej poczty jest … absolwentem SGPiSu.

Możecie sobie wyobrazić ilu spośród moich znajomych na uczelni następnego dnia opowiedziało mi o historyjce z Teleexpressu. Część z nich śmiała się że teraz wreszcie rozumieją dlaczego tak pilnie się uczę (bo rzeczywiście w odróżnieniu od innych studentów prawie nigdy nie odpuszczałem sobie jakiegokolwiek wykładu, nie mówiać o ćwiczeniach:-). Według nich, uczyłem się tak pilnie, bo czeka mnie świetlana przyszłość w pocztowym okienku w Kenii :-)))

O tym dlaczego teraz będziecie mieli powody się za mnie nabijać dowiem się pewnie już jutro :-)))

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

15 Responses

  1. Ma Pan gdzieś zdjęcie lub skan tej mapy świata z zaznaczonymi odwiedzonymi miejscami, którą pokazał Pan w Teleexpressie? Bardzo zaciekawiła mnie ta zajawka w Teleexpressie, choć krótka.

    1. Witam, nie mam zdjęcia mapy, ale postaram się zrobić w najbliższym czasie i zamieścić na blogu. Nie widziałem jeszcze tego programu, ale rzeczywiście słyszałem, że całość trwała tylko 2 sekundy :-))) Teleexpress jest teraz jeszcze szybszy niż był 25 lat temu :-) Takie czasy…

        1. Kolejny raz dzięki Pani Anno. Za znalezienie linka oraz za tak precyzyjne wyliczenie czasu trwania mojego “wejścia”. Poczułem się lepiej, bo przecież 26 sekund to 13 razy więcej niż początkowo myślałem i prawie tyle co trwa przeciętna reklama telewizyjna:-)))

  2. 26 sekund, a jednak wystarczylo, zeby zapamietac Pana imie i nazwisko i szybko wrzucic w google. Myslalam, ze bedzie “tylko” o podrozach, a tu cale nowe podejscie do zycia, o ktorym wczesniej, o zgrozo, nie mialam pojecia! Takie moje male oswiecenie, a moze z perspektywy czasu wcale nie bedzie takie male. Przejrzalam calego bloga, bardzo ciekawy i poszerzajacy horyzonty, dziekuje za dzielenie sie doswiadczeniem zyciowym z tak wielu dziedzin, czekam na kolejne wpisy, serdeczne pozdrowienia

  3. Gdy usłyszłam w zapowiedzi, że ktoś zwiedził wszystkie kraje świata, byłam ciekawa, jak wygląda ten drugi, bo przeciez pierwszego już znam :-) A tu jednak Slławek.
    Sławku, znasz jeszcze kogoś, kto może się poszczycić takim osiągnięciem?

    Oczywiście występ klasa – po tym poznać Mistrza :-)
    Co do Teleexpressu, to sama pamiętam czołówkę, w której obowiązkowo “Uzębiona jama w kopie siana” i redaktor Reszczyński, chyba jeden z pierwszych celebrytów telewizji :-) Nie wiem jak ta plansza z sianem miała się do expressu, czy tele, ale było ciekawie i ulice rzeczywiście pustoszały :-)

    1. Aga-ta, cieszę się, że wróciłaś – po dłuższej przerwie – na łamy Fridomii i dzięki za komplement.
      A co do Twojego pytania – to nie znam, choć jakiś czas temu mój Przyjaciel przesłał mi namiary na jakiś amerykański klub osób, które były we wszystkich krajach świata. Niestety nie skontaktowałem się wtedy z nimi, a teraz gdzieś zagubiłem ten namiar. Pamiętam jednak, że tamtejsi klubowicze chwalą się odwiedzinami nawet na jakiś niezamieszkałych wysepkach na odległych oceanach, więc moje osiągnięcie pewnie nie zrobiłoby na nich większego wrażenia :-)))

  4. Niestety, nie moglam Slawku obejrzec sobie Ciebie w Teleekspresie za pomoca linku od Pani Anny Marii, gdyz na moim ekranie pojawia sie napis: “przepraszamy, ze wzgledu na ograniczenia licencyjne material nie jest dostepny na terytorium Twojego kraju” …. szkoda !
    Szperajac jednak w temacie znalazlam to; http://www.youtube.com/watch?v=Dpju5394BUs

    Jestes stworzony do televizji !!!!

    1. Jolu, dzięki za komplement:-) choć nie do końca się zgadzam z Twoją oceną. Bardziej niż do TV jestem stworzony do leniuchowania:-) co zresztą widać w mojej przysadzistej sylwetce:-). Gdy się poznaliśmy chyba mniej miejsca zająłbym na ekranie, prawda? Ale dzięki za znalezienie tego materiału – wcześniej sam go nie widziałem. Dzięki !

  5. Czy w czasie pracy “na etacie” kolor pomarańczowy (i zbliżone) też był Pana ulubionym? Czy może wówczas obowiązywał Pana dress-code, a teraz po prostu może Pan sobie pozwolić na więcej, a przede wszystkim na to co lubi ;-)
    Pytam w kontekście tego, że kiedyś usłyszałem, że pomarańczowy jest uznawany za “nieprofesjonalny”. Nie wiem przez kogo, chyba profesjonalistów ;)

    1. Oczywiście teraz mogę sobie pozwolić na pełną swobodę w ubiorze. Ale w pracy też byłem znany m.in z tego, że nosiłem bardzo kolorowe krawaty, w tym oczywiście miałem całkiem sporą kolekcję krawatów w kolorze pomarańczowym. Chciałbym dodać, że tak naprawdę to bardzo lubię garnitury, koszule, krawaty, itp i chętnie je nosiłem, nawet w tzw “casual Fridays” gdy nie musiałem przywdziewać garnituru:-). Wyrzuciłem je ze swojej szafy (z lekkim żalem) 2,5 roku temu jako symboliczny akt bezpowrotnego odcinania się od świata korporacji. Wtedy też odciąłem się na 3 tygodnie od telefonu oraz internetu, pojechałem na 3-tygodniowy turnus do sanatorium, zacząłem sobie codziennie parzyć ziółka. Śmiałem się, że zmieniam swój wewnętrzny system operacyjny z “korporacyjnego” na “emerycki”. I garnitury oraz koszule i krawaty nie były “kompatybilne” z tym nowym systemem.
      Czasami znajomi pytają mnie czy nie brakuje mi czegoś z dawnego życia? Pewnie mają na myśli zarobki, prestiż, służbowe podróże w “klasie biznes”, poczucie spełnienia, szacunek do korporacyjnego brandu, wizytówek z tytułem, pomocy asystentek czy serwisantów komputerowych, itp… Jedyne czego mi trochę brakuje to tego eleganckiego stroju. Ale niestety nie znalazłem eleganckich garniturów czy nawet koszul w kolorze pomarańczowym:-))

  6. Przede wszystkim jednak, to gratuluję osiągnięcia. Choć wydaje mi się, że robił to Pan dla siebie, a takie występy w tv to jedynie mini-dodatek. Poza tym miło było Pana “poznać”, bo do tej pory znajomość ograniczała się do audycji w Kontestacji :)

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.