Warren Buffet a tłuste koty z Wall Street

Niedawno natknąłem się na 5-stronicowy artykuł o Warren’ie Buffet, jednym z najbogatszych ludzi na świecie (majątek wart USD 45 mld, czyli 1/4 GDP Polski) w amerykańskim tygodniku Time (z 23 stycznia 2012). Autorka – Rana Foroohar – odwiedziła go w jego skromnym domu i w biurze w Omaha w Stanie Nebraska. Warren zaprosił ją też na lunch do lokalnej jadłodajni, w której lubi się stołować.

Osiągnięcia Warrena Buffet są naprawdę imponujące. Ogromny majątek, na który składają się pokaźne udziały w największych spółkach, m.in ponad 8% akcji firmy Coca Cola, IBM i innych bluechipów. W 2009 roku kupił spółkę kolejową BNSF, za … USD 33 miliardy !!! Ostatnio w mediach było głośno o jego zakupach w Tesco, a właściwie o kupieniu części tej firmy:-) Większość z nas robi tam zakupy za PLN 100 czy 200:-). Do Omaha przyjeżdżają wszyscy wielcy nauczyć się czegoś od tego mędrca. Barack Obama potrzebuje jego pomocy do przeforsowania wyższych podatków dla najbogatszych. Pan Buffet hojnie wspiera akcje charytatywne – zamierza rozdać (i w dużej części już to zrobił) 99% !!! swojego majątku.

Pomimo swoich gigantycznych osiągnięć, pozostał on bardzo skromnym człowiekiem. Jego skromny dom stoi przy zwykłej ulicy w Omaha. Jeździ starym, 6-letnim  Cadillac’iem DTS (nie ma kierowcy). Stołuje się w podrzędnych knajpkach (w innym wywiadzie  czytałem, że zaprosił tam Bill’a Gates’a i jakiegoś rozsławionego rappera (Jay-Z?) i powiedział im, że lunch za USD 15 smakuje mu bardziej niż lunch za USD 150 :-). Jego jedyna ekstrawagancja to latanie własnym jet’em. A poza tym, na utrzymanie standardu życia do którego przywykł wydaje jakieś USD 150.000 rocznie.

USD 150.000 rocznie, czyli PLN 40.000 miesięcznie to dużo dla większości z nas. Ale akurat tak się składa, że wczoraj byłem na filmie “Chciwość” polecanego mi przez kogoś z Was i tam jeden z bohaterów – bankowiec z Wall Street – przyznał że jakieś USD 75.000 rocznie wydaje na … dziwki. Całość jego wydatków to około USD 800.000 rocznie. Wiem, wiem, że to tylko film, ale realne życie Richistańców (książkę “Richistan” recenzowałem na blogu Fridomia kilka dni temu) niewiele odbiega od fabuły filmu “Chciwość”.

Film był miejscami nudnawy – akcja rozgrywa się głównie (90% czasu) w biurach jakiegoś banku inwestycyjnego, jest powolna. Dramatyczna muzyka brzmi dość sztucznie, tak jak kreacje – skądinąd bardzo dobrych i sławnych – aktorów. Ale fascynujące dla mnie było zderzenie postaci tłustych kotów z Wall Street (będę ich nazywał WS) z kimś takim jak Warren Buffet (WB) . Niebo i ziemia!

A z czego biorą się te różnice?

Horyzont – WB myśli długoterminowo, jego horyzont inwestycyjny jest gdzieś między 10 lat, a wiecznością. Dla WS ważne jest tu i teraz

Pragnienie/cel – WB motywowała chęć wolności finansowej i dzięki temu stał się bogaty. Dla WS ważne jest tylko bogacenie się i przez to rzadko osiągają wolność finansową.

Preferencje inwestycyjne – WB woli “productive assets” czyli np firmy, które coś realnego produkują. Nade wszystko preferuje małe, ale stabilne i przewidywalne strumienie zysków. WS aby jak najwięcej zarobić gotowi są opakowywać g***o, byle by tylko mogli zatrudniać dobrych, agresywnych, tak samo jak oni chciwych, sprzedawców. Właściwie to jeśli nikt nie będzie rozumiał natury ich produktu inwestycyjnego, to wystarczy “inwestorom” dać obietnicę dużego zysku i … samo się będzie sprzedawać:-)

Lewarowanie się – WB wszystko kupuje (łącznie z BNSF) za gotówkę. Jego lewar finansowy wynosi zero, czyli nie ma żadnych długów. WS wolą inną strategię – maksymalnego możliwego lewara i to chyba z co najmniej dwóch powodów. Kredyty są im potrzebne, bo muszą szybko budować swój majątek, zanim ktoś z ich klientów się zorientuje, że został nabity w butelkę. A drugi powód to taki, że gdy się już “inwestorzy” zorientują, to straty poniesie bank, który WS pieniędzy pożyczył, a nie oni sami. A banki w końcu i tak uratują podatnicy bo ktoś im wmówił, że upadek banku oznaczałby zgliszcza

Integralność – WB kieruje się w życiu pryncypiami, których nauczył się od swojego wzorca, od swojego ojca. Ludzi traktuje uczciwie i z szacunkiem. Nie rozumiał dlaczego jeden z jego współpracowników robił jakieś lewe deal’e na boku. Coś takiego nie mieści się WB w głowie. WS kierują się tylko i wyłącznie zyskiem, kosztem wszelkich wartości, lojalności wobec klientów, pracowników

Podlizywanie się – WB nie ma szefa, więc myśli, robi i mówi, to co uważa za słuszne. Inwestuje tylko w to do czego jest przekonany. Więcej, nawet w życiu osobistym nie słucha innych – WB codziennie pije 2 litry Coli, a brokuł czy innych warzyw nie jadł – jak sam przyznaje – już od lat:-) Twierdzi, że już w wieku 5 lat wykształtował swoje preferencje żywieniowe i od tego czasu ich w ogóle nie zmienił.  W świecie WS trzeba cały czas “zdobywać punkty” u przełożonych, bo inaczej mogą Cię w każdej chwili wylać z pracy bez żadnych emocji. Nie ważne czy jesteś w firmie od dwóch miesięcy, czy od 19 lat jak jeden z bohaterów filmu. Dodatkowo – jak się okazało na filmie – często przełożeni nie mają bladego pojęcia o tym co produkują i sprzedają ich mądrzejsi od nich podwładni. Ważne żeby kasa się coraz szybciej kręciła, a gdy “muzyka przestanie grać – bo zawsze w końcu prawda wypłynie na wierzch – to ważne by nie zostać z workiem wykreowanego g***a na własnych kolanach” (to mniej więcej cytat z filmu)

Wstrzemięźliwość – WB żyje znacząco PONIŻEJ swoich możliwości finansowych. WS – pomimo swoich gigantycznych zarobków – żyją na kredyt. Jeden z nich – mimo, że miał dużą ochotę przeciwstawić się swojemu szefowi, który zadecydował by przerzucać g***o, które ich bank wytworzył na swoich klientów czy przyjaciół, posłusznie wykonał rozkaz – jak sam przyznał – dla pieniędzy. Widać USD 86 mln rocznie, które zarabiał nie było wystarczającą kwotą na przeżycie i zrobienie sensownych oszczędności, inwestycji na przyszłość…

Osobowość – WB ją ma, a WS tylko pragną stać się kopiami swoich szefów, finansowych idoli. “Ile zarabia przełożony?” to obsesja jednego z bohaterów filmu. I to co w życiu każdej korporacji napędza wyścig szczurów. WB uważa że posiadanie wypasionej bryki czy kierowcy nie szło by w parze z jego osobowością. WS eksponują swoją osobowość (lub tuszują jej braki) Astonami Martin (jak w filmie “Chciwość”:-)

Podsumowując, można by powiedzieć tak. Osobowość Warrena Buffeta przysparza mu fury pieniędzy. Ci z Wall Street rozumują odwrotnie. Żyją nadzieją, że to kasa, którą zarabiają zrobi z nich osobowości.

Bądźcie wszyscy Buffetami !

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

    1. Piotrze, dzięki, chętnie obejrzę. Szkoda, że Was nie było na ostatnim spotkaniu Fridomiaków w Londynie :-( Powodzenia !!

      1. Też żałujemy, że nie mogliśmy być. Za to wysłałem informację o spotkaniu (i Fridomii) do znajomych z pracy :-)

  1. Takich “tłustych kotów” nie brakuje i poza Wall Street, co smutne czasem widzi się wśród nich znajomych. Przypuszczam jednak, że w trakcie swojej korporacyjnej kariery musiał Pan spotkać wielu takich ludzi i wielu takich jak Buffet.
    Zastanawiam się co zmienia jednych w drugich? Brak celu? Wydaje mi się (może to naiwność młodości:)), że jak ktoś czerpie radość ze swojej pracy i ma ciągle jakieś marzenia i cele do których dąży to łatwiej oprzeć mu się presji otoczenia, żeby żyć ponad stan i tylko zarabiać jeszcze więcej a nawet niewiele radości z tych pieniędzy mieć.

  2. Warren Buffet uczył się inwestowania od swojego mentora – Benjamina Grahama, który wydał ciekawe książki (mądry inwestora oraz druga, inteligenty inwestor, nie wiem czy wydał jeszcze jakieś). O Buffecie są książki, jednak nie napisane przez niego samego (przynajmniej czytając książki o nim, nie natrafiłem jeszcze na napisane przez niego). Strategie a w zasadzie podejście do inwestowania na rynku kapitałowym preferowane przez obu dżentelmenów sprawdza się w 100% – rozpocząłem je stosować po 8 latach błądzenia i od tamtej pory się tego trzymam. Z czystym sumieniem polecam.

    Pozdrawiam

      1. Pan Rynek jest akurat dla prawdziwego inwestora niezwykle przyjazny. Panika i szaleństwo wyprzedaży jest jak najbardziej na rękę tym, którzy inwestują w wartość. Jak jest przecena na rynku dóbr konsumpcyjnych, to ludzie zabijają się żeby nabyć dany towar/dobro a na rynku kapitałowym wręcz przeciwnie, wyprzedają to, co już i tak jest tanie. Sprzedają złotówkę majątku biznesu za 0,2 zł. I wtedy właśnie jest miejsce na rozpoczęcie działania.

        Pozdrawiam,

  3. Jakie jest Pana zdanie na temat tzw. podatku Buffetta? Mnie wydaje się dziwne, że upatruje on efektywności gospodarczej w podnoszeniu podatków.

    1. Rzeczywiście Buffet podobno przeszedł dość radykalną rewolucję światopoglądową – od wolnorynkowego republikanina, po lewicującego demokratę. Może to efekt wieku?

      Jego pogląd jest – jak rozumiem – taki: jeśli masy się wzbogacą, to efekt większej zamożności pozwoli bogatym więcej zarabiać. Jest to odwrotne myślenie niż myślenie wielu liberałów, którzy wierzą, że najbogatsi zwiększając swoją konsumpcję oraz inwestycje będą się przyczyniali do wzrostu zamożności nizin gospodarczych.
      Aby to osiągnąć uważa że państwo powinno zapewniać o wiele lepszą niż dziś zapewnia edukację. A to kosztuje i to najbogatsi powinni się na ten cel zrzucić. Buffet proponuje m.in likwidację prywatnych szkół, które kształcą dzieci bogaczy. Gdy ich nie było – argumentuje – to bogaci byliby zmuszeni doinwestować szkoły ogólnodostępne. Przyznam, że dość pokręcony argument, ale rozumiem wynika z dużej potrzeby sprawiedliwości społecznej pana Buffeta.

      Z tych samych pobudek proponuje wprowadzić wyższe podatki dla bogatych, bo w tej chwili występuje coś w rodzaju “regresji podatkowej” – bogaci płacą %-owo niższe podatki niż biedni. I tutaj chyba ma rację. Osobiście uważam, że tak samo jak niesprawiedliwa jest progresja podatkowa, tak samo niesprawiedliwa jest … regresja podatkowa. W sumie to jest to to samo zjawisko, tylko widziane z dwóch końców drabinki zarobkowej. Najbardziej sprawiedliwe są według mnie podatki liniowe – jeśli w ogóle przyjąć że podatki mogą być czymś dobrym:-).

  4. Polecam ostatnie wznowione wydanie Inteligentny inwestor, jest to wydanie z lat osiemdziesiątych bodajże ale każdy podrozdział jest komentowany przez WB. Myślę, że to jedna z nielicznych publikacji gdzie WB wypowiada się wprost na temat swoich strategii inwestycyjnych.

  5. Świetny wpis Panie Sławku.

    Bardzo obrazowy- przedstawiający 2 grupy działające z w sposób totalnie odmienny, mające inne cele, wymagania.
    Nie wiem czy dobrze zrozumiałem (w razie czego, proszę mnie poprawić), ale dla mnie głównym wnioskiem, który wysnułem na podstawie wpisu oraz komentarzy pozostałych Fridomiaków jest: NIE WAŻNE ILE ZARABIASZ, ALE CO (I JAK) ROBISZ Z PIENIĘDZMI !
    Poza tym poruszył Pan bardzo ważne kwestie CZŁOWIEKA i MORALNOŚCI w biznesie, a przede wszystkim przewagi myśleniem w skali MAKRO, a nie MIKRO.

    Jakich inwestorów/osobowości/ludzi biznesu cenicie oprócz WB ?? (dla mnie takim pozytywnym przykładem jest chociażby NICK VUJICIC- zajmuje się wieloma rzeczami m.in.inwestowaniem w nieruchomości mimo, że….. urodził się bez rąk i nóg!!! )

    1. Tomaszu (mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko przejściu na “Ty”), dzięki za Twoją aktywność na blogu i za kolejny ciekawy komentarz. Zgadzam się z Twoim wnioskiem/podsumowaniem. A tegi Nicka Vujovica zupełnie nie znam, ani nawet – wstyd się przyznać – nie kojarzę. Czy możesz napisać o nim nieco więcej?

      Ze swojej strony, spośród przedsiębiorców, których miałem przyjemność spotkać w czasie wielu lat konsultingowania, najbardziej zaimponowali mi dwaj. Jeden to już niestety nie żyjący, Mariusz Łukasiewicz, założyciel m.in firmy Lukas (montującej sprzęty LG w Mławie), SL (systemu sprzedaży ratalnej, który potem przekształcił w Lukas Bank), a później Eurobanku. Człowiek o niesamowitej wyobraźni, wizji, determinacji, ale jednoczęsnie o zadziwiającej skromności i wyciszeniu. Zbudował fortunę zaczynając od importowania komputerów i innej elekroniki w walize z Singapuru czy Hong Kongu.

      Bardzo podobną sylwetkę prezentuje Jacek Szwajcowski, założyciel i prezes PGF (Polskiej Grupy Farmaceutycznej). Też zaczynał od sprzedawania leków ze swojej “hurtowni” w garażu rodziców i rozwożenia ich Polonezem po aptekach. Systematyczną, cieżką pracą zbudował na tej bazie dużą hurtownię farmaceutyczną Medicines, którą wprowadził na giełdę. Pozyskane środki wykorzystał do przejmowania innych hurtowni, które po połączeniu utworzyły dzisiejszy PGF. Pan Jacek dalej kontynuował swoje dzieło, do tego stopnia skutecznie, że on a także jego wspólnik znajdowali się regularnie na liście Wprost 100 najbogatszych Polaków. Co więcej jego spółka PGF regularnie wygrywała nagrody dla najlepszej, najdynamiczniejszej, najbardziej transparentnej spółki giełdowej.

      Miałem okazję się wtedy z nim regularnie spotykać biznesowo. I nie mogłem wyjść z podziwu, że jego skromne biuro nadal znajduje się na piętrze … magazynu leków, z oknami na wysokości 3 metrów od podłogi. Że wychodząc z toalety na korytarzu zawsze pamiętał o zgaszeniu w niej światła. Że jeździł starym modelem Volvo (podczas gdy jeden z moich menadżerów na projekcie jeździł najnowszym modelem, a ja miałem służbowe BMW:-(. Że targował się z nami o koszt projektu, tak jakby od tego miała zależeć przyszłość firmy.
      I za to, że był bardzo skromny – na imprezach firmowych to księgowe, szefowie magazynów i sprzedawcy tańczyli na stołach, a on siedział sobie cichutko z boku i z uśmiechem się temu przyglądał. Włączał się dopiero gdy któraś z księgowych go wyciągała za rękę na parkiet. Nie chciał brylować. Swoich ludzi traktował bardzo lojalnie (wielu pracowało z nim od samego początku firmy) i z dużym szacunkiem. Choć czasami ktoś nawalił, to nie słyszałem by na kogoś podniósł głos czy się choćby skrzywił. Najczęściej dobrotliwie się uśmiecha.
      Ostatnio spotkałem go kilka lat temu w samolocie do Bukaresztu. Leciał tam ze swoim bliskim współpracownikiem, Dyrektorem Finansowym oraz z grupą doradców z jakiegoś banku inwestycyjnego (domyślam się, że przymierzali się do ekspansji na rumuński rynek:-). Znamienne było to, że Pan Jacek i jego dyrektor finansowy mieli rezerwację w klasie ekonomicznej, podczas gdy ich bankowcy rozsiedli się w klasie biznes:-). Pomimo, że to prawdopodobnie PGF ponosiło koszty przelotu bankowców (zwykle firmy refakturują te koszty swoim klientom), to Pan Jacek nie wydawał się zauważać tego nietaktu.
      Nie śledzę już od dłuższego czasu poczynań ani PGF, ani Pana Jacka, ale pamiętam, ze zastanowiło mnie to, że nie zauważyłem jego nazwiska na ostatniej liście Wprost 100 najbogatszych Polaków. Choć wydaje mi się, że PGF jest nadal liderem rynku, a sieć aptek (to był – powiem nieskromnie – mój pomysł na strategię PGF) Dbam o Zdrowie też wydaje się prężnie rozwijać. Być może dlatego, że dla uniknięcia rozgłosu, Pan Jacek kontroluje teraz swoją spółkę nie osobiście, a poprzez jakąś strukturę spółek? A może się wycofał z własności? Niestety nie wiem.
      Natomiast był on dla mnie wzorem wizjonerstwa, ogromnej pracowitości i żelaznej konsekwencji, a jednocześnie przyzwoitości, kultury osobistej i skromności.

      1. Sławku cytując Twoje ostatnie zdanie: “[…]wzorem wizjonerstwa, ogromnej pracowitości i żelaznej konsekwencji, a jednocześnie przyzwoitości, kultury osobistej i skromności” – chyba właśnie te cechy są podstawą do osiągnięcia SUKCESU jakikolwiek by on nie był – czy w życiu, prywatnym, zawodowym oraz wolności finansowej ;)

        Trochę o Nicku- http://psychologia-perswazji.pl/art-motywacja.php (znalezione w google przez przypadek, obce mi są techniki wywierania wpływu, perswazji czy szeroko pojętego NLP, więc proszę nie kierujcie się nazwą tej strony www ;)).
        Polecam jeszcze zobaczyć krótki filmik na youtube- http://www.youtube.com/watch?v=0jVTMRR8Sho&feature=share , oraz nagrodzony krótki film z jego udziałem: http://www.youtube.com/watch?v=fyRnby4oE0E&feature=mfu_in_order&list=UL, a także jego piosenkę/utwór (również bardzo sugestywny): http://www.youtube.com/watch?v=GuTV7yBxYrU

        1. Dzięki Tomku. Baaardzo wzruszające. I pouczające. I dające nową perspektywę :-) Zrobię z tego odrębny wpis, żeby historia, którą mi przesłałeś nie przepadła gdzieś w czeluściach komentarzy. Jeszcze raz dzięki.

  6. Sławku,
    to już wiemy skąd pomarańczowy kolor w logo Aptek Dbam o Zdrowie (nazywanych “aptekami pomarańczowymi”). Czy w TNT również miałeś swój wkład? :)

Skomentuj Weronika Ł. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.