Po co żyjemy?

Po co żyjemy? To pytanie, które ludzie zadają sobie od zawsze. Czy Ty znasz na nie odpowiedź? Wiesz czemu służy Twoje życie? Według Cherie Carter-Scott, autorki książki  „If Life is a Game, These are the Rules. 10 Rules for Being Human”, życie to zindywidualizowany program nauczania. Każdy dostaje taki unikalny i niepowtarzalny program dla siebie i nie przejdzie do kolejnego etapu, dopóki nie zdobędzie zaliczenia z obecnej lekcji życia. Coś jakby gra. Tylko niestety w momencie narodzin nie otrzymujemy żadnych instrukcji, ani zasad tej gry. Po prostu zaczynamy w punkcie startu, przesuwamy się po planszy i mamy nadzieję, że dobrze rozgrywamy naszą partię. Nie do końca rozumiemy cel gry, ani co oznacza „zwycięstwo w grze”.

10 zasad Bycia Człowiekiem to wytyczne do gry zwanej życiem. Każda zasada przedstawia pewne wyzwanie, które z kolei wymaga opanowania kilku lekcji życia. Każdy musi przejść przez te lekcje zgodnie ze swoim „indywidualnym tokiem studiów”. Jeśli ktoś opanował już daną lekcję to może iść dalej. Ale dopóki jej nie opanuje, to życie będzie przed nim stawiało kolejno tyle wyzwań, aż daną lekcję w końcu opanuje.

Dam przykład. Pierwsza zasada brzmi: „Otrzymasz ciało”. Nigdy tak wcześniej nie myślałem o swoim ciele, ale ciało to opakowanie dla twojego ducha i przez całą podróż życia będziecie podróżować razem – ty i twoje ciało. Wyzwaniem jest, żeby pogodzić się ze swoim ciałem, tak by się przekształciło ze zwykłego opakowania transportowego, w twojego partnera i sprzymierzeńca życiowego. Lekcje, które towarzyszą temu aspektowi życia to m.in (1) akceptacja – która spowoduje, że łatwiej będzie ci się żyło; (2) samo-ocena – wysoka samo-ocena jest konieczna by się mierzyć ze wszystkimi przeciwnościami losu; (3) respekt – szanuj potrzeby swojego ciała, (4) przyjemnosć – Twoje ciało może być źródłem wielu przyjemności; nie ograniczaj się w tym zakresie.  Niektórzy dobrze rozumieją swoje ciało i jego potrzeby. Inni nie zwracają na nie uwagi. Ciągle pędzą, mało śpią, palą i nadmiernie piją. Rodzina czy lekarze zwracają im na to uwagę, ale oni te dobre rady ignorują. Aż do momentu gdy serce odmówi posłuszeństwa. Zawał to dość duża cena za nauczenie się tej lekcji życia.

Wyzwaniem zasady numer 6 jest żeby nauczyć się żyć w teraźniejszości, a zasady nr 8 to to by zrozumieć, że co zrobisz ze swoim życiem zależy tylko od Ciebie. Wszystkie zasady są bardzo mądrze przez Cherie opisane.

Dla mnie osobiście największym wyzwaniem jest zasada nr 4 – „lekcje się powtarzają dopóki się ich nie nauczysz” a w szczególności lekcja związana z pokorą. Cherie mówi, że gdy się już myśli, że się wszystko w życiu osiągnęło, wszechświat wyczuwa arogancję i serwuje Ci dużą dozę pokory. Jest to lekcja, która mniej lub bardziej ukłuje. Ponieważ wszechświat lubi równowagę, to daje Ci tę lekcję po to, aby sprowadzić Twoje ego na ziemię.  Więc jeśli wyczuwasz w sobie arogancję, przypomnij sobie lekcję pokory, bo inaczej wszechświat to zrobi za Ciebie. I będzie bardziej bolało. Muszę sobie zapisać tę poradę gdzieś w widocznym miejscu:-)

Zapiszę sobie też kilka złotych myśli. Np tę pochodzącą od libańskiego poety, pisarza i malarza, Kahlil Gibran: „And when you have reached the mountain top, then you shall begin to climb”. Tak, wszystko jest możliwe. Możesz osiągnąć każdy cel.  Limity i ograniczenia występują tylko w Twojej głowie. Albo cytat  Roberta C. Savage: „Najbogatszy człowiek to ten, który jest usatysfakcjonowany tym co posiada”. Też tak czuję, że bogactwo to to co ma się w sobie, a nie to co ma się na sobie, czy wokół siebie.

A jaki jest sens życia? Chyba taki by jak najlepiej wykorzystać swoje talenty, być otwartym na kolejne lekcje życia, przechodzić je z otwartością, z pokorą i z chęcią nauki. By ciągle się uczyć i by zwiększać swój potencjał. By ciągle się doskonalić. By osiągać mądrość i by się nią dzielić z innymi. By się cieszyć każdą nową lekcją. Każdą chwilą:-) Czy ucieszyło Cię przeczytanie tego wpisu?

Z okazji Nowego Roku życzę życia pełnego sensu !!!

Dr Cherie Carter-Scott, „If Life is a Game, These are the Rules. 10 Rules for Being Human”, Braodway Books, New York, 1998

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

11 Responses

    1. Robert, dzięki za Twój kalendarz. Niestety pomyłkowo gdy skopiowałem sobie linka do artykułu na Twoim blogu, wkopiował mi się do Twojego komentarza link poprzednio zachowany w pamięci komputera. Czy mógłbyś proszę jeszcze raz podesłać?

  1. Achh… Sławku, przekonałeś mnie do zakupu książki (mimo że czeka na mnie 7 książek w kolejce) :)
    Ciekawa recenzja i książka pewnie tez będzie ciekawa.
    Ja właśnie ostatnio odczuwam coraz bardziej, że żyje, mogę decydować i że życie to taka fajna gra. Często kopnie w 4 litery, ale to nie powód do rozpaczy, tylko do działania dalej (mimo tego nieznośnego bólu) :)

    Dużo sukcesów na nowy rok.
    Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się poznać (może podczas rozpoczęcia współpracy z Mzuri).

    1. Ondril, miłej, inspirujacej lektury. Naprawdę warto! Dzięki też za życzenia, które z całą sympatią odwdzięczam.

  2. Dzien dobry Panie Slawku! nie omieszkalem obejrzec wczorajszego wywiadu z Panem,szkoda,ze taki krotki i nie o nieruchomosciach.dla odmiany dzisiaj tez mam do Pana kilka pytan :)
    1.co do ogloszenia mieszkania,ktorego nie mam-jesli ludzie dzwonia i pytaja tzn.ze oferta jest godna rozwazenia gdyz jest zainteresowania?
    2.co do mojego pytania nr2 z wczoraj napisal Pan,iz sam sobie odpowiedzialem w pkt3.czy moglby Pan zajac konkretniejsze stanowisko ,zalezy mi na Pana opinii? kupilby Pan ta kawalerka biorac pod uwage to co Panu napisalem?
    3.co do przetargu kawalerki moje pytanie brzmi,interesuje mnie czy w sytuacji gdy nie ma nikogo procz mnie w przetargu kupic za 50tys czy czekac na nastepny i kupic za 10tys mniej ? wkalkulowalem ryzyko iz znajdzie sie ktos inny i przeplaci,jak Pan napisal ja nie musze.chce nabywac nieruchomosci ponizej wartosci rynkowej-choc te sa tak rozne ze trudno sie odniesc co jest rynkowa a co juz nie?sledze te przetargi od roku,ceny,spadki w kolejncych przetargach i widze,ze spadki moga siegnac 40tys przy cenie pierwotnej 190tys.bardzo mi zalezy na konkretnej odpowiedzi na konkretnym przypadku,stad moje szczegolowe opisy.wchodze w temat nieruchomosci przede wszystkim ze wzgledu na Pana osiagniecia na tym polu.jest Pan niejako moim przewodnikiem ,prosze sie nie obawiac reklamacji :)
    4.co Pan sadzi o kupnie mieszkan na licytacjach komorniczych,czy to bezpieczne?

    1. Panie Waldku, w odpowiedzi na Pana pytania:
      1. otóz to właśnie
      2. i 3. osobiście nie czekałbym na drugą turę przetargu, bo może się w niej pojawić ktoś kto przepłaci
      4. zależy od sytuacji. Jeśli w mieszkaniu nikt nie mieszka, nie jest zamelodowany i jest czysta sprawa własności, to nie ma niebezpieczeństw.

      Powodzenia!

      1. Panie Slawku:
        1pisze Pan ,ze nie czekalby na druga ture przetargu,jak to sie ma do Panskiej opinii kupna nieruchomosci ponizej wartosci rynkowej?
        2pytalem o licytacje komornicze gdyz czytalem o takowej w moim miescie i nowa wlascicielka miala problem gdyz z mieszkania nie chcieli sie wyniesc poprzedni wlasciciele mimo,ze mieli drugie mieszkanie a za to nie placili czynszu.nowa wlascicielka poszla im na reke,pozwolila im mieszkac przez 3miesiace zeby znalezli nowe lokum(nie wiedziala ,ze maja drugie ).po tym czasie powiedzieli,ze w zyciu nie opuszcza tego lokum.wobec tego wlascicielka wywiozla ich meble do jakiegos magazynu,oni ja oskarzyli o zabor mienia.okazalo sie,ze starzy wlasciciele byli w zmowie z komornikiem,chyba zatail fakt ze lokal jest zamieszkiwany.nowa wlascicielka strasznie rozpaczala,mowila ze zrobila wszystko by uniknac klopotow,nie kupowala mieszkania gdzie mieszkaja dzieci,osoby starsze czy kalekie by nie miec klopotow a tu taki zonk.dlatego pytam czy to bezpieczne,bo jednak komornik zna rozne kruczki prawne a nie chcialbym byc wykiwany.
        3 jestem z Torunia,czytalem ze kiedys planuje Pan u nas biuro.wlasnie doczytalem sie,iz organizowal Pan spotkanie w Toruniu w listopadzie 2011-szkoda,ze jeszcze wtedy o Panu nie slyszalem… to juz ponad rok temu,mysle ze czas ponownie odwiedzic grod Kopernika.zapewniam,ze tym razem bedzie wiecej osob niz ostatnio,wiecej o moja skromna osobe :) z wielka przyjemnoscia wzialbym udzial w takim spotkaniu.

  3. Witam

    Jako że to jest mój pierwszy wpis na bloku chciał bym przede wszystkich pochwalić całą idea promowania szeroko rozumianej wolności .Od dłuższego czasu uważnie śledzę wszystkie wpisy na bloku oraz audycje radiowe , jestem również po lekturze pierwszej książki i muszę przyznać że cały pomysł wolności finansowej poprzez inwestowanie w nieruchomości bardzo mnie wciągnął . ( Wielki dzięki Panie Sławku za zaszczepienie we mnie takiej myśli ) Czytając ten post nasunęły mi się pewne wnioski , często rozmawiając ze znajomymi w podobnym wieku do mojego ( 24 lata ) na temat planów na przyszłość , tego co chcą robić zauważyłem jednej duży problem, mimo młodego wieku i w większości przypadków nie posiadania rodziny nie mają oni czasu aby zastanowić się nad tym jak ma wyglądać ich przyszłość co chcą z sobą zrobić . Co jest dla mnie po części oczywiste , każdy do czegoś dąży , chce coś osiągnąć . Ale własnie bardzo mało osób wie do czego chcę dążyć , nie określa swojego celu , nie snuje planów a dla czego ? Jednym z powodów jest brak czasu ” wyścig szczurów ” Właśnie Panie Sławku w pomyślę który przez tyle lat Pan stosuje ja upatruję dużą szanse. Młodzi ludzie zazwyczaj dobrze zarabiają , mogą liczyć na pomoc rodziny , mają oszczędności dzięki pracy za granicą a co najważniejsze nie mają aż tak dużych wydatków jak osoby które mają już rodziny. I poprzez kupno pierwszego mieszkania na wynajem i dzięki temu uzyskania dodatkowego co miesięcznego dochodu w wysokości np 1000zl będą mogli zrezygnować z pracy której nie lubią ,a jedynie przynosi im dobry dochód ale zabiera cały czas . Mając zabezpieczenie finansowe będą mogli poszukać pracy która da im satysfakcję i pozwoli mieć więcej czasu i energii na działanie ku swojej “wolności”

    Panie Sławku co Pan o tym sądzi ?? No i oczywiście wszyscy inni czytający tego bloga ;)

    Pozdrowienia z Kielc

    1. Daro, zgadzam się oczywiście z Twoimi przemyśleniami. Powodzenia w budowaniu swojej wolności finansowej. Trzymam kciuki!

  4. nie wiem, czy to dobre miejsce, aby zadać swoje pytanie, ale dotyczy ono książki, więc pytam :)

    ostatnio czytam auto(biografię) Feliksa Zandmana “Nigdy nie gaśnie nadzieja” i to, co mnie poruszyło to podejście Żydów do swojej państwowości – swojej wspólnoty.

    Zandman opisuje, że w przedwojennym Grodnie o polityce, sytuacji społecznej, o interesach rozmawiano już z 10-12 letnimi chłopcami, co więcej oni sami w szkole wymieniali się swoimi poglądami i zaciekle o nie walczyli.

    Później, po wojnie widać, jak Żydzi walczyli w Izraelu czy też o Izrael, na który tak długo czekali.

    Jeszcze później, w latach 70-tych, opisując swoje biznesy w Izraelu Zandman przedstawia je w taki sposób, że w moim odczuciu państwo troszczy się o swoich obywateli.

    I tu zmierzam do pytania, czy rzeczywiście tak jest, czy może tylko mi się wydaje, czy Izrael jest państwem dla swoich obywateli, czy może jest tak jak u nas, że cisną nas fotoradarami, podwyższaniem opłat itp?

    Jako przykład niech posłuży ostatnie uwolnienie rynku pocztowego (mam antykwariat i wysyłam książki). Przed Nowym Rokiem głośno było o nowym cenniku i obniżkach, które się okazały tak naprawdę podwyżkami (można sobie przestudiować cenniki). Zastanawiam się po co to wszystko?

    Przecież jest ogromny rynek na usługi wysyłkowe, ale państwowej firmie się nie opłaca, co więcej zarzyna swoich klientów wysokimi cenami, tak, że przy pierwszej możliwej okazji pójdą do konkurencji, o ile się ona pojawi, co pewnie niedługo nastąpi. To kto zostanie? Sądzę, że zostaną państwowe firmy, które będą wysyłać głównie listy polecone ZPO, a że będzie to super drogo, to nie ważne. Mam wrażenie, że Poczta ma być pocztą dla instytucji państwowych, a prywatni klienci niech sobie radzą, a jak pójdą do kogoś innego to się ich jeszcze przyciśnie jakimś podatkiem. Niestety… tylko gorycz.

    Wracając do pytania, czy Izrael też tak “dba” o swoich obywateli? A jeśli nie to może znasz, Sławku, jakieś państwo, które jest przyjazne, w którym można się poczuć prawdziwie wolnym?

    pozdrawiam, Sławek S.

    1. Słąwek, właśnie się zorientowałem, że nie odpowiedziałem na Twoje pytanie sprzed czterech … lat. Sorry!!! Chyba musiało mi wtedy umknąć. Albo nie znałem odpowiedzi i chciałem się chwilę zastanowić, a potem o pytaniu zapomniałem.

      Niestety nadal nie znam odpowiedzi. W Izraelu byłem tylko raz, ponad 10 lat temu i to bardzo krótko. Ponieważ byliśmy w grupie Polaków (moich współpracowników z projektu konsultingowego, który realizowaliśmy dla rządu Jordanii) – pojechaliśmy do Izraela na nasz firmowy wyjazd integracyjny – to prawdę mówiąc niewiele miałem okazji do rozmów z tubylcami.

      Z mojej ogólnej wiedzy i pobieżnych obserwacji mogę stwierdzić, że Izrael z pewnością dba o fizyczne bezpieczeństwo swoich obywateli. Przynajmniej tych mojżeszowego wyznania. Palestyńczycy, którzy też są obywatelami Izraela, traktowani są jak obywatele drugiej kategorii – za murem, zasiekami, z drobiazgowymi kontrolami przy przekraczaniu muru, który szczelnie dzieli kraj na różne strefy. Jak dba o ich zdrowie, psychikę i wolność tego nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.