Wcześniejsza spłata kredytu

Znalazłem ciekawy artykuł na yahoo.finance (https://homes.yahoo.com/news/how-one-woman-paid-off-her-mortgage-in-10-years-001004576.html) o tym jak pewna Amerykanka – samotna matka – spłaciła kredyt hipoteczny aż 20 lat przed czasem. Wprawdzie chodziło o kredyt konsumpcyjny (kupiła dom by w nim zamieszkać), a nie o kredyt inwestycyjny (zakup na wynajem), ale myślę, że i dla Fridomiaczek i Fridomiaków może to być pewna inspiracja.

Pani Rose nauczyła się żyć poniżej swoich możliwości finansowych i po uzyskaniu awansu i otrzymaniu sporej podwyżki (ok 20-25%), nadal żyła na poziomie sprzed otrzymania awansu. To pomogło jej przyśpieszyć spłatę kredytu. Teraz po spłacie kredytu zamierza zadbać o swoją emeryturę.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

34 Responses

  1. Pytanie, czy w czasach rekordowo niskich stóp procentowych warto nadpłacać kredyt. Jeszcze dwa miesiące temu to robiłem. Teraz natomiast inwestuję w obligacje zamiast spłacać kredyt o oprocentowaniu 3,25%.

  2. Przyznam, że większość naszych kredytów hipotecznych zaciągaliśmy z myślą o wcześniejszej spłacie – dlatego też wszystkie są w PLN. Na razie nic z tych planów nie wychodzi, bo oszczędności przeznaczamy na inwestycje, ale mamy “z tyłu głowy” plan nadplacania kredytów już wkrótce. Szczególnie, że raty kredytów spadły dość znacząco :-)

    Inspirujące :-) My nasze 10 lat pracy przeznaczylismy na budowanie fridomii – to podobnie :-)

  3. Też chyba spłacę wcześniej swój kredyt hipoteczny co prawda jest zaciągnięty na zakup mieszkania na wynajem, ale jednak to nadal kredyt i obciążenie psychiczne. Co prawda można zamiast spłaty kredytu kupić kolejne mieszkanie na wynajem, ale chyba jednak spokój ducha jest ważniejszy. Coraz bardziej przekonuję się do stwierdzenia – najpierw spłata kredytów a dopiero później kolejna inwestycja. A co Wy o tym myślicie, lepiej spłacić kredyt czy inwestować w kolejne mieszkanie?

    1. Cześć, też się właśnie zastanawiam co lepiej? Akurat stoję przed dylematem kupić mieszkanie całkowicie za swoje, czy wspomóc się kredytem. Raczej wybiorę to drugie, będę spokojniejszy jak w domu zostanie trochę pieniędzy na nieprzewidziane sytuacje lub okazje na rynku :) Co do spłacania wcześniejszego, to zależy, kredyt na dom zaciągnąłem we franku więc jak nie spadnie poniżej 2zł :(((((((((((((((((((((((((((((( to mi się nie opłaca go nadpłacać.

    2. Ciezo tak jednoznacznie stwierdzic co jest lepsze…. Zalezy czy masz do kupienia super mega okazje, czy tylko kolejne mieszkanie pod wynajem. Zalezy ile co miesiac zarabiasz i jakim dla Ciebie obciazeniem jest fakt, ze np. W jednym miesiacu musisz za 5 kredytow zaplacic sam. Ja z Zona mam prosta taktyke – kwota najmu – rata = kwota do nadplaty kredytu :)
      Tak, podatek od najmu placimy z wlasnej kieszeni, a na kolejne kawalerki zarabiamy na biezaco :)

    3. Tez miałem podobny dylemat i zdecydowałem się na rozwiązanie z kupnem kolejnej nieruchomości. Dobrze kupiona (zainwestowana) przyniesie kolejny pasywny dochód który w dłuższej perspektywie czasu pozwoli szybciej posłać zobowiązania.

  4. ja własnie zaciagam kredyt na zakup domu ale w Niemczech, tu stopy oscyluja na poziomie 1,7-2,1 %, obecnie za wynajem mieszkania place wiecej niz rata kredytu plus ubezpieczenie, przez pierwsze 10 lat stopy o stałym oprocentowaniu, mój plan jest taki ze nadwyzki zamierzam dalej inwestowac w nieruchom. w Polsce (za posrednictwem Mzuri oczywiscie)): a kredyt splacac bez nadwyzek, moim zdaniem lepiej dalej napedzac inwestycje do takiego stopnia ze juz pózniej bedzie napędzała sie sama,potem ewentualnie z nadwyzek nadplacac kredyt,jesli jednak za 10 lat stopy wzrosną nieznacznie to warto sie zastanowic nad nadpłata, pozyjemy zobaczymy:) mój kuzyn mawia,że kredyt to najtanszy pieniądz jaki oferuje rynek ale pod jednym warunkiem, ze cię na ten kredyt stac, jesli nie masz w zanadrzu zaplecza w gotówce lub stalego przyplywu gotówki to lepiej nie balansuj po cienkiej linii,ja sie pod tym w pełni podpisuje

    1. Andriu35, zgadzam się z tym co piszesz. Warto się kredytować, ale nie na maksa. Bardzo wierzę we wkład własny, bo oszczędzanie uczy umiejętności życia PONIŻEJ swoich możliwości finansowych. A to bardzo cenna umiejętność.
      Dzięki też za zaufanie wobec Mzuri. Dzięki.

  5. Ja osobiście nie mam doświadczenia w zaciąganiu kredytów… nie będe oryginalny mówiąc, że zapewne wszystko ma swoje wady i zalety, jednakże każdy powienien samodzielnie przeliczyć i zaplanować swoją drogę do fridomii… ryzyko istnieje zawsze, ale sam chyba inwestowałbym dalej, ponieważ kolejna inwestycja może przyczynić się do szybszej spłaty pierwszej inwestycji, co z kolei pozwoli na spłatę inwestycji drugiej we wcześniejszym terminie itd….
    Myślę jednak, że będę bardziej kompetentny dopiero wówczas, gdy sam zacznę inwestować w mieszkania na wynajem. Jak na razie zbieram wiedzę… ;) Niebawem Nowy Rok i czas zabrać się za postanowienia na 2015 ;) Jednym z moich jest pierwsze mieszkanie na wynajem ;)
    Ps. A czy Wy, podobnie jak Pani Rose, również korzystaliście z refinansowania?
    pozdrawiam

  6. Oczywiście zawsze warto obliczać czy warto wcześniej kredyt spłacić, czy nie. Oprocentowanie mojego kredytu było niskie, ale świadomość, że co miesiąc muszę płacić kolejna ratę oraz nieprzyjemne uczucie, że tak naprawdę wciąż nie ja jestem jednym właścicielem mieszkania (hipoteka banku), w którym mieszkam przesądziła o wcześniejszej spłacie, a potem też sprzedaży mieszkania. Życie z niespłaconym kredytem mam już więc za sobą.

  7. Ja myślę, że jeśli rata kredytu jest mniejsza niż dochód z najmu, np. Zostaje nam 300 zł w kieszeni, to najlepiej jest oszczędności przeznaczyć na kolejną inwestycję z dodatnim cash flow. Moim zdaniem lepsze są dwie nieruchomości z kredytem i dochod w sumie 1000zł miesięcznie niż jedna nieruchomość bez kredytu i też dochód 1000zł. Przynajmniej na początku, gdy dopiero budujemy portfel. Jak pisano już wiele razy, najlepiej byłoby zakupić jak najwięcej mieszkań nawet na kredyt, gdyż spłacasz go w kwocie liczonej od wartości obecnej,a za 10 lat wartość powina być większa tych nieruchomości oraz część kredytu będzie już spłacona przez najemców. Oczywiście ważne są dodatni cash flow albo kwota rezerwowa na ewentualne dokładanie do rat lub w czasie pustostanów.

    1. Endriu, pewnie masz rację, aczkolwiek byłbym ostrożny z nadmiernym zadłużaniem się. Teoretycznie – o ile zdolność kredytowa na to pozwoli – ktoś mógłby zaciągnąć 20 kredytów i zarabiać kilka tysięcy miesięcznie z nadwyżek czynszów najmu ponad raty kredytowe. Natomiast obarczenie kredytem w wysokości kilku milionów złotych osoby, której nie stać na zakup owych 20 mieszkań uznałbym za daleko zbyt ryzykowne.

      Doradzam umiar w inwestowaniu, w kredytowaniu się, w życiu.

      1. Sądzę, iż poziom rozsądku jak i bezpieczeństwa jest mierzony indywidualnie. Pamiętam, że gdy zaciągaliśmy kredyty, dokładnie obliczyliśmy potencjalne obciążenia (raty + czynsze) na wypadek przestoju spowodowanego zdarzeniami losowymi i oceniliśmy naszą zdolność do utrzymania takiej sytuacji przez określony czas. Wzięliśmy też pod uwagę sumę wartości naszych wszystkich nieruchomości i po raz kolejny zestawiliśmy to z sumą zadłużeń. Te dwa zestawienia dały nam odpowiedź, czy sytuacja, jaką kreujemy daje nam poczucie bezpieczeństwa.

        Zazwyczaj omawiamy najgorsze i najlepsze scenariusze, ale przede wszystkim oceniamy nasze możliwości realnego wysupłania się z sytuacji, gdyby wszystko poszło “nie tak”. Zawsze jest plan B, który np wskazał na wzięcie kredytu na każde mieszkanie osobno (mimo namów na konsolidacyjny), zaciągnięcie zadłużenia w PLN (mimo, że w obcej walucie było taniej i korzystniej) i wiele innych aspektów.

        Zauważyliśmy też, że podejście emocjonalne do kredytowania jest destrukcyjne. Kredyt, który “męczy” i zasiewa w nas strach i obawy, to nie najlepszy partner w biznesie :-) Tak powinniśmy się obawiać kredytów konsumpcyjnych – najlepiej w ogóle ich nie brać! Ale gdy chcemy budować swoją wolność finansową, nie możemy się roztkliwiać nad narzędziami do ich osiągnięcia, czy emocjonalnie podchodzić do mieszkań, najemców, wyposażenia. Chłodno, rzeczowo, z jasną wizją przyszłości. Wszystko robimy po coś i już.
        Bądźmy odważni, rozważni i mądrzy w naszej drodze do lepszego jutra. A emocje zostawmy na rodzinę, podróże, czy pasje :-)

  8. Oczywiście, zgadzam się Sławku…a tak z Twojego doświadczenia, jeśli miałbyś doradzić to w ilu procentach wspomagałbyś się kredytem? Wydaje mi się, że 50% środków własnych na daną inwestycję to bezpieczna kwota, ale może zbyt bezpieczna? Jak to jest z Twojego punktu widzenia? Dodam, iż inwestowanie 100% środków własnych to w moim wypadku zbyt dłuuuuga droga :)

  9. Życie poniżej swoich możliwości finansowych, to moim zdaniem, absolutna podstawa dla każdego kto chce osiągnąć wolność finansową. Polecam wszystkim książkę: “Sekrety amerykańskich milionerów”.

    Natomiast co do nadpłacania zaciągniętych kredytów, to uważam, że wszystko zależy od miejsca w którym się znajdujesz na swojej ścieżce oraz od tego jakie cele sobie postawiłeś. Nie z każdą nieruchomością, którą kupiłeś pod wynajem, musisz zostać do końca życia. Nie ma sensu nadpłacanie 30 letniego kredytu zaciągniętego na nieruchomość, którą być może po 15 latach sprzedasz.

    W pewnych sytuacjach rozsądnym wyjściem jest nawet “dokredytowanie” inwestycji, której dużą część już spłaciliśmy. Jeżeli oczywiście potrafimy wykorzystać wygenerowane pieniądze w bardziej efektywny sposób. Wszystko zależy od sytuacji i naszych celów.

    Wymieniając nieruchomość inwestycyjną po jakichś 20 latach jej wynajmowania, zyskujemy wiele pod względem podatków. Nową nieruchomość od nowa amortyzujemy. Jeżeli przyjmiemy taką strategię, to nie do końca widzę sens w nadpłacaniu kredytu.

  10. Kamilos trzymam kciuki za powodzenie Twoich planów inwestycyjnych. Rok temu byłem w podobnym miejscu co Ty, by we wrześniu tego roku kupić pierwszą kawalerkę. Dodam, że czas przed zakupem czyli prawie rok do tyłu czytałem wszystko co mogłem znaleźć o nieruchomościach(książki, video, tv, wpisy w internecie).
    Dużo informacji zdobyłem od Sławka,który dzieli się swoją wiedzą, za co składam mu ogromne podziękowania w swoim imieniu i ludzi, którzy jak ja odwiedzają Fridomię, by poczytać o ciekawych rzeczach niekoniecznie zostawiając wpisy. Uważam że jestem na etapie zdobywania wiedzy, więc nie ma się czym dzielić w sprawach nieruchomości.
    Chętnie mogę się zrewanżować wiedzą w tematach domowych instalacji grzewczych, wodnych, centralnych odkurzaczy i wszelkich pochodnych spraw hydraulicznych.
    . Oglądałem jego większość o ile nie wszystkie wystąpienia na youtube, śledzę wpisy na Fridomii oraz korzystam z książki “Zarządzanie najmem”.
    Kupiłem kawalerkę za 73 tys. zł finansowaną kredytem hip., wkład własny 10 %. Rata miesięczna 360 zł. Gdybyś miał jakieś pytania pisz śmiało.
    Pozdrawiam

    1. Dzięki MariuszKosmo ;) Kciuki na pewno się przydadzą ;) Również staram się jak najwięcej czytać i zgłębiać tę teorię. Możliwe, że zatrudnię się w agencji nieruchomości po to, aby lepiej poznać rynek i zaczerpnąć nieco praktyki przed pierwszą inwestycją ;) Także będę Ci kibicował. Pozdrawiam !

  11. Inspirujące. Życie z wiszącym nad głową kredytem jest stresujące, ja wolę szybciej spłacić i nie czuć tego obciążenia a później brać się za inwestycje.

  12. w czasach najtanszego pieniadza w histroii, ujemnych stop % nadmiaru kapitalu inwestycjnego realnej deflacji towarów i usług – nie oplaca sie nadplacac kredytu.

    to tyle jezeli chodzi o fakty, jednak kazdy ma inny target i to pewnie on determinuje decyzje. ja poki co nic nie nadplacam, jakos mi szkoda, wole zainwestowac:)

    pzdr
    flow

  13. Niskie stopy procentowe zachęcają do korzystania z kredytów… czasami nadmiernego korzystania. Ja budując swój portfel mieszkań na wynajem zamierzam poziom zadłużenia trzymać na poziomie, który jestem w stanie udźwignąć finansowo nawet gdybym miał puste wszystkie mieszkania przez kilka miesięcy. Ustaliłem sobie limit miesięcznych zobowiązań z tytułu kredytów hipotecznych na poziomie max 3 tyś zł.

    Gdy dojdę do tego poziomu będę zmuszony podjąć decyzję: albo nadpłacać kredyty aby zmniejszyć obciążenie comiesięczne, albo kolejne mieszkanie kupić całkowicie za gotówkę. Dojście do tego zajmie mi jest 5-6 lat więc trochę czasu jeszcze przede mną. A już teraz minimalny wkład własny w moim przypadku to 20%.

    1. Grzesiek, bardzo podoba mi się osobiście Twoja strategia, o której czytałem też na Twoim blogu. Wg mnie budowanie wolności finansowej to nie jest żaden wyścig z innymi o to kto szybciej, kto więcej, kto sprytniej. To raczej postawienie sobie długoterminowego celu i stopniowe się do niego zbliżanie małymi, ale konsekwentnymi kroczkami.

      Serdecznie Ci kibicuję i trzymam kciuki za Twoje powodzenie!

      1. Dziękuję Sławku za miłe słowa :) Mam dopiero 26 lat i jestem na początku swojej drogi i dopiero ugruntowuje swoją strategię na podstawie przemyśleń własnych oraz opinii osób, które posiadają większe doświadczenie ode mnie… nie tylko w inwestowaniu w nieruchomości.

        Jedną z sytuacji, z których wyciągnąłem naukę była rozmowa ze znajomym, który pełnił funkcje na najwyższych szczeblach zarządzania w dwóch bankach i miał do czynienia z kredytami hipotecznymi. Opowiadał mi o przypadkach osób, które właśnie przy pomocy chciały zrobić do szybciej i sprytniej niż inni.

        Najbardziej dotkliwie odczuła to osoba, która zarabiając ponad 30 tyś m-c (menedżer w branży finansowej, a więc wynagrodzenie zależne od wyniku i koniunktury) zaciągnąć kredyt na 17 mieszkań na wynajem… we franku… mieszkania były kupowane jak to się mawia “na pałę” i długo na efekt inwestor nie musiał czekać. Mały poślizg spowodował, że cały plan tej osoby legł w gruzach, a po zlicytowaniu wszystkich nieruchomości wciąż miał ponad 1 mln długów.

        1. Grzesiek, też znam kilka przykładów osób, którego jednego miesiąca chwaliły się swoją wolnością finansową, a w kolejnym przychodziły do mnie poradzić się jak wyjść z poważnych opresji z jak najmniejszą liczbą obrażeń.

          Bardzo wierzę w mądrość ludowych przysłów. Jedno z nich mówi: “co nagle, to po diable”:) Jego angielska wersja brzmi: “easy come, easy go”:), a w Kenii mówimy po swahili: “haraka, haraka, haina baraka”, czyli – w luźnym tłumaczeniu – zbyt duży pośpiech pozbawia szczęścia:) W Polsce mamy podobną radę – “śpiesz się powoli”. Przy Twoim młodym wieku, masz sporo czasu na to by zbudować swoją fridomię na bardzo solidnych fundamentach. Trzymam życzliwie kciuki!

        2. Ja ze swojej strony jeszcze dodam obserwację. Otóż, mnoga liczba osób poświęca sporą część swoich zasobów czasowych i energetycznych w wyszukiwaniu to bardziej wyrafinowanych sposobów finansowania zamiast poszukać możliwości długoterminowych zwiększenia swoich przychodów. Skupianie się tylko i wyłącznie na lepszych warunkach kredytowych z mojego punktu widzenia zamazuje fakt, że to jest nadal kredytowanie – narzędzie, które należy umiejętnie i skrupulatnie wykorzystywać.

  14. Ja po zakupie pierwszego mieszkania na kredyt, planowałem kupować dalej mieszkania za kolejne kredyty, ale ochłonąłem i postanowiłem dojść do kolejnego mieszkania w sposób mniej wiążący mnie z systemem bankowym. No i wychodzę z założenia, że kredyt mogę zawsze podjąć jak nie wypali mój plan.
    Planuję kupować ziemię rolne min 1 ha za każdym razem jak uda mi się zebrać kasę i w perspektywie 2-3 lat przekształcać je na działki budowlane i sprzedawać. Moim zyskiem ma być wzrost ceny m2 w wyniku przekształcenia oraz dodatkowe bonusy jakie mogą się trafiać na przestrzeni lat jak rozbudowa infrastruktury drogowej, wodociągowej, elektrycznej w okolicy itp.
    Chętnie podzielę się w przyszłości osiąganymi efektami.

  15. Pomysł jest bardzo dobry i perspektywiczny, ale trzeba zastosować radę którą propaguje Sławek m.in. w swoich książkach – inwestujmy tylko w coś, na czym się znamy. Jeżeli jedynym moim związkiem z ziemią rolną jest to, że kiedyś po niej chodziłem czy jechałem rowerem, to ja bym się po prostu bał wchodzić w taki interes. Po prostu się na tym kompletnie nie znam.

    Jeżeli jednak masz niezbędną wiedzę teoretyczną i praktyczną no i jakieś tam doświadczenie jak można na tym zarabiać, to życzliwie trzymam kciuki. Jak coś dokończysz, koniecznie podziel się swoim doświadczeniem jak to wypaliło.

  16. Zgadzam się Robercie z myślą, żeby inwestować w to co się zna, ale tak jak w przypadku tematu mieszkań na wynajem moją wiedzę zdobywam głównie z internetu oraz rozmów z ludźmi, którzy działają już w danym temacie. Może zbyt optymistycznie podchodzę do inwestowania swoich ciężko zarobionych pieniędzy, ale nie widzę sensu trzymania pieniędzy na koncie oraz wraz z upływem lat coraz bliższe mi jest powiedzenie ” lepiej żałować, że coś zrobiłem, niż żałować, że czegoś nie spróbowałem”.
    Pozdrawiam

  17. Witam. To mój pierwszy post na fridomii ale mam pytanie do Aga-ty ponieważ mam takie same podejście do kredytowania jako narzędzia (jeśli potrafi się czytać parametry kredytów, a z tym jest różnie) jakim sposobem udało się Tobie przekonać banki do takiego obciążenia ? Biznesplan ? Przyszłe dochody z najmu ? i jeszcze czy robiłaś to na przestrzeni kilku lat czy też kilku miesięcy?

    1. Queue, dzięki za odwiedziny na fridomii oraz za Twój pierwszy komentarz. Jeśli Aga-ta nie odezwałaby się przez kilka dni (nie wiem jak często zagląda na fridomię:-))) to daj znać, to skontaktuję się z nią mailowo lub telefonicznie z prośbą by Ci odpowiedziała. Powodzenia w rozbudowywaniu Twojego portfela mieszkań na wynajem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.