Moja życiowa misja

Osiągnąłem wolność finansową dzięki inwestowaniu w mieszkania na wynajem,

Pierwsze swoje mieszkanie na wynajem kupiłem w 1998 roku, gdy nie było jeszcze w Polsce kredytów hipotecznych ani żadnych książek nt inwestowania w mieszkania na wynajem, żadnych źródeł wiedzy. Pracując w Andersenie, a potem w Deloitte) systematycznie oszczędzałem, żyjąc PONIŻEJ swoich możliwości finansowych. Nie dziadowałem, tylko po prostu nauczyłem się nie kupować czegoś (duży dom, prestiżowy i drogi samochód czy zegarek, drogie wakacje w sieciowych hotelach) tylko dlatego, że mnie na to stać.

Dzięki temu, 6 lat temu, w maju 2009 roku, w wieku 43,5 roku mogłem przejść na wcześniejszą emeryturę i w pełni cieszyć się wolnością. Podróżuję gdy mam na to ochotę, uczę się języków, robię to na co mam ochotę, wtedy kiedy mam na to ochotę. A nie dlatego, że muszę zarabiać pieniądze.

Po co mi misja?

Dziś moją osobistą misją stało się „pomóc jak największej liczbie Polek i Polaków w osiągnięciu wolności finansowej”. Dlaczego? Bo uważam, że wolność finansowa jest wspaniałym darem i bardzo dobrą alternatywą dla wszechobecnej chęci ciągłego wzbogacania się. Dlatego, że czuję, że potrafię pomóc – mam odpowiednie ku temu „kwalifikacje”. Dlatego, że zdałem sobie sprawę jak dużą radość daje mi to, że mogę komuś pomóc. Dlatego, że dzięki tej misji moje życie staje się jeszcze pełniejsze. Jak mówi i zachęca Les Brown – chcę „żyć w pełni i umrzeć pusty”:-)))

Choć jej wcześniej precyzyjnie nie sformułowałem, to swoją misję realizuję już od prawie 6 lat. Jej sformułowanie polegało na „joining the dots” (jak powiedział Steve Jobs). Czym w moim przypadku były/są owe “dots”?

Sposoby realizacji mojej misji

Po pierwsze, dzielę się swoją wiedzą oraz doświadczeniami. Między innymi poprzez bloga fridomia.pl. Poprzez 5 wydanych dotąd książek – „Wolność finansowa dzięki inwestowaniu w nieruchomości”; „Zarządzanie najmem. Poradnik dla właścicielek mieszkań na wynajem”; „Pomysł do wynajęcia”; „Mieszkania na wynajem. Moja droga do wolności finansowej”; oraz „Życie postkorporacyjne. Czy jesteś gotowa do wcześniejszej emerytury?”. Kolejne w opracowywaniu. Poprzez udzielanie wywiadów i pisanie artykułów prasowych (już ponad 500). Poprzez prezentacje na uczelniach i dla organizacji biznesowych (ponad 100). Poprzez udostępnianie wzorów dokumentów. Poprzez odpowiadanie na tuziny maili dziennie.

Po drugie, poprzez pomoc w inwestowaniu z głową. Mzuri Investments pomogło osobom, które nam zaufały, kupić i wyremontować ponad 250 mieszkań w cenach poniżej średnich wartości rynkowych. Ponieważ okazji rynkowych jest zawsze za mało, MI kupiło i wyremontowało kamienicę w centrum Łodzi. Powstałe w niej mieszkania na wynajem sprzedaliśmy naszym Klientom w cenach znacząco odbiegających od średnich cen rynkowych. Pakiet ponad 20 mieszkań w cenach zaczynających się już od PLN 76.000 (wliczając koszty remontu kamienicy, wyposażenia mieszkania w łazienkę, kuchnię, cały sprzęt typu pralka i lodówka, oraz meble) rozszedł się wśród naszych Klientów w ciągu zaledwie dwóch … minut!

Po trzecie, Mzuri zapewnia też usługę zarządzania najmem. Tak by osoby, które osiągną wolność finansową nie musiały zaprzątać sobie głowy pustostanami, niepłacącymi najemcami, przeciekającymi kranami, źle naliczonymi fakturami za media, itp. Drobiazgami. By mogły się w pełni cieszyć swoją wolnością i rozwijać swoje pasje. Realizować swoje własne misje życiowe. A wszystkie techniczne drobiazgi scedować na zespół Mzuri.

Po czwarte, pomagam moim współpracownikom z Grupy Mzuri osiągnąć wolność finansową. Poprzez dostęp do wiedzy, do okazji rynkowych. Poprzez pożyczki. Poprzez obejmowanie udziałów w Mzuri (dziś spośród ponad 60 współpracowników, ok 25 to współwłaściciele Mzuri). Liczba współwłaścicieli nadal będzie rosnąć. Dzięki tej współwłasności, dzięki temu, że Mzuri nie musi zarabiać na utrzymanie mojego standardu życia oraz dzięki temu, że Mzuri działa na zasadach komercyjnych, osoby te będą mogły uzyskać wolność finansową. To ważne dla mnie, dla nich, ale też dla Klientów Mzuri. Bo firma działająca na konkurencyjnym rynku, która działałaby tylko charytatywnie nie przyciągałaby wystarczająco wielu talentów i zaangażowania na stabilnie długie okresy czasu, nie rozwijałaby się i nie zapewniłaby dobrej jakości obsługi.

Po piąte, podjąłem się roli ucywilizowania polskiego rynku najmu mieszkań, który odstaje nie tylko od rynków na Zachodzie, ale też od polskiego rynku najmu komercyjnego. Brakuje zasad, norm działania, wiedzy, źródeł informacji, firm różnych specjalności wspierających rynek najmu. A tam gdzie nawet takie firmy istnieją, to brakuje im produktów wspierających rynek najmu (np kredyty buy-to-let; ubezpieczenia od pustostanów; budynki budowane przez deweloperów pod potrzeby najmu; itp).  Uświadamiam te braki gdy przemawiam podczas różnych konferencji, piszę artykuły do mediów, założyłem Stowarzyszenie Właścicieli Mieszkań na Wynajem. Jako pierwszy w Polsce oszacowałem liczbę mieszkań na wynajem w Polsce by uświadomić, że jest to potężny rynek wart zainteresowania się przez banki czy firmy ubezpieczeniowe, itp. Zachęcałem wiele osób do uruchomienia bazy oraz usługi weryfikacji najemców. Namówiłem jednego z moich bliskich znajomych do wyspecjalizowania się w kwestiach opodatkowania przychodów z najmu. Napisałem pierwszy i jedyny poradnik najmu. Staram się łagodzić i cywilizować język jakim się w Polsce posługujemy do opisywania relacji na linii właściciel – najemca, bo do tej pory jest to język bardzo rozhisteryzowany. Jestem pionierem wielu nowych standardów – selekcji najemców, spisywania szczegółowych protokołów zdawczo-odbiorczy, standardów obsługi najmu (Mzuri znalazło całe mnóstwo naśladowców). Na bieżąco śledzę trendy na zagranicznych rynkach najmu, by poszukiwać inspiracji dla rozwoju i cywilizowania naszego.

Robię to wszystko, bo jestem przekonany, że wraz z cywilizowaniem się rynku najmu mieszkań, spadnie postrzegane ryzyko inwestowania na tym rynku. Tym samym więcej osób może się zdecydować na budowanie swojego portfela mieszkań na wynajem.

Po szóste, uruchomiliśmy platformę do grupowego inwestowania w nieruchomości na wynajem. Naszą najnowszą inicjatywą jest właśnie Mzuri CFI działające w formule Crowd Fund Investing. Wiele spotykanych przeze mnie osób mówiło coś w stylu: „Jestem zainteresowana wolnością finansową i przekonałeś mnie, że mieszkania na wynajem są dobrą do niej drogą. Niestety mam tylko 10 tysięcy złotych oszczędności, a to za mało by zrobić pierwszy krok”. Gdy podpowiadałem wzięcie kredytu hipotecznego, okazywało się czasami, że ta osoba pracuje na czarno lub ma już obciążenia kredytowe (kupno mieszkania, w którym mieszka) lub z innych powodów nie posiada zdolności kredytowej.

Mzuri CFI powstało z myślą o takich właśnie osobach. Dysponując nawet niewielką kwotą możesz rozpocząć inwestowanie wraz z profesjonalistami. Dzięki temu oraz dzięki dużej skali kapitału, będziesz mogła uzyskiwać poziomy zwrotu niedostępne zwykle dla drobnych inwestorów. Dzięki temu szybciej i bezpieczniej dojdziesz do wolności finansowej.

Co mi to wszystko daje?

Dzięki realizacji mojej misji wzmacnia się Mzuri. To oczywiste. Ale mocne Mzuri jest przecież elementem mojej misji. Jednym z jej filarów. Więc nie będę za to nikogo przepraszał. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że Mzuri się wzmocni i pomoże mi mieć święty spokój z opieką nad portfelem moich własnych mieszkań; Klientom Mzuri podobnie; a współwłaścicielom Mzuri osiągnąć satysfakcję finansową by mieli lepszą motywację do rozwijania firmy. Jest to klasyczna sytuacja typu win-win-win. Moje udziały w Mzuri początkowo sięgały 100%, ale systematycznie spadają. Dziś wynoszą ok 70% w jednej i ok 50% w drugiej spółce. I będą systematycznie spadać dalej na korzyść moich współpracowników. Z pewnością spadną kiedyś poniżej 50%, poniżej 25%, a może nawet poniżej 10% lub nawet do zera.

Nie szukam sposobu na wzbogacenie się. Wystarcza mi to co mam. W pełni mi wystarcza.

Jedyną, ale za to przeogromną korzyścią realizacji mojej misji jest satysfakcja. Ogromna satysfakcja gdy podchodzi ktoś do mnie na Stadionie INEA (wiele osób), na lotnisku w Warszawie (bardzo często), na ulicy w Belgradzie (tak, tak, przydarzyło mi się to wczoraj:-), na ulicy w Londynie lub pisze do mnie maila lub zostawia komentarz na fridomii i dziękuję mi za wkład jaki miałem w to, że dziś kupiła już swoje pierwsze mieszkanie na wynajem, albo że od czasu przeczytania mojej książki zbudowała już portfel 5 lub 6 mieszkań. I że teraz czuje się spokojniejsza o swoją przyszłość. Że namawia do zainwestowania z Mzuri swojego tatę lub kuzynkę. Że o Mzuri i o mnie rozmawiają ludzie podczas spotkań towarzyskich. Podczas wesela. Gdy dostaję maile z bardzo szczegółowymi propozycjami nowych usług do rozwinięcia Mzuri. Albo maile z analizami rynku, ze sprawozdaniami finansowymi firm podobnych do Mzuri na Zachodzie. Gdy ktoś uznaje mnie za eksperta w dziedzinie wolności finansowej, inwestowania w nieruchomości lub zarządzania najmem. Gdy widzę jak moje pomysły nabierają ciała, skali, rozmachu, rozpędu. Gdy w ich realizację angażują się inni. Gdy czasami nawet podszywają się pod autorstwo moich pomysłów (takie kradzieże trochę też bolą:)). Gdy dostaję od Was wyrazy zwykłej ludzkiej sympatii. Wyrazy zachęty i wsparcia.

Życie pełnią życia

Dzięki realizacji mojej życiowej misji czuję, że moje życie ma sens. Większy niż tylko urodzić się, pójść do szkoły, do pracy, ożenić się i mieć dzieci, kupić sobie wiele bibelotów i potem umrzeć. A ta świadomość daje mi jeszcze więcej spokoju i pokoju w duszy. Daje mi możliwość spełniania się. Dodaje mi energii. I odwagi by wstać gdy ktoś niemiłym mailem powala mnie na ziemię. I radości. I kreatywności. I wewnętrznej harmonii. I poczucia życia pełnią życia. A nie życia na pół gwizdka.

Pewnie część z Was przekona się o tym dopiero gdy osiągnie swoją wymarzoną wolność finansową albo bogactwo (bo przecież nie wszyscy muszą zmierzać ku wolności). Trudno jest uwierzyć w czyjeś intencje inne niż wzbogacenie się osobom, dla których do bogactwa warto zmierzać choćby „po trupach”, oszukując i wykorzystując innych. Ale ja już jestem pewien na 100%, że są rzeczy wiele cenniejsze niż … kasa. Nieporównywalnie cenniejsze.

Chcę się wzbogacać wewnętrznie, a nie zewnętrznie. I to właśnie dlatego chcę pomóc jak największej liczbie Polek i Polaków osiągnąć wolność finansową. Pomaganie innym jest jak mówili zgodnie Tony Robbins, Les Brown i Nick Vujicic, największą życiową satysfakcją. Daje życiu głębszy sens. Jest to też wyrazem mojego patriotyzmu. Dziś świętujemy uchwalenie Konstytucji 3 maja. Pomoc Wam w osiągnięciu wolności finansowej i idącego z nią spokoju i możliwości samorealizowania się w innych obszarach, przyczyni się – głęboko w to wierzę – do wzmocnienia naszego Kraju. Oczywiście na mniejszą skalę niż Konstytucja, ale chciałbym mieć w tym choćby malutki udział.

Trzymam kciuki za Waszą wolność finansową. A jeśli mi zaufacie, to pomogę nie tylko dobrą radą i życzliwym trzymaniem kciuków, ale dodatkowo postawimy do Waszej dyspozycji cały zespół współpracowników uczciwej Grupy Mzuri.

Sławek Muturi

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

43 Responses

  1. Bardzo ciekawy wpis Dziękuję Ci Sławku za fridomię i ksiązki , dzięki nim zupełnie zmieniło sie moje myślenie o wolności finansowej. W tym roku zamierzam z przyszłą żoną(slub we wrześniu ) kupić pierwsze mieszkanie na wynajem:) oby od tego się zaczeło :). Mam nadzieję że uda się jeszcze gdzieś posłuchać Ciebie na żywo(21.06 Warszawa ) wszystkiego dobrego :)

    1. Sebastian, cieszę się, że mogłem pomóc. Trzymam kciuki za kolejne kroki:-) No i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia:-)

    1. Robert, jeśli dobrze pamiętam, to chyba już drugi raz sugerujesz coś podobnego. Wiem, że trwa kampania na Prezydenta RP, ale nie startuję ani w tej ani w kolejnej. No chyba, żeby na Prezydenta Fridomii… :-)

      1. W ramach programu wyborczego mógłbyś obiecywać ludziom wolność finansową. Na pewno sporo osób by to poparło ;-) Gorzej, że chcieliby to dostać za darmo, bez pracy i bez wysiłku.

  2. Czesc Slawku,

    Sledze Twojego bloga i czytam ksiazki w Porto, PT, gdzie pomalu przymierzam sie do pierwszych inwestycji.

    Dziekuje, za to ze spelniasz swoja misje! : )

    Pozdrawiam,
    Dorota

    1. Bom dia Dorota. Obrigado para tu commentario. To miłe, że fridomia dociera też do Portugalii. Czy zamierzasz inwestować w Polsce czy w Porto? Mogłabyś proszę opisać nam pokrótce jak wyglada tamtejszy rynek najmu? Byłbym bardzo zobowiązany.

      Powodzenia w inwestowaniu! Trzymam kciuki!

  3. Hej Sławek,

    Dziękuję za odpowiedź. Przyznam Ci się, że jeszcze się zastanawiam, gdzie inwestować, miałam nawet kiedyś do Ciebie pisać z prośbą o radę. Porto wydaje mi się ciekawe, bo dzięki stronom takim jak airbnb pieniądze z wynajmu można podwoić lub potroić, jeśli będzie to mieszkanie stosunkowo blisko centrum. Oczywiście, wymaga to własnej pracy lub pracownika/firmy zarządzającego obiektem (zajmuje się teraz po pracy wynajmem pokoi właśnie w ten sposób, stąd te pomysły). Mam już jedno mieszkanie w Warszawie, ale nie udaje mi się z niego mieć przychodów, jakie bym chciała (może potrzebuję pomocy Mzuri), dlatego właśnie myślałam o Portugalii…

    Co do rynku najmu w Portugalii to jeszcze nie jestem specjalistką (tak jak pisałam, znam się trochę na wynajmie dla turystów), ponieważ moje aktualne mieszkanie w Porto to pierwsze mieszkanie, które tak normalnie, legalnie wynajmuję – wcześniej dzieliłam zawsze mieszkanie z innymi osobami i nikt nie przejmował się podatkami i innymi formalnościami. Wiem, że budynek, w którym jest około 16 mieszkań należy do jednego właściciela, który jest całkowicei wolny finansowo, bo zarządzenie zlecił znajdującej się obok firmie – ja go nawet nigdy nie spotkałam, mieszka chyba w Ameryce Południowej : ) Koszt wynajmu zależy od tego, czy mieszkanie jest umeblowane, czy nie, i od bliskości do centrum, dla przykładu kawalerka to 250-400 euro/miesiąc. Nie potrafię Ci jednak Sławku powiedzieć, ile właściciel w PT odprowadza podatku od najmu, aż wstyd… Na pewno są to rzeczy, którymi będę musiała się zająć przed pierwszym zakupem. Zapewne odezwę się wtedy po ostateczną poradę, jeśli pozwolisz : )

    Pozdrawiam serdecznie,
    Dorota

    1. Dorota, dzięki za informacje o rynku w Porto. Nie wiem czy będę Ci w stanie coś doradzić ws inwestowania tam bo w Porto – wstyd się przyznać – nigdy nie byłem, ale pisz, może coś będę mógł doradzić ogólnie.

      Powodzenia!

  4. Wszystkiego najlepszego Sławku i realizacji wszystkich CELÓW. Znając trochę twoje podejście do życia, myślę, że zostaną one zrealizowane.
    Powoli coraz więcej ludzi zauważa, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu i nie koniecznie dają szczęście. Coraz więcej też ma potrzebę pomagania innym i myślę, że jeśli tak opiniotwórcze osoby jak Ty promują taki styl życia to świat zmierza ku lepszemu. Pozdrawiam.

  5. Na Fridomie trafilem ok1,5 roku temu i bardzo spodobal mi sie pomysl wolnosci finansowej przy pomocy mieszkan na wynajem.Podzielilem sie nim z zona, ktorej rowniez przypadl do gustu. Od tego czasu w naszym portfelu mieszkan sa 3 kawalerki w Polsce i mieszkanie w Sztokholmie, gdzie mieszkamy. Obecnie jestesmy w trakcie zakupu kolejnego mieszkania w Bydgoszczy. Zarzadzaniem obecnie zajmuje sie corka, ktora wlasnie wybiera sie na kurs zarzadcy nieruchomosci. Mam nadzieje ze ona rowniez jak tylko skonczy studia wezmie udzial w budowaniu rodzinnej wolnosci finansowej. Powiem szczerze ze masz Slawku duzy wklad w to,jaka droge obralismy. Dzieki i powodzenia. Jesli bedziesz kiedys w Szwecji to serdecznie zapraszamya moze by tak pomyslec o oddziale Stowazyszenia Mieszkanicznik w Sztokholmie??

    1. Luki, dzięki za ciepłe słowa. Cieszę się, że miałem jakiś drobny wkład w wybór Waszej drogi i życzę sukcesów. Jeśli będę się wybierał do Sztokholmu to dam znać:-) We władzach Stowarzyszenia nie uczestniczę już od ponad dwóch lat, więc ws oddziału nie do mnie:-)

  6. Sławku,

    a gdyby tak popuścić wodze fantazji i przyjąć, że pomożesz wszytkim Polakom osiągnąć wolność finansową (np. poprzez posiadanie 20 kawalerek na głowę), to czy przypadkiem wtedy nikt z nas nie będzie wolny :) Bo przecież kto je wynajmie.:)

    Innymi słowy wolność pewnej grupy jest tylko uzupełnieniem niewolnictwa pozostałej części społeczeństwa… to produkt nierównowagi, spowodowanej większą świadomością (edukacją? ) i determinacją pewnej grupy w stosunku do pozostałej…

    Nie wiem który model jest lepszy – czy 1% wolnych ludzi (posiadaczy wszystkich aktywów) i 99% zniewolonych (płacących swoją pracą za korzystanie z nich), czy też model równosci ( np. każdy ma własne 1 mieszkanie ).

    Ale wiem, że jeżeli namówisz zbyt dużą grupę ludzi do wolności, to sam staniesz się….niewolnikiem :)

    1. Tomek, jeśli miałbym popuszczać wodze fantazji to Polacy mogliby się stać właścicielami biurowców i centrów handlowych w naszych miastach – Fridomiacy mogliby stworzyć duży, potężny fundusz i odkupić je od ich zagranicznych właścicieli. A może też wykupić biurowce i centra handlowe w Europie Zachodniej i gdzie indziej na świecie. Dziś kapitał przepływa tylko w jednym kierunku, ale dlaczego to by się nie miało zmienić.

      Trochę się poplątałem w próbie nadążenia za Twoim tokiem rozumowania. To w końcu w czym uważasz chcę pomóc – w tym by wszyscy osiągnęli wolność finansową czy też tylko 1% Polek i Polaków. 1% z populacji 38,5 mln, to 385.000 osób. Aż do tylu pewnie nie dam rady dotrzeć i przekonać, ale jeśli mnie zachęcisz, to może spróbuję:-)

      1. Chodziło mi o to, że w zamkniętym systemie (przy założeniu odizolowania kraju od reszty świata, lub też patrząc na cały świat globalnie) nie mogą być wszyscy wolni – ktoś musi pracować na tych wolnych :) Ale oczywiście to czysto teoretyczne dywagacje w ramach żartów – po pierwsze nie jesteśmy odizolowani i możemy kupować aktywa za granicą jak i sprzedawać nasze zagranicznym inwestorom, po drugie niestety większość ludzi nie ma nawyków oszczędzania i inwestowania – taka natura ludzka…Dlatego ryzyko, że wszyscy staną się wolni jest nierealne i dlatego hasła “żyj poniżej swoich możliwości” nigdy dosyć…Sam je wyznaje od dawna i gratuluję, że udaje Ci się dotrzeć z nim do tak wielu osób ! To na pewno duża wartość wniesiona do społeczeństwa.

        1. witam,

          to, czy posiadanie aktywów jest żerowaniem na innych członkach społeczeństwo zależy raczej od sposobu w jaki się je nabyło, tzn. jeżeli ktoś na nie najzwyczajniej zarobił a potem z nich korzysta to musiał pracować efektywniej niż inni, więc w krótszym czasie wniósł większą wartość dla dobra społeczeństwa niż ktoś pracujący “zwyczajnie”.

          przykładem niech będzie menadżer, który dzięki swoim umiejętnościom przyczynia się do wzrostu firmy więcej niż przeciętny zarządzający, każdy właściciel z chęcią zapłaci więcej, żeby się rozwijać szybciej, bo w ostatecznym rozrachunku to się po prostu opłaca.

          my się “dorabiamy” mieszkań, żona na etacie, ja na etacie, własna działalność gospodarcza, zarządzanie mieszkaniami samodzielnie a do tego znaczny udział własny w remontowaniu po zakupie. żeby nie było – nie jesteśmy męczennikami , lubimy jak coś się dzieje. przez najbliższe lata wniesiemy do społeczeństwa wartość, którą na emeryturze będziemy odbierać. przeciętny obywatel wnosi tą wartość przez całe zawodowe życie, częstokroć dzieląc się nią z bankami w formie odsetek.

          niewolników z reszty społeczeństwa robią ludzie, którzy w ogóle nie pracują, żyjąc z zasiłków itp, oni znają przepisy i wiedzą co, kiedy, gdzie i ile płacą. (nie mam na myśli ludzi naprawdę potrzebujących pomocy, chociaż tacy są zazwyczaj zbyt dumni, żeby o ta pomoc prosić)

          na koniec odniesienie do tego, że nie wszyscy mogą być wolni, owszem, ale jeżeli przyjmiemy akademickie założenie, że w młodości pracujemy, żeby później z owoców tej pracy korzystać to każdy zanim będzie wolny musi na tę wolność zapracować, więc nie ma obawy o brak ludzi pracujących :) gdyby nie chora instytucja zusu to nie mogło by być inaczej

          ps twierdzenie, że wynajmujący wyzyskuje najemcę brzmi nieco dziwnie, przecież ja nikogo nie zmuszam do mieszkania u mnie, to trochę jakby twierdzić, że piekarz mnie wyzyskuje, bo muszę jeść :) zresztą najem to biznes jak każdy inny

          pozdrawiam, Sławek S.

        2. A ja podam link do artykułu Samcika na temat obecnej sytuacji na rynku nieruchomości.

          Co sądzicie o tym artykule ?

          https://subiektywnieofinansach.pl/rynek-mieszkaniowy-czy-to-juz-banka-spekulacyjna-zakupy-sprawiaja-ze-dziczeje-wynajem/

          Mnie osobiście też zaskakuje co się dzieje obecnie na rynku. Też mam nieodparte wrażenie że mamy jakąś dziwną sytuację.

          Ceny na portalach ogłoszeniowych jeśli chodzi o sprzedaż (ale i wynajem również) są wręcz kosmiczne. Jeszcze 1,5 roku temu znajomi po kilku (!) latach prób sprzedania mieszkania 4-pokojowego ok. 73 m2 sprzedali je ostatecznie za 285 tys ! (Gdansk) a obecnie ceny jakie widuję na portalach są grubo ponad 400 tys (dochodzą nawet do 510 tys).

          Mieszkania w “normalnych cenach” schodzą tak szybko że zwykły przeciętny Kowalski chcący je zakupić dla siebie nie ma nawet szans odpalić internetu w takim czasie aby ogłoszenie było jeszcze aktualne.

          Inwestorów na rynku jest naprawdę dużo i z tego co widzę znaczna większość mieszkań jest kupowana przez inwestorów.

          NIe jest to już tylko jak ktoś tu pisał powyżej powolne dorabianie się i inwestowanie w nieruchomości tychże oszczędności tylko coraz więcej powstaje pomysłów, kursów, szkoleń jakby tu bez pieniędzy coś kupić “na chwilę” na miesiąc, 2 lub 3 i albo wyremontować albo i bez remontu szybko sprzedać za 30 – 80 tys więcej. Tego typu “inwestorzy” jedyne co robią to podnoszą średnią ofertową na danym rynku a inni sugerując się potem średnią podawaną przez portale sami swoje mieszkania po babci wyceniają jakby to były jakieś pałace.

          Nie jest to bez wpływu na sytuację finansową “przeciętnego Kowalskiego” bo przecież kupując mieszkanie za 280 tys czy takie samo mieszkanie za 450 tys jest jednak dla jego rodziny kolosalną różnicą Przez 30 lat spłaci zamiast 560 tys aż 900 tys bankowi. Biorąc pod uwagę że w najbliższych latach może dojść do podniesienia stóp procentowych można się spodziewać sporych kłopotów finansowych przeciętnych rodzin.

          Co ciekawe, wynika to również z artykułu, mimo że na rynku jest coraz więcej mieszkań na wynajem to ceny wciąż rosną. Czy ta sytuacja jest spowodowana tylko napływem pracowników ze wschodu ?

          I tak jak ktoś wpisał w komentarzu coraz częściej tworzą się “kołchozy” czyli mieszkania wielopokojowe po 4 – 5 – 6 – 7 pokoi gdzie mieszka naprawdę sporo osób.w słabych warunkach byle tylko “wycisnąć” z danej nieruchomości maximum zysku.
          Sporo osób spotykam którzy wcześniej mieszkali w tego typu mieszkaniach i mając już tego dość szukają mieszkań samodzielnych.
          Mieszkałem swego czasu w Paryżu i tam można było wynająć tzw “chambre de bonne” często na poddaszu w których można było mieszkać tylko pod warunkiem że nie miało się klaustrofobii. Czy w Polsce też do tego dojdzie ?

          Czyżby rynek zamiast się cywilizować jeszcze bardziej zdziczał ?

          Co o tym sądzicie ?

    2. Ojojoj fakt mieszkania w wynajmowanym mieszkaniu uznajesz za bycie niewolnikiem?

      Prawda jest taka, że 99 % społeczeństwa nie osiągnie wolności finansowej, bo po prostu nie potrafi, bo albo woli wydawać pieniądze na bieżące przyjemności a nie oszczędzać, albo po prostu nie ma wystarczających dochodów żeby odkładać wystarczająco dużo, a pewnie ta dwa czynniki grają jednocześnie.

      Tak więc nie ma obawy że wszyscy nagle staną się właścicielami mieszkań na wynajem. Nie dopóki w telewizji aktorzy i różni celebryci ciągle namawiają na branie kredytów konsumpcyjnych ;-)

      1. Robert, zgadzam się z tym co mówisz.

        Dodatkowo należy jeszcze jeden czynnik wziąć pod uwagę. Ujęcie dynamiki procesu. W przyrodzie zwykle nie jest tak, że dziś tylko 2 osoby w Polsce są wolne finansowo, a za 5 czy 10 lat nagle wszyscy staną się wolni finansowo. Tak to działa tylko w dyskusjach akademickich. W praktyce ma się to inaczej. Wraz ze stopniowym wchodzeniem na rynek coraz to nowych inwestorów, ceny mieszkań będą rosnąć i jednocześnie spadać będzie rentowność najmu. Osobom, które będą chciały budować swój portfel mieszkań na wynajem będzie coraz trudniej. Aż w końcu ludzie uznają, że to im się “nie opłaca”

        Jaki z tego wniosek? Chyba oczywisty. Ci którzy zaczną na początku drogi mają łatwiej:-)

        1. Pisząc, że obecnie w Polsce tylko 2 osoby korzystają z wolności finansowej, Sławek miał na myśli siebie i mnie ;-))

      2. @Konkret Cóż można sądzić po tym artykule… Na pewno jest szkodliwy, dla nas – mieszkaniczników – jak każdy artykuł niekorzystnie przedstawiający właścicieli nieruchomości. Ceny reguluje rynek i jakiekolwiek zdziwienie, że mieszkanie kosztuje tyle-a-tyle, jest nie na miejscu. Podobnie rynek wytnie tych, którzy chcą uzyskać za duży zwrot – po prostu nie znajdą chętnych na swoją ofertę. A skoro znajdują, to pogratulować. Notabene nie bardzo wierzę w te zwroty 10% w Warszawie, a i czynsze w moich mieszkaniach nie wzrosły. Jedno jest pewne, na rynku jest bardzo dużo gotówki, sam w tej chwili mam gotówkę na dwa kolejne mieszkania, problem w tym że brakuje okazji o dobrej stopie zwrotu.

    1. Robert, tak, słyszałem o tej firmie. Chyba rzeczywiście posiadają 140 tyś mieszkań wartych około 9 mld Euro – pewien Fridomiak, Marcin, podesłał mi niedawno sprawozdania finansowe tej spółki.

  7. http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/709850,1198376-Nie-mozemy-zdradzic-kwoty-transakcji.html

    Gość sam sobie przeczy:

    “Fundusz Mieszkań na Wynajem jest komercyjnym projektem BGK. Nie są to mieszkania państwowe, a sama działalność Funduszu nie jest inicjatywą rządową, korzystającą ze środków publicznych, a tym bardziej jakichkolwiek dopłat, czy subwencji.”

    Jeżeli Fundusz nie korzysta ze środków publicznych dopłat ani subwencji, to skąd oni w końcu mają pieniądze na kupowanie mieszkań???

    1. Robert, stwierdzenia prezesa BGK przypominają mi teksty z książki Beaty Pawlikowskiej, którą ostatnio recenzowałem. Producenci leków – po to by obejść restrykcyjne wymogi z rejestracją leków – nazywają swoje leki “suplementami diety”; producenci miodu – “miodkiem”, a sera – “serkiem”.

      Takie zabawy słowne są stosowane dlatego, że regulacje dotyczą “leków”, “miodu” oraz “sera”, a tych zdrobnień już nie dotyczą.

      Nie wiem jaka jest prawna definicja środków publicznych i być może BGK nie korzysta z tak zdefiniowanych środków. Ale korzysta z pieniędzy należących do mnie, do Ciebie, do nas wszystkich.

      Jeśli to nie są prywatne oszczędności ministrów polskiego rządu, członków zarządu BGK, ani innych oficjeli, którzy zadecydowali o powołaniu funduszu BGK – a jestem pewien, że wszyscy członkowie rządu razem wzięci nie byliby w stanie zrzucić się w kwocie PLN 5 mld – to są to środki publiczne bez względu na technikalia prawnej definicji.

      No bo fundusze albo są prywatne (należące do osób, które wydzielają swoje własne oszczędności) albo publiczne.

      To że fundusz BGK działa ponoć w celu komercyjnym niczego tu nie zmienia. Bank PKO BP jest bankiem komercyjnym. I jednocześnie państwowym. PGNiG jest spółką komercyjną i jednocześnie państwową. Wiele spółek należących do Skarbu Państwa, zanim zostały sprywatyzowane też działały na zasadach komercyjnych. Ale czy przez to stawały się spółkami prywatnymi?

      Mydlenie oczu. I tyle.

  8. Pięknie :-) Fajna misja.

    Przyszła mi na myśl piramida potrzeb Maslowa – osiągnąłeś wszystko z najniższych “pięter” i możesz realizować potrzeby wyższego rzędu. To dopiero wolność! Wow!

    1. Kinol, nie mamy ich wiele, więc trudno mi generalizować. Pewnie – jak zwykle – wiele zależy od ceny i standardu:-)

    1. Adam, dzięki zobaczę. Myślę, że sporo zapożyczyli chociażby z mojej książki: “Zarządzanie najmem. Poradnik dla właścicielek mieszkań na wynajem”:-)))

  9. Grzesiek zapytał mnie mailowo skąd pomysł na osobistą misję i czy widziałem jakieś przykłady misji innych osób. Dzięki za Twoje pytanie! Postanowiłem odpowiedzieć na nie na łamach fridomii, bo może to zainteresuje jeszcze kogoś oprócz Grzegorza.

    Będąc przez 17 lat konsultantem, doradzałem wielu tuzinom firm. Głównie w obszarze strategii, więc pomagałem też wypracować misje tych firm. Pamiętam sesje strategiczne, które prowadziłem m.in. dla Polmosu Poznań, Ergu Pustków, Inco Veritas (jako całości oraz wybranych linii biznesowych typu Ludwik, Celia, Buwi czy Florovit), Drosedu, Morlin, Animexu, Banku Pekao SA, Pomorskiego Banku Kredytowego w Szczecinie, PGNiG, działu kadr TPSA, a także ich działów marketingu, sprzedaży oraz obsługi klienta, Ministerstwa Finansów, ZUS-u, Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Lukasa, Kesza, Jelfy, Polskiej Grupy Farmaceutycznej, działu prawnego WBK, działu podatkowego EY, kancelarii prawnej DZP, budapesztańskiego oddziału Deloitte i dla dziesiątków innych organizacji, również poza Polską. Pomagając tym firmom w sformułowaniu ich misji, często pokazywaliśmy im przykłady misji zagranicznych firm działających w tej samej branży. Dodatkowo, stosowaliśmy pewien sprawdzony proces formułowania misji.

    Natomiast gdy szukałem w internecie jakiś wzorów misji osobistych, to nie udało mi się znaleźć ani jednego. Może niezbyt wystarczająco przyłożyłem się do poszukiwań? Z drugiej strony, nie potrzebowałem wsparcia procesowego, ani jakichś inspiracji. Tak jak mówiłem, po paru chwilach zastanowienia się nad tym co jest moją misją, stała się ona dla mnie bardzo oczywista. Okazało się, że od kilku lat realizuję różne działania w ramach spełniania mojej misji – tyle, że nie była ona spisana na papierze i ubrana w jedną spójną całość. Tak się też często zdarza w firmach. Pomimo tego, że nie mają spisanych misji, to realizują “domyślną” strategię. Tak samo było w moim przypadku.

    Pracując w Andersenie bardzo się identyfikowałem z misją mojej firmy. Nie pamiętam dokładnie słów, ale chodziło w niej o to byśmy pomagali naszym klientom w odnoszeniu sukcesów biznesowych.

    Ale moja osobista misja kręci mnie nieporównywalnie mocniej niż misja Arthura Andresena. Sam się zastanawiałem dlaczego? Może dlatego, że sam ją wymyśliłem, a nie przyszła z centrali firmy w Chicago. Może dlatego, że dotyczy wolności finansowej (dla mnie to konkret), a nie jakiś abstrakcyjnych udziałów rynkowych czy EBITDA. Pewnie też dlatego, że dotyczy Ciebie, konkretnych osób z krwi i kości, a nie abstrakcyjnych osób prawnych. Wydaje mi się, że po prostu dotyczy życia, a nie sztucznego (w sensie wymyślonego przez człowieka) świata korporacji. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że pochodzi z serca, a nie z umysłu. Nie wynika z chłodnych analiz, tylko z żywych emocji. No i wreszcie moje zaangażowanie nie zamyka się tylko na jej sformułowaniu, ale wdrożeniu w życie. Tak by moja misja nie tylko ładnie zabrzmiała, ale też by przyniosła jak najwięcej pożytecznych owoców.

    1. Michał, dzięki za komplement. Z perspektywy kilku miesięcy, potwierdzam, że wyartykułowanie misji osobistej daje potężnego kopa energii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.