Pieniądze. W świetle Ewangelii. Nowa opowieść o biedzie i zarabianiu

Książkę o powyższym tytule, autorstwa ks. Jacka Stryczka dostałem – niespodziewanie jako prezent przechodni – od jednego z Fridomiaków, Zbyszka. Z piękną dedykacją oraz prośbą bym po przeczytaniu, podarował książkę komuś dalej.

Zbyszek miał rację. Wiele z przemyśleń ks Stryczka – powszechnie znanego m.in. z inicjatywy “Szlachetna Paczka” – jest zbieżne z moimi.

Dowiedziałem się też wiele nowego. Najbardziej zaskakujące były dla mnie te fragmenty książki, w których autor obala wiele mitów dotyczących stosunku Jezusa do biednych lub do bogatych. Na przykład mit, że “bogatemu trudno będzie wejść do królestwa niebieskiego”. Przytacza biblijną przypowieść o człowieku, który mając się udać w długą podróż, przywołuje swoje sługi i przekazuje im swój majątek pod opiekę. Jednemu dał 5 talentów (czyli ok 160 kg złota), drugiemu 2 talenty (ok 67 kg złota) a trzeciemu 1 talent, zgodnie z ich zdolnościami. Dwaj pierwsi pomnożyli dwukrotnie powierzony majątek, trzeci po prostu go zakopał i przechował – co rozzłościło jego Pana. “Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, także nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.”

Wg autora, to wcale nie o pieniądze chodzi w tej przypowieści. Bóg używa pieniędzy do sprawdzania człowieka – na wszystkie możliwe sposoby: czy jest sprawczy, czy potrafi poradzić sobie z konkurencją, czy nie jest chciwy ani egoistyczny. Pieniądz to tylko dobra miarka, dobry test. Nie jest ani dobry ani zły sam w sobie. Pieniądz kształtuje i wystawia człowieka na próbę. Czyni człowieka gotowym do podejmowania większych wyzwań.

Ubóstwo w duchu

Stan konta nie jest żadnym wyróżnikiem. Ci, którzy mają mniej, nie są – wbrew powszechnemu myśleniu – lepsi od tych, którzy mają więcej. Właściwie dlaczego biedni mieliby być z założenia lepsi od bogatych? Dla Jezusa nie jest ważne to, ile kto posiada, ale jak do swojego majątku podchodzi. Kluczem jest brak przywiązania do mamony, “ubóstwo w duchu”, które jest przerwaniem tajemniczej, acz niesłychanej zależności między tym co mam, a tym kim jestem.  Występuje wtedy gdy to nie majątek rządzi człowiekiem, ale człowiek swoim majątkiem. Ubóstwo uwalnia nas od uzależnienia od rzeczy materialnych na rzecz wewnętrznej siły. Ubóstwo to dystans do stanu posiadania. “Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

Ks Stryczek jest wielkim zwolennikiem ascezy. Uważa, że należy się dorabiać, ale niezależnie od tego, ile się ma, trzeba się samoograniczać.. To dla niego “podstawa podstaw” – jeśli człowiek nie potrafi zapanować nad swoimi pragnieniami i pożądaniami, zgubi siebie i innych. Asceza jest wspaniałym treningiem, a w swojej istocie – praktyką wolności. Łatwo jest być ubogim gdy się niczego nie ma. Co to za problem? Dużo trudniej jest być ubogim, gdy ma się wiele. I to pewnie właśnie z tego powodu, bogatemu trudniej jest osiągnąć królestwo niebieskie.

Za pomocą pieniędzy, człowiek ćwiczy siebie, swoją zaradność, skuteczność. Uczy się radzić sobie z pokusami bogactwa i używania życia. Na końcu zaś udowadnia Bogu i sobie, że jest ubogi w duchu – nie jest przywiązany do tego, co posiada, może bez tego żyć. Wtedy Bóg rozpocznie z nim rozmowę o większych rzeczach. Na koniec rozdziału o Ubóstwie i Biedzie, autor pyta: można być milionerem z wielkim kontem i małymi potrzebami? Czemu nie?! – odpowiada. I dodaje – “to jest właśnie ideał.”

Mądra pomoc

Ciekawe są też poglądy ks Stryczka dotyczące pomagania. Jak zauważa: pomoc nie zmienia człowieka, może mu jedynie pomóc się zmienić. To duża różnica. Pomaganie, które prowadzi do tego, że człowiekowi nie chce się starać i pracować, jest niestety złym pomaganiem. Nie ma sensu pomaganie, które polega na tym, że ja daję, a ktoś bierze. Ks Stryczek koncentruje się na takiej pomocy, która kieruje człowieka do tego, aby sam sobie radził w przyszłości. Ideałem byłoby gdyby otrzymujący pomoc, poradził nie tylko sobie, ale by wiedział jak pomóc innym by sobie umieli poradzić.

Bycie uzależnionym od pomocy oznacza tyle, że taka osoba wpisuje w swój budżet pomoc, której się spodziewa. A jeśli tak, to biedak stopniowo zaczyna usprawniać swój warsztat aktorski: musi tak biednie wyglądać by ludzie chcieli za to płacić. Im więcej pomocy, tym więcej potrzebujących – złota zasada przypominająca naszą niesłychaną zdolność wybierania łatwizny.

Jak zarabiać pieniądze?

Ciekawa jest też wizja ks Stryczka. Ma wizję Polski, która jest krajem milionerów. “Widzę ludzi, którzy potrafią poradzić sobie w życiu. Wiedzą, jak można pracować, zarabiać, a nawet pomnażać aktywa” – pisze. Podpowiada też jak można zarabiać pieniądze. Praktycznie na wszystkim. Można zarabiać na produkcji (np klapek), na mówieniu (wykładowca), albo na słuchaniu (psychoterapeuta). Cokolwiek wybierzesz, pamiętaj jednak by lubić ludzi (bo dobro powraca), by nie kłamać (bo kłamstwo ma krótkie nogi), by ciężko pracować (zawsze i do końca), by zawsze się uczyć nowych rzeczy, pozanawać nowych ludzi. By zarabiać, musisz przekroczyć horyzont swoich potrzeb. Koniecznie musisz myśleć o potrzebach innych.

A po to by się stać milionerem, musisz robić wszystko to co powyżej, a dodatkowo cały czas usprawniać swój biznes. Oraz nauczyć się dobrego gospodarowania swoim czasem, np korzystając z zasady Pareto.

Zamiast puenty

Ostatni rozdział książki to zbiór Q&A z autorem. Przytoczonych jest wiele pytań od Czytelników i odpowiedzi na nie. Wiele pytań dotyczy ewangelicznej interpretacji bogactwa oraz tego w jaki sposób pomagać lub nie pomagać potrzebującym. Jedna z odpowiedzi mnie zadziwiła. Chodziło o pytanie dotyczące zachowania równowagi pomiędzy pracą, a życiem osobistym. Odpowiedź brzmi: “przede wszystkim nie wiem, jak można oddzielić te dwie rzeczywistości. Przecież po 8 godzinach pracy mamy ją w sobie. I po 16 godzinach, do pracy zabieramy nasze życie osobiste.  Jesteśmy jednością. Dlatego głupotą jest myślenie o tym osobno. Praca to przecież też życie osobiste. Zajmuje nasz czas, angażuje siły, Dołuje lub rozwija. Kształtuje nas. Dzięki niej się stajemy”. Ks Stryczek nie zgadza się też z tym, że praca ma być ciężka i nudna, a hobby uskrzydla. Uważa, że we wszystkim co się robi, trzeba szukać czegoś fajnego, twórczego, rozwojowego.

Na koniec: wg Ewangelii są dwie drogi radzenia sobie z pieniędzmi. Jedna polega na ascezie, czyli małych wymaganiach i uniezależnieniu się od stanu posiadania (ubodzy w duchu). Druga polega na zarabianiu, na sukcesie finansowym. Bo w nim sprawdza się człowiek, i to w wielu wymiarach. A na dodatek może dzięki niegodziwej mamonie zmieniać świat na lepsze. Potrafi ten świat cywilizować w najlepszym tego słowa znaczeniu. Te dwie drogi powinny się zmienić w jedną – w człowieku powinny łączyć się asceza i sprawczość.

##########

Ogromne dzięki Zbyszku za podesłanie mi fantastycznej książki. Przekażę ją oczywiście dalej. Już ją nawet komuś obiecałem. Natomiast zrobię to dopiero po dotarciu do mnie świeżego egzemplarza – mam niestety zły nawyk podkreślania i mazania po książkach, które czytam. Ta nie nadaje się do puszczenia w dalszy obieg:-) Jeszcze raz serdeczne dzięki. Ta książka trafiła do mnie w doskonałym momencie, gdy właśnie dopiero co wykrystalizowała się moja osobista misja życiowa. Dzięki.

Ksiądz Jacek Wiosna Stryczek, “Pieniądze. W świetle Ewangelii. Nowa opowieść o biedzie i zarabianiu”, Wydawnictwo Literackie, 2015

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

10 Responses

  1. Książka jak najbardziej warta polecenia, obala wiele mitów i w szczególności zwraca uwagę na usprawnianie procesów biznesowych, nieustanny rozwój i mądre zarządzanie czasem. Bardzo ciekawie też odnosi się do polskich realiów społecznych.
    Pozdrawiam,
    Wiesław

  2. Dziękuję Sławku za tą recenzję. Miło jest przypomnieć sobie, że księża też są ludźmi i każdy patrzy na świat własnymi oczami. Już widzę, że nie muszę czytać tej książki, ale chcę i zrobię to z przyjemnością.

    Pozdrawiam wszystkich ubogich w duchu :)
    Małgorzata

    1. Małgosiu, cieszę się, że choć raz, to ja mogłem poszukać czegoś specjalnie dla Ciebie. Gdybym tak się przyłożył do przeczesywania zawartości wpisów na fridomii (już chyba blisko 1500 od założenia w październiku 2009 roku, czyli 6,5 lat temu) jak Ty, to nowopowstała kategoria “Edukacji finanswej” byłaby pewnie jeszcze bardziej pokaźna:-)

      Dzięki też za miłe pozdrowienia, które serdecznie odwzajemniam. Do momentu przeczytania tej książki wydawało mi się, że “ubodzy duchem” brzmi nieco pejoratywnie. Przywodziło mi na myśl osoby o ograniczonych horyzontach, małej wiary, zamkniętych w sobie. Okazuje się, że jest to stan, do którego powinny dążyć Fridomiaczki i Fridomiacy:-)

      Tak to niestety bywa. Laikom często się wydaje, że wiedzą, gdy w rzeczywistości po prostu … nie rozumieją.

  3. Niedawno uczestniczyłem w konferencji “Biblia o Finansach”. Jako adept poszukiwań własnych dróg do finansowej wolności, byłem wielce ciekawy konfrontacji tego, co ma do powiedzenia Pismo Święte, z tym co czytałem i słuchałem nt. zarabiania oraz inwestowania. Nie wiedziałem, że jest takie pojęcie jak “Boża ekonomia”. Nie zdawałem sobie sprawy, że pomaganie innym (także finansowo, tj. 10% od swoich przychodów, tzw. dziesięcina) powinno stać się stałym i bezwarunkowym nawykiem każdego chrześcijanina (niezależnie od jałmużny). I jaka to jest “dźwignia” finansowa, choć nie należy to czynić z takich pobudek. Co mnie zaskoczyło, to zalecenie zawarcia w obecności innej osoby Aktu Przeniesienia Praw Własności. Te duchowe przeniesienie własności wszystkiego tego, co materialne (praca, biznes, majątek) na Boga, przynosi wielorakie korzyści, o czym poświadczali obecni na konferencji przedsiębiorcy. A jak zmienia perspektywę widzenia swojej egzystencji….

    1. Jano, ktoś niedawno wspomniał dziesięcinę podczas konferencji, w której uczestniczyłem. Chłopi pańszczyźniani odprowadzali dziesięcinę swemu Panu. W podręcznikach historii jest to opisywane jako skrajnie wyzyskujący system feudalny.

      Dziś dziesięcina byłaby super rozwiązaniem. Ale niestety podatków płacimy 18-32%. Do tego dochodzą ZUS-y i inne obciążenia. To co zostaje nam w kieszeniach jest okładane “czwarciną”, czyli prawie 25%-owym VAT-em, akcyzą i czym tam jeszcze. Wyzysk człowieka pracy o wiele wyższy niż był w ciemnych ponoć czasach feudalizmu:-)))

      1. Slawku, zestaw te stawki ze swiadczeniami. Zaloze sie, ze chlopi panszczyzniani nie byli objeci darmowym szkolnictwem, straza pozarna, opieka medyczna, nie mowiac o emeryturze. Jakkolwiek ocenialbys jakosc dzisiejszych swiadczen, to sa one szersze niz te, ktore pan swiadczyl chlopu.

        1. Darmowe szkolnictwo – 1 września musialem w przedszkolu zapłacić 500zł za “rózne” opłaty
          Opieka medyczna – znajomy ostatnio na SORZe po 4h czekania został poinformowany że kolejka jest jeszcze na 12h czekania, wieć lepiej żeby poszukał innego szpitala
          Emerytura – ja na nią nie liczę…

      2. Slawek, ciekawe przemyslenia, z tym ze w XVII wieku chlopi mieli tak dobrze, ze na swojego Pana musieli DARMOWO pracowac przez 6 dni w tygodniu. A dziesiecina o ktorej piszesz, to byl podatek religijny na rzecz kosciola, przeznaczony glownie na utrzymanie duchowienstwa.

        W Polsce najczesciej otrzymywana pensja, tzw. dominanta, to niecale 1800PLN na reke, takich osob w zasadzie chyba nawet nie stac na samodzielny wynajem mieszkania i zaspokojenie podstawowych potrzeb – wyzysk jest wiec wysoki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.