Fooled by Randomness

O tej książce (“Fooled by Randomness”) wiele słyszałem. Niedawno ją przeczytałem i teraz wiem dlaczego tak wiele osób wspomina o jej autorze. Nassim Nicholas Taleb ma swój własny, unikalny styl. Jest byłym traderem na Wall Street. Opisuje mechanizmy funkcjonowania banków inwestycyjnych od środka – wiele się dowiedziałem kto czym tak naprawdę się zajmuje w bankach inwestycyjnych – i robi to z ogromną przekorą. Z dużym dystansem do siebie, ale z jeszcze większym do osób, które uważa za nadętych ignorantów. Wydaje się nie uznawać powszechnie szanowanych autorytetów. Nie boi się swojego własnego zdania, choćby bylo bardzo kontrowersyjne.

Pełen tytuł książki to “Fooled by Randomness. The Hidden Role of Chance in Life and in the Markets”. Głównym przesłaniem książki jest to, że nasze mózgi często pakują nas w ślepe uliczki*. Tym, którzy odnoszą sukcesy biznesowe często wydaje się, że odkryli jakąś magiczną formułę. Wierzą w swoje moce intelektualne, unikalne umiejętności. Obserwatorzy wynoszą ich na piedestały. Wszyscy z wielką uwagą słuchają ich prognoz lub wręcz “przepowiedni”

Nie doceniają roli przypadku. Kontynuując swoje działania owi gwiazdorzy czasami bywają zaskakiwani wystąpieniem jakiegoś “czarnego łabędzia” (zupełnie niespodziewanego wydarzenia), które powoduje, że tracą – tak jak traderzy na Wall Street – grube miliardy. Najczęściej nie swoich pieniędzy**.

Jeden z wielu przykładów, które podaje Nassim w swojej książce dotyczy małp walących w klawiatury komputerów. Gdyby posadzić ich przed komputerami nieskończenie wiele, pewnie grube tryliony czy ziliony, to jest szansa, że którejś z małp wyszłoby spod palców – przez zupełny przypadek – dzieło typu Iliada Homera. Ale czy to oznaczałoby, że ta małpa jest genialna i że napisze kolejne dzieło, typu Odyseja? Nikt by na to nie postawił pieniędzy. A w świecie Wall Street tak się właśnie dzieje.

NTT argumentuje, że na Wall Street występuje prawo dużych liczb. Jeśli wystarczająco dużo osób po studiach decyduje się na karierę w bankowości inwestycyjnej, to ze zwykłego rachunku prawdopodobieństwa wynika, że niektórym się poszczęści i zarobią dla swoich banków (czasami też dla swoich klientów) dużo kasy. Często przez zupełny przypadek. Te przypadki są potem nagłaśniane. Do wydarzenia dorabia się – post factum – dobrze brzmiące historie. Z kolei o wielu nieudacznikach, którym szczęście nie sprzyjało nigdy się pewnie nie dowiemy. I tak budowane są mity i marzenia.

Rzeczy, ktore trafiają do nas przez przypadek, tak samo szybko mogą zniknąć przez przypadek.  Tam gdzie przypadek odgrywa mniejsze znaczenie (Nassim często odnosi się do zawodu dentysty), ryzyko strat jest niższe. Większość osób, które ukończyły stomatologię, dobrze zarabia. Oczywiście ci leczący zęby osobom mieszkającym na Fifth Avenue w Nowym Jorku zarabiają o wiele więcej niż dentyści pracujący gdzieś na wsi, ale różnice nie są tak ogromne jak w przypadku osób zajmujących się finansami, gdzie przypadek odgrywa nieporównywalnie większą rolę. W finansach są krezusi i ci, którzy bankrutują, a jednocześnie dzisiejsi krezusi jutro mogą zostać bankrutami. USD 10 mln wygranych na ruletce i 10 mln zarobionych ciężką pracą mogą się wydawać tym samym, mogą kupić tyle samo luksusowych samochodów czy domów, ale to nie są takie same pieniądze.

“Things that come with little help from luck are more resistant to randomness” – pisze NNT. Molto interessante. Autor chyba nie pociągnął tego wątku dalej (a może przegapiłem bo jego styl pisania jest dość powikłany), ale to mogłoby oznaczać, że sukcesy, które były okupione większym nakładem pracy, wysiłku, cierpliwości powinny być bardziej trwałe niż sukcesy osiągnięte szybko, bez wysiłku, przy silnym wsparciu szczęścia. To z kolei jednak wydaje się przeczyć centralnemu argumentowi książki NTT. Chyba muszę ją sobie przeczytać jeszcze raz.

I Wam też polecam. Bo książka naprawdę prowokuje do myślenia.

“Fooled by Randomness” – Nassim Nicholas Taleb, Penguin Books, London, 2004

* Autor podaje mnóstwo przypadków tego jak nasze mózgi nas oszukują. Nie są skonstruowane do tego by ogarniać np rachunek prawdopodobieństwa. Mylą ogół i szczegół. Często odwracają związki przyczynowo-skutkowe, myląc kierunek oddziaływania. Działają emocjonalnie, choć nam się może wydawać, że jesteśmy racjonalni. Przykład: pasażerowie lotniska w Los Angeles są pytani ile zapłaciliby za ubezpieczenie, które wypłaci im X dolarów w przypadku: pierwsza grupa – śmierci w czasie podróży spowodowanej czymkolwiek i druga grupa – spowodowanej aktem terrorystycznym. Którzy gotowi byliby zapłacić więcej za polisę? Okazuje się, że ci drudzy, pomimo tego, że “czymkolwiek” obejmuje przecież także “ataki terrorystyczne”. Prędzej ubezpieczą się przed trzęsieniem ziemi w Kalifornii niż w Ameryce Północnej choć przecież to drugie obejmuje też Kalifornię. Nasze mózgi (emocje) lepiej reagują na “konkret” niż na “abstrakcję”. NTT nabija się (tak jak ja) z paniki wokół choroby szalonych krów sprzed paru lat. Ryzyko śmierci było większe w drodze do restauracji niż w wyniku spożycia zakazanej wołowiny. Mimo to nikt nie zakazywał poruszania się po ulicach.

Jest też genialne wyliczenie pokazujące, że lepiej nie przyglądać się zbyt często cenom zakupionych akcji. Zbyt dużo informacji jest szkodliwe. Wytłumaczenie tego zjawiska zajęłoby mi jednak zbyt wiele miejsca i chętnych odsyłam do książki.

Ciekawe jest też to, że nasze mózgi łatwiej wychwytują różnice niż absoluty. Np możemy się martwić tym, że ktoś ma więcej i zupełnie nie dostrzegać tego, że to co mamy to i tak bardzo dużo. O wiele więcej niż posiadają miliony innych ludzi na naszej planecie. Okazuje się, że to o czym dobrze wiedziałem wynika – po prostu – z konstrukcji naszego mózgu.

** NTT wspomina o tym, że niektórzy traderzy są w stanie bez mrugnienia oka przelewać setki milionów dolarów (cudzych pieniędzy) w jakiś skomplikowanych transakcjach każdego dnia. Jednocześnie te same osoby nie mogą się zdecydować, którą przystawkę wybrać z restauracyjnego menu, doprowadzając kelnera do wykończenia. Nieco przerażające, n’est-ce pas?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Czytałem kiedyś fajny szczery wywiad z jednym z polskich takich bankierów, czy też może pracowników funduszu inwestycyjnego, wypowiadał się na trochę podobny temat. Mianowicie każdy duży bank czy też fundusz inwestycyjny ma zatrudnionych powiedzmy 10 “specjalistów” od inwestowania no i oni ciągle się wypowiadają w mediach na różne tematy, np. jak oni prognozują ceny akcji, surowców, walut i innych rzeczy w które można inwestować. Tych 10 osób zarządza i inwestuje powiedzmy 10 subfunduszami w danym banku.

    I z tych 10 powiedzmy, że zwykle 8 się grubo myli, a 2 trafiło idealnie i ich fundusz zarabia. Jest to proste, zgodnie z zasadami prawdopodobieństwa, np. kurs walut może iść w górę, w dół albo stać w miejscu, w efekcie jak 3 ludzi wypowie swoje takie prognozy no o jeden z nich jest “cudotwórca” bo przewidział jak waluta się zmieni.

    No i taki bank czy fundusz inwestycyjny wraca powiedzmy po roku do swoich 10 fachmanów, jeden czy dwóch z nich okazało się cudotwórcami. No i oni idą wtedy na okładki gazet, do reklam, jak to wspaniale dany bank czy fundusz inwestuje bo zarabia dla klientów.

    Problem tylko w tym, że powiedzmy na 10 funduszy czy jak tam ich zwał, zarabia ładnie 2, a 8 ledwo przędzie albo i spada. No ale w reklamie ładnie to wygląda, jak np. jakiś fundusz inwestujący w akcje małych spółek, albo na giełdzie w Turcji czy gdziekolwiek indziej, zarobił 12 % rocznie.

    1. NTT opisuje podobny case. Jakiś sprzedawca produktów inwestycyjnych wysyła newsletter do bazy 20.000 potencjalnych klientów. Połowie pisze, że jakiś tam indeks w przyszłym miesiącu wzrośnie, a drugiej połowie, że spadnie. Po miesiącu tej połowie, której trafił z prognozą wysyła prognozę na kolejny miesiąc, po kolejnym miesiącu powtarza ten proces. Po 6 turach, 313 osób jest przekonanych, że ma do czynienia z jakimś jasnowidzem i przyanjmniej część z nich decyduje się powierzyć temu “geniuszowi” całe swoje oszczędności:-). Połowa z nich zyska, a druga połowa straci.

      Dla tych, którzy stracili wynajdzie jakieś mądrze brzmiące wyjaśnienie nieprzewidywalnymi konsekwencjami zewnętrznych czynników. A tych, którzy zyskali będzie zachęcał do zlewarowania się by w kolejnym miesiącu zainwestowali jeszcze więcej.

      NTT wyjaśnia

  2. Świetna recenzja. W mojej opinii godne polecenia są też “Antykruchość” i “Czarny Łabędź” tego samego autora. Nie jest to łatwa lektura, ale otwiera oczy na wiele zjawisk występujących w naszym życiu, nie tylko dotyczących inwestycji.
    Pozdrawiam

    1. Andrzej, dzięki za rekomendację. “Czarny Łabędź” jest na mojej krótkiej liście kolejnych książek. Czyta się rzeczywiście nie najłatwiej. NTT wtrąca wątki historyczne, filozoficzne, wysokiej kultury. Robi też częste odesłania do innych książek – jeśli je czytałem i pamiętam to pół biedy, jeśli pierwszy raz o jakiejś książce słyszę, to ciężko mi nadążyć za myślą autora. Lektura nie jest łatwa, ale warto się przedrzeć bo myśli są bardzo nie-schematowe.

  3. Polskie wydanie to: “Ślepy traf”. Rola przypadku w sukcesie finansowym. N.N.Taleb, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 2006

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.