Dług publiczny a … dług publiczny – kejs Singapuru

Rządy zaciągają długi najczęściej po to, by pokryć deficyt budżetowy lub inaczej mówiąc – by utrzymywać wydatki (często przysparzające im głosów wyborczych)  na poziomie przekraczającym wpływy z podatków (ich podnoszenie może odebrać wyborców i spowodować utratę władzy). Liczy się władza i jej utrzymywanie. A to, że za skutki takiego podejścia mogą zapłacić przyszłe pokolenia nie jest zmartwieniem, tak długo jak “przyszłe pokolenia” nie mają praw wyborczych. Jakie to mogą być opłakane skutki widzą już od jakiegoś czasu mieszkańcy Grecji.

Ale zdarzają się – o dziwo – wyjątki. Rządy, które zaciągają długi nie po to by finansować życie ponad stan, lecz po to by inwestować na potrzeby przyszłych pokoleń. Takim chlubnym przykładem jest Singapur.

Oto komentarz PAndy, który od kilku lat mieszka w Singapurze z linkiem do bardzo ciekawego artykułu od Accountant General Singapuru i moja nań odpowiedź:

—————————

Z tej samej tabelki wynika, że Afganistan jest jednym z najmniej zadłużonych krajów świata w stosunku do PKB.

Proszę się nie obrazić, ale wyciąganie jakichkolwiek wniosków na podstawie jednego wskaźnika gospodarczego to proszenie się o kłopoty. Podam tylko jeden przykład z własnego podwórka – na co wydaje swój dług Singapur:

http://www.mof.gov.sg/Resources/Feature-Articles/SG-Borrowings

a na co Polska:
http://www.program500plus.pl/

Nie twierdzę, że rozumiem dlaczego Singapur pożycza tak dużo, ale widzę ile się buduje (3 linie metra na raz) oraz wiem jak bardzo rząd Singapuru ogląda każdy dolar zanim go wyda. Z powyższego oficjalnego źródła wynika, jak zrozumiałem, że Singapur jest w stanie zarobić na tym długu. Gdzieś indziej czytałem, że gdy nasz rząd lokował rezerwy na bodajże 0.2% w bezpieczne instrumenty – rząd Singapuru chwalił się 4.5% zwotem na rezerwach (choć nie wiem oczywiście, jakie było ryzyko – ale na pewno nie wysokie, bo to przecież rezerwy).

Pozdrawiam,
PAndy

__________

Mój wcześniejszy komentarz:

PAndy, ogromne dzięki za przesłanie tych arcyciekawych informacji. Mój podziw dla Singapuru jeszcze bardziej wzrósł. Zero zewnętrznego zadłużenia. Dług tylko dla inwestowania, a nie dla zasypywania deficytu budżetowego. Nadwyżki budżetowe. ZUS, który inwestuje i nabywa aktywa inwestycyjne. 2-gie miejsce w świecie jeśli chodzi o rating kredytowy. Umiejętne zarabianie na długu publicznym. Oraz to co zrobiło na mnie największe wrażenie…

Po raz pierwszy słyszę by jakiś rząd mówił nie tylko o budżecie, o jego nadwyżce lub deficycie, o zadłużeniu jako % PKB (prawie wszystkie te kategorie dotyczą swoistego „rachunku wyników”, który z natury rzeczy jest krótkoterminowy), ale o posiadanych AKTYWACH oraz sile swojego BILANSU (bilans odzwierciedla długoterminowy potencjał kraju, firmy czy gospodarstwa domowego).

Gdyby tylko Singapur był większy, to stawiałbym na to, że stanie się kolejną lokomotywą gospodarczą świata. Singapore Inc to sprawnie zarządzana organizacja, robiąca rzeczy porządnie, w oparciu o realne wartości, z głową i długoterminowym planem. Czapki z głów!

—————-

Dodam jeszcze, że

1. sposobu wydatkowania długu w Polsce nawet nie chce mi się komentować. Nawet pieniądze z prywatyzacji, które kiedyś mówiono, że miały zasilić system emertytalny były systematycznie przejadane m.in. na rozbudowywanie administracji państwowej czy utrzymywanie nierentownych kopalń.  Dobrze, że choć część z tego długu trafiła w projekty budowy autostrad i innych elementów infrastruktury. AKTYWA, które będą służyć rozwojowi teraz oraz dla przyszłych pokoleń.

2. być może inne kraje też stosują zdroworozsądkowe zasady długoterminowej polityki gospodarczej (np Norwegia), ale warto dodać, że Singapur nie posiada bogactw naturalnych, ze sprzedaży których może tworzyć ogromne sovereign funds. Ich fundusze wydaję się pochodzić ze zwykłej gospodarności oraz umiejętnego, ostrożnego lewarowania. Niewiele się pod tym kątem różnią od zwykłego gospodarstwa domowego.

3. naszą politykę gospodarczą od polityki gospodarczej Singapuru dzieli cywilizacyjna przepaść. Niestety. Kraj o wielkości i potencjale Polski stosujący singapurską politykę gospodarczą szybko zaczął by “płynąć mlekiem i miodem”.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

11 Responses

  1. Singapur jest rowniez jednym z glownych tzw. rajow podatkowych. Czyli troszke pomaga korporacjom placic smieszne podatki w porownaniu do tego jakie powinny je placic, i jakich krajow budzet powinny zasilac.
    http://www.financialsecrecyindex.com/PDF/Singapore.pdf

    Chyba warto tez dodac, ze Singapur ma dosc spory dlug zagraniczny wysokosci ponad 400% PKB, 10 x wiekszy niz Polska.
    https://en.m.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_external_debt

    Zeby bylo tez troche o nieruchomosciach, to wlasnie kupili w UK mieszkania dla studentow za £417mln

    1. BiL, dzięki za dodatkowe info dotyczące Singapuru. Ciekawa analiza jednego ze źródeł sukcesu tego kraju. Brak transparentności ułatwiający pranie brudnych pieniędzy. Nie wiem kiedy raport powstał, ale wiem, że w ostatnich dwóch latach Singapur ponoć przystąpił do wszystkich międzynarodowych konwencji ws przeciwdziałania AML (anti money laundering). Wydaje mi się, że Singapur awansuje na ścieżce “wyrafiniowania” – z prymitywnych instrumentów do bardziej wyrafinowanych.

      Odnośnie długu zagranicznego, to w świetle artykułu przesłanego przez PAndy, spodziewam się, że jest to dług w całości prywatny. Nie tyle wynikający z zadłużenia obywateli czy singapurskich firm, ale z tego, że część zagranicznych inwestorów swoje inwestycje robi w formie kapitału, a część inwestycji w formie pożyczki udzielonej dla swojej singapurskiej filii. Poza tym, w bankowości depozyty bankowe są odnotowywane w bilansie banków po stronie … pasywów (a nie aktywów, jak odnotowują sobie firmy czy osoby fizyczne). To by wyjaśniało również wysokie miejsce w ranking zadłużenia zewnętrznego malutkiego Luksemburga:-) Oba kraje przyciągają dużo gotówki z zagranicy na konta bankowe.

  2. Trop raju podatkowego wydaje mi się sensowny. Nie znam dużego kraju, który nie byłby mocno zadłużony (nie licząc krajów surowcowych jak Norwegia). Wydaje mi się, że jedyna możliwość żeby kraj się dorobił bez zadłużania to bycie właśnie takimi hienami podatkowymi (nie bierzemy kosztów działalności korporacji ale chętnie weźmiemy groszowe podatki, co przy gigantycznych przychodach tych firm daje duże kwoty bezwględne). Dochód tam opodatkowany jest wypracowany w zupełnie innych miejscach, w krajach które właśnie borykają sie z deficytem i zadluzeniem.

  3. Troche z innej beczki. A co sadzicie na temat pomyslow obecnego rzadu na akcje “tanie mieszkania na wynajem” ostanio czytalam na onet artykul “tanie mieszkania na wynajem priorytetem resortu infrastruktury i budownictwa”.

    Kolejny ciekawy artykul w forbsie “Polacy zaczna zyc w wynajetych mieszkaniach”

    1. Mikafu, a cóż można sądzić o idei państwowych mieszkań? Już to przerabialiśmy w latach 1945-1989 i wiemy jak to się kończy.

      Na łamach fridomii już wielokrotnie – przy okazji kolejnych rewelacji nt państwowego funduszu mieszkań na wynajem – to komentowałem.

      A czy jest to zjawisko które może stanowić zagrożenie dla prywatnych inwestorów w mieszkania na wynajem? To zależy.

      100%-owego zagrożenia, czyli np totalnego załamania rynku najmu nie przewiduję, bo zawsze można znaleźć jakąś niszę. Na rynku jest miejsce dla wielu inwestorów, także dla tych, którzy nie powinni tam trafić za pieniądze podatników. Nie po to płacimy podatki by rząd prowadził inwestycje, które mogą realizować obywatele.

      Zagrożenie mogłoby być duże, gdyby liczba państwowych mieszkań była bardzo duża. Za taką liczbę nie uważałem 20.000 sztuk, o których mówił państwowy bank BGK. Znając skuteczność z jaką rządy i państwowe spółki realizują budowę dróg, linii kolej wielkich prędkości, terminale LPG, terminale lotnicze (ile powstało studiów analizujących lokalizację lotniska pomiędzy Warszawą a Łodzią), itp nie spodziewam się by to zagrożenie się zmaterializowało szybko. A potem zmienią się warunki gospodarcze, kolejne rządy, kolejne afery, kolejne przeszkody.

      Pożyjemy, zobaczymy. Opcji mamy wiele jeśli obawiasz się szkodliwości tego pomysłu. Możemy wybierać mniej populistyczne władze (opcja trudna do realizacji w naszym kraju i w obecnym klimacie politycznym na świecie). Możemy nie inwestować w ogóle (to bym odradzał, bo wg mnie osiągnięcie wolności finansowej warte jest podjęcia ryzyka). Możemy inwestować w najem za granicą (to też bardzo ryzykowne i możemy spod deszczu wejść pod rynnę a dodatkowo w krajach stabilniejszych niż Polska nieruchomości są bardzo drogie, a zwroty z najmu niższe). Możemy kupić więcej mieszkań niż będzie nam potrzebne (by zabezpieczyć się przed ewentualnymi skutkami spadku cen najmu). I to jest najrozsądniejsza opcja, która przychodzi mi do głowy.

      1. Griffin postawi na mieszkania na wynajem

        Dobre perspektywy, jakie związane są z inwestycjami w mieszkania na wynajem, kuszą kolejnego potentata na rynku. Firma Griffin będzie budować własne projekty – deklaruje w rozmowie z Housemarket.pl Przemysław Krych, założyciel, prezes zarządu, Griffin Real Estate.

        Autor: Housemarket.pl 25 lutego 2016 12:38

        – Udało nam się zgromadzić fundusze od inwestorów, które posłużą nam do budowy portfela mieszkań na wynajem. Chcemy raczej realizować je samodzielnie, niż odkupować od deweloperów – mówi Przemysław Krych.

        Jak dodaje, firma ma już w przygotowaniu konkretne inwestycje. Ich realizacja powinna się rozpocząć jeszcze w 2016 roku. – Stawiamy w pierwszej kolejności na Warszawę, ale myślimy również o inwestycjach w Krakowie i Wrocławiu – dodaje.

        Bardzo prawdopodobne, że nowe projekty będą powstawały przy współpracy z Echo Investment.

        Według Krycha rynek mieszkań na wynajem ma olbrzymi potencjał, zwłaszcza, jeśli zwrócimy uwagę na obecną sytuację rynkową. – W Warszawie jest około 150 tys. mieszkań, które przeznaczono pod wynajem. Co ciekawe, największy inwestor indywidualny w mieście ma około 100 mieszkań. To pokazuje, jak mało skonsolidowany jest rynek – tłumaczy.

        Jak dodaje, Polacy wciąż niechętnie myślą o wynajmowaniu mieszkań na okres długoterminowy, zwłaszcza w momencie, kiedy założą rodzinę. – W naszej mentalności wciąż panuje przekonanie, że założenie posiadanie dziecka wymaga zapewnienia stabilności, którą daje własne mieszkanie. Wynika to z obawy, że właściciel po prostu wyrzuci nas z wynajmowanego lokalu – dodaje.

        – Trzeba ucywilizować umowy najmu, a dokonać tego może duży inwestor posiadający solidny portfel mieszkań. Dlatego ten, kto jako pierwszy skonsoliduje rynek, wygra – komentuje.

  4. Artykul z forbsa …

    “Kwestią czasu jest pojawienie się takich funduszy jak Deutsche Wohnen, który w Niemczech zgromadził prawie 150 tys. mieszkań (w samym Berlinie jest ich 98 tysięcy).

    Już dziś w ten sposób chce działać najbardziej aktywny inwestor na rynku nieruchomościowym, fundusz Griffin RE. Wehikuł finansowany przez kalifornijskich inwestorów z Oaktree chce być pierwszym w Polsce dużym inwestorem tego typu. Myśli nawet o zbudowaniu portfela 50 tys. mieszkań.”

  5. Singapur ma potezny dlug publiczny, to fakt ze inwestycjny, wciaz jest to dlug, juz teraz widac braki w populacji jaki i rowniez naciski z cywilizowanego swiata by zlikwidowac szara strefe ktora zasila ten dlug, natomiast szara strefa to brudne pieniadze z Chin i APd, jesli jest cos za piekne……to znaczy ze jest za piekne by bylo prawdziwe

    1. Patryk, zadłuzony – owszem, ale pytanie w jaki sposób, na co przeznaczany jest dług. I w tym tkwi sęk:-)

Skomentuj Sławek Muturi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.