Wolność vs niezależność finansowa

Niektórzy używają tych dwóch pojęć zamiennie, tak jakby były one synonimami. Czy są?

Według mnie, zdecydowanie nie są to synonimy.

Niezależność finansowa oznacza dla mnie brak zależności finansowej od innych. To tak jak wtedy gdy dorosłe dziecko idzie po raz pierwszy do pracy i zarabia swoje pierwsze pieniądze. Uzyskuje niezależność finansową od rodziców. Lub gdy pracownik jakiejś firmy zakłada swoją własną – uzyskuje dzięki temu niezależność od szefa. Lub gdy kobieta rozwodzi się ze swoim mężem – też uzyskuje niezależność finansową, zwłaszcza wtedy jeśli wcześniej to mąż miał monopol na podejmowanie decyzji finansowych.

Niestety w praktyce oznacza to, że niezależność od rodziców zamienia się w zależność od szefa. A z kolei zależność od szefa można zamienić na zależność od … swoich klientów. Właściciel sklepu nie może sobie go, ot tak, nie otworzyć go bo akurat nie ma ochoty danego dnia stać “za kasą”. Jeśli zrobi to więcej niż kilka razy, to klienci przestaną odwiedzać jego sklep. Ludzie grający na giełdzie są bardzo zależni od trendów rynkowych, od wydarzeń politycznych czy losowych. Niezależność finansowa od byłego męża też nie oznacza automatycznej niezależności od szefa czy od własnych klientów.

W pewnym sensie ja też – choć jestem od wielu lat w 100%-ach wolny finansowo – nie czuję się wcale … niezależny finansowo. Przecież moje przychody zależą od tego czy najemcy zechcą mieszkać w moich mieszkaniach.

Niezależność finansowa jest stanem przejściowym i według mnie chyba nie do końca osiągalnym. Chyba, że ktoś chciałby się zaszyć gdzieś w dżungli lub na pustyni i żyć z tego co przyniesie mu natura. W zupełnej niezależności finansowej, gospodarczej, politycznej. Tak długo jak żyjemy w społeczności i polegamy na pieniądzu jako nośniku wartości, to trudno jest o 100%-ową “niezależność” finansową.

Co innego wolność finansowa. Jeśli zdefiniujemy ją jako stan, w którym Twoje pasywne przychody przewyższą comiesięczne koszty utrzymania standardu życia, do którego się przyzwyczaiłaś, to raz osiągnięta wolność finansowa może być czymś bardzo trwałym i stabilnym. O ile oczywiście źródło Twoich pasywnych dochodów jest trwałe i stabilne, tak jak np mieszkania na wynajem:-)

Według mnie z niezależnością i wolnością finansowo jest trochę tak jak z państwami. Brazylia – kiedyś kolonia portugalska – to dziś kraj wolny w sensie politycznym. Ale przecież nie jest krajem niezależnym. Zależy od swoich sąsiadów, partnerów handlowych, dostawców ropy i innych surowców, leków, technologii. USA choć są najpotężniejszym krajem pod względem militarnym, gospodarczym, kulturowym, to jednak też są krajem zależnym od innych krajów. Nie są samowystarczalne ani pod względem żywnościowym, ani pod względem finansowym (gdyby nie Chiny, to jak sfinansowałyby swój ogromny deficyt?).

A co Wy sądzicie o tym rozróżnieniu? Być może z Waszej perspektywy, te dwa stany – wolności oraz niezależności finansowej – są jednak synonimami…

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Hmmm trudne pytanie o nazewnictwo. Te akurat dwa słowa są bardzo zbliżone do siebie znaczeniowo, potocznie… Jak jestem wolny, to niezależny, jak niezależny to i wolny – to tyle w języku potocznym. Dlatego ja bym nie przywiązywał takiej wagi do akurat tych dwóch słówek. Ważniejsze jest rozróżnianie takich słów jak “bogaty” czy “wolny finansowo”. Te dwa pojęcia akurat Sławek rozpracował w szczegółach w swoich książkach no i tutaj na blogu ;-)

  2. “W pewnym sensie ja też – choć jestem od wielu lat w 100%-ach wolny finansowo – nie czuję się wcale … niezależny finansowo. Przecież moje przychody zależą od tego czy najemcy zechcą mieszkać w moich mieszkaniach” – zgadza sie Slawek, Twoja wolnosc finansowa zalezy rowniez dokladnie od tego samego, czyli od tego ile ludzie zaplaca Ci za mieszkanie w Twoich mieszkaniach. Dlatego trzeba pamietac o tym, ze wolnosc finansowa nie jest czyms co jesli juz ja osiagniemy, jest nam gwarantowane raz na zawsze.

    Moim zdaniem, gdy mowimy o niezaleznosci finansowej, trzeba dodac jakis szerszy kontekst calej sytuacji, np. rodzice ktorzy przestaja wspomagac swoje dzieci finansowo, moga powiedziec o nich ze sa juz niezalezne finansowo (majac na mysli od nich). Podobnie mlody czlowiek, ktory nie korzysta juz z pomocy rodzicow moze powiedziec o sobie, ze jest niezalezny finansowo (majac na mysli np. od rodzicow).

    Co do deficytu USA, to USA majac mozliwosc produkcji dowolnej ilosci dolarow, zawsze beda miec mozliwosc splacenia wszystkich swoich zobowiazan zaciagnietych w dolarach.

  3. Sławku, w języku polskim masz rację, “niezależny finansowo” to ktoś, kto utrzymuje się sam; nie jest na utrzymaniu innych. Pamiętam anonse matrymonialne z dawnych lat: “Niezalezny finansowo wysoki brunet pozna panią” – raczej nie chodziło o to, że za komuny ktoś był rentierem.

    Natomiast w anglojęzycznym Internecie przyjęło się, że “financial independence” (FI) oznacza właśnie stan, w którym przychody pasywne wystarczają na życie. Grupy dyskusyjne o FI dotyczą wolności finansowej w rozumieniu Sławka. Patrz https://en.wikipedia.org/wiki/Financial_independence

    1. Tomku, masz rację, bardziej chodziło mi o język polski niż English:-) Natomiast w jez angielskim, oprócz sformułowania “financial independence” funkcjonuje też – bliższe mi – sformułowanie “financial freedom”. I nie są to według mnie synonimy:-). Podobnie jak w języku polskim.

  4. Witam
    Bardzo ciekawy i oczekiwany wątek.

    Czy niezależność finansowa to utrzymywanie poziomu życia z pasywnych dochodów oczywiście mieszkań na wynajem a wolność finansowa to nastepny etap tego ?

    Przykładowo osiągam niezalezność finansową ale pracuję dalej i inwestuje dalej aby móc utrzymać określoną poduszke finansowa ( np 50% na moje utrzymanie i 50 % na re-inwestycje) i wtedy dąże do wolności finansowej.

    Żródło pasywnych dochodów pozwala na moje obecne utrzymania jak i ciagłe organiczne powiekszanie majatku.

    Gdy ona ( ta wolność) jest własciwie określona i ją uzyskują, cieszę się nia i poświecam sie na realizacje swoich hobby czy cele charytatywne ?

    Czy to nie różnica pomiędzy NIEZALEŻNOSCIĄ a WOLNOŚCIĄ ?

    pozdrawiam
    Marcin
    Tychy

    1. Marcin, przypomniałeś mi o pewnej rozmowie jaką miałem jakiś tydzień temu. Pewna dziewczyna zapytała mnie jaki jest wg mnie następny etap po osiągnieciu wolności finansowej. Musiałem się chwilę zastanowić – lubię takie pytania:-)

      Wg mnie następny etap to wolność od … wszelkich potrzeb. Prawdziwie wolny jest ten, który nie ma żadnych potrzeb.

      Jeśli przyjmiemy to za słuszną dewizę, to tak naprawdę domknie się pewne koło. Zaczynasz od tego, że nic nie masz, jesteś biedny. Aby wyjść z biedy, zaczynasz pracować. Więcej zarabiasz, to więcej wydajesz. Aby wyjść z wyścigu szczurów, zaczynasz oszczędzać, inwestować, budować wolność finansową. A po jej osiągnięciu dochodzisz do wniosku, że niczego ci w życiu nie potrzeba i znów możesz być biednym. Tyle, że tym razem z wyboru, a nie z konieczności. Bogactwo i bieda są częścią tego samego cyklu i leżą nie na przeciwnych końcach, ale zaraz obok siebie na okręgu życia. Podobnie jak miłość i nienawiść. Albo dzień i noc.

      Sam jeszcze nie jestem do tej myśli w 100%-ach przekonany, ale czuję, że jest w niej sporo prawdy. Jak sądzicie?

      1. Wolność od wszelkich potrzeb? Raczej będzie trudna, ale zredukowanie potrzeb jako możliwość, a nie konieczność, jest ciekawym wyzwaniem. Sam ostatnio wpadłem w dołek, związany z wykonywanym zawodem. Pomogła metoda scenariuszowa: co będzie gdy… I tak doszedłem do momentu, gdy zacząłem scenariusze: 3 miesiące bez pracy, 6 miesięcy bez pracy, 9 miesięcy bez pracy, 12 miesięcy bez pracy… I doszedłem do wniosku, że mam co robić, czego szukać, z kim się spotkać. Oczywiście potrzeby są. I mogę je po części pokrywać z oszczędności, a po części z dochodów z najmu. Ale przyznaję, że zrobiłem listę rzeczy, które mógłbym ograniczyć, których nie będę potrzebował. I nawet mi się spodobała.
        Nie nazwałbym tego stanu wolnością finansową czy niezależnością finansową . Raczej swobodą finansową. Uświadomienie sobie, że ma się pod ręką taką swobodę jest niesamowitym komfortem.

        1. Romek, ciekawe, że mi też kiedyś, gdy pracując w korporacji miewałem sporadyczne “dołki” też bardzo pomagała metoda scenariuszowa:-) Polecam też innym:-)

        2. Mnie ostatnio również pomogła metoda scenariuszowa. Nawet nie wiedziałam, że to jakaś “metoda” ;)

          Uświadomienie sobie, że wcale nie muszę pracować w TEJ firmie, z TYM szefem, a nawet wogóle z jakimkolwiek szefem, dało mi morze spokoju ducha. Jest tyle rzeczy, które mogę robić, że cały czas mnie korci, żeby odejść z firmy, chociaż do wolności finansowej, w ogólnym znaczeniu, nadal mi daleko. Mam furę kredytów (w tym frankowy), przychody z najmu nie pokrywają kosztów rat, a co dopiero utrzymania mnie i rodziny, jednak jakoś mnie to nie martwi. Mimo wszystko uważam, że stan wolności, to stan umysłu – wolność pośród barier. Bariery zawsze jakieś istnieją, a sporo z nich istnieje w naszych umysłach. Od nas więc zależy, gdzie je sobie ustawimy. Nie znaczy to jednak, że kalkulator wywaliłam na śmietnik. Jestem dość poukładana i praktyczna, więc może właśnie dzięki temu jestem w stanie dostrzec wolność pośród ograniczeń.

          Sławku, jak bym otwierała jakąś knajpę przypadkiem, to czy miałbyś może coś przeciwko nazwie “Fridomia”? ;)

          Może otworzę szkółkę krawiecką, może założę winnicę i będę robić konkurencję francuzom, a może będę prowadzić szkolenia z zakresu prawa pracy, kadr, czasu pracy i rachuby płac, może założę firmę remontową, a może jeszcze coś innego… Mam tyle możliwości, że musiałabym się bardzo postarać, żeby poczuć się zniewoloną. Może jednak przez jakiś czas posiedzę sobie na etacie, bo tak jest praktyczniej na razie ;)

        3. Małgosiu, jeśli w Twojej kawiarni będą do poczytania moje ksiązki, to nie mam nic przeciwko temu by kawiarnie nazywała się “Fridomia”:-))) Powodzenia w Twoich decyzjach – czy pozostaniesz tam gdzie jesteś czy podejmiesz ryzyko zmiany. Trzymam życzliwie kciuki!

  5. Warto zauważyć, iż wolność jest stanem ściśle związanym z naszymi decyzjami, wyborami, stanem umysłu. Natomiast niezależność zawsze jest od czegoś lub kogoś, czyli związana jest z warunkami zewnętrznymi.
    Obawiam się, że mało kto ma szansę na bycie naprawdę niezależnym. Nie w naszym świecie. Ale już wolnym może być każdy! I to jest dla mnie główna różnica.

  6. Przypominam sobie, że Robert Kiyosaki “financial independence” definiował jako stan, kiedy nasze pasywne dochody wystarczają nam na utrzymanie poziomu życia, do którego przywykliśmy.
    “Financial Freedom” definiował jako stan, kiedy pasywne dochody wystarczają nam na spełnienie każdej naszej zachcianki.
    Zatem to co dla Sławka jest wolnością finansową, dla Kiyosakiego jest zaledwie stanem “financial independence”.
    Kwestia jest czysto semantyczna.

    1. JacekP, “spełnienie każdej naszej zachcianki”? A czy istnieją takie pieniądze, które byłyby w stanie to spełnić? Np wieczne życie?

    2. JacekP, nie znam tego rozróżnienia, którego – jak piszesz – dokonał Robert Kiyosaki. Ale nie do końca zgadzam się z takim rozróżnieniem. “Spełnienie każdej naszej zachcianki”? – a gdyby ktoś (np. sam Kiyosaki) nagle zechciał całkowicie wyeliminować biedę w Afryce, w Ameryce, w Oceanii czy w Azji, to czy istnieje taka liczba mieszkań, których najem umożliwiłby spełnienie tej zachcianki? Lub zechciał być uwielbiany przez każdego czytelnika swojej książki? lub zechciał zdobyć Nobla z chemii? lub medal olimpijski w judo?

      Ogólnie, “zachcianki” to według mnie dość grząski grunt:-)

    1. JacekP, zgadzam się, że to utopia, ale chciałbym doprecyzować, że nie chodzi mi o definicję wolności finansowej, tylko raczej wolności “duchowej”. O bycie ubogim w duchu, o czym jest też mowa w Biblii i o czym pisał w swojej książce ks Jacek Stryczek.

Skomentuj Romek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.