Marka Polski w świecie + case Normalnej – kiedy odejść z pracy?

Jestem teraz w Timorze Wschodnim – jedynym kraju azjatyckim, leżącym w całości na południowej półkuli (Indonezja jest podzielona Równikiem, a Singapur leży 1-2 stopnie na północ od Równika). Jednocześnie Timor Leste to jedno z najmniejszych i najnowsze państwo w Azji – niepodległość uzyskało w tym wieku (w 2002 roku). Timor – obok Filipin – to jedyne katolickie kraje w Azji.

Do Polski jest stąd chyba około 14.000 km – w linii prostej – czyli kawał drogi. Różnica czasowa wynosi 8 godzin. Naprawdę szmat drogi!

Jakże się więc zdziwiłem gdy jadąc taksówką z lotniska do mojego hostelu, przejechaliśmy tuż obok domu z ogrodem, w którym stał wysoki maszt, a na jego szczycie powiewała Biało-Czerwona z Orzełkiem. Nazajutrz poszedłem tam się przywitać. Okazało się, że flaga wisi nie w ambasadzie tylko w konsulacie honorowym.

Strażnik wpuścił mnie bez pytania i chwilę poczekałem na werandzie domu. Na spotkanie wyszła mi pewna … Pakistanka, córka konsula honorowego RP. Tak mnie zaskoczyła, że w sumie w trakcie naszej krótkiej rozmowy nawet nie zdążyłem zapytać czy kiedykolwiek była w Polsce i jakie jej ojciec ma powiązania z naszym krajem. Na Timorze mieszka od kilkunastu lat i prowadzi tu szereg biznesów. Dopiero po wyjściu z “konsulatu” przyjrzałem się otrzymanej wizytówce i zobaczyłem jej nazwisko. Stanąłem jak wryty – bo nazwisko jest identyczne z nazwiskiem mojego byłego szefa z Andersena – Aluwihare:-) Dziwny zbieg okoliczności, zwłaszcza, że Duleep pochodzi ze … Sri Lanki:-) Muszę go o to zapytać przy okazji:-)

W hostelu otrzymałem więcej informacji o Polsce. Do niedawna pracowała tu pewna Polka – Monika, która wróciła do Polski gdy złamała nogę na jakiejś górze. W Polsce byli też prawie wszyscy goście hostelu. Pewien młody student z Niemiec odwiedził kilka miast niedaleko naszej zachodniej granicy. Podobnie emerytowany Holender, który od 39 lat mieszka w Berlinie – pracował jako bell boy w InterContinentalu i często robił InterConti-hoping – teraz chce odwiedzić wszystkie kraje świata:-). Obu Polska się bardzo spodobała i obaj pamiętali po kilka polskich słów i to wcale nie tych najbardziej typowych wulgaryzmów, tylko “pierogi”, “dzień dobry”, “jak się masz” itp.

Najwięcej słów znał 30-letni Hiszpan, który w Polsce był prawie wszędzie. Roberto to bardzo komunikatywny gościu, a na Timor dotarł na skuterze, który wcześniej kupił w Dżakarcie. Fanem Polski okazał się też pewien Portugalczyk, który tutaj jest konsultantem technicznym lokalnej stacji tv. Też znał sporo słów. Gdy się nimi chwalił, to dołączył do wyliczanki pewien młody Węgier, który był w Polsce (w jakimś miasteczku koło granicy z Białorusią) na 3-dniowym polskim weselu i który też znał wiele polskich słów; o “Polak, Węgier, dwa Bratanki…” nie wspominając. Gabor w ogóle ma talent do języków – po kilku miesiącach nauki indonezyjskiego w Jogyakarta, mówi już dość płynnie. Wcześniej uczył się m.in hindi, arabskiego, koreańskiego, urdu, mandaryńskiego oraz fińskiego. O Rosjaninie – Kostii – nie wspomnę – też mu się w Polsce bardzo podobało.

To było naprawdę miłe – wszyscy rozpływali się nad Polską: nad tym jak się zmieniła, jak wypiękniała, nad doskonałym żurkiem, bigosem, pierogami. Chyba tylko jeden z Portugalczyków wspominał coś o Żubrówce:-) Inny Portugalczyk podczas Euro 2012 spędził dwa tygodnie na fanzonie pod Pałacem Kultury i był zachwycony polskimi kibicami. Włoch pracujący tu dla ONZ-u zapowiedział, że wróci do Polski by nauczyć się polskiego. Brzmiało to tak jakby Polska była najpiękniejszym krajem na świecie. Hiszpan chwalił nawet Bałtyk – twierdził, że woda była o wiele cieplejsza niż się spodziewał:-) Wszyscy chwalili też polską gospodarkę oraz pracowitość i przedsiębiorczość naszych Rodaków.

Możemy być naprawdę dumni z naszej Polski. Ja jestem!!! 30 lat temu gdy spotykałem młodych ludzi w hostelach i gdy mówiłem im, że jestem z Polski, to spotykały mnie – w najlepszym przypadku – uśmiechy politowania. Dziś spotykają mnie niewymuszone pochwały i autentyczny zachwyt w głosie. Jest to miarą drogi, którą wspólnie przeszliśmy.

Nikt mnie dotąd nie spytał o obecne wydarzenia polityczne w Polsce (tylko Gabor dziwił się, że naśladujemy Budapeszt) – więcej zainteresowania budziła Catalunya:-)

Jutro wracam do Polski!

Nie, nie dlatego, że już się stęskniłem:-) Po prostu jestem teraz najdalej na wschód podczas tegorocznego zimowania w Azji i powoli zaczynam wracać na zachód:-) Na razie, w pierwszym kroku, pojadę autobusem do Timoru Zachodniego, czyli do indonezyjskiej części wyspy Timor. A potem krok po kroku, planuję pokonać owe 14.000 km. Będzie trip:-)))

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

22 Responses

  1. Jak zawsze świetny wpis. Od dawna twierdzilam, że Polska, dzięki swoim mieszkańcom będzie potęga, tylko nikt mi nie wierzył :)
    Mam pytanie do osób, które nie muszą już pracować i mogą żyć z wynajmu mieszkań.
    Jestem w trakcie budowania swojej wolności finansowej. Mam kilka kawalerek (częściowo skredytowane. powierzone mzuri) , dom z 4 mieszkaniami na wynajem (powierzone firmie w zarządzanie) i 250 k zł, z których są robione flipy (bezobslugowo – robi to firma), dodatkowo myślę o stworzeniu biznesu bezobslugowego, nawet jak odejdę ze swojej pracy to jest duża szansa, że będę co miesiąc dostawać z tamtad pieniądze ok 1-2 k zl(wprowadzilam tam pewne usprawnienienia, które cały czas są wykorzystywane) Byłyby to 4 – 5 filary WF. Mimo, że nie mam jeszcze 30 lat czuje, że chciałabym już więcej nie pracować. Moją pasją są podróże. Mam dużo planów. Mimo, że posiadam majątek przekraczający średnią wśród swoich znajomych to żyje dosyć skromnie. Nie mam auta, mieszkam w najmowanym,niewielkim mieszkaniu… Czytałam książkę Sławka o życiu postkorporacyjnym. Znalazłam tam wiele cennych rad. Mam jednak pewne obawy :
    1 Strach przed utratą najemców. Gdybym straciła połowę najemców jednocześnie. Moja wolność finansowa prysnie jak bańka mydlana.
    2 Nie mam nikogo ze znajomych, kto będzie miał tyle wolnego czasu co ja. A póki co wolność finansowa nie jest ideą zbyt popularną
    3 Obawiam się trochę zawiści i zazdrości ze strony innych osób
    4 Skąd mam wiedzieć kiedy odejść z pracy, która już całkiem mi zbrzydla?

    1. Normalna, dzięki za komplement oraz za podzielenie się z nami swoimi wątpliwościami. Temat jest tak ciekawy, że zmodyfikowałem tytuł posta, by nam w przyszłości nie umknął:-)

      Po pierwsze, gratulacje. Tyle aktywów przynoszących pasywny dochód przed 30-stką, to robi wrażenie!!! Przypominasz mi pewną dobrą znajomą, ale nie powiem więcej by nie zdradzać jej tożsamości:-) (czy my się dość dobrze znamy?:-) Dzięki też za zaufanie firmie Mzuri. Cieszę się, że dałaś nam szansę wspierania Twojej wolności finansowej.

      Odpowiadając na Twoje pytania:

      ad 1) nie wiem jakie są Twoje dotychczasowe doświadczenia, ale średni pustostan w portfelu mieszkań, którymi zarządza Mzuri wynosi ok 4-5%, tzn ok 15-20 dni w roku lub inaczej: 1 M na każde 20-25. I dodam, że jest to pustostan liczony brutto, czyli zawyżony o mieszkania, które Mzuri przejęło w danym miesiącu. Pustostan na istniejącym portfelu jest niższy, a jeszcze niższy dla kawalerek.

      Innymi słowy, szansa na to, że połowa Twoich mieszkań będzie niewynajęta jest dość niska

      ad 2) ja też nie mam i wcale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza. Tobie też nie powinno, chyba, że nie potrafisz/nie wyobrażasz sobie podróżowania samej. Jeśli nie bałabyś się podróżować samej, to świat stoi przed Tobą otworem. W hostelach na całym świecie spotkasz wiele bratnich duszy – ludzi z różnych krajów, którzy czują się wolni, nawet jeśli nie osiągnęli wolności finansowej:-)

      ad 3) niektórzy będą zawistni (wtedy pytanie czy tacy znajomi wnoszą coś dobrego do Twojego życia?), a inni będą Ci przychylnie kibicować (tak jak sądzę, wiele Fridomiaczek i Fridomiaków:-). Masz przed sobą jeszcze 50-80 lat życia. Twojego życia. Nie warto się zbytnio przejmować opiniami innych osób. Niech każdy zajmie się swoim życiem:-)

      ad 4) to najtrudniejsze z Twoich pytań. To bardzo indywidualna sprawa. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, oprócz napisania dwóch luźnych refleksji. Pierwsza – ja na Twoim miejscu nie rezygnowałbym z pracy, dopóki wiszą nad Tobą niespłacone kredyty bankowe. Kredyt bankowy może stać się dużym obciążeniem przy braku pracy oraz chwilowych pustostanach. Przy kredycie bankowy, chwilowy brak płynności może, potencjalnie, szybko się przerodzić w spiralę coraz poważniejszych kłopotów.

      Druga refleksja – nie musi to oczywiście oznaczać męczenia się pracą, która Ci obrzydła. Możesz przecież pracę zmienić na bardziej przyjemną, nawet jeśli byłaby niżej płatna:-) Na dzisiejszym rynku pracy (o ile pracujesz w Warszawie lub w innym dużym mieście) sprzyjającym pracownikom, Twoje doświadczenia mogłyby być przydatne wielu innym organizacjom.

      Tak czy inaczej, powodzenia w dochodzeniu do pełnej wolności finansowej. Trzymam życzliwie kciuki i zapraszam inne Fridomiaczki i Fridomiaków do podzielenia się z Tobą swoimi refleksjami. Moc serdeczności!

      1. Sławku, jeśli tylko rata kredytu (najlepiej przy założeniu stóp procentowych +2%) jest niższa niż przychod z najmu to kredyt jest Twoim przyjacielem.
        Wystarczy przed wyjazdem zbudować poduszkę na 12 rat. Jeśli zobaczysz, że pod twoją nieobecność pojawiły sie problemy z najemcami będziesz miała czas spokojnie zastanowić się co robić dalej.
        Przy 7 mieszkaniach, z czego 3 są częściowo obciążone kredytem – miesięczne przychody z najmu powinny pokryć 4 miesięcznę ratę kredytową.

        1. xav, dzięki za Twój komentarz. Oczywiście ostateczną decyzję podejmie Normalna, ale ja uważam, że kredyt jest Twoim przyjacielem – owszem – ale tylko na etapie budowania portfela. Gdy jesteś na bezrobociu, to ów “przyjaciel” może ci wsadzić nóż w plecy.

          Nie jestem zwolennikiem podejścia polegającego na tym, żeby coś robić, a potem ewentualnie “spokojnie się zastanowić co robić dalej”. To trochę abstrahuje od realnego wydaje mi się problemu – powrotu do pracy po jej porzuceniu w celach podróżniczo-wolnościowych. Być może mam zbyt konserwatywne podejście, ale widziałem już nadto przykładów nieudanych prób powrotu “na etat”. Byłbym bardziej ostrożny i stąd mój postulat spłaty ostatniego kredytu. Wtedy zamiast “nadziei”, że wszystko będzie ok, nabiera się nieco “pewności”. Jak dla mnie – różnica bardzo zasadnicza:-)

    2. zdecydowanie odradzam pozbywanie się pracy. oczywiście pomysł aby przed 30 być już na emeryturze jest świetny, brzmi prawie jak bajka, ale…
      zanudzisz się na śmierć:(

      mój przykład jest właściwie identyczny do Twojego, młody wiek, możliwość odpuszczenia sobie pracy, pasja do podróży.
      wiem, że bez pracy człowiek popada w otępienie, dostaje takiego lenia, że nie wie, co ma ze sobą zrobić. A samotne podróże, to już na prawdę słaby pomysł.

      ale jeśli połączysz pasje do podróżowania, z pasją do poznawania kultury, kulinariów, języków, fotografii, to możesz zamienić swoją obecną pracę, na pracę nad np. przewodnikami, książkami kulinarnymi, blogiem, czy kanałem na YT.
      nie spodziewałbym się wielkich dochodów (przynajmniej na początku) z tej działalności, ale przynajmniej miałabyś zajęcie.

      Sławku, pytanie do Ciebie, czy mam rację. Bo ty ciągle coś piszesz (książki, bloga), masz spotkania, w tle mzuri, czy bez tego wszystkiego, nie byłoby nudno?

      1. najemcy zawsze się znajdą, w najgorszym scenariuszu można nieruchomość zbyć.
      2. jest ideą popularną, ale nie każdy wierzy, że każdy może na to sobie zapracować.
      3. żyj swoim życiem, nie patrz na innych
      4. pewnego dnia się obudzisz i będziesz wiedzieć, że to “ten” dzień;)
      przynajmniej ja tak miałem – aczkolwiek szybko wróciłem do pracy :D:D
      ale teraz to już bez spinki, kilka godzin dziennie, często wolne jak mam kaprys, praca taka, że na drugim końcu świata mogę przy laptopku posiedzieć chwilę i jest dobrze:)

      1. Łukasz, tak, zgadzam się. Z tą różnicą, że ja nie tyle cenię sobie pracę (rozumianą jako robienie czegoś w zamian za wynagrodzenie pieniężne w tej lub innej formie), co stawianie sobie nowych wyzwań.

        No i absolutnie się nie zgadzam z tym, że samotne podróże to słaby pomysł. Mi jest obojętne czy podróżuję sam czy z kimś (no chyba, że ten ktoś mi przeszkadza, to wtedy wolę sam:-). Co więcej, spotykam wielu podróżników. Ciekawostka: większość podróżników (w odróżnieniu od “turystów”) podróżuje samodzielnie:-) Rzadko udaje mi się spotkać jakąś parę podróżników:-) Więc mógłbym skonkludować, że podróżowanie z kimś jest słaby pomysłem, ale tak nie zrobię:-)

        Co komu wygodniej!

        1. Hej Sławku,

          Podrąże temat – czyli uważasz, że osoba która ma 8K przychodu z najmu jest w lepszej sytuacji niż osoba, która ma 12K przychodu z najmu i 2K raty kredytowej ?

          Wg mnie jeśli taka osoba potrzebuje 8K do Wolności finansowej to w obydwu przypadkach jest wolna finansowo.

          MI nie chodziło o powrót- tylko o to, że po 6 miesiącach może jej przyjść do głowy nowa praca, która będzie wyzwaniem, a jednocześnie zapewni pewien przypływ gotówki…

          Ty wybrałeś zawody emeryta, które chcesz wykonywać jako wolontariusz – ja na przykład myślę, o zawodach emeryta, które będę robił bo są wywaniem, ale żeby pracodawca cenił mój czas będę otrzymywal wynagrodzenie (które być może będe przekazywał na cele chartytatywne). Na mojej liśćie jest – pracować w kawiarni – ewentualnie założyć swoją, pracować dla linii lotniczej lub lotniska, być kierowcą ubera, zostać kapitanem żaglówki lub małego jachtu i wozić ludzi po karaibach lub cykladach, zostać trenerem tenisa, itp itd…

        2. xav, dzięki za drążenie tematu. To pomaga mi rozwijać się, znajdywać odpowiedzi. Dzięki.

          Wydaje mi się, że nieco zmieniłeś temat dyskusji. Ja raczej mówiłem o sytuacji, w której 8K przychodów z najmu + kredyt + praca jest lepsza od sytuacji 8k przychodów z najmu + kredyt + brak pracy:-) A jeszcze lepsza jest sytuacja: 8K przychodów z najmu + brak kredytów + brak pracy zarobkowej:-)))

          Natomiast w Twoim przykładzie, osoba z większym przychodem z najmu + mały kredyt jest – przyznaję Ci rację – w lepszej sytuacji niż osoba z mniejszym przychodem z najmu bez kredytu. Bo w sytuacji kiedy już spłaci ostatnią ratę kredytu będzie mieć wyższy poziom wolności finansowej. Natomiast krótkoterminowo – jest to sytuacja bardziej ryzykowna. Co w sytuacji np. gdyby bank zażądał natychmiastowej spłaty kredytu?

          Niesamowite, że zupełnie niezależnie wpadliśmy na bardzo podobny pomysł na emeryturę:-) Kwestia wynagrodzenia lub jego braku za moje “zawody emeryta” nie ma dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Wolałbym bez, ale zdaję sobie sprawę z tego, że przy niektórych zawodach – np. tramwajarz, smażacz burgerów, itp. – nie będzie możliwe zatrudnienie się bez oficjalnej umowy o pracę i oficjalnego kontraktu. Ale to z pewnością nie zmniejszy ani o jotę mojej motywacji do wykonywania tego zawodu:-)

        3. NIe chce się czepiać, ale czy przypadkiem nie twierdziłeś zawsze, że wolności finansowej nie powinno się stopniować ?

          Ja nigdy nie mówiłem, że “niezależnie”. Do póki nie trafiłem na twojego bloga i mzuri, nie wiedziałem do końca do czego dąże – wydawało mi się, że zawszę będę pracował w swojej branży- nawet jeśli zgormadze duże środki (inwestowałem wówczas w akcje dywidendowe) to widmo pracy na projektach do 60 mnie nie przerażało, zwłaszcza, że za granicą widzę wiele osób w podobnej sytuacji, które dzięki tej pracy pozostają młodzi duchem i nawet nie myślą o emeryturze…

          Co w sytuacji np. gdyby bank zażądał natychmiastowej spłaty kredytu? Nad tym sam się zastanawiam, ale podobno takie sytuacje są niezwykle żadkie i jeśli się terminowo spłaca kredyt to nie grożą (co może się stać to przy dużym spadku LTV możemy być poproszeni o dostarczenie dodatkowego zabezpieczenia).
          CZy ktoś z czytelników Fridomii miał taki przypadek, że bank nakazał natychmiastową spłatę?

        4. xav, nie wiem co dokładnie masz na myśli mówiąc o “stopniowaniu” wolności finansowej. Rzeczywiście jest pewnie tak, że można ją albo mieć, albo jeszcze nie, w tym sensie nie jest “stopniowalna”. Ale przecież można mieć wolność finansową na poziomie 3 tyś miesięcznie, lub 5 tyś lub 50 tyś. To różne poziomy, nie wiem czy też “stopnie”. Po trzecie wreszcie, od dawna piszę, że można mieć albo wolność finansową w – 100%-ach, ale dobre i posiadanie wolności finansowej w 50% lub choćby nawet 33%-ach – np. dla osób, które wystartują z budowaniem swojego portfela M na wynajem w późnym wieku i nie wystarczy im czasu na osiągniecie wolności finansowej w 100%-ach. Lepiej 50% niż 0%.

          Cieszę się, że zainspirowałem Ciebie do wykonywania różnych zawodów na emeryturze. To bardzo miłe. Z drugiej strony, nie chciałbym by wszyscy Fridomiacy i Fridomiaczki stawały się moimi “klonami”. Jest tyle wspaniałych rzeczy do robienia – nie musimy wszyscy podróżować, spędzać zimy w tropikach, ubierać się na pomarańczowo, jeździć skuterami lub Daciami, uczyć się języków obcych czy wykonywać zawodów z listy emeryta:-))) Oczywiście nie chcę do owych zachowań zniechęcać – wręcz przeciwnie chcę zachęcić do jeszcze większej swobody w determinowaniu kształtu swojego życia oraz swoich pasji:-)

          Podzielę się wkrótce (może dzisiaj, skoro mam dostęp do internetu:-) swoimi dzisiejszymi przemyśleniami dotyczącymi zakresu naszej wolności. Wpis będzie (chyba) miał tytuł: “Jak duża jest Twoja klatka?”

        5. Spokojnie Sławku z tymi klonami ;) (ale polecam CI rozdział książki Selfish Gene o memach – autor twierdzi, że idee (tak jak geny) rozprzestrzeniają się i ewoluują podobnie jak geny znajdujące się w naszym DNA…

          Są to zawody – wyzwania, którymi chciałem się zając od dawna, ale zawsze dochodziłem do pytania jaki procent mojej obecnej płacy mógłbym dostać w nowej branży i czy jestem gotów do takiego poświęcenia.. ponieważ często oznaczało to kiludziesięcioprocentową obniżkę pensji i znaczną zmianę standardu życia – byłem zbyt wygodny by to kiedykolwiek zmienic (zwłaszcza, że im dłużej pozostaje w branży tym większy przeskok w wysokości zarobków).

          Ty w pewien sposób pokazałeś mi, że możliwy jest stan w którym praca nie jest (głównym) źródłem dochodów.

          PS Ja tez jako dziecko zimą patrzyłem na gołębie i zastanawiałem się – dlaczego one zostają w Polsce zamiast polecieć do Hiszpanii…. a 7 lat temu gdy marzłem na przystanku w kalesonach i garniaku, kurtce i cieszyłem się, że panująca nam HGW postanowiła, że “czerwone” autobusy też się zatrzymują na każdym przystanku i będę troche krócej czekał na odjazd – pomyślałem “człowieku co ty robisz, przecież nie musisz tu być” i tak zaczął się mój exodus.

        6. xav, dzięki za polecenie tej książki. Oraz za podzielenie się z nami swoją historią. Życzę Ci jak najmniej zim w Polsce, w północnej Europie:-)

      2. lukasz w

        Piszesz:

        “zanudzisz się na śmierć:(
        mój przykład jest właściwie identyczny do Twojego, młody wiek, możliwość odpuszczenia sobie pracy, pasja do podróży.
        wiem, że bez pracy człowiek popada w otępienie, dostaje takiego lenia, że nie wie, co ma ze sobą zrobić. A samotne podróże, to już na prawdę słaby pomysł.”

        No to są ciekawe opinie, tylko czy znasz je z praktyki? Czy tylko tak sobie wyobrażasz rzeczywistość po osiągnięciu wolności finansowej i rzuceniu pracy, którą musisz wykonywać żeby się utrzymać?

        Podam na swoim przykładzie – żadnej pasji do podróży nie mam (wręcz nie lubię), natomiast nie zauważyłem żebym popadł w otępienie, nie dostałem lenia, raczej wiem co ze sobą robić i nawet brakuje mi czasu na robienie różnych projektów.

    3. Pozwolę sobie dodać tylko komentarz do punktu 2 i 3 dotyczącego obaw Normalnej, że nie ma znajomych, którzy mają tyle czasu, ile ona będzie miała po przejściu na wczesną emeryturę i kwestii zawiści ludzkiej.

      Mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że choć to bolesne, inny styl życia eliminuje z codzienności starych znajomych. Niewiele relacji ma szansę utrzymać się na wcześniejszym poziomie, gdyż nasze życie zmienia się bez etatowej pracy diametralnie! Często nasi zmęczeni pracą i obowiązkami znajomi ulegają irytacji, gdy słyszą o naszym czasie na czytanie, podróżowanie, czy rozwijanie pasji. Z drugiej strony my sami zaczynamy patrzeć z innej strony na sprawy przyziemne i przestajemy rozumieć, jak można tracić zdrowie na stres i nerwy, gdy czasu na życie tak mało… No i automatycznie wchodzi zawiść. Ileż to razy słyszę, że nie rozumiem (wg mnie jakiejś bzdury), bo nie muszę się takimi rzeczami przejmować. Zawsze z uśmiechem mówię, że rzeczywiście, nie rozumiem, ale nie dlatego, że nie pamiętam, ale dlatego, że widzę więcej/inaczej.
      Jaka jest dobra wiadomość?
      Jeśli jest się otwartym i aktywnym, szybko znajduje się nowe towarzystwo ludzi myślących podobnie. Spędzając czas na podróżach, spotyka się innych podróżujących. Rozwijając swoje pasje, zacieśnia się relacje z innymi pasjonatami owej dziedziny. I nagle okazuje się, że jest wiele cudownych rzeczy, które można robić w ciągu dnia z innymi wolnymi osobami. Można też odświeżyć stare znajomosci z ludźmi, którzy wyjechali do innego kraju, a których przez lata nie mogliśmy odwiedzić. Teraz nagle możemy. Można zatroszczyć się o rodzinę – spędzić kilka dni z Mamą, czy ulubioną ciotką, posłuchać zwierzeń seniorów, wnieść w ich życie trochę młodości, ruchu. To jest niezwykle cenne, bo gdy bliscy odchodzą, często żałujemy, że o coś nie zapytaliśmy, czegoś sami nie powiedzieliśmy.
      Z czasem ludzie w naszym otoczeniu przyzwyczajają się do naszych dziwactw (jak można nie pracować?!) i przestają nam podrzucać oferty pracy :-) Zaczynają też rozmawiać o marzeniach, planach, o pasjach, a nie tylko chorobach, szefie, beznadziejnej pracy.

      A kiedy jest czas na taką decyzję? Często wynika on z jakiegoś zdarzenia, przebłysku, emocji, czy okoliczności. Sławek często podkreśla, że przeszedł na wcześniejszą emeryturę wcześniej niż to planował. Ale z drugiej strony, ów plan wcześniej zmodyfikował. Często jest tak, że już sama myśl otwiera nas na zmianę i gdy przyjdzie ów odpowiedni czas, zwyczajnie wykorzystamy go właściwie. Nie jestem zwolenniczką zbyt sztywnych ram, uwielbiam elastyczność, którą nazywam wolnością w stosunku do wszystkiego. Jeśli wprowadzam sztywność, to tylko po to, aby coś zamienić w nawyk i już sobie tym nie zaprzątać głowy.

      Życzę powodzenia wszystkim, którzy podążają ścieżką fridomii. Szukajcie przede wszystkim siebie. To z tą najważniejszą osobą spędzicie najwięcej czasu w przyszłym życiu. W zgodzie ze sobą, wolni…, to już krok do szczęśliwości i zadowolenia.

  2. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź i zmianę tytułu :) Będę wdzięczna również za sugestie innych czytelników. Niestety nigdy nie mieliśmy okazji poznać się. Myślę, że wiele osób jest w podobnej sytuacji co ja. Czasami mam wrażenie, że łatwiej jest zgromadzić aktywa dające dochód niż podjąć decyzję o przejściu na pełno etatowe rentierstwo. Póki co, cel na najbliższy czas to spłata kredytów.

    1. Moim zdaniem za mało wiemy o Twoich planach życiowych, w szczególności o tym, czy planujesz wychowanie dzieci itp. Ja właściwie byłem wolny finansowo jako samotna osoba 8 lat temu, bo z lokat miałem kilkanaście tyś zł miesięcznie (nie inwestowałem wówczas w mieszkania), a koszty miałem rzędu 5000 zł. Czasem jakiś wyjazd. Później pojawiły się dzieci, kupiłem duże wygodne mieszkanie – co było mało oszczędne, ale uważam za bardzo dobry zakup z uwagi na to ile czasu w nim z dziećmi spędzam. Również wyjazdy turystyczne zrobiły się kosztowne – bo mam zasadę jeżdżenia z całą rodziną, a nawet brania kogoś do pomocy przy małych dzieciach ze sobą – w przeciwnym razie bym nic nie zwiedził. Na dziś mam 7 mieszkań na wynajem, mój cel to około 20. Kupuję dwie rocznie bez kredytu.

  3. Normalna,
    Ja na twoim miejscu zrobibym sobie przerwę na minimum 6 miesięcy i podróżował po świecie. (po zbudowaniu gotówkowej poduszki na 12 rat kredytu i 3 miesiące podrózy)

    Prawodpodobnie prędzej niż później jednak stęsknisz się za pracą (nawet jeśli będzie to prowadzenie podrózniczego bloga). Co więcej podróżując poznasz masę ciekawych ludzi, którzy sprawią, że nowe pomysły na samorealizację same zaczną przychodzić Ci do głowy (charytatywny crowdfunsing na odnawianie szkol w Afryce czy na Filipinach, czy dostarczanie moskitier potrzebującym, imort export, organizowanie wyjazdów dla ludzi wolnych finansowo, dalszy rozwój bezobsługowego biznesu).

    Sam zrobiłbym to samo, ale mi najtrudniej byłoby zostawić za sobą swoją dziewczynę, która dopiero co zaczyna się realizować zawodowo po bardzo ciężkich studiach i nie chce tak po prostu odrzucić tego na co spędziła tyle czasu.

    Sławku, a ty jak sobie radzisz z rozłąką od żony?

    1. Odnajdź wypowiedzi Sławka na temat “tęsknoty” – pisał o tym w książce o Kenii, gdzieś też ostatnio czytałem. Krótko mówiąc Sławek takiego uczucia nie ma ;-)

  4. Kiedyś słyszałem ciekawe powiedzenie które kryje w sobie wiele prawdy. Gdy jesteśmy w podróży sami jesteśmy Polskimi ambasadorami. Sławek, swoją osobą wspierasz Polskę lepiej niż niejedno biuro turystyczne zachęcające do odwiedzenia Polski ;)
    Ja nie mam okazji czy też możliwości na podróżowanie ale mam kontakt z zagranicznymi gośćmi w naszym kraju. Dumny jestem z tego jak ciepło i pozytywnie wypowiadają się na temat Polski. Żadnych negatywnych opinii. Podczas rozmów z zagranicznymi turystami byłem wiele razy pod wrażeniem ale w szczególności podczas rozmów pewnym Hiszpanem i młodym Niemcem z Polskimi korzeniami.
    Otóż Hiszpan co roku mieszka w innym kraju ucząc się języka i poznając kulturę. Polska był jego 9 krajem który odwiedził z zamiarem bycia tu rok. Jak sam mi oznajmił – już nie zamierza wyjeżdżać z Polski bo to jego dom. Gość ma 50 lat i nie słyszałem jeszcze takiego zachwytu naszym krajem.
    Drugim przykładem był pewien młody Niemiec który miał rok spędzić w wymianie studenckiej. Opowiadał jak go straszyli Polską. W Niemczech zaczął czytać o Polsce wszelakie informacje. Mówił, że wszystkie były negatywne zwłaszcza te o rządach PiS, braku demokracji, wolności słowa. Martwił się do tego stopnia, że zastanawiał czy papiery z uczelni jakie tu zdobędzie czy będą ważne w Europe.
    Przyjechał i już pierwszego dnia był zaskoczony jak serdecznie go przywitano. Tego dnia okazało się że jego pokój był zaopatrzony tylko w biurko i gołe łóżko. Zorganizowano “zbiórkę dla Niemca” w godzinę był umeblowany w pościel, poduszki, koce, szafki, lustro, czajnik elektryczny i radio. W trzy godziny po przylocie do Polski został obdarowany tyloma rzeczami a bezinteresowni ludzie zaczęli mu meblować pokój, a jakby tego mało tego samego dnia zaproszono go na imprezę dla studentów. Mówił, że w Niemczech w tamtejszych domach studenckich omija się nowych i zostawia się samymi sobie.
    Myślał aby wrócić na wakacje do Niemiec jednak postanowił na wakacje ściągnąć swoją rodzinę do Polski pokazać jak tu jest fajnie.

    I jak tu nie być dumnym Polakiem :)))

Skomentuj Normalna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.