Relacje polsko-ukraińskie

Ostatnio kilka razy przekraczałem drogowe przejścia graniczne pomiędzy Ukrainą, a Polską. Ostatnio samochodem, gdy wracałem z turnieju Rosja 2018 oraz z późniejszej prezentacji o wolności finansowej we Lwowie. Trzeba tam odstać wiele godzin, czasami nawet całą noc czekania.

Podjechałem na granicę i nie wiedziałem do której z trzech ogromnie długich kolejek samochodów się ustawić. Jedna to były TIR-y – odpada. Druga – to kolejka osobówek, ale stojących w poprzek jezdni – też odrzuciłem. Trzecią kolejkę (osobówki głównie na ukraińskich numerach) też odrzuciłem, bo stała pod prąd jazdy, czyli samochody stały za barierką oddzielającą dwie jezdnie, po stronie, którą samochody wjeżdżały na Ukrainę. Pojechałem zatem pomiędzy kolejką TIR-ów, a samochodami zaparkowanymi w poprzek jezdni.

Dojechałem do miejsca gdzie drogę zagrodziło mi stojące po środku jezdni stare Audi, a tuż za nim stojący policjant. Zapytałem tego policjanta jak mam jechać. Po upewnieniu się, że mam polski paszport, kazał mi cofnąć i stanąć w kolejce ustawionej “pod prąd”. Z trudem zawróciłem samochód, ale gdy zacząłem jechać do tyłu, to przede mną pojawił się nadjeżdżający autobus. Policjant doradził mi bym cofnął się na wstecznym by zrobić miejsce na autobus i bym mógł pojechać dalej.

Cofając ponoć (“ponoć” bo ani nie usłyszałem, ani nie poczułem szarpnięcia) uderzyłem w stojącego za mną Audi. Jego kierowca (młody chłopak) zaczął się na mnie wydzierać, że “zniszczyłem mu auto”. Wysiadłem by sprawdzić czy rzeczywiście w niego uderzyłem i jakie szkody ewentualnie wyrządziłem. Nasze samochody oddzielały 2-3 cm, a jego zderzak nie wyglądał na wgnieciony. Cały wprawdzie był poszarpany, ale przedni zderzak wcale nie wyglądał lepiej, a lakier odchodził nawet z dachu, bagażnika oraz pokrywy silnika tego bardzo sędziwego Audi.

Na miejscu pojawił się ów policjant i początkowo próbował uspokoić kierowcę Audi, jednak po chwili już stanął wyraźnie po jego stronie. “Albo rozliczysz się z kierowcą Audi, albo będę musiał skierować sprawę do sądu” – zakomunikował mi oschle. Początkowo próbowałem się tłumaczyć, że prawdopodobnie wcale nie uderzyłem Audi, że zniszczenia są widoczne na całym samochodzie i nawet jeśli mój samochód dotknął jego, to przy tak małej prędkości (chyba nie więcej niż 1 km na godz) nie ja spowodowałem te odrapania. Kierowca i policjant byli nieugięci. “Rozlicz się, albo sąd” – powtórzył policjant.

Wybrałem sąd. “Jak to?” – zdziwił się policjant. “Będę Ci musiał zabrać dokumenty, nie pojedziesz do Polski, sąd zajmie Ci dużo czasu, całość procesu będzie Cię kosztować więcej niż danie kilku złotych kierowcy Audi” – perswadował. Pozostałem nieugięty. “Uważam, że nie dokonałem zniszczenia i gotów jestem stanąć przed sądem” – odpowiedziałem.

W tym czasie wokół nas zebrała się liczna gawiedź kierowców innych samochodów, w większości byli to Ukraińcy i wszyscy stali murem za “pokrzywdzonym” przeze mnie kierowcą Audi. Było trochę mało przyjemnie, zwłaszcza, że był to wieczór, a policjant – wraz z moimi dokumentami – gdzieś się oddalił. Ale ja nadal byłem hardy. Nie pękałem nawet wtedy gdy ów młody kierowca i jakiś jego kumpel powiedzieli mi, że albo 500 zł albo dostanę “w mordę”.

Po dłużej chwili przechodził obok nas inny policjant i zapytałem go o to gdzie mieści się sąd i kiedy mam się tam stawić. Nie wiedział o co chodzi i gdy mu wyjaśniłem, to zdziwił się, że jego kolega zabrał moje dokumenty. To mi dodało otuchy. Po chwili podjechała drogówka i wrócił też policjant z moimi dokumentami. Ten z drogówki też dał mi jeszcze jedną szansę na rozliczenie się z kierowcą Audi nim on przystąpi do spisywania zeznań i skierowania sprawy do sądu.

Ja nadal obstawałem przy opcji sądowej. Nawet jeśli ostatecznie miałoby to mnie drożej kosztować. Pomyślałem sobie, że zobaczę na własne oczy jak działa ukraiński system wymiaru sprawiedliwości:-) Ponieważ mówiłem głośno, a nie szeptem, to stojący wokół kierowcy mieli okazję poznać moją wersję wydarzeń (przedtem znali je tylko z ust kierowcy Audi). Szybko zobaczyli, że racja leży po mojej stronie. I hardo stanęli w mojej obronie.

“Nie płać temu cwaniakowi ani grosza! Chce wyłudzić od ciebie kasę za nic”. Zapewniali mnie, że w sądzie będą moimi świadkami.  Zaczęli też  krzyczeć na młodego kierowcę Audi, że przez takich jak on cwaniaków Polacy wyrabiają sobie złe zdanie o Ukraińcach, a oni chcą spokojnie w Polsce pracować, zarabiać, żyć. Gdy policjant próbował ich odgonić (“co się wtrącacie”), to zaczęli krzyczeć również na niego – “co dogadaliście się z Iwanem, że jak jemu uda się wyciągnąć od Polaka kasę to się podzielicie?!”. Ciągnęli go do mojego samochodu by pokazać mu, że zderzak jest cały pokryty kurzem i że nie widać ani śladu po zderzeniu lub choćby draśnięciu. 

Coraz więcej postronnych Ukraińców stawało po mojej stronie. Bardzo aktywna była też pewna kobieta pracująca w Poznaniu. Co chwilę wpadali na kolejny argument udawadniający to, że nie jestem niczemu winny. Brzęczeli wokół głowy policjantów jak osy i aż ja musiałem jednego z nich uspakajać by to on nie wpadł w jakieś tarapaty z policją. Wzruszyłem się ich postawą.

Po kilku próbach nakłonienia mnie do “rozliczenia się” z kierowcą Audi, policjanci wreszcie przystali na moją propozycję. Podałem “poszkodowanemu” rękę i przeprosiłem go jeśli rzeczywiście mój samochód dotknął jego zderzaka. I na tym się rozstaliśmy.

Morał z tej opowieści?

  1. W naszej historii jest wiele bolesnych chwil. Ale to nie osoby, które dziś przyjeżdżają do Polski są sprawcami tych bólów. Nie one są temu winne.
  2. Wśród nich jest mały odsetek cwaniaków, którzy psują dobre imię wszystkim. Nie inaczej jest w przypadku Polaków. Naszą opinię na Zachodzie też szargają cwaniaczki, złodzieje, i inni bandyci z polskimi paszportami
  3. Dobrze, że Ukraińcy z narażeniem się na kłopoty z własną policją czy z agresywnymi bandytami, są gotowi podjąć ryzyko stanięcia po właściwej stronie. Są gotowi walczyć o swoje dobre imię
  4. W żadnym momencie tej przygody, wręcz awantury, nawet w jej najgorszym dla mnie momencie, nie pomyślałem źle o Ukraińcach. Potrafiłem oddzielić ziarno od plew, prawdę od chwilowego szumu
  5. A w momencie gdy masowo ujęli się za mną (po wielu godzinach od tego zajścia, policjant nie chciał mnie wpuścić na przejście graniczne i chciał odesłać na koniec kolejki aut stojących po drugiej stronie jezdni, tej “pod prąd”, co oznaczałoby dla mnie zmarnowanie kolejnych 9 godzin, ale wszyscy wysiedli ze swoich samochodów by się za mną ująć) to się autentycznie wzruszyłem i poczułem, że budzi się na Ukrainie społeczeństwo obywatelskie. Że zwykli ludzie zaczynają odnajdywać swoją podmiotowość
  6. Z rozmów ze specjalistami ds. najmu w Mzuri, wiem, że Ukraińcy są na ogół bardzo rzetelnymi najemcami. Pod wieloma względami są lepszymi najemcami niż … Polacy. Nie zdarza się by nie przyszli na umówione oglądanie mieszkania. Czynsz opłacają regularnie. Pilnują by nie doszło do opóźnień w płatnościach. Przy przeprowadzce zostawiają czyste mieszkania.
  7. A mimo to, niedawno jedna z klientek Mzuri chyba zerwała z nami umowę zarządzania trzema mieszkaniami bo nie zgodziliśmy się z jej żądaniem zakazu najmu dla Ukraińców. Nie pomogła nawet rozmowa telefoniczna ze mną (której zażądała). Nie pomógł argument, że dyskryminowanie ze względu na narodowość jest nielegalne, że oburzamy się gdy wobec naszych Rodaków robią tak np. Anglicy. Wielu z nas jest bardzo uprzedzonych do Ukraińców

I jeszcze jeden wniosek. Kilka miesięcy temu przeczytałem w gazecie artykuł, w którym była mowa o tym, że z danych policji wynika, że rośnie procentowy udział kierowców z Ukrainy w ogólnej liczbie wypadków samochodowych na polskich drogach. Autorzy artykułu snuli domysły, że wynika to ze złego systemu szkoleń kierowców na Ukrainie, z ich brawury na drodze, z korupcji (policja przyjmująca łapówki powoduje poczucie bezkarności).

Nie wspomnieli o jeszcze jednym czynniku. Jeśli z powodu złej organizacji pracy polskiego urzędu celno-immigracyjnego, kierowca z Ukrainy, na granicy spędzi 9-12 (i więcej) godzin, to czy po przekroczeniu granicy ma powiedzieć swoim pasażerom, “sorry muszę zatrzymać autobus i chwilę pospać by wypocząć przed dalszą jazdą”?. Przecież pasażerowie autobusu nie chcą się spóźnić do pracy, bo tam szefowie powiedzą “no tak, Ukraińcy to leniuchy i imprezowicze i przez to się spóźniają”.

Za to, że celnik przepuściłby bez kontroli parę kiełbas z Ukrainy, mógłby mieć nieprzyjemności ze strony szefostwa. Za to, że przyczyni się do wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym 10-15 km od granicy nikt go po sądach ścigać nie będzie:-)

Według mnie część winy za wypadki z udziałem ukraińskich kierowców ponosi również służba graniczna. Gołym okiem, ja jako laik, dostrzegłem kilka możliwych i bezkosztowych usprawnień przepływu ruchu na granicy. O tym, że wybudowano nowe przejścia graniczne tam gdzie “po ukraińskiej stronie granicy nie ma dróg” – jak mi wyjaśnił jeden z WOP-istów – nawet nie wspomnę:-)

A jakie Wy macie doświadczenia z Ukraińcami w Polsce?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

22 Responses

  1. Moja 70-letnia ciotka po śmierci męża została sama w 200 metrowym domu z ogrodem.
    Wynajęła pokój małżeństwu z Ukrainy i nie może się nachwalić jacy wspaniali to są ludzie. Mimo, że nie muszą, pomagają jej we wszystkim. Sprzątają części wspólne, a nawet te z których nie korzystają. Podlewają ogródek, kosza trawę, opiekują się psem i kilkoma kurami podczas jej nieobecności. Można by tak długo jeszcze wymieniać.
    Ja kończę remontować mieszkanie i zamierzam je wynająć na pokoje. Gdy poinformowałem sąsiadkę o moich planach, ta od razu wyskoczyła, żebym czasem jakiś Ukraińców tu nie nasprowadzał.
    A ja sobie myślę, że właśnie Ukraińcom wynajmę w pierwszej kolejności. :)

  2. A ja właśnie mam przeciwne zdanie. Pracuję z Ukraińcami na budowie i widze ich podejście do obowiązków i pracy:
    – wymagania finansowe jak Polacy, albo i większe, bo jak mu się więcej nie da to on robotą rzuci
    – pracują kiepsko, mają gdzieś czy zrobią prosto czy krzywo, dla nich ważne żeby sie kierownik nie przyczepił więc robią fuszerkę
    – ogólny brak szacunku dla innych i Polaków.

    Co ciekawe – jak było ich mniej, to było ok, goście się starali, dało się pogadać. Teraz, jak czasem jest ich połowa na robocie – to masakra.

  3. Nie ma czegoś takiego jak urząd celno-imigracyjny. Są urzędy celno-skarbowe oraz Straż Graniczna. wjeżdzajac do Polski najpierw natykasz sie na Straż Graniczną która zajmuje sie sprawdzeniem osób a potem natrafiasz na funkcjonariuszy celno-skarbowych którzy zajmuja sie towarami które które są wiezione. Nie ma czegoś takiego jak slużba graniczna to jest jakaś dziwna zbitka pojęciowa łącząca służby które są odrębne.Jeżeli chcesz żeby celnicy(funkcjonariusze celno-skarbowi) przepuszczali przez granicę kiełbasę to masz głęboko tam gdzie slońce nie dochodzi naszych rolników walczących z ASF. Celnicy nie robią tego dla siebie ale dla społeczeństwa aby chronić nasze świnki przed chorobami (ASF). Jeżeli masz pretensje o organizację ruchu na przejściu to powinieneś mieć je do Wojewody ponieważ to w jego gestii leży wyposażenie i infrastruktura przejścia granicznego. Jeżeli chodzi o kadry to właściwymi organami sa Dyrektor Izby Skarbowej (funkcjonariusze celno-skarbowi-czyli ci w ciemnozielonych mundurkach) i Komendant Straży Granicznej (mundurki jasnozielone). Mam nadzieję, że wyjasniłem przystępnie zależności na przejściu granicznym.

    1. dczekol, melduję zrozumienie komunikatu! A tak na poważnie, to dzięki. Oczywiście znam te służby i ich zakres kompetencji dość dobrze – granicę RP przekraczałem pewnie w życiu z 1000 razy, więc chcąc nie chcąc coś tam liznąłem wiedzy. Ponadto pracowałem kiedyś dla Ministra Finansów, któremu służby celne podlegały i w ramach projektu miałem kontakt również z nimi:-) A tutaj napisało mi się mało precyzyjnie, za co najmocniej przepraszam. Nie chciałem nikogo urazić:-)

    2. Nie ma czegoś takiego jak mundurki (w przypadku służb), są jednak mundury. Mundurek to może założyć dziecko. Funkcjonariusze nie przepuszczają kiełbasy przez granicę dla dobra społeczeństwa, to jak mandat dla babci, która handluje kwiatami pod sklepem. Dzięki takim mandatom społeczeństwo jest chronione, bezpieczne i prawe :)

      1. Odnosnie kiełbasy powiedz to polskim rolnikom, którym wybija sie cale stada świń z powodu zarażenia ASF. przenośnikiem ASF jest również kiełbasa. Mundurkiem nazwałem specjalnie, wyobraż sobie że też taki nosiłem i zdarto go ze mnie bezprawnie, bez prawa do złożenia odwołania, bez mojej winy
        pozdrawiam

  4. mógłbym sprostować jeszcze kilka rzeczy w tej krotkiej notatce tylko po co , to nie główna tematyka bloga, który czytam z zainteresowaniem ze względu na główną tematykę

  5. Podziwiam Twój optymizm, Sławku. Najbardziej podobało mi się w Twojej opowieści to, że cieszyłeś się wizją doświadczeń sądu ukraińskiego :-))) Rozbawiło mnie to bardzo!

    Ja osobiście dzielę ludzi na dobrych i złych, mądrych i głupich, a nie np. Ukraińców i nie-Ukraińców. Ale chętnie przyczepiamy łatki wszystkim wokół. Jeszcze chętniej deprecjonujemy innych ze względu na przynależność, pochodzenie, czy cechy, na które niekoniecznie jest realny wpływ.
    Osobiście mam różne doświadczenia w relacjach z Ukraińcami. Widzę ich determinację i pracowitość, gdy przyjeżdżają do Polski na zarobek. Ale też widzę ogromny talent, spryt i otwartość na “kombinowanie”. Cecha charakterystyczna dla tych, którzy chcą mieć więcej i uznają, że “złapali Pana Boga za nogi” swoim przyjazdem do Polski. Tak bardzo mi przypominają wtedy nas, Polaków, gdy w czasach komuny wyjeżdżaliśmy na zachód! Moja znajoma Ukrainka wozi z Polski wszystko! cokolwiek dostanie, bo się przyda. A mój znajomy w komunie nawet farbę z niemieckiej budowy przywoził (chcę wierzyć, że nie kradzioną…).
    Znam także kilkoro artystów z Ukrainy. Wspaniali, z wielki talentem, prostolinijni i skromni.

    1. Aga-ta, dzięki. Jak zawsze – bardzo mądrze:-) Ja na tej granicy spotkałem zarówno złych jak i dobrych ludzi. To, że akurat wszyscy byli obywatelami Ukrainy to był przypadek:-)

  6. Kilka lat temu również przekraczałem tą granicę. To jest po prostu folklor, co tam się dzieje. Ale to dzięki podróżom można się wiele doświadczyć. W ubiegłym roku przekraczałem granicę lądową z Hondurasu do Nikaragui. Z Hondurasu chciałem jak najszybciej wyjechać, bo był tam stan wyjątkowy. A do Nikaragui nie chcieli nas wpuścić. Co prawda wiz do Nikaragui nie potrzebujemy, ale wmawiali nam, że potrzebne jest jakieś zezwolenie z urzędu czy ministerstwa na wjazd. I tak staliśmy autokarem przez 6 czy 8 godzin, a tu już się noc zrobiła. Na szczęście otrzymali telefon ze stolicy kraju, że mogą nas wpuścić :-)

  7. Ogólnie mam bardzo dobre doświadczenia chyba ze wszystkimi nacjami. Wynajmuję Białorusinom i Czeczenom. Myślę, że moje dobre relacje wynikają z tego, że sam jestem dobrym i uczciwym człowiekiem :)
    Wynajmowania obcokrajowcom:
    + dobra pozycja negocjacyjna, bo często odmawia się im wynajmu
    + większe obawy przed nieterminowością płatności
    – częste pytania o błahostki, które są oczywiste dla rodaków
    – chęć meldunku

    Sławek, czy zauważyłeś taką prawidłowość, że jeśli jakiś ubogi naród (np: Mołdawianie, Albańczycy, Ukraińcy) mają częstą styczność z nacjami bogatymi to psuje ich to. Stają się cwaniakami, często oszustami. Chodzi o to, że jak jest bardzo duża różnica w zarobkach to Ci biedniejsi, za wszelką cenę starają dogonić bogatych. Tak jak to miało miejsce w latach 90 pomiędzy Polakami i Niemcami. Pieniądze psują prostych, niewykształconych ludzi :(

    1. Bolo, nie, nie zauważyłem zależności, o której piszesz. Myślę, choć nie jestem pewien, że to raczej cwaniaków ciągnie do bogatszych, niż że to kontakt z bogatymi “tworzy” cwaniaków. To ćmy ciągną do światła, a nie światło tworzy ćmy:-)

  8. dwa remonty w Warszawie wykonali dla mnie ukraińcy, nazywający siebie Aleksander i Arciom, płaciłem im polskie stawki za pracę. Przy pierwszym chcieli się trochę pokazać, choć jak zajrzeć “głębiej” widać było fuszerkę. Przy drugiej robocie bardzo sfuszerowali. Wyceniłem rzeczy do poprawki, rozliczyłem resztę i zaczęło się zastraszanie telefoniczne na zasadzie: a że to oni przekażą takim swoim ziomkom z ukrainy że będę musiał im sam pieniądze przynieść… tak więc nie planuję już korzystać z usług ukraińskich ekip – uważam że z nimi jest fajnie dopóki gra toczy się na ich zasadach. Później zaczynają szaleć. Być może jako wynajmujący sprawdzają się lepiej…

  9. Dot : pkt 7
    Rzeczywiście jest to przyklad dyskryminacji – i to jest smutne :(
    Jedncześnie – prawo do rozporządzania wlasnym mieniem – jest też prawem . I zgrzyt w takiej sytuacji pojawia sie – które prawo jest ważniejsze .
    Czy zakazywanie pewnych nikczemnych praktyk właściciela jest ok ?
    Pozdraawiam :-)
    Marcin

    1. Marcin, wg mnie nie ma tu mowy o jakimkolwiek zgrzycie.

      Dysponować swoją własnością można tylko w ramach obwiązującego prawa. To dlatego nie wolno wybudować na swojej działce (w obszarze zabudowy jednorodzinnej) wieżowca. To dlatego w swoim mieszkaniu nie można urządzić burdelu albo zakładu produkcyjnego. To dlatego nie można podpalić swojego własnego domu ani pliku banknotów NBP. To dlatego nie wolno bić ani głodzić swojego nowo zakupionego psa lub kota. To dlatego właściciel butelki wódki nie może sobie jej swobodnie wypić w parku. To dlatego właściciel restauracji (lub taksówki) nie może zakazać wejścia doń osobom innego wyznania, innej orientacji seksualnej, innej rasy, innej płci, itp.

      Dlaczego sądzisz, że właściciel mieszkania na wynajem powinien cieszyć się jakąś szczególną dyspensą do łamania prawa? W tym przypadku prawnego zakazu dyskryminacji? Jedyna dozwolona forma dyskryminacji to użycie kryterium finansowego – zgodnie z prawem można odmówić najmu osobie bezrobotnej lub takiej, której dochody są zbyt niskie:-)

      1. “Dlaczego sądzisz, że właściciel mieszkania na wynajem powinien cieszyć się jakąś szczególną dyspensą do łamania prawa?”

        dementuję :
        nic takiego nie napisałem !!!!! ,
        nic takiego nie sądzę !!!!!!!
        dlatego Sławku bardzo proszę o nie przypisywanie mi takich intencji – gdyż, to mnie obraża a jesteś człowiekiem dużej kultury osobistej i mocno mnie zaskoczyła Twoja sugestia – nie spodziewałem się tego po Tobie , że uciekniesz od meritum pytania do użycia Argumentum ad personam.
        Po prostu mi sie przykro zrobiło …. :(

        1. Marcin, przepraszam, nie chciałem Ci zrobić przykrości. Masz rację, popełniłem błąd, zamiast napisać “Dlaczego sądzisz…?” powinienem zapytać “Czy sugerujesz, że…?” bo tak po prostu odebrałem sens Twojego wcześniejszego komentarza.

          Tak czy inaczej, przepraszam.

  10. Polska, wydawałoby się cywilizowany kraj… klientka dzwoni, że nie życzy sobie wynajmu mieszkań ludziom innej narodowości. Szok i żenada

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.