Mit 32 – Tylko w mieście w którym mieszkam

Fenomen strategii „inwestuję w mieszkania tylko tam gdzie mieszkam” zawsze mnie zadziwiał. Bywając na różnych spotkaniach, zwłaszcza na targach mieszkaniowych, na których deweloperzy oferują swoje mieszkania na sprzedaż w danej miejscowości, pytałem ludzi, dlaczego szukają mieszkań tylko w swoim mieście – i to zwłaszcza dotyczyło tych pierwszych inwestycji.

Dostawałem różne odpowiedzi – mogę w nim ja (lub córka / syn / rodzice etc.) zamieszkać w razie czego, bo mam pod ręką i mogę nim zarządzać, łatwiej będzie kupić / sprzedać / wyremontować, a w ogóle to ten rynek znam najlepiej, a w innych miastach będzie mi trudniej. Jakoś większość z nich nie potrafiła dostrzec, że ograniczają sobie w ten sposób możliwości inwestycji, ich swobodę, a często również i ich rentowność. A na argument, że zdalnie też można inwestować dzięki firmie, najczęstsza odpowiedź brzmiała „operator to zbędny koszt, pogorszy moją rentowność i może mnie oszukać”. Każdy z tych mitów można obalać po kolei, ale poniżej zajmiemy się tylko ich kwintesencją.

Idąc więc po kolei – „mogę w nim zamieszkać w razie czego”. Argument o tyle wątpliwy, bo stawia w ogóle na głowie cel inwestycji. Jeśli mieszkanie ma być na wynajem, to należy się skupić na najlepszych możliwych produktach dla najemców – kawalerki, duże mieszkania na pokoje, w ostateczności małe mieszkania dwupokojowe. Nie muszą one być zbieżne z tym, w czym my lub osoby o których myślimy chciałyby mieszkać – zarówno pod kątem standardu, miejsca, czy w ogóle samego faktu i potrzeby. Kupowanie dla siebie z reguły kończy się podejściem emocjonalnym („kupię to bo mi się podoba”), zbędnymi wydatkami („lodówka Smeg będzie lepsza od Amica”) i nieoptymalnym rozmiarem mieszkania („wygodniej będzie mi mieszkać w przestronnych trzech pokojach”). W efekcie możemy skończyć z niskorentownym mieszkaniem, a życie i tak może nas rzucić na zupełnie inny kraniec kraju. Wynajem to biznes, w którym należy koncentrować się na odpowiednich narzędziach. Tak samo, jeśli pracownik w naszej firmie potrzebuje komputera, to nie musimy kupować mu najlepszego Macbooka, a wystarczy mu najbardziej standardowy laptop.

Po drugie – „mam pod ręką i mogę nim zarządzać” (lub w kontrze – „nie oddam operatorowi w innym mieście”). Argument mało efektywny, szczególnie dla Inwestorek mieszkających w drogich miastach o niskiej rentowności. Weźmy przykład osoby mieszkającej w Warszawie. Na początku 2019 roku ceny standardowej, 25 metrowej kawalerki w centralnych dzielnicach, wyremontowanej pod klucz, wynosiły około 300 tysięcy złotych. Czynsz najmu netto dla takiego mieszkania wynosi około 1.500 złotych miesięcznie (z opłatami około 1.800 złotych). Zakładając 12 miesięcy najmu (co jest bardzo optymistyczne) daje nam to 12 x 1.500 = 18.000 złotych. Rentowność najmu wynosi 6%. Ale w tym samym budżecie możemy nabyć kilka tańszych mieszkań, na przykład dwie kawalerki w Katowicach po 150 tysięcy złotych, albo trzy kawalerki w Radomiu po 100 tysięcy złotych. Te w Katowicach przyniosą nam około 2 x 1.000 złotych czynszu netto (1.300 czynszu brutto), a te w Radomiu 3 x 750 złotych czynszu netto (1.050 czynszu brutto). Rentowność przy samodzielnym wynajmie wyniosłaby odpowiednio w przypadku Katowic wyniesie 8%, a w Radomiu aż 9% – o 1/3 lub nawet 1/2 więcej niż w Warszawie!

No ale cóż, jeżdżenie do tych miast, aby je wynajmować, nie będzie zbyt efektywna, choć można to robić też zdalnie (np. z pomocą rodziny lub znajomych), ale jeszcze lepiej byłoby skorzystać z lokalnej pomocy – typowo na przykładzie Mzuri opłata za zarządzanie wynosi 11% czynszu netto, a lokalny pośrednik weźmie 100% czynszu najmu za znalezienie najemcy . Więc odpowiednio w Katowicach nasza rentowność wyniesie 89% x 8% = 7,1%, a w Radomiu aż 8% – więc po co inwestować w Warszawie? Wprawdzie jest to przykład ekstremalny, ale ZAWSZE znajdziemy bardziej rentowne miejsce dla naszej inwestycji!

I tu pojawia się kolejny argument kupowania tam gdzie mieszkamy – „bo jest blisko i możemy sami zarządzać”, a nie korzystać z zewnętrznego operatora. Ale czy na pewno jest to świetne rozwiązanie? Niekoniecznie – nawet jeśli mamy mieszkanie pod ręką, to często jesteśmy jednak z dala od niego – na wakacjach, w podróży służbowej, leżymy chorzy lub mamy inne lepsze zajęcia, niż jechanie do najemców i naprawianie pralki (przykład z autopsji). Zarządzanie samemu to prosta droga do aktywnego inwestowania, zamiast pasywnej wolności finansowej (o czym jest cała ta książka =).

Podobnie jest z argumentem „łatwiej kupię / wyremontuję / sprzedam”. W dobie Internetu ułatwiającego zdalne zamówienie usługi oraz operatorów i firm różnej maści, które z reguły mają większe doświadczenie niż 95% inwestorów, błędem byłoby zdawanie się tylko na swoje możliwości. A firmy te pozwalają nam na działanie w dowolnym miejscu!

Wreszcie ostatni argument – „lepiej znam rynek lokalny rynek”. Być może po wynajęciu 100 razy różnych mieszkań i kupieniu 10 nieruchomości możemy tak uważać, ale przypuszczalnie przy zakupie dopiero pierwszego mieszkania nasza wiedza o mieście w którym mieszkamy jest podobnie mizerna, co o dowolnym innym mieście. Tak naprawdę przed rozpoczęciem inwestowania, racjonalna Inwestorka powinna poświęcić sporo czasu na poznanie lokalnego rynku najmu (np. poprzez lekturę raportów o rynku nieruchomości, rozmowę z ekspertami i pośrednikami, odwiedzenie dziesiątek mieszkań do potencjalnego zakupu lub wynajmu). Więc dlaczego nie zrobić tego w innym, bardziej rentownym mieście? A większość tych działań też można przeprowadzić zdalnie, a dopiero na etapie zakupu pojawić się na miejscu (chociaż większość Inwestorów współpracujących z Mzuri nie widziała na oczy swoich mieszkań =)

Sam osobiście tak działałem, mieszkając w Warszawie, a kupując mieszkania na Śląsku. I choć faktycznie pochodzę z Katowic, to nie powstrzymywało mnie to przed poszukiwaniem mieszkań w różnych miastach Górnego Śląska, kupowaniem ich zdalnie na bazie zdjęć wykonanych przez znajomych i przy nadzorze nad remontem i zarządzaniu najmem przez Mzuri. Efekt? Co najmniej o połowę wyższe stopy zwrotu i liczniejszy portfel redukujący ryzyko, że to jedno wymarzone, drogie mieszkanie w Warszawie będzie stało puste, zamiast kilku kawalerek na Śląsku!

Tak więc przy kolejnym pomyśle, żeby mieszkanie kupić koniecznie w mieście, w którym mieszkamy, lepiej zastanowić się kilka razy nad tą decyzją.

 

Chcesz poznać więcej mitów o inwestowaniu w nieruchomości na wynajem? Kliknij tutaj!

 

Chcesz być na bieżąco z książką “Mity inwestowania w nieruchomości na wynajem”? Zapisz się na listę zainteresowanych!

Wysyłając swoje dane, wyrażasz zgodę na ich przetwarzanie. W każdej chwili możesz się wypisać. Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

13 Responses

  1. Jedna rzecz mnie nie przekonuje do pośredników wynajmu, którzy są w tym wypadku proponowani jako lekarstwo na problem wynajmu w innych miastach.
    Pośrednikowi po prostu nie opłaca się starać, tak jak nam samym.

    Dla przykładu – mieszkanie znajomej 2 pokojowe, w Wawie, wynajmowane za pośrednictwem jednej z dużych firm pośredniczących. Koleżanka jest z Krakowa, więc taką formę wynajmu wybrała. Kwota za jaką pośrednik znalazł klientów – 1600 PLN. Szybkie sprawdzenie cen ofertowych w okolicy – 1900 PLN.
    Jeśli sam wynajmuje mieszkanie, to jestem gotów na to, że dając cenę taką jak średnia rynkowa, będę musiał do mieszkania wybrać się kilka razy, bo wynajmie je np dopiero 5 oglądający, ale w ciągu tygodnia mieszkanie się wynajmie. Jednocześnie oznacza to dla mnie 300 pln/mies, 3600 pln/rocznie więcej. Dla takich pieniędzy warto się postarać bardziej.

    Pośrednik? Chce jak najbardziej zredukować swoje koszty (zrozumiałe). Dlatego rzuci cenę niższą o te 2-3 stówy. Wynajmie praktycznie od razu, ale nie będzie musiał jeździć do mieszkania kilka razy – co za te 30 zł/mies więcej mu się nie opłaca.

    Inaczej – właściciel za większe zaangażowanie dostanie 3600 pln rocznie więcej.
    Pośrednik za większe zaangażowanie dostanie tylko 360 pln rocznie więcej.

    Oczywiście, wiele zależy od sytuacji, ale patrząc na wspomnianą sytuację – na miejscu koleżanki sprzedałbym mieszkanie warszawski, kupił coś w swoim mieście, i osobiście zarządzał, zarabiając po prostu więcej.

    1. Adam, w firmach zarządzających najmem, z którymi mam do czynienia, to ja ustalam widełki, za które mieszkanie ma być przez tę firmę wynajęte. Tak robi m. in. Mzuri. Ponadto, nawet gdyby firma zarządzająca najmem była marna, to i tak wolałbym niższy ale pasywny zarobek od wyższego ale wymagającego wysiłku. Przy kilku mieszkaniach to nie problem, ale przy kilkunastu nagle może się okazać, że nie możesz spokojnie poleżeć na plaży, bo ktoś czegoś chce. Dla mnie to nieakceptowalne.

      1. Tomek, super podejście! Jedni inwestują po to, żeby “kręcić rentowność”, a inni żeby uzyskać “święty spokój” =) Ja też jestem z tych drugich…

    2. Adam,
      zgadzam się z Tobą w 100%!!! Pośrednik, który wykonuje pracę tylko raz nie jest zainteresowany jak najwyższym czynszem, tylko szybkością wynajmu, co więcej może nie przykładać wagi do tego, kto będzie najemcą. Bo przecież w końcu zainkasuje prowizję i pójdzie dalej. Tak samo jest przy kupowaniu, jak i przy remontach, czy zakupie od deweloperów. Jak tylko pójdzie płatność, to motywacja do utrzymania jakości znika.

      Zupełnie inaczej jest z firmą zarządzającą (teraz na naszym przykładzie =), bo ona dąży do zbilansowania szeregu interesów:
      – wynajem – (1) nie wynajmie byle komu, bo będzie mieć problemy w trakcie najmu (windykacja, zniszczenia etc.). (2) dąży do utrzymania sensownego kompromisu czasu do wynajmu i czynszu, bo jej wynagrodzenie jest naliczane co miesiąc, a nie raz na początku. Dlatego dziala w interesie właściciela!
      – zakup – poszukując mieszkań do zakupu będzie wybierać te, które są łatwe do wynajęcia i nie będą sprawiać problemu w eksploatacji – bo przecież później taki zarządzający będzie mieć tylko kłopoty. Znowu interesy firmy i właściciela są identyczne. Pośrednik natomiast wciśnie byle co i byle prędzej!
      – remont – firma remontująca mieszkania nie będzie się zastanawiać, czy dana funkcjonalność mieszkania ma sens czy też nie, ani też nie będzie się martwić długoterminowymi aspektami zużycia mieszkania. Jeśli remont nadzoruje firma zarządzająca, to ma ona ogromny interes w tym, żeby mieszkanie było wyremontowane funkcjonalnie i estetycznie (wyższy czynsz i szybszy wynajem) oraz trwale (mniej awarii i przestojów w najmie)

      Natomiast niekoniecznie zgodzę się z tezą (albo mitem =), że szybki wynajem jest zły. Każdy tydzień opóźnienia w wynajęciu to w powyższym przypadku 1/4 z 1600-1900 zł utraconych przychodów i 1/4 kosztów opłat do poniesienia. Tak więc “kiszenie” mieszkania przez dwa miesiące czekająć na wysoki czynsz jest raczej zgubne… =)

  2. Mieszkam w Warszawie i inwestuję w lokale na wynajem w Warszawie. Dlaczego tak robię:
    – jak szukam mieszkania do kupienia, to robię to sam i zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Mieszkając w Warszawie mogę to robić przed pracą, po pracy, w weekendy. Jeśli miałbym to zrobić w innym mieście, to traciłbym czas na dojazd.
    – od dwóch lat jest “szał” na zakup mieszkań na wynajem i praktycznie, kto pierwszy spotka się ze sprzedającym i go przekona, że kupuje za gotówkę i “od ręki”, ten mieszkanie kupuje. Jak dobre mieszkanie jest trochę na rynku, to jest licytacja w górę, kto da więcej. To samo tyczy się Łodzi, więc jak ktoś szuka mieszkania z ogłoszenia, to im dalszy dojazd, tym mniejsza szansa na kupno w dobrej cenie. Pośrednicy swoje chcą zarobić i jak mają okazję inwestycyjną to także patrzą na maksymalizację swojego zarobku i urządzają aukcje pomiędzy inwestorami. Mogą też “wcisnąć kit”, gdyż żyją z premii, a aktualnie chętnych na zakup małych mieszkań pod wynajem jest dużo więcej niż sprzedających, więc bardziej skupiają się na znajdowaniu chętnych chcących sprzedać nieruchomość niż na dobrej obsłudze kupujących, gdyż takich jest nadpodaż.
    – przez jakiś czas zajmowałem się sam obsługą najmu i zajmowało mi to sporo czasu, szczególnie kontakty z najemcami, rozwiązywanie ich problemów życiowych, przypominanie o płatnościach i windykacje. Teraz większość nieruchomości oddałem w zarządzanie Mzuri, gdyż sam nie dawałem rady. Obsługa Mzuri jest różna, do każdego mieszkania mam innego opiekuna, a oni często się zmieniają. Sam wiele problemów rozwiązałbym szybciej i lepiej, ale się “nie roztroję”, a innej alternatywy nie znalazłem.
    – dziś firma Mzuri jest, jutro może jej nie być, a wtedy znów będę musiał się zająć się obsługą sam. Byłoby to mało realne, gdybym miał nieruchomości w innym mieście. Może jakby firma Mzuri przestała istnieć to w to miejsce pojawiłby się konkurent, a może nie, dlatego wolę być przygotowany również na czarny scenariusz.
    – aktualnie nie zamierzam tworzyć własnej firmy do obsługi najmu, gdyż wtedy miałbym do czynienia z czynnikiem ludzkim, którego starałem się uniknąć powierzając wynajem moich nieruchomości firmie Mzuri.

    1. Jacek, moja sytuacja i odczucia odpowiadają w 90% Twoim, i również Warszawa iz tych samych powodów. Jedyna różnica u mnie to że szukanie mieszkań również zleciłem, bo przed i po pracy spędzam czas z rodziną i jest to dla mnie ważniejsze nawet niż o kilka punktów lepsza rentowność dzięki potencjalnemi znalezieniu superokazji.

    2. Jacku,
      dziękuję serdecznie za długi i rzeczowy wpis!

      Skomentuję tylko kilka z uwag:
      – jak szukam mieszkania do kupienia, to robię to sam i zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Mieszkając w Warszawie mogę to robić przed pracą, po pracy, w weekendy. Jeśli miałbym to zrobić w innym mieście, to traciłbym czas na dojazd. Pośrednicy swoje chcą zarobić i jak mają okazję inwestycyjną to także patrzą na maksymalizację swojego zarobku i urządzają aukcje pomiędzy inwestorami. Mogą też „wcisnąć kit”, gdyż żyją z premii, a aktualnie chętnych na zakup małych mieszkań pod wynajem jest dużo więcej niż sprzedających, więc bardziej skupiają się na znajdowaniu chętnych chcących sprzedać nieruchomość niż na dobrej obsłudze kupujących, gdyż takich jest nadpodaż.

      A nie myślałeś nigdy o skorzystaniu z usług Mzuri Investments w zakresie poszukiwania mieszkań na wynajem (o zaletach patrz wpis wyżej) albo kupieniu gotowego mieszkania ze zweryfikowanym najemcą – np. https://mzuri.pl/dla-inwestora/okazje-inwestycyjne/?

      – przez jakiś czas zajmowałem się sam obsługą najmu i zajmowało mi to sporo czasu, szczególnie kontakty z najemcami, rozwiązywanie ich problemów życiowych, przypominanie o płatnościach i windykacje. Teraz większość nieruchomości oddałem w zarządzanie Mzuri, gdyż sam nie dawałem rady. Obsługa Mzuri jest różna, do każdego mieszkania mam innego opiekuna, a oni często się zmieniają.

      Tutaj posypujemy głowę popiołem, że nie zawsze jest idealnie, ale pracujemy nad tym każdego dnia, żeby było lepiej – i jest, patrząc po malejących pustostanach i rosnących czynszach. Niestety zarządzanie to usługa, a nie produkcja ciastek, więc dominuje czynnik ludzki, który jest bardziej oporny pod względem standaryzacji (zresztą nie chcielibyśmy być wystandaryzowani do bólu =)

      – dziś firma Mzuri jest, jutro może jej nie być.

      Nie sądzę, bo raczej się rozwijamy, niż zwijamy (w zeszłym roku dodaliśmy do bazy zarządzanych mieszkań ponad 1.000 jednostek), co więcej Mzuri zarządza mieszkaniami dla spółek Mzuri CFI jak i dla nas – współpracowników – w tychże różnych miastach. Więc na przykład ostatnią rzeczą, której ja bym chciał, to żebyśmy zniknęli np. ze Śląska =) Zresztą alternatyw do Mzuri jest sporo, chociaż o znacznie mniejszej skali

      – aktualnie nie zamierzam tworzyć własnej firmy do obsługi najmu.

      Bardzo dobra decyzja, gwarantujemy, że nie jest to prosty, ani zawsze przyjemny kawałek chleba =D

      1. Dziękuję za odpowiedź.

        Znam Państwa ofertę odnośnie okazji dla Inwestorów. Dostałem kiedyś do przejrzenia umowę usługi wyszukiwania okazji inwestycyjnych i doszedłem do wniosku, że chwilowo nie skorzystam.

        A jeśli chodzi o ofertę Mzuri Inwestment, to zwróciłem uwagę na ofertę kawalerki 18 m2 za 265 tys. (już jej nie ma na stronie, chociaż link nadal się tak samo nazywa), a teraz jest to oferta dwóch kawalerek w remontowanej kamienicy przy ulicy Głuchej w Warszawie https://mzuri.pl/dla-inwestora/okazje-inwestycyjne/kawalerka-18-m2-ul-glucha-3-warszawa/

        Domyślam się, że te dwie kawalerki pochodzą z podzielenia jednego mieszkania na dwie części (formalnie pewnie kupowana jest jedna nieruchomości lub współudział), a gwarantowany zwrot z inwestycji jest ujęty w cenie sprzedaży oraz założeniu najmu krótkoterminowego.

        Znam dosyć dobrze tą okolicę, mam w okolicy dwa lokale użytkowe oraz jedno mieszkanie do wynajmu. W zeszłym miesiącu byłem na Głuchej (jedna z ostatnich ulic brukowanych na tyłach ulicy Mińskiej) i widzę, że okolica się rewitalizuje, chociaż nadal jeszcze dużo jest tam mieszkańców z kwaterunku tworzących “specyficzny klimat”.

        Natomiast po moich doświadczeniach uważam, że warto więcej zapłacić i zainwestować w europejskiej części Warszawy (lewa strona Wisły). Nie ma co się “kopać z koniem” i udowadniać sobie, że niższa cena zakupu (choć nie w przypadku kawalerek na Głuchej) oraz atrakcyjniejszy czynsz przełożą się na lepszy zwrot z inwestycji. Mam obserwację, że na Pradze największym problemem są pustostany, a nie ceny zakupu czy wysokość najmu. W moich kawalerkach po lewej stronie Wisły pustostany to średnio 10% czasu, a po prawej stronie – 20%. Wszystkie kawalerki zarządzane przez Mzuri.

        A co do ceny kawalerek na Pradze Północ czy też Południe, to nadal mieszkania około 20 m2 można kupić za 190-230 tys. w miejscach lepiej skomunikowanych niż ulica Mińska/Głucha.

        1. Dziękuję za komentarz!

          Odnośnie wymienionych pustostanów – chyba nie są to reprezentatywne liczby. O ile w przypadku mieszkań kupowanych i remontowanych z naszą pomocą zawsze deklarujemy szacunkowy pustostan (od 4 do 12% zależnie od miasta, dzielnicy, typu mieszkania, stanu budynku etc.), o tyle przy mieszkaniach przekazanych przez właścicieli takich deklaracji do końca składać nie możemy. Pozwoliłem sobie przejrzeć Pańskie lokale. Cóż, są mocno budżetowe (z naciskiem na mocno, wyjątkiem jest lokal na Żoliborzu, który jest tylko budżetowy). 5-10 lat temu w Warszawie rynek w miarę szybko wynajmował takie lokale, ale stety niestety dzisiaj najemcy mają już znacznie bardziej wyśrubowane wymagania – stąd podwyższone pustostany. Nie mniej jak widzę teraz wszystkie wynajęte za wyjątkiem Żoliborza (dopytam się czy jest tam jakiś specyficzny problem).

          Odnośnie Głuchej – nie planujemy tam ani najmu krótkoterminowego (tylko klasyczny najem długoterminowy), ani też zwrot nie jest ujęty w cenie sprzedaży – ceny są identyczne, jak przed wprowadzeniem gwarancji 5%! =) Po prostu część Klientów może woleć nieco mniej, ale gwarantowane, więc wychodzimy im naprzeciwko.

          Odnośnie cen mieszkań na Pradze – cóż, oczywiście, że są takie po 190-230, ale w stanie do remontu (jak i pewnie budynek nie jest w najlepszym stanie). Na Głuchej oferujemy kawalerki po ok.230 tys. PLN, przy czym:
          1. Cały budynek jest po generalnym remoncie (wartość sama w sobie, można pewnie przyjąć wartość co najmniej 25 tys. PLN per lokal, ale koszt tego remontu był znacznie wyższy)
          2. Mieszkania są wykończone pod klucz (wartość wyposażenia i wykończenia per lokal to około 25 tys. PLN).
          Jak odejmiemy powyższe to mamy lokal w stanie deweloperskim za 180 tys. PLN! =) A Głucha mimo wszystko jest w bardzo rozwojowej lokalizacji:
          – Uniwersytet SWPS jest za płotem
          – Soho Factory jest za płotem
          – fabryki Frito Lay i Wedel są dwoma płotami
          – do stacji metra Stadion jest 15 minut na piechotę lub 10 minut komunikacją
          – dworzec Warszawa Wschodnia jest 800 metrów (10 minut) od budynku – stamtąd można dojechać i do Centrum i na Mordor i na lotnisko =)

          Odnośnie naszej umowy – cóż, może to moment do ponownego rozważenia? =)

  3. Od bardzo dawna śledzę blog .Pana Sławka szanuje i dziękuje mu za to że kilka lat temu wpadłem na jego artykuł na temat wolności finansowej .Sam buduje zarówno portfel mieszkań na wynajem ,jak i firmę która przynosi dochód pasywny .Ale powiem szczerze -ten artykuł po przeczytaniu kojarzy mi się tylko z mocno tendencyjną reklamą ( Tak jak wiadomości w TVP czy TVN )

    1. Panie Dariuszu,
      dziękuję za wpis, chociaż trochę nie rozumiem czego dotyczy i mnie trochę zaskakuje.

      Czy faktu, że promujemy książkę – to chyba naturalne, cały zresztą blog Fridomia jest m.in. poświęcony książkom Sławka
      Czy faktu, że w trzech miejscach wpisu pojawia się hasło Mzuri – cóż, Sławek na każdym spotkaniu, książce, czy w wielu wpisach pisze o Mzuri, w końcu to jego firma =) Przecież nie piszemy, że nie ma innych operatorów – jest ich multum, wystarczy skorzystać z Google i nikomu tego nie zabraniamy =)
      Czy też stylistyki wpisu – no cóż, nie jestem PRowcem, tylko współprowadzę blog i Mzuri, więc pewnie mógłby jeszcze lepiej pisać =)

      Porównanie do wiadomości TVP czy TVN jest trochę krzywdzące, bo zakrawa o zarzut polityczny. Ale podobnie jak z telewizją – jeśli coś nie pasuje to zawsze można zmienić kanał =)

      PS. Niezadowolonych i wytykających “komercyjność” będzie zawsze dużo, jak dużo jest blogów – z tymi samymi problemami mierzą się prowadzący jakiekolwiek inne blogi – Pani Swojego Czasu, Michał Szafrański, Volant etc. Polecam zwłaszcza posłuchać podcastów Pani Swojego Czasu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.