Relacja z Pucharu Świata w Rugby – Japonia 2019

Nie wiem czy ktoś z Was może śledzi Puchar Świata w Rugby odbywający się w Japonii. Właśnie kończy się faza grupowa turnieju. Udało mi się zobaczyć 3 mecze na żywo i kilka w tv gdy byłem jeszcze w Japonii. Później w Chinach, KRLD, Mongolii, a teraz w Polsce nie mam szans oglądać meczów choćby w tv. Śledzę tylko wyniki na stronie internetowej tego turnieju. Czuję za to jak z dnia na dzień rośnie moja fascynacja tą dyscypliną sportu. W rugby miałem okazję grać jako nastolatek, gdy zacząłem chodzić do szkoły średniej w Kenii, ale po otrzymaniu kilku ciężkich “tackles” szybko się do rugby zniechęciłem. Dziś moje zainteresowanie kibicowaniem rugby rośnie.

Mówi się często, że o ile piłka nożna to dżentelmeńska gra dla chuliganów (kiedyś robotników z angielskich i szkockich fabryk i kopalń), o tyle rugby to chuligańska gra dla dżentelmenów. I rzeczywiście coś w tym jest. Choć jest to bardzo, bardzo kontaktowy sport to rzadko dochodzi do złośliwych fauli. Piłkarze na boisku nie grymaszą, nie symulują, nie podważają i nie dyskutują z decyzjami arbitra. Nawet nie robią głupich min lub niepotrzebnych gestów. Nie gwiazdorzą. Mówi się też, że o ile piłkarz często udaje, że go boli, o tyle rugbysta woli udawać, że go … nie boli. W ogóle mam takie wrażenie, że w rugby o wiele więcej miejsca poświęca się wartościom sportowym – mówi o zdrowej rywalizacji, o szacunku dla oponenta, o duchu zespołowym, o poleganiu nawzajem na sobie, o hartowaniu ducha, o kształtowaniu charakteru oraz postaw życiowych. Dawno nie słyszałem by jakiś piłkarz, trener lub komentator czy kibic piłki nożnej używali tego typu pojęć. W piłce mówi się prawie wyłącznie o kontraktach, o gażach, o transferach, o rekordach bramkarskich, o Złotych Butach, o WAGs, o kolekcjach najszybszych samochodów, o konfliktach w szatni itp tematach na kompletnym uboczu prawdziwego sportu.

Rugby jest dla mnie prawdziwsze.

Nie wspominając o tym, że jest szybsze, że na boisku więcej się dzieje. Że gra jest bardziej płynna. Że zawodnicy skupiają się na sporcie, a nie na teatrze. Żaden ze zdobywców przyłożenia nie świętował zdobycia punktów jakąś wyćwiczoną, charakterystyczną “cieszynką”. Nie widziałem by którykolwiek z zawodników machał zniecierpliwiony ręką na swego kolegę z zespołu, bo ten zmarnował okazję do dobrego podania. Nie widziałem by ktoś cofał nogę, bo nie chce ryzykować kontuzji przed powrotem do swojej drużyny klubowej.

Natomiast wadą rugby jest to, że jest to sport bardziej niszowy. Z 20 drużyn grających obecnie w Japonii, aż 3 reprezentują jedno (póki co, bo zobaczymy jakie będą długofalowe konsekwencje Brexitu) państwo, czyli Zjednoczone Królestwo (Anglia, Szkocja, Walia). Do tego dodajmy dzielącą z nimi wyspę – Irlandię (co ciekawe, w rugby Irlandia już jest połączona, bo reprezentują ją zawodnicy zarówno z Eire jak i z Ulsteru, czyli z Irlandii Północnej). To już 20% wszystkich reprezentacji. Europę reprezentują dodatkowo Francja, Włochy, Gruzja oraz Rosja, czyli w sumie 40% reprezentacji.

Nadreprezentowana jest Oceania. Z 15 krajów Oceanii, aż 5 gra w mistrzostwach świata – broniący mistrzowskiego tytułu Nowozelandczycy (znani na całym świecie All Blacks), Australia, Fidżi, Samoa oraz Tonga. To 1/4 wszystkich drużyn finałowego turnieju. Po dwie drużyny grają z Ameryk Północnej (USA i Kanada) i Południowej (Argentyna i Urugwaj) oraz z Afryki (RPA i Namibia). I jedna drużyna azjatycka – Japonia goszcząca tegoroczne finały mistrzostw świata. Z mojej wyliczanki łatwo podsumować, że aż 13 z 20 reprezentacji to kraje anglojęzyczne, kiedyś części składowe Brytyjskiego Imperium. Zresztą do tej pory Królowa Elżbieta II jest głową państwa większości z nich :-)

Ale z tego co widzę, rugby ma ambicje stania się sportem globalnym, na wzór piłki nożnej. I światowy związek rugby zabiera się za to bardzo metodycznie. Sporą część zysków z organizacji turniejów przeznaczają na wspieranie rozwoju rugby w krajach peryferyjnych. Dobrym przykładem jest Gruzja, która gdy debiutowała na mistrzostwach rugby w 2003 roku i potem gdy w 2007 pokonała Namibię i otarła się o wygraną z Irlandią, dysponowała zaledwie 8 boiskami jako-tako przystosowanymi do gry w rugby w całym kraju. Dziś ma ponad 20 profesjonalnych akademii rugby z doskonałymi boiskami i całą infrastrukturą. Ściągnęli wielu trenerów z Nowej Zelandii, w tym głównego selekcjonera reprezentacji. Prowadzone jest wiele programów popularyzacji rugby wśród młodzieży i dziś rugby stało się w Gruzji sportem narodowym. Ich kibice rugby należą do najlepszych na świecie – sam miałem okazję się o tym przekonać gdy mała grupka kibiców na stadionie w City of Toyota zdominowała o wiele liczniejszą grupę kibiców z Walii. Widziałem też w internecie filmik w którym osoby, które wzięły na siebie rozwój rugby w Gruzji mówią kategoriami wychowywania młodzieży, wpajania im wartości leżących u podstaw tej dyscypliny sportu. I brzmią dla mnie autentycznie, przekonywująco. Tu chyba nadal nie kasa jest w rugby najważniejsza.

X mistrzostwa świata rugby (pierwszy turniej mistrzowski rozegrano dopiero w 1987 roku!!!) odbędą się za 4 lata we Francji. Jeśli tylko dożyję, to z pewnością się tam wybiorę. Może znajdzie się tam również reprezentacja Biało-Czerwonych? Kibice z Anglii, Szkocji, Francji, a nawet z Luksemburga(!) zapewniali mnie, że mamy całkiem niezłą drużynę narodową więc … kto wie:-) A póki co, muszę się wybrać na jakiś mecz ligowy Warszawskiej Skry, Orkana Sochaczew lub Budowlanych Łódź. Chcę się przekonać czy również w Polsce rugby jest sportem dżentelmenów:-)

P.S. Na stadionie w Sapporo, po meczu Anglia-Tonga, zupełnie przypadkowo spotkałem dwoje kibiców, małżeństwo z Polski. Co więcej, okazało się, że w latach 90-tych pracowaliśmy z Mariuszem razem (choć w zupełnie innych działach) w Arthurze Andersenie. Pewnie spotkamy się we Francji za 4 lata. A może będzie nas tam wtedy z Polski więcej? W Japonii byliśmy gośćmi z bardzo … egzotycznego i niszowego kraju :-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

4 Responses

  1. Mistrzami świata zostali dzisiaj rugbiści RPA. Sprinboks pokonali w finale faworyzowaną Anglię (32:12) i po raz trzeci wznieśli Puchar Webb’a Ellis’a. Co ciekawe, każde ich zwycięstwo poprzedzone jest okresem 12 lat oczekiwań – 1995, 2007 i teraz 2019.

    Za cztery lata jadę kibicować do Francji:-) Jeśli ktoś też chce na żywo zobaczyć twardą grę dżentelmenów, to zapraszam – możemy kibicować razem:-)

  2. Dziś byłem na meczu ligowym Skra Warszawa – Orkan Sochaczew wygranym przez stołecznych 20:16. Kilka ciekawostek:
    – mecz nie był rozgrywany na stadionie Skry, tylko gdzieś na Bemowie, na boisku ze sztuczną trawą, niewiele większym od “Orlika”
    – bilety (po 10 zł!!!) kupowało się tuż przy murawie i w zasadzie były sprzedawane tylko do przerwy. Po przerwie można było wejść bez płacenia i widziałem jakąś 5-osobową rodzinkę, która wjechała pod samą murawę na … rowerach
    – murawa, za niskim płotkiem, znajdowała się dosłownie 3 metry od trybuny (jednej, kilkurzędowej, prowizorycznie skleconej z metalowych rurek
    – atmosfera była piknikowa i rodzinna – nie zliczyłbym wszystkich matek i ojców z wózkami dla małych dzieci
    – dzieciom pozwolono wbiec na murawę w czasie przerwy meczu
    – w pierwszej połowie o wiele aktywniejsi byli kibice Orkanu. W rozmowach sami się dziwili, że dziś było ich więcej niż wtedy gdy Orkan gra na … własnym stadionie:-)
    – mecz też lepiej zaczęli rugbiści z Sochaczewa
    – rugby w wydaniu polskiej ligii nie jest tak samo dżentelmeński jak podczas mistrzostw świata w Japonii. Niektórzy zawodnicy byli skorzy do przepychanek, a nawet do ostrych wymiany pięści
    – za to po spotkaniu podchodzili do kibiców podziękować za doping i przybijali każdemu “piątkę”
    – w zespole Orkanu grało co najmniej dwóch … Kenijczyków. Pogadałem z nimi chwilę, ale niedługo, bo już któryś z kolegów z drużyny przyprowadził im … “dziewczynki”. Widać za rugbystą “panny sznurem”. Wolałem się wycofać

    Sezon rugby już się w tym roku w Polsce skończył. Runda wiosenna zaczyna się w marcu, wiec pewnie na wiosnę znów wrócę zobaczyć co i jak:-) W razie czego zapraszam do wspólnego kibicowania:-)

  3. Mam strasznie dziwne pytanie nie na temat. Jakie studia byś polecał związane z językami obcymi? jaką filologię byś się uczył w dzisiejszych czasach ? czy coś innego? Pozdrawiam i życzę szczęscia :)

    1. Mikołaj, dzięki za przypomnienie wpisu sprzed 8 miesięcy. Z powodu bałaganu wokół koronawirusa wydaje się jakby to było już kilka lat temu. Gdybym ja miał wybierać którąś z filologii to na 100% wybrałbym sinologię. Nie tylko dlatego, że wszystko zapowiada, że to Chiny – pomimo spowolnienia globalizacji w wyniku koronawirusa – staną się najważniejszym światowym imperium w ciągu najbliższych kilku dziesięcioleci. Znajomość relatywnie mało popularnego języka mandaryńskiego z pewnością będzie atutem czy to na rynku pracy czy w biznesie.

      Ale również dlatego, że przy okazji poznasz kulturę, odmienną od naszej, która ma tysiące lat tradycji. Dodatkowo sama konstrukcja logiczna języka mandaryńskiego jest zupełnie inna od logiki języków europejskich, więc studiując na sinologii znacząco poszerzysz – wydaje mi się – elastyczność swojego mózgu.

      Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.