4 Pustynie. Biegnij i znajdź własną drogę

Pomimo tego, że ostatnio jestem nadzwyczajnie zajęty – kończę akceptację korekt książki, która powinna ukazać się w druku jeszcze przed Świętami; jestem w trakcie pisania 3 kolejnych książek na raz; pracuję z zespołem Fundacji Fridomia nad ustrukturyzowaniem naszego projektu dobroczynnego i że przez to wszystko opóźniam wylot na tegoroczne zimowanie w tropikach – udało mi się znaleźć czas na przeczytanie kilku książek. A precyzyjniej, książki były na tyle ciekawe i na tyle mnie wciągnęły, że same sobie znalazły czas w moim kalendarzu. Jedną z nich chciałbym Wam nieco przybliżyć.

Książka “4 Pustynie. Biegnij i znajdź własną drogę” trafiła w moje ręce w nietypowy sposób. Jej autor, Daniel Lewczuk, którego niedawno e-poznałem poprzez LinkedIn, zapytał mnie o adres, na który mógłby przesłać mi książkę. Przyznam, że początkowo myślałem, że książka poleży na półce, bo czytać o podróżowaniu (nawet jeśli cel podróży jest tak ciekawy jak przebiegnięcie czterech pustyń) niezbyt lubię. Wolę podróżować:-) Ale Daniel odpisał mi, że to tak naprawdę nie jest książka o owych 4 pustyniach, tylko o czymś więcej…

I rzeczywiście miał rację. Czasami, jak widać, warto zaufać autorowi:-)

Daniel, któregoś dnia, zupełnie z czapy postanowił zdobyć Grand Slam, czyli przebiec cztery najbardziej niedostępne pustynie (Sahara, Gobi, Atacama oraz Antarktyda) w ciągu jednego roku kalendarzowego. W przypadku każdej z pustyń, zawodnicy konkurują na dystansie 250 km (czyli łącznie 1,000 km!), które muszą pokonać w kilka dni. W praktyce oznacza to przebiegnięcie – jeden po drugim – sześciu maratonów w 5 dni (w piątki zawodnicy przebiegają trasę dwóch maratonów, w sobotę odpoczynek, a w niedzielę, krótka przebieżka na krótkim dystansie – dopełniającym owe 250 km – by wszyscy wbiegli na metę razem!), w pełnym ekwipunku i w formule samowystarczalności. Śpią najczęściej na ziemi, nawet gdy pada deszcz i jest zimno (jedynie będąc na Antarktydzie śpią na statku). Ekstremalny survival.

Daniel, który przy wzroście 185 cm i wadze 116 kg oraz będąc w trakcie dopiero co rozpoczętej rehabilitacji po operacji kolana, zaczął przygotowywać się do owego Grand Slam. Wcześniej nie biegał w ogóle, więc początki treningów były bardzo pokraczne. Daniel to bardzo barwnie opisuje z dużą dozą humoru oraz auto-ironii. Ewidentnie porywał się “z motyką na słońce” – rodzina i znajomi pukali się w głowę. Potem zaczęli się o niego poważnie martwić.

Historia jego potknięć, wstydu przed ironmanami na stracie biegu, wstydu by się nie zbłaźnić, błędów, które popełniał jako początkujący, “ścian”, z którymi się zderzał oraz innych perypetii bardzo wciąga. Chcesz wiedzieć co i jak będzie dalej. Kibicujesz mu i masz nadzieję, że skoro zdecydował się na napisanie książki, to może jednak udało mu się pokonać swoją słabość, nagłe zapalenie oskrzeli, które pojawiło się w przerwie pomiędzy pustyniami, wszystkie inne przeszkody, które całymi stadami pojawiały się dosłownie zewsząd.

Dla mnie ta książka jest przede wszystkim o determinacji. O tym, że możemy przetrwać dużo więcej niż nam się wydaje. O tym, że jesteśmy w stanie wygrać rywalizację z naszą własną głową. O tym, że możemy aktywnie przesuwać nasze progi bólu. O tym jak ważny dla naszej motywacji i determinacji jest klarownie postawiony cel. O tym, że niemożliwe może jednak być możliwe – wystarczy wykreślić w swojej głowie 3 pierwsze literki.

Bardzo spodobało mi się też abecadło ultramaratonu:
prawa noga,
lewa noga,
prawa noga,
lewa noga;
powtarzać przez 3 do 72 godzin.

Jest to moja “metoda małych kroczków” do osiągnięcia wolności finansowej, którą propaguję tutaj na łamach fridomii od 10 lat. Tyle, że jest to moja metoda, ale jakby na sterydach. Dodatkową wartością książki było dla mnie to, że dowiedziałem się z niej, że dwaj biegowi kumple Daniela wspierali fundację Wybiegaj Marzenia, która pomaga podopiecznym domów dziecka wejść w dorosłość. Czyli dokładnie taka, jakie Fundacja Fridomia zamierza wspierać naszymi mieszkaniami. Mam już od Daniela namiary na Andrzeja i Marka i może nawiążemy współpracę z ową Fundacją.

Książkę “łyknąłem” prawie jednym szybkim haustem. Gorąco polecam! Wierzę, że Ciebie też ona wciągnie. I być może pomoże Ci w podjęciu wyzwania i w “rzuceniu się z motyką” na Twój Everest:-) Powodzenia!

“4 pustynie. Biegnij i znajdź własną drogę”, Daniel Lewczuk, Wydawnictwo Agora, 2016

PS Daniel, dzięki za nagłe pojawienie się na mojej drodze życia oraz za przesłanie mi swojej książki. Tak jak się umawialiśmy, stawiam Ci kawę po moim powrocie z tegorocznego zimowania w tropikach. Jestem bardzo ciekaw tego jaki cel sobie teraz postawiłeś:-) Teraz gdy już wiesz na co tak naprawdę Ciebie stać:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

2 Responses

  1. Sławku
    Fajnie to opisałes. Rzeczywiscie tytył ksiązki może wskazywac na oczywisty wątek a nie jest.
    No i Twoja korelacja do wolności finansowej jak zawsze majstersztyk.

    Dorzuciłem tą pozycje to mojej to do read list
    pzdr
    Marcin
    Tychy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.