Wybory do Europarlamentu

Po raz pierwszy nie biorę udziału w wyborach. Do tej pory wywiązywałem się z tego obywatelskiego obowiązku bardzo sumiennie. Nawet wtedy gdy bywałem za granicą. Głosowałem już w Londynie, Wilnie, St. Petersburgu, Johannesburgu, chyba jeszcze gdzieś indziej, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było. Tym razem nie idę do urn, bo jestem … bezdomny. A konkretnie chodzi o to, że przypomniałem sobie, że nie jestem aktualnie nigdzie zameldowany i chciałem dostać zaświadczenie uprawniające mnie do głosowania. Tylko przypomniałem sobie o tym zbyt późno. W piątek, a termin minął we wtorek.

Ponieważ nie byłem pewien komu oddać swój głos, to starałem się wsłuchać w mediach (a raz byłem nawet na dość kameralnym spotkaniu z jednym ze znanych polityków) w to co politycy mają do powiedzenia o swoich programach działania. Nie dowiedziałem się praktycznie niczego. Polskim politykom wyraźnie nie zależy na frekwencji wyborczej. Swój wniosek opieram na kilku obserwacjach:

1. nie prezentują swoich programów, tylko cały czas się nawalają, tak jakby chcieli być postrzegani jako niewarci zainteresowania, niedojrzali chłopcy w piaskownicy, a nie poważni mężowie i żony stanu, od których zależy przyszły kształt Polski

2. dlaczego nie przegłosują by wybory trwały cały weekend, a nie tylko jeden dzień?

3. dlaczego nie zdecydowali się połączyć tych dzisiejszych wyborów z samorządowymi – spodziewam się, że wtedy frekwencja może byłaby wyższa

Ten trzeci punkt jest szczególnie intrygujący. Połączone wybory dałyby wg mnie oprócz wyższej frekwencji również inne korzyści: niższe koszty organizacji wyborów, niższe wydatki na reklamy, spoty tv, billboardy, niższe koszty organizacji spotkań i kongresów przedwyborczych. Jednak politykom takie połączenie wyborów byłoby nie na rękę.  Część samorządowców, którzy nie uzyskali by re-elekcji, straciłoby kilka miesięcy swoich uposażeń i przywilejów. Po co mieliby sobie skracać kadencję?

Ponadto, gdy wybory są oddzielnie, to politycy zyskują więcej czasu antenowego (choć tego to chyba im raczej nie brakuje:-). Połączenie wyborów uniemożliwiłoby niektórym z nich (a może nawet większości) kandydowania na różne stanowiska. Ci co się nie załapią do Europarlamentu, będą się mogli ubiegać za parę miesięcy  o urzędy prezydentów miast, a po kilku kolejnych miesiącach startować na posłów do polskiego sejmu. Zresztą ławki kadrowe są w większości partii dość krótkie więc miałyby one trudności ze znalezieniem (biernych ale wiernych) kandydatów na te wszystkie stanowiska gdyby wybory odbywały się równolegle. To może dlatego niektóre osoby, które zostaną wybrane do Europarlamentu i tak będą startować w wyborach ma prezydentów miast. Nie wykluczam takiej możliwości.

Intryguje mnie co innego. Ponieważ nie byłem pewien na kogo będę chciał zagłosować to dość uważnie śledziłem media, czyli tzw “opinię publiczną”. Ale nigdzie się ten temat nie pojawił. Nikt z dziennikarzy nie zakwestionował sensowności organizowania co kilka miesięcy odrębnych wyborów. Pewnie dlatego, że połączenie wyborów nie jest również w ich partykularnym interesie. Wiadomo, wybory to gorący temat. Nie trzeba ruszać głową by wymyślać jakiś temat, wystarczy włączyć mikrofony i kamery. Wybory to też komercyjne żniwa dla nośników reklamy jakimi są mass  media.

I tak to się pierwsza, z drugą, z trzecią i z czwartą władzą łączą by nas – ciemną masę wyborczą – robić w bambuko:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

13 Responses

  1. Połączenie wyborów jest świetnym pomysłem. Przy okazji mogli też zrobić referenda w ważnych sprawach, np. w Krakowie czy Zakopanym na temat igrzysk. A tak to wszystko jest osobno.

    Problem jest taki że z prawnego punktu widzenia jest to w zasadzie niemożliwe, trzeba by zmieniać konstytucję i mnóstwo ustaw żeby zmienić termin wyborów samorządowych, bo jak rozumiem eurowybory są nam narzucone przez Unię i za bardzo nie możemy sobie zmieniać terminów.

  2. Tak się Sławku zastanawiam, czy ty jako poliglota może wiesz skąd mogła się wziąc nazwa bambuko? Bo wydaje się mieć korzenie w Afryce, a może w Hiszpanii :)

  3. No a ja wiem dlaczego nie zależy im na frekwencji, bo swoi zawsze na nich zagłosują. U mnie to około 8% osób uprawnionych do głosowania. Przy frekwencji poniżej 20%, to te 8% osób decyduje jaka partia wygra. Stanowi to 46% procent oddanych głosów.

    1. Magda, czyli gdyby frekwencja spadła do 8%, to kandydat miałby 100% głosów? Wiadomo, że inni kandydaci też mają swoje “8%” każdy, ale coś jest w Twoim argumencie.

      Dla polityków optymalne byłoby rządzić stadem potulnych, pogodzonych ze swoją dolą baranów. Nadmierna aktywność może stać się zagrożeniem…

  4. Ja spojrzałbym na ten problem z innej strony, jezeli frekwencja wyniosła 23% z kawałkiem to oznacza ze ponad 76% nie chce wogule zadnych frakcji i układów politycznych, a w całej europie ponad 56% ludzi i gdzie tu demokracja? to jest narzucony system i kropka.

  5. Kto by nie rządził i tak będzie tak samo. Póki nie zmieni się mentalność panów z Wiejskiej, póki nic się nie zmieni w Polsce.

    1. Piotrek, dzięki za ciekawy artykuł. Kilka moich komentarzy
      1. zadziwiająco wysokie zwroty
      2. wprawdzie nie uwzględniające ewentualnych pustostanów oraz kosztów ewentualnej obsługi, ale i tak wysokie
      3. spodziewam się, że wynikają z tego, że ceny nieruchomości w Anglii spadły (w czasie kryzysu) bardziej niż ceny najmu i stąd wysokie zwroty
      4. zwykle nie czytam komentarzy pod artykułami, ale te przeczytałem by porównać poziom dyskusji do typowego poziomu w Polsce. Szacun!
      5. ciekawe, że w kapitalistycznej Anglii pojawiają się wątki walki klas – “burżujów żerujących na biednych najemcach”.
      6. ciekawe są też statystki mówiące o 25 do 28% udziale mieszkań na wynajem w ogólnej populacji mieszkań. W Polsce jest to raczej 3 do 5%

    1. Tomtor, zaskakujące wnioski wysuwa autor tego raportu. Podejrzewam, że specjalnie, tak po angielsku, przerysowuje by zwrócić uwagę na ten temat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.