Czy i jak ubezpieczyć mieszkanie na wynajem?

Oto kolejny bardzo rzetelny materiał przygotowany przez Roberta (jestem Ci ogromnie wdzięczny Robert!!!), tym razem nt ubezpieczeń.

Jak ubezpieczyć mieszkanie na wynajem?

Wiele osób kupując mieszkania na wynajem staje przed koniecznością podjęcia decyzji czy ubezpieczać wynajmowane mieszkanie, w jakim zakładzie ubezpieczeń, na jakich warunkach i za jaką składkę. Postaram się w kilku punktach nakreślić wskazówki czym się najlepiej kierować w swoich wyborach. Pokażę też na moim przykładzie jaki wypracowałem model ubezpieczenia mieszkań na wynajem.

Od razu uprzedzam, że nie jestem żadnym agentem ubezpieczeniowym, nie mam z nimi nic wspólnego, nie sprzedaję polis ani w żaden inny sposób nie jestem związany z ubezpieczeniami. Poniższe informacje są wyłącznie moimi poglądami, wynikającymi z analizy rynku, własnych doświadczeń i rozmów z różnymi ludźmi. Poniższe uwagi nie muszą pasować do wszystkich sytuacji, różnych mieszkań, miast i polis. Każdy musi samemu przemyśleć ten temat i podjąć samodzielną decyzję. Ważne tylko, żeby wiedzieć jakimi kryteriami się kierować, a decyzję podjąć świadomie, a nie tylko z powodu namowy agenta ubezpieczeniowego albo niskiej składki.

Słowem wstępu trzeba zastrzec, że problem ubezpieczenia mieszkania na wynajem w zasadzie nie istnieje przy posiadaniu mieszkania na wynajem kupionego za kredyt hipoteczny z banku. W takim bowiem przypadku bank zwykle jako jedno z zabezpieczeń wymaga wykupienia stosownej polisy ubezpieczenia mieszkania wraz z dokonaną cesją praw z tej polisy na bank. W takich wypadkach posiadacz mieszkania nie bardzo ma możliwość negocjowania czegokolwiek z bankiem, który często po prostu narzuca wybór konkretnego ubezpieczenia mieszkania. Posiadaczowi pozostaje tylko płacić składki. Bank zwykle wymaga wykupienia ubezpieczenia pełnego, a więc na wartość całego mieszkania, łącznie z murami (przykładowo kupiłem mieszkanie za 200.000 zł, to na taką właśnie minimalną sumę ubezpieczenia muszę posiadać polisę). Jak niżej wyjaśnię, takie ubezpieczenie nie ma większego sensu, no ale przy finansowaniu kredytem hipotecznym niestety nie mamy wyboru i musimy płacić roczną składkę rzędu 200 zł albo i więcej.

Kupując więc mieszkanie na wynajem, które nie było sfinansowane kredytem hipotecznym, zwykle sami musimy więc podjąć decyzję czy ubezpieczamy, a jeżeli tak to gdzie i na jakich zasadach.

Czy w ogóle warto ubezpieczać mieszkania na wynajem?

W 1997 roku przyszła kolejna „powódź stulecia”. Niektórzy pewnie pamiętają, jak to ofiary powodzi poczuły się wówczas bardzo urażone stwierdzeniem ówczesnego premiera Włodzimierza Cimoszewicza: „to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna.” Czy ktoś poczuł się tym urażony czy też nie, na pewno w tej wypowiedzi jest wiele mądrości.

Przy ubezpieczaniu mieszkań kieruj się również starą zasadą – umiesz liczyć, licz na siebie. Nie słuchaj różnej maści specjalistów, doradców, pośredników nieruchomości, agentów ubezpieczeniowych. Zdecydowana większość z nich nie zna się na ubezpieczaniu mieszkań na wynajem i ich specyfiki, potrzeb wynajmującego ani jego ryzyk. Zawsze temat należy przemyśleć samemu, przeczytać dokumenty, ogólne warunki ubezpieczenia i spać spokojnie. Jeżeli agent twierdzi, że zna się na mieszkaniach na wynajem i ich ubezpieczaniu, to zapytaj go ile samemu posiada takich mieszkań i jak je ubezpiecza? Albo ilu ma klientów, którzy posiadają mieszkania na wynajem?

Moim zdaniem mieszkania na wynajem należy ubezpieczać, ale pod pewnymi warunkami. Niektórzy nie ubezpieczają swoich mieszkań, twierdząc, że jakoś to będzie. Warunkiem sensowności takiej decyzji jest jej wcześniejsze przemyślenie, tak aby właściciel był w stanie poradzić sobie z ewentualną szkodą własnym sumptem. Jeżeli ktoś posiada np. dwadzieścia mieszkań na wynajem, w segmencie budżetowym, w nienajlepszym stanie technicznym, od długiego czasu nieremontowane, o małej powierzchni, bez żadnych cennych sprzętów w środku w rodzaju drogiej lodówki czy zmywarki, znajdujące się w różnych budynkach, to faktycznie warto się zastanowić, czy w ogóle jest sens je ubezpieczać.

Jeżeli bowiem w najgorszym razie zawali się cały budynek, albo dane mieszkanie się spali czy też zostanie zalane, to zawsze pozostanie mu 19 mieszkań, tak więc wielkiej tragedii i tak nie ma. Koszt remontu również nie będzie wielki.

Z drugiej jednak strony, posiadając mieszkania kupione niedawno, od dewelopera, urządzone w wyższym standardzie, kosztujące znaczne kwoty, a w środku mamy wstawione nowe sprzęty takie jak lodówka czy pralka, po niedawnym remoncie, to należy je ubezpieczyć. Naprawdę głupio byłoby stracić wolność finansową, do której dochodziłeś latami ciężkiej pracy i wyrzeczeń tylko z powodu kolejnej powodzi, pożaru czy innej katastrofy w rodzaju wybuchu gazu.

Wybierając polisę odpowiednią dla siebie musisz sobie odpowiedzieć na dwa podstawowe pytania:

1/ od czego należy się ubezpieczyć?

Pomyśl, co może się stać z Twoim mieszkaniem. Załóż najgorsze scenariusze. Polisy nie są kupowane na dobre czasy, tylko na złe. Polisa ma zadziałać w momencie kryzysowym. Jeżeli z mieszkaniem nic nie będzie się działo przez całe lata, to bardzo dobrze, ale polisa nie będzie pieniędzmi wyrzuconymi w błoto – kupujesz ochronę ubezpieczeniową i święty spokój. Tego nie widać, ale to ma tak działać. To nie jest nic namacalnego, tylko kartka papieru. Ale w razie kryzysu i szkody w mieszkaniu masz prawo oczekiwać pełnego odszkodowania, tak aby Twój majątek nie ucierpiał.

Zwykle przychodzą do głowy takie możliwe szkody jak wybuch gazu, pożar i spalenie mieszkania, zalanie mieszkania, kradzież. W polisach można wyczytać dodatkowo wandalizm, awarie sprzętu, dewastację, osuwanie się ziemi, przepięcia elektryczne, a nawet upadek samolotu czy kosmodromu i dziesiątki innych ryzyk.

Przemyśl jednak, czy jest sens kupować polisę od wszystkich tych ryzyk. Według mnie nie ma to najmniejszego sensu. Należy kupić taką polisę, która będzie Ci faktycznie potrzebna.

Ubezpieczenie od kradzieży z włamaniem? A jakie moje rzeczy znajdują się w mieszkaniu na wynajem? Nie słyszałem jeszcze, aby grasowały gangi kradnące pralki, lodówki czy krzesła z sofą. A nawet jak ci ukradną telewizor po babci który wstawiłeś do mieszkania – czy masz jakiś dowód, że faktycznie taki telewizor tam wstawiłeś? Ile on był wart? Masz na niego paragon? Przygotuj się, że po zgłoszeniu Szkody dostaniesz takie pytania od likwidatora. Ja nie ubezpieczam się od kradzieży. Jak ktoś się włamie i ukradnie jakieś rzeczy należące do najemcy, to ja jako właściciel za to nie odpowiadam i to nie jest mój problem.

To samo dotyczy ubezpieczenia od przepięć. Nie słyszałem, żeby od przepięcia instalacji elektrycznej zniszczeniu uległa komuś lodówka czy pralka. Jeżeli zniszczeniu ulegnie sprzętu najemcy, to nie będzie to raczej Twoim problemem – jaka jest Twoja wina w skoku napięcia elektrycznego? Nie jesteś przecież elektrownią i nie ty dostarczasz prąd. Elektrownie posiadają swoje ubezpieczenia od takich przypadków. Często zresztą w takich polisach jest wymóg, żeby ubezpieczany sprzęt (komputer, laptop, drukarka, telewizor) były własnością ubezpieczającego. Twój najemca nie ma więc co liczyć, że dostanie cokolwiek za swój sprzęt.

Co więc należy ubezpieczyć?

Na pewno ściany i podłogi mieszkania. Najczęstszą szkodą są zalania. Sąsiad zapomniał zakręcić kranu i wyszedł do pracy. Pękła rura i cały pion został zalany. Nieszczelny dach spowodował dostanie się wody do mieszkania. Zwykle przy takich przypadkach niezbędny jest remont – malowanie, szpachlowanie, wymiana tapet i podłóg. Przy zalaniu paneli podłogowych one prędzej czy później pęcznieją i nadają się na śmietnik. Na pewno więc przyda się ubezpieczenie ścian i podłóg, aby w razie zalania czy pożaru otrzymać pieniądze na niezbędny remont.

Elementy ruchome – pralka, lodówka, zmywarka. Pomyśl ile są warte Twoje sprzęty w mieszkaniu. Jeżeli są to stare sprzęty po babci, nie masz na nie paragonów, służą już kolejnemu pokoleniu – pomyśl czy w ogóle warto je ubezpieczać. Tym sprzętom grozi praktycznie tylko całkowite zawalenie się budynku albo pożar w całym mieszkaniu. W przypadku zalania ściany czy podłóg, tym sprzętom raczej nic się nie stanie. W mojej sytuacji ubezpieczam mieszkania od wniesionego sprzętu ruchomego, ponieważ zwykle kosztował mnie on sporo i jest zupełnie nowy (pralka, lodówka, kuchenka, czasem nawet zmywarka). W razie więc pożaru i spalenia tych przedmiotów, chcę otrzymać odszkodowanie pozwalające na odkupienie tych sprzętów.

Ubezpieczenie OC (odpowiedzialności cywilnej). To ubezpieczenie jest wychwalane przez agentów ubezpieczeniowych. Ma Cię chronić przed szkodami wyrządzonymi osobom trzecim (np. sąsiadom). Uważam jednak, że w praktyce jest ono praktycznie zupełnie zbędne i należy je kupować tylko w sytuacji, gdy jest prawie darmowe i dodawane do polisy mieszkaniowej jako pewien gratis. Aby zrozumieć jak działa to ubezpieczenie, trzeba wiedzieć na jakich zasadach odpowiadasz jako właściciel mieszkania. Jeżeli Twój najemca zaleje sąsiada, to powstaje pytanie jaka jest w tym Twoja wina? Przecież to nie Ty go zalałeś, tylko Twój najemca. Zalany niech więc ściga najemcę, a nie Ciebie.

Po drugie przeczytaj uważnie uchwałę Sądu Najwyższego z 18 lipca 2012 r. sygn. akt III CZP 41/12:

http://www.sn.pl/sprawy/SiteAssets/Lists/Zagadnienia_prawne/EditForm/III%20CZP%2041-12.pdf

Można z niej wyczytać, że warunkiem odpowiedzialności posiadacza mieszkania za zalanie jest jego wina albo niedbalstwo. Krótko mówiąc, jeżeli zalany przez Ciebie sąsiad chce od Ciebie pieniądze, to musi Ci udowodnić winę. Przykładowo wiedziałeś, że rura pękła, ale nic z tym nie zrobiłeś przez długi czas. Trudno sobie wyobrazić taką sytuację. Tym bardziej jeżeli powierzyłeś zarządzaniem najmem takiej firmie jak Mzuri, to trudno Ci będzie udowodnić jakiekolwiek niedbalstwo w zalaniu sąsiada.

Podobnie to działa w przypadku pożaru. Jeżeli Twój najemca spowodował pożar i zniszczył mieszkanie sąsiada z góry, to jak w tym Twoja wina? Nie masz obowiązku pilnowania najemcy i nie odpowiadasz za jego działania.

Jest to istotna uchwała sądu i kierują się nią wszystkie sądy w Polsce. Jest to o tyle istotne, że uchwała ta zmieniła ugruntowaną dotychczas praktykę, że wystarczało wykazać, który sąsiad nas zalał. Teraz niestety już tak nie jest i trzeba sprawcy szkody wykazać winę.

Są oczywiście chlubne wyjątki, decyzje zakładów ubezpieczeń które idą na rękę poszkodowanym i wypłacają czasem odszkodowania podchodząc do tego tematu bardziej liberalnie. W razie kłopotów nie chciałbym jednak liczyć na niczyją łaskę, tylko należycie się wcześniej samemu zabezpieczyć.

Działa to również w drugą stronę – jeżeli nie posiadamy naszego własnego ubezpieczenia, a zaleje nas sąsiad z góry, to w praktyce możemy zapomnieć o uzyskaniu odszkodowania od niego. Nie będziemy w stanie udowodnić mu winy. Wystarczy że nie wpuści nas ani likwidatora do mieszkania. Oczywiście są od tego wyjątki, ale zwykle bardzo trudno odzyskać cokolwiek. Dlatego lepiej mieć własną polisę.

Kupując polisę w zakresie OC należy przy tym zwrócić uwagę, czy obejmuje ona w ogóle szkody wyrządzone przez najemcę, a więc osobę trzecią w stosunku do ciebie i zakładu ubezpieczeń. Jeżeli nie obejmuje, to w ogóle na taką polisę nie warto tracić pieniędzy.

Podsumowując – ubezpieczam moje mieszkania tylko od podstawowych ryzyk takich jak wybuch, zalanie i pożar. Nie jest dla mnie istotne ubezpieczenie od innych ryzyk ani ubezpieczenie OC.

2/ na jakie sumy należy ubezpieczać mieszkania?

Od tego co ubezpieczasz (ściany, podłogi, mienie ruchome, OC) koniecznie odróżnij kwoty (sumy ubezpieczenia), na które to wszystko ubezpieczasz. Jest to klucz do uzyskania możliwie niskiej składki.

Kupiłeś mieszkanie na wynajem i kosztowało Cię ono 200.000 zł. Jestem przekonany, że agent ubezpieczeniowy zwykle będzie Cię namawiał do kupna polisy na sumę ubezpieczenia wynoszącą właśnie te 200.000 zł. Przecież tyle jest warte Twoje mieszkanie! Aż tyle za nie musiałeś zapłacić! Poczytaj OWU. Na przykład w PZU w § 14 zapisano wyraźnie: „Suma ubezpieczenia powinna odpowiadać wartości ubezpieczanego przedmiotu”.

Według mnie to nie ma sensu. Pełną sumę ubezpieczenia otrzymasz tylko w sytuacji, gdy cały budynek w którym znajduje się Twoje mieszkanie, runie albo zostanie zrównany z ziemią. Oczywiście zdarzają się takie przypadki i głośno o nich w mediach. Ale jakie jest realne ryzyko takiego nieszczęścia? W Polsce jest miliony budynków. Jeżeli w ciągu roku całkowicie zawalą się jeden czy dwa – ryzyko jest minimalne i w praktyce pomijalne. Pomyśl, jakie jest ryzyko zawalenia się budynku z Twoim mieszkaniem. Jeżeli masz tylko jedno mieszkanie na wynajem i jest ono dla Ciebie „być albo nie być”, to zastanów się czy ubezpieczyć je na pełną sumę. Jeżeli jednak masz tych mieszkań więcej, w różnych budynkach, to według mnie nie ma sensu ubezpieczać ich na pełną wartość.

Jeżeli bowiem całkowicie zawali się jeden budynek (ryzyko jest znikome i dla mnie całkowicie pomijalne), to zawsze pozostaną mi inne mieszkania. Zawsze więc ubezpieczam mieszkania biorąc pod uwagę jedynie ewentualny koszt remontu w przypadku pożaru czy zalania.

W przypadku kawalerki czy niedużego mieszkania dwupokojowego uważam, że w razie pożaru czy zalania kwota rzędu 20.000 zł w zupełności wystarczy na przeprowadzenie gruntownego remontu. Zwykle szkody zadaniowe wymagają jedynie odmalowania ścian czy też wymiany paneli podłogowych, które wcale nie są szczególnie drogie. Nawet w razie pożaru i całkowitego spalenia mieszkania, kwota rzędu 20.000 zł powinna wystarczyć na przeprowadzenie podstawowego remontu.

Ubezpieczając mieszkanie na sumę rzędu 30.000 zł – 50.000 zł sprawdź jednak, czy nie grozi Ci niedoubezpieczenie mieszkania. Niektóre zakłady ubezpieczeń wpisują bowiem do OWU (i w zasadzie mają takie prawo, chociaż niektóre sądy to kwestionują) zasadę proporcji. Oznacza to, że jeżeli ubezpieczyłeś mieszkanie na kwotę rzędu 10 % wartości mieszkania, to w razie szkody również dostaniesz tylko 10 % odszkodowania! W takim wypadku nie ma sensu wyrzucać pieniędzy na taką polisę.

Jeżeli w OWU ani polisie nie zapisano nic na ten temat, to w razie szkody musisz otrzymać pełne odszkodowanie, równe wysokości szkody. Sprawdziłem ten temat dogłębnie i wygląda na to, że aktualnie np. w ofercie PZU nie ma żadnej zasady proporcjonalności.

Przy okazji warto poczytać na ten temat najnowszy wyrok:

http://prawo.rp.pl/artykul/1165172.html

To ubezpieczyciel powinien dopilnować, by składka odpowiadała wartości rzeczy. Jej zaniżenie nie powinno obciążać odszkodowania dla ubezpieczonego.

Dom ubezpieczono na 1,5 mln zł, choć wart był 2,5 mln zł. Po jego spaleniu sądy niższych instancji zmniejszyły odszkodowanie proporcjonalnie do niedoubezpieczenia. I zamiast 1,3 mln zł zasądziły 876 tys. odszkodowania. Sąd Najwyższy orzekł, że to niedopuszczalne.

 

Aby uzyskać niską składkę, warto zapytać agenta o wszelkiego rodzaju przysługujące Ci zniżki (np. za kontynuację, brak szkód w ostatnich latach, za posiadanie polisy samochodowej w tym samym zakładzie ubezpieczeń itp.). Poza tym zapytaj czy możesz obniżyć składkę płacąc za cały rok z góry, a nie w ratach. Niektóre zakłady ubezpieczeń mają w ofercie polisy zawierane na dłużej niż rok (np. na 3 lata), oferując za to dodatkową zniżkę.

Jeżeli posiadasz kilka mieszkań na wynajem, pomyśl nad ujednoliceniem okresu ubezpieczenia. Swego czasu każde kupowane przeze mnie mieszkanie ubezpieczałem od razu po jego kupieniu. Powodowało to, że praktycznie co miesiąc kontaktował się ze mną agent ubezpieczeniowy, zawracał głowę, męczył spotkaniami i co miesiąc musiałem się z nim spotykać, wybierać warianty ubezpieczenia, przedłużać polisę, robić przelew itd. Stwierdziłem, że to nie na moje nerwy.

Obecnie wszystkie polisy które kupuję zawieram na czas do końca danego roku kalendarzowego. Jeżeli kupuję mieszkanie w trakcie roku, to żądam polisy wystawionej do 31 grudnia. W efekcie wszystkie polisy kończą mi się zawsze 31 grudnia danego roku. Co roku więc wystarczy, że raz przysiądę nad tematem, przemyślę czy przedłużać polisy, na jakich warunkach i za jakie składki. Poświęcam tematowi nie więcej niż 1-2 godziny i cały temat jest załatwiony.

Na koniec można wskazać, że na świecie istnieją również inne ubezpieczenia mogące być przydatne dla osób posiadających mieszkania na wynajem. Niestety polska oferta jest jeszcze daleko w lesie i w praktyce się ich nie oferuje. Polisy proponowane przez polskie zakłady ubezpieczeń zakładają, że ubezpieczasz swoje mieszkanie, w którym mieszkasz z rodziną. Nie uwzględnia się faktu, że w Twoim mieszkaniu przebywa jedynie zupełnie obcy dla Ciebie człowiek (najemca), że wnosi do niego swoje rzeczy a nawet meble, że to najemca może wyrządzić szkodę sąsiadowi (zalać go, albo wywołać pożar), że w razie włamania to rzeczy najemcy zostaną ukradzione, a nie Twoje. Czekam na wypracowanie oferty specjalnie pod kątem mieszkań na wynajem, niestety póki co takich ofert brak i trzeba samemu przedzierać się przez gąszcz ofert i kruczków w OWU. Tymczasem na świecie funkcjonują nawet takie polisy jak polisa od niepłacenia czynszu przez nierzetelnego najemcę, od pustostanu czy zniszczenia mieszkania przez najemcę.

Pamiętaj też, że jeżeli rozliczasz podatek dochodowy od najmu według działalności gospodarczej albo według zasad ogólnych (nie ryczałtowo), to składki płacone zakładowi ubezpieczeń możesz odliczyć od swoich przychodów z najmu i dzięki temu obniżyć podatek dochodowy.

* * *

Podsumowując – jako przykład podam na jakich warunkach kupiłem właśnie ubezpieczenia moich mieszkań na wynajem na kolejny rok 2015. Wybrałem ofertę w PZU, nazywa się ona PZU DOM. Mieszkanie na wynajem jest kawalerką w Poznaniu, położoną na parterze w nowym budynku kupionym dwa lata temu od dewelopera, ma 36 m2. Kosztowało mnie ono 200.000 zł + remont (30.000 zł) i jest obecnie wynajmowane za 1.250 zł miesięcznie plus wszystkie opłaty. Ubezpieczyłem je na sumę ubezpieczenia równą 50.000 zł (ściany, podłogi, stałe elementy) oraz na 5.000 zł ruchomości domowe. Składka na cały rok za to mieszkanie wyniosła mnie 60 zł.

Od razu zastrzegam, że nie przekonuję nikogo akurat do tej oferty, być może inny zakład ubezpieczeń proponuje lepsze polisy, nie sądzę żeby dało się to ubezpieczyć taniej, ale być może na lepszych warunkach. Mam nadzieję, że w moim przypadku w razie szkody otrzymam bez problemów pełne odszkodowanie, a składka jest i tak niewielka.

Robert

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

164 Responses

  1. @onlineekspertcompensa
    Warto jednak przeczytać tekst pod którym się wstawia komentarze bo inaczej wychodzi niezręczna reklama nijak mająca się ani do treści artykułu ani do komentarzy…

  2. Dzień dobry,

    chciałabym zapytać czy wynajmujący mieszkanie odpowiada za rzeczy (ruchomości) najemcy trzymane w mieszkaniu lub w piwnicy przynależnej do mieszkania ? czy w przypadku np. powodzi czy pękniętej rury wynajmujący powinien zwrócić najemcy koszty zalanych rzeczy ?

    Z góry dziękuję za podpowiedź

    Dorota

    1. W przypadku powodzi nie ma winy właściciela. W przypadku pękniętej rury już może być. Niektóre polisy mają OC wynajmującego na takie właśnie przypadki.

  3. Trafiłem dzisiaj na ten artykuł i nasunęło mi się kilka spostrzeżeń.
    Autor artykułu będąc prawnikiem ma pewnie dobre przygotowanie prawne i dużą praktykę w nieruchomościach. Jak rozumiem ma również dużą praktykę w ubezpieczaniu tych nieruchomości i dzieli się swoimi doświadczeniami oraz swoimi poglądami na temat ubezpieczeń mieszkań na wynajem.
    Bardzo mi się spodobało w tym artykule to, że mogłem popatrzeć na pryzmat ubezpieczeń mieszkań na wynajem od strony inwestora, szczególnie, że ta tematyka jest również w obszarze moich zainteresowań.

    Od razu zaznaczę, że jestem z branży ubezpieczeniowej. Pracowałem jako agent ubezpieczeniowy, jako pracownik zakładu ubezpieczeń. Obecnie jestem brokerem ubezpieczeniowym.

    Metoda obniżania składki poprzez obniżanie sumy ubezpieczenia jest stosowana od dawna i jak najbardziej każdy powinien z niej skorzystać, jeśli uzna, że dla jego sytuacji będzie to najbardziej optymalne rozwiązanie i dogadane z ubezpieczycielem. Zgadzam się też, że rynek produktów ubezpieczeniowych często nie nadąża lub wręcz nie odpowiada na potrzeby różnych rynków, ale jak to mówią najlepszy garnitur, to szyty na miarę.

    Z wieloma poglądami autora jednak się nie zgadzam i zupełnie inaczej niż on patrzę ryzyko.
    Przykład – Robert napisał :
    “Jeżeli ktoś posiada np. dwadzieścia mieszkań na wynajem, w segmencie budżetowym, w nienajlepszym stanie technicznym, od długiego czasu nieremontowane… , to faktycznie warto się zastanowić, czy w ogóle jest sens je ubezpieczać.
    Jeżeli bowiem w najgorszym razie zawali się cały budynek, albo dane mieszkanie się spali czy też zostanie zalane, to zawsze pozostanie mu 19 mieszkań, tak więc wielkiej tragedii i tak nie ma. Koszt remontu również nie będzie wielki.
    Z drugiej jednak strony, posiadając mieszkania kupione niedawno, od dewelopera, urządzone w wyższym standardzie, kosztujące znaczne kwoty, a w środku mamy wstawione nowe sprzęty takie jak lodówka czy pralka, po niedawnym remoncie, to należy je ubezpieczyć. Naprawdę głupio byłoby stracić wolność finansową, do której dochodziłeś latami ciężkiej pracy i wyrzeczeń tylko z powodu kolejnej powodzi, pożaru czy innej katastrofy w rodzaju wybuchu gazu.”
    Robert nie podał szczegółów dot. tych budżetowych mieszkań i tych drogich, więc można tylko spekulować. Załóżmy, że te 20 małych budżetowych mieszkań ma wartość tylko 120tys każde czyli 2,4 mln zł łącznie, a te drogie mieszkania są po 240tys zł każde czyli aż 4,8mln zł łącznie. A teraz załóżmy ten wybuch gazu w obu przypadkach. Tracimy 120tys zł lub 240tys zł przy założeniu, że nie mamy koncentracji ryzyka i np. kilku mieszkań w 1 bloku!. W obu przypadkach tracimy jednak 5% zainwestowanego kapitału, a koszt remontu będzie proporcjonalnie podobny. Wg Roberta tylko ten drugi przypadek ma zdecydowanie większy sens ubezpieczania, bo głupio stracić wolność finansową. A przy tych mieszkaniach budżetowych nie jest głupio stracić? Z punktu widzenia inwestora choć kwota jest 2 razy mniejsza to traci taki sam % kapitału i wolności finansowej.

    Kolejny cytat z artykułu: “To samo dotyczy ubezpieczenia od przepięć. Nie słyszałem, żeby od przepięcia instalacji elektrycznej zniszczeniu uległa komuś lodówka czy pralka.” To stwierdzenie świadczy tylko o tym, że jedna osoba o tym nie słyszała, a nie że to się nie zdarza!
    Ja nie tylko słyszałem o takich przypadkach, ale wiele przeszło przez “moje ręce”. Przepięcie to także pośrednie uderzenie pioruna, które zwykle w standardzie jest wyłączone z ochrony ubezpieczenia. A takie przepięcie potrafi nie tylko uszkodzić sprzęt, ale także przepalić instalację elektryczną w mieszkaniu, co wiąże się z “pruciem” całego mieszkania! Można to oczywiście zrobić własnym sumptem i na własny koszt.

    O ubezpieczeniu OC nie chcę się rozpisywać, ale wg. mnie, to właśnie z tej strony może przyjść dużo większe zagrożenie stratą nawet setek tysięcy i więcej. Mając mieszkanie za 200 tys zł możesz wyrządzić szkodę na 1 mln. i co wtedy? po wolności finansowej. Branie na siebie ryzyka – szczególnie za szkody osobowe – to już nie odwaga, ale bardzo duża nieroztropność. To, że właściciel nie mieszka w mieszkaniu nie znaczy w żadnym razie, że nie może ponosić żadnej winy i odpowiedzialności za szkody wyrządzone w związku z posiadaniem tej nieruchomości!

    Ogólnie bardzo mi się nie spodobało w artykule wyrażona opinia do różnych zawodów.
    “Nie słuchaj różnej maści specjalistów, doradców, pośredników nieruchomości, agentów ubezpieczeniowych. Zdecydowana większość z nich nie zna się na ubezpieczaniu mieszkań na wynajem i ich specyfiki, potrzeb wynajmującego ani jego ryzyk.”

    Zastanawia mnie na bazie jakiej próbki badawczej, na podstawie poznania jakiej ilości agentów ubezpieczeniowych i specjalistów różnej maści został ukuty taki pogląd. Czy można tak łatwi generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka? Przypominam tylko, że różnej maści specjaliści to również prawnicy i każdy inny zawód. Znam wielu prawników, ale nie wielu z nich zna się na ubezpieczeniach. Nigdy jednak nie odważyłbym się doradzać ludziom, żeby nie słuchali prawników w sprawach ubezpieczeniowych – sam z nich czasami korzystam. Takie jest moje zdanie!.

    Dodam, że tytuł artykułu w moim odczuciu wprowadził mnie w błąd. Nie dowiedziałam się jak ubezpieczyć mieszkanie na wynajem. Autor chyba nie zna moich potrzeb i ryzyk? Dowiedziałem się co najwyżej, jak to widzi i robi sam autor artykułu, więc tytuł “Jak ubezpieczam swoje mieszkania na wynajem” byłby tutaj bardziej trafny.

    Starałem się zachować obiektywizm i powściągliwość w moich wypowiedziach.

    Ubezpieczenia są świetnym narzędziem finansowym, które każdy może sobie mądrze wykorzystać dla własnych potrzeb i celów lub nie. Każdy z nas powinien to sobie sam ocenić, co wcale nie oznacza, że każdy potrafi to zrobić sam. Żadne ubezpieczenie nie jest też panaceum na wszystko. To produkt dość złożony. Pogłębiam tę wiedzę od wielu lat i jak to zwykle bywa im głębiej w las tym ciemniej i pojawiają się kolejne pytania.
    Życzę każdemu znalezienia własnej sprawdzonej metody w formułowaniu odpowiedniego ubezpieczenia dla siebie, ale może nie róbcie tego sami w domu :-). Powodzenia.

    1. No to kilka słów od autora ;-) Przede wszystkim dzięki za długi komentarz. Dla jasności wymiany zdań warto osobno odnieść się do poszczególnych różnych poruszonych przez Ciebie zagadnień.

      1/ Co do podjęcia decyzji czy ubezpieczać w ogóle swoje mieszkania na wynajem – dyskusja jest troszkę miałka, bo jak napisałem każdy musi liczyć na siebie i samemu podjąć decyzję. Ja podaję tylko za i przeciw. Za żadnego z Czytelników nie podejmę decyzji ani ja, ani Sławek, ani Ty ;-) Warto tylko, żeby była to decyzja samodzielna i przemyślana. Ja podaję kilka rzeczy do przemyślenia, a jakie wnioski zostaną wyciągnięte w danej konkretnej sytuacji to już kwestia indywidualna.

      Zauważ że pogrubionymi literami napisałem, że moim zdaniem mieszkania na wynajem należy ubezpieczać i nigdzie do tego nie zniechęcam. Wręcz przeciwnie – warto kupić polisy, tylko należy to robić z głową i za możliwie niską cenę.

      Tutaj mamy chyba zgodność, prawda?

      2/ Przykład z budżetowymi kawalerkami – jednak chyba nie do końca zrozumiałeś sytuację (nie wiem czy w ogóle posiadasz mieszkania na wynajem? Jeżeli nie masz ani jednego, no to trudno mi nazwać to inaczej niż czystym teoretyzowaniem). Jeżeli mam w przykładzie np. 20 kawalerek kupionych każda za 30.000 zł w dawnych czasach, malutkie metraże, segment stricte budżetowy, czasem łazienka na korytarzu albo w ogóle tylko zlew, wynajmowane za czynsz niższy niż rynkowy żeby nie było pustostanu i opieram się po prostu na ilości takich mieszkań a nie jakości – czy w takim przypadku jest sens, żeby wydawać np. 500 zł na wypasioną polisę oczywiście polecaną przez agenta czy brokera (wyższa prowizja), co razem daje 20×500 = 10.000 zł rocznie składki?

      Zauważ, że nawet jak raz na rok uderzy w któreś mieszkanie piorun i spali moją pralkę i lodówkę, to saldo i tak jest bez sensu.

      Nie jest to przy tym absolutnie żaden zakaz czy odradzanie przeze mnie kupowania polis – namawiam tylko do przemyślenia tego tematu.

      Czy wiesz, że Sławek mając kilkadziesiąt/kilkaset mieszkań nie kupuje żadnych polis, i jakoś od lat żyje i nie narzeka na szkodowość? Stosuje po prostu samoubezpieczenie, które w niektórych przypadkach ma po prostu większy sens niż kupowanie drogich polis.

      I jednak widzę różnicę, jak stracę na amen 1 z 20 całkiem budżetowych mieszkań, a 1 z 5 drogich. Taki był sens mojej myśli. Budżetową kawalerkę szybko odkupię z pozostałych czynszów.

      3/ Odnośnie przepięć i zniszczeń AGD. Nie wiem jaką masz praktykę w wynajmie mieszkań, ale może kierujesz się myślą, że ten sprzęt w mieszkaniu na wynajem kosztuje krocie? Weź zatem pod uwagę że najczęściej w mieszkaniu na wynajem warto kupić najtańszą pralkę np. Beko czy Amicę za kwoty rzędu 700-800 zł, podobnie najtańszą lodówkę, nie mówiąc już o używanych, a sprzętu RTV w ogóle swojego nie wstawiam. Czy płacenie rocznie dodatkowo np. 100 zł składki ma sens? Trzeba to przemyśleć.

      Pewnie wypadki się zdarzają, prawo statystyki jest dla każdego z nas takie samo. Jeżeli jednak mam np. 20 mieszkań, i w każdej doliczą mi składkę 100 zł rocznie za jakieś przepięcia czy pioruny, to rocznie wydaję na to 2.000 zł dodatkowo. Taka kwota wystarczy mi na kompletną wymianę kompletu AGD w jednym mieszkaniu rocznie i jeszcze pewnie zostanie górka. Nie sądzę, żeby średnio w każdym roku piorun niszczył mi jedno mieszkanie ;-)

      4/ co do ubezpieczenia OC – trudno kontynuować dyskusję, gdyż nie podajesz żadnych konkretów przykładów, tylko rzucasz hasło że mogę wyrządzić komuś szkodę na 1 mln. Owszem mogę nawet na więcej i po prostu z tym żyję. Oszacowałem ryzyko i uważam, że nie warto za to dużo płacić.

      Ja podałem konkretne wyroki sądowe i praktyczne przykłady z życia, wskazujące że te polisy OC nie do końca działają tak jak powinny i dają nam tylko złudne poczucie ochrony. I nie zniechęcam do ich zakupu, sam je mam dodane do polis – tyle że nie należy za nie przepłacać.

      5/ Co do mojej opinii na temat “fachowców” sprzedających polisy – przykro mi jeżeli poczułeś się urażony, ale jest to moja opinia na ich temat. Podtrzymuję zdanie, że “zdecydowana większość z nich nie zna się na ubezpieczaniu mieszkań na wynajem i ich specyfiki, potrzeb wynajmującego ani jego ryzyk.”

      Dlaczego tak twierdzę? Przez ostatnie kilka lat kupowałem polisy u kilku jeżeli nie kilkunastu agentów z różnych zakładów ubezpieczeń, w tym multiagencji. Praktycznie wszyscy mają takie podejście oparte głównie na chęci skasowania wysokiej prowizji: “za ile kupione mieszkanie? – 200.000 zł – Aha no to OK wpisujemy sumę ubezpieczenia 200.000 zł. – Dorzucamy ubezpieczenie OC na wysoką sumę, do tego niezbędne są przepięcia, od kradzieży”…. itd. Za takie podejście należy z góry podziękować.

      Poza tym dodatkowo sprawdziłem w ten sposób większość zakładów ubezpieczeń szukając polis dopasowanych do mojego wynajmu. Praktycznie wszystkie zakłady w swoich ofertach z góry zakładają, że kupujesz polisę dla swojego mieszkania, w którym mieszkasz, oraz że posiadasz tylko to jedno mieszkanie. A to po prostu nie pasuje, jeżeli posiadam kilka czy kilkanaście mieszkań na wynajem, urządzonych w danym konkretnym standardzie.

      Co do mojej rady żeby nie słuchać różnych agentów, pośredników czy sprzedawców – oczywiście że nie należy słuchać tych, którzy się nie znają na wynajmie mieszkań. Sami ich nie posiadają i nie mają wiedzy na temat najmu i praktyki, a doradzają innym, jak to należy ubezpieczyć.

      Tu chyba też się zgodzimy, żeby korzystać z usług ludzi, którzy się znają na swojej robocie?

      Nie mam przy tym żadnego problemu w odradzeniu korzystania z usług prawnika, który nie zna się na danej kwestii. Z mojej wieloletniej praktyki dodam, że zdecydowana większość prawników nie zna się na kwestii ubezpieczenia mieszkań na wynajem. I z doradztwa takich osób również nie należy korzystać.

      To chyba oczywiste ;-)

      Zamiast prosić o próbki badawcze – jeżeli znasz konkretnego fachowca który się zna na ubezpieczaniu mieszkań na wynajem – podziel się namiarami na niego, chętnie będziemy korzystali z jego usług.

      6/ Odnośnie ostatniego argumentu, że zostałeś wprowadzony w błąd tytułem tekstu, bo nie dowiedziałeś się jak ubezpieczyć mieszkanie na wynajem… Hmmmmm na ten argument nie znam odpowiedzi ;-) Omówiłem większość istotnych aspektów tych polis, podałem przykłady, nawet podałem jakie ja konkretnie polisy kupuję i jak one działają w praktyce. Jeżeli to jest według Ciebie za mało, to chyba nic Cię nie zadowoli ;-)

      Oczywiście nie znam Twoich potrzeb i ryzyk, więc wiele razy podkreślam, żeby każdy temat przemyślał i dostosował do swoich realiów.

      Na koniec – piszesz, że “pogłębiasz tę wiedzę od wielu lat i jak to zwykle bywa im głębiej w las tym ciemniej i pojawiają się kolejne pytania”. Jeżeli więc masz jakieś pytania to się z nami tutaj podziel, może wspólnie dojdziemy do jakichś ciekawych wniosków?

      I na koniec jeszcze piszesz żeby tematu nie analizować samemu w domach. Daj więc nam wskazówki gdzie i jak to analizować, gdzie pójść, gdzie szukać wiedzy czy fachowego doradztwa na ten temat?

      pozdrawiam i raz jeszcze dzięki za ciekawą dyskusję!
      Robert

      1. Dzięki za odniesienia do mojego komentarza.

        ad.2
        Robert, nie wiem kto nie zrozumiał przykładu z budżetowymi kawalerkami – ja czy Ty?
        Wiem, że łatwo żaglować i manipulować cyframi, ale po co? Starajmy się obaj wynieść coś z tej dyskusji i przy okazji może inni skorzystają z naszych wniosków i spostrzeżeń.
        Napisałeś że “20 kawalerek kupionych każda za 30.000 zł w dawnych czasach, malutkie metraże, segment stricte budżetowy, czasem łazienka na korytarzu albo w ogóle tylko zlew, wynajmowane za czynsz niższy niż rynkowy żeby nie było pustostanu i opieram się po prostu na ilości takich mieszkań a nie jakości – czy w takim przypadku jest sens, żeby wydawać np. 500 zł na wypasioną polisę oczywiście polecaną przez agenta czy brokera (wyższa prowizja), co razem daje 20×500 = 10.000 zł rocznie składki?”

        Pomijam, że masz jakiś duży problem z tym że agenci i brokerzy pracują za prowizję? to nie przestępstwo. Nie szukaj poparcia swoich argumentów w tym, że jak ktoś bierze wynagrodzenie to jest znak równości że naciąga klienta!!! Jeśli tak by było, to cały świat się oszukuje na wzajem :-)

        ale do rzeczy:
        W artykule napisałeś tak: “Kosztowało mnie ono 200.000 zł + remont (30.000 zł) i jest obecnie wynajmowane za 1.250 zł miesięcznie plus wszystkie opłaty. Ubezpieczyłem je na sumę ubezpieczenia równą 50.000 zł (ściany, podłogi, stałe elementy) oraz na 5.000 zł ruchomości domowe. Składka na cały rok za to mieszkanie wyniosła mnie 60 zł.”

        Jak to w kokńcu jest. Płacisz za ubezpieczenie mieszkania na sumę ubezp. 55 tys zł 60zł rocznie ale w przykładzie z mieszkaniami budżetowymi na sumę 30tys zł wyciągasz jak królika z rękawa składkę 500zł ?! Za takie pieniądze spokojnie ubezpieczysz dom na 500 tys zł w całkiem dobrym zakresie z OC :-)

        To doliczanie 100zł do każdej polisy za ryzyko przepięcia to też z kapelusza wyczarowałeś.
        Tu się chyba zgadzamy?

        To nic złego, w końcu nie jesteś ubezpieczeniowcem, więc jako czysty teoretyk nie możesz się dobrze znać na ubezpieczeniach. Podobnie jak Twoim zdaniem, nikt kto nie ma 20 mieszkań na wynajem nie może się znać na ich ubezpieczeniach! Idąc tą drogą, prawnik który sam się nie rozwiódł z własną żoną nie powinien doradzać innym w rozwodach, a ten który nie ma fabryki nie może się dobrze znać na problemach prawnych związanych z prowadzeniem takiej fabryki. Wtedy są tylko teoretykami.

        Przepraszam za te uszczypliwości, ale zwyczajnie nie lubię takiego generalizowania i manipulowania.

        Uwielbiam słuchać praktyków, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. Jest to ciekawe, bo mogę poznać ich punkt widzenia, ich myślenie i motywacje, dlaczego robią tak a nie inaczej. To skarbnica wiedzy. W Twoim przypadku jest tak samo. Twoje doświadczenia są na prawdę cenne i chętnie je poznałem, ale zwyczajnie nie zgadzam się z niektórymi z nich. Mam odmienne zdanie i nim się dzielę.

        ad.5
        Nie czuję się urażony. Znam swoją wartość i znam swoją teoretyczną i praktyczną wiedzę na temat ubezpieczeń. jak wspomniałem nie lubię tylko wkładania wszystkich do jednego worka. Ty piszesz o kilku a może nawet kilkunastu agentach, którzy się nie znają na ubezpieczeniach mieszkań pod wynajem i przekładasz to na cały rynek ubezpieczeniowy tj. kilkadziesiąt tysięcy osób!!! To jest po prostu czysta manipulacja i zagranie poniżej pasa. Mnie tym nie obrazisz, bo to raczej więcej mówi o Tobie nie o mnie czy tych pośrednikach, których nawet nie znasz.
        Każdy z nas ma prawo do własnego osądu w danej sprawie, ale każdy osąd należy oprzeć na rzetelnej wiedzy. Jak nawet kilka firm wynajmujących mieszkania oszuka najemców, to nie musi wcale oznaczać, że wszystkie firmy wynajmujące mieszkania oszukują najemców, prawda? takich przykładów można mnożyć więcej.

        “Co do mojej rady żeby nie słuchać różnych agentów, pośredników czy sprzedawców – oczywiście że nie należy słuchać tych, którzy się nie znają na wynajmie mieszkań. Sami ich nie posiadają i nie mają wiedzy na temat najmu i praktyki, a doradzają innym, jak to należy ubezpieczyć.”

        To samo mogę powiedzieć o Tobie i poradzić innym, żeby nie słuchali Ciebie tylko tych co znają się na ubezpieczeniach. Ty sam nie jesteś fachowcem od ubezpieczeń. Ile lat przepracowałeś w ubezpieczeniach, ile lat uczyłeś się o zarządzaniu ryzykiem, ile jakich szkód zlikwidowałeś, Czy zajmujesz się tym codziennie czy raz w roku przez 2 godziny??

      2. … cd
        Mam nieodparte wrażenie, że jak agent próbuje ci sprzedać ubezpieczenie OC, to od razu stawiasz go w szeregu niekompetentnych, bo sam uważasz, że nie potrzebujesz OC chyba że za darmo albo za przysłowiowe 1zł.
        Ja pamiętam, przed 1997 rokiem jak jako agent proponowałem ryzyko powodzi ludziom mieszkającym w centrum miasta (na parterze a nie na IVp!!!) i wtedy też mówiono mi że ich naciągam, bo przeciiez w mieście nie będzie powodzi! Gdy przyszła powódź w 1997 roku Prasa się rozpisywała a wielu ludzi krzyczało, ze żaden agent im nie proponował ubezpieczenia od powodzi. niektórych kamienic po tej powioodzi dzisiaj już nie ma lub zostały ruiny do wyburzenia. O ile pamiętam, to składka wzrastała o ok. 20% za ryzyko powodzi.

        Każdy ma prawo do

        1. … wyboru ubezpieczenia i konkretnego zakresu. jedni chcą mieć szerokie ubezpieczenie inni nie boją się ryzyka i biorą je na siebie. To Klient ostatecznie decyduje czy, ile i za co chce wydać kasę. Ani agent ani broker nie podejmie za niego decyzji, może mu pomóc w zrozumieniu tych ryzyk, w poznaniu zagrożeń, w poznaniu produktów i ich dostosowaniu do jego oczekiwań.
          pozdrawiam wszystkich

      3. Rzadko komentuję, ale chciałbym powiedzieć, że bardzo doceniam każdy Twój komentarz Robert. Dla nas, wynajmujących Twoja wiedza jest bardzo cenna i fajnie, że się nią dzielisz na blogu Sławka. Czytając Twoje wpisy nasze mieszkania ubezpieczyliśmy również podobnie na ok. 50k + OC, składki rzędu 50-60 zł o ile pamiętam.

        pozdrawiam serdecznie,

        Radek

        1. Broker – dzięki za Twoje opinie. Niestety z przykrością stwierdzam, że już baaardzo odjeżdżasz od tematu i skupiasz się głównie na osobistych wycieczkach i uszczypliwościach.

          Z szacunku do bloga i Sławka proponuję więc zakończyć tę dyskusję dopóki jeszcze ciut ona posiada wartości merytorycznej ;-)

          Wydaje mi się, że więcej by było korzyści dla Czytelników bloga, gdybyś swoją energię poświęcił na napisanie po prostu lepszego poradnika jak i gdzie ubezpieczać mieszkania na wynajem, niż na poświęcanie wielu słów z zarzutami o manipulacje, których niby się dopuszczam oraz udowadnianie, że nie znam się na ubezpieczeniach.

          To na marginesie dla mnie bardzo ciekawy argument, skoro jako radca prawny przez ponad dziesięć lat nie wychodziłem z sali sądowej w sprawach odszkodowawczych i ubezpieczeniowych, a obecnie już od trzech lat utrzymuję się z wynajmu mieszkań zgodnie z filozofią Sławka. No ale na pewno się nie znam i jestem zielony w tych tematach ;-) Aaaa i jeszcze zapomniałem dodać, że moja praca magisterska została kupę lat temu wydana w formie książkowej w fachowym wydawnictwie, praca zdobyła dwie duże nagrody, a temat dotyczył w ok. 80 %…. ubezpieczeń ;-) No ale co ja tam wiem, skoro nie sprzedawałem nigdy ludziom polis ;-)

  4. Sławek,
    mam pytanie do Ciebie: czy kiedy miałeś kilka mieszkań na wynajem na początku drogi do wolności finansowej, również ich nie ubezpieczałeś? czy może przestałeś ubezpieczać jak skala posiadanych przez Ciebie mieszkań znacznie wzrosła?
    Jeśli możesz proszę Cię o odpowiedź na to pytanie.
    Pozdrawiam.

    1. Szymon, na początku chyba ubezpieczałem swoje mieszkania, przejęty ryzykiem:-) Potem gdy zacząłem brać kredyty, to ubezpieczać musiałem i jeszcze dosyłać bankowi kopię polisy. Ale potem wydarzyły się dwie rzeczy, które mnie zniechęciły – zacząłem się gubić w papierkach, a przy likwidacji jakiejś szkody przeraziła mnie dodatkowa biurokracja i machnąłem ręką na wypłatę odszkodowania. Od tego czasu już nie ubezpieczałem. Nawet tych mieszkań objętych kredytem hipotecznym. Raz jeden z banków podniósł mi – chyba za karę – oprocentowanie kredytu. Wolałem płacić wyższą stawkę kredytu (i tak nadpłacałem raty więc oprocentowanie coraz mniej mnie bolało) niż chandryczyć się z ubezpieczycielami – jestem z natury bardzo leniwą osobą:-)

  5. Dobrym rozwiazaniem jeśli chodzi o ubezpieczenie mieszkań od szkód jest metoda która stosuja Spółdzielnie Mieszkaniowe w moim mieście. Po prostu ubezpieczenie płacone jest razem z opłatami na konto spółdzielni.Sa to różne kwoty do wyboru np 20,30zl miesięcznie. Ja przy pierwszej podpisanej umowie o najem z nowym lokatorem podaję kwotę za opłaty łacznie z tą składką i razem z kwota dla mnie przelewa na moje konto. Ja z kolei opłacam wszystkie należnosci dp spółdzielni i tym sposobem lokator opłaca,, sam sobie:” ubezpieczenie Po pierwsze ja mam spokojna glowe że np przy okazji zalania saiadów szkody będa opłacane z polisy ubezp. a po drugie mam kontrole nad tym że to ubezp jest stale opłacane. Oczywiscie ubezpieczenie jest dobrowolne ale po pierwsze przy takiej llczbie mieszkanców społdzielni składka jest napawde niska (zaczyna sie chyba od 10zl miesiecznie a po drugie to z mojej strony jest warunkiem podpisania umowy najmu.

    1. To ciekawe, a czy to ubezpieczenie załatwiane przez spółdzielnię jest obowiązkowe? I czy na pewno nie dotyczy tylko części wspólnych (dachu, elewacji, klatki schodowej, windy?) – czy w praktyce dostałeś jakieś odszkodowanie za szkodę w swoim mieszkaniu np. gdy zalało czy walnął piorun?

      1. To ubezpieczenie nie jest obowiazkowe i dotyczy tylko mieszkań . Ubezpieczyciel jak gdyby w pakiecie ubezpiecza wszystkich mieszkańców dzięki temu jednostkowe ubezpieczenie mieszkania tzn składka jest tansza . Plusem jest też to że wszystkie formalności załatwiaim w biurze spoldzielni przy pierwszej wizycie dotyczacej zgłoszenia liczby lokatorów i potem automatycznie jest odnawiana .Miałem sytuację że lokator zalał sąsiada z dołu i nawet nie musiałem być przy tej przykrej sytuacji . Po prostu poprosiłem sąsiada żeby poszedł do spóldzielni i zgłosił tą szkodę a tam pani z biura po telefonie do mnie wszystko za mnie załatwiła. Oczywiscie zwyżke za szkodę w składce z tego tytułu pokrywa mój lokator. Dodam jeszcze że ja ubezpieczam mieszkania tylko od zdarzeń losowych typu zalanie pożar itp a nie od kradzieży dzięki temu jest taniej.Polisę oczywiście mam ja i kopia jest w biurze spóldzielni

    2. 10 zł miesięcznie to nie taka znów mała składka – wychodzi 120 zł rocznie, moje polisy są tańsze.

      Nie bardzo widzę zysk z przerzucenia tej opłaty na lokatora. Równie dobrze można samemu kupić polisę i o jej cenę zwiększyć czynsz najmu. Lokatora raczej interesuje sumaryczny koszt czynszu najmu plus opłat do administracji.

      1. Jesli tak Ci pasuje to sam sobie możesz opłacać polisę ,Ja wynjmuję mieszkania dla zysków i dlatego za ubezpieczenie płaci u mnie lokaor, Przy kilkunastu mieszkaniach jest to powazna kwota.Łatwiej przerzucic płacenie składki przez lokatora co miesiąc łącznie z innymi składnikami opłat eksploatacyjnych niż tak jak mówisz zwiększyć o składkę ubezpieczenia jednorazowo, U mnie lokator płaci z opłatami jakby z <> co jest warunkiem podpisania umowy najmu.

        1. Mariusz, ja też wynajmuję mieszkania dla zysków. Chodzi mi o to, że z mojego doświadczenia przerzucenie kosztu stałego na lokatora jest iluzoryczne, bo lokatora interesuje sumaryczna cena którą płaci co miesiąc, nie wnikajac w to, co idzie do Ciebie, a co do administracji. Przecież chyba zapoznajesz osobę zainteresowaną Twoim mieszkaniem z wysokością opłat do administracji? W praktyce taka osoba sumuje opłaty do właściciela i do administrachu i na tej podstawie dokonuje wyboru mieszkania na rynku.

      2. Też raczej bym sam się zajął polisą niż polegał że ktoś ze spółdzielni to załatwi lepiej. Tak jak pisze Tomek wychodzi 120 zł rocznie, więc wcale nie jest najtaniej. Do tego skąd wiem na jakich zasadach kupują dla mnie polisę? Jak zadziała / nie?

        Być może byłoby to sensowne gdyby kupienie polisy było czasochłonne, no ale ja na to poświęcam jakieś 10 minut pod koniec grudnia, agent z PZU przyjeżdża z papierami do podpisu.

        1. Robert, Sławek, mam do Was pytanie odnośnie ubezpieczeń. Otóż dużo dyskutujemy na Fridomii o tym, gdzie i jak jak ubezpieczyć mieszkanie od zniszczenia. Tymczasem na amerykańskich forach, które obseruję, równie często albo i częściej dyskutuje się o tym, jak ubezpieczyć się od odpowiedzialności wobec lokatora i osób trzecich. Robert przekonywał gdzieś w komentarzach powyżej, że wystarczy prywatne OC, żeby uchronić się od odpowiedzlaności za np. zalanie mieszkania poniżej, więc ten temat mamy załatwiony. Ale w jaki sposób efektywnie kosztowo zabezpieczyć się od odpowiedzialności wobec lokatora? Może go porazić prąd, może zatruć czad, może spaść na głowę szafka kuchenna. Niby spółdzielnie robią coroczne przeglądy instalacji, ale czy Wy jako właściciele zapoznajecie się z wynikami tych przeglądów w administracjach i robicie poprawki zgodnie z uwagami? Moim zdaniem tu leży największe ryzyko naszej działalności, bo odszkodowania i kary za uszcserbek na zdrowiu może iść w miliony. Ale nie wiem, jak się od tego ubezpieczyć.

        2. Do tego służy ubezpieczenie OC – Twoje w życiu prywatnym, a jeżeli wynajmujesz w ramach firmy – OC prowadzonej działalności gospodarczej.

    1. Nie mam – sam tego nie używam i nie przywiązuję wagi. Wychodzę z założenia że nie jesteśmy w USA i tutaj sądy nie zasądzają milionów za poparzenie kubkiem w maku. Mam po prostu zwykłe OC w życiu prywatnym dołączane do tych polis mieszkań w PZU bodajże na 20.000 zł – korzystałem z tego raz czy dwa – raz ja, a raz najemcy zalali sąsiadów z dołu, PZU wypłaciło im pieniądze na malowanie. Czyli działa.

      1. OK, dzięki za informację. Moja główna “psychoza” to wystąpienie szkody na lokatorze, która to szkoda dałaby się powiązać z jakąś niedoróbką w mieszkaniu. Wydaje mi się, że w razie uszczerbku na zdrowiu mógłby domagać się renty albo jakiegoś innego odszkodowania, pewnie nie idącego w miliony jak w USA, ale mogącego iść w setki tysięcy złotych. Z roku na rok jednak te odszkodowania zasądza się coraz wyższe.

        Jednocześnie wciąż zastanawiam się, czy w ogóle kupować ubezpieczenia majątkowe mieszkań, bo obecnie robię to zgodnie z Twoimi radami w PZU na kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, ale jednocześnie są to kwoty które w razie zdarzenia mógłbym bez problemu wyasygnować sam.

        1. Nasze sądy podchodzą do takiej odpowiedzialności raczej sceptycznie – zadbaj o wymagane przeglądy kominiarskie, żeby instalacja elektryczna była w miarę w porządku i w zasadzie możesz spać spokojnie. Musiałaby być twoja ewidentna wina w wyrządzeniu uszczerbku. Nie jesteśmy w USA gdzie dają miliony za poparzenie kubkiem.

          Co do tego czy w ogóle kupować polisy – jest to Twoja indywidualna decyzja. Ja przez ostatnie 2-3 lata miałem kilka szkód a to sąsiedzi zalali nas, a to lokatorzy zalali klatkę schodową – i póki co PZU musiało do mnie dopłacić per suma. Sławek nie ma w ogóle polis i też jest zadowolony ;-)

  6. U mnie wynikł ostatnio temat luźno związany z ubezpieczeniem. Otóż postanowiłem w końcu dowiedzieć się o wyniki obowiązkowych okresowych przeglądów kominiarskich i gazowych w moich mieszkaniach. Chciałem się dowiedzieć, czy w ogóle te przeglądy się odbyły – w tym celu lokatorzy musieli udostępnić mieszkania – i czy były jakieś uwagi.

    Najpierw zadzwoniłem w sprawie jednego mieszkania. Okazało się, że podczas zeszłorocznego przeglądu kominiarz uznał, że kratki wentylacyjne mają za małe średnice. Muszę więc wymienić te kratki na większe, być może pociągnie to za sobą “demolkę”.

    Później zadzwoniłem w sprawie drugiego mieszkania. Dowiedziałem się, że spółdzlenia ma w planie odciąć mi gaz, bo już od trzech lat bezskutecznie wykonać przegląd gazowy u mnie, ale nigdy nie mogą zastać lokatora, więc nie zrobili.

    W sprawie pozostałych (kilku) mieszkań nie udało mi się na razie dodzwonić.

    Boję się, że nieprawidłowości albo brak takich przeglądów mogą pociągnąć skutki prawne i karne w przypadku jakiejś awarii, wybuchu itp. Z drugiej strony jest sporo pracy z corocznym dowiadywaniem się o wyniki przeglądów, no i co robić, jeśli w ogóle lokator nie udostępnia lokalu, a my nawet nie wiemy, że taki przegląd ma się odbyć? Poważnie myślę o usunięciu gazu z mieszkań, w których ten gaz wciąż mam – wyeliminuje to konieczność jednego z przeglądów.

    Jak Wy rozwiązujecie kwestie tych przeglądów?

  7. Uważam, że warto jest mieć wykupioną polisę dla mieszkania na wynajem. Wybór na rynku jest spory i można trafić korzystne oferty – ja akurat mam ubezpieczenie w ramach usług jednej agencji z Warszawy i dzięki współpracy z nimi dobrali mi korzystną i stosowną do moich potrzeb ofertę.

  8. Dla zainteresowanych wklejam fragment uzasadnienia wyroku, który właśnie zapadł w Sądzie Rejonowym (Poznań). W skrócie – sąsiadka zalała mieszkanie piętro niżej w wyniki pęknięcia wężyka. Sąd uznał że nie ponosi żadnej odpowiedzialności, bo nie ma winy. Wniosek – w znacznej większości przypadków polisa OC jest zupełnie zbędna, bo i tak nie zadziała. Warto zatem zastanowić się czy warto kupować polisę OC, która może być kosztowna przy najmie mieszkań.

    “Sąd zważył, co następuje.

    Powództwo okazało się niezasadne i jako takie zasługiwało na oddalenie w całości.

    W niniejszej sprawie bezsporna pozostawała okoliczność, że w dniu 6 stycznia 2014 r. w mieszkaniu stanowiącym własność pozwanej doszło do awarii instalacji wodnej, a przyczyną zaistniałego zdarzenia było pęknięcie gumowego wężyka doprowadzającego wodę do baterii zlewozmywakowej zainstalowanej w kuchni. Powyższe doprowadziło do zalania mieszkania powoda i poniesienia przez niego kosztów związanych z osuszeniem i remontem jego lokalu.
    Istota sporu między stronami sprowadzała się natomiast do ustalenia, czy pozwana ponosiła winę za zaistniałe zdarzenie, w konsekwencji czego należałoby jej przypisać odpowiedzialność odszkodowawczą. Strona pozwana zakwestionowała roszczenie zarówno co do zasady, jak i co do wysokości.

    Zdaniem sądu, w niniejszej sprawie znajduje zastosowanie norma zawarta w art. 415 k.c., statuująca odpowiedzialność na zasadzie winy a nie art. 433 k.c., wprowadzający odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. Stosownie do treści art. 433 k.c. za szkodę wyrządzoną wyrzuceniem, wylaniem lub spadnięciem jakiegokolwiek przedmiotu z pomieszczenia jest odpowiedzialny ten, kto pomieszczenie zajmuje, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą zajmujący pomieszczenie nie ponosi odpowiedzialności i której działaniu nie mógł zapobiec. Przepis ten przewiduje surowszą, niezależną od winy zajmującego pomieszczenie, odpowiedzialność na zasadzie ryzyka.
    W ocenie Sądu, na gruncie analizowanej sprawy zastosowanie znajduje pogląd wyrażony w uchwale Sądu Najwyższego z dnia 19 lutego 2013 r., sygn. III CZP 63/12, OSNC 2013/7-8/81, zgodnie z którym przepis art. 433 k.c. nie ma zastosowania do odpowiedzialności za szkodę polegającą na zalaniu lokalu położonego niżej z lokalu znajdującego się na wyższej kondygnacji. W uzasadnieniu wskazanego orzeczenia Sąd Najwyższy podkreślił, że wykładnia art. 433 k.c. nie daje podstaw do uznania, by hipotezą wyrażonej w nim normy objęty był także wypadek zalania innego lokalu położonego w tym samym budynku. Historyczna wykładnia prowadzi do wniosku, że przepis ten, podobnie jak regulacje, na których był wzorowany, miał na celu ochronę osób i rzeczy znajdujących się na zewnątrz budynku przed szkodą, jaką mogły wyrządzić spadające przedmioty lub wylewające się ciecze. Należy uznać, że wolą ustawodawcy, który pozostawił w kodeksie cywilnym art. 433 w niemal niezmienionym brzmieniu, pomimo odmiennych realiów społecznych było zachowanie tradycyjnego pojmowania tej instytucji z uwzględnieniem wykładni celowościowo-funkcjonalnej.

    Nadal bowiem, pomimo zmian zachodzących współcześnie, aktualnym celem przepisu pozostaje ochrona bezpieczeństwa osób i rzeczy znajdujących się na zewnątrz budynku, skoro osoby te mają z reguły większe trudności w ustaleniu sprawcy szkody, a tym bardziej w wykazaniu jego winy. Rozwiązanie przeciwne prowadziłoby ponadto do nadmiernego rygoryzmu wobec osób zajmujący pomieszczenie i obciążenia ich odpowiedzialnością za zdarzenia, które mogą pozostawać poza zakresem ich kontroli.

    W konsekwencji, w cytowanej uchwale Sąd Najwyższy podkreślił, że pomimo równorzędnego ukształtowania w kodeksie cywilnym odpowiedzialności na zasadzie winy i zasadzie ryzyka, zasada winy ma jednak znaczenie podstawowe i znacznie większy zakres zastosowania. Odpowiedzialność na zasadzie ryzyka jest w przeciwieństwie do odpowiedzialności na zasadzie winy, ograniczona do ściśle określonych w ustawie wypadków. Wybór zasady ryzyka oznacza istotne uprzywilejowanie poszkodowanego i znacząco zwiększa zakres odpowiedzialności osoby objętej tym reżimem. Z tego względu rozszerzająca wykładnia przepisu, dokonywana w celu rozciągnięcia jego hipotezy na wypadki w nim nieuregulowane, powinna być dokonywana wyjątkowo, przy uwzględnieniu proporcji pomiędzy ochroną interesów poszkodowanego i osoby odpowiedzialnej za szkodę. Uznanie, że art. 433 k.c. obejmuje także wypadek wyrządzenia szkody przez przelanie się wody czy innej cieczy pomiędzy kondygnacjami wewnątrz budynku wymagałoby dokonania wykładni rozszerzającej, czego nie uzasadnia potrzeba wzmożonej ochrony osób zamieszkałych w tym samym budynku. Skoro zatem art. 433 k.c., nie obejmuje takiego wypadku, jego zastosowanie mogłoby nastąpić jedynie poprzez analogię, w razie uznania, że istnieje w tym zakresie luka w prawie. Takie założenie nie jest jednak uzasadnione, skoro ustawa zawiera w postaci art. 415 k.c. regulację, znajdującą do omawianego wypadku zastosowanie.

    W takim stanie rzeczy, Sąd orzekający w niniejszej sprawie doszedł do przekonania, że ewentualna odpowiedzialność odszkodowawcza pozwanej za zaistniałą w mieszkaniu powoda szkodę winna być rozpatrywana przez pryzmat przesłanek określonych w art. 415 k.c. Z treści tego przepisu wynika zaś, że przesłankami odpowiedzialności odszkodowawczej na zasadzie winy są: 1) zachowanie człowieka, 2) szkoda oraz 3) wina człowieka, którego zachowanie wyrządziło szkodę – przy czym przesłanki te uzupełniane są przez art. 361 k.c., w którym ustawodawca dodaje do nich adekwatny związek przyczynowy między zachowaniem sprawczym i naruszeniem dobra, z którego wynikła szkoda. Żadna z przesłanek odpowiedzialności wynikających z art. 415 k.c. nie jest objęta domniemaniem. W przypadku zatem gdy poszkodowany dochodzi roszczenia o naprawienie szkody na podstawie art. 415 k.c., musi wykazać wszystkie przesłanki odpowiedzialności adresata jego roszczeń na podstawie art. 6 k.c. (vide: K. Osajda (red.), Kodeks cywilny. Komentarz 2018, wyd. 20, SIP Legalis).

    W tym miejscu należy wskazać, iż wina zachodzi wówczas, gdy sprawcy szkody można postawić zarzut zarówno obiektywnej, jak i subiektywnej niewłaściwości zachowania się. Obiektywny element winy wypełnia przy tym każde zachowanie niewłaściwe, a więc niezgodne z przepisami prawa podmiotowego, bądź z zasadami etycznymi, czy w ogóle z obowiązkiem ostrożności, jaką każdy człowiek w społeczeństwie powinien przestrzegać, aby drugiemu nie wyrządzić szkody.
    Należy podzielić pogląd Sądu Apelacyjnego w Warszawie wyrażony w wyroku z dnia 22 listopada 2012 r. (I ACa 637/12), iż na właścicielu lokalu ciążą, oprócz zwykłej konserwacji urządzeń znajdujących się w lokalu, również obowiązki związane z podjęciem działań zmierzających do zapobieżenia zdarzeniom, skutkujących zniszczeniem tak ich, jak i sąsiednich lokali, jak najszybsze stwierdzenie istnienia wad wykonawczych w zakresie instalacji i niedopuszczenie jeśli stan techniczny lokalu nie pozwalał na jego bezpieczne użytkowanie do korzystania z niego do czasu usunięcia wad. W szczególności na właścicielach lokalu spoczywają obowiązki przeprowadzenia wszelkich niezbędnych czynności koniecznych do zapewnienia właściwego stanu technicznego, w tym także dokonywania okresowych przeglądów instalacji wodno-kanalizacyjnej i niezwłocznego usuwania awarii, w razie potrzeby przez profesjonalne podmioty.

    Zdaniem Sądu, zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozwala na postawienie pozwanej zarzutu, że zachowała się nieprawidłowo, a zawinione przez nią zachowanie doprowadziło do powstania szkody w postaci zalania mieszkania powoda. Nie była to przy tym żadna forma zawinienia – nawet nieumyślna – albowiem pozwana w toku eksploatacji swojego mieszkania wielokrotnie i systematycznie dokonywała prac konserwacyjnych, przeglądów i drobnych napraw, a pięć lat przed awarią zamontowała w kuchni nowe meble, celem wynajmu mieszkania. Wężyk, który uległ pęknięciu został zakupiony przez pozwaną we wrześniu 2009 roku, po wcześniejszej konsultacji z ekipą remontową co do jego rodzaju, długości, średnicy, etc. Do momentu awarii, nie zgłaszano żadnych usterek związanych z nieszczelnością wężyków, co mogłoby prowadzić do wniosku, że są one w złym stanie technicznym. Z zebranego materiału dowodowego nie wynika, aby pozwana zaniedbała jakichkolwiek działań mogących uchronić powoda przed szkodą, a zdarzenie z dnia 6 stycznia 2014 r. miało charakter awarii, której nie sposób było przewidzieć. O winie pozwanej nie przesądza nadto fakt, że w pierwszym momencie po zdarzeniu wyraziła ona gotowość pokrycia szkód ze swojego ubezpieczenia. Powyższe wynikało z przekonania pozwanej o tym, że ubezpieczyciel pokryje szkody, gdyż przyczyną zalania była awaria w jej mieszkaniu. Takie zapewnienie nie stwarza po stronie pozwanej obowiązku naprawienia szkody.

    Wedle oceny sądu, powód nie wykazał przesłanek odpowiedzialności odszkodowawczej wynikających z art. 415 k.c. Nie zostało wykazane, że wężyk był w złym stanie technicznym, bądź był złej jakości, bądź że nie został prawidłowo zamontowany. Pozwana zaprzeczyła powyższemu a powód nie wnioskował o przeprowadzenie opinii biegłego w tym zakresie.

    Nie można zatem pozwanej postawić zarzutu nieprawidłowego zachowania. Przed szkodą stan instalacji był dobry i nie wymagała jakichkolwiek napraw. Zamontowany wężyk był dobrej jakości i nie przeciekał. Pękniecie wężyka nie było spowodowane jakimkolwiek zaniedbaniem, czy to po stronie właściciela, czy któregokolwiek z najemców. Pęknięcie wężyka jako zdarzenie nagłe i nieprzewidywalne to awaria, która miała miejsce przy normalnej i prawidłowej eksploatacji lokalu.

    W konsekwencji, w ocenie Sądu – wobec ustalenia, że nie sposób przypisać pozwanej jakiejkolwiek winy – bezprzedmiotowym było szersze ustosunkowanie się do wysokości szkody poniesionej przez powoda.

  9. Pytanie do Roberta. Od jakiegoś czasu ubezpieczam mieszkania zgodnie z Roberta radami, czyli na niepełną wartość murów; tylko do kwoty niezbędnej na duży remont. Były to jednak mieszkania w budynkach w pełni murowanych – głównie wielka płyta i inne budynki ze stropami betonowymi. Ostatnio zakupiłem mieszkania w kamienicach z drewnianymi stropami i dachami, i zastanawiam się, czy to podejście niedoubezpieczania jest nadal właściwe dla budunków o takiej konstrukcji, a jeśli tak, to czy taką samą wartość stosować w kamienicach, jak i w wielkiej płycie. Moja wątpliwość bierze się z tego, że skoro konstrukcja budynku jest w części drewniana, to pożar w takim budynku może mieć znacznie większe konsekwencje katastrofy budowlanej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.