Żużel na Stadionie Narodowym

Już od jakiegoś czasu zapragnąłem pójść na mecz żużla. Nigdy wcześniej nie widziałem żużla na żywo, a przecież to jedna z naszych specjalności narodowych. W niektórych polskich miastach, żużel wydaje się być bardziej popularny od piłki nożnej czy siatkówki. Okazja nadarzyła się w sobotę przy okazji GP na Stadionie Narodowym.

Nie miałem biletu więc poszedłem przed meczem pod Stadion. Pierwsza zagadana przeze mnie osoba miała bilety na sprzedaż. Jakież było moje zdziwienie gdy młody chłopak powiedział “Cześć Sławek!”. Okazało się, że był na jednej z moich prezentacji nt inwestowania w nieruchomości, a teraz pomnaża swój kapitał handlując biletami. Ciekawa opcja. Marek zaczął mnie wypytywać o szczegóły Mzuri CFI2. Po chwili rozmowy, sam sobie przerwałem. Powiedziałem “Marek, wyślij maila. Szkoda teraz Twojego czasu – zostaniesz z niesprzedanymi biletami”:-) i poszedłem na Stadion, spokojny, że tym razem na pewno bilet wydrukowany z internetu nie okaże się bezwartościowym świstkiem papieru.

Niestety to nieoczekiwane spotkanie okazało się najciekawszym wydarzeniem tego wieczoru. O reszcie szkoda pisać. Wiele przerw, mało ścigania się. Co chwilę jakieś niezrozumiałe dla mnie przerwy. Nie działająca taśma. Raz zawodnik się wywrócił i uznano, że wygrał ten, który akurat był na prowadzeniu. Innym razem, w podobnych okolicznościach, sędzia zadecydował o powtórzeniu biegu. Innym razem bieg się zakończył, a sędzie nakazał go powtórzyć ponoć z powodu tego, że zawodnicy startowali bez taśmy. Jak to? Przecież kilka biegów wcześniej też startowali bez taśmy. O co tu chodzi? Nie rozumiałem, ale chyba nie rozumieli też starzy bywalcy żużla, np młode małżeństwo z Gorzowa, które stało obok mnie. Zimny wiatr i dojmujący chłód nie poprawiały atmosfery. Żal mi było tych roznegliżowanych dziewczyn stojących na starcie. Na każdych zawodach są dość przedmiotowo traktowane jako żywe reklamy, ale teraz ich negliż przy takiej pogodzie wydawał mi się jeszcze bardziej poniżający.

Wreszcie zakończenie rozgrywek, po dłuuuuuuugo trwającej przerwie. Głośna muzyka miała zagłuszyć gwizdy niezadowolonych kibiców. I nagle komunikat o zakończeniu. Żenada. Właściwie z jakiego powodu zakończono, z powodu nie działającej taśmy startowej – dopytywałem. Stali bywalcy żużla, tym razem z Torunia, wyjaśnili mi, że chyba raczej z powodu złej jakości toru. Rzeczywiście, paru zawodników zaliczyło upadki. Do domu miałem krótką przejażdżkę skuterem. Ale żal mi się zrobiło tych wszystkich kibiców żużla, którzy specjalnie przyjechali do Warszawy z Gorzowa, Zielonej Góry, Bydgoszczy, Torunia, Rzeszowa czy innych odległych miast.

Oliwy do ognia dolały fajerwerki na zakończenie imprezy. Gdy dotarłem do domu (ze Stadionu mam dosłownie rzut beretem), nagle niebo nad Stadionem rozbłysło ferią kolorowych fajerwerków. Spektakl był imponujący i bardzo kontrastował z wydarzeniami na Stadionie.

Chyba pójdę jeszcze gdzieś na mecz żużla, najlepiej zwykły ligowy, a nie żadne specjalne Grand Prix. Nie chce mi się wierzyć, że żużel jest tak nudny, jak to co miałem okazję zobaczyć na Narodowym. To sobotnie GP było nudniejsze niż mecz crickiet’a Nowa Zelandia – Pakistan, który kiedyś widziałem w Hamilton w Nowej Zelandii i nudniejsze niż mecz baseballa Boston Red Socks z jakimiś White Socks, który widziałem wiele lat temu w Bostonie. Za każdym z tych razów nie dotrwałem do końca.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Niestety żużel ma to do siebie, że często mecze wloką się niemiłosiernie. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale wiele razy byłem na meczach żużlowych w różnych miastach (Poznań, Zielona Góra, Toruń, Gdańsk) i często mecz trwał nawet ponad 3 godziny.

    Jest taka niepisana konwencja, że zawody sportowe obojętnie w jakiej dyscyplinie powinny trwać idealnie do 1,5 – 2 godzin. Dłuższych zawodów nie wytrzymają kibice. Tam samo jest to rozplanowane w NBA, meczach piłkarskich, siatkówce, tak też powinno być w żużlu.

    Tym bardziej, że zwykle mecz żużlowy to jest 15 biegów. Każdy z nich trwa przeciętnie 60 sekund. Czyli tak naprawdę samego widowiska jest na torze jakieś 15 minut ;-)

    Najgorsze są wlokące się przerwy między wyścigami. Raz byłem w Gdańsku na meczu, upał niesamowity, 15 tys. ludzi, świetne zawody. Co rusz jednak niestety były nawet półgodzinne przerwy między wyścigami – a to musiała jeździć polewaczka z wodą, a to traktory równały tor, a to ktoś upadł i odwiozła go karetka, potem trzeba było czekać na powrót karetki bo muszą być dwie.

    Nie chcę zniechęcać do żużla, bo to świetna rzecz do oglądania. Warto iść całymi rodzinami. Jest znacznie mniej agresji, chamstwa i wyzwisk. Na mecze przychodzi znacznie więcej kobiet i dzieci niż np. na polską ligę piłkarską.

    Dobrze by tylko było żeby nie było takich żenujących wpadek jak ta na Stadionie Narodowym, albo w jednym z ostatnich sezonów kiedy w meczu finałowym w Zielonej Górze, w meczu decydującym o mistrzostwie Polski, żużlowcy z Torunia nagle odmówili wyjazdu na tor i meczu w ogóle nie było, pomimo że tysiące ludzi kupiło bilety i przyszło na mecz…

    Zauważyłem, że w środowisku żużlowym jest mnóstwo zawiści, jakichś dziwnych interesów, konfliktów personalnych. Na porządku dziennym są takie pomysły jak… nieoczekiwane badanie kogoś alkomatem, bójki wśród zawodników albo mechaników.

    W sumie to nie ma się co dziwić, bo jazda na motorze ponad 100 km/h bez hamulców na niewielkim torze i to w 4 osoby, trzeba mieć w sobie coś z samobójcy. Zresztą jak żużlowcy zdejmą kaski, to nie dziwię się jak widzę gościa całego w tatuażach, łącznie z twarzą ;-) A zdarzają się tacy.

    Tym niemniej polecam żużel, warto pójść na mecz ligowy. I to najlepiej nie tam gdzie jest najlepsza drużyna, ale np. do Gniezna, Grudziądza, Rybnika czy Rawicza. Tam jest najlepsza atmosfera i prawdziwe święto żużla.

    1. Artur, rzeczywiście niezadowolonych było pewnie coś około 53 tysięcy. Do pozwu zbiorowego nie zamierzam jednak przystępować:-) Szkoda mi czasu. Zresztą wpadki organizacyjne niestety się zdarzają. I to najlepszym firmom.

  2. Żużel jest wspaniałym widowiskiem,w Częstochowie zawsze chodziłem na żużel,na trybunach zasiadało nie raz nawet 20 tyś.ludzi,zawsze zabierałem dzieci,a często byliśmy na zawodach w kilka rodzin.Zawody żużlowe to dla nas święto.Nasze miasto ma wspaniałe tradycje żużlowe,Włókniarz Częstochowa nasz klub,założony w 1946 roku zdobywał wszelkie laury z Mistrzostwem Polski włącznie,niestety w tym sezonie z racji braku pieniędzy nie dostał licencji i nie wystartował w rozgrywkach ligowych,po raz pierwszy od 67 lat.Częstochowianie jednak nie poddali się,grupa zapaleńców i fanów już mozolnie odbudowuje klub,nie ma Częstochowy bez żużla.Pozdrawiam.

  3. To co się stałą na SN to naprawdę dziwne, by brak taśmy startowej popsuł zawody tej rangi, przecież nawet na meczach ligowych zawsze znajduje się co najmniej jedna zapasowa.
    Zastanawiające jest też to że na SN odbywały się zawody sportowe, które technicznie znacznie trudniej zorganizować niż mecz żużlowy, mam tu na myśli imprezę windsurfingową z którą organizatorzy sobie poradzili, nie wspominając już o siatkówkę bądź koncerty.
    Żal, oprócz kibiców, także i Tomka Golloba, bardzo dużo zrobił dla polskiego speedwaya i zasługiwał na godniejsze pożegnanie.
    Sławku J. co się dzieje ze sportem w Waszym mieście, przecież kiedyś była silna siatkówka, piłka nożna, a dziś wizytówka – żużel w najniższej klasie rozgrywkowej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.