Projekt Rio 2016 – Dzień 6 oraz 7

Wczoraj wróciłem do hostelu około północy, zbyt zmęczony by spisywać swoje wrażenia ze stadionu lekko atletycznego.

(1) Dużo się dzieje

Tym razem stadion był pełen. Wiele osób mówiło mi, że przyszła specjalnie na występ Usaina Bolta. Nawet sektor trybun dla sportowców oraz oficjeli ekip olimpijskich był pełen przez większość czasu. Sektor ten znajduje się za bramką z lewej strony, a wczoraj dokładnie za skoczkami wzwyż i na przeciwko mety biegów. Moje miejsce było tuż za owym sektorem zarezerwowanym dla sportowców.

Widziałem Polaków (z kilkoma wymieniłem po parę słów), Kenijczyków, ale też sportowców z naprawdę małych, egzotycznie brzmiących krajów typu Nauru, Cook Islands czy San Marino (ich reprezentant brał udział w skoku wzwyż).  Jakaś trenerka z Zambii powiedziała mi, że przyjechało tylko kilku sportowców z Zambii  – jeden zajął ostatnie miejsce w półfinale 400 metrów mężczyzn. Pozostali odpadli już wcześniej. Spotkałem też grupę Hindusów z Kenii, którzy od kilku lat mieszkają w Hounslow pod Londynem.

Wysłuchałem kilku hymnów – USA w skoku w dal (zawodnik RPA prawie wygrał), Jamajki (100 metrów kobiet) oraz Belgii (siedmiobój pań). Dużo się też działo sportowo. Skok w dal mężczyzn. Pófinały, a potem finał 400 metrów panów; finały trójskoku pań; półfinały oraz potem finał sprintu 100 m panów; półfinały 1,500 m pań;

Największym wydarzeniem sportowym był nowy rekord świata w biegu na 400 metrów. Nieoczekiwanie pobił go zawodnik z RPA. Poprzedni rekord ustanowił prawie 20 lat temu Ben Johnson. W tutejszej tv był długi wywiad z Benem Johnsonem oraz Carl’em Lewis. Szkoda, że poprzez dubbing wiele traciłem z ich rozmowy. Ciekawe, że wczoraj wieczorem na Onecie nie było wzmianki o tym rekordzie, a za to duże zdjęcia Usaina Bolta z tytułem typu “rzucił świat na kolana”

(2) Usain Bolt

Usain rzeczywiście dziś nie ma sobie równych w sprincie. Dominuje każdy bieg, rywali pozostawia daleko w tyle i nawet zwalnia na końcówce. Zdobył już 7 czy 8 zlotych medali olipijskich i ma szanse na zdobycie kolejnych. Jest bożyszczem tłumów. Uśmiecha się. Widać, że ma swoją osobowość. Jego gest wiele osób naśladuje, widziałem też jako nadruk na koszulkach. Jest bardzo utalentowanym zawodnikiem. Geniuszem sprintów.

Ale mam do niego pewne “ale”. Po wygraniu biegu o złoto, nie zatrzymał się tylko pobiegł dalej. OK, może roznosiła go energia – musiał jej zmobilizować dużo więcej przed startem wyścigu niż mógł wydatkować w czasie 9,81 sekundy sprintu. To zupełnie zrozumiałe, ale… Po pierwsze przeszkodził skoczkom, którzy przygotowywali się do oddania ważnych dla nich skoków. Taka dekoncentracja może ich wiele kosztować. Widziałem jak kilka minut wcześniej jedna z Kenijek biegnąca na start pólfinału 1500 metrów, nie tylko sama się zatrzymała, ale też rozłożyła ręce by zatrzymać swoje rywalki, by nie przeszkodzić jednemu ze skoczków. Drobny gest, ale wskazuje na wzajemny szacunek. On się koncentrowała przed ważnym dla niej biegiem, ale dostrzegła też innego sportowca, z którym dzieli bieżnię. Usain Bolt tego nie dostrzegł.

Co gorsza nie dostrzegł też swoich rywali ze sprintu na 100 metrów. Widziałem jak zostali zaskoczeni rozwojem wydarzeń. Zwyczajem złotego medalisty olimpijskiego jest przybicie piątki z pokonanymi. W ten sposób dziękuje im za rywalizację oraz daje im okazję mu pogratulować zwycięstwa. A tu nic takiego – Usain był już dobre 150 metrów od nich. Czekali przez chwilę z niepewnymi minami, a po dłuższej chwili po prostu zeszli. W jeszcze gorszej sytuacji byli zdobywcy srebra (Amerykanin Getlin) oraz brązu (Kanadyjczyk). Czasami się zdarza, że wszyscy medaliści wspólnie robią rundę honorową. Tutaj obaj poczłapali za Usainem ze smętnymi minami. Słyszałem, że Usain ma z Getlinem na pieńku, ale …

W języku angielskim istnieje słowo, które nie wiem jak dobrze przetłumaczyć na polski. Chodzi mi o sportsmanship, czyli pewnego ducha sportowego, pewien etos sportowca, pewną elegancję w wygrywaniu czy przegrywaniu. Niestety Usain Bolt ponad sportsmanship przekłada showmanship. Nie mam nic przeciwko robieniu show’u, choć przyznam, że wychodzenie sprinterów z tunelu mieniącego się kolorowymi światłami, z podkładem dynamicznej muzyki i głośnym głosem konferansjera wydało mi się mało “olimpijskie” i zbyt komercyjne – co, za 4 lata będą jeszcze w tunelu skąpo ubrane, seksowne modelki?)  Wystarczyłoby mi by Bolt podziękował rywalom i dał im okazję złożyć mu gratulacje, a potem mógłby robić swoje show. A tak , przyjął gratulacje od trzeciego na mecie Kanadyjczyka gdy schodził z bieżni po jakiś 15-20 minutach od zakończenia biegu.

Kolejna rzecz, która spowodowała lekkie zgrzytnięcie moich zębów. Tłum oczywiście kocha Bolta, swojego bożyszcze. Gdy Usain pokazuje gest ciszy przed startem (dotyka wyciągnietym do góry palcem wskazującym swoich ust) to kilkadziesiąt tysięcy ludzi milknie i wycisza innych. Dziesiątki tysięcy ludzi wyciąga swoje smartfony by zrobić mu zdjęcie. Również blisko tysiąc sportowców różnych dyscyplin. To rozumiem. Rozumiem też piski radości na każde jego pojawienie się na bieżni czy wysłanie całusków w tłum.

Ale gdy po ostatecznym zejściu Bolta do szatni, 4/5 sportowców wstała ze swoich miejsc i wyszła ze stadionu, to zgrzytnęło mi w zębach.  Przecież kilkanaście metrów przed nimi trwał jeszcze konkurs skoków wzwyż, który w prawdzie dobiegał końcowi, ale uczestniczyło w nim jeszcze ok 25 sportowców. Kto jak kto, ale sportowcy powinni docenić wysiłek skoczków wzwyż. Może jestem naiwny, ale wypieranie sportsmanship’u poprzez show ewidentnie jest zakaźne i zarazili się tym również inni sportowcy.

Ja zostałem do końca. Po wyjściu ze stadionu zagadałem o ten sportsmanship przynajmniej kilkanaście osób – kibiców oraz działaczy sportowych z Jamajki, Anglików, Kenijczyka (o nim za chwilę), Szkota, który był z rodziną na kilku olimpiadach, młodego Anglika i starszego Irlandczyka. Pytałem każdego z kim mogłem się w miarę łatwo dogadać. Zwykle było tak, że starsi rozumieli co mam na myśli, a młodzi uważali, że się czepiam. Wyjątkiem była nastoletnie córka pewnej rodziny Szkotów – multiolimpijczyków (o nich poniżej). Zadziwiająco dojrzała jak na sój wiek. W rozmowę była wciągnięta większość rodziny – Tata, Mama oraz Córka.  Rozmawiało nam się tak dobrze, że Alisdair poprosił mnie o moje namiary i już do mnie napisał maila. Na początku on też uważał, że się czepiam.

(3) miłe spotkania

oczekując w kolejce do metra zagadnąłem pewną rodzinę Szkotów. Cała piątka miała koszulki, na których z tyłu były wydrukowane olimpiady, w których wzięli udział. Sydney, Ateny, Pekin, Londyn oraz Soczi. Im się w Rio bardzo podoba, choć nic ich zdaniem nie pobije Sydney. Ich córka dodała, że prawdopodobnie również dlatego, że to była ich pierwsza olimpiada.

Gdy rozstałem się ze Szkotami (jechali inną linią metra), to dalej zagadywałem przypadkowych kibiców. Gdy rozmawiałem z pewnym młodym Anglikiem z Londynu, to nagle  usłyszałem z tyłu “Muturi!!!”. To mój kolega z liceum w Kenii wraz ze swoją rodziną. Jeden z tych, których spotkałem (po 30 latach!) tutaj w Rio podczas turnieju eliminacyjnego rugby sevens. Niesamowite!!! Aby wsiąśc do tego metra, staliśmy dobre półgodziny (może nawet dłużej) w długachnej kolejce. Kilkudziesieciotysięczny tłum kibiców rozjechał się dziesiatkami pociagów metra, z którego każdy ma po kilkanaście wagonów. I mimo to się spotkaliśmy? Nie chciało mi się uwierzyć.

Dziś z kolei zagadałem parę młodych Polaków. Okazało się,  że Krzysztof jest konsultantem w PwC i mamy co najmniej kilkoro wspólnych znajomych. A Ania też kojarzyła rodzinę Szkotów – multi olimpijczyków. Ktoś mówił, że świat jest mały! Według mnie jest jeszcze mniejszy:-)))

(4) Dzień 6

Dziś sportowo mój dzień był taki sobie – podczas zawodów kajakowych miałem okazję kibicować sporej grupce Polek i Polaków. Dziewczynom szło zdecydowanie lepiej – wygrały 2-3 biegi kwalifikacyjne i mam nadzieję, że dobrze sobie poradzą w jutrzejszych finałach. Kajaki to bardzo wschodnioeuropejska dyscyplina. Były takie biegi gdzie reprezentanci dawnego ZSRR + Polska, Czechy, Śłowacja, Słowenia, Serbia czy Bułgaria stanowiły niemal komplert startujących. Gdzieniegdzie pojawiali się Francuzi, Niemcy czy Duńczycy, a jeśli pojawili się Australijczycy, Amerykanie czy Tunezyhczycy, to tylko po to by zająć ostatnie miejsce.

Potem miałem mieć żeglarstwo, ale zawody zostały odwołane. Więc pojechałem autobusem na Copacabana na mecz Brazylia – USA (Brazylijczycy wygrali) i Holandia – Holandia w siatkówce plażowej

(5) Widoki

To co było wspólne dla wszystkich moich dzisiejszych wydarzeń to woda i wspaniałe widoki. Tak jak wspomniałem, kajaki na Lagoa odbywały się w fantastycznej scenerii. Jezioro – bardzo duże – jest otoczone wysokimi górkami, łącznie z ponad 700-metrowym Corcovdo na szczycie którego stoi ogromna statua Chrystusa Zbawiciela, symbol Rio, Wzdłuż jeziora wiją się nabrzeża po krtórych mkną żółte taksówki, samochody i autobusy, a stoją przy nich wysokie budynki biurowe i mieszkalne. A wszystko skąpane w bujnej, tropikalnej zieleni. Siedziałem na trybunie i zamiast obserwować wodę, obserwowałem fantastycznie i kolorowo ubarwione ptaszki.

Podczas niedoszłych do skutku zawodów żeglarskich siedziałem przy plaży, na trawie,  w cieniu palm kokosowych i popijałem zimne piwo. Nawet nie brakowało mi owych zawodów żeglarskich. A gdy potem, po wyjściu przeszedłem się wzdłuż plaży, to znów mogłem nacieszyć oczy widokiem wspaniałych, kobiecych ciał. Nie chciałbym zabrzmieć seksistowsko, ale na Carioca (mieszkanki Rio de Janeiro) ciężko nie patrzeć z podziwem dla ich ciał, ale także dla ich odwagi w eksponowaniu swoich fizycznych wdzięków.

Arena Beach Volleyball też robi wrażenie. Na szerokiej na ponad 100 plaży postawiono strukturę z blachy oraz aluminiowych rurek wysoką na 5-6 pięter bloku. I to na dziedzińcu tego “bloku” w kształcie czworokąta, utworzono boisko do siatkówki plażowej. Boisko super, gra super, ale nie mogłem sobie odmówić – pomimo bardzo ostrego i momentami nieprzyjemnego wiatru – wejść na koronę stadionu i rzucenia z góry okiem na plażę Copacabana. Ma wiele, wiele kilometrów i wygląda wspaniale nawet bez tych wszystkich wspaniałych kobiecych (i pewnie męskich też) ciał.

(6) domy narodowe

Na czas trwania Olimpiady, wiele krajów postawiło w Rio swoje “domy”, a których pokazują swoją historię lub sztukę lub cokolwiek innego. W ciągu pierwszych kilku dni widziałem tylko ogromny, monumentalny Japan House Tokyo 2020. Dziś widziałem Austria House (ogromna kolejka), Switzerland House, Holland House (tutaj wstęp kosztuje 165 reali (czyli ok 180 zł bo płaci się za cały dzień możliwość pływania w ich basenie i oglądanie igrzysk na dużym ekranie) i słyszałem też o Qatar House.

W kolejce do kasy w supermarkecie usłyszałem, że trzy młode dziewczyny rozmawiają między sobą po … polsku. “Przyjechałyście na Olimpiadę” – zapytałem. Okazało się, że nie. One są muzyczkami i grają polską ( i nie tylko) muzykę w Domu Polskim. Zaprosiły mnie na swój koncert w środę o godz 19:00. Zachęcały tym, że pojawia się tam zwykle wielu polskich olimpijczyków. Ale jednak nie dam rady – w środę o 19:30 zaczynają się zawody tenisa stołowego – mojej ostatniej przed powrotem do Warszawy dyscypliny olimpijskiej:-)  Obowiązki przed przyjemnościami:-)                                   l

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Może poprawię kilka nazwisk, które podajesz:

    – poprzedni rekord świata na 400 m posiadał Michael Johnson, a nie Ben Johnson. Ten drugi to niesławny kilkukrotny dopingowicz z Igrzysk w Seulu z 1988 r. ;-)

    – drugi na mecie setki był Justin Gatlin (nie Getlin). Swoją drogą też dopingowy recydywista i dlatego Usain Bolt go nie szanuje. Nasz Paweł Fajdek (rzut młotem i nadzieja na złoto już niedługo) też ostentacyjnie nie podaje ręki pewnemu zawodnikowi z Białorusi, bo tamten miał wpadki na dopingu

    Dodam jeszcze, że nasz Jezus ze Świebodzina jest wyższy niż ten z Rio ;-)

    1. Robert, dzięki za poprawki. Pisząc czułem, że chyba coś przeinaczam, ale ze zmęczenia nie sprawdziłem. Michael Johnson był jednym z moich ulubionych sportowców – niesamowity talent i jednocześnie duża skromność.

  2. Całkowita zgoda, co do Usaina Bolta. Widziałem w TV ten cały żenujący spektakl w wykonaniu Bolta. Był to kunszt najgorszej maści celebryctwa i bufonady. Komentatorzy powiedzieli, że kończy karierę i to była jedyna pozytywna wiadomość, którą usłyszałem w czasie tego pajacowania. Podejrzewam, że jego rozdęte ego nie pozwalało by mu w normalnych warunkach biegowych przegrać na najbliższych igrzyskach w Tokio, więc dlatego się wycofuje, bo jakby to wyglądało gdyby zajął np. 4 miejsce, pewnie czułby się zhańbiony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.