Projekt Rio 2016 – podsumowanie wrażeń

Od zamknięcia Olimpiady minął dopiero tydzień, ale wydaje się ona już być jakąś zaprzeszłą historią. To niesamowite jak szybko leci czas. Ja – przyznam – dopiero wczoraj, po prawie całodziennym, niedzielnym wylegiwaniu się w łóżku otrzeźwiałem z olimpijskiej atmosfery. Była dla mnie ogromnym przeżyciem.

W liczbach:

Olimpiada to jak by nie patrzeć ogromne przedsięwzięcie organizacyjne. Choć mój własny Projekt Rio 2016 był tylko malutkim fragmencikiem całości, to jednak dał mi dobry wgląd w ogrom całości przygotowań. Przez 9 pełnych dni mojego pobytu w Rio, zdążyłem zobaczyć 23 różne konkurencje (z 42 dyscyplin sportowych obecnych podczas Igrzysk).

Dzięki tak dużej różnorodności dyscyplin, byłem na 22 różnych stadionach (z 32) zgromadzonych w 4 różnych i oddalonych od siebie skupiskach olimpijskich. Zauważyłem bardzo różny standard obiektów olimpijskich – od tymczasowych stadionów zgromadzonych w wojskowej części miasta – Deodoro, poprzez hipernowoczesne stadiony w sercu Olimpiady w Barra de Tijuca; po plaże i laguny aren wodnych; aż po trącące myszką hale Riocentre (tam byłem ostatniego, 9 Dnia).

Bilety na wydarzenia sportowe kosztowały mnie od 30 do 350 reali każdy. Hostel na 11 noclegów kosztował taniej niż się spodziewałem – tylko 1000 reali na 11 nocy. Niestety zarezerwowałem go dość późno – dopiero ok 10 dni przed wyjazdem, bo wcześniej o tym nie pomyślałem (nigdy nie rezerwuję hoteli, ale podpowiedziała mi to moja żona:-) – może kosztowałby mniej gdybym dokonał wcześniejszej rezerwacjiJ

Uczestniczyłem na żywo w kilkunastu ceremoniach medalowych. Niestety w żadnej z udziałem polskich Olimpijek i tylko w jednej z udziałem Kenii. Za sprawą zwycięstwa Jemimah Sumgong w maratonie kobiet, miałem okazję odśpiewać hymn mojej drugiej ojczyzny. Łezka w oku:-)

Tabela medalowa

Zwyciężyło USA z dorobkiem 121 medali, w tym 46 złotych i 37 srebrnych. Kolejne pozycje zajęli Brytyjczycy – 67 medali (27-23-17) Chiny 70 medali (26-18-26), Rosja 56 medali (19-18-19) i Niemcy 42 medale (17-10-15). Ciekawe ile medali zdobyłaby Rosja gdyby nie zostało wykluczone 1/3 ich team’u. Z drugiej strony jest pytanie czy w ogóle powinni byli być dopuszczeni do startowania w Olimpiadzie. Słyszałem rozmowy kilkoro różnych sportowców z różnych krajów (głównie z USA i z Izraela) i ich ocena rosyjskiej federacji olimpijskiej była bardzo ostra.

W sumie medale zdobyli sportowcy z aż 89 krajów, a kibice 57 z nich mogli się ucieszyć z usłyszenia swojego hymnu narodowego podczas Rio 2016 przynajmniej raz. Polacy w sumie 11 medali (2 złote + 2 srebrne), a Kenia – 13 (w tym 6 złotych i 6 srebrnych). Wszystkie w lekkiej atletyce, w tej dyscyplinie Kenia zajęła bardzo wysokie II-gie miejsce za USA (13 złotych i 10 srebrnych). To w sumie bardzo dużo biorąc pod uwagę, że przy startach olimpijskich stosowany jest limit 3 zawodników z jednego kraju. Przez to, że Kenia utalentowanych biegaczy, spełniających minima olimpijskie ma zdecydowanie więcej niż trzech, to wielu z nich decyduje się reprezentować inne kraje – m.in. Bahrain, Ugandę, USA i inne. W finale biegu na 5 km mężczyzn, choć Kenia w ogóle nie była reprezentowana, to startowało aż 9 Kenijczyków. Jeden z nich zdobył srebro dla USA – choć Chelimo jeszcze do niedawna biegał pod flagą Kenii.

Podczas olimpiady w Londynie maraton zwyciężył Kenijczyk reprezentujący … Ugandę, Stephen Kiprotich. Jest to nazwisko tak typowo kenijskie jak Brzęczyszczykiewicz w Polsce i dodać należy, że o ile w Kenii mamy jakiś uchodźców z Ugandy, to w drugą stronę to zjawisko niespotykane. Bardzo mnie to wówczas dotknęło, gdyż złoty medalista w maratonie jest honorowany w ten sposób, że odbiera medal podczas ceremonii zamknięcia. Tym razem, na szczęście zwyciężył Kenijczyk reprezentujący Kenię i zagrano hymn właściwego kraju:-)

Jeszcze jedna ciekawostka dotycząca Kenii. Kenijczycy nie tylko okazali się najlepszą reprezentacją Afryki (RPA jeszcze musi na to trochę poczekać, choć widać jak robi ogromne postępy i myślę, że jest to tylko kwestią czasu). Zdobyli 13 z 45 medali zdobytych przez reprezentantów Afryki (w tym 6 z 10 złotych). Biorąc pod uwagę, że w Afryce w sumie jest 51 krajów, daje to mniej niż średnio jeden medal na kraj.

Sport to jednak kwestia nakładów finansowych. W czołówce tabeli medalowej mamy same bogate kraje. Wśród 2o czołowych reprezentacji mamy 13 bardzo bogatych krajów + 3 bardzo zdeterminowane (Chiny, Rosja, Kuba) + 4 wyjątkowo utalentowane (Węgry w pływaniu i szermierce, Kenia w biegach długodystansowych + jedno srebro faceta, który nauczył się rzucać oszczepem oglądając filmiki na Youtube:-O; Jamajka w sprintach oraz Chorwaci, którzy wydają mi się bardzo wysportowanym narodem). Dlatego też zaskakuje niska pozycja w tabeli medalowej Finlandii, Norwegii, Austrii oraz Izraela. Ciekawe co piszą o wynikach swoich sportowców media w tych krajach – liczę tu na Fridomiaków tam mieszkających.

Dla mnie jednak największym zaskoczeniem (in minus) są bardzo słabe wyniki Indii (2-gi najludniejszy kraj na świecie zdobył tylko 1 srebrny i 1 brązowy medal) oraz Nigerii (najludniejszy kraj Afryki i wcale nie najbiedniejszy – duże zasoby ropy naftowej – zdobył tylko 1 brązowy medal). Wiem, że nie wynik jest najważniejszy w sporcie, ale udział w Olimpiadzie jednak do czegoś zobowiązuje.

Bezpieczeństwo

Choć po Rio poruszałem się autobusami i metrem i zdarzało się, że do hotelu wracałem późną nocą, to nic złego, zupełnie nic, mi się nie przytrafiło. Można by to poniekąd tłumaczyć moim wyglądem – jestem wykapanym Cariocą (przydomek mieszkańców Rio). Dlatego też, aby sprawdzić doświadczenia innych turystów, każdego napotkanego turystę, z którym zamieniłem przynajmniej kilka zdań pytałem o bezpieczeństwo.

W sumie zapytałem o to co najmniej 50-60 turystów z zagranicy – nikomu nic się nie przytrafiło, nie słyszeli by komuś coś się stało. Mówili tylko o tym, że media w ich krajach trąbią jak to bardzo jest niebezpiecznie – podobno zmarł jeden niemiecki trener w wypadku samochodowym i okradziono jednego sportowca (nie pamiętam z jakiego kraju). Jeden Brazylijczyk z mojego hostelu miał rozwalone czoło. Okazało się, że nie w wyniku jakiejś bijatyki tylko nieszczęśliwego wypadu. W trakcie podmuchu bardzo silnego wiatru na plaży Copacabana urwał się duży parasol i uderzył go w czoło. Rana była na tyle głęboka, że musiała być zszywana.

W hostelu nie chciałem używać air-conditioning, zamiast tego spałem przy otwartym oknie. W efekcie po moim pokoju latało trochę komarów. Czy dostanę wirusa Zika okaże się pewnie dopiero za kilka tygodni. Póki co, czuję się świetnie:-)

Wrażenia

Byłem wcześniej na kilku dużych, międzynarodowych imprezach sportowych – trzy razy na mistrzostwach świata w piłce nożnej panów i raz pań; na dwóch mistrzostwach Europy i trzy razy – mistrzostwach Afryki, itp. Ogromnie mi się podobała atmosfera panująca na takich wydarzeniach. Jednak ta z Rio 2016 bije je wszystkie na głowę. Z wielu powodów:

– w odróżnieniu od imprez piłkarskich – gdzie dominują mężczyźni, wielu z nich samce alfa i gdzie nawet jeśli nie dochodzi do bijatyk, to jest trochę napinania i prężenia mięśni), Olimpiada to impreza rodzinna. Wprawdzie też sprzedaje się sporo piwa (podczas Rio 2016 piwo było nalewane do kolorowych plastikowych kubków z wizerunkami jednej z 42 dyscyplin sportu, niektórzy zbierali te kubki by zebrać jak najwięcej dyscyplin), ale nie słychać pijackich pohukiwań

– na mistrzostwach piłki nożnej, nie uda Ci się zobaczyć więcej niż jednego meczu dziennie (na mistrzostwach Afryki można zobaczyć dwa mecze dziennie, bo są rozgrywane na jednym stadionie, jeden po drugim). Podczas Olimpiady tyle się dzieje, że byłem w stanie zaliczyć po 3, a nawet raz 4, dyscypliny dziennie

– i to wszystko w jednym mieście. Podczas ostatniego Euro 2016 we Francji przemierzyłem samochodem tysiące km pomiędzy Paryżem, Bordeaux, Marsylią, Paryżem i St.Etienne. Podobnie było podczas mistrzostw w Brazylii czy wcześniej w RPA.

– Olimpiada daje dużo większe urozmaicenie dyscyplin sportowych. To oczywiste

– sportowcy nie są tak odizolowani od kibiców jak piłkarze, którzy są już traktowani jak pół-Bogowie. Być może ta komercjalizacja dosięgnie też inne dyscypliny, ale póki co Olimpiada to impreza zarówno dla kibiców jak i dla sportowców i wielu sytuacjach te grupy się wzajemnie przenikają

– pomimo pewnych drobnych kwasów jakie odnotowałem przy okazji występów Usaina Bolta (po powrocie do Polski kilka osób mnie pytało „i co, byłeś na Bolcie?”), to jednak podczas Olimpiady dużo silniejszy jest duch sportu niż rewia show’u. Może jestem zbyt staroświecki, ale nie chciałbym by zupełnie zatarła się granica pomiędzy sportem, a rozrywką

– Olimpiada to impreza bardzo międzynarodowa. W odróżnieniu od mistrzostw w piłce gdzie występują reprezentacje 16, 24 lub 32 drużyn (i niewielu jest kibiców spoza tych krajów), Olimpiada to impreza prawdziwie globalna.

Obiecałem sobie, że póki żyję i póki zdrowie tego zupełnie nie wykluczy, to żadnej Olimpiady sobie już nigdy nie odpuszczę. Pomimo mojej niechęci do zimy, pojadę nawet – tak próbnie – na najbliższą zimową olimpiadę do Korei Południowej:-)

Style kibicowania podczas Olimpiady

Spotykając dziesiątki tysięcy kibiców i rozmawiając z setkami turystów, odkryłem, że wyróżnić można kilka stylów kibicowania podczas Olimpiady:

  • Wielu kibiców, głównie lokalnych, ale dotyczy to też turystów (ja tak zrobiłem podczas Londynu 2012) przyjeżdża na 1-2 dni i idzie na 1-2 wydarzenia, tak by nieco liznąć atmosfery. Większość Brazylijczyków, z którymi rozmawiałem tak właśnie doświadczyło Rio 2016. Nawet ci mieszkający w Rio. Zawsze też pytałem o to czy rodzice mojego rozmówcy z Rio też się wybrali na Olimpiadę. Większość nie, choć przyznawali, że barierą nie były zbyt wysokie ceny wejściówek. Po prostu nie chcieli tego całego tłumu i zgiełku i woleli oglądać w tv
  • Większość przyjezdnych (oraz lokalnych) kibicuje swojej drużynie. Widać to było po tym jak nagle w jakimś miejscu zbiera się mnóstwo ludzi w brawach Litwy czy Chorwacji czy Polski, tylko po to by za pół godziny całkiem zniknąć i by stoliki w food court wypełniły się koszulkami i flagami Argentyny czy Kolumbii. Jamajczyków nie widziałem poza stadionem lekkoatletycznym. Widać to było również po tym jak podchodzili do mnie ludzie i chcieli mi sprzedać bilety na mecze z udziałem Polaków
  • Trzecią grupę stanowią Ci, którzy kibicują jakiejś konkretnej dyscyplinie sportowej, np. kolarstwu BMX czy badmintonowi. To często ludzie, którzy sami daną dyscyplinę sportu uprawiali lub z innych powodów darzą ją szczególną sympatią
  • Czwarta grupa – całkiem spora – to znajomi sportowców. Całe rodziny i bliscy przyjaciele lecą za sportowcem po to by na miejscu dawać mu dodatkowe wsparcie i energię do walki o medal olimpijski.
  • Podczas Rio 2016 widać było dziesiątki tysięcy wolontariuszy. Inaczej niż my podczas EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie, zostali wyposażeni przez sponsora (firmę 361?) w bardzo fajne, kolorowe ubrania i gadżety. Choć nie zawsze znali odpowiedzi na zadawane pytania, to zawsze byli uśmiechnięci, radośni, tańczący i świetnie się prezentowali (na nas jakoś przyoszczędzono w 2012 roku). Jak się okazało co najmniej kilka tysięcy z nich to byli cudzoziemcy, którzy specjalnie na Olimpiadę przylecieli ze swoich krajów. Spotkałem kilka Rumunek, Kolumbijek. Ponoć podczas Rio 2016 było ponad 1000 wolontariuszy z Rosji. Początkowo myślałem by za 4 lata zgłosić się do rekrutacji, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Wolontariusze dostają po jednym bilecie na całą Olimpiadę. Mogą sobie dokupić w dni wolne od pracy, ale pracują prawie codziennie, więc ciężko jest o wolne
  • Ja chciałem zobaczyć jak najwięcej dyscyplin sportowych, czegoś nowego się nauczyć, poszerzyć swoje horyzonty. Spotkałem innych kibiców z podobnym podejściem, ale nikogo kto by podszedł do tego w tak systematyczny sposób. Najpierw wybrałem sobie miejsce gdzie danego dnia chciałem oglądać sport, a potem patrzyłem jakie dyscypliny mogę tam danego dnia zobaczyć. Wybierałem je najpierw coś na rano, potem około południa, potem popołudnie i czasami jeszcze wieczór. Dzięki temu ograniczyłem czas na dojazdy i w krótkim czasie byłem w stanie zaliczyć bardzo wiele dyscyplin.
  • Siódma grupa – Prawdziwi Olimpijczycy. Stylów kibicowania podczas Olimpiady jest wiele, ale największe wrażenie na mnie zrobili multi-olimpijczycy. Tacy, którzy byli już na 6,8, czy 10 olimpiadach. Była to zarówno rodzina młodych Szkotów mieszkających w Australii a od września w Singapurze, ale też para starszych Amerykanów oraz starszy Szwed i wiele innych osób. Od większości kibiców biło ciepło, ale od nich biło z większą intensywnością i jednocześnie większym spokojem. Wręcz można było wyczuć ich ogromne doświadczenie.

Bo mi tego doświadczenia trochę zabrakło. Choć udało mi się ukończyć niezły maraton kibicowski, to jednak okupiłem to pośpiechem, poważnymi bąblami na stopach i pewną nerwowością wewnętrzną. Dobrze doradził mi ktoś by przyjechać na otwarcie olimpiady, zobaczyć trochę sportów – tych najbardziej ulubionych i potem zrobić sobie kilka dni przerwy. Pojechać gdzieś turystycznie, troszkę pozwiedzać i zarazem odpocząć od atmosfery olimpijskiej. Przyjrzeć jej się nieco z boku. W Rio byłem już 10-12 razy wcześniej, więc nieco miasto znam. Natomiast żałuję, że nie znalazłem czasu by pójść na Bulwar Olimpijski czy do któregoś z domów narodowych na imprezę. Pomimo zaproszenia, nie poszedłem nawet do Domu Polskiego. Należało zrobić sobie krótką przerwę, a potem znów wrócić na Olimpiadę by zobaczyć wiele finałów.

Myślę, że przy następnej olimpiadzie więcej uwagi poświęcę na poszukiwanie eventów z udziałem Polek i Polaków. Tym razem ominął mnie występ dwóch polskich strzelaczek, bo się zagapiłem na jakichś innych strzelców, w innym miejscu ogromnego kompleksu strzelnic.

I może więcej uwagi poświęcę tym sportom, które mi się najbardziej podobają. Jakie to są? Jeszcze nie wiem, choć wśród nich pewnie znajdą się gimnastyka artystyczna oraz pływanie synchroniczne. W sporcie nie liczy się tylko szybciej, dalej, wyżej, ale też .. piękniej:-)

Wydaje mi się, że jeszcze bardziej sportową atmosferę, w najczystszym, nieskażonym nadmierną komercją wydaniu spotkam podczas Paraolimpiady. Na tę w Rio we wrześniu nie dam rady pojechać (za późno o tym pomyślałem), ale kolejnej Paraolimpiady już nie odpuszczę. Dla jej atmosfery. Dla prawdziwych zmagań. Dla prawdziwych amatorów. Dla uczczenia jej bohaterów.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

13 Responses

  1. Dzięki za ciekawą relację!

    Piszesz, że “próbnie” pojedziesz na zimową olimpiadę w Korei za 2 lata. Czy dobrze pamiętam, że już byłeś przecież na zimowej olimpiadzie w Soczi?

    1. Robert, to prawda, masz rację. 2 Lata temu byłem w Soczi i 4 dni spędziłem na zimowej olimpiadzie. Widziałem m.in skoki narciarskie, mecz hokeja, slalom równoległy. Podobało mi się.

      Teraz użyłem słowa “próbnie” bo jakiś czas temu postanowiłem, że ostatecznie pożegnam się z zimami. Teraz “próbnie” wezmę rozejm z zimą. Na okres Olimpiady w Pyeong Chang:-). Toczę ze sobą wewnętrzną walkę – niechęć do zimy walczy z chęcią zobaczenia kolejnej olimpiady:-)

      Postanowiłem, że w przyszłym roku pojadę na mistrzostwa w gimnastyce artystycznej albo w pływaniu synchronicznym. Wybrałbym się też na mistrzostwa w jeździe figurowej na lodzie. Są to dyscypliny, które zawsze wydawały mi się mało “sportowe”, zbyt dużo zależało od ocen sędziów. Na starość zaczynam doceniać w sporcie nie tylko dyscyplinę, determinację oraz wymierność, ale też piękno…

  2. Świetne podsumowanie, koszty też nawet nie takie tragiczne, wydawało mi się, że taki wyjazd kosztowałby mnie majątek.

    1. Jarosław, koszty nie były wcale nadmiernie wysokie. Ceny biletów na imprezy sportowe były identyczne dla Brazylijczyków i dla turystów (jedynie seniorzy i być może też dzieci miały zniżki). Mieszkańcy Rio przyznawali, że ceny są na ich kieszeń.

      Zaskoczyły mnie (in plus) ceny oraz dostępność noclegów. Być może ze względu na wirus Zika ileś osób odpuściło sobie Rio. Zabukowałem nocleg prawie w ostatniej chwili i co jeszcze dziwniejsze – na miejscu okazało się, że jest jeszcze wiele wolnych miejsc.

      Największy wydatek to przelot, ale tu wiadomo – im wcześniej się kupi, tym taniej. Poza tym zauważyłem jeszcze jedną rzecz. Linie lotnicze podniosły ceny biletów z Europy do Rio. Ale już do Sao Paulo były niższe. Do innych miast na kontynencie jeszcze niższe. Gdyby ktoś chciał połączyć Olimpiadę ze zwiedzaniem i byłby gotów polecieć do innego miasta i stamtąd dostać się drogą lądową do Rio, to pewnie mógłby i na tym elemencie budżetu zaoszczędzić.

      Zaletą dolotu bezpośrednio do Rio było to, że w tamtą stronę leciałem ze sportowcami z Belgii (być może nawet z tym, który wygrał z Rafałem Majką, bo wielu z nich przywiozło swoje rowery), Szwajcarii (tyczkarze), Indii, Ukrainy, i wielu innych krajów. Siedziałem obok działacza lekkiej atletyki z Austrii.

      W drodze powrotnej było jeszcze ciekawiej. Oprócz kolumbijskich pływaczek synchronicznych, z którymi rozmawiałem na lotnisku w Rio przy wylocie, porozmawiałem z dobre 10 minut z Polakiem, który zajął chyba 18 miejsce w żeglarstwie. Po wylądowaniu w Monachium dłuższą chwilę rozmawiałem z trzema polskimi siatkarzami. Wydaje mi się, że byli to Piotr Nowakowski, Karol Kłos oraz – tego jestem pewien – Michał Kubiak. Najpierw spotkaliśmy się przy wysiadaniu z samolotu, a potem widziałem ich jeszcze w biznes lounge.

      Niestety godzina odlotu samolotu do Warszawy pomyliła mi się z godziną boardingu (pierwsza taka pomyłka odkąd latam:-) i myśląc, że mam sporo czasu poszedłem wziąć prysznic. Dopiero po wzięciu prysznicu, zorientowałem się, że już nie mam czasu i pobiegłem do gate’u, który okazało się, że został w tzw międzyczasie zmieniony. Spóźniłem się na samolot do Warszawy i straciłem okazję by z dwoma z nich dłużej pogadać (jeden leciał do Poznania). Co się odwlecze…

      1. A oto singapurska i malezyjska perspektywa olimpijska (poniżej). A jak wyniki olimpiady były komentowane w innych krajach gdzie mieszkają Fridomiacy? Dla mnie to bardzo interesujące jak różne są punkty widzenia…

        For Singapore, it was watershed because it won a gold for the first
        time in history. Fantastic, as 21-year-old Joseph Schooling beat
        superstar Michael Phelps and broke an Olympics record on the way to
        the gold.

        For Malaysia, we came the closest we’ve ever been to a Gold, too, in 3
        badminton finals. But it was not to be and we ended with 3 silvers
        from badminton.

  3. Sławku, gratuluję wyprawy i opisu jednak zaskakujesz wzmianką o federacji rosyjskiej:
    “Z drugiej strony jest pytanie czy w ogóle powinni byli być dopuszczeni do startowania w Olimpiadzie. Słyszałem rozmowy kilkoro różnych sportowców z różnych krajów (głównie z USA i z Izraela) i ich ocena rosyjskiej federacji olimpijskiej była bardzo ostra.”

    To trochę jak uwaga kogoś kto obraz sytuacji politycznej na świecie wyrabia sobie oglądając “Wiadomości”. Jestem Twoim fanem i wiem, że to chwila nieuwagi!
    …… na dodatek sportowcy głównie z USA i Izraela – no błagam!!!

  4. Sławku, przyszły rok 2017 jest co prawda rokiem nieolimpijskim, ale za to całkiem niedaleko, bo we Wrocławiu, w drugiej połowie lipca odbędą się The World Games, czyli tzw. igrzyska sportów nieolimpijskich. Będzie to chyba największa impreza sportowa w Polsce w przyszłym roku. Do obejrzenia będą niemniej popularne i widowiskowe od dyscyplin olimpijskich: karate, kręgle, snooker, squash, sumo, wspinaczka sportowa, unihokej i wiele innych. Będziesz miał porównanie z “prawdziwymi” Igrzyskami ;-)

    1. Luk, dzięki za informację. Nie słyszałem dotąd o tych zawodach i chętnie się na nie wybiorę. Wpisałem sobie do kalendarza. Szkoda by było przepuścić taką fajną okazję. Jedyną dyscypliną olimpijską reprezentowaną podczas TWG 2017 będzie chyba tylko gimnastyka (artystyczna oraz skoki na trampolinie). Przyznam, że niektórych nazw dyscyplin sportowych nawet nie kojarzę:-) Brzmi bardzo intrygująco. Jeszcze raz dzięki:-)

      1. Cieszę się, że impreza Ciebie zainteresowała. Ty robisz wiele dla fridomiaków, fridomiacy robią coś dla Ciebie ;-) Do zobaczenia we Wrocławiu!

        1. Luk, dzięki Tobie potwierdza się prawdziwość powiedzenia, że dobro często wraca do darczyńcy:-) Dzięki i do zobaczenia we Wrocławiu.

          A póki co, wybieram się w przyszłym tygodniu na mistrzostwa Afryki w piłce nożnej. Tym razem udało mi się załatwić wizę do Gabonu. Przez internet:-) Na razie jest to tylko promesa, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem:-) W miarę możliwości czasowych ii telekomunikacyjnych, będę zdawał Wam relacje.

  5. Dzięki mailowi od organizatorów Rio 2016, zorientowałem się, że dziś mija dokładnie rok od zamknięcia Olimpiady w Rio. Tylko rok, choć wydaje mi się, że było to wieki temu – tyle się w tym czasie wydarzyło u mnie. Tylko w ciągu ostatnich 8 miesięcy (od początku 2017 roku) odwiedziłem 37 krajów. Byłem m.in. na mistrzostwach Afryki w piłce nożnej w Gabonie w styczniu oraz na Pucharze Konfederacji w Rosji w czerwcu. W lipcu na mistrzostwach świata w sportach pływackich oraz na torze F1 Hungaroring w Budapeszcie. Żałuję jedynie tego, że w Budapeszcie nie wybrałem się na pływanie synchroniczne ze względu na to, że planowałem wcześniej być we Wrocławiu na The World Games, na które też w końcu nie dotarłem. Może za cztery lata? Nie wiem jeszcze gdzie będą one organizowane…

    W ogóle zauważyłem, że nie wiem dlaczego łatwiej jest mi się wybrać na jakąś dużą imprezę sportową zagranicą niż w Polsce. Na The World Games nie dotarłem, nie widziałem żadnego meczu MME-U21, a biletu na mecz otwarcia EuroVolley2017 nadal nie mam, choć mecz odbędzie się na Stadionie Narodowym, który widzę z okien swojego mieszkania. Dojście tam pieszo zajmuje mi tylko 15 minut.

    I tu prośba do Was. Jeśli ktoś z Was ma może jakiś zapasowy bilet na mecz otwarcia (lub inny mecz EuroVolley w dowolnym mieście, ale tylko do 31 sierpnia, bo potem lecę do Mongolii), to chętnie go odkupię i dodatkowo dorzucę dowolne moje książki oraz piwo po meczu:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.