Podróżowanie po Afryce

Kilka dni temu pojechalem z Libreville do Oyem, w północnej części Gabonu by obejrzeć mecze grupy C – Cote d’Ivoire -Togo oraz DR Kongo – Tunezja. Mercze były dość słabe z punktu widzenia sportowego, ale warto było pojechać. Zobaczyłem trochę interioru, nowy stadion w Oyem (nie został jeszcze wykończony, a murawa była miejscami mocno piaszczysta) wygląda bardzo imponująco. Zobaczyłem trochę afrykańskich klimatów. Na przykład, w bufetach na stadionie skończyła się woda na 2 godziny przed rozpoczęciem pierwszego meczu:-) Musiałem poprosić o wodę służby … medyczne:-) Z kolei służby bezpieczeństwa były tak mocno przejęte swoją rolą – to była pierwsza większa impreza na miejscowym stadionie – że najpierw nie chciano mi pozwolić wnieść małego plecaka (pomógł dopiero jeden z wolontariuszy, na którym zrobiło wrażenie, że też byłem wolontariuszem podczas Euro 2012), a potem kontrolowano jego zawartość aż 3 razy. Za każdym razem wynajdując coś nowego. Dobrze, że potrafiłem spokojnie wyjaśnić swoje racje:-)

Na stadion – oddalony od centrum o jakieś 17 km – zawieziono nas darmowymi busikami z centrum miasteczka. Wystarczyło pokazać bilet na mecz. Bardzo miłe. Kilkukrotnie zapewniano mnie, że autobusiki będę dostępne również po meczu. Ale tak jak się spodziewałem, zapewnienia zapewnieniami, jak przyszło co do czego, to autobusików nie było. Znów zabrałem się z jednym z kibiców. Wracając do miasta, zobaczyliśmy tylko 4-5 busików jadących w kierunku stadionu. A kibiców było nieco ponad 8500. Swoją drogą, ciekawe, że powiedziano mi poprzedniego dnia, że bilety się skończyły. Dostępny był tylko jeden najwyższej kategorii i oczywiście najwyższej ceny:-) A wolnych miejsc na trybunach – mnóstwo.

Podróżowanie po Afryce to wielka przygoda. Wczoraj wieczorem wróciłem do Libreville z Oyem, miasteczka oddalonego o jakieś 525 km. Droga całkiem dobra przez większość czasu. Może nie dwupasmówka, ale dość szeroka, bez dziur, za wyjątkiem jakiegoś 50-km odcinka niedaleko samej stolicy.

Ile czasu powinna zająć podróż bezpośrednim minibusem? 4-6 godzin? No nie, raczej 8-12 godzin:-) Dlaczego tak długo? Czasami w Afryce bywa tak, że minibus zatrzymuje się co kilkaset metrów by wysadzić podróżnych (wraz z ich skomplikowanym i licznym bagażem) i zabrać kolejnych, którzy chcą przejechać wraz ze swoimi bagażami kilka kilometrów. Ale tym razem tak nie było. Wszyscy wsiedliśmy w Oyem i wszyscy wysiedliśmy w Libreville.

Czasami bywa tak, że popsuje się silnik samochodu, albo silnik promu przewożącego samochody na drugą stronę rzeki. Ale tym razem tak nie było. Silnik (jak i cały minibus) był dość sprawny, a przez rzeki (miejscami bardzo szerokie i malownicze) zbudowano nowoczesne mosty.

Czasami bywa tak, że kierowca potrąci kozę i zaczyna się wielka kłótnia w jakiejś wiosce. Albo kierowca decyduje po drodze odwiedzić kuzynów i zawieść im jakieś zakupy z miasta. Albo decyduje, że musi odpocząć. Ale tym razem tak nie było – kierowca był całkiem profesjonalny.

Skąd więc takie wydłużenie czasu trwania podróży? Główną przyczyną były bardzo liczne kontrole drogowe. I to bardzo, bardzo liczne. Żałowałem, że ich nie policzyłem, ale szacuję, że mieliśmy ich około 25-30. Na tak krótkim odcinku. Praktycznie przed każdą wioską i miasteczkiem. Policjanci, żandarmii, policja leśna, policja celna, policja muincypalna, policja drogowa, , policja antyterrorystyczna, służba przeciwnarkotykowa i wiele innych służb mundurowych.

Nie to, żeby robili coś innego – wszyscy pytali o nasze dokumenty. Nikt nie sprawdzał stanu technicznego samochodu. Tylko w jednym czy dwóch miejscach sprawdzano nasze bagaże (na szczęście tylko wyrywkowo). Za to niektórzy policjanci – chyba mocno znudzeni swoją pracą – opowiadali pasażerom jakieś kawały, robili kabaret. Niektórzy śmiali się do łez. Mniej do śmiechu  było licznym cudziemcom – głównie z Kamerunu. Czepiano się ich prawie na każdym punkcie kontroli. Mnie na szczęście zostawiano w spokoju:-) To tak a propos pytania o to czy mój kolor skóry mi przeszkadza czy pomaga, o czym wkrótce napiszę więcej.

Tak czy inaczej, każda kontrola trwała ok 3-10 minut (najdłuższa chyba 25 minut). W ten sposób, do czasu podróży doszło nam ładnych kilka godzin. O innej podróży – z Banjul w Gambii do Dakaru w Senegalu (250 km) różnymi środkami transportu, dwoma autobusikami, promem, autobusem, pieszo, stopem i małą shared taxi – też napiszę wkrótce. Na początku grudnia zrobiłem sobie szczegółowe notatki, specjalnie dla Was:-)

Do swojego hostelu dojechałem po 17:30. Nie było już nikogo na recepcji. Na szczęście klucz wydał mi jeden z nowicjuszy (hostel jest przy misji katolickiej). Poprosiłem go o inny pokój niż dostałem ostatnio (pokój ten od czasu do czasu zalewa woda i też któregoś wieczoru miałem jej w pokoju około 1-2 cm, moje klapki zaczęły pływać pod łóżkiem:-). Tym razem, pokój mam suchy. Ale za to okazało się, że nie mam światła. Tzn jest elektryczność i działa nawet tv i internet. Ale nie ma żarówki w lampie na suficie. Afryka rozczula. Kiedy ten kontynent wreszcie wydorośleje? :-)

Gdy któregoś ranka powiedziałem recepcjonistce o wodzie w pokoju, przeprosiła za to, że zapomniała mnie … uprzedzić:-) Pokojówka dziś powiedziała, że nowicjusz powinien był wiedzieć, że w tym pokoju nie ma żarówki i dać mi inny:-) Zamiast naprawić przepraszają za usterki. Całe szczęście, że Mzuri – choć wzorowane na firmach tego typu m.in w Kenii – nie przyjęło afrykańskich standardów obsługi. Nie sądzę by nasi Najemcy byli tak pobłażliwi jak ja i inii turyści przyzwyczajeni do podróżowania po Afryce. Afryka potrafi rozczulić:-)

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

2 Responses

    1. Aniaha, też żałuję, że nie znałaś wcześniej fridomii – wcale nie musiałabyś wymuszać spotkania:-) Od jak dawna mieszkasz w Dakarze i jak trafiłaś na fridomię?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.