Kolor mojej skóry

Zapytaliście mnie niedawno o to czy kolor mojej skóry jest dla mnie aktywem czy pasywem, czy przeszkadza czy pomaga mi w życiu. Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta. Rasizm to dość złożone zjawisko.

Zacznę od tego, że nigdy nie miałem i nie mam nadal kompleksów na tle koloru mojej skóry. Wręcz przeciwnie. Jeszcze będąc dzieckiem, dostrzegłem to, że wiele Europejek (i Europejczyków) się opala, chcąc wyglądać trochę bardziej jak … ja. Pamiętam też, że wśród sekretarek pracujących w Andersenie panował pewien miły dla mnie zwyczaj. Po powrocie z urlopów, dziewczyny podchodziły do mnie i porównywały swoją opaleniznę do mojej. Jeśli były tak samo ciemne (a jeszcze lepiej – bardziej opalone), to uznawały swój wyjazd za udany (bardzo udany). Jeśli nadal widoczna była pomiędzy nami duża różnica w odcieniu brązu, to martwiły się tym, że „zmarnowały wakacje”.

Musiałem zatem się pilnować, by w lato się ani trochę nie opalić:-) Bo wbrew pozorom, ja też się na słońcu opalam. I żeby była jasność – nie stosuję żadnych filtrów przeciwsłonecznych. Pozwalam moim pigmentom zachowywać się w pełni naturalnie. Mój kolor skóry jest dla mnie aktywem, bo pomimo tego, że mocno się opalam, to nigdy się nie spaliłem na słońcu – moja skóra skutecznie mnie ochrania.

Z kolei w Afryce, wiele kobiet stara się rozjaśnić kolor swojej skóry. Znów po to by – z mojej perspektywy – upodobnić się do … mnie:-). Więc chyba nie ma nic złego w moim odcieniu koloru skóry. Wręcz przeciwnie – wydaje się być atrakcyjny – skoro ludzie wydają mnóstwo pieniędzy albo na wizyty w solariach albo na rozjaśniające kosmetyki. Podobnie zresztą z włosami – Europejki swoje kręcą, a Afrykanki prostują. Teraz mam króciutkie włosy, ale gdy nosiłem dłuższe i widać było jak falują, to znów postrzegałem siebie jako pewien standard … piękna:-)

Może też dlatego, gdy dzieci (a nawet dorośli) wołali na ulicach za mną „Murzyn”, „Czarnuch”, “Brudas”, „Asfalt”, „Kunta Kinte”, „Małpa” czy jeszcze jakoś wymyślniej to – w odróżnieniu od wielu moich znajomych i przyjaciół o podobnej cerze – w ogóle nie zwracałem na to uwagi. Nie przejmowałem się, nie brałem tego do siebie. Ludzie nie byli w stanie mnie w ten sposób w ogóle obrazić. Nie pozwalałem im na to. Powiem więcej, nawet im współczułem. Współczułem im ich bardzo ograniczonych horyzontów.

Będąc dzieckiem mieszkałem i w Polsce i w Kenii, a mieszkając w jednym kraju często jeździłem na wakacje do mojej drugiej ojczyzny. Doskonale znałem więc oba kraje i rozumiałem mentalność w każdym z nich. Dostrzegałem wiele kulturowych różnic oraz wiele równie zaskakujących podobieństw. Jednym z tych podobieństw było to, że dzieci w obu krajach śmiały się z mojego koloru skóry. Tyle, że zaskakujące było to, że dzieci w Polsce przezywały mnie od Czarnuchów, a dla dzieci w Kenii byłem … Białasem.  A przecież to byłem ten sam „ja”. W Kenii – dzięki opaleniźnie – nawet nieco ciemniejszy niż zwykle:-). Coś było ewidentnie nie tak. Ale nie ze mną, tylko z nimi:-)

Tak więc skonkludowałem, że ktoś kto mnie przezywa po prostu ma zbyt ograniczone horyzonty. Jest po prostu głupi. Zresztą później zauważyłem też inną zależność. Ludzie bardziej wykształceni są mniej skłonni do przezwisk niż ludzie prymitywni. A ponieważ dodatkowo byłem bardzo inteligentnym dzieckiem (szkoda, że inteligencja podobnie jak urok osobisty tak szybko przemijają z wiekiem), to wiedziałem, że prawdopodobnie przeczytałem dziesiątki razy więcej książek, robię dziesiątki razy mniej błędów ortograficznych i potrafię wymienić dziesiątki razy więcej stolic państw na świecie od osoby mnie wyzywającej, to nie robiłem sobie wiele z jej przezwisk. A wręcz jej współczułem. Komuś kto uważa się za lepszego ode mnie tylko z powodu jaśniejszego koloru swojej skóry mogę tylko współczuć.

Prawdę mówiąc, dla mnie kwestia koloru skóry oraz odrębności mojej w ogóle nie istnieją. Nie ma to dla mnie znaczenia. Jest zupełnie neutralna. Chyba się do tego przyzwyczaiłem, skoro – za wyjątkiem krótkich odwiedzin na Bliskim Wschodzie, na Karaibach, na Wyspach Pacyfiku, na Seszelach, w Brazylii itp – przez cały czas mieszkania w Polsce czy w Kenii się wyróżniam.  To śmieszne, że w wielu miejscach na świecie uchodzę za lokalsa, a czasami w moich własnych ojczyznach ludzie nie dowierzają mi, że jestem ich Rodakiem:-) To też mnie zawsze zaskakuje i bawi.

Na lotnisku Chopina w Warszawie czy Wałęsy w Gdańsku pracownicy obsługi mówią do mnie po angielsku. Na wieży widokowej kościoła na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu turyści z jakieś dolnośląskiej wioski komplementują moją dobrą znajomość języka … polskiego:-) Za każdym razem gdy ktoś mi mówi, że dobrze mówię po polsku, to dziękuję i mówię, że on też dobrze włada językiem polskim:-). Czasami to wystarcza, ale czasami ktoś brnie dalej i mówiąc o czymś tam pyta mnie czy znam polskie dobranocki typu „Bolek i Lolek”. Zresztą to samo dotyczy Kenii.

Ostatnio w klubie golfowym w Nairobi, po rundzie golfa, znajomy mojego przyjaciela zaczął mi zadawać pytania dotyczące tego jak dobrze znam Kenię. Gdy mu powiedziałem do jakich czterech szkół chodziłem w Kenii (jedna bardzo ekskluzywna i droga; druga – bardzo tania dla najbiedniejszych dzieci; trzecia – bardzo prestiżowa, gdzie moim kolegą szkolnym był m.in. obecny prezydent Kenii oraz jego młodszy brat i starsza siostra; czwarta – od dziesiątków lat najlepsza szkoła w Kenii) to stwierdził, że jednak znam Kenię dużo lepiej od niego, mimo że w Kenii przemieszkał całe swoje życie.

Czasami tak właśnie czuję, że dzięki znajomości dwóch ojczyzn i możliwości ich porównywania i kontrastowania, mogę zrozumieć je bardziej dogłębnie niż “czysty” Polak czy Kenijczyk. Dodatkowej, szerszej  perspektywy nadaje mi możliwość podróżowania oraz fakt, że odwiedziłem każdy kraj na świecie. Dzięki temu, przez nowe okulary mogę spojrzeć na moje dwa ojczyste kraje.

Ale wracając do tematu koloru skóry. Czy moja odmienność jest dla mnie aktywem czy pasywem? Zdecydowanie aktywem, choć czasami może być pasywem. Kiedy jest aktywem? Wtedy gdy widzę, że dzięki mojemu mieszanemu podejściu mam szersze perspektywy. Dostrzegam pewne niuanse.

Wtedy gdy widzę większe zainteresowanie mną płcią przeciwną. W Polsce to może już raczej kwestia mojej historii niż teraźniejszości (niestety Polki zdają się nie gustować w starszych dziadkach z brzuszkami), ale tu w Afryce nadal cieszę się zaskakująco dużym zainteresowaniem. Przez kilka dni pobytu w Gabonie, otrzymałem wiele numerów telefonów (wcale o nie nie prosząc), a umówić się ze mną chciała nawet pewna bardzo atrakcyjna policjantka pilnująca – w mundurze! – porządku na lotnisku w Libreville.

Opisywałem jak kilka dni temu jechałem minibusem z Libreville do Oyem i spowrotem i jak byliśmy zatrzymywani do kontroli ponad 25-30 razy i jak czepiano się cudzoziemców. Otóż czepiano się mieszkańców innych krajów Afryki, ale nie mnie. Mój polski paszport tylko oglądano (choć nawet nie zawsze o niego proszono) i zaraz mi go oddawano. Posiadaczy paszportów Kamerunu, Burkina Faso i Gwinei Równikowej wypraszano z minibusu i żądano od nich łapówek pod byle pretekstem. Gdy zapytałem kierowcy minibusu dlaczego tak się dzieje, powiedział mi że to z powodu koloru mojej skóry.

Tu w Afryce w ogóle jest coś w rodzaju odwrotnego rasizmu. Lub raczej pozwalania Białym na więcej. Po zakończeniu meczu Gabon – Burkina Faso na płytę boiska wybiegł Biały facet w koszulce Gabonu – jeden z  owych Panthernautersów, o których też już wcześniej pisałem. Pobiegł za nim jeden ochroniarz i po złapaniu go, odprowadził go spokojnie z powrotem na trybunę, z której wybiegł na boisko. Gdy po chwili to samo zrobił Czarny kibic, to pobiegło za nim kilku ochroniarzy, którzy po złapaniu go dali mu parę kopniaków i wlekli go – w pozycji horyzontalnej – ciągnąc za nogi i za ręce. Różnica w podejściu była widoczna gołym okiem i tak dalece niesprawiedliwa, że wywołało to nawet rozruchy na stadionie wśród postronnych kibiców. Ja też bym protestował.

Jako „Biały” mogę wynieść z tutejszego baru butelkę piwa, bez zapłacenia kaucji za butelkę, na podstawie jedynie obietnicy, że ją zwrócę nazajutrz. Często przy wejściu do budynków są kontrole osobiste. Jako „Biały” mogę udać, że nie wiem o co chodzi i wejść bez poddania się kontroli. Oczywiście nie wiem ile tego luzu wynika z samego tylko koloru skóry, a ile z naturalnej tendencji do dawania turystom pewnej dozy wyrozumiałości, a ile z tego, że gdy zachowujesz się pewnie, to pracownicy ochrony ustępują. Są twardzi wobec słabszych, ale stają się mięccy wobec silniejszych.

Kolor skóry pozwala mi też wykorzystywać pewne słabości. Do policjanta drogowego, który zatrzymuje mnie do kontroli w Polsce mówię po angielsku. Ze względu na mój kolor skóry, to go wcale nie dziwi, ale za to bywa, że peszy. Stara mi się wytłumaczyć gdzie stał znak ograniczający prędkość, ale gdy dalej nie rozumiem, to po zapytaniu kolegi „Hej, znasz angielski?” macha ręką i puszcza mnie dalej bez mandatu. Teraz od kilku lat nie mam w ogóle samochodu, a wcześniej też przez wiele lat nie zdarzało mi się przekraczać prędkości (na starość człowiek zwalnia). Jednak w latach młodzieńczej fantazji, mój kolor skóry pozwolił mi zaoszczędzić pewnie kilka tysięcy złotych. A przecież to co pozwala zarabiać gotówkę jest aktywem, prawda?

Kiedy mój odcień skóry może być dla mnie pasywem? Wszędzie tam gdzie panuje rasizm. Do RPA w czasach apartheidu nie miałem nawet ochoty jechać. W Izraelu – byłem tylko raz i na razie się więcej nie wybieram – brano by mnie za Palestyńczyka, co mogłoby mi utrudniać korzystanie z uroków tego historycznego kraju. W USA wiem, że mam większą szansę zostać zastrzelonym przez policjanta podczas rutynowej kontroli drogowej niż większość z Was, nawet zachowując się identycznie, nie prowokując. Mam większą szansę trafić tam czy w Europie Zachodniej do więzienia nawet nie popełniwszy żadnego przestępstwa. Byłbym bardziej bezbronny w porównaniu z Wami wobec fałszywego oskarżenia o gwałt czy kradzież. Ze względu na mój kolor skóry, nie przysługiwałoby mi założenie o mojej niewinności, dopóki nie zostałaby udowodniona moja wina. Nie wiem co by się stało w Polsce gdyby nagle zwolennicy „Polski dla Polaków” przejęli pełnię władzy. Może musiałbym się ukrywać albo wręcz uciekać “gdzie pieprz rośnie”. Mam nadzieję, że do tego typu sytuacji jednak nigdy nie dojdzie i pozostaną one zawsze jedynie hipotetycznymi zagrożeniami.

W realu, mój zbyt jasny odcień skóry nieco przeszkadza mi czasami na plażach Kenii czy Gambii. Ciągłe podchodzenie i pytania „skąd jesteś”, „jak się nazywasz” oraz „my friend, mam dla Ciebie specjalną cenę” są dla mnie męczące. Dla wielu plażowych cwaniaczków, każdy „Biały” to chodzący bankomat, który warto oskubać:-) Zabawne jest też to, że jak w Afryce (nie ważne czy to Egipt, Maroko, Gambia czy Kenia) idę z moją żoną do restauracji, to rachunek kelner czy kelnerka zawsze podaje jej, a nie mnie. Mimo, że to ja składałem zamówienie dla nas dwojga. Rachunek dają mojej … „sponsorce”. W tym przypadku zatem, kolor mojej skóry jest chyba raczej aktywem, skoro pozwala mi oszczędzać:-)

Dodatkowo, to dzięki mojemu kolorowi skóry jestem w stanie dostrzec pewne niuanse, których nie dostrzegłby „zwykły” turysta jak przykład owych rachunków w restauracji.  Albo „zwykły” mieszkaniec Warszawy – pamiętam jak w latach 80-tych moi koledzy ze studiów na SGPiSie nie byli świadomi istnienia w Warszawie prostytucji albo czarnego rynku na usługi taksówkarskie. Wówczas przed Dworcem Centralnym ustawiały się dłuuuugie, wielogodzinne kolejki na postojach taxi. Do cudzoziemców podchodzili jednak taksówkarze i oferowali przejazdy poza kolejnością, ale opłacane „w dewizach”:-). Inny kolor skóry pozwala poznawać życie z dodatkowej perspektywy.

Zaczynając tego bloga ponad 7 lat temu i słysząc wówczas o rynsztokowym charakterze internetu, obawiałem się czy nie narażam się na wyzwiska od Murzynów, pedałów, Żydo-komunistów, itp. To między innymi dlatego, projektując funkcjonalność bloga, postanowiłem, że będę akceptował każdy komentarz przed jego publikacją. Ku mojemu bardzo pozytywnemu zaskoczeniu, nie spotkało mnie to ani razu. Za co jestem Wam Fridomiaczkom i Fridomiakom bardzo wdzięczny. Z drugiej strony, potwierdziło się teza o tym, że ludzie wykształceni i kulturalni są ponad proste, prymitywne uprzedzenia, oparte na tak prostackich przesłankach jak różnice w kolorze skóry.

Mówiłem. Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest dla mnie prosta. Zresztą jak dobrze wiecie, potrafię skomplikować i wydłużyć każdą odpowiedź:-)

W skrócie: postrzegam kolor mojej skóry jako mój duży osobisty atut. Gdybym miał możliwość urodzić się po raz drugi i mieć wpływ na to z jakim kolorem skóry się urodzę, to dla wygody życia może warto by było wybrać biały. Świat Białych jest – w większości – bogaty, obfity, bezpieczny, wygodny, przyjazny. Jednak z punktu widzenia ciekawości świata, dużo fajniejszy jest dla mnie kolor taki jaki mam. Stawiam ciekawość ponad wygodę, więc z pewnością wybrałbym kolor “Kolorowy”. Jestem przekonany, że moje życie jest ciekawsze niż przeciętne, ma więcej płaszczyzn, jest bardziej wielowymiarowe również dzięki mojemu odcieniowi skóry. Natomiast najtrudniej byłoby mi wybrać czarny kolor skóry. Biali ludzie, ani nawet ja – Kolorowy – nie jesteśmy chyba sobie w stanie do końca wyobrazić ogromu dyskryminacji oraz braku perspektyw jakiemu są poddawani na co dzień Ludzie noszący skórę w kolorze czarnym. Z bardzo błahego powodu koloru skóry, ich życie jest często postrzegane jako mniej wartościowe. Przykre, ale niestety prawdziwe.

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

36 Responses

  1. Kiedyś już wspominałam, że gdy się poznaliśmy, nie zauważyłam, abyś był “Kolorowy” :-))) Zwyczajny brunet, z wąsami i tyle :-))))
    Muszę Cię sobie pooglądać. Wszystko o czym piszesz jest ciekawe i nieprawdopodobne :-)))) Ale wystarczy, że sobie przypomnę wakacje w krajach, gdzie moja biała skóra wręcz krzyczała, że jestem obca… eh… Zawsze mogą być niedogodności i uroki związane z naszym kolorem skóry. A jak pięknie napisałeś – najważniejsze jak my sami postrzegamy siebie. Każdy z zewnątrz może się przecież mylić. Chyba miałeś bardzo mądrą Babcię :-)

    1. Aga-ta, ja sam często zapominam o kolorze mojej skóry. Dopiero jak ktoś mnie zapyta, to sobie przypominam o jego oryginalności. Tutaj w Gabonie mam ogromną frajdę gdy pozwalam ludziom pytającym mnie o to z jakiego kraju pochodzę, po prostu … zgadywać:-) Mówię “nie, masz jeszcze 192 próby”:-) Przy okazji dowiaduję się ile ludzie wiedzą o świecie poza swoim własnym krajem:-)

      A moja Babcia rzeczywiście była niezwykłą osobą. Może o niej kiedyś oddzielny wpis, bo myślę, że warto.

  2. Ja jakbym mógłbym wybrać kolor skóry to ciężko by mi było. Wchodziłoby w grę biały albo “czerwony” czyli azjata bo jakby nie patrzeć azjatów raczej traktuję się neutralnie/pozytywnie na całym świecie – nawet w Polsce. Biały raczej kojarzy się z europą zachodnią i USA czyli kasą.

    Jeśli chodzi o Pana kolor skóry to tak trochę ni w pies ni w wydrę. Chyba wolałbym już być albo czarny albo biały bo wiedziałbym, że przynależę do jednej albo drugiej grupy – uczucie przynależności ważna rzecz dla mnie. A tak będąc “pomiędzy” to byłbym w Polsce NIE Polakiem a w Kenii NIE Kenijczykiem czyli pasywo.

    Polska to kraj rasistów a więc i tak podziwiam. Przy Pana wykształceniu mógłby Pan żyć w bardziej cywilizowanym świecie np. anglii/francji albo niemczech ale nie – jednak Polska. Tak trochę zasuwanie pod prąd.

    1. Michał, dzięki za Twój komentarz. Akurat tak się składa, że czuję silną przynależność do obu moich krajów pochodzenia. Czuję się w 100%-ach Polakiem i jednocześnie w 100%-ach Kenijczykiem. Czyli mam więcej niż większość:-) W pakiecie z kolorem mojej skóry, otrzymałem dwie ojczyzny, dwa systemy wartości, dwie różne rodziny oraz ogromne pole do obserwacji międzykulturowych i do wyciągania wniosków. Nie narzekam:-)

  3. Niesamowite Sławku, ale właśnie o tym chciałam napisać w mailu, który przed chwilą do Ciebie wysłałam. Zaczęłam tam zresztą pisać o tym jak cholernie niekonfortowo czuję się ( dla niewtajemniczonych; jestem obecnie w Senegalu), kiedy jakiś nieznajomy zwraca się do mnie słowami: “… my Was bardzo lubimy”. W sumie to fajnie, że ktoś mnie lubi ALE:
    Ja nie chcę być lubiana RAZEM z jakąś tam grupą nieznanych mi ludzi! W ogóle nie chcę być członkiem grupy, którą łączy wyłącznie kolor skóry !!! Chcę być lubiana lub nie ale- SAMA. Dla- tego jaka jestem albo jaka nie jestem. Ale na pewno nie dlatego, że mam jaśniejszy odcień ręki. To tak jakby lubić mnie za to, że mam zielone oczy albo niewydolność nerek !
    PRAWDĄ, okropną i smutną prawdą jest to co napisałeś na końcu. Nawet nie potrafimy wyobrazić sobie jak strasznie czują się czasami ludzie o czarnym kolorze skóry. Jest to największa niesprawiedliwość tego świata i ZAWSZE będę się biła aby ją zniwelować. Kiedyś myślałam, że dożyję takiej chwili… teraz, widząc co dzieje się, choćby w Polsce, obawiam się, że nie.

    1. Och Yolu, gdyby wszyscy mieli Twoją świadomość i Twoją wrażliwość, to świat byłby o wiele piękniejszym i bezpieczniejszym miejscem. Dla nas wszystkich. Ludzi.

  4. Michał: Pisząc, że Polska to kraj rasistów generalizujesz, udowodniając tym samym, że jesteś rasistą. W każdym kraju mieszkają rasiści i takie generalizowanie jest niesprawiedliwie.

    Sławku: Sprawa z Policją w USA jest dość trudna w ocenie. Piszesz, że jesteś narażony na większą agresję z ich strony. A statystyki pokazują, że jest odwrotnie. Policja boi się oskarżenia o rasizm i rzadziej używa broni do Czarnych sprawców niż do Białych. Mimo, że to procentowo Czarni częściej popełniają przestępstwa.

    Źródło: http://www.ibtimes.com/police-shooting-statistics-2016-are-more-black-people-killed-officers-other-races-2421634

    1. Artur, mówi się,że są kłamstwa, wielkie kłamstwa i … statystyka:-) Nie podważam znaczenia statystyk, ale uważam, że należy im się uważnie przyglądać. Z raportu FBI (też w tym artykule, który przytaczasz) wynika że w latach 2008-2013 ponad 51% zabójstw przez policjantów wykonano na Afro-Amerykanach. Nie wiem dokładnie jaki jest % AfroAmerykanów w USA (oraz % kierowców, który jest pewnie jeszcze niższy), ale zdecydowanie jest to wiele poniżej połowy ludności (kierowców).

      Oprócz statystyk, mam też osobiste doświadczenia. Ostatnio, we wrześniu ub.r. zaparkowałem swój samochód na parkingu przy stacji benzynowej, na której tankowałem przed oddaniem samochodu. Padał deszcz, śpieszyłem się do toalety,ale postanowiłem przestawić samochód by nie blokować innym możliwości tankowania. Okazało się, że stanąłem na miejscu zarezerwowanym dla … kliniki medycznej (co klinika medyczna robiła na stacji benzynowej na JFK nie mam pojęcia).

      Odholowano mój samochód. Gdy się wreszcie dostałem do ochroniarza odpowiedzialnego za parking, to powiedział mi żebym spadał. Dopiero gdy się zorientował, że jestem Polakiem, to pośpiesznie zadzwonił do firmy holującej by odwieźli mój samochód z powrotem. Jako Polak zostałem potraktowany lepiej niż gdybym był lokalnym Afro-Amerykaninem:-) Ale może chodziło o to, że byłem turystą?

      Tego typu sytuacje miałem jednak również przy okazji wcześniejszych pobytów w USA.

      1. USA stanowia ok 5% populacji swiata, a w wiezieniach jest prawie ok 45% globalnej populacji wiezniow. Z tego polowa to czarni(druga najwieksza grupa sa latynosi). Jeden na 17 bialych ma szanse trafic do wiezienie w usa, 1 na 3 czarnch trafia do wiezienia… Zrodlo- netflix documetary.

    2. Polska to kraj w którym kręci się dużo młodocianych szukających powodów do zaczepki. To słynne “masz problem” itd. Przyczepiają się do wszystkiego, krzywo założonej czapki, niebieskich spodni bo ja wiem. Dla tego typu ludzi kolor skóry to jest idealny powód, żeby kogoś obić i nie, nie generalizuję tak po prostu jest. Przejdz się nocą przez jakieś osiedle to zobaczysz ile zatroskanych panów zapyta się o twoje problemy. Mowiąc “polacy” mam na myśli dosyć małą “aktywną” częśc społeczeństwa do bicia, dosyć dużą “pasywną” część z pełną znieczulicą która nic nie powie, żeby samemu nie dostać i tak, zostaje może 1% ludzi którzy aktywnie się przeciwstawia rasizmowi ale tak to mniej więcej wygląda. Na pewno nie należysz do grupy bijących ale najprawdopodobniej należysz do grupy “lepiej się nie odzywać bo samemu można dostać wp….”.

      1. Michał, to zachowanie młodych jest charakterystyczne dla większości (wszystkich???) społeczeństw. Pamiętam jak będąc w Brukseli, skróciliśmy sobie drogę do restauracji i trafiliśmy do dzielnicy Molenbeek (tuż przy dzielnicy Europejskiej). Dwie białe kobiety i mój mąż (też biały, ale często biorą go za Libańczyka w Libanie, Żyda w Izraelu, czy Persa w Iranie…). O tym, że jest coś nie tak, zorientowaliśmy się szybko, gdy otoczyła nas grupa młodych i dość agresywnych ludzi. Szukali kontaktu wzrokowego, wykrzykiwali obelgi, stawali nam na drodze. Szliśmy szybko, nie reagując na nic, ominęliśmy tych ludzi i w ciszy poszliśmy dalej. Podobne zdarzenie miało miejsce w Paryżu. I w Warszawie, oczywiście, ale wszędzie reagujemy tak samo – nie zwracamy uwagi.
        Niestety, to normalne, że młodzi agresywni, dysfunkcyjni, szukają zaczepki, emocji, powodu do bójki. Wbrew pozorom, nie zwracanie uwagi jest najlepszym rozwiązaniem. Olać, nie dać powodów do wybuchu agresji, nie napominać, nie prostować. Oczywiście, gdy ktoś kogoś krzywdzi, natychmiast reagować, ale póki to jest agresja słowna, dać spokój.

      2. @Michał
        A pokaż mi kraj gdzie tak nie jest w Europie.
        Mieszkałem parę lat temu w Paryżu i gwarantuję Ci że tam jest znacznie (!) gorzej.
        Jest dokładnie tak jak pisze Aga-ta – jeśli jesteś inny to masz problem. Lepiej się nie odzywać na zaczepki bo można dostać kosą pod żebra.
        Nasi młodociani w porównaniu do tych z Paryża to jak “Domowe przedszkole”.

        1. przykro mi nie mam takiego doświadczenia w innych krajach europejskich ponieważ jestem biały i nikt mnie nie zaczepia. Trzeba przyznać jednak, że jak w nocy chodzę po niemczech czuję się o wiele bezpieczniej niż w polsce.

          Biorąc pod uwagę ilość obcokrajowców we francji, aglii czy niemczech jestem w stanie uwierzyć, że w tych krajach jest lepiej ale o tym musiałby się wypowiedzieć ktoś kogo dotyczy zaczepianie na tle rasowym.

        2. @Michał
          NIe mogę odpowiedzieć pod Twoim postem gdyż nie ma pod nią opcji “Odpowiedz” więc piszę w tym miejscu.

          Chyba się nie zrozumieliśmy. Ja nigdzie nie napisałem przecież że zaczepiani ludzie w Paryżu nie są biali.
          Właśnie zazwyczaj są biali – przejdż się po dzielnicach północnych i wschodnich po zmroku a zorientujesz co znaczy być “innym” w tej okolicy.
          Inny tam nie znaczy “kolorowy” tylko właśnie biały.

          Napisałem Ci ten przykład bo tam mieszkałem więc znam sytuację ale napisałem to tylko po to aby Ci pokazać że zaczepianie ludzi i bycie agresywnym wobec “innych” to nie tylko przypadłość jak to napisałeś “polaków” tylko ogólnie – młodych osób bezrobotnych od wielu lat żyjących w beznadziei i marazmie. “Polactwo” nie ma tu nic do rzeczy.
          W Polsce “inność” to kolor szalika czy dresów, w innych miastach Europy to po prostu co innego.

          Takie same sytuacje z agresynymi wyrostkami spotyka się w każdym z dużych miast w Europie (o innych kontynentach się nie wypowiadam bo styuacji nie znam).

  5. Jeszcze mi się przypomniało. Mój Dziadek miał taki kolor skóry jak Ty. Był bardzo przystojnym mężczyzną i cieszył się dużym powodzeniem wśród kobiet.

    Niestety nie znam, genealogii naszej rodziny, ale przypuszczam, że pochodzimy gdzieś z południa.

    Odnośnie jeszcze rasizmy, to spotkałem się z nim czasami, w stosunku do Polaków. Przez pewien czas miałem po tym kompleks i wstydziłem się przyznawać skąd pochodzę.

  6. Cześć,
    bardzo ciekawy i osobisty wpis. A jak Twój kolor skóry wpływał na budowanie wolności finansowej przy pomocy nieruchomości? Wspominałeś kiedyś, że trudniej było Ci wynająć komuś mieszkanie, bo ludzie mieli co do Ciebie czasem dziwne podejrzenia. Czy był to jeden z powodów założenia MZURI?
    I czy były jakieś zalety?

    1. Luk, dzięki za pozytywny feedback oraz bardzo dobre pytanie. O tym jaki był związek pomiędzy kolorem mojej skóry, a wolnością finansową piszę w swojej najnowszej książce. Kolor mojej skóry pomógł mi w nabyciu pewnej kluczowej umiejętności, ale jeśli chodzi o szczegóły, to proszę o trochę cierpliwości:-)))

      A jeśli chodzi o sam najem i prezentację mieszkań, to rzeczywiście kilkukrotnie się zdarzyło, że potencjalni najemcy rezygnowali bo mój wygląd nie wzbudzał ich zaufania:-))) Bardziej się z tego śmiałem niż tym denerwowałem, ale niewątpliwie przyczyniło się to do tego, że chciałem wyoutsource’ować zarządzanie najmem. Nie ma tego złego… :-)

  7. A propos tematu wpisu.
    Jak pewnie Sławku pamiętasz w czasie naszej rozmowy wspominałem że mnie zawsze pociągała właśnie “inność”, “odmienność”. Począwszy od osób o odmiennej religii, kolorze skóry, narodowości, kultury etc. Zawsze starałem się mieć znajomych wśród róznorakich osób powiedzmy “innych niż ja”.
    I wydaje mi się że to ubogaca. Można przecież na tyle różnych tematów porozmawiać i spojrzeć na pewne dla nas “oczywiste fakty” z kompletnie ale to czasem zupełnie kompletnie odmiennego punktu widzenia.

    Dla mnie ktoś kto ocenia innego człowieka tylko i wyłącznie po pozorach, powierzchowności, bez rozmowy z daną osobą jest po prostu niepoważny .

    Ja mawiają Francuzi “Vive la difference !”

    1. Polak, dzięki za ciepłe słowa. Gratuluję syna i życzę mu wielu sukcesów. Tobie oczywiście też, przy okazji:-) A tak z czystej ciekawości jakimi językami włada syn? Domyślam się, że są to polski, angielski, pewnie hiszpański (skoro mieszkacie w USA:-) i…? Pobawię się w zgadywankę – francuski albo creole? (jeśli jego matka pochodzi z Quebecku, Haiti, Martyniki, Francji albo z Afryki frankofońskiej), arabski? (syn byłby trochę mało “kolorowy”, ale zawsze), filipiński albo wietnamski? (jeśli z tych krajów pochodzi jego opiekunka), chiński? (statystycznie największe szanse na bycie matką dziecka jest Chinka pochodząca z Chin, Azji Południowo-Wschodniej, Kalifornii czy wschodnich części Rosji). Pewnie i tak nie trafiłem, skoro możliwości są tysiące – w samym tylko maleńkim Gabonie (populacja 1,5 mln) mówi się aż 31 językami. Średnio wychodzi po 50 tyś osób (czyli w praktyce średniej wielkości polskie miasteczko) na jeden język.

  8. Polski, angielski oraz dwa zajatyckie jezyki ale nie chce tutaj pisac jakie ze wzgledu na prywatnosc… zadko sie zdarza takie polaczenie a ja cenie sobie prywatnosc… a w tej chwili jestem w manili wiec dzwine ze ip z usa…;)

    1. Polak, tym USA to ja się tylko zasugerowałem bo wcześniej podawałeś amerykańskie statystyki. Na IP w ogóle nie zwróciłem uwagi:-)

  9. Witam Wszystkich Uczestników dyskusji,
    faktycznie rasizm w wielu krajach łącznie z Polską jest problemem.
    Ja jednak skupiam się na rozwiązaniach a nie na problemach. Dlatego unikam ocen, w stosunku do innych ludzi. To jaki ktoś ma kolor skóry, jakiego ktoś jest wyznania nie ma dla mnie znaczenia jeżeli szanuje innych i ponadczasowe wartości. To kim jestem pokazują moje działania, a wygląd jest częścią pozorów obecnych dookoła nas.
    Bardzo szanuję działania i efekty oraz zdrowe podejście do życia i biznesu Sławka. Jest dla mnie wzorem i mentorem. Nikt nie jest idealny i to jest wartość.

    1. Andrzej, duże dzięki za bardzo miłe dla mnie słowa. Oczywiście podzielam też wartości, którymi się kierujesz.

  10. Jambo Sławek!

    Twój wpis na temat koloru skóry i rasizmu sprawił, że przypomniałem swoje doświadczenia i spostrzeżenia podczas mojego pobytu w Kenii, a mianowicie pewną sytuację. Otworzyłem sklep w Mombasie z odzieżą second hand „mitumba” na Moi Ave na parterze w budynku Cannon Towers – Sławek piękny widok z ostatniego piętra na panoramę miasta i ocean . Zatrudniłem tam 2 Kenijki do sprzedaży, a właściwie przeniosłem je z punktu magazynu i sortowni odzieży. Będąc już odpowiednio długo w Kenii wiedziałem że za chwilę pojawią się problemy ze stanem kasy, albo ze znikającym towarem. Nie musiałem długo czekać :). Kiedy pytałem się dziewczyn o wyjaśnienia była jakaś dziwna komitywa i mgliste wytłumaczenia. Okazało się, że były z tego samego plemienia Kikuju. Postanowiłem przenieść jedną dziewczynę z powrotem na punkt sortowni i zamienić na dziewczynę z plemienia Luo. Już w następnym tygodniu jedna i druga dziewczyna donosiła mi o licznych nieprawidłowościach tej drugiej. Dla osób nie wtajemniczonych w Kenii jest 46 plemion, popraw mnie Sławku jeśli się mylę, których podziały etniczne są wciąż żywe i mają duży wpływ na relacje w społeczeństwie. Umyślnie przeniosłem dziewczynę, która pochodziła z plemienia, które nie darzyły się sympatią.
    Kolejnym doświadczeniem była sytuacja kiedy wysyłałem cichego klienta na zakupy. Okazało się że będąc członkiem tego samego plemienia dostawał rabat (co było przeze mnie zakazane) od swojego „krewnego” za lady.
    Podsumowując przyjeżdżając do Kenii o rasizmie myślałem w kategoriach czarny/biały. Jednak wiele sytuacji pokazało mi że człowiek biały ma w oczach Kenijczyków swoje ściśle określone miejsce. I to wcale nie tak jak uważa wielu moich znajomych, że mają do nas (białych) jakieś pretensje z powodu czasów kolonialnych, a my musimy bić się w pierś. Największy rasizm w Kenii widziałem wśród nich samych, dyskryminując się ze względu na pochodzenie etniczne. Kolor skóry ma również znaczenie, ale inne znamiona np. szerokość, czy wąskość nosa może świadczyć o pochodzeniu i statusie w społeczeństwie.
    Moim zdaniem te podziały i ten rasizm plemienny jest o wiele większym problemem w Kenii niż nasze (Polskie) czarno-białe postrzeganie rasizmu.
    Ok, może trochę zjechałem z głównego wątku, mam nadzieję, że wybaczysz. Jeśli nie śledzisz newsów z Polski będąc w Afryce to pojawiło się dla Ciebie wyzwanie. Kilka tygodni temu szef polskiego MSZ nawiązał stosunki dyplomatyczne z San Escobar. Kiedy masz zamiar odwiedzić ten kraj? Pozdrawiam :)!

    1. Jambo Bwana Sebastian, dzięki za Twój komentarz. Masz wiele racji co do dyskryminacji plemiennej – może być czasami silniejsza niż rasizm. To właśnie z powodu “tribalism” (nie wiem jak to przetłumaczyć na język polski – plemienizm?) zmieniłem zdanie po studiach i zamiast próbować dostać się do pracy do kenijskiego MSZ (chciałem zostać dyplomatą), postanowiłem spróbować znaleźć zatrudnienie w ONZ. Bałem się, że moje nazwisko (typowo Kikuyu) stanowić będzie dla mnie niepotrzebne obciążenie – ówczesny prezydent Kenii (Daniel T. arap Moi) pochodził z plemienia, które zwalczało Kikuyu. Miał jakiś kompleks niższości względem Kikuyu:-) Nie wiem zupełnie czemu, bo z kolei jego plemię – Kalenjin – produkuje najwięcej mistrzów olimpijskich w biegach długodystansowych. Nie powinien mieć kompleksów:-)))

  11. pracuje w pewnym urzedzie w Polsce , pewnego pieknego dnia zjawiło się w nim 2 jegomosciów o czarnym kolorze powierzchowności, po krótkim wypytaniu o szczegóły sprawy, jeden z nich, wyższy, zapytał czy z tego powodu, że ma żone, białą jak śnieg Polkę , będzie miał jakieś profity załatwiając sprawy urzędowe. powiedzialem mu, ze niestety z tego tytułu prawo nie przewiduje żadnych ulg, profitów czy udogodnień :)

  12. To w Senegalu, gdzie mieszkam, nie jest tak źle.
    Na pewno nie jestm lepiej traktowana w większości sytuacji aministracyjno-policyjnych. A rachunek przynoszą (przynajmniej w Dakarze) zawsze mojemu mężowi. :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.