Ethiopian Airlines vs South African Airways

Chwaliłem się jakiś czas temu, że leciałem ponad 180 liniami lotniczymi całego świata. Dokładnie iloma nie jestem w stanie powiedzieć, gdyż kilka lat temu zawieruszyła mi się – przy licznych przeprowadzkach – kartka, na której spisywałem sobie “zaliczone” linie. Licznik stanął wówczas na ok 176 pozycjach. Od tego czasu leciałem już wieloma nowymi liniami, ale nie mam gdzie ich sobie teraz zapisywać:-)

O ile w przypadku krajów, ciężko jest mi wskazać “moje ulubione”, to w przypadku linii lotniczych – najlepsze według mnie są linie azjatyckie – Singapore, Cathay Pacific, Thai, Air Korea, itp. Później są linie europejskie (np Lufthansa, Swiss, British Airways; po wprowadzeniu rozmaitych rozwiązań oszczędnościowych LOT wypadł z mojej listy) oraz Oceanii (Qantas oraz Air New Zealand). Na końcu są linie amerykańskie (nie lubię Delty, American czy United), Bliskiego Wschodu (za wyjątkiem Emirates czy Qatar) oraz Afryki. Tutaj chlubnymi wyjątkami są Kenya Airways, South African Airways oraz Ethiopian Airlines.

Ta ostatnia robi na mnie pozytywne wrażenie za każdym razem gdy znów nimi lecę, a leciałem już nimi kilkanaście lub więcej razy. To pod wieloma względami pionier Afryki. W 1962 roku wprowadzili pierwsze na kontynencie odrzutowce, pierwsze Dreamlinery w 2012 roku czy ostatnio pierwsze Airbusy A350.

Ich flota jest imponująca. Posiadają aż 82 samoloty o średnim wieku 5 lat, co czyni tę linię jedną z najmłodszych na świecie. Na flotę składają się m.in 3 Airbusy A350, 16 Dreamlinerów, 10 Boeingów 777, 6 Boeingów 767, 23 Boeingi 737, 17 Bombardierów Q400 oraz 8 samolotów cargo (to Boeingi 777 oraz 767). Dodatkowo mają złożone zamówienia na zakup kolejnych 51 samolotów – aż 12 Airbusów A350, 7 Dreamlinerów, 30 B 737 oraz 2 Bombardiery.

Miałem okazję zapoznać się z ich 15-letnią strategią rozwojową na lata 2010-2025. Teraz są mniej więcej w połowie okresu jej realizacji i wiele celów już zostało zrealizowanych. Strategia dotyczy 7 obszarów biznesowych:

  1. przewozów międzynarodowych – dziś latają do 98 portów poza Ethiopią; do 54 w Afryce, 27 w Azji, 17 w Europie i w Amerykach
  2. cargo – dziś przewożą 610 ton dziennie w samolotach cargo oraz dodatkowe 150 ton w podbrzuszach samolotów pasażerskich
  3. szkolenia lotnicze – dziś ich centrum szkoleniowe ma pojemność 4000 uczniów rocznie
  4. catering – dziś przygotowują 32 tyś posiłków dziennie, po oddaniu nowego centrum pojemność zwiększy się do 80 tyś posiłków dziennie
  5. MRO – ich dział “Maintenance, Repair i Overhaul” zatrudnia ponad 1800 inżynierów i techników
  6. Ground services – dziś Ethiopian ma 3 huby (Addis, Lome w Togo oraz Lilongwe w Malawi), ale planują oferować usługi również na innych lotniskach
  7. przewozy krajowe i regionalne – dziś Ethiopian obsługuje aż 19 lotnisk w Etiopii

Ethiopian jest prawdziwym gigantem. Jest największą linią w Afryce pod względem przychodów i zysków. Nie wiem która linia prowadzi pod względem liczby przewożonych pasażerów, liczby samolotów czy gęstości sitaki połączeń. Może dowiem się jutro – lecę Ethiopian z Nairobi do Kapsztadu przez Addis Ababę:-)

DOPISEK z dnia 8 lutego 2017

Z kolei South African Airways (SAA) właśnie obchodzi 83 lata, linia została założona w lutym 1934 roku i jest jedną z najstarszych na świecie (Ethiopian ma chyba “tylko” 71 lat). W pierwszym roku działalności SAA zatrudniało 40 osób i swoimi kilkoma samolotami przewiozło 3000 pasażerów.  Dziś jest to ponad 9 mln pasażerów (czyli ponad 24 tyś dziennie:-) oraz 114 tyś ton cargo. SAA zatrudnia 34 tyś osób, ma przychody rzędu 9,2 mld randów, co stanowi ok 0,3% GDP kraju.

Flota SAA liczy 57 samolotów i lata do 74 destynacji, z czego 27 w 23 krajach Afryki. SAA lata do tylko 9 destynacji interkontynentalnych.  Nie do końca wiem, czy artykuł w gazecie “The New Age” z dn 7 lutego br jest wiarygodny, bo oznaczałoby to, że SAA lata aż do 38 portów na terenie samego RPA. Wydawało mi się, że są bardziej międzynarodową linią. Niestety tym razem nimi nie leciałem i w najbliższym czasie nie planuję lecieć.

W artykule jest mowa o tym, że SAA będzie – w ramach swojej strategii naprawczej (więc widać podobnie jak w LOT, SAA też miało  poważne problemy finansowe) – stawiać na rozwój siatki połączeń w Afryce. Liczą na dalszą liberalizację lotnictwa cywilnego. To polityka “open skies” przyczyniła się w Europie do powstania linii niskokosztowych, które drastycznie obniżyły koszty i przyczyniły się do upowszechnienia lotnictwa.  Latanie po Afryce jest nadal dość drogie. Niestety.

To czym SAA wyróżnia się in plus w porównaniu do Ethiopian to to, że SAA założyło spółkę córkę – low costową linię o nazwie “Mango”. Widziałem ich samoloty i czuję, że nimi polecę wcześniej niż po raz kolejny SAA. Nie wiem ile kosztują przeloty, ale samoloty Mango są pomarańczowe i bardzo wesołe:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

18 Responses

  1. Ethiopian Airlines nie leciałem, choć podróż do wydaje się być dla mnie coraz bardziej w “sferze komfortu”. Chce jednak napisać o LOT. Dokładnie przez 10 lat z nimi nie latałem. Byli dla mnie niekonkurencyjni, z wysokimi cenami nie wiadomo dlaczego. Miałem wrażenie, ze ktoś chciał “utopić” lat i w tym kierunku ta firma była prowadzona. Świadczył o tym ciągły spadek liczby pasażerów, podczas gdy inne linie lotnicze odnotowywały wzrosty. Nie wiem, kto doradzal im w tym okresie. Może Ty wiesz Sławku? :-)
    Ale od roku, może dwóch widzę zmiany na plus. Firma się nie zwija, ale rozwija. Nie sprzedają samolotów, tylko kupują. Byłem zaskoczony jak rozszerzyli siatkę polaczeń długodystansowych. Dziś można polecieć bezpośrednio z Warszawy do Tokyo, Seulu, Pekinu, Bangkoku czy Denpasar z jednaj z strony. Z drugiej strony na Kube, Cancun czy wkrótce do Los Angeles. Jest także Mauritius i nawet Madagaskar, o którym niedawno pisałeś. (niektórych z tych połączeń to czartery raz w tygodniu dla biura podroży Rainbow).
    Ceny na takie loty zrobiły się bardziej dostępne i można znaleźć bilety poniżej 2000 zl na takich trasach. Wiec ja postanowiłem się przeprosić z LOT i właśnie po 10 latach znowu z nimi poleciałem.Tym razem do Tajlandii. Tez to był dreamliner. I z tego co wiem, to tez czekają na jeszcze kilka sztuk samolotów dalekiego zasięgu.
    Podsumowując, wiem ze LOT bardzo zrażał do siebie klientów przez ostatnie 10 lat, ale wydaje mi się, ze idą tam teraz zmiany na lepsze, wiec proponuje Sławku, abyś dal im znowu kredyt zaufania :-)

    1. Artur, dzięki za obronę LOT-u. Jestem patriotą i często LOT-em latam (np do St Petersburga, do Londynu choć są drożsi od lowcostowców, czy kilka miesięcy temu do Nowego Jorku – nie wiem czemu przestali latać na Newark i pozostało tylko lotnisko JFK, które dla mnie jest o wiele mniej wygodne).

      LOT-em latam dalej, choć niestety w ostatnim czasie zaskakiwali mnie raczej “in minus” – owa rezygnacja z Newark, z Montrealu, płatne posiłki, brak gazet dla pasażerów, okradanie mnie z mil statusowych, pochmurne stewardesy, czepianie się pierdół przy check in (np lecąc do Stanów i chcąc zrobić tam zakupy, miałem walizkę w większej walizce, która przez to ważyła nieco ponad maksymalne 23 kg (chyba 24,5 kg). Nadałem zatem … dwie walizki, do których byłem i tak uprawniony. Walizki zajęły więc więcej miejsca w luku bagażowym:-)

      Ale bądźmy dobrej myśli – może LOT się w pełni wykaraska z problemów finansowych i znów stanie się jedną z moich ulubionych linii lotniczych, a nie tylko “najporęczniejszą”:-)

      1. Zapomniałem dodać, że z kolei Ethiopian prawie za każdym razem zaskakuje mnie “in plus”. Ostatnio np lecąc z Nairobi do Addis (w drodze do Kapsztadu) okazało się, ze zamiast zwykłego Boeinga 737, podstawili Dreamlinera. Dlaczego? Bo okazało się, że pomimo 4 lotów dziennie na tej trasie, nadal mają nadwyżki pasażerów.

        W samolocie z Addis do Johannesburga i Kapsztadu (duży Boeing 767 z ok 300 miejscami na pokładzie) Etiopejczyków była zaledwie garstka (nie licząc załogi). Samolot wypełniali cudzoziemcy – z RPA, z wielu innych krajów Afryki, z Azji oraz z Europy. Czyli udało się Ethiopian stać się klasyczną linią przesiadkową, sensownie zarabiającą na swoim dogodnym położeniu geograficznym. Położenie Polski wydaje się być bardziej dogodne do zarabiania niż lokalizacja Etiopii:-)

        1. Hej Sławku

          Podróżujesz bardzo dużo wiec pewnie nazbierałes już tyle mil że jesteś posiadaczem złotych kart w Star, Sky lub One a może wszystkich sojuszach?.

          Status Elite uprawnia do szybszych odpraw , priorytety pass i saloników które szczególnie się przydają przy przesiadkach których z pewnością doświadczasz przy tak intensywnym lataniu. Jaka jest Twoja opinia na temat programów lojalnościowych w liniach mając na uwadze podróże, które odbywamy. Czy to ma sens wg Ciebie?

          Pozdrawiam
          Darek

        2. Darek, rzeczywiście mam te wszystkie karty, ale tak najpoważniej to miałem kiedyś w Star Alliance. Kiedyś miałem tam uzbierane ponad 2,5 miliona mil i najwyższy status – HonCircle. Ale ostatnio więcej podróżuję autobusami, w poprzek kontynentów i mniej latam. Lub latam lokalnymi liniami, nie należącymi do któregokolwiek z sojuszy lotniczych. Dziś sojusze te nie dają takich przywilejów jak kiedyś, więc już dawno się nimi nie ekscytuję:-)

      2. Sławku,
        Muszę sprostować parę informacji nt. LOT powyżej.
        LOT jest droższy na trasie do Londynu, ponieważ lata właśnie do Londynu, gdzie opłaty lotniskowe są dużo droższe niż na lotniskach gdzie latają lowcosty, i nie oszukujmy się – nie latają do Londynu tylko na przedmieścia Londynu.
        LOT zaczyna, a raczej powraca, latać do Newark bezpośrednio, zatem będziesz mógł powrócić na swoje ulubione lotnisko lada chwila (tutaj się zgadzam że jest dużo lepsze lotnisko niż JFK).
        Z mil statusowych okrada Cię nie LOT lecz provider programu czyli Miles & More. LOT ma tyle do Twoich mil co nic. Z tego co kojarzę to zwyczajnie one przepadają po jakimś czasie. LOTowi tyle do tej zasady co Lufthansie lub innej linii lotniczej zrzeszonej w Miles & More.
        Kwestia nadawania bagażu to firma która odpowiada za check-in. Ma tyle wspólnego co z LOT (ma jedynie ślepo egzekwować to co z LOT ustaliła) co jest zapisane w umowie pomiędzy firmami.

        1. Artst, dzięki za sprostowania czyli powody, dla których LOT z mojej perspektywy systematycznie obniżało swoje loty. Tak jak napisałem wolę latać na Heathrow i dlatego jestem gotów dopłacać do cen LOT-u. Co do mil, to winna jest nie tylko firma Miles&More (na którą LOT jakiś wpływ chyba ma), ale też LOT w sposób bezpośredni. To LOT ustala klasy podróży w ramach swojej polityki cenowej.

          Firma bagażowa – LOT Ground Services – należy (chyba jeszcze) do LOT-u, więc LOT ma (miał) na nią wpływ nie tylko jako Klient, ale też jako właściciel:-)

          Ale powtórzę: nie twierdzę, że LOT jest złą linią. Nie mówię też by nią nie latać. Wręcz przeciwnie. Mówię tylko, że przestałem LOT postrzegać jako jedną z fajniejszych linii lotniczych w Europie. Z bardzo dobrej linii, LOT stał się – dla mnie – linią OK.

        2. Wczoraj po raz kolejny leciałem Ethiopian, znów z Nairobi do Addis Ababy. Ta trasa zaczyna być jedną z najczęściej przeze mnie uczęszczanych, obok trasy Warszawa – Londyn, Warszawa-Bukareszt, Warszawa – Frankfurt, czy Warszawa – St.Petersburg:-)

          I znów dowiedziałem się czegoś nowego o Ethiopian, tym razem od mojego współtowarzysza podróży. Otóż to co pomaga Ethiopian w wypełnianiu swoich samolotów i śrobowania zysków to fakt, że nie tylko wszyscy urzędnicy mają obowiązek latania Ethiopian.

          Również osoby prowadzące swoje biznesy lub pracujące w prywatnych firmach w Etiopii muszą lecieć Ethiopian jeśli chcą mieć możliwość by ich księgowi mogli potraktować koszt biletu jako koszt uzyskania przychodów:-) Chcesz lecieć inną linią? Możesz, ale kosztów sobie w księgowości nie odliczysz! Nie jest to zbyt demokratyczne i wolnorynkowe rozwiązanie, ale o to chyba nikt w Etiopii się nie troszczy. Ważne by rozwiązanie było skuteczne. I chyba jest, sądząc po tempie rozwoju tej linii.

    1. Robert, dzięki. Bardzo kibicuję Sebastianowi. Przynajmniej z 3 względów:
      1) po przyjacielsku – znamy się z Sebastianem oraz jego żoną jeszcze z czasów pracy w Andersenie
      2) bo zależy mi na tym by KQ się rozwijało i stało się znów lepszą linią lotniczą niż Ethiopian Airlines
      3) bo wiem, że Sebastian zrobi bardzo wiele dla przybliżenia Kenijczykom Polski i Polakom – Kenii, a to jest misją stowarzyszenia, które założyłem w 2003 lub 2004 roku – Forum Kenijsko-Polskiego. Samym swoim eksponowanym stanowiskiem już to robi, ale wiem, że to też jest jego aspiracją, więc wiem, że będzie na tym polu aktywny.

      Bardzo życzliwie trzymam za niego kciuki.

      PS Sebastian wspomniał mi wczoraj, że będąc kilka dni temu w Nairobi w bardzo wielu miejscach zobaczył napis “Mzuri” i początkowo był w szoku, że Mzuri jest aż tak aktywne w Kenii. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że “mzuri” w języku kiswahili oznacza po prostu “dobry”, “dobrze”:-)

  2. Dziś znowu zobaczyłem stewardesy Ethiopian Airlines. I niby to nic dziwnego, bo zobaczyłem je na lotnisku – grupa stewardess na lotnisku to dość zwyczajny widok. Ale zaskoczyło mnie, że jest to na lotnisku w … Dublinie. Dublin nie jest pewnie w pierwszej dziesiątce największych europejskich lotnisk. Przylatuje tu Ethiopian, a chyba nawet LOT tu nie przylatuje z nieodległej Warszawy. I to pomimo tego, że Polacy stanowią największą mniejszość na Zielonej Wyspie. Zadziwiające, nie sądzicie?

  3. Hmmm, nie rozumiem co w tym zadzwiającego dla osoby, która jest w top 1% ludzi w Polsce z wiedzą o lotnictwie. Może ja jestem jednym z tych 380 tysięcy ludzi, którzy wiedzą więcej ?

    O tym czy dany kierunek jest obsługiwany decyduje nie tylko popyt, ale też siła konkurencji. Lot nie ma szans na bycie zyskownym na tym kierunku ze względu na Ryanair, który zasotowałby ceny dumpingowe, dopóki nie osiągnąlby monopolu.

    Bardziej może zaskakiwać co robi Ethiopian na lotnisku w Dublinie ? Czyżby Etiopczycy zakochali się w muzyce Eda Sheridana? – Lub Irlandczycy mieli dość ciągłego desczcu i w poszukiwaniu slońca wybierali co raz częściej Adis Abebę niż Marbelle ?
    Tutaj wytłymaczenie jest bardziej prozaiczne – Trasy miedzy USA a Etiopią są zbyt długie na jeden lot, a Dublin znajduje się bardzo blisko połowy drogi między Adis Abebą, a Toronto, LA czy NYC, w związku z tym używają go jako portu na dotankowanie (i prawdopodobnie wymianę załogi) ale bez prawa do zabierania nowych pasażerów (wiadomość z 2015.

  4. Chciałem się z Wami podzielić smutną i bardzo przykrą dla mnie wiadomością. W niedawnym wypadku lotniczym linii Ethiopian, w której rozbił się ich najnowszy samolot lecący na trasie do Nairobi, wśród ponad 180 zabitych, znalazła się również młoda Kenijka, którą miałem okazję poznać wraz ze swoim małym synkiem. Mąż Stelli i ojciec Adama jest Polakiem, ma na imię Paweł i pochodzi z Poznania. Ostatnio mieszkali w Arabii Saudyjskiej i zapraszali mnie tam wielokrotnie. Wiadomość o tym, że Stella i Adam zginęli w tym wypadku spadła na mnie jak grom z jasnego nieba.

    Proszę Was o to byście dołączyli do mnie i myślami wspierali Pawła w tych niewyobrażalnie trudnych dla Niego chwilach. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co czuje w takiej sytuacji Mąż i Ojciec. Prześlijmy mu proszę jak najwięcej pozytywnej energii, która doda mu sił w tym najtrudniejszym okresie…

    1. Zobaczcie, w Kenii jest o wiele bardziej liberalne podejście do podawania nazwisk ofiar katastrof. https://www.standardmedia.co.ke/article/2001316126/faces-of-ethiopian-airlines-plane-crash-photos Dzięki temu mogłem się nieco uspokoić, że wśród ofiar, nie mam już więcej znajomych czy bliskich. Co oczywiście nie zmienia faktu, że ogromna szkoda każdej z ofiar, bez względu na narodowość. Dla mnie w szczególności ogromna szkoda Adama i Stelli Konarskiej. Dostałem też odpowiedź na mojego maila od Jej Męża i teraz już zgasła ta mała iskierka nadziei, że to wszystko to jakaś gigantyczna pomyłka. Kenijczycy w Poznaniu też są w szoku… Pozostaje modlitwa i bycie myślami z Pawłem!!! i resztą Rodziny.

  5. Hej Sławek

    Dzięki za odpowiedź. Nie chodziło mi o ekscytację ale raczej o wygodę. Jednak na zatłoczonych dużych lotniskach złoty status sporo daje. Tak jak wspominałem priority, saloniki. Kiedy wysiadasz po długim locie i masz przerwę zawsze przyjemniej w lounge niż na ławce albo restauracji gdzie za kanapkę zapłacisz 10 eur. Swoją drogą jeżeli nie miałeś okazji polecam Lounge Miles & Smiles w Stambule na nowym terminalu chociażby jako atrakcję w podróży. W ogóle Turkish to wg mnie chyba jedyna linia w Europie która daje dobry serwis.

    Moje typy to na konkretnych kierunkach

    Afryka – Etiopczyk jak wspominałeś, Air France i KLM

    Azja Środkowa , Bliski Wschód – Turkish

    Azja Daleki Wschód – każdy praktycznie, cenowo znowu Air France KLM , ale ostatnio Qatar mocno zdobywa rynek z Warszawy trzy loty dziennie

    Ameryka Pld – Air France /KLM

    Także wg mnie wygrywa wszędzie Air France i KLM i chyba dla nas jeżeli już najlepiej byłoby otrzymać przyzwoity status w Sky Team , bo Turek z kolei oferuje mało lotów z Wawy i jest niestety coraz droższy mimo ze dociera już praktycznie wszędzie na świecie ( ostatnio Meksyk, ale co do za radość 30 h z przesiadkami )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.