M-Pesa w Kenii i nie tylko

M-Pesa ma już 10 lat.

M-Pesa to kenijska platforma do płatności mobilnych, stworzona przez jednego z operatorów komórkowych – Safaricom – należącego obecnie do Vodafone. Ci z Was, którzy dobrze mnie znają i znają moją niechęć do nowoczesnych technologii mogą być zdziwieni tym, że w ogóle o tym piszę. Ale tak się składa, że jestem dość dumny z tego, że M-Pesa pokazała, że nawet tak biedne kraje jak Kenia mogą stać się źródłem innowacji. Innowacji odnoszących ogromny sukces rynkowy. Z drugiej strony, nieco się tych innowacji obawiam.

Gdy uruchamiano serwis M-Pesa 6 marca 2007 roku, to nikt nie spodziewał się tego jak dużym okaże się sukcesem komercyjnym. Ani pierwsi klienci tej platformy, ani nawet jej założyciele, w tym ówczesny szef Safaricom. Uruchomienie nowej usługi nastąpiło bez fanfar, dziennikarze poświęcili temu zaledwie krótkie wzmianki, na zasadzie „ot, nowa ciekawostka”. Biznes plan nowego przedsięwzięcia zakładał pozyskanie 60,000 subskrybentów w pierwszym roku działalności. Rzeczywistość przerosła wszelkie oczekiwania – już w pierwszym miesiącu było ich 20,000, a w ciągu pierwszych 12 miesięcy ich liczba przekroczyła 2 miliony!

Dziś, po 10 latach, M-Pesa to gigant. 16,6 mln subskrybentów! Transakcje wartości KES 45 trylionów. Zdecydowana dominacja rynku płatności mobilnych w Kenii. Wyjście na rynki zagraniczne – widziałem kioski z reklamami M-Pesa w kilku krajach Afryki podczas mojej niedawnej podróży drogą lądową z Kapsztadu do Nairobi. Uruchomiona we współpracy z Commercial Bank of Africa platforma do pożyczek mobilnych M-Sharma. Niedawno uruchomiony serwis M-Kopa – czyli pożyczki dla ludności na zakup paneli słonecznych. Klient kupuje panele słoneczne, M-Kopa mu je dostarcza do domu, instaluje, obsługuje, a zakup Klient spłaca poprzez M-Pesa w systemie ratalnym, z bardzo niskimi comiesięcznymi ratami.

O potędze M-Pesy przekonałem się kilka lat temu w Polsce gdy jedna z moich byłych koleżanek z Andersena zaprosiła mnie na lunch by mnie podpytać o M-Pesa. Jej polski start-up chciał skopiować model działania M-Pesa w Polsce. Nie wiem na ile się to udało, bo ja z płatności mobilnych nigdy nie skorzystałem i raczej nie planuję, aż do momentu aż stanie się to absolutnie dla mnie konieczne.

Ale obserwuję z ogromnym zaciekawieniem jak M-Pesa działa w Kenii. Poprzez M-Pesa można opłacić rachunki za energię, gaz, wodę, itp. Ale też za ubezpieczenie samochodu, czy przedłużenie ważności prawa jazdy. Korzystając z M-Pesa mogę zapłacić za piwo w barze, z którego tarasu piszę tego posta, za kolację w restauracji, albo za zakupy w supermarkecie czy na stacji benzynowej, za bilet lotniczy lub autobusowy. Widziałem jak ktoś płacił ulicznemu sprzedawcy gazet M-Pesa. M-Pesa można opłacić policji mandat za przekroczenie prędkości. Byłem dzisiaj świadkiem tego jak właściciel zakładu fryzjerskiego płacił poprzez M-Pesa czynsz najmu lokalu (KES 10.000, czyli ok PLN 400 miesięcznie za mały, 6 m.kw., “stall” w ciasnej “arkadzie handlowej”) landlordowi, który przyszedł go ponaglić.

Gdy byłem w Kenii jakieś 6-7 lat temu, to byłem w szoku gdy jedna z moich kuzynek – w trakcie naszego spotkania w kawiarni – przekazywała kieszonkowe swojemu synowi wykorzystując M-Pesa. Słowem: w Kenii M-Pesa można zapłacić za wszystko! Jestem przekonany – choć nie korzystałem z tego typu usług – że również prostytutce za jej usługi. Lub pracodawca może M-Pesa płacić pensje swoim pracownikom.

Bo M-Pesa nie służy jedynie opłacaniu rachunków. To również ogromny segment transferów P2P, a także transferów zagranicznych.

Dzięki M-Pesa Kenia jest ponoć światowym liderem jeśli chodzi o płatności mobilne. Punkty M-Pesa – często malutkie kioski sprzedające telefony, doładowania do karty SIM oraz przyjmujące wpłaty na oraz robiące wypłaty z twojego konta M-Pesa – są widoczne w każdej, nawet najmniejszej wiosce Kenii. System jest absolutnie powszechny i wszechobecny. Z rozmów z moimi przyjaciółmi wynika, że początkowo platforma M-Pesa była postrzegana jako sposób na mikropłatności dla biedaków nie posiadających kont bankowych. Dziś M-Pesa używają wszyscy, nawet najbogatsi nie wyobrażają już sobie życia bez tej platformy.

Dominacja M-Pesa w Kenii jest tak duża, że konkurenci postulują by tutejszy urząd konkurencji zmusił Safaricom do wydzielenia M-Pesy ze swoich struktur. Również banki czują się zagrożone ekspansją M-Pesa na terytorium usług finansowych. Kilka lat temu, gdy byłem w Kenii, w centrum Nairobi widziałem rozstawione duże namioty, wokół których kręciło się dziesiątki młodych ludzi w koszulkach z zielonymi barwami M-Pesa. Co robili? Namawiali ludzi na wyrabianie sobie kart płatniczych. Telekom – a nie banki – popularyzuje karty płatnicze! Dziś banki też tworzą swoje własne odmiany M-Pesa. Na ulicach Nairobi widać reklamy m.in. systemu eazzypay Equity Bank-u.

Jeszcze jedna ciekawostka. M-Pesa przypomina mi nieco „LOT”. Pamiętacie hasło „lataj LOT-em samolotem”? Zgrabna gra słów, bo przecież „lot” to zarówno „latanie”, jaki i nazwa linii lotniczej, jak i „rejs”. M-Pesa to podobna gra słów. „Pesa” to w języku swahili „pieniądze”:-) Być może kiedyś słowo „mpesa” trafi do światowego słownika, tak jak słowo „safari” funkcjonuje w nim od dziesięcioleci. Większość osób w Polsce to słowo słyszała, a niewielu wie, że „safari” to w języku swahili po prostu „podróż”.

Jestem ciekaw jak dalej potoczą się losy M-Pesa. Na ile właścicielom serwisu starczy pieniędzy i śmiałości by z M-Pesa zrobić globalną markę? Jestem przekonany, że gdyby M-Pesa była wymyślona gdzieś w Silicon Valley, to kapitalizacja M-Pesa już by przekroczyła kapitalizację GM czy Toyoty, podobnie jak to było w przypadku Google czy Facebooka. Potężna i bardzo sprawnie działająca amerykańska machina PR-owo – finansowo – kapitałowo – marketingowo – dystrybucyjna wykreowała by M-Pesę na „nową globalną rewolucję”. Balonik M-Pesa napompowano by do granic pęknięcia. Wycenę M-Pesa wzięto by z kosmosu po to by ileś tam funduszy VC, hedge fundow czy innych dziwolągów rynków finansowych zarobiło na tym grube miliardy dolarów.

Z drugiej strony, nieco mnie przeraża perspektywa świata bez gotówki w postaci fizycznych  banknotów. Gdzie wszystko będzie się odbywało poprzez M-Pesa. Gdzie 100% Twoich wydatków będzie widoczne dla bezpieki, dla banków, dla marketingowców, dla przestępców. Już dziś, banki mnie czasami irytują. By otworzyć konto w Polsce lub w Kenii należy zadeklarować jakie ma się interesy, inwestycje czy co tam jeszcze w … USA. ???!!!! Ostatnio w Kampali wyciągałem gotówkę z ATM. Potrzebowałem na końcówkę pobytu w Ugandzie tylko UGX 100 tyś (nieco ponad USD 30). Zszokował mnie komunikat na ekranie ATM banku Barclays – bank doliczył mi do tej operacji ponad UGX 20 tyś opłaty za skorzystanie z bankomatu. To ponad 20% wartości wypłaty i prawie USD 7!!! Według mnie to rozbój w biały dzień i w białych rękawiczkach.

Jakie to będą opłaty gdy nie będę już miał żadnej innej opcji w postaci gotówki, waluty w banknotach w moim portfelu? Aż strach się bać. Wiem, że bankomat ileś tam kosztuje i że są jakieś tam koszty związane z jego bieżącym utrzymaniem. Ale kiedyś wprowadzono opłaty za obsługę kasową, po to by zachęcić klientów banków do przechodzenia do tanich w obsłudze bankomatów. Dziś opłaty za korzystanie z bankomatów rosną. Czyżby bank wychodził z założenia, że koszt zakupu bankomatu ma mu się zwrócić w miesiąc?! W sumie kto mu tego zabroni? Zwłaszcza gdy już zupełnie gotówka zniknie z obiegu – znikną też bankomaty, ale opłaty mogą wzrosnąć. I pewnie znacząco wzrosną. Kto im tego zabroni? O tym, że bank zastosuje w przypadku mojej wypłaty z bankomatu w Kampali jakiś mocno niekorzystny dla mnie, nierynkowy kurs wymiany UGX na EUR i potem EUR na PLN nawet wolę nie myśleć. Nie chcę się niepotrzebnie denerwować. Nie chcę sobie podnosić mojego ciśnienia tętniczego:-)

Ale wracając do samego M-Pesa, to mam do Was prośbę. Chciałbym Was zapytać za co w Polsce możemy dziś zapłacić używając naszego konta w T-Mobile, Plusie, Play czy w Orange? Nie chodzi mi o to, że możecie poprzez smartfona wejść na swoje konto bankowe i dokonać przelewu, tylko o płatności bezpośrednio poprzez operatora sieci komórkowej. Czy jest możliwe wpłacenie pieniędzy (w gotówce w punkcie operatora albo chociaż przelewem bankowym) na twoje konto u operatora komórkowego po to by przygotować się do większego przelewu?

Chciałbym zrozumieć na ile Kenia rzeczywiście pod tym kątem wyprzedza dziś Polskę. O tym, że wyprzedza nas pod kątem stopnia cywilizowania rynku najmu mieszkań dobrze wiem i wielokrotnie pisałem. Nie bez kozery tworząc Mzuri – pierwszą w Polsce firmę dedykowaną do obsługi mieszkań na wynajem – wzorowałem się na rozwiązaniach powszechnie znanych i stosowanych m.in w … Kenii:-) Nazwa firmy też nie jest przypadkowa – „mzuri” to w języku swahili „dobrze”, „dobra”, „dobry”.

Ktoś z Was – niestety nie pamiętam w tej chwili kto – pytał mnie ostatnio drogą mailową o porady dotyczące tego jaki rodzaj biznesu otworzyć. Może warto zaproponować Safaricom zostanie agentem M-Pesa w Polsce? Obiecuję, że pomogę na tyle na ile będę mógł:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

  1. Slawek, myslalem ze M-Pesa to produkt stworzony przez brytyjskiego giganta telekomunikacyjnego Vodafone? Jej sukces w krajach takich jak Kenia polega na tym, ze ludzie po prostu nie maja tam dostepu do ‘normalnych’, jak na standardy zachodnie, uslug bankowych, dobrego dostepu do szybkiego internetu, dostepu do smartphone-ow, itd., to wszystko zaowocowalo tak dynamicznym rozwojem tego produktu w krajach ktore sa mocno do tylu pod tym wzgledem. Wystarczy minimalny ‘zasieg’ operatora komorkowego i juz wszystko dziala – warto pamietac, ze na/z M-Pesa mozna wplacac/wyplacac gotowke w wielu specjalnych punktach – wiec gotowki nikt jeszcze nie zabiera :) M-Pesa po prostu wypelnia tam luke, ktora na zachodzie nie istnieje – stad tez pewnie brak zainteresowania M-Pesa w Silicon Valley.
    Ludzie korzystajacy z bankowych aplikacji mobilnych na swoich smartphone-ach, maja obecnie nieporownywanie wieksze mozliwosci niz te ktore oferuja M-Pesa.

    1. BiL, masz rację, że rozwój M-Pesa wynika m.in z zacofania Kenii. Podobnie było w Polsce z rozwojem usług telefonii komórkowej czy z niektórymi usługami bankowymi.

      Natomiast nie zgadzam się z Twoim domysłem, że M-Pesa została wymyślona przez Vodafone w Anglii. Dlaczego by tę usługę nazwali w języku swahili? Jestem przekonany na 99%, że usługa została wymyślona w Kenii na rynek kenijski. Nie wiem kiedy Vodafone przejęło Safaricom (czy było to przed czy po wprowadzeniu usługi M-Pesa), ale co ciekawe w Kenii na ulicach (ani nawet w siedzibie Safaricom) w ogóle nie widać nazwy Vodafone. W innych krajach Afryki gdzie widziałem M-Pesa (m.in w Swaziland, Mozambiku, Malawi, Burundi, Rwandzie, Ugandzie, itd) operator promujący M-Pesa występował pod nazwą albo Vodafone albo nawet Vodacom.

      A co do możliwości, którymi dysponują ludzie korzystający z bankowych aplikacji mobilnych, o których piszesz, że mają “nieporównywalnie większe możliwości niż te, które oferuje M-Pesa”. Czy mogą swoim telefonem zapłacić w Polsce (lub w Anglii, w której o ile dobrze pamiętam mieszkasz) za zakupy w hipermarkecie, za piwo w barze, za benzynę na stacji czy też policjantowi mandat za przekroczenie prędkości? Czy mogą swoim dzieciom przesłać kieszonkowe? Jeśli nie, to na czym dokładnie te “większe możliwości” miałyby polegać?

      1. Slawek, masz racje, M-Pesa to byla usluga na rynek kenijski. Vodafone wtedy byl wlascicielem 40% Safaricom. Sam projekt to byl public-private partnership w 50% sfinansowany przez UK Government, a konkretnie DFID FDCF, a w 50% przez Vodafone. Mozesz przeczytac o tym wiecej tu:
        http://www.gsma.com/mobilefordevelopment/wp-content/uploads/2012/06/innovationsarticleonmpesa_0_d_14.pdf
        W UK place za pomoca telefonu (przykladajac go do terminalu) za piwo w barze, przejazd metrem, czy zakupy w sklepie. Za pomoca aplikacji na telefonie place za rachunki, przesylam pieniadze, ustawiam roznego rodzaju alerty, zarzadzam standing orders, odwoluje direct debits, sprawdzam wszystkie swoje dostepne rachnki – konto biezace, karty kredytowe, pozyczki, moge aplikowac o pozyczki, transferowac pieniadze pomiedzy kontami, mam wglad do wszystkich transakcji lata wstecz, dostaje cashback etc.

      2. Wydaje mi się że BiL ma sporo racji. Popularność płatności mobilnych wynika z niedostatków infrastruktury bankowej. Np płatności mobilne rządzą w Somalii gdzie państwo ani system bankowy praktycznie nie funkcjonuje ale świetnie radzą sobie sieci komórkowe.

        Co do naszego podwórka to podobną funkcjonalność ma BLIK, który działa w bankowych aplikacjach mobilnych. Są też Andoid Pay i Apple Pay. Wszystkie te systemy umożliwiają płatności mobilne tam gdzie jest terminal płatności bezstykowych (contactless), czyli teraz już prawie wszędzie. BLIKiem można wysyłać sobie pieniądze na zarejestrowany numer telefonu. Ja z tego nie korzystam bo nie ma takiej potrzeby, wygodniej jest wyciągnąć po prostu zwykłą kartę debetową w technologii contactless i zapłacić. Co do przesyłania sobie pieniędzy to zwykłe przelewy online w zupełności wystarczają.

      3. BiL, Sławku,
        M-Pesa na 100% została wymyślona w Kenii, przez młodego studenta. Co ciekawe, nie stać go było na wdrożenie pomysłu na rynek samodzielnie, więc sprzedał go Safaricom, a oni zrobili resztę :) Ja jestem zachwycona tym rozwiązaniem, bo o ile pomysł przyjął się z uwagi, jak piszecie na zacofanie Kenii, to w głównej mierze przyczynił się też do zmniejszenia przestępczości, a dokładniej kradzieży i napadów na tle rabunkowym. Na koncie M-Pesa można nosić jakiś limit gotówki, a także brać szybkie pożyczki od Safaricom. Nie wspomnę o płaceniu właściwie wszędzie i każdemu za pomocą telefonu.

        Też nie widzę “większych możliwości” internetowych aplikacji mobilnych, zważywszy chociażby na sam fakt, że wymagają dostępu do internetu (co nie zawsze jest możliwe), na przelew musimy poczekać trochę dłużej niż 5 minut (tak szybko działa M-Pesa) i niezbędny jest smartfon. Ogromną zaletą M-Pesy jest to, że działa na każdym telefonie, nawet starym modelu, bez konieczności wgrywania specjalnych czy skomplikowanych aplikacji, dzięki czemu bez problemu obsługują ją nawet osoby starsze. O bankowości mobilnej już tego nie powiemy. Uważam, że M-Pesa idealnie wpasowała się w warunki kenijskie, o których pisze BiL przekuwając pewne “zacofanie” w ogromny postęp.

        Żeby nie było tak kolorowo, zawsze są też jakieś wady. M-Pesa uniemożliwia kontrolę gotówki, przez co łatwiej i szybciej się ją wydaje, a to niestety nie sprzyja oszczędzaniu ;)

        Pozdrawiam serdecznie i pozytywnie zazdroszczę tej wyprawy przez Afrykę! Bezpiecznej podróży do Polski, Sławku :)

        Katka

        1. Katka, dzięki za dodatkowe info. Powiedz, czy nadal mieszkasz w Kenii? Wracam do Nairobi w pierwszych dniach kwietnia – może się tam spotkamy? Uzgodnijmy szczegóły mailowo – slawek (małpka) fridomia.pl

        2. Jeszcze 3 ciekawostki dot M-Pesa.

          1. Handel między Kenią a Etiopią jest zadziwiająco niski. Kenijskich produktów i przedsiębiorców jest tam jak na lekarstwo. Zastanawiałem się dlaczego – słaby angielski w Etiopii, brak tradycji, do niedawna brak drogi? Chyba jednak chodzi o socjalistyczny (nadal) protekcjonizm Etiopii. Widziałem tam jednak reklamę M-Birr (birr to nazwa waluty Etiopii) – logo było prawie identyczne do logo M-Pesa. Czyżby M-Pesa była jedynym wyjątkiem?

          2. Kenijskie banki zaniepokojone sukcesem M-Pesa postanowiły założyć własny serwis, należący do większości z 43 banków w Kenii. PesaLink.

          3. Dotychczas – ze względu na procedury zwalczania prania brudnych pieniędzy – obowiązywał limit dziennych transakcji w systemie M-Pesa. Limit ten początkowo wynosił KES 35 tys (ok USD 35) do KES 50 tys w 2010 roku, do 70 tyś kilka lat póżniej. Dziś limit wynosi ok USD 140, co ogranicza możliwości zakupu większych przedmiotów lub biletów lotniczych. Sprzedawcy zgłaszali potrzebę zwiększenia limitu, ale jak dotąd bez skutku.

          Dopiero rząd Kenii, chcąc sprzedać jak najwięcej obligacji skarbowych, zaczyna wywierać naciski na kenijskiego regulatora finansowego by podnieść limit. Limit dla PesaLink ma wynieść KES 1 mln czyli USD 1.000.

          4. Szacuje się, że dzięki M-Pesa wzrost penetracji usług finansowych w kenijskim społeczeństwie wzrósł z 26% 10 lat temu do ponad 85% dzisiaj:-) Nie wiem jak się to ma do penetracji usług finansowych w Polsce. Gdy pracowałem jako konsultant przy połaczeniu 4 banków, które weszły w skład nowego Pekao SA (tuż przed przejęciem przez UniCredit), penetracja usług bankowych w Polsce wynosiła ok 30-35%. Ile wynosi dzisiaj nie wiem.

        3. Jeszcze jedna ciekawostka. Rząd wywiera presję na regulatora by podwyższyć dzienne limity transakcji, bo chce sprzedać jak największą ilość obligacji skarbowych.

          M-Akiba to ponoć pierwsza na świecie akcja sprzedaży obligacji poprzez system płatności mobilnych, z pominięciem domów maklerskich, banków itp instytucji sektora usług finansowych. Oznacza to m.in.
          – mniejsze koszty dystrybucji obligacji – uniknięcie wysokich prowizji pośredników
          – dotarcie do nabywców, którzy wcześniej nie mogli kupić obligacji (zbyt wysoka kwota minimalnego zakupu – dziś poprzez M-Pesa minimum to tylko USD 30 – i/lub nie posiadali konta bankowego lub maklerskiego)
          – na obligacjach zarabiają drobni inwestorzy, a nie tylko duże banki
          – być może zachęci to banki do powrotu do swojej oryginalnej roli – zbierania depozytów i lokowania ich w finansowanie przedsięwzięć zwiększających ilość miejsc pracy, a nie proste, zyskowne i pozbawione ryzyka lokowanie środków w obligacje skarbu państwa:-)

          Ciekawe jak wyjdzie ten kenijski eksperyment i na ile zostanie on skopiowany również w innych krajach na świecie.

  2. panie Sławku – to byłem ja ;) ale bardziej prosiłem o wskazówki czy luźne sugestie, aniżeli o sam pomysł. Choć Pana odpowiedz utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobrze szukam, bo jeden z rozważanych przeze mnie pomysłów to właśnie ta branża, którą Pan polecał. Za co dziękuje bardzo :)

    Sam pomysł bycia przedstawicielem Safaricomu wydaje się ciekawy – wszak bankowość, tym bardziej ta ułatwiająca życie zawsze pozwalała zarobić, i to dużo. Przykład. Przykładem niech będą templariusze. Nie mniej jednak ja bankowcem ani informatykiem nie jestem, poza tym brak mi doświadczenia, więc nie wiem czy to jest dobry pomysł, by się za to brać ;) tu by było żal się “wywrócić” przez głupi błąd spowodowany brakiem podstawowej wiedzy. A taką zdobywa się tylko prowadząc firmę.

    Co do samego zjawiska elektronicznych płatności – myślę że sam fakt podwyższenia opłat do horrendalnych wysokości jest tu najmniejszym problemem, tylko to, że można w łatwy sposób człowieka zniewolić. Wystarczy że jak się komuś z urzędników nie spodobamy, to szybkie zamrożenie 100% środków na koncie i? za co kupimy jedzenie? opłacimy mieszkanie? zatankujemy samochód (teraz co zgroza zyskuje popularność abonament na samochody) szybko można człowieka złamać, wystarczy odciąć mu pieniądze, a po tygodniu wróci i będzie błagał o wybaczenie. Bo nie widzę tego, żeby ludzie z korporacji nagle przerzucili się na pudła po plazmach ;) Choć ciekawi mnie też, czy mimo wszystko człowiek znajdzie na to rozwiązanie w postaci drugiego obiegu pieniądza. Albo barter się upowszechni. Mogą być z tego ciekawe dywagacje, wręcz zahaczające o filozofie i teorie spiskowe ;)

    A póki co przyjemnego zimowania w Kenii Panie Sławku

    1. Lukasz, sorry, że nie pamiętałem Twojego imienia. Będąc teraz w Afryce nie co dzień mam dostęp do internetu. Za to gdy mam, to znajduję setki nieprzeczytanych wiadomości i odpisując na nie czasami nie pamiętam szczegółów.

      Tak jak Ci pisałem mailowo, nie jestem w stanie – zupełnie Ciebie nie znając, nie znając Twoich zainteresowań, ani silnych czy słabych stron – cokolwiek Ci doradzić. Do zostania przedstawicielem Safaricom też Ciebie nie namawiam. To tylko pomysł – może ktoś zechce z niego skorzystać. Jeśli by tak się wydarzyło, byłoby mi bardzo miło, że mogłem się do tego choć w małym stopniu przyczynić:-)

      A Tobie życzę powodzenia w tym na co się zdecydujesz.

      1. Panie Sławku, ależ ja nie mam najmniejszego żalu do Pana ;) jeśli to Pan tak odebrał. jestem świadomy tego, że ginę w potoku setki maili – tym bardziej się cieszę, że mi Pan odpisał :) Myślę że nawet tak małe sugestie i rady jakich Pan mi udzielił, okażą się przydatne, oczywiście ich efekty zauważę to dopiero po czasie – jak to zwykle bywa w takich przypadkach. Doświadczenie mnie tego nauczyło. Za co raz jeszcze dziękuję Panu.

        Co do mpesy – mimo iż potencjalna konkurencja na rynku polskim jest, i to silna, to myślę że przy odpowiednim “wymanewrowaniu” można powalczyć o spory udział w rynku, zanim się pokapują wszyscy o co chodzi. Gdybym miał doświadczenie i obycie jakieś minimalne – pomysł warty rozważenia. Jako 2 albo 3 biznes w życiu. Może jest tu ktoś z fridomiaków, kto chwilowo znudził się kupowaniem mieszkań i musi zrobić sobie przerwę? ;) może okazać się, że będzie to dla kogoś strzał w dziesiątkę…

        A Panu życzę udanej i pełnej wrażeń wycieczki do Etiopii :)

        1. Łukasz, wszystko ok. Dzięki za życzenia. I mam też prośbę – zwracaj się proszę do mnie po imieniu. Wszyscy na fridomii jesteśmy “na Ty”:-)

  3. Slawek, napisales: “być może zachęci to banki do powrotu do swojej oryginalnej roli – zbierania depozytów i lokowania ich w finansowanie przedsięwzięć zwiększających ilość miejsc pracy, a nie proste, zyskowne i pozbawione ryzyka lokowanie środków w obligacje skarbu państwa:-)”

    Tutaj Adair Turner, jeden z moich ulubionych ekonomistow, mowi o mitologicznym opisie bankowosci, ktory wciaz bardzo mocno funkcjonuje w mainstreamie: https://m.youtube.com/watch?v=Fr_orxK5Zqo

    1. Banki zbieraja depozyty od oszczedajacych i pozyczaja je kredytobiorcom
    2. Banki zbieraja depozyty od gospodarstw domowych i pozyczaja je najbardziej obiecujacym biznesom

    W 17 najwiekszych gospodarkach swiata ok. 60% wszystkich kredytow wedruje w real estate.

    Slawek, wiem ze nie przepadasz za nowinkami technologicznymi, ale mysle ze w zwiazku z Twoimi czestymi podrozami i opisami problemow z zamiana gotowki w wielu krajach, Revolut moze byc rozwiazaniem Twoich problemow z bankami i kantorami, moze nawet nazwiesz to kiedys mala rewolucja :) link jest tutaj: http://www.revolut.com

    1. BiL, dzięki za przesłanie linka. Niestety tu gdzie teraz jestem mam zbyt słaby internet by wysłuchać tej prezentacji. Chętnie to zrobię za tydzień.

      A jeśli chodzi o daną, którą podajesz (60% portfela kredytowego stanowią nieruchomośći), to spodziewam się, że duża część tego portfela to kredyty konsumpcyjne na zakup mieszkania czy domu, w którym kredytobiorca zamieszka. Nieduży odsetek stanowią kredyty inwestycyjne.

      Nie pamiętam dokładnych danych, ale czytałem że w polskim systemie bankowym większość depozytów bankowych posiadają nie Kowalscy, ale polskie firmy. Czyli banki – dokładnie odwrotnie niż kiedyś – zbierają depozyty od firm i udzielają kredytów osobom fizycznym. Tak jest im łatwiej, bezpieczniej i zyskowniej.

    2. Kolejne informacje “w temacie”

      (1) Po zaledwie tygodniu od otwarcia sprzedaży obligacji poprzez platformę mobilnych płatności, M-Akiba zebrało już ponad 50% planowanej kwoty. Obligacje zakupiło do tej pory ponad 60 tyś Kenijczyków. Chyba zachęcił ich wysoki zwrot – 10%owe oprocentowanie obligacji jest wyższe niż oprocentowanie lokat bankowych (ok 7%) i nieco wyższe niż inflacja (ok 9%). Sprzedaż miała trwać do 10 kwietnia, ale wygląda na to, że może się zakończyć wcześniej.

      Kolejna (o wiele większa) transza sprzedaży obligacji jest planowana w czerwcu 2017 roku

      (2) Safaricom – chcąc zachęcić drobnych przedsiębiorców do akceptacji płatności mobilnych – zapowiedział obniżkę prowizji dla merchantów. Opłaty mają spaść o połowę.

      Dotąd wynosiły 1% od wartości transakcji (zwolnione z opłat były transakcje do KES 100, czyli ok PLN 4). Od przyszłego tygodnia wyniosą 0,5% (zwolnienie do KES 200). Prowizje dla transakcji o wartości powyżej KES 40 tyś zostaną ograniczone do górnego limitu KES 200.

      Dodatkowo, Safaricom podpisało umowy z 23 kenijskimi bankami, na mocy których czas do zaksięgowania transakcji sprzedaży na rachunku bankowym merchanta zostanie skrócony z obecnych “kilku dni” do kilku sekund

      (2a) kupujący poprzez M-Pesa nie są obciążani żadną prowizją ani przez merchanta, ani przez Safaricom

      (3) Facebook ogłosił uruchomienie w Kenii usługi zapewnienia nisko-kosztowego internetu. Pakiety 40 mbs oraz 100 mbs będą kosztować KES 10 oraz KES 20, czyli odpowiednio ok 40 i 80 groszy.

      Pakiety tygodniowe – 300 mbs (KES 50, czyli PLN 2) oraz 500 mbs (KES 100, czyli PLN 4). Miesięczne – 1,25 gbs (KES 200) lub 3 gbs (KES 500, czyli PLN 8).

      (4) wg danych Communications Authority of Kenya (CA), w Kenii penetracja internetu wynosi 85,3%, a użytkowników jest już 37,7 milionów.

      Penetracja internetu jest już chyba – to tylko moje domysły, a nie oficjalne dane – wyższa niż dostępność energii elektrycznej. W wielu częściach rolniczej Kenii, ludzie nadal nie mają dostępu do sieci elektro-energetycznej:-(.

      Z tego co pamiętam, w Etiopii jest o wiele gorzej – tylko 15% domostw ma elektryczność:-(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.