Mt. Kenya

Podczas mojej obecnej podróży rzadziej niż zwykle robię wpisy na fridomii. Wynika to z wielu czynników.

Po pierwsze, dużo czasu zajmuje mi przemieszczanie się i zapewnianie sobie podstawowych rzeczy – noclegu, jedzenia, zwykłej toalety. Rzadko się zdarza bym dwa razy nocował w tym samym hotelu, dwa razy jadł w tej samej restauracji, dwa razy siusiał w tym samym miejscu (nie piszę “toalecie”, bo nie zawsze są to – niestety – toalety). Każdą z tych rzeczy trzeba znaleźć co nie jest łatwe w nieznanym mi miasteczku gdzieś w głębi Afryki.

Po drugie, nie zawsze mam dostęp do internetu. Albo nie ma wi-fi, albo jest ale ponieważ nie ma prądu (przerwy w dostawach prądu zdarzają się bardzo często), to i tak internet nie działa. Albo jest, ale działa taaaaaak wooooolno, że otworzenie jednej wiadomości na yahoo zajmuje kilka bardzo dłużących się minut. A w międzyczasie zawiesi się inernet lub coś innego i trzeba zaczynać od początku. Afryka uczy cierpliwości:-)

Po trzecie, pomimo, że zabrałem ze sobą z Polski kilkanaście książek do przeczytania, to w zasadzie nie mam czasu niczego czytać. Planując tę podróż myślałem, że będę dużo bardziej osiadły w jednym miejscu, a wyszło na to, że jednak sporo się przemieszczam. Nie mam czasu czegokolwiek czytać. A gdy nie czytam, to trudniej u mnie o inspiracje do kolejnych postów.

Wreszcie po czwarte, ta podróż spowodowała, że moje myśli odpłynęły od tematów związanych z wolnością finansową, inwestowaniem w nieruchomości, zarządzania najmem. Myślę dużo więcej za to o Afryce, jej różnorodności, jej problemach i ich przyczynach, jej perspektywach na przyszłość. O tym obiecuję napisać kiedyś więcej w oddzielnym poście.

Przez kolejne kilka dni też z pewnością niczego nie napiszę, za co z góry przepraszam. Wybieram się na 4-5 dniowy trekking na Mt. Kenię, którego celem jest zdobycie jednego z jej szczytów. Mt.Kenia to druga pod względem wysokości góra Afryki – ok 5199 m n.p.m. Co ciekawe leży prawie dokładnie na równiku, w centrum Kenii, w pobliżu miejsca zamieszkania moich nieżyjących już dziadków. Dla Kikuyu, Mt Kenya to magiczne miejsce, mające centralne miejsce w legendach o powstaniu naszego plemienia. Wybieram się tam z członkami mojej rodziny, co dodaje trekkingowi dodatkowego wymiaru dla mnie.

Pomimo lokalizacji na równiku, jej szczyty pokryte były jeszcze do niedawna śniegiem, lodowcami. Teraz ich już nie widać – przynajmniej z dołu – co jest jednym z dowodów na zmiany klimatyczne, globalne ocieplenie.

Pomimo zmian klimatycznych, na górze Mt. Kenii nadal jest bardzo zimno. Brrrr! Początkowo planowałem wyprawę na Kilimandżaro – najwyższa góra Afryki – chyba 5899, najbardziej znana na świecie, i dużo łatwiejsza we wspinaczce niż Mt. Kenia. Ale w styczniu spotkałem w Mombasie (w Hotelu Sonrisa, wybudowanym i prowadzonym przez moją koleżankę, Iwonę z Gdańska) Polaków, którzy byli na Kilimandżaro oraz Słowaków, którzy wrócili właśnie z Mt Kenia. Dzielili się swoimi doświadczeniami, pokazywali zdjęcia stamtąd. I to właśnie zdjęcia Polaków z Kilimy, szczelnie opatulonych zimowymi ubraniami, z kawałkami lodu na wąsach i mocno ośnieżonymi twarzami, przekonały mnie do tego bym sobie Kilimę odpuścił. Nie przyjechałem do Afryki po to, by zmarznąć na kość:-)

I to właśnie ta perspektywa chłodu najbardziej mnie martwi myśląc o tym trekkingu. Ale trudno! Jeśli mam kiedykolwiek spróbować, to pewnie lepiej teraz niż za 10-15 lat. Klimat nie zdąży się aż tak mocno ocieplić (mam nadzieję), ale ja zdążę się za to zestarzeć. Zabieram więc wszystkie swoje ubrania zimowe, w których wylatywałem na początku grudnia z Polski (wreszcie będzie z nich jakiś pożytek! – przyznam, że fakt, że akurat mam tu ze sobą odzież zimową też mnie zmobilizował do podjęcia decyzji o wspinaczce), pożyczyłem dodatkowy śpiwór od moich przyjaciół z Polski, resztę sprzętu wypożyczę od organizatorów wspinaczki i … w drogę.

Jak było, opowiem po powrocie do cywilizacji. W międzyczasie zadawajcie te pytania, które Was interesują, to chętnie Wam odpowiem:-) I trzymajcie proszę kciuki za to bym tam za bardzo nie zmarzł, by nie padał rzęsisty deszcz ze śniegiem i nie wiał zbyt mocny wiatr:-) I bym – pomimo nadwagi i braku uprawiania jakiegokolwiek sportu czy nawet wysiłku fizycznego – dał radę wspiąć się na jeden ze szczytów Mt Kenya:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Po czterech dniach trekkingu zszedłem z Góry Kenii. Wyczerpany, ale bardzo zadowolony i to nawet pomimo tego, że odpuściłem sobie atak na szczyt. W trakcie noclegu w bazie na wysokości 4300 m n.p.m. czułem się fatalnie ze względu na moje wysokie ciśnienie tętnicze. Postanowiłem, że zdrowie ponad wyczyny:-)

    Góra Kenia mnie zafascynowała. Z wielu powodów. Niesamowita przyroda. Niesamowite widoki. Ośnieżone szczyty, choć Góra jest oddalona o tylko kilka km od Równika. Wiele zwierząt – bawoły, antylopy, hyrax, Columbus Monkeys, mnóstwo różnokolorowych ptaków, które w ogóle nie boją się ludzi. Stety lub niestety nie spotkałem ani razu lamparta. Widziałem jedynie dość gęsto usiane ich kupki na drodze. Mój przewodnik analizował co jadł dany osobnik i ile musi ważyć. Zwierząt, których ucieszyłem się, że nie spotkaliśmy (a tylko jedynie ich białe kupki od jedzenia kości) to hieny. Jakoś nie mam do nich zaufania.

    Na Górze spotkałem dwóch Rosjan – biologów z Uniwersytetu w Moskwie. Jeden profesor, a drugi to młody doktorant. Opowiedzieli mi bardzo dużo o przyrodzie na Mt Kenia. Wcześniej sporo chodzili po górach Kaukazu, Tatrach oraz Alpach, więc mieli wiele cennych porównań. Ciekawe dla mnie było jak wymieniają się wiedzą z moim przewodnikiem.

    Góra Kenii jest wg nich unikalna pod względem biologicznym. Ze względu na jej położenie na Równiku, ekspozycje południowa i północna nie różnią się od siebie pod względem roślinności. Wiele gatunków roślin występuje tylko tutaj. Co ciekawe, rośliny te musiały się zaadaptować do bardzo nietypowej sytuacji klimatycznej. Otóż na Górze Kenii występuje 365 dni lata w roku oraz – jednocześnie – 365 dni w roku … zimy:-) Każdego dnia panuje tu lato, a każdej nocy – zima:-) Dzięki temu widać coś niespotykanego gdzie indziej.

    Pojedyncza roślina jednocześnie wypuszcza nowe listki, a także kwitnie i przekwita, część liści żółknie i część opada. Na jednej i tej samej roślince w każdym momencie roku:-) To tak jakby u jednego człowieka część zębów była jeszcze mleczna, część się dopiero wyząbkowywała, a niektóre już próchniały i wypadały ze starości. Podobnie z włosami i innymi częściami ciała:-)

    To co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło to to, że wcale nie było aż tak zimno jak się spodziewałem. Nawet gdy wstałem o godz 2:30 w nocy przed atakowaniem szczytu. Choć padał śnieg, to wcale nie było mi zimno, mimo że wyszedłem przed górską chatkę schroniska tylko w szortach. Miałem wprawdzie na sobie zimową kurtkę, ale czułem, że dałbym radę nawet bez niej.

    Bardzo przyjemna była też kompletna cisza (w bazie poniżej noc była wypełniona dźwiękami dżungli) i jednocześnie bardzo ciemne i bardzo rozświetlone niebo. Rozumiem to czemu alpiniści mogą złapać bakcyla i nawet z narażeniem życia czy zdrowia atakować coraz to wyższe szczyty.

    1. Gdyby ktoś był zainteresowany wspinaczką, to gorąco polecam mojego przewodnika – David Maina. Młody, energiczny i bardzo fajny człowiek, pochodzący z Naro Moru, czyli bazy Góry Kenia. Jego namiary to:
      davmna (małpka) yahoo.com
      tel +254.774 652 862 lub +254.714 938 716
      FB: (David Summits)

      Wdzięczny za to, że opowiedziałem mu po drodze o idei wolności finansowej (David zadawał bardzo sensowne pytania), David zabrał mnie jeszcze na zobaczenie dodatkowej, mało turystycznej atrakcji – Mau Mau Caves, czyli jaskinie, w których w latach 50-tych XX wieku ukrywali się wojownicy o wolność i niepodległość Kenii.

      Wspinaczkę na Górę Kenię, Kilimandżaro czy Mt Elgon może też zaaranżować Castol Mwangi, właściciel firmy wspinaczkowej w Naro Moru – High Peak Mountaineering & Travel. Można u niego zabukować wspinaczkę, wypożyczyć brakujący sprzęt, itp
      castolother (małpka) yahoo.com
      tel +254. 733 567 188

      Powodzenia!

    1. Aniuta, cała przyjemność po mojej stronie, dzięki za komplement.

      Z tymi wpisami dotyczącymi podróżowania zawsze mam dylemat. Niby Fridomiacy o nie proszą – choć nie są bezpośrednio powiązane z tematyką bloga fridomia.pl – ale gdy już je popełnię, to prawie wcale nie wywołują komentarzy. Więc nie do końca wiem czy są dla Was interesujące:-)

  2. Panie Sławku,

    Mocno zastanawiam się nad aplikowaniem o pracę w Nairobi. Czy mógłby mi Pan opowiedzieć o zaletach i wadach mieszkania w Nairobi ? Jak często zdarzają przerwy w dostawach prądu, wody; przestępczość zagrożenie malarią, cholerą i wirusem HIV. Ile trzeba zarabiać aby żyć wygodnie (mieszkanie mają zapewnić). Wreszcie, czy wie Pan coś o szkołach międzynarodowych w Nairobi ? Interesuję mnie najbardziej Breaburn School. Z góry dziękuję :)

    1. Bartek

      Polecam. A jeśli przeslesz mi maila, to skontaktuję Cię z 2-3 rodzinami polskich expatów w Nairobi

      Pozdr z Peru ??

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.