Myślenie długoterminowe

Długi weekend majowy spędziliśmy głównie w Rumunii (było tam o wiele cieplej niż w Polsce:-). Pojechaliśmy tam samochodem przez Lwów i wjechaliśmy od strony Bukowiny – pięknej wiejskiej krainy z wieloma elementami polskości oraz sławnymi na cały świat monastyrami i kościołami, których zewnętrzne ściany pokryte są bajecznie kolorowymi freskami. Później była Mołdawia. Wraz z Transdniestrzem, które w porównaniu do mojej pierwszej wizyty jakieś 13-14 lat temu bardzo się zmieniło na plus. Tiraspol wygląda tak jak miało chyba wyglądać w zamyśle komunistów wzorcowe sowieckie miasteczko – dość biedne, ale wszędzie czysto i bardzo schludnie. Wygląda o wiele lepiej niż większość rosyjskich miast jakie do tej pory widziałem, choć zabytków do zwiedzania i podziwiania nie ma tam wiele lub wcale.

Później wróciliśmy znów do Rumunii, tym razem do mojej ulubionej Transylwanii. Mimo, że po polsku mówi się na ten region Siedmiogród, to tak naprawdę pięknych, zabytkowych miast jest tam kilka razy więcej. A jeszcze więcej (blisko 200) jest tam warownych kościołów, które były budowane nie tylko jako świątynie religijne, ale też służyły schronieniu w razie wielomiesięcznych oblężeń najeźdźców z Mongolii, Otomanów, itp Bardzo romantyczne i fotogeniczne miejsca. Niektóre w ruinie, ale inne odrestaurowane, a niektóre przerobione nawet na hotele.

Stamtąd obraliśmy kurs z powrotem na Polskę z zatrzymaniem się na dwa dni w Maramures, graniczącym z Ukrainą oraz Węgrami regionie, który do niedawna był najbardziej odizolowanym od współczesnej cywilizacji, rolniczym regionem Europy. W Maramures byłem już wielokrotnie, pierwszy raz prawie dokładnie 10 lat temu.

Wówczas całe wioski składały się ze starych drewnianych domów, a wjazdów na podwórka strzegły wysokie na 3-5 metrów, bogato zdobione, drewniane bramy ze spadzistymi daszkami na górze. Te wioski wyglądały tak jakby czas się w nich zatrzymał. Jakieś dobre kilkaset lat temu. Wrażenie potęgowały wozy konne (nadal jest ich sporo) oraz kobiety idące na pole, ubrane w czarne, baloniaste spódnice, (co ciekawe długości może nie mini, ale raczej przed kolana) i niosące przez ramię drewniane motyki, grabie oraz inne narzędzia do prac rolnych.

Gdy przyjechaliśmy tam kilka miesięcy później (chcieliśmy zobaczyć festiwal muzyki romskiej na przełęczy łączącej Maramures z Bukowiną) to widziałem jak te stare drewniane domki znikają. Jeden po drugim były rozbierane i ładowane na ciężarówki, które miały je zawieźć do Francji, Włoch czy Hiszpanii. Obywatele tamtych krajów po prostu kupowali te domy od ich mieszkańców. Jak się dowiedziałem, płacili im – w zależności od wielkości oraz stanu technicznego chatki – od 2 do 5 tysięcy EURO i czasami dodawali jeszcze na zachętę jakiś stary, wysłużony samochód, który pewnie u siebie musieliby już złomować.

W zamian za otrzymaną kasę, mieszkańcy wiosek kupowali materiały budowlane – najczęściej najtańsze białe bloczki budowlane i stawiali domy wyposażone w nowoczesne technologie, sanitariaty, itp. Rozumiałem tych ludzi, bo przecież każdy chce polepszyć standard swojego życia, ale jednocześnie smuciłem się, że tracą swoją tradycję, unikalność.

Po powrocie do Bukaresztu namawiałem wówczas wszystkich moich współpracowników (większość z nich nigdy nie była w Maramures), moich klientów oraz innych znajomych by koniecznie pojechali zobaczyć Maramures takim jakim było kiedyś. Zanim całkowicie zniknie. Sam też pojechałem tam jeszcze kilka razy na przestrzeni kolejnych dwóch lat. Za każdym razem drewnianych chatek ubywało.

Dziś już praktycznie nie ma ich wcale, oprócz drewnianych szop, które były w zbyt lichym stanie by znaleźć jakiekolwiek zainteresowanie wśród kupców z Południa Europy. Kobiety wprawdzie dalej noszą czarne, bufoniaste spódniczki mini, dalej używają drewnianych narzędzi do prac polowych, wozów konnych jest dużo mniej, ale stare domy już całkiem zniknęły. Przejął mnie dotkliwy smutek i żal, niemal taki jakbym sam stracił coś bardzo dla mnie cennego. Zacząłem się zastanawiać czy nie można tego było zrobić inaczej. Gdzie było UNESCO? Czemu UE lub rząd Rumunii nie asygnowali środków na pomoc mieszkańcom Maramures w tym by swoje drewniane domy zmodernizowali w  środku? Dlaczego pozwolono temu regionowi zniknąć, przepoczwarzyć się z pięknego motyla w poczwarę?

Widać już oznaki tego, że ludzie zaczynają żałować tego, że 10 lat temu rozpoczęli wyprzedaż czegoś absolutnie unikalnego po to by to zastąpić czymś zupełnie bezpłciowym, pozbawionym jakiejkolwiek tradycji czy walorów kulturowych. Większość domków, która tam dziś stoi, mogłaby stać w dowolnej innej wiosce w Europie, a te biedniej zrobione – w dowolnej wiosce w Azji, Ameryce Południowej czy Afryce.

Ludzie zaczynają stawiać nowe bramy wjazdowe stylizowane zgodnie z tradycją. Okładać część swoich domów drewnem. Dorabiać różnego rodzaju drewniane balkony czy balustrady. Gdzie niegdzie widać nowe domy budowane z drewna. Mieszkańcy wracają do swoich korzeni.

Decyzja, którą podjęli 10 lat temu – krótkoterminowo – wydawała im się logiczna i właściwa. Zrobili skok do nowoczesności, mogli żyć wygodniej, w lepszych warunkach. Z perspektywy 10 lat, które minęły, widzą jednak, że może nie była to najlepsza opcja w ujęciu długoterminowym. Turystów dziś jest dużo mniej. Pensjonaty – choć bardzo tanie – święcą pustkami. Nie ma komu kupować ich lokalnego rękodzieła, wyrobów rolnych, typu sery, śliwowica czy wędliny. Nikogo nie przyciągają schematyczne, pospolite domki z białych pustaków, a z kolei te fikuśniejsze są zbyt krzykliwe, zbyt prowincjonalne, nieco śmieszą. Co gorsze, część domków jest niewykończona – widać ktoś słabo zaplanował budżet i owych EUR 5 tyś nie wystarczyło na dokończenie remontu i dziś rodzina zajmuje tylko część niedokończonego budynku.

Jedyna nienaruszona część starego Maramures to kościoły oraz cerkwie. Nadal górują nad dolinami i pagórkami tego regionu ze swoimi smukłymi, strzelistymi wieżami. Ich dachy pokryte są wąskimi, podłużnymi drewnianymi dachówkami, przez co wyglądają jak łuski ryb. Naturalny konserwatyzm kleru okazał się zbawienny dla zachowania lokalnej tradycji. Kościoła żaden cudzoziemiec nie był w stanie kupić i wywieźć do swojego kraju. Nie było takiej opcji. Zwierzchnicy kościelni chyba z natury myślą bardziej długoterminowo.

Myślenie długoterminowe jest też ważne dla Fridomiaczek i Fridomiaków. Według mnie jest to jedna z cech, która może ułatwić osiągnięcie wolności finansowej, lub inaczej – brak umiejętności myślenia w dalszym horyzoncie może znacząco utrudnić jej osiągnięcie. Ale o tym może przy innej okazji:-)

PS Ciekawostka: w jednej z wiosek Maramures zatrzymaliśmy się przy placu budowy nowego kościoła. Będzie to akurat kościół katolicki. Cały z drewna, utrzymany w tradycyjnym stylu architektury tego regionu. Fajnie było zobaczyć taki kościół w formie work-in-progress. Zapytałem o koszt budowy takiego kościoła – jest to ok EUR 70.000. Bez fresków, których namalowanie może kosztować kolejne 35-40 tysięcy. Mam nadzieję, że ten nowy kościół, podobnie jak jego starsi sąsiedzi, też przetrwa kolejne co najmniej 300-400, a może i więcej lat i będzie cieszyć oczy i wzbudzać pozytywne emocje u naszych pra-pra-pra-pra-pra-pra-pra-pra-….. – pra-pra-pra-pra-pra-pra…. – pra-pra-pra-pra ……. pra-pra-pra-prawnuków:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. Myślenie długoterminowe, to coś do czego dochodzi się latami. Sam dopiero po 25 roku życia zacząłem myśleć większą “perspektywą” nad tym co robić w życiu, jak oszczędzać, skad brać pieniądze i jak przejść resztę swojego życia. Bardzo fajny artykuł, zdecydowanie pomaga poszerzyć myślenie.

  2. Niestety, dopiero z wiekiem przychodzi umiejętność myślenia długoterminowego. Młodość jest często niecierpliwa, wyrywna i naiwna.

    Ostatnio zamarzyło mi się kupno domu z bali i wyniesienie się na wieś, a mieszkanie w mieście na wynajem… Mój mąż myśli nad glinianym domu. Dlaczego te materiały? No właśnie długoterminowe zalety przeważają – naturalne, nietoksyczne, hipoalergiczne materiały. W koncu w takich domach ludzie mieszkali przez wieki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.