Stuffocation (2), czyli skąd się wziął konsumpcjonizm?

Stuffocation – według James’a Wallman’a, autora książki pod tym tytułem – to takie samo ryzyko dla zdrowia jak otyłość. Wallman cytuje wiele naukowych badań, które potwierdzają tę tezę. Zagracenie mieszkania wywołuje stres, a stres wpływa na jeszcze większe zagracenie mieszkań. Strażacy przekonują, że ryzyko wybuchu pożaru jest dużo wyższe w zagraconym mieszkaniu. Nasz materializm, nadmierne gromadzenie rzeczy jest szkodliwe dla środowiska. Terapia zakupowa wpływa na nasze zadłużenie, co wywołuje dodatkowy stres.

Ponadto, w kulturze konsumpcjonizmu, to co kupujemy, odzwierciedla nasze miejsce na drabince społecznej. To też samo z siebie jest źródłem stresu – “status anxiety”.  Procent Amerykanów cierpiących na depresję jest dziś trzy razy wyższy niż w latach 50-tych.

Skąd się wzięła ta niezdrowa dla nas oraz dla naszej Planety kultura konsumpcjonizmu?

W latach 20-tych, w następstwie postępu technologicznego, USA zaczęło cierpieć na nadprodukcję. Rozwiązania były dwa. Albo ludzie zaczną mniej pracować (tak sobie wyobrażał to m.in J.M. Keynes) albo muszą zacząć więcej konsumować (tę opcję preferowali politycy jak Hoover – ze zwiększoną konsumpcją rosną wpływy z podatków – oraz przemysłowcy jak Alfred Sloan – większe zyski). Dotychczas uważano, że prosperity można osiągnąć poprzez oszczędzanie; politycy i przemysłowcy zaczęli lansować tezę, że poprzez … wydawanie:-)

Żeby nakłonić ludzi do większej konsumpcji, trzeba było zmienić ich zachowania oraz postawy. Tak narodziła się reklama. Jednym z jej pionierów był Earnest Elmo Calkin. Jego celem były dwie rzeczy: by produkowano rzeczy nie po to by trwały, tylko by się psuły. Oraz by szczęśliwych, skromnych i oszczędnych Amerykanów przemienić w ciągle niezadowolonych, rozrzutnych i ostentacyjnych konsumentów. Przemysł zamiast tworzyć tylko produkty, miał zacząć tworzyć “konsumentów” poprzez zwiększenie ich zarobków oraz udzielanie im kredytów. Kiedyś kupowało się coś, bo stare się zniszczyło, popsuło, czyli ze względów praktycznych. Teraz trzeba było ludziom pokazać, że kupuje się to coś, bo jest “nowsze”. Ze względów emocjonalnych. Trzeba było to stare obrzydzić.

Rzeczy robione ręcznie i dzięki temu bardzo trwałe musiały ustąpić rzeczom produkowanym masowo i łatwo wyrzucalnym. Porzucanie starego stało się nowym dowodem postępu. Niektórzy próbowali się temu przeciwstawiać. Henry Ford w 1922 r mówił, że buduje samochód tak by jego nabywca nie musiał już nigdy sobie kupować drugiego. Ale po kilkunastu latach zmienił zdanie – Ford zaczął co roku wypuszczać nowe modele. Piękno miało postarzać zeszłoroczne modele.

Niewątpliwie przyczyniło się to do szybkiego wzrostu gospodarczego. Dzięki konsumpcjonizmowi, milionom ludzi udało się wyjść z kręgu ubóstwa. To co było motorem XX-wiecznego rozwoju, dziś stało się jednym z najpilniejszych problemów. Czyż to nie ironia losu?

Dziś coraz więcej ludzi zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że ślepe dążenie do posiadania coraz to więcej, coraz to nowszych rzeczy prowadzi w ślepą uliczkę. Co innego, gdy wychodziliśmy z biedy, gdy byliśmy niedożywieni. Ale dziś nikt nie cierpi głodu, a coraz więcej rzeczy zaczyna nas dusić. Zaczyna się w internecie mówić o minimaliźmie. Nie jest to jednak preferowana przez rządy i biznes dla nas droga. Ich ekonomiczne i finansowe modele oparte są na materialiźmie, na tym byśmy ciągle chcieli konsumować więcej.

Czyż nie jest symptomatyczne to, że zachodnie rządy oraz duży biznes zachęcają Chiny by ich obywatele zaczęli więcej konsumować? Ma to niby pomóc chińskiej gospodarce. A rząd Chin jakoś woli jednak eksportować… :-)

… cdn

“Stuffocation. Living More with Less”, James Wallman, Penguin Books, London 2015

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

3 Responses

  1. …i dlatego tak ciekawe są wg mnie ludy tzw. pierwotne, np. Aborygeni, którzy brali z przyrody tylko tyle, ile im było potrzebne do przeżycia, a z przyrody nauczyli się tyle, że żyli bez większego wysiłku… Szkoda, że “cywilizowany człowiek” zniszczył inne, nieznane sobie kultury, zanim zdołaliśmy pojąć to, co wiedzieli tamci ludzie…

  2. Ludzie zawsze dązyli do dominacji nad drugim człowiekiem, zawsze chcieli zyc lepiej od swoich rowieśników i na wyższym poziomie, jeść lepiej, mieć lepsze dziewczyny. To, że ludy szamańskie żyły skromnie, to dlatego, że byli mocno ograniczeni. Spójrzcie na cywylizacje rzymską chociażby – tacy już jesteśmy.

  3. Przypomnę, że mam to szczęście doświadczać już wolności finansowej. Zapas gotówki, firma sama z siebie generuje dobre dochody, a do tego drugi biznes oparty właśnie na nieruchomościach.

    Ostatnio byłem z żoną i trójką swoich małych pociech u sąsiadów, na grillu, byli też ich znajomi między innymi z pracy (tzw. korposzczurki). Oczywiście rewia mody, ijfoniki, gadżeciki, i rozmowy typu: że mąż dostał teraz awans i premię ileś tam, jacy oni zatem są zajebiści. A drudzy kupili nowe auto, i coś jeszcze, więc są jeszcze lepsi:) Oczywiście licytacja całego towarzystwa, opowiadanie tego co kto ma, zakończyła się momencie gdy przyszła moja kolej:)
    Oświadczyłem, że w domu mam żółtego słonia w karafce, że dla mnie ważniejsze jest, że nie spędzam życia w biurze tylko w domu z rodziną, że nie będę się licytował, bo moja sprawa co i ile mam, nawet nie pomyślałem, żeby im powiedzieć, że pewnie razem z żoną zarabiamy więcej niż reszta razem wzięta, ale po nas tego aż tak nie widać.
    Śmieszne to jacy czują się niektórzy niedowartościowani, ale nie mnie to oceniać, to ich życie, a jeśli to przynosi im szczęście, to nie moja sprawa.

    Morał bajki taki, że oni wsiedli w swoje leasingowane autka, wrócili do 50m2 mieszkań w blokach, a dziś od rana siedzą w biurach, podczas gdy ja wróciłem do domu, odpaliłem na kinie domowym 220 cali bajki i oglądaliśmy “autka”, bo moje chłopaki to uwielbiają, wieczorem popływałem w basenie, na kolację zrobiłem sobie i żonie pysznego kurczaka z pomidorami sous vide, a dziś dokładnie o 11:05 przyszedłem do biura, bo nie chciało mi się wcześniej wstawać z łóżka:)

    Mam, ale nie to jest sensem mojego życia aby mieć więcej,
    mam, ale to nie znaczy, że pod pewnymi względami jestem lepszy od innych,
    mam, co nie znaczy, że kupuję ciuchy po parę stówek czy tysięcy,

    mam, więc mogę odpuścić trochę pracę i poświęcać czas rodzinie,
    mam, więc uczymy się z całą rodziną języków,
    mam, więc jeździmy i zwiedzamy jak tylko się da Polskę i świat,
    mam, więc dzielę się z innymi, zwłaszcza rodziną, ale też sponsorujemy przedszkola dzieciaków oczywiście incognito,

    i w końcu mam, ale wszystko co mam nie generuje żadnego stresu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.