Emerycka emigracja z USA

Z artykułu w weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej („Koniec snu o kamperze”) dowiedziałem się, że z danych National Bureau of Economic Research wynika, że już prawie połowa Amerykanów umiera bez grosza przy duszy, a jedna trzecia, w chwili śmierci ma mniej niż USD 1 tyś na koncie. Nie poradziliby sobie w przypadku jakiś niespodziewanych wydatków. Nieco lepiej wygląda ich sytuacja jeśli uwzględnić wartość całego ich majątku – domu, mieszkania, samochodu, itp. – ale tylko trochę lepiej. Ledwie połowa seniorów, po odliczeniu kredytów i długów, może się wykazać „majątkiem” w wysokości USD 10 tyś.

Amerykanie są światowymi liderami w życiu na kredyt. Z raportu GoBankingRates.com z 2015 r. wynika, że aż 70% Amerykanów w wieku 19-64 lata, ma na koncie mniej niż USD 1000, z czego 34% nie ma żadnych oszczędności (jeśli masz zatem ok PLN 4.000 salda na swoim koncie bankowym, to już jesteś w lepszej sytuacji niż 70% Amerykanów. Wow!!!). Z kolei Departament Handlu dodaje, że na kontach oszczędnościowych Amerykanie odkładają dziś ledwie 3,9% swojego rozporządzalnego dochodu. W 1975 r. było to 17%.

Statystyki brzmią alarmująco, choć dodam od siebie, że w porównaniu z 1975 rokiem, dziś bardziej powszechne są alternatywne dla lokat bankowych formy oszczędzania – typu zakup akcji spółek giełdowych, udziały w funduszach inwestycyjnych, itp. Pewnie należałoby raczej porównać całość oszczędności wówczas i dziś, a nie tylko same lokaty bankowe.

Niemniej, dziś amerykańskim emerytom nie wystarcza na dostatnie życie na emeryturze. Coraz mniej jest wiecznie podróżujących emerytów – kupujących kampera i ruszających w Amerykę. Nie stać ich na to, więc pozostają w swoich domach. Coraz więcej jest też osób w wieku po 65. roku życia, którzy dalej chcą i pracują. Jest to już ponad 20% osób w wieku powyżej 65 lat. Często wykonują najprostsze prace w handlu i usługach, zabierając miejsca pracy młodzieży oraz studentom chcącym sobie dorobić na studiach.

Coraz więcej emerytów emigruje. Rząd wysyła dziś za granicę ponad 400 tyś wypłat emerytalnych każdego miesiąca. Najwięcej do Kanady i Meksyku, ale na popularności szybko zyskują Ekwador, Kostaryka, Nikaragua i Dominikana. Amerykański emeryt dysponując kwotą USD 1000 miesięcznie (tyle wynosi średnie świadczenie Social Security) może wieść w tych krajach spokojne życie klasy średniej.

Być może część z nich, przy okazji pragnie unikać zimy. Tak jak ja, wolą zimować w tropikach. Dodam, że widziałem – będąc kilka lat temu w Meksyku – w okolicach Guanajuato, a konkretnie tuż pod San Miguel de Allende – ogromne osiedla domków jednorodzinnych, bliźniaków oraz małych bloczków mieszkalnych, zbudowanych tam dla amerykańskich emerytów. Teren był ogromny – tak jakby oddzielne miasteczko. Dla zwiększenia bezpieczeństwa – ogrodzone, co sprawiało wrażenie luksusowego więzienia na meksykańskim pustkowiu, półpustyni. Wielu mieszkających tam emerytów spotkałem w miejscowym teatrze na pokazie duetu z Argentyny tańczącego tango. Rozmawiałem z nimi i zagadywałem ich o to jak im się tam mieszka. Mówili – jak to Amerykanie – że “it’s great!”, ale taki styl życia nie dla mnie. Przynajmniej jeszcze nie – może jak już będę naprawdę bardzo stary?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

5 Responses

  1. Zadłużanie się Amerykanów zaczyna się już na studiach, bo za dobre studia w Stanach trzeba zapłacić dziesiątki tysięcy dolarów, a im większa perspektywiczna pensja, tym droższe studia w tej dziedzinie. Najlepszy fridomiacki scenariusz życiowy to: 1) darmowe studia w Europie na prestiżowej uczelni 2) wyjazd do Stanów do miejsca z wysokimi pensjami 3) po dorobieniu się – powrót do Europy do miejsca z niskimi kosztami życia i z darmową opieką zdrowotną.

  2. Niedawno przeczytałem na blogu Mr Money Mustache (nota bene zajmujący się niezależnością finansową czyli krok przed wolnością finansową) że i dobre studia w USA mogą być tanie lub wręcz darmowe. Trzeba po prostu pomyśleć i wybrać odpowiednie. I tak np. jeśli ktoś mieszka w stanie Kolorado, ale chce studiować w Kalifornii, zapłaci b. dużo. Ale jeśli wybierze studia w Denver, to mniej więcej 2/3 kosztów studiów pokrywane jest z lokalnych podatków. Natomiast jeśli ktoś pochodzi z Denver i chce studiować na uczelni publicznej w Denver, to jest to generalnie całkowicie za darmo, szczególnie uwzględniając możliwość mieszkania u rodziców.

    Oczywiście nie wszystkie wymarzone kierunki są wszędzie dostępne i na oczekiwanym poziomie, ale pokazuje tu potencjalne rozwiązanie.

    Wart z owego bloga przytoczyć jeszcze to: USA to najtańszy do życia kraj wysoko rozwinięty. Jest to jednocześnie najdroższy kraj do życia w nim.

  3. Bylem w Guanajuato. Czy to polpustynia? Moim zdaniem to idealne miejsce do zycia. Caly rok 20-25C. Nie ma przestepczosci. Jest 400 letnie ladne miasto.

    Poza tym praca staruszkow NIE ZABIERA ludziom miejsc pracy. To bardzo powszechny blad, zakladajacy stala ilosc pracy w danym kraju. Nie ma stalej ilosci miejsc pracy. Pracujacy staruszek wytwarza dobra i uslugi za ktore dostaje pieniadze. Wydajac te pieniadze tworzy inne miejsca pracy. Inaczej mowiac, im wiecej staruszkow pracuje, tym wiecej jest pracy dla mlodziezy (i nie tylko) zatrudnianej przez staruszkow.

    1. Doxa, oczywiście Guanajuato to piękne miasto. Spędziłem w nim nieco ponad 2 tygodnie i żałowałem, że nie dłużej. Natomiast obszar wokół miasteczka zbudowanego dla amerykańskich seniorów niedaleko San Miguel se Allende był mocno półpustynny:-)

      Masz rację odnośnie tego, że ilość miejsc pracy nie jest czymś stałym. Natomiast chyba nie jest tak, że każdy staruszek zatrudniony na kasie w Walmart tworzy jedno dodatkowe miejsce pracy w tymże Walmart lub nawet w okolicy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.