Co dają studia MBA?

Kilka dni temu, w nawiązaniu do naszej dyskusji nt tego czy konsultanci wnoszą jakąś wartość dla biznesów, którym doradzają, Xav poprosił bym podzielił się z Wami swoją opinią nt wartości kursów MBA, co niniejszym czynię.

Nie czuję się ekspertem od kursów MBA – sam zrobiłem tylko jeden i znam tylko kilkadziesiąt  osób, które takie kursy ukończyły. Są to głównie albo dawni pracownicy Andersena, którzy ukończyli kurs University of Chicago w Barcelonie, INSEAD, Manchester Business School lub inne, albo alumnowie MBA mojej alma mater – London Business School. Prowadziłem kilka prezentacji dot wolności finansowej oraz inwestowania w najem na kursie MBA uczelni ASBIRO. Znam tylko kilkoro absolwentów kursów MBA w Polsce – na PW, UW lub SGH. Nie jest to jakaś specjalnie reprezentatywna próbka.

Mówi się o kilku korzyściach z MBA i postaram się podzielić swoimi doświadczeniami właśnie w kontekście owych korzyści:

  1. poszerzenie horyzontów – studia MBA pomagają poszerzać horyzonty myślenia biznesowego. Jeśli ktoś jest dentystą i teraz chce założyć duży gabinet stomatologiczny z wieloma lekarzami, pielęgniarkami, działem marketingu, kadr, księgowości, itp. to MBA bardzo mu się przyda. Jeśli ktoś jest przedsiębiorcą, który stopniowo rozkręcał swoją firmę i ta rozrosła się do dużych rozmiarów, to MBA pomoże mu lub jej w przejściu z etapu przedsiębiorczego “garażu” do etapu “korporacji”. Ja jako konsultant zarządczy aż tak bardzo sobie owych horyzontów biznesowych dzięki MBA w LBS nie poszerzyłem
  2. case’y HBS – na MBA fajne jest rozwiązywanie praktycznych przykładów biznesowych (case’ów) napisanych właśnie pod potrzeby nauczania studentów MBA. To bardzo rozwija biznesowo, z tym, że ja wiele tych case’ów zdążyłem wcześniej przerobić na wewnętrznych szkoleniach w Andersenie. Często były to wręcz te same case’y Harvard Business School i znałem już treść części drugiej i trzeciej case’a (w I-szej części poznaje się problem i analizuje jego przyczyny, itp. po to, by opracować plan działania; a w części II-iej poznaje się efekty wdrożenia owego rozwiązania; ja już je znałem z wcześniejszych szkoleń)
  3. modele analiz biznesowych – na MBA poznajesz różne modele analizowania firm – Portera, Ansloff’a, macierz BCG oraz wiele, wiele innych, które pozwalają Ci kompleksowo spojrzeć na dany biznes. Są to bardzo fajne narzędzia, ale znów ja jako konsultant – doskonałą ich większość znałem jeszcze przed rozpoczęciem MBA. Co nie oznacza jednak, że nie dostawałem podczas MBA żadnych inspiracji. Dzięki temu, że gdy studiowałem w Londynie, to równocześnie w Polsce prowadziłem po 3-5 projektów równolegle dla różnych klientów, to praktycznie po każdym weekendzie przychodziłem do moich zespołów z nowymi pomysłami analiz. Mogłem w poniedziałek wykorzystać w praktyce coś o czym dowiedziałem się w weekend. To bardzo urealnia i ugruntowia zdobywaną wiedzę.
  4. praca zespołowa – fajna też jest praca zespołowa, bo wiele case’ów rozwiązuje się w zespole. Trzeba podzielić między sobą pracę zw z analizami, zebraniem jakiś informacji rynkowych, itp. Przedsiębiorcy często tego nie potrafią, profesjonaliści typu dentyści – również. A praca zespołowa jest kluczowa dla menadżerów wyższego stopnia. Im wyższe zajmujesz stanowisko, tym mniej sama wykonujesz pracy, a tym więcej jej delegujesz. Zrozumienie tego w jaki sposób to robić najefektywniej jest bardzo istotne. Miękkie umiejętności stają się ważniejsze niż twarde umiejętności analityczne czy pracy z Excelem.
  5. network nowych znajomych – dużą korzyścią, pozytywnym efektem ubocznym MBA jest okazja do poznania grupy bardzo fajnych ludzi. W grupie miałem jakieś 45-50 osób z całego świata (choć oczywiście najwięcej Anglików). Czy coś mi to dało? Czasami kontaktowałem się z kimś z mojej grupy gdy potrzebowałem info nt jakieś branży, by lepiej doradzić swojemu klientowi. Częściej kontaktował się ze mną ktoś kogo firma rozważała wejście na polski rynek. Towarzysko spotykamy się w Warszawie (absolwenci LBS z różnych roczników) raz na rok, a w Londynie raz na 5 lat (absolwenci mojego rocznika MBA). London Business School wspiera organizację tych spotkań
  6. wyższa pensja – mówi się, że skończenie kursu MBA pozwala Ci więcej zarabiać. Moje podwyżki w Andersenie nie wiązały się w żaden sposób z faktem ukończenia programu MBA
  7. executive MBA – są dwa typy MBA – studia dzienne, trwające rok lub dwa dla osób młodszych, często świeżo po studiach, z małym doświadczeniem zawodowym. Oraz studia typu executive – dla osób nieco starszych, bardziej doświadczonych, zajmujących wyższe stanowiska, nie mogących oderwać się na cały rok-dwa od swojej pracy (ja robiłem Executive MBA w LBS w latach 1998-1999). Te drugie – według zapewnień wielu moich ówczesnych wykładowców – są o wiele ciekawsze. Dużą wartością MBA – również tych dziennych – nie są wykłady profesorów, tylko dyskusje pomiędzy uczniami. Uczniowie executive są w stanie więcej wnieść i wnoszą do tych dyskusji. Podam jeden konkretny przykład. Omawialiśmy na kursie Human Resource Management (trwał tylko 1 semestr) najlepsze sposoby zwalniania podwładnych – jak im dać feedback, w jaki sposób radzić sobie ze swoimi emocjami, oraz emocjami osoby zwalnianej z pracy, którego dnia tygodnia odbyć rozmowę, itp. Gadaliśmy o tym kilka godzin, po czym zapytałem moje koleżanki i kolegów, kto z nich już zwalniał lub był zwolnionym z pracy. Okazało się, że większość. Rozmowa weszła na nowy, o wiele wyższy poziom. A poszybowała w kosmos wiedzy, gdy jeden z kolegów, który dotąd milczał, przełamał się i opowiedział nam jak to jedna z dziewczyn, które zwolnił z pracy popełniła samobójstwo. Weszliśmy na jeszcze wyższy poziom dyskusji. To już nie był spór dotyczących teoretycznych modeli, dotykaliśmy realnego życia ze wszystkimi jego komplikacjami i niuansami. Na kursie dziennym nikt by nie był w stanie zaprowadzić nas w tak głęboki stan wtajemniczenia w proces dawania negatywnego feedback’u
  8. relacja ceny do wartości – kursy MBA są zwykle dość drogie. Czasami są opłacane przez pracodawcę. Andersen był pod tym kątem wyjątkową organizacją – nie tylko opłacił mi kurs w jednej z najdroższych uczelni na świecie oraz codwutygodniowe przeloty do Londynu (w czasach gdy nie było w Europie tanich linii lotniczych), hotele, książki, a nawet posiłki tam na miejscu, ale jeszcze nie poproszono mnie nawet o podpisanie żadnej “lojalki” (czyli zobowiązania, że zwrócę część kosztów gdybym w okresie np. 3 lat od zakończenia kursu, zrezygnował z pracy). Czasami musisz zapłacić sama. Czy kurs MBA będzie się opłacał Tobie zależy od tego jak ocenisz jego przydatność wg punktów opisanych powyżej. W moim przypadku – kurs zupełnie nie opłacał się finansowo. Czy dał mi coś innego? Może jeszcze odrobinę dodatkowej pewności siebie, troszkę “bragging rights” czyli możliwości pochwalenia się studiami w Londynie. Kontakty z MBA zaowocowały tym, że do zespołu Mzuri dołączył Janek Dziekoński. Bardzo sympatyczne są nasze coroczne spotkania w Warszawie oraz co 5 lat w Londynie. Ale było to okupione ogromnym wysiłkiem – pracując bardzo intensywnie w konsultingu, co dwa tygodnie leciałem w czwartki wieczór do Londynu i wracałem w niedzielę po południu, miałem wiele prac do napisania i egzaminów do przygotowania się. Było bardzo, bardzo intensywnie.

Lifelong learning – oczywiście jestem dużym zwolennikiem uczenia się przez całe życie. Kurs MBA jest do tego doskonałą okazją.

Podsumowując, polecałbym raczej kurs MBA w Polsce (tańszy, mniejszy wysiłek, a i nawiązane znajomości bardziej praktyczne), chyba że ktoś planuje międzynarodową karierę w korporacji. Dobrym rozwiązaniem dla przedsiębiorców są kursy MBA na ASBIRO. Może nauka nie jest tam – niestety – specjalnie ustrukturyzowana (nie przerabia się tam case’ów z HBS, ani nie omawia modeli biznesowych, itp), ale dużą zaletą są case’y przedstawiane bezpośrednio przez założycieli firm. Mówią o tym jak zaczęli, na jakie napotkali trudności, jak się rozwijali i na jakie wówczas bariery natrafili. Drugą zaletą jest okazja do poznania mnóstwa innych przedsiębiorców lub osób chcących założyć swoje firmy. Do tego służą obowiązkowe wieczorne spotkania z wykładowcami oraz studentami przy piwie:-) Nie wiem jak na kursy MBA ASBIRO patrzą rekruterzy w korporacjach, ale oceniam, że dla osoby chcącej się rozwijać zawodowo pracując na etacie w korporacji, ASBIRO może być nieco mniej przydatne niż inne kursy oferowane w Polsce.

Postarałem się opowiedzieć Wam o wielu aspektach MBA. Ale jeśli macie jakieś pytania, komentarze lub chcecie się podzielić swoimi własnymi doświadczeniami, to będę bardzo wdzięczny. Jak zwykle:-) Zwłaszcza, że jak napisałem na wstępie, nie czuję się ekspertem od MBA:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

16 Responses

    1. Maciej, nie znam dokładnej odpowiedzi na Twoje pytanie. Gdy tam studiowałem, to byłem jedynym Polakiem. Ilu jest dziś nie wiem, ale wiem, że na nasze coroczne spotkania przychodzi jakieś 20-30 osób, w tym część to expaci, którzy kiedyś studiowali na LBS (niekoniecznie robiąc MBA), a dziś mieszkają w Warszawie.

  1. Czyli generalnie dla osób chcących pracować w Polsce uważasz, że Polskie MBA zupełnie wystarczy i nie ma sensu płacić zagranicznej stawki.

    Wiem, że twoja kariera była bardzo stabilna i o ile dobrze rozumiem, jedyną zmianą “pracodawcy” było gdy dołączyliście do Deloitte, ale czy dostałeś / dostawałeś jakieś ciekawe oferty pracy, których byś nie dostał bez studiów MBA? Czy oferowali Ci wyższe stawki.

    Czy jeżeli studiowanie MBA oznaczałoby opóźnienie wolności finansowej to byś się na nie zdecydował ?

    Ja znalazłem się w sytucji gdzie mam bardzo dobry kontrakt w Niemieckim banku z wizją przedłużenia na 2-3 lata. Wówczas mógłbym przejśc na małą rentę – średni styl życia – lub kontynuować prace u innego klienta kolejne 3-4 lata i przejść na dużą rentę – wysoki styl życia.

    Niestety obcena praca mnie nie satysfakcjonuje ze wzgledow ambicjonalnych i jest po prostu nudna (stad czas na czeste udzielanie sie w komentarzach). Ale czy warto mieć 2 wariackie lata z MBA, zeby potem z koleji pracowac kolejne 10-15 lat w Polsce nawet jesli bylby to poziom executive? dodam, ze mam 34 lata i przywkłem do Niemieckiej etyki pracy (9-5:30 to świętość) więc wizja pracy do nocy mnie nie zachęca… może lepiej zrobić CFA i pójśc w stronę doradztwa inwestycjnego?

    1. xav, odpowiadając na Twoje pytania:
      1) tak, potwierdzam. Gdybym miał doradzić mojej Córce gdzie robić MBA, to doradziłbym kurs w Polsce.
      2) dostawałem telefony lub maile od headhunterów. Ale czy proponowali mi podwyżkę nie wiem, bo … nigdy się z nimi nie spotykałem. Nie interesowała mnie zmiana pracy, nawet na lepiej płatną. Dziękowałem za kontakt i mówiłem, że cokolwiek by dla mnie mieli, to mnie to nie interesuje i zmarnują swój i mój czas:-)
      3) nie miałem takiego dylematu, ale chyba nie zdecydowałbym się na MBA gdyby ceną miało być opóźnienie wolności finansowej. Przecież na MBA można się wybrać po przejściu na emeryturę:-)
      4) kursu CFA nie znam z autopsji ani nawet z opowiadań, więc nie mogę Ci niczego doradzić

    1. Karol, dzięki za komplement. Doprecyzuj proszę pytanie, bo nie wiem czy pytasz o organizację od strony studentów czy od strony uczelni?

    1. xav, cała przyjemność po mojej stronie. Moja wierszówka? – wyślij proszę artykuł znajomym, których ten temat może zainteresować:-)

  2. Bardzo ciekawa analiza Sławku. Sam jako przedsiębiorca zastanawiałem się nad studiami MBA, jednak po głębszym namyśle zarzuciłem temat. Trudno się choć trochę obiektywnie wypowiadać jeśli się nie brało w czymś udziału, ale o mojej decyzji zaważyło kilka argumentów na nie:

    – schematy biznesowe – z jednej strony jak słusznie zauważyłeś uczymy się rozwiązywania problemów biznesowych, z drugiej strony strony to myślenie większości absolwentów MBA robi się schematyczne, a sam biznes jest taki jak wszystkich. Doskonale to widać w przypadku banków, w których jak przeglądam ofertę, to wszystko wygląda tak samo z nutką marketingu.

    – relacje – choć sam działam w biznesie, to mój światopogląd jest wybitnie odmienny od większości ludzi biznesu. A że: “z kim się zadajesz, takim się stajesz”, niekoniecznie jest to świat w którym chcę się obracać.

    Trudno mi ocenić, na ile jest to malkontenctwo z mojej strony, a na ile są to sensowne argumenty. Faktem jest, że (współ)pracownicy mówią, że w mojej firmie jest inaczej, niż gdziekolwiek indziej pracowali. Cokolwiek to znaczy ;)

    1. Przemek, nie chcę Cię namawiać na MBA, jednak wydaje mi się, że to co piszesz jest nieco na wyrost. Wg tego co piszesz, to moje koleżanki i koledzy z MBA, zakładając firmę działającej w branży Mzuri, założyli by identyczną firmę, z identycznym marketingiem, z identycznymi wartościami. Szczerze? Jestem przekonany, że tak by się nie stało. 2-letni kurs MBA nie jest w stanie wszystkim zainstalować identycznego sposobu myślenia:-)

      1. Sławku, podejrzewam że trochę na wyrost, ale m.in. dlatego napisałem, by to nieco przedyskutować.
        Nie twierdzę też, że wszystko byłoby identyczne, raczej po prostu wiele rzeczy mogłoby być podobne. Inna sprawa, to jeszcze Twoje doświadczenie w konsultingu, które z pewnością znacząco wzbogaca myślenie.
        Tym niemniej brzmią we mnie też słowa Nassima Taleba, autora “Fooled by randomness”, który przez całą książkę żartował sobie z absolwentów MBA ;) Tyle, że on wykonuje zawód maklera, a to też trochę inna broszka.

        1. Przemek, z tego co pamiętam, to autor tej książki przede wszystkim nabija się z maklerów giełdowych, choć sam był jednym z nich. Twierdzi, że to czy któryś makler trafi ze swoją prognozą wzrostu cen akcji danej spółki to kwestia czystego przypadku. A jeśli bank zatrudni tysiące maklerów, to zawsze się zdarzy, że jeden z nich trafi szczęśliwą serię trafionych prognoz i zostanie wykreowany na guru:-)

    1. Cerwantes, dzięki za czujność. Mzuri zostało doproszone do wzięcia udziału w seminarium poświęconym dobrostanowi finansowemu, zdrowotnemu oraz duchowemu. Najpierw pod koniec listopada będzie seminarium próbne, a potem zostanie – mam nadzieję – powtórzone na większą skalę w przyszłym roku:-) Gorąco zapraszam:-)

  3. Pracuje w konsultingu od lat i powiem krotko: MBA tak jesli chcesz pracowac docelowo na etacie. Case’y bazujace na korporacjach Fortune 500 sa bezuzyteczne z perspektywy zakladajacego swoja firme, znacznie wiecej uczysz sie robiac a nie czytajac jak inni cos robil. Poza tym obecnie duzo z tej wiedzy jest ogolnie dostepne, przy czym ona sama jest lekko zdeaktualizowana, np. suckes firm z branzy IT troche osmieszyl wiele modeli i matryc bo nijak nie wpisywaly sie one w te ramy.

    Sama koncepcja MBA to przygotowanie do ADMINISTROWANIA biznesem, nie tworzenie go, z tego tez powodu spotykaja sie tam doswaidczenie managerownie/dyrektorzy z roznych branz. Ja chce tworzyc swoje wiec zanim bedzie czym administrowac troche casu uplynie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.