Kenia w polskich mediach

Oto co przeczytałem w Onecie o kenijskich biegaczach w półmaratonie w Świdnicy: https://wroclaw.onet.pl/radny-pis-tlumaczyl-na-sesji-na-czym-polega-biznes-na-kenijczyka/50f2gb5

Jestem ciekaw co o tym sądzicie?

O ile nie jestem specjalnym fanem pieniędzy w sporcie (uważam, że jest tego za dużo), to akurat lekkoatletyka – na tle piłki nożnej, Formuły 1 czy innych dyscyplin – nie jest specjalnie popsuta pieniędzmi. Ale i tak jest turniej (nie pamiętam jak się nazywa – Złota Liga?), w którym na zwycięzców czekają sztabki złota. Ciekawe też, że do Zakopanego lub Wisły przyjeżdżają skoczkowie narciarscy z innych krajów (a Małysz i Stoch skakali w Finlandii, Niemczech lub w Austrii) i też wygrywali tam nagrody pieniężne lub nawet samochody. Ciekawe czy to też razi owego radnego i też by chciał tego zakazać? Władza niestety ludzi psuje

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

43 Responses

  1. Cześć Sławku,
    Od razu napiszę, że to nie moja partia i daleki jestem od zgadzania się z jej linią… ale w tym przypadku chodzi chyba o inny proceder – taki rodzaj handlu żywym towarem… Menadżer z Europy robi łapankę w afryce i objeżdża z grupą zawodników w przyczepie kempingowej niszowe imprezy (bieg świdnicy?) – z nagród zatrzymuje pewnie z 50-70% dla siebie. I bieg, który ma być świętem miasteczka przeistacza się w miejsce pracy dla afrykanów.

    Myślę, że zamiana nagród z pieniężnych na rzeczowe – lub np – zwycięzca wybiera organizacje społeczną, na której konto wpłyną pieniądze byłby ciekawą opcją i zobaczylibyśmy wtedy ile osób z zagranicy przyjechałoby do świnicy wziąść udział w biegu.

    Jest jednak różnica, gdy zawodnicy tacy jak Małysz czy Stoch przyjeżdzają sami i 90% wygranej idzie dla nich.

    TAkże w skrócie nie mam nic przeciwko Kenijczykom startującym w polskich biegach, ale mam coś przeciwko cwaniaczkom menagerom, wykorzystującym cudzą biedę do rozgrywania systemu…

    1. xav, to z czym wydaje mi się, że masz problem dotyczy też pewnie właścicieli sklepów. Też skupują towar od producentów i zarabiają na tym dużą marżę – może lepiej by rolnicy przywozili swój towar na lokalny ryneczek i marżą dzielili się z konsumentami ich warzyw i ziemniaków? Albo z agentami aktorów, menadżerami tenisistów czy piłkarzy. A czy myślisz, że Kubica – jeśli wróci na tor F1 – będzie mógł zatrzymać dla siebie 100% zysków z wygranej? Pewnie nie, a to przecież on naraża swoje życie i zdrowie pędząc na maxa w swoim bolidzie?

      Maratony w NY czy Londynie też często wygrywają Kenijczycy lub Etiopczycy, rzadko chyba rdzeni mieszkańcy tych miast? Ciekawe, że ich radnym nie wydaje się to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, miasta ciągle podnoszą wysokości nagród pieniężnych właśnie po to, by zwiększyć pulę chętnych do ścigania się, do zwiększenia prestiżu, do przyciągnięcia zainteresowania i do zarabiania na tym. Ale oczywiście Świdnica może wybrać zamknięcie się na świat i organizację biegów dla przedszkolaków, którymi nikt spoza gminy się nie zainteresuje. Może to o to chodzi:-)

  2. Sławek jak przeczytałem dzisiaj ten artykuł to od razu pomyślałem czy napiszesz o tym na blogu :)
    Co do startu Kenijczyków w Polsce to już kilka lat temu dużo się o tym pisało

    http://biztok.money.pl/lifestyle/artykul/kenijczyk-za-4-tys-zl-tak-sie-zarabia-na,244,0,2196212.html

    http://natemat.pl/120353,kenijczycy-szturmuja-polske-i-masowo-wygrywaja-biegi-poczatkujacy-zawodnik-zarobi-miesiecznie-10-15-tys-zl

    http://warszawskibiegacz.pl/apel_zawody-kenijczycy/

    Nie mam nic przeciwko startom Kenijczyków w biegach, natomiast jak się trochę bliżej przyjrzałem temu tematowi to jest tu coś na rzeczy. Z tego co piszą media to zaczyna to być czysty biznes, a Kenijscy biegacze są wykorzystywani do granic możliwości:

    https://sportowefakty.wp.pl/maraton/712777/dramat-kenijskiej-biegaczki-podczas-maratonu-warszawskiego-zobacz-film

    1. Marek, tak, Kenijczycy zarabiają na bieganiu. Tak jak piłkarze (wszelkich narodowości) na kopaniu w piłkę, bokserzy (wszelkich narodowości) na boksowaniu, a tenisiści (wielu narodowości) na graniu w tenisa. Też wolałbym oglądać sport dla sportu, ale to się niestety zakończyło pewnie kilkadziesiąt lat temu.

      Każdy sportowiec osiągający sukcesy ma swojego menadżera, który zwykle pomaga sportowcy nie za darmo, nie z czystego dobrego serca, tylko za pieniądze. Jedyny chyba problem polega na tym, że to Kenijczycy zdominowali maratony – bo są najlepsi na świecie – i rzadko to się zdarz w innej dyscyplinie. Może Holendrzy w łyżwiarstwie szybkim czy Rosjanki w pływaniu synchronicznym? Niestety dla nich, miasta nie organizują imprez masowych w tych dyscyplinach i stąd są mniej widoczni – inaczej jestem przekonany, że w większości to Holendrzy wygrywali by maratony łyżwiarskie w W-wie, Krakowie, Radomiu oraz w … Świdnicy. I też by pewnie mieli menadżera, który by im pomógł odkryć istnienie takiego miasteczka jak Świdnica:-)

      Tak, maraton jest wycieńczający i pamiętam skandal z upadkiem Kenijki tuż przed metą maratonu w W-wie. Tyle, że to niestety nie jest rzadkość. Z tego co pamiętam, to owa biegaczka nie skarżyła się na to, że jest wykorzystywana przez cwaniaczka, tylko na to, że służby medyczne zwlekały z udzieleniem jej pomocy medycznej. Trafiło to nawet do kenijskich mediów, gdzie zastanawiano się czy gdyby miała inny kolor skóry, to czy pomoc nie przyszła by szybciej. Mam nadzieję, że nie, ale jak widać punkt widzenia zależy od puntu … urodzenia:-)

      1. Sławku, miałbyś rację gdyby chodziło o sport zawodowy. A ten event ma inny cel. Wklejam z regulaminu półmaratonu świdnickiego:

        1. CEL IMPREZY:
         popularyzacja biegów masowych, jako najprostszej formy rekreacji;
         upowszechnianie ochrony i promocja zdrowia;
         krzewienie aktywności ruchowej osób w każdym wieku i o różnym poziomie sprawności;
         rozbudzanie potrzeby systematycznego ćwiczenia u osób nieaktywnych ze wszystkich
        środowisk, grup wiekowych i zawodowych
         promocja Miasta Świdnica, Powiatu Świdnica, Gminy Świdnica
         sportowe zamknięcie sezonu biegowego

        Mi też się wydaje, że opisany tutaj biznes z tym celem się gryzie. A analogia do sklepu jest nietrafna. Sklep dostarcza wartość temu kto w nim kupuje. Tutaj dostawca profi zawodnika wartości dla tej imprezy nie dostarcza.

        1. TX, czy gdyby nagrodę pieniężną wygrał Polak, to byłoby to bardziej zgodne z cytowanym przez Ciebie regulaminem? Lub inaczej: czy sądzisz, że w przypadku imprezy dla zawodowców, nie chodzi też o popularyzację biegów, promocję zdrowia, krzewienie aktywności, promocję miasta? Nie bardzo rozumiem, co Ci się z czym gryzie…

      2. Sławku, gdyby wygrał Polak zawodowiec (a jako zawodowiec rozumiem biegacza, który w sposób zorganizowany zarabia na wygrywaniu takich imprez) to miałbym z tym taki sam zgrzyt. Zauważ, że nigdzie nie napisałem o narodowości biegacza a jedynie o jego kompetencjach.

        Powiem Ci tak – w latach 90-tych miałem przyjemność obserwować start kolegi w małej imprezie lokalnej typu KJS (konkursowa jazda samochodem) w jakimś niewielkim miasteczku. I wśród sporej grupy chłopaków w różnych amatorsko przygotowanych samochodach pojawiła się ekipa zawodowa (dla ścisłości – Polacy), z zupełnie innej ligi, w samochodzie kosztującym 20 razy więcej i mocy kilkukrotnie wyższej niż każdy inny obecny. Oczywiście nikt nie miał szans z nimi konkurować, wygrali generalkę. Z relacji stałych bywalców wynikało, że często wpadają na takie lokalne imprezy, dominują i obnoszą się swoim zwycięstwem. Pamiętam, żę było to mało smaczne i zupełnie nie pasowało do kontekstu imprezy.

        I podobne wrażenie odnoszę tutaj. Jest bieg, lokalna impreza. Formuła tej imprezy (nagrody) ściąga magików, którzy robią z tego biznes (mam na myśli “managerów”, nie samych biegaczy). Przywożą zawodników właśnie z innej ligi tylko po to żeby wygrać 1500 zł. Ktoś mówi, że chciałby to zmienić bo chyba nie taki był cel imprezy. A obrywa tylko dlatego, że wskazał narodowość zatrudnianych zawodników.

        Powiem tak – jestem zmartwiony, że ta wypowiedź Cię w taki sposób ubodła. Ale może ja czegoś nie rozumiem, bo nie jestem przedstawicielem mniejszości narodowej. Więc jeśli możesz, to wytłumacz proszę dlaczego. I jak chciałbyś aby problem z imprezą, który nakreśliłem został przedstawiony abyś nie czuł się dotknięty.

        1. TX, wydaje mi się, że przed chwilą to zrobiłem odpowiadając na inny komentarz. Problemem są – jak do tego wspólnie doszliśmy – polscy cwaniacy, chcący zarabiać na kenijskich biegaczach. A artykuł sugeruje jak by tu zatrzymać kenijskich biegaczy. Walczy się z objawem, a nie z przyczyną i to wytykając narodowość (jakby miała jakiekolwiek znaczenie).

  3. Na szczęście rolnik ma jakiś wybór, a skupy konkurują ze sobą…

    Nie porównywałbym też maratonu w Londynie czy Nowym Jorku – tam celem jest sprawdzenie kto biega najszybciej na świecie… w maratonie w świdnicy chyba chodzi o jakąś frajdę dla społeczności – gdzie można zobaczyć gwiazdę reprezentacji Polski, czy krajów ościennych…

    Zapytaj się Kenijczyków – czy słyszeli o zwycięstwie Hillary Kiptum Maiyo w biegu w Świdnicy…

    Z powrotem Kubicy nie mam problemu, ale jakby jakiś chińczyk wziął go do jeżdzenia po chińskich wioskach i zabierał 70% jego puli z wygranych to miałbym…

    Mi to na prawdę bardziej przypomina handel ludźmi niż sport…

    https://www.theguardian.com/sport/2017/aug/03/sporting-slaves-ethiopian-trade-athletes-lily-abdullayeva-azerbaijan

    1. xav, piszesz, że “chodzi o jakąś frajdę dla społeczności” – byłaby mniejsza gdyby uczestniczyli biegacze z Afryki?

      Z tego co wiem, to Kubica jest pełnoletni i sprawny na umyśle. Dlaczego Ty – przepraszam – miałbyś mieć problem z tym gdyby chciał sobie dorobić 30% jeżdżąc po chińskich wioskach? Już dziś wyjeżdża tam zarobić wielu piłkarzy. Być może za kilka lat dołączy do nich Lewandowski. I co, będziesz protestował?

      Niestety dziś cały sport przypomina nieco handel ludźmi. Tyle, że w odniesieniu do biednej biegaczki z Etiopii używa się słowa “niewolnictwo”, a w stosunku do Neymara słów typu “transfer”, “kontrakt” lub “umowa sponsorska”. Bo one bardziej pasują do wytwornych “salonów”. Oboje pracują na rzecz swoich menadżerów, oboje mają ograniczoną wolność, oboje muszą się -zgodnie z kontraktem – podporządkować woli swoich przełożonych. Nie mogą jeść tego co chcą, nie mogą się ubierać w to co chcą, nie mogą pójść tam gdzie chcą. Niepokorni – typu Balotelli – wylatują z tego cyrku. A pokornych zasypuje się pieniędzmi by nie narzekali:-) W piłce pieniędzy jest więcej więc i metody są bardziej wyszukane, a w biednej lekkiej atletyce – może bardziej prostackie. Ale sam mechanizm, jak dla mnie, wiele się nie różni.

      1. I jeszcze jedno: polskie kolarki ponoć nie tylko były wykorzystywane finansowo (oddawały w gotówce połowę zarobków, wygranych w zawodach, stypendiów, itp., a same płaciły podatki od całej wygranej), ale też seksualnie. Gdyby chciały zaprotestować to wyleciałyby z kadry, z reprezentacji, z wyjazdu na zawody. “Chcesz zrobić karierę? To…” Obrzydliwe, a jednak się wydarza. Sport to już nie jest czysta, sportowa, honorowa rywalizacja. Czym się różnią w tym zakresie Kenijczycy lub Etiopczycy? Niestety w niczym:-(

        1. Absolutnie nie mam nic przeciwko startom Kenijczyków, Eskimosów czy Indian. Jeśli powiesz swojemu znajomemu z Kenii, żeby przyjechał do Polski i wziął udział w biegu to jeszcze pójdę wam kibicować…

          Natomiast jeśli przywieziesz 3-4 biedaków z Kenii wsadzisz ich do przyczepy kempingowej i objeździsz z nimi pół Polski biegając 3-4 biegi tygodniowo to przestanę odwiedzać twój blog i zrezygnuje z usług Mzuri. Bo to będzie nie zgodne z moimi wartościami…

          mam po prostu obawy, że ich menagerowie ich wykorzystują zatrzymując dla siebie większość pieniędzy, obwążąc zawodników w urągających warunkach… tak samo jak kolarki były wykorzystywane.. Wyobrażasz sobie w jakiej sytuacji są osoby z Kenii przyjeżdzające do Polski – są na 100% łasce “menagera”… Managerowie cwaniacko wykorzystują system(jest to pewien rodzaj arbitraźu), że biegi amatorskie (brak kontroli dopingowej) oferują nagrody (pewnie rzędu 5-6K PLN dla zwyciezcy) – a przy 15-16 startach w miesiacu podczas sezonu robi się z tego spora kasa… Jeśli wykorzystują tak system, jestem na 95% pewien, że wykorzystują też biegaczy…

          NIestety czasem jedynym sposobem walki z takim procederem jest zmiana sposobu nagradzania zawodników…

          Jak możesz pisać o sytiuacji w kolarstwie “obrzydliwe a jednak się wydarza” – to zwykłe przestępstwo – i powinno być rozpoczęte postępowanie prokutratorskie, zarówno wobec molestującego jak i szefa związku, który nie poinformował prokuratury o mozliwości popełnienia przestepstwa…

          To handel ludźmi też jest ok ? porwania dziewczyn do pracy w sex biznesie też jest ok ? Przywożenie setek chłopców z Afryki do Europejskich klubów piłkarskich i wyrzucanie ich na ulicę bez biletu powrotnego jeśli się nei spradzą też ?

        2. xav, spokojnie, nie jestem zwolennikiem porywania dziewczyn, ani gwałtów, ani innych form handlu lub choćby “tylko” poniżania ludźmi.

          Skoro problemem – jak do tego wspólnie doszliśmy – są polscy cwaniacy, którzy kierując się tylko zyskiem wykorzystują Kenijczyków, to czemu zamiast walczyć z nimi, napiętnuje się w mediach “kenijskich biegaczy”? Przecież oni są tylko ofiarami tego procederu – są biedni i chcą zarobić pieniądze dzięki swojemu talentowi biegowemu? Czemu nie rozpocznie się prokuratorskiego postępowania wobec takich polskich cwaniaków?

  4. Mam kilku znajomych, sportowców wyczynowych. Podporządkowują cyklom treningów, obozów całe swoje życie, trenują 330 dni w roku, często dwa razy dziennie, około 90 dni zgrupowań. O wiele trudniej im studiować (chociaż uczelnie idą im na rękę), normalna praca jest w zasadzie niemożliwa. Do tego dochodzi często opłacenie trenera, zakup sprzętu sportowego itp.

    W związku z tym proponowanie im, by nagrodą za zwycięstwo była np. pralka jest w moim odczuciu kpiną. Owszem robią to z pasji, ale jest to też sposób na życie.

    Oczywiście można postawić granicę między biegami dla amatorów i dla zawodowców, jednak czy ma to sens? Zdarza mi się startować w zawodach sportowych i fakt, że będę obok profesjonalistów tylko dodaję frajdy całemu wydarzeniu. W końcu urzeczywistnia się hasło “bij mistrza”, a w praktyce tym bardziej docenia się ich nadzwyczajne umiejętności szybkość czy wytrzymałość.

  5. Według mnie racja leży pośrodku. Zarówno zupełnie “wolnorynkowe” podejście Sławka, jak i przeciwnicy, mają swoje racje.

    Według mnie istotą rzeczy nie jest zabranianie komukolwiek brania udziałów w zawodach, a jedynie o stworzenie równych szans dla wszystkich. Podstawowym wymogiem powinny być badania dopingowe. Jest tajemnicą poliszynela, że zawodnicy zgarniający wszystkie nagrody np. w Polsce, startuje tylko tam gdzie mają pewność, że nie będzie takich badań. Dziwnym trafem jak w Poznaniu czy gdzie indziej organizator robi badania, to zawodnicy z Kenii czy Ukrainy nie pojawiają się na starcie. Problemem jest koszt robienia takich badań – kosztuje to jakieś 3.000 zł od jednego badania. Więc gdyby chcieć badać pierwsze trójki kobiet i mężczyzn, to koszty robią się niebotyczne i żaden organizator tego nie udźwignie. I robi się błędne koło…

    Widziałem kiedyś filmik z ukrytej kamery w Kenii. W pierwszej lepszej aptece sprzedawca zapraszał na zaplecze i sprzedawał bez wielkiej krępacji EPO od razu ze strzykawkami…

    Sławek nie znasz się jak piszesz na bieganiu, ale każdy fachowiec Ci powie, że bez nielegalnego wspomagania nie da się wygrywać dwóch biegów w sobotę (rano i po południu), a w niedzielę nazajutrz startować w jakimś maratonie i też wygrywać ze świetnym czasem.I tak co tydzień np. przez miesiąc – dwa. A takie historie startów poszczególnych Kenijczyków w Polsce nie są niczym nadzwyczajnym. Oni startują w każdą sobotę, niedzielę gdziekolwiek da się wygrać minimum 500 zł, i tak co tydzień. Każdy Ci powie, że organizm nie jest w stanie zregenerować się bez nielegalnego wspomagania w tak krótkim czasie. A Kenijczycy to robią i w dodatku są cały czas w samochodzie, jak ich menago wozi ich po całym kraju czy nawet Europie, żeby zarabiali na zawodach…

    Tak więc nich sobie startują do woli, ale za każdym razem powinni być sprawdzani….

    1. Robert, masz rację. Niech wszyscy będą sprawdzani. Sport powinien być czysty od dopingu. W 100%-ach. Natomiast myślę, że wtedy też jednak będą wygrywać Kenijczycy – bo uzdolnionych biegaczy są w Kenii dziesiątki tysięcy:-) Wystarczy ich do obsadzenia wszystkich maratonów we wszystkich polskich i europejskich miastach:-)

      Przy okazji, dla cwaniaków będzie to mniej opłacalne – więcej biletów lotniczych dla większej liczby zawodników z odległej Kenii.

        1. Niech organizatorzy załatwią sponsora, albo niech każdy uczestnik zapłaci PLN 50 za start, albo niech wezmą dotację z Min Sportu lub z Federacji LekkoAtletycznej, albo poproszą producentów testów dopingowych o danie im za darmo tych testów, których termin przydatności zbliża się do końca. Możliwości są zawsze setki, ale obawiam się, że pytasz niewłaściwą osobę – nigdy nie organizowałem maratonów:-)

        2. Albo niech zrobią to co proponował radny czyli usunąć komercyjny aspekt imprezy i pozostanie jedynie bieganie dla funu. Nie widzę nic złego w takim rozwiązaniu.

        3. Rezygnacja z nagród finansowych też jest jakimś rozwiązaniem. Jeżeli w jakimś maratonie bierze udział np. 6.000 osób (tak jak w Poznaniu czy Warszawie) to o nagrody finansowe walczy zapewne jakieś 10-15 osób z realnymi szansami na miejsca 1-6. Po co wprowadzać nagrody dla kilku osób, jeżeli cały maraton i tak żyje z wpisowego i sponsorów dla tych pozostałych 99,999 % uczestników ;-)

    1. Cerwantes, nie widzę związku pomiędzy naszą dyskusją, a przypadkiem Pani Sumgong. Nie jestem za dopingiem, potępiam go w pełni, również w przypadku tej Pani. Pisałem o tym w jednym z ostatnich przeglądów kenijskiej prasy. Ale z tego co pamiętam, to w Rio problemy z dopingiem mieli nie tylko Kenijczycy, ale również inne nacje, w tym Polacy. Czy uważasz, że skoro polscy Olimpijczycy zostali przyłapani w Rio na dopingu, to Kenia i inne kraje powinny zabronić Polakom występowania w swoich krajach?

      W tej kwestii widzę 3 odrębne problemy:
      1) kwestia dopingu
      2) kwestia cwaniactwa jakiś nieuczciwych polskich menadżerów
      3) kwestia narodowości sportowców

      Niestety podkreślana była tylko ta ostatnia. Jeszcze raz uważnie przeczytałem ten artykuł z Onetu. Tylko raz pada w nim słowo “menadżer” i to jedynie wymieniony w całej liście innych, którzy utracą na braku wygranych pieniężnych. W Polskę idzie informacja, że to ofiary procederu są wszystkiemu winne.

      1. Napisałeś “W Polskę idzie informacja, że to ofiary procederu są wszystkiemu winne”. Przeczytałem więc artykuł ponownie i wg mnie jego wymowa jest raczej taka, że radny PIS to rasista. Widać, że każdy ma inny wrażliwy punkt :)

      2. Slawek, dlaczego narodowosc sportowcow mialaby byc problemem?
        Myslisz, ze zrobiloby to jakas roznice gdyby biegacze byli z Ukrainy lub z Kongo, a nie z Kenii?

        Podsumowujac, nieuczciwi managerowie moga byc z Polski, ale nieuczciwi biegacze z Kenii juz nie bardzo… chyba, ze ci biegacze sa faktycznie tacy biedni i wykorzystywani? Bo jesli tak, to moze jest to sprawa dla prokuratury podchodzaca pod ‘modern slavery’?

    2. Cerwantes napisał: “Tak jak wspominał Robert, organizm ludzi nie jest w stanie wytrzymać tylu weekendowych startów przez kilkaanaście tygodni. Mam nadzieję że to nie podlega polemice ?”

      http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/56,139687,18439848,50-dystansow-ironman-50-dni-50-stanow-i-1-czlowiek-iron.html

      Przypomnę tylko że dystans Ironman to 3,86 km pływanie, 180,2 km jazda na rowerze i 42,195km (maraton) biegu. Przez 50 dni codziennie.

      ;)

      1. Tak się składa że akurat uprawiam triathlon i jestem w temacie.
        Wspomniany przez ciebie James Lawrence to jeden z najlepszych triathlonistów na świecie i jak każdy człowiek pragnący pobić rekord guinessa został poddany szczegółowym badaniom antydopingowym oraz wielu dodatkowym testom medycznym.
        Przemek zapominasz o INTENSYWNOSCI zawodów. Pełnego IronMana robi się na poziomie zawodowym w 7,5-8h on robił nawet po 12-14h, a wspominani maratończycy startują po 2-3 a nawet 4 razy w tygodniu czyli co 2-3 dzień i wygrywają !!!
        Wiele osób nie jest w stanie przebiec maratonu, ale jego dystans codziennie przez kilkanaście dni pokonują inwalidzi, niepełnosprawni i babcie idąc w pielgrzymce do Częstochowy ;-)))
        Znajdź mi Triathlonistę który wygra chociażby 2 Ironmany w jeden weekend to pogadamy o podobnym przypadku do analizy.

      2. Przykład o niczym nie świadczy bo czasy które osiąga taki zawodnik robiący codziennie ironmeny są bardzo przeciętne. A Kenijczycy potrafią pobiec w sobotę rano dyszkę w 29:50, po południu półmaraton w 1:02, a nazajutrz w niedzielę pełny maraton np. w 2:12. I tak przez kilka tygodni czy nawet miesięcy z rzędu, wożeni przez menadżera z Węgier między polskimi mieścinami gdzie można zarobić na wygraniu biegu minimum 500 zł.

        1. Podajcie konkretne nazwiska i przykłady, wygooglam sobie ;)

          Wcześniej wspominaliście o weekendowym wygrywaniu i w zasadzie jeden / dwa starty w tygodniu spokojnie jestem w stanie sobie wyobrazić szczególnie na dystansach 10 / 20km.

          Podejrzewam że gdyby James Lawrence startował w 1/4 IronMan raz na tydzień gdzieś w Polsce wygrywałby z łatwością. A to już odpowiednik maratonu.

        2. W miesięczniku Bieganie była szczegółowa analiza całego sezonu, z konkretnymi nazwiskami kenijskich biegaczy, którzy właśnie mieli po dwa czasem po trzy starty w jeden weekend i tak przez 2-3 miesiące, potem wracali do Kenii, a na jesień znowu to samo.

  6. Nie zgadzam się z twoją opinią, że zawsze będą wygrywać Kenijczycy. Dlatego przytoczyłem przykład z Rio gdzie może i wygrała Kenijka ale “naszprycowana” – więc się nie liczy ;-)
    Dla mnie są to ofiary przemocy, które traktowane są jak charty wyścigowe.
    Na lokalnych imprezach gdzie nagrodą jest 1tys robią takie wyniki, że gdyby wystartowali na Orlen maraton to wygraliby go z dużą przewagą, przy okazji zdobywając kilkanaście tysięcy złotych nagrody, no ale niestety tam już są kontrole.
    Reasumując zbyt dużo nikomu nie znanych Kenijczyków wygrywa lokalne imprezy bez badań antydopingowych z wynikami umożliwiającymi im zdobywanie prawdziwych pieniędzy na prestiżowych zawodach.
    Dlatego uważam że te osoby są na dopingu.

  7. Radny z pisu sprowadził problem do rasy a to bez sensu.

    Problem jest innym. Start zawodowców w imprezach dla amatorów. Nie ma znaczenia narodowość.

    Jest to szczególnie widoczne w imprezach w biegu i chodzi na krótkie dystanse. Mówimy o malutkich lokalnych imprezach gdzie zazwyczaj startuje kilkaset osób.

    Zazwyczaj są to ludzie w średnim wieku, albo starsi. Na takich imprezach startują ludzie 45-70 lat. Często po operacjach, przeszczepach serca. Dla nich sport to często forma powrotu do zdrowia. Oni żyją cały rok przygotowaniami do zawodów. A podium to dla nich największe marzenie.

    I ja rozumiem ich. Tacy ludzi mogą czuć się ni komfortowo by rywalizacja z zawodowymi biegaczami. Taka rywalizacja nie ma żadnego sensu.

    Artur

    p.s. sam startowałem w maratonach i dla mnie wielką nobilitacją było to, że biegnę w tym samym biegu co najlepsi biegacze na świecie.

    1. Dokładnie. Jakieś 25 lat temu w małej mieścinie niedaleko mojego rodzinnego miasta zorganizowano zawody w bieganiu. Pamiętam że naprawdę dużo ludzi się zgłosiło – głównie okoliczni mieszkańcy. To było naprawdę fajne wydarzenie, w którym również uczestniczyły lokalne media, na trasie zawsze stała masa kibiców którzy wspierali “swoich”. Po kilku latach to już była naprawdę można powiedzieć “tradycyjna” impreza dla tej społeczności. Ale co się stało później – zaczęli na te biegi przyjeżdżać zawodowcy z całej Polski, nie było szans żeby lokalni ludzie zajęli jakieś dobre miejsca, wszystkie nagrody fundowane przez miasto zaczęły trafiać do tych zawodowców. Dzisiaj nadal są organizowane te biegi ale z tego co widzę to już mało kto się tym interesuje i w nich staruje. Kibiców na trasie garstka. Szkoda bo to była naprawdę super impreza integrująca lokalną społeczność promującą zdrowy styl życia a stała się czystą komercją dla zawodowców. W moim odczuciu o to temu radnemu chodzi.

      1. @Marek

        Celnie to ująłeś. Po prostu impreza zatraciła swój początkowy cel i charakter.

        W artykule faktycznie idiotycznie podkreślano narodowość która de facto nie ma żadnego znaczenia.

        Moim zdaniem (choć oczywiście mogę to źle interpretować) większości tu komentujących chodzi o coś innego. Na pewno nie o to jakiej narodowości byli ci zawodnicy ani jaki mieli kolor skóry ale o kwestię amatarskości lub zawodowstwa tychże imprez.

        Ja bym to porównał do takiej sytuacji: kilka szkół organizuje międzyszkolne mistrzostwa w szachach ale… nieopatrznie nie wpisują do regulaminu że warunkiem uczestnictwa w zawodach jest bycie uczniem jednej z tych szkół.
        Po czym na imprezę przyjeżdża Karpow albo inny Kasparow i zgarnia 200 zł nagrody… I następnie jeździ sobie od powiatu do powiatu i zgarnia po kolei wszystkie nagrody…
        Hmmm. Oczywiście w świetle przepisów nie ma tu nic nielegalnego ale jest pewien niesmak, że zawodowiec pojawia się na imprezie dla amatorów.

        Tego typu problem istniał w przypadku teleturniejów:

        Można sprawdzić gugluąc: Marek Krukowski, teleturnieje

        Facet występował w większości teleturniejów i je wygrywał. Praktycznie z tego żył. Robiono różne próby zablokowania mu możliwości udziału w nich. Na pewno nie dlatego że miał nie poprawną narodowość czy kolor skóry.

        Moim zdaniem w przypadku takich lokalnych imprez wystarczyłoby wpisać do regulaminu że uczestnikiem może być mieszkaniec takiej a takiej gminy, powiatu, miasta. Wówczas nadal obcokrajowcy mogliby brać w nich udział ale uprzednio musieliby się w nich zameldować.

        Natomiast argument a propos Małysza wydaje mi się chybiony. Oni nie biorą udziału w amatorskich skokach tylko w międzynarodowych zawodach. Nie jeżdżą po jakichś wioskach i nie zagarniają dzieciom sprzed nosa 200 zł nagrody… co byłoby totalną dla nich żenadą.

        Inną kwestią jest jeszcze wykorzystywanie tych zawodników i faszerowanie ich nielegalnymi środkami. To powinno być absolutnie ścigane i karane.

      2. Cały dyskutowany problem wynika z oferowania wartościowych nagród w amatorskich biegach, w ten sposób przyciąga się zawodowców, którzy biegają dla zarobku. Albo trzeba się pogodzić, że będą nagle pojawiali się i wygrywali wszystko zawodowcy, albo zlikwidować takie nagrody. Notabene i tak te biegi mają setki uczestników, którzy zdają sobie sprawę, że nie wygrają (właśnie z powodu udziału zawodowców), więc likwidacja tych nagród niewiele by napsuła.

  8. @Sławek

    Od kilku dni próbuję wstawić komentarz ale nie ukazuje się a jak próbuję kolejny raz to mam info że wykryto duplikat komentarz.
    Będę wdzięczny za sprawdzenie.

  9. Robert W napisał:
    “W miesięczniku Bieganie była szczegółowa analiza całego sezonu, z konkretnymi nazwiskami kenijskich biegaczy, którzy właśnie mieli po dwa czasem po trzy starty w jeden weekend i tak przez 2-3 miesiące, potem wracali do Kenii, a na jesień znowu to samo.”

    Zatem podsumowując mamy około 8 startów na wiosnę i 8 na jesień. Zawodników 2 czy 3 szeregu kenijskich biegaczy, czyli ścisła czołówka na Europę. Czy wygrywanie biegów amatorskich jest w tym przypadku czymś nadzwyczajnym?

      1. Robert, miałeś kiedyś okazję trenować z jakimś wyczynowcem? Np. przejechać się z kolarzem z zawodowego peletonu, czy przebiec z jakimś olimpijczykiem kilka kilometrów? Oni podczas treningu (niekiedy jednego z dwóch w danym dniu), a samemu na maksa?!

        1. Tak, kiedyś byłem na obozie w szklarskiej i trenował zawodowiec maratończyk, kręcił kółka na bieżni. Byłem w stanie mu dotrzymać kroku przez 1 okrążenie (400m) i potem odpadałem, a gość latał tak przez długie minuty ;-)

  10. Robert, mam podobne doświadczenia. Dlatego też uważam, że taki Kenijczyk z drugiego szeregu biegaczy reprezentacyjnych (czyli powyżej naszych mistrzów) jest w stanie w treningowym tempie wygrać bieg amatorski z dużą przewagą. I biegać tak regularnie, nawet 7 dni w tygodniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.