21 paszportów w 20 lat

Ostatnio starałem się o wizę turystyczną do Indii (nadchodzącą zimę zamierzam spędzić w Azji). W Indiach byłem wcześniej 8-10 razy i pewnie 6-7 razy załatwiałem sobie wizę wjazdową do tego kraju. Kiedyś wypełniało się wniosek na papierowym formularzu i wiza do Indii była udzielana gratis. Dziś kosztuje ona PLN 537,50, a wniosek wizowy należy wypełnić internetowo, a potem wydrukować i przynieść do centrum wizowego (prywatnej chyba firmy, która obsługuje Ambasadę). Niestety nie ma możliwości wydrukowania wniosku na miejscu, więc moja pierwsza wizyta w centrum wizowym zakończyła się … niczym.

Ponieważ w domu nie mam drukarki, następnego dnia pojechałem do biura Mzuri, by wypełnić i wydrukować wniosek wizowy. Po wypełnieniu 3 stron wniosku, na czwartej znalazłem pytanie dotyczące posiadanych przeze mnie obywatelstw innych krajów. Zgodnie z prawdą zaznaczyłem, że jestem też obywatelem Kenii. Takie pytania czasami się zdarzają we wnioskach wizowych. Niestety pytania o numer paszportu oraz daty ważności nie przewidziałem, więc musiałem wrócić do domu po swój paszport kenijski. Poza godzinami szczytu zajęło mi to ponad godzinę. Gdybym pojechał skuterem, całość zajęłaby mi pewnie mniej niż 30  minut, ale z powodu śniegu leżącego na poboczach musiałem się przesiąść do samochodu:-(

Wkurzyłem się gdy po wypełnieniu danych z paszportu kenijskiego, na kolejnej stronie wniosku (inaczej niż w wersjach papierowych, kolejne strony wniosku wizowego ukazują się dopiero po wypełnieniu poprzedniej) pojawiło się pytanie o to kiedy ostatni raz byłem w Indiach (dość częste pytanie) oraz o numer udzielonej wizy (z tego typu pytaniem nigdy wcześniej się nie spotkałem, nie pamiętam). Próbowałem wpisać fikcyjne numery typu 000000 lub 123456, ale system okazał się na tyle “smart”, że nie zaakceptował fikcyjnych numerów i mnie zablokował. Więc jeszcze raz musiałem wrócić do domu. Zmarnowałem kolejną godzinę. Na wszelki wypadek wziąłem już ze sobą wszystkie moje stare paszporty.

Miałem jeszcze trudności z wydrukowaniem wniosku – instrukcje były dla mnie zbyt zawiłe i poza tym śpieszyłem się, by zdążyć zawieźć wnioski przed zamknięciem centrum wizowego. Niestety nie zdążyłem i choć centrum było jeszcze otwarte, to Polka tam pracująca po raz drugi odprawiła mnie z kwitkiem  – bo miała już zamkniętą … kasę:-(((

I tak oto, na coś co kiedyś zajmowało mi 5 minut (nieco dłużej jeśli była kolejka), poświęciłem cały Boży dzień (dobrze, że chociaż nie musiałem się specjalnie zwalniać z pracy, by to załatwić). Zamiast dwóch wizyt w Ambasadzie (złożenie wniosku i odbiór paszportu, czasami zdarzało mi się odebrać wizę “od ręki”), zaliczę co najmniej cztery wizyty. I po raz kolejny zastanawiam się czy naprawdę jest tak jak twierdzą niemal wszyscy moi znajomi – że “przez internet jest o wiele wygodniej”. Ja jednak wolę stare systemy, w których więcej zależało od człowieka, a nie od bezmyślnej maszyny.

Rozumiem, że w większości przypadków, ludziom jeden paszport wystarcza na 10 lat i w paszporcie, który używają dziś może się jeszcze znajdować stara wiza z poprzedniego wyjazdu do Indii. Albo nigdy w Indiach wcześniej nie byli. Wtedy wypełnienie tego wniosku internetowego nie nastręczyłoby aż tylu trudności. Ja w Indiach byłem ostatnio w listopadzie 2014 roku, a więc  3 lata temu. Ale od tego czasu wyrobiłem sobie już dwa nowe paszporty, co i tak w moim przypadku – jest dość rzadkie:-) Od lutego 1997 roku (czyli w ciągu ostatnich 20 lat) wydano mi aż 21 paszportów:-). W roku 2008 oraz 2009 – aż po 3 różne polskie paszporty!!!

Co by było gdybym nie kolekcjonował paszportów albo uległy by one spaleniu i nie byłbym w stanie dotrzeć do numeru wizy sprzed kilku lat?

W sumie w mojej osobistej kolekcji mam już 28 paszportów, a dodatkowo co najmniej czterech mi niestety brakuje:-(. Oznacza to, że nowy paszport uzyskiwałem średnio co 1,6 lat całego mojego dotychczasowego życia:-))). To chyba całkiem sporo, zważywszy na to, że nie jestem marynarzem, pilotem samolotów, stewardem, przewodnikiem turystycznym, prezesem linii lotniczej, ani kurierem odbierającym pocztę dyplomatyczną z rozsianych po świecie ambasad (fajna fucha, nie?)

A oto pełna lista moich polskich paszportów od 1997 – wcześniejszych niestety nie mam, bo albo mi się gdzieś zawieruszyły – kiedyś ich nie zbierałem – albo komunistyczne władze nie oddawały starych książeczek paszportowych przy wyrabianiu sobie nowego paszportu:-(

  1. luty 1997
  2. styczeń 1999
  3. maj 2000
  4. wrzesień 2001
  5. styczeń 2003
  6. lipiec 2004
  7. sierpień 2005
  8. luty 2006
  9. listopad 2006
  10. lipiec 2007 (paszport tymczasowy)
  11. wrzesień 2007
  12. kwiecień 2008 (paszport tymczasowy)
  13. maj 2008 (paszport tymczasowy)
  14. maj 2008
  15. styczeń 2009 (paszport tymczasowy)
  16. luty 2009
  17. listopad 2009
  18. luty 2012
  19. sierpień 2013
  20. wrzesień 2015
  21. kwiecień 2017

W moim aktualnym paszporcie mam jeszcze około 18 wolnych stron wizowych. Ale obawiam się, że mi ich nie wystarczy na najbliższą zimę. Planuję polecieć do Indonezji i stamtąd wrócić do Polski drogą morską i lądową (jak najmniej korzystając z transportu lotniczego). Wprawdzie do Indonezji, Malezji, Tajlandii, itp. Polacy wiz już nie potrzebują (w swoich starych paszportach mam jeszcze wizy do tych krajów oraz do Laosu, Kambodży, do Kanady, Australii, Meksyku, Kolumbii, Wenezueli, Brazylii, RPA oraz do dziesiątków innych krajów, do których wiz już nie potrzebujemy), ale nadal są one niestety obowiązujące do wielu krajów Azji oraz Afryki.

Ostatnia ciekawostka dotycząca mojej kolekcji polskich paszportów: nie mam wprawdzie ani jednego paszportu wydanego mi przez PRL, ale mam (1) aż 3 paszporty w niebieskich okładkach z napisem “Rzeczpospolita Polska. Paszport”. (2) Potem mam 3 paszporty z identycznym napisem, ale już na bordowej okładce. (3) Kolejny mój paszport (1 sztuka) ma na okładce dopisane – nad “Rzeczpospolitą Polską” słowa “Unia Europejska”, a pod słowem “Paszport” również słowa “Passport oraz Passeport”.  (4) Od tego czasu, kolejne paszporty różnią się tym, że dodatkowo – pod słowem “Passeport” mają umieszczone znaczki symbolizujące biometryczność paszportu.

Moje paszporty tymczasowe też się między sobą różnią. (5) Pierwszy ma na bordowej okładce słowa “Rzeczpospolita Polska” oraz “Paszport tymczasowy”, (6) a kolejne 3 mają dodatkowo słowa “Unia Europejska” oraz “Temporary Passport i Passeport Temporaire”.

Tak więc w swojej kolekcji 21 paszportów, mam ich aż 6 różniących się między sobą typów. Wynika to m.in z przechodzenia Polski przez różne etapy przystąpienia do UE, z wprowadzenia paszportów odczytywanych maszynowo, itp. Różnią się one również umiejscowieniem strony ze zdjęciem oraz danymi, a także design’em stron przeznaczonych na wizy oraz innymi zabezpieczeniami przed fałszerstwami.

Ciekawe jak będzie wyglądać moja kolekcja paszportów za kolejne 20 lat? Do coraz mniejszej liczby krajów potrzebujemy wiz, co oznacza, że pewnie znacząco spadnie tempo zapełniania się moich paszportów stempelkami wizowymi. Może będę wyrabiał sobie nowe paszporty np. co 3-4 lata, zamiast co dwa lata jak ostatnio? I moja kolekcja nie będzie tak szybko rosnąć. A może będzie można kiedyś w Polsce zamówić sobie paszport z większą liczbą stron na wizy?

Pewnie znacznie zmienią się też same paszporty – będą miały coraz więcej zabezpieczeń przed fałszerstwami oraz coraz więcej ułatwień do tego, by służby bezpieki mogły dokładnie śledzić nasze poczynania również poza granicami. Orwellowski Big Brother ma coraz więcej możliwości technicznych kontrolowania naszych działań.

Mam nadzieję, że paszporty przyszłości nie przybiorą formy aplikacji na smartfona albo wszywanego w rękę lub w czoło  chip’a. Pod pretekstem, że to będzie dla naszego “bezpieczeństwa” (choć podróżuję od czwartego roku życia i podróżuję sporo, to nigdy nie skradziono mi paszportu:-) Kolekcja 30 papierowych paszportów to jednak co innego niż kolekcja 30 plastikowych chipów, czy 30 smartfonowych SMS-ów:-) Wiecie, że niektóre moje paszporty zaczęły wydzielać bardzo charakterystyczny i dość miły dla mnie zapach? Jest to egzotyczny zapach dalekich podróży:-)))

Odkryłem go dzięki zawiłościom hinduskiej biurokracji wizowej:-) Po raz kolejny okazuje się, że jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło:-)))

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Cyfryzacja, informatycacja, a załatwienie niektórych spraw ciągnie się dłużej, niż w średniowieczu…
    Witaj w klubie, Sławku ;)

    Spodobały mi się kalosze ocieplane w Dcathlonie i chciałam je kupić w październiku, ale w sklepie nie było mojego rozmiaru. W listopadzie też byłam w tym sklepie, ale znów nie mogłam przymierzyć, bo zostały dla kogoś odłożone. Miła pani poradziła mi zamówienie przez internet, więc tak zrobiłam kilka dni temu. Wczoraj na moim koncie w sklepie internetowym była informacja, że zakupy są dziś do odbioru w sklepie. Wolałam odebrać w sklepie, bo z kurierami ostatnio nie idzie się dogadać. Przyjechałam dziś do sklepu, a moich zakupów nie ma. Miła pani twierdziła, że to tylko “orientacyjna” data dostawy i że najpierw muszę dostać sms’a. Wróciłam do domu, zaglądam na moje konto w sklepie internetowym, a tam już nie ma informacji, że mam w dniu dzisiejszym zakupy do odbioru…
    …i nadal nie mam ocieplanych kaloszy. Od października nie mogę ich kupić.

    Coraz bardziej te wszystkie “ułatwienia” zaczynają mnie wkurzać. :)

  2. myślę że takie przykłady moglibyśmy mnożyć. Ot choćby powstałe za grubą forsę centrum kreatywności targowa w Wwie które również stworzyło przestrzeń biurową dla startupów. W związku z tym że 2 miesiące temu zaczęliśmy spin technologiczny pomyśleliśmy że to dla tej idei mogłoby być dobre miejsce. Jak zobaczyliśmy 7 formularzy do zapełnienia wraz z wszystkimi detalami (nawet montażem finansowym i pełnią danych o projekcie przy wniosku o wynajem przestrzeni biurowej!) pomyśleliśmy że ktoś w ratuszu się z pewną częścią ciała na rozum zamienił. W drugą stronę niestety niewiele, ale to chyba nie tylko u nas powiększa się armię urzędniczą gdzie każdy urzędas musi się wykazać trzymając petenta za pysk…jak to wygląda z Twojej podróżniczej perspektywy Sławku? czy da się znaleźć gdzieś lepszy świat?

    1. Monte, trudne pytanie zadajesz… Lepszy swiat urzedniczy? Chyba tylko w Neverland. Ale to powiedziawszy, polskie urzedy sporo poprawily w swoim nastawieniu na przestrzeni ostatnich 10-15 lat:-)

        1. Świat niemal bezurzędniczy to zdaje się w takiej Somalii jest :) inna sprawa, że konsekwencje braku zorganizowanej państwowości zwykle nie odpowiadają wyobrażeniom

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.