Czy jesteśmy poddawani propagandzie?

Reakcje wielu osób, które słyszały, że byłem w Korei Północnej bardzo mnie dziwią. Choć nie spotkałem dotąd nikogo kto tam był, to wszyscy doskonale wiedzą, że w Korei Północnej jest bieda, współczują mieszkańcom opresyjnego rządu, boją się szaleńczego lidera dysponującego bronią atomową. Kilka osób (młody Amerykanin, dojrzała Australijka i kilka osób z Europy) powiedziała, że nie chcieli by jechać do Korei bo tam jest bieda, albo dlatego, że ludzie nie mają tam swobód politycznych. Gdy zapytałem ich czy nie mają obiekcji moralnych przed podróżowaniem po Indiach (też bieda, może nawet miejscami gorsza niż w Korei Północnej) lub Chinach (swobód politycznych też tam niewiele), to dawało im to do myślenia.

Natomiast najbardziej dziwi mnie brak wiedzy Koreańczyków z Południa nt rozwoju społeczno-ekonomicznego u północnych sąsiadów. Nie jest to może jakiś spektakularny rozwój, tylko raczej szereg drobnych kroczków, które zauważyłem będąc w Korei Północnej we wrześniu ub. r i które opisałem tutaj: http://fridomia.pl/2017/09/12/sytuacja-w-korei-polnocnej/

W jednym z komentarzy pod wpisem napisałem, że zaskoczył mnie brak wiedzy pewnej młodej Koreanki poznanej we Władywostoku. Otóż, odkąd przyjechałem na Igrzyska Olimpijskie, to za każdym razem gdy w rozmowie z jakimś Koreańczykiem lub Koreanką pojawia się informacja, że byłem w Korei Północnej (np. ktoś mnie pyta czy to moja pierwsza wizyta w Korei:-), pojawia się mnóstwo pytań z ich strony.

Odpowiadam, a gdy zaspokoję już ich ciekawość, to sam im zadaję dwa pytania: czy wiedzą np. o tym, że w Pyongyang wybudowano nowoczesne osiedla mieszkaniowe? oraz czy chcieliby połączenia obu Korei. Nikt o tych nowych osiedlach, o nowych sklepach, o pojawieniu się na ulicach taksówek oraz telefonów komórkowych nie słyszał. A wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale tutejsza opinia publiczna powinna być najlepiej zorientowana co do realiów sąsiadów z północy.

Brak wiedzy jest dla mnie najlepszym dowodem na głębokość procesów propagandowych jakim jesteśmy wszyscy poddawani. TO niesamowite! Współczujemy Koreańczykom tego, że są opresjonowani politycznie, ale my sami też jesteśmy. Tyle, że jest to robione w białych rękawiczkach. Wyrabiamy sobie opinię nt odległych (i bliskich) krajów na podstawie szczątkowych relacji medialnych. Zupełnie jak w Wielkim Bracie Orwella.

Druga rzecz, która mnie zaskakuje, to to jak niewielu Koreańczyków jest przekonanych do połączenia. Starsi może jeszcze tak, ale wielu młodych raczej nie. Bo wysokie koszty. Pytanie czy nie lepiej zapłacić wysoką cenę za połączenie i pozbycie się wroga 60-100 km od Seulu?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

10 Responses

  1. Czytałam ostatnio coś z czasów głębokiej komuny i w tekście było określenie “fakt autentyczny” czyli masło maślane. Ale moje kpiny z błędu językowego przerwał Mąż mówiąc, że w tamtych czasach nie było to aż tak oczywiste, że każdy “fakt” jest autentyczny.
    I mam wrażenie, że obecnie też tak jest – karmieni wybrakowanymi informacjami zapominamy, iż manipulacja ma się bardzo dobrze!
    I jeszcze – był u mnie w czasie ferii 17-letni siostrzeniec. Na życzenie młodzieńca wybraliśmy się do Muzeum Powstania Warszawskiego. Jako, że były pustki, mogliśmy swobodnie dyskutować przy oglądaniu filmów, czy przy różnych eksponatach. Dużo rozmawialiśmy na temat polityki informacyjnej i mogłam się przekonać jak wielkiej propagandzie są poddawani młodzi ludzie. Mój siostrzeniec wypowiadał się na temat uchodźców, innowierców,… Z trudem łapałam oddech, aby nie palnąć… Ale ja z tych nie bijących, nawet muchy… Sporo dyskutowaliśmy, zadawałam pytania i Młody sam się zorientował, że coś w tym jego mówieniu jest nie tak, bo z myśleniem lepiej. Wystarczy, że nad czymś się zastanowił i nagle – olśnienie!
    Ale i tak najgorsze było, gdy posłuchałam przez chwilę przewodnika, który tłumaczył 12-13 latkom aspekty Powstania Warszawskiego. Otworzyłam szeroko oczy, bo uszy aż mi więdły… Tylko jedna prawda, jeden aspekt. Przecież nawet ja w szkole uczyłam się i były dyskusje na ten temat.
    I doszłam do wniosku, że nagromadzenie informacji rozleniwia młodych ludzi. Ulegamy propagandzie, bo nie mamy siły/czasu/ochoty analizować wszystkiego, co do nas dociera. Kiedyś refleksja była tym, czego nas uczono, teraz system wrzuca informacje według schematu i koniec.

    Cieszę się, że dotarłeś do Korei :-) Nie zaglądam na FB i zastanawiałam się, kiedy jakieś informacje nam z igrzysk podrzucisz :-) Zimno??? A jak załatwiłeś kwestię zimowych ubrań? Bo chyba z nimi nie podróżowałeś???
    Pozdrawiam słonecznie!

    1. Aga-ta, tak, dotarłem. Jestem tu już od tygodnia:-) Pierwsze dwa dni w Seulu, potem jeszcze jeden dzień w Pyeong Chang przed otwarciem Igrzysk. Jest zimno! To znaczy przez pierwsze kilka dni było zadziwiająco ciepło i to uśpiło moją czujność. Gdy wybrałem się pierwszy raz w góry, to podczas konkursów snowboardu, biegów narciarskich, saneczkarstwa, a potem jeszcze skoków z udziałem naszych panów, tak strasznie przemarzłem, że na poważnie zastanawiałem się czy nie przerwać swojego pobytu w Korei i nie wrócić w tropiki. Zwłaszcza, że system transportu dla kibiców został tu zadziwiająco słabo zaprojektowany i o mały włos znalazłbym się sam, na środku pola, bez perspektyw na dalszą podwózkę o godz 1:30 w nocy. Do swojego łózka dotarłem bardzo zmęczony dopiero o 3 nad ranem.

      Ale na szczęście się przemogłem i wytrwałem:-) Zresztą fajnei by było gdybym miał tylko takie problemy do końca swojego życia:-)

      Nauczony swoimi doswiadczeniami z Rio 2016, wczoraj i dziś zaplanowałem sobie przerwę w Igrzyskach (które same z siebie są przecież przerwą w zimowaniu w tropikach:-). A więc mam przerwę w przerwie. Do tej pory byłem 5 dni na Igrzyskach, teraz mam przerwę i jutro wracam na kolejne 5 dni Igrzysk. Zupełnie jakbym pracował w systemie 5 dni roboczych i wolny weekend:-)

      A co robię w “weekend”? Znajoma Koreanka (ta sama, która pomogła mi kupić bilety na Igrzyska) namówiła mnie na nocowanie w świątyni buddyjskiej (tzw Temple Stay) i nawet mi to zarezerwowała. Aha, żeby nie było dwuznaczności, Ellie jest w tej chwili w Indonezji i nawet się z nią tu na miejscu nie widziałem:-) Natomiast sam nocleg w świątyni jest super. Magiczny i bardzo uduchowiony:-) Nie narzekam nawet na zimno, choć na szczęście mój pokój, acz bardzo spartański ma … podgrzewaną podłogę:-)) Jest super!!! :-)))

    2. Aga-ta, przypomniałem sobie, że nie odpowiedziałem Ci na jedno z pytań. Ubrania zimowe przywiozłem ze sobą z Polski. Myślałem o tym by może kupić coś na miejscu, ale (1) bałem się, że zamarznę nim dotrę do jakiegoś sklepu, (2) nie chciałem tracić czasu na zakupy, oraz (3) obawiałem się, że mogę mieć problemy ze znalezieniem czegokolwiek w moim rozmiarze – niestety Azja nie jest dla mnie dobrym miejscem na zakupy ubraniowe:-(

      Swoje zimowe ubrania planuję odesłać do Polski pocztą gdy tylko dolecę do Bangkoku:-)

      1. O! Zatem plecak, który zobaczyłam na jednym ze zdjęć był wypakowany zimowymi ubraniami! Sensownie, choć mało wygodnie. Ale przynajmniej ciepło i na pomarańczowo!

        1. Aga-ta, rzeczywiście mało wygodnie. Czuję się trochę jak wielbłąd. Ale niedługo już porzucę swój garb:-)

    3. Powstańcy też mieli Biuro Informacji i Propagandy – i się z tym nie kryli.

      Kręcili filmy ze swoich małych zwycięstw i sukcesów by puszczać gawiedzi. Cieszono się z aresztowania paru Wermahtowców i zdobyciu kilku karabinów bez naboi podczas gdy kulka ulic obok mordowano tysiące cywilów lub wybijano całe brygady powstańców.

      Smutne i tragiczne.

      I odpowiadając na pytanie autora z tytułu: “TAK” – jesteśmy, byliśmy i będziemy poddawani propagandzie. Czy to rządzi komuna, lewica, prawica, środkowica zawsze będą wykorzystywać media do prania mózgów i podziału społeczeństwa.

  2. Może rozwiązaniem jest czytanie selektywne informacji z wielu źródeł + samemu wyrabianie sobie opinii np. poprzez podróżowanie i rozmowy z ludźmi :)

  3. Propaganda i manipulacja są tak stare, jak ludzkość, a nawet starsze. Manipulację potrafią stosować nawet szympansy. Jak ktoś o tym nie wie, lub nie pamięta, to cóż…

    Jak na razie propaganda sukcesu naszej ekipy rządzącej wygenerowała cud gospodarczy w Polsce, a zaklinanie rzeczywistości i przepowiednie samospełniające się dają radę ;)

  4. Jeszcze jedna refleksja.

    Im więcej pozytywnych wiadomości, tym bardziej rośnie zadowolenie społeczeństwa i optymizm wśród inwestorów. Przypomina mi to nieco pompowanie bańki spekulacyjnej. Ciekawa jestm rozwoju sytuacji gospodarczo-politycznej w Polsce w dłuższej perspektywie. Jedno jest pewne – obecna ekipa odrobiła lekcje dot, propagandy :) Czy to się nie nazywa przypadkiem z nowoczesna marketingiem politycznym?

    Sorry Sławku za nawiązanie do polityki, bo wiem, że tego nie lubisz, ale dla mnie propaganda ściśle wiąże się z polityką.

    No i jeszcze jedna refleksja mi przyszła do głowy.

    Każda informacja przekazywana przez kogoś jest z zasady skażona cudzym światopoglądem. Siłą rzeczy w jakiejś części nie będzie to informacja obiektywna, choćby przekazujący nie wiem jak się starał. Propaganda i manipulacja, to jest raczej celowy zabieg. Czasem jednak jest między tym wszystkim cienka granica.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.