Olimpijskie złoto

Mamy wreszcie olimpijskie złoto podczas Igrzysk PyeongChang2018. Opłacało mi się zdzierać gardło (przy minusowej temperaturze!!! – ci którzy mnie dobrze znają wiedzą jakie to z mojej strony poświęcenie:-) Wcześniej odestałem kilka godzin w kolejce do shuttle bus wożącego kibiców na areny olimpijskie. Tak jak polskich drogowców zaskakuje co roku zima, tak tutejszych organizatorów Igrzysk zaskoczył … księżycowy Nowy Rok. Tak jakby data Igrzysk PyeongChang 2018 nie była znana od co najmniej 6-7 lat:-)

Poprzez kryzys transportu nie zdążyłem załatwić sobie noclegu i prosto z meczów hokeja dotarłem (i to z opóźnieniem, nawet mimo tego, że porzuciłem długą kolejkę na przystanku autobusowym by pod skocznię pojechać taksówką). Pojechałem prosto na turniej skoków na wielkiej skoczni.

Po nerwowym wyczekiwaniu na wyliczenie punktów za skok Kamila, jego nazwisko pojawiło się obok cyferki jeden. Radości nas kibiców (w naszym sektorze nie było nas więcej niż 20-30 osób, Polacy byli jeszcze w 2 innych sektorach) nie da się opisać. Staliśmy tuż obok boksu, w którym zgromadzeni byli trenerzy skoczków i wszyscy nam gratulowali. Niemcy, Norwegowie i inni  mówili do nas po polsku, co jest dowodem na to, że jednym z oficjalnych języków świata skoków jest język polski. Dzięki Adamowi, Kamilowi, Dawidowi, Maćkowi, Stefanowi, Piotrkowi i innym:-)

Kamil pomachał nam kilkukrotnie, Adam też i pewnie do nas podeszli, tyle że ja już się tego nie doczekałem. Musiałem sobie przecież jeszcze zorganizować nocleg. A przy temperaturze rzędu -5 st C, włóczenia się całą noc po dworze nie brałem nawet pod uwagę. Z kolei płacenie tysięcy dolarów za noc w hotelu też mi się nie uśmiechało. Tyle nie zapłacę za wszystkie noclegi razem wzięte, które zostały mi do powrotu do Polski gdzieś w maju:-)))

Tak jak się spodziewałem, mój hostel – gdy już udało mi się go odnaleźć – był już zamknięty na cztery spusty. Pytałem przychodniów czy może nie znają kogoś z recepcji i nie mogli by zadzwonić (telefon, który ja miałem milczał). Na szczęście obok przechodził młody Koreańczyk, który rozpoznał mnie ze skoczni. Pogratulował wygranej Kamila i zaproponował bym poszedł z nim do … sauny:-)

Na początku miałem nieco podejrzeń o jego orientację … seksualną, ale widząc moje wątpliwości wyjaśnił mi, że koreańska sauna to również miejsce noclegowe.

I to jakie!!! W małym domku, w dużych pokojach po około 30-50 metrów kwadratowych każdy nocowało na matach na podłodze po 30-70 osób. Osób obu płci i w każdym wieku. Każdy przy wejściu zostawia w szafce buty – dla nas nie było już wolnych szafek, więc położyliśmy je na szafkach:-) Dostaliśmy też po zestawie piżam oraz ręczników i poszliśmy na górę się przebrać i wziąć prysznic. Jedna wielka sala prysznicowa bez jakichkolwiek przepierzeń czy zasłonek, ale na szczęście (lub nieszczęście) nie ko-edukacyjna.

Ubrania zostawia się w zamykanych na kluczyk szafkach, ale dla nas i tu zabrakło miejsca. Dostałem dwa duże worki plastikowe na spakowanie mojego dobytku – plecaka oraz zimowych ubrań:-) Z tymi workami poszliśmy na dół, do podziemi gdzie recepcjoniście udało się znaleźć jakieś dwie wolne maty na podłodze.

O ile zwykle lubię ciepło, to temperatura tych pomieszczeń – jak to w saunie – była taka, że miałem trudności z zaśnięciem, pomimo ogromnego zmęczenia i nieco stresu związanego z kryzysem transportu i perspektywą braku noclegu w mocno zimowych warunkach:-) Zasnąłem z myślą o złocie Kamila Stocha:-) Wreszcie poczułem się trochę jak kibic z … Norwegii:-)))

Aha, po drodze do sauny, spotkaliśmy grupkę norweskich kibiców, którzy byli gotowi przygarnąć mnie do siebie – nocowali w jakimś … gimnazjum:-) Ale na tym etapie byłem podekscytowany nowym doświadczeniem noclegu w koreańskiej saunie. I nie żałuję. W sumie było … niezapomnianie.

I nie myślcie, że to był nocleg za darmo, choć z opisu mogłoby się tak wydawać. Ta przyjemność kosztowała mnie KRW 20,000 czyli ok USD 20 – dwa razy więcej niż kosztuje nocleg w hostelu w Seulu!!! Ani że była to noclegownia dla bezdomnych – rano poznałem pracowników z Uzbekistanu, wielu koreańskich “białych kołnierzyków”, a także dwoje Finów oraz Szwajcara (ten ostatni nocował w tego typu miejscach również w innych miastach Korei)

Swoją drogą, właściciele takiego domku muszą uzyskiwać niesamowity zwrot z najmu:-) Muszę to kiedyś sobie oszacować:-) Jak zapytacie mnie, to za jakiś czas to zrobię. Teraz  śpieszę się na narciarstwo alpejskie, biegi narciarskie oraz bobsleje. Olimpiada trwa!

Kilka zdjęć tego miejsca znajdziecie na moim profilu na FB – Slawek Muturi:-)

I jeszcze jedna rzecz a propos medalu Kamila. Niby wiedziałem to wcześniej, ale dopiero wczoraj udało mi się połączyć kropki.

Medal olimpijski to jeden ze sposobów na uzyskanie źródła pasywnej gotówki. Nie znam dokładnych zasad ani kwot, ale państwo polskie oferuje olimpijczykom kilka tysięcy miesięcznie dożywotniej emerytury olimpijskiej. Nie wiem czy zaczynają ją dostawać “od razu” czy dopiero po przekroczeniu 65-ego roku życia, i czy kwota jest stała, czy zależna od liczby i koloru zdobytych medali olimpijskich, ale niewątpliwie jest to źródło pasywnej gotówki. Muszę go dopisać do swojej listy.

Natomiast, mimo wszystko, medale olimpijskie nie pobiją mieszkań na wynajem, które są o wiele bardziej dostępne. Nie wiem ilu sportowców Polska wysłała na Igrzyska #PyeongChang2018 (Czesi wysłali 125 zawodników i zawodniczek), pojechali najlepsi polscy zawodnicy, ale medal mamy – na razie – tylko jeden, jedyny.

Oby do listy medalistów dopisały się kolejne Polki i kolejni Polacy:-)

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

6 Responses

  1. Fajnie, możesz kiedyś opisać ile kosztuje w ramach rozsądku taki wyjazd olimpijskiego kibica. kiedyś gdy zacznę żyć z wynajmu jako rentier chętnie skorzystam ze wskazówek. Andrzej.

      1. Rowniez czekam z niecierpliwoscia na to podsumowanie.
        Pojechanie na olimpiade to jedno z moich marzen i jak widze Twoje relacje Slawku to motywacja do pracowania na finansowa emerytura jest jeszcze wieksza!

        btw. Dzieki wielkie za prawie codzienne relacje na Facebooku! Bylem jednym z tych, ktorzy w przeszlosci namawiali Cie do dzielenia sie ze swiatem zdjeciami z miejsc w ktorych przebywasz.
        Ciesze sie ze nie straszny juz Ci jest aparat fotograficzny! :)

        1. Kuba, podsumuję niebawem:-)
          Dzięki też za namawianie mi do FB – nie taki wilk straszny:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.