Przygotowanie do emerytury – case dwóch dyrektorów z dużej, zachodniej korporacji

Dostałem takiego oto maila od naszego dobrego znajomego Fridomiaka, który jednak tym razem woli pozostać anonimowy. I rozumiem dlaczego – dzieli się z nami informacjami, które zasłyszał od swoich kolegów z pracy. A robi to po to, by nas przestrzec oraz utwierdzić w naszych przekonaniach. Jeszcze raz, duże dzięki W:-) Dzięki też za ciepłe słowa pod adresem fridomii. Cieszę się, że udaje mi się wspierać wolność finansową Polek i Polaków:-)

Sam nie dalej jak dziś rano, w samolocie, rozmawiałem z pewnym Pakistańczykiem, który pracuje dla dużej światowej korporacji w Dubaju. Przedtem pracował też w Londynie i Bahrajnie. Godzina lotu wystarczyła nam do tego by bardzo się zbliżyć, właśnie dlatego, że mój rozmówca sam postanowił jakieś 8 lat temu, że przejdzie na wcześniejszą emeryturę w wieku 45 lat. Ale nic do tej pory nie zrobił by się do tego przybliżyć. A dziś ma już 32 lata (rocznik 1985) i z horyzontu 21 lat, pozostało mu już tylko 13 lat.

Długo dziękował mi za to, że pojawiłem się w jego życiu akurat w tym momencie. Ja też mam nadzieję, że ziarno, które dziś zaczęło wreszcie u niego kiełkować, za jakiś czas przyniesie mu oczekiwane owoce:-) Być może nigdy się tego nie dowiem, ale i tak będę bardzo usatysfakcjonowany jeśli to źdźbło nie zginie, tylko się rozwinie w duże solidne, stabilne drzewo wolności finansowej:-)

A oto treść maila otrzymanego od W

Ciao Fridomia
Chciałem sie podzielic tym wpisem aby zmotywowac Nas Fridomianiaków i uświadomić Nam jaką już mamy mentalną wobec naszych kolegów z zachodu.
Spotkałem 2 dyrektorów korporacyjnych wyższego szczebla  i to nie w Polsce ale na zachodzie Europy. Rozmowa potoczyła sie co bedą robić na emeryturze.
Dlaczego tak. Jeden z nich własnie przechodzi na emeryture po długoletnim stażu  a drugi go o to pyta, dlatego ze sam zamierza przejśc za pare lat.
Obu im przysłuchuje sie Polak przed 40-stką ktory sam wie dokładnie kiedy bedzie miał swoja emeryture ( i to nie jest  ZUS :) oraz co bedzie na niej robił i to w wiekszości dzieki Fridomii .
Oboje z tych dyrektorów nie wiedza co bedą robic na emeryturze. Co dalej ?. Oboje twierdzą ze przychody emerytalne nie bedą zbyt wysokie i nie maja pomysłu co dalej.
Ewidetnie finanse grają role jeśli chodzi o życie po etacie dla tych Panów.
Jeden z nich w ciągu kilku dni pożegna sie ze swiatem korporacyjnym i nie jest na to przygotowany.
Przygotowanie post korporacyjne może cześciowo by pomogło – takich ksiązek chyba jest wiecej na Zachodzie niz u nas w Polsce, jako że u Nas jest jedna ale już działa i wpływa na ludzi.
Wracając do planów, czy Oni nie czytali ksiazek np byłego prezesa Chryslera o tym jak przejsc na emeryture czy Oni nie  czytali lokalnej Fridomii.
To prawda ze większość ludzi nie planuje długoterminowo , ale wiekszosc pracownikow korporacji jest zmuszona do  planowania szczególnie na poziomie menadzerskim.
Okazuje sie planowanie pozostaje w sferze firmy ale nie  juz w życiu prywatnym ( kolejna korelacje z Fridomia i ksiązkami)
Inwestowanie  i planowanie przyszłości dla Naszej osoby to juz trudna sprawa.
Jest to dopiero krzewione w Polsce ale posiadam nie skromną dumę ze w pewnych sytuacjach w planowaniu przyszłości mozemy być lepsi niz nasi koledzy z zachodu.
Gdzieś hasło Abrahama Lincolna  ” The best way to predict the future is to create one” zostało zapomniane. ( Chcesz poznać przyszłośc , stwórz ją)
Czytając codziennie Fridomie i wpisy czytelników to hasło jest jak na talerzu i wszyscy do tego dążymy.
Pozdrawiam
W

 

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

8 Responses

  1. Ciekawy przykład. Nie dziwię się, że ludzie nie mają planów na przyszłość, jeśli całym obszarem ich realizacji jest praca. Definiują się przez pracę, planują w obszarze pracy, są prezesami, dyrektorami, a niekiedy tylko ludźmi z pasją (chyba, że ta dotyczy pracy).
    I o ile przyjmuję, że tak się dzieje wśród ludzi nieświadomych, zadziwia mnie ostatnio to, że osoby świadome, myślące, wybierają drogę obok tej fajnej – fridomiowej.
    Otóż mamy znajomych z dawnych lat. Widujemy się kilka razy w roku, gdyż mieszkają w innym mieście. Kiedyś rozmawialiśmy na tematy fridomii, ale nie byli zainteresowani – pochłonięci pracą, własnym kredytem i codziennością nie zamierzali oszczędzać zostawiając sobie to na później. W tym samym czasie co my spłacili swój kredyt mieszkaniowy i nagle okazało się, że kwota wysokości raty kredytu zostaje im na koncie, bo przecież nie muszą zmieniać przyzwyczajeń. Z wielką radością i przyjemnością przyjęliśmy zaproszenie w czasie Bożego Narodzenia i prośbę o konsultację, bo chcą kupić jakąś nieruchomość na wynajem i skredytować ją wykorzystując powstałą zdolność po spłaconym własnym M.
    Spotkanie bardzo się udało, podzieliliśmy się całą wiedzą, roztoczyliśmy wizję fantastycznej przyszłości w wolności finansowej, bo przecież jak się wstępuje na tę drogę, to już się idzie…
    Spotkaliśmy się też teraz, przed Wielkanocą. Zapytałam jak tam plany, czy już znaleźli jakąś nieruchomość? A może już coś kupili?
    W odpowiedzi usłyszałam, że postanowili nie inwestować nieruchomości. Chcą sobie pożyć, a nie ciągle oszczędzać. Musiałam mieć ciekawą minę, gdy to usłyszałam, bo myślałam, że to żart.

    Nie raz usłyszałam, że zamiast “żyć” ciągle jest u nas oszczędnie i tylko tracimy młodość i okazje do zabawy. Padały też argumenty, że przecież można nie dożyć starości i po co to wszystko? Po co sobie odmawiać.
    Zastanawiam się też, czy naprawdę tego nie widać, że my jesteśmy zadowoleni z naszego życia? Że nie potrzebujemy wydawać, aby się dobrze bawić? Że można pogodzić planowanie przyszłości z układaniem teraźniejszości? Czy byłabym szczęśliwsza, gdybym wydawała wszystko, co zarobimy? Wreszcie, czy gdybym nie miała wiedzy i świadomości, czyli żyłabym bez obecności pojęcia fridomii, byłabym jak Ci Panowie Prezesi, którzy nie mają planów na przyszłość?

    I doszłam do wniosku, że wiele zależy od człowieka. Od tego, czego on sam oczekuje od życia. I że w ogóle ma śmiałość marzyć. Często ludzie uciekają w świat “muszę” – poddają się korporacjom, oczekiwaniom innych, kreacjom marketingowym, a nie wsłuchują się w siebie. Wszystko wokół mówi im jak mają żyć, aby być szczęśliwym – kupić samochód X, pojechać na egzotyczne wakacje do Y, wybudować dom za miastem… To jest obraz “szczęścia”. A na emeryturę jeszcze nie ma mody, ani przepisu marketingowego, bo emeryci powinni cicho siedzieć finansować dzieci i wnuki, pomagać i najlepiej niczego nie oczekiwać. Oczywiście już w wieku emerytalnym… A! Jedyny marketing dotyczy kupowania leków! Te emeryci powinni łykać na potęgę i jeszcze kupować ubezpieczenia na życie, żeby rodzina nie miała problemu z kupnem trumny…

    Podoba mi się hasło przytoczone przez W. dotyczące kreowania rzeczywistości. Od zawsze uważałam, że mimo, iż jestem zamknięta w określonej rzeczywistości, nic nie stoi na przeszkodzie, abym stwarzała jej interpretację i wykorzystywała ją w sposób niekonwencjonalny.

  2. Cześć,
    no właśnie, są ludzie którzy nie chwytają idei wolności finansowej. Chcą żyć “tu i teraz” niezależnie co to “życie” oznacza. Jedni będą wydawać wszystko co zarobią mimo, że zarabiają dużo, a inni, mimo możliwości zwiększenia zarobków i rozpoczęcia swojej drogi do fridomii, będą woleli poświęcać czas rodzinie zamiast powiększania swoich zarobków i oszczędności. Ja powoli leczę się z oceniania sposobu na życie innych. Oczywiście, z przyjemnością mówię o fridomii mimo, że sam jestem na początku drogi, jednak jak widzę, że ktoś nie chce dać się przekonać, kończę rozmowę słowami “byłoby strasznie nudno, jakbyśmy wszyscy byli tacy sami” ;)

  3. Nie wiem do końca dlaczego ludzie tak luźno podchodzą do swojego życia. Z drugiej strony – niskie zarobi i konsumpcjonizm rozdmuchany do granic możliwości sprawiają, że ludziom nie chce się martwić o to co będzie jutro, skoro poważnym problemem wydaje się to, aby już dzisiaj mieć X.
    Konsekwentnie buduję stabilność finansową od paru lat, dbam o to, aby mieć możliwość swobody życia i wydawania pieniędzy, ale widzę, że jestem w takim podejściu odosobniona. Wielu moich znajomych woli wydawać wszystkie pieniądze już w tym momencie nie zastanawiając się co przyniesie przyszłość…

  4. @Aga-ta, @Eirenaios
    A cóż to jest szczęście. Wszyscy wokół piszą i mówią co należy mieć albo co należy robić albo być szczęśliwym.
    Jedni namawiają na nowy model samochodu, zagraniczne wycieczki, wydawanie pieniędzy na imprezy a jeszcze inni do kupowania mieszkań. Oczywiście piszę to z przekory bo kimże Jesteśmy aby komuś mówić że właśnie to zapewni mu szczęście.
    Dla jednego szczęściem będzie jazda najnowszym modelem Jaguara albo Triumpha a dla innego spędzenie popołudnia z własnym synem. Czy mamy prawo komukolwiek dyktować co on sam ma uważać za szczęście lub ich oceniać?
    Ja podobnie jak Eirenaios nie opowiadam nikomu kto mnie sam nie zapyta czym się zajmuję. Zauważyłem że ludzie i tak ” wiedzą swoje” nie ma sensu kijem zawracać Wisły.

    Kiedyś zapytany Opisałem dwukrotnie znajomemu czym się zajmuję ponieważ wpłynęła mu większa kasa. Była to świetna okazja żeby uniezależnić się praktycznie natychmiastowo od pracodawców. I każdy z nas tu komentujących zapewne tak by zrobił. Jakież było moje zdziwienie podobnie jak Agaty powyżej kiedy dowiedziałem się że całą kasę wydaje na dom dla siebie jeszcze w dodatku biorąc kredyt dlatego że dom był tak drogi.
    Być może dla niego ważniejsza była ta przestrzeń niż poczucie niezależności. Nie mnie to oceniać. Od tamtej pory ograniczyłem swoje ” doradztwo”.

    1. Doradztwo nie ma sensu, bo podobnie jak Fridomiaków nie interesują pewne zbyteczne wydatki, tak samo wielu osób nie interesuje wolność finansowa. Ponadto nasza wolność finansowa może irytować niektóre osoby, wywoływać zawiść itp. Osobiście nikogo nigdy do niej nie namawiam, zaś po jej uzyskaniu nie przewiduję chwalenia się tym faktem. Będę przedstawiał się jako konsultant / biznesmen, co zresztą będzie zgodne z prawdą. Jakiś czas temu ponadto uznałem, że chyba lepiej nawet swoim dzieciom nie mówić, ile mam mieszkań. Po co mają robić jakieś – niekoniecznie słuszne – założenia co do swojego spadku w przyszłości.

  5. Moje obserwacje na podstawie otoczenia, samego siebie i książek:
    – praca na etacie na wysokim stanowisku rozleniwia w kwestii planowania z uwagi na znaczne i regularne wplywy gotówki, nawet jak na poziomie logicznym wiesz ze prace mozna stracic z dnia na dzien to do konca w to nie wierzysz. Jako ze zycie zawodowe i prywatne jest wymagajace to planowanie spada na półkę ‘ważnie, niepilne’, czytaj można odkładać ile wlezie.
    – przedsiębiorcy, nawet mikro, planują lepiej bo inwestowanie jest częścia ich działania, nie osobnym zadaniem które wymaga: wolnego czasu, notatnika, przygotowania planu i działania. U nich firma i ja jest bardziej zespolone, muszą przetrwać sami aby przetrwał ich biznes, a nikt ze znanych mi przedsiębiorców nie zakłada zamknięcia firmy w określonym wieku
    – niektórzy ludzie odczuwają większy dyskomfort podejmując decyzję i konfrontując się z niewygodną prawdą typu ‘nim sie obejrzę będe miał 60 lat i będe musiał żyć skromnie’. Taka myśl wywołuje ciężar emocjonalny, więc łatwiej ją pożegnać na poczet czegoś pilnego w danej chwili.

  6. A zajmijcie się kaźdy sobą, a nie innymi ;)

    Ostatnio koleżanka wspomniała, że nie jest w stanie odłożyć kasy na wkład własny na mieszkanie. Jest po rozwodzie, mieszka u rodziców, średnią krajową zarabia, a nawet ciut więcej. Poradziłam, co ja zrobiłam i co ona może zastosować. W trakcie rozmowy od razu założyłam, że pewnie i tak znajdzie sporo wymówek, żeby nie uskładać na wkład własny. Jej forsa, jej sprawa i jej życie w końcu, i nie mnie to oceniać.

    Mnie radość sprawia, jak mi rukola kiełkuje w o gródku i bób. Satysfakcję mam, jak ręcznie przekopię zagon warzywny, kompost przewrócę, trawę skoszę, winorośl przytnę i napiję się własnego wina. Satysfakcję mam również, że adoptowany pies robi postępy w ramach przystosowania do życia między ludźmi, wykonuje polecenia, zaczyna chodzić przy nodze i tak dalej… Pies, który nie warczał, bo nie umiał, nie umiał się bawić zabawkami i “rzucał” się na każdy poruszający się obiekt. Syn jest zakochany w naszej psicy. Mimo nadpobudliwości psiej, relacje między synem a psicą są zadziwiająco spokojne i pozytywne. Zachowanie syna teże jest lepsze. To są rzeczy, które naprawdę cieszą. Najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że luz, który teraz mam, zawdzięczam większemu komfortowi finansowemu…

    Podobno rzeczy, które są naprawdę wartościowe, są w życiu za darmo (w sensie finansowym). ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.