Wybory do Parlamentu Europejskiego – dlaczego każdy głos jest ważny?

Za nieco ponad 2 tygodnie odbędą się w Polsce (i w pozostałych 27 krajach UE, łącznie – jak rozumiem – z Wielką Brytanią:-) wybory do Parlamentu Europejskiego.

Gorąco zachęcam do tego by każdy i każda z Was poszedł i poszła oddać swój głos. I byście aktywnie zachęcili do tego również członków Waszych Rodzin, Waszych Przyjaciół, znajomych z pracy i innych. To, że każdy głos się liczy nie jest według mnie żadnym mitem. I nie chodzi mi o to, że wybory może wygrać (lub przegrać) Twoja ulubiona partia właśnie różnicą jednego głosu. Przy kilkunastu milionach uprawnionych do głosowania, prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest bardzo nieduże.

Każdy głos jest ważny, ale z innego powodu. Tym powodem jest frekwencja wyborcza. Pisałem już o tym kiedyś na łamach fridomii. Chodzi mi o to, że z perspektywy polityków, im wyższa jest frekwencja wyborcza, tym bardziej poważnie będą traktować swoich klientów, czyli nas, obywateli Rzeczpospolitej. Im wyższa frekwencja wyborcza tym będziemy mieć poważniejszych polityków, tym stabilniejsza będzie nasza demokracja. Oczywiście nie łudzę się tym, że dzień po tym, gdy okaże się, że frekwencja w Polsce była najwyższa w UE, nasi politycy nagle spoważnieją i zmądrzeją. Będzie to pewien proces, raczej wieloletni, zwłaszcza jeśli zjawisko wysokiej frekwencji będzie się regularnie powtarzać. Politycy zaczną sobie zdawać sprawę z tego, że do wygrania wyborów nie wystarczy im wcisnąć kit, nastraszyć lub w inny sposób zmobilizować 1/4 społeczeństwa, ale również tę 1/2 (lub w przypadku wyborów do PE nawet 2/3 lub 3/4 społeczeństwa), która do tej pory głosować nie chodziła. Nie bez kozery daje się zauważyć pewną korelację pomiędzy wysokością frekwencji wyborczej w krajach w pełni demokratycznych, a bogactwem danego kraju. W bogatej Europie Zachodniej, frekwencja wyborcza jest dużo wyższa niż w Europie Środkowej i Wschodniej.

Wiem, że wiele Polek i wielu Polaków nie chodzi na wybory z wielu względów:

1. mój głos nie ma znaczenia – mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że frekwencja znaczenie ma, a Twój głos może zwiększyć (a jego brak – zmniejszyć!!!) frekwencję wyborczą. Twoja decyzja o tym czy uczestniczyć w wyborach czy nie wcale NIE JEST NEUTRALNA

2. nie mam na kogo zagłosować – oczywiście dziś już za późno na to byś sama założyła partię polityczną, ale możesz zagłosować na partię, która mniej Cię wkurza lub – nawet – oddać pusty głos. Oddanie wielu pustych głosów też zostanie dostrzeżone przez istniejące partie polityczne

3. będę tego dnia poza miejscem swojego zamieszkania – i na to istnieje rozwiązanie. Ja na przykład jestem (i 26 maja nadal będę) w środku podróży po Afryce. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym by zarejestrować się w komisji wyborczej przy Ambasadzie RP w Dakarze, Senegalu. Skoro mi się udało na Czarnym Lądzie, to pewnie i Tobie się uda

Specjalnie piszę o wyborach z pewnym wyprzedzeniem czasowym. Byś zdążyła jeszcze zdobyć zaświadczenie uprawniające Cię do głosowania poza miejscem swojego zamieszkania.

4. niektórzy nie głosują z lenistwa – mam nadzieję, że w ich gronie nie ma Fridomiaczek i Fridomiaków. Lenistwo w tak ważnej sprawie jak wybory parlamentarne po prostu nie przystoi. Od jakości polityków zależy m.in stabilność prawa, przewidywalność systemów podatkowych oraz inne rzeczy mające wpływ nie tylko na naszą własną wolność finansową, ale też na codzienne życie milionów naszych Rodaków. Jaki wpływ na życie ludzi w różnych krajach ma jakość polityków, mam okazję zaobserwować tutaj gdzie teraz jestem, jeżdżąc po Afryce.

Polityka jest zbyt poważną sprawą by ją w pełni oddać politykom. Dzień wyborów parlamentarnych, prezydenckich lub samorządowych to jedyny dzień w roku (a nawet raz na kilka lat!!!) gdy politycy tak NAPRAWDĘ SŁUCHAJĄ Obywateli. Nie bądźmy tego dnia niemi. Nie bądźmy ciemną masą, która kupi każdy wciskany nam kit.

Po bardzo ożywionej dyskusji i sporach jakie się pojawiły na łamach fridomii po tym, gdy przyznałem się do uczestniczenia w demonstracjach w obronie wolnych sądów, wiem, że Fridomiaczki i Fridomiacy jesteście zwolennikami różnych partii politycznych. I to mi wcale nie przeszkadza. Mój apel o mobilizację wyborczą kieruję do każdego z Was bez względu na to czy popieracie partię mi bliską czy odległą. Niektórzy lubią narty, inni wolą tropiki. Niektórzy lubią kolor pomarańczowy, inni nie założą niczego w tym kolorze. Niektórzy dążą do wolności finansowej, inni wolą się bogacić. Niektórzy lubią nowinki techniczne, inni nie. Niektórzy nie wyobrażają sobie życia bez klimatyzacji, inni jej nie cierpią. Niektórzy są zwolennikami tej, a inni innej partii. I to jest OK.

Natomiast przeszkadza mi bierność Polek i Polaków w te nieliczne dni kiedy ich zbiorowy głos może zostać usłyszany przez polityków. Każdy kraj ma takich polityków na jakich zasługuje. Chciałbym byśmy w Polsce zasłużyli sobie na wyższej marki klasę polityczną. Początkiem owego (długiego) procesu jest wzrost frekwencji wyborczej. Tak więc, Fridomiaczki i Fridomiacy – do urn wyborczych!!!

Serdeczne pozdrowienia z deszczowego, ale nadal ciepłego (32 st C) Sao Tome e Principe

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

12 Responses

  1. Świetny wpis Sławek. I tak powinno być że każdy głosuje wg własnego uznania i poglądów, takie ma prawo i należy to uszanować. Od kilku lat nie oglądam żadnych wiadomości w TV, staram się unikać czytania komentarzy politycznych na portalach bo szczerze mówiąc mam dość tych wiader pomyj wylewanych przez jednych na drugich i odwrotnie. Każdy ma prawo o sobie decydować, mieć różne poglądy itd. i każdy powinien to uszanować i nie obrażać innych.

    1. Dzięki Marek. Masz rację, kiedyś tak było. Jedni głosowali na Kongres Liberalno-Demokratyczny, inni na Unię Wolności, jeszcze inni na SLD, PSL lub na inną partię i nikt nikogo przez to nie wyśmiewał, nie wybrzydzał, nie hejtował. Mam nadzieję, że znów wrócimy do normalności. Natomiast wiele zależy przede wszystkim od polityków. Musimy na nich wymusić zmianę sposobu prowadzenia dyskursu publicznego. Jak to zrobić? Po pierwsze, samemu wystrzegając się języka hejtu. Po drugie, wykazując się większą świadomością i aktywnością polityczną, w tym wyższą frekwencją wyborczą. To ostatnie jest relatywnie najłatwiejsze do zrobienia. Wymaga od nas aktywności (15-20 minut??? bo zwykle lokale wyborcze są w pobliżu naszego domu) tylko 1-2 razy w roku:-) Czasami tylko raz na kilka lat :-)

      Jestem pewien, że będzie to bardzo dobrze zainwestowane 15-20 minut czasu każdego z nas. Warto to zrobić dla naszej wspólnej Polski.

  2. tylko nie ma na kogo głosować? zostaje chyba symbolicznie – przekreslenie wszystkich kandydatów. Dotąd głosowałem na partie liberalne, ale od kiedy słyszę że PO nie zlikwiduje 500+, nie mam zamiaru na nich glosowac. Nie zagłosuje na partię jesli ta nie zagwarantuje nadwyżki budżetu na szczycie cyklu jaki mamy pewnie obecnie. Nowoczesna to twór niepoważny jesli lider wypisuje się, bo przegral przywóddztwo, PSL to nepotyzm, a Kukiz zlepek buntowników włącznie z “narodowcami”.

  3. Glosowac trzeba.

    Tak a propo polityki i nieruchomosci. Wczoraj opublikowali w Berlinie “Mietspiegel” czyli wskazowki ile mozna wziac za wynajem mieszkania w danej okolicy.
    I tak: “Berliński indeks czynszu jest aktualizowany co dwa lata i dostarcza informacji o tzw. lokalnym czynszu porównawczym, w którym najemcy i właściciele lokali powinni orientować się w ustalaniu rozsądnego podwyższenia czynszu zgodnie z prawem. Podwyżka czynszu jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy czynsz za wzrost kosztów operacyjnych i dopłaty modernizacyjne pozostały niezmienione przez jeden rok. Ponadto może zostać zwiększona w Berlinie w ciągu trzech lat, tylko do 15 procent – i maksymalnie do lokalnego czynszu porównawczego, który określa adres wskaźnika czynszu w zależności od lokalizacji mieszkalnej, wieku, wyposażenia i wielkości mieszkania. Wyłączone są sześć państwowych spółdzielni mieszkaniowych: w sojuszu czynszowym z Senatem zobowiązały się one do zwiększenia czynszów maksymalnie o dwa procent rocznie.” [zrodlo:morgenpost.de, https://www.morgenpost.de/berlin/article217337363/Mietspiegel-2019-Berlin-Mieten-Wohnung-Vergleichsmiete-Wohnen.html%5D

    1. Najem w Niemczech to sport ekstremalny, co wiadomo od dawna. Zgodnie z przywołanym artykułem średni czynsz za metr w Berlinie to EUR 6.72 czyli 28 zł. Przy 40-metrowym mieszkaniu daje to zaledwie 1120 złotych, przy czym w Berlinie mieszkania są nieco droższe niż w Polsce, przynajmniej takie odniosłem wrażenie przeglądając oferty. Jak by tego nie było mało, to jednocześnie jest tam podatek katastralny rzędu 2% wartości nieruchomości.

      1. Wg numbeo dla Berlina:

        Apartment (1 bedroom) in City Centre – 877.58 €
        Apartment (1 bedroom) Outside of Centre – 651.47 €

        Nie sądzę by dotyczyło to mieszkań 100 m2. Więc ten artykuł podaje coś innego, może to chodzi o coś na kształt naszych mieszkań komunalnych. Ktoś zna język na tyle by to dobrze zrozumieć?

      2. @TX – Tu chodzi o ceny za metr kwadratowy mieszkania (bez kosztow i rachunkow, sam wynajem), zadne komunalne. Prywatni przedsiebiorcy tez powinni sie orientowac tym wskaznikiem. Tak panstwo reguluje ceny czynszy w miescie.

        Nie wiem co podaje ta twoja wyszukiwarka, ale 1-pokojowe mieszkanie poza centrum nie kosztuje 651€.

        1. Byłem właścicielem mieszkania w Berlinie i potwierdzam, pełna komuna. Absolutnie nieopłacalny biznes, szczególnie przy małej skali. Niskie, regulowane czynsze oraz przy umowach na czas nieokreślony wypowiedzenie umowy najmu jest praktycznie niemożliwe.
          Większość rynku najmu trzymają duże przedsiębiorstwa, zarządzające wieloma budynkami, więc przy dużej skali może jakoś im się spina.

  4. Nie wyobrażam sobie zignorować jakiekolwiek wybory. Nawet jak musimy skrócić wyjazd weekendowy, wracamy, żeby zagłosować. Siedzi to w nas tak mocno, że już nawet omijamy proces decyzyjny ?. Zwyczajnie jest to priorytet i już.

    Może to śmieszne, ale każdy oddany głos jest dla mnie wydarzeniem. Gdy ważyły się losy Pani Prezydent Warszawy, w referendum wzięło udział bardzo dużo osób. Pamiętam, że do głosowania były kolejki, ogromna mobilizacja i czuło się ciężar determinacji, aby pokazać swoje stanowisko. Z Mężem mamy inne miejsca głosowania i gdy wróciłam z mojej komisji wyborczej, miałam gulę w gardle. Nie mogłam wytłumaczyć co mnie tak wzruszyło…

  5. Jestem już w Noukchott, stolicy Mauretanii ??. Normalnie stąd pojechał bym dalej na północ do Sahary Zachodniej oraz Maroka??, ale wrócę do Dakaru ?? bo właśnie tam kilka tygodni temu się zarejestrowałem do głosowania.

    Uważam że patriotyzm czasami wymaga drobnych (dobrze że w czasach pokoju tylko drobnych) wyrzeczeń. Wyraż swój głos bez względu na kogo chcesz zagłosować. Nie bądźmy ciemnym (i niemym!!!) ludem tylko świadomym swych praw i obowiązków społeczeństwem obywateli. Bądźmy poważnym Suwerenem zasługującym na poważne traktowanie przez coraz poważniejszych polityków.

    1. Hans, nie wiem, ale oczywiście nie wykluczam. Definicja niewolnictwa jest dość szeroka i ponoć zdarza się ono nawet w Europie- np jacyś Polacy pracowali ostatnio niewolniczo w Hiszpanii lub we Włoszech…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.