Nadchodzi zima – czas wyjechać w tropiki

Nadchodzi zima. Widoczne są już jej liczne zapowiedzi – dzień będzie dziś trwał krócej niż 9 godzin (8 godz i 59 min). Temperatury powietrza w ostatnich dniach mocno spadły. Kilka dni temu nieco zmarzłem, więc wyciągnąłem z szafy zimową kurtkę, rękawiczki, itp. Wczoraj wieczorem w Warszawie padał deszcz z bardzo delikatnym śniegiem – krople deszczu dziwnie przyklejały się do “szybki” mojego skuterowego kasku. W najbliższy weekend przechodzimy w Europie na czas zimowy. Bociany już dawno odleciały na południe, inne ptaki migrujące pewnie też (swoją drogą to nawet nie wiem, który gatunek zwykle odlatuje jako ostatni). Czas więc i na mnie.

Wyleciałem już z Polski i dziś jestem w Amsterdamie. Jest tu tylko trzy-cztery stopnie cieplej niż było w Warszawie, ale na szczęście już jutro lecę do Nairobi. A tam będzie gorąco. Niestety nie tylko ze względu na słońce. Dziś odbywają się w Kenii powtórzone (chyba tylko 3 razy w historii całego świata Sąd Najwyższy nie uznał wyników wyborów i nakazał ich powtórzenie!!!) wybory prezydencko-parlamentarno-samorządowe. Szef największej partii opozycyjnej nawoływał do bojkotu dzisiejszych wyborów, wycofał też swoją kandydaturę. Wybory w Kenii w ciągu ostatniej dekady stały się bardzo napięte – politycy w zupełnie nieodpowiedzialny sposób grają kartą różnic plemiennych. Podjudzają jedno plemię przeciwko drugiemu. Poziom emocji sięga tak wysoko, że leje się nawet czasami krew. Szkoda, że nie jest to krew polityków – poszliby wtedy po rozum do głowy. Mam nadzieję, że pomimo napiętej sytuacji, ludzie nie zaczną sobie skakać do oczu w imię polityków, którzy mają ich głęboko w czterech literach. Zobaczę już jutro na miejscu.

Niemniej już dziś oficjalnie rozpoczynam swoje zimowanie w tropikach sezonu 2017/18J

Nie będzie to dla mnie zimowanie typowe. Z czterech względów. Po pierwsze, spędzę tę zimę nie na jednym, ale na dwóch kontynentach (listopad i grudzień – Afryka, a styczeń- kwiecień –  Azja). Być może nawet na trzech, bo jeszcze nie wiemy dokąd wyjedziemy z moją żoną w grudniu na wycieczkę z biurem podróży. Po drugie, w związku z tym przemieszczaniem się, spędzę w Polsce po kilka dni listopada, grudnia i stycznia. Po trzecie, nie będzie to mój jedyny kontakt z zimą. Postanowiłem bowiem, że przełamię swoją niechęć do białego puchu i będę kibicował Zimowym Olimpijczykom w Pyeongyang w Korei. Po czwarte, nie wiem kiedy do Polski wrócę na wiosnę – tym razem bilet mam tylko w jedną stronę:-) Do Polski wrócę z Bangkoku drogą lądową. I to nie najkrótszą trasą.

Gdyby się okazało, że ktoś z Was się w te okolice w tym czasie wybiera, to podaję swoją orientacyjną marszrutę.

styczeń – Timor Wschodni, Indonezja, Borneo (Malezja i Brunei), Filipiny.

luty – Korea, Tajlandia, Myanmar, Bangladesh, Bhutan

marzec – Indie, Nepal, Sri Lanka, Pakistan, Afganistan

kwiecień – Iran, Zatoka Perska, Jordania, Izrael, Turcja,

maj? – Bułgaria, Rumunia, Ukraina i Polska

 

Myślę, że zima 2017/18 mi się spodoba. Tobie też życzę dokładnie takiej zimy jaką najbardziej lubisz!

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

12 Responses

  1. Slawek, nie spedzaj zbyt duzo czasu w dzielnicy czerwonych latarni ;) no i pamietaj zeby nie brac ze soba do Nairobi tego zielonego suszu :)

    Udanego zimowania!

      1. Do hostelu już wróciłem. Dzielnica Red Light – bez zmian. Zmieniają się tylko prostytutki (nie korzystałem, od razu dodam). Za to zmienił się bardzo Dam Square – plac przed Domem Towarowym De Bijenkorf oraz Muzeum Madame Tussauds. Wyrósł tam potężny park rozrywki. No i mam wrażenie, że jest jeszcze więcej Coffee Shops. Zapach palonych jointów czuć dosłownie na każdym kroku. Od samego pasywnego wąchania może się zakręcić w głowie.

        Wszędzie też słychać język rosyjski. Mnóstwo turystów. Język polski słyszałem tylko dwa razy – raz to była raczej polska “łacina”. Niestety.

  2. Cześć Sławku
    Ja lecę za tydzień do Azji tzn do Indii, no i mam już bilet powrotny na Wielkanoc, w związku z zasadami obowiązującymi na mojej wizie, będę musiała opuścić Indie co najmniej na kilka dni, wybiorę jakiś pobliski kraj na pobyt, jeszcze nie zdecydowałam jaki.
    Drugi raz będę zimowała poza Polską, i choć bardzo lubię tu przebywać, w związku z psującą się pogodą już również z radością pojadę w tropiki.Jest to niesamowity komfort mieć cały rok pogodę piknikową, kto żyw , to polecam :)

      1. Nad oceanem w Kerali na trasie backwater wiekszosc czasu, albo przynajmniej na początku.
        Jeśli byś się wybierał do Kerali zapraszam, z tym, ze szczegóły to już poza blogiem.

        1. Anna, dzięki. Wybieram się na południe Indii, więc może zajrzę też do Backwaters (bardzo mi się tam kiedyś spodobało). Napiszę do Ciebie maila:-)

  3. Ja wlasnie w poniedzialek troche zmarzlem – zdalem sobie sprawe, ze na prawde od 1 listopada do 1 marca wypadaloby wyjezdzac (prawdopodobnie z powrotem na swieta w “miedzyczasie”)

  4. Gdy będę w sytuacji gdy więcej wpływa niż wypływa z konta to w przeciwieństwie do was będę gonił za zimą .Kocham śnieg mróz i gdyby nie fakt że towarzyszka mojego życia należy do waszego klubu cieplolubnych to już bym myślał nad kupnem domu na północy Norwegii .Pozdrawiam cieplutko .

    1. Sebciu, nie wszyscy musimy lubić i robić to samo:-) Dom w północnej Norwegii brzmi interesująco, jeszcze zimniej byłoby w północnej części Grenlandii. Poznałem Francuza, który tam mieszka i opowiedział mi wiele fascynujących rzeczy:-)

    2. A mnie się marzy dom na wsi “zabitej dechami”. Codzienne starania o podstawowe potrzeby przywracają wg mnie właściwe proporcje życiu. Radość z własnych owoców i warzyw, jaja, które smakują jajami i mleko, które nie trąci kartonem. Jak mi tego brakuje… Zwykłe ziemniaki, które mają wiele odmian kolorystycznych i smakowych… Jabłka, które pachną jabłkami, a nie słomą, czy ziemniakami… Łąka pełna ziół leczniczych i roślin jadalnych…

      Uwielbiam zmienność pór roku w naszym klimacie. Każda pora roku ma coś do zaoferowania. Jesienią grzyby, owoce, kolorowe drzewa i młode wino, zimą jazda na sankach, dojżalsze wino i ciepło kominka, wiosną pracę w ogrodzie i nowalijki, latem przepych obfitości…

      Ostatnio poznałam fantastycznych ludzi. Oni też są wolni. Nic nie muszą, mają dom na wzgórzach z przepięknym widokiem… Urzekła mnie figa rosnąca przy południowej ścianie ich domu… Cudowne miejsce :) Przywieźliśmy winogrona, a wróciliśmy z bukietem zielonej pietruszki i to był najfajniejszy bukiet, jaki kiedykolwiek dostałam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.