Szczęście w życiu

Ponieważ w Polsce śnieg w tym roku spadł dużo wcześniej niż zwykle i wcześniej zrobiło się zbyt zimno na jazdę skuterem, to postanowiłem przyśpieszyć nieco swoje zimowanie w tropikach. Jestem już od kilku dni w Afryce. A konkretnie w Gambii, w zachodniej części kontynentu, nad Oceanem Atlantyckim. Gambia to najmniejszy kraj na kontynencie.

Byłem już tu wcześniej dwa razy, ale po raz pierwszy przyleciałem czarterem, z polskiego biura podróży i mieszkam w hotelu na plaży. Z Gambią wiąże się wiele moich wspomnień z czasów studenckich. Miałem bardzo dobrą przyjaciółkę z Gambii, która mieszkała w Szwecji i poznałem wielu jej gambijskich przyjaciół. Spędzałem z nimi tak dużo czasu, że poznałem nawet nieco język Wolof, jeden z czterech wiodących języków plemiennych w Senegambii. Zaskakuję nim teraz lokalsów:-)

Dziś byliśmy z żoną na lokalnym targu w jednym z największych miast Gambii – Serrekunda. Większość czasu spędziliśmy na przyglądaniu się tłumom krzątającym się po ulicach tego targu. Kolorowy tłum mężczyzn, kobiet i dzieci, ubranych bardzo różnorodnie – po europejsku, po afrykańsku, po muzułmańsku. Biednie i bogato. Biednie i nieco bardziej elegancko. W powietrzu – oprócz wielu stopni Celcjusza – również smród otwartych ścieków, spalin silników bez katalizatorów, a także hałas lokalnej muzyki, warczących silników, głośnych rozmów i nakrzykiwań.

Przyglądałem się zwłaszcza dzieciom. Tym najmniejszym przypiętym kolorowymi chustami do pleców swoich matek jak i tym większym idącym za rękę obok. Zastanawiałem się jakie oni mają szanse w życiu by pójść do dobrej szkoły, by dostać się na dobrą uczelnię i po jej ukończeniu znaleźć dobrze płatną pracę lub założyć dobrze prosperujący biznes. Czy też może są one skazane – poprzez swoje urodzenie w biednym kraju – na liche życie, pełne biegania za podstawowymi potrzebami życiowymi?

Zastanawiałem się nad tym jak bardzo ich szanse życiowe różnią się od szans życiowych ich rówieśników urodzonych w Norwegii, Kanadzie. Niemczech, Holandii, Szwajcarii czy nawet w Polsce. Przy tym samym poziomie talentu, inteligencji, motywacji i determinacji ich szanse na osiągnięcie życiowego sukcesu są jednak wielokrotnie mniejsze.

Czy to jest fair?

Jeżeli chcesz podzielić się z innymi, udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email

18 Responses

  1. Sławku, mógłbyś do każdego wpisu dodać przynajmniej jedną fotografię miejsca, z którego go piszesz? Może być biednie, ale pięknie i ludzie mogą być szczęśliwsi od “ludzi zachodu”. Sukces szczęścia nie gwarantuje, a i nieraz pewnie jest przekleństwem.

    1. Michał, dzięki za Twój komentarz. Masz rację, szczęście i bogactwo wcale nie muszą iść w parze. Widziałem wiele bogatych i nieszczęśliwych ludzi (aktor Robin Williams odebrał sobie życie pomimo swojego bogactwa, sławy, sympatii rzeszy fanów), a z drugiej strony wiele biednych osób w Afryce pełnych godności, radości życia, gotowych pomagać innym. Niemniej jednak urodzenie się w biednej, afrykańskiej rodzinie mocno ogranicza życiowe wybory. Życiowe opcje.

      A co do zdjęć, to wprawdzie od kilkunastu lat nie zabieram ze sobą w podróże aparatu fotograficznego, ale postaram się to zmienić. Specjalnie dla Ciebie oraz dla pozostałych Fridomiaczek i Fridomiaków, którzy już kiedyś mnie prosili o załączanie jakiś fotek. Obiecuję:-) Poza tym, będzie to też pamiątka dla mnie samego. Moja pamięć dziś nie jest już taka sama jak była kiedyś i może warto łapać chwile, które za jakiś czas pomogą jej przypomnieć sobie jakieś wydarzenia, ciekawe chwile. Dzięki!

  2. Hej
    Pomysł z fotkami całkiem mi się podoba.
    Powyższym wpisem na blogu przypomniałeś mi moje niedawne rozważania na dość zbliżony temat. Wracając do kwestii poruszonej we wpisie, Sławku, sam kiedyś dość długo proóbowałem znaleźć satysfakcjonującą mnie definicję pojęcia “sprawiedliwość”. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że najwyraźniej jest to pojęcie czysto abstrakcyjne…
    pozdrawiam

  3. Sławku,

    Myślę, że kluczowa jest definicja szczęścia. Jeżeli popatrzysz na Indian przed i po pojawieniu się białego człowieka w Amerykach, to wydaje mi się, że bardziej szczęśliwi byli przed, chociaż teraz na pewno mają większe szanse na “osiągnięcie sukcesu” rozumianego wg naszej skali.

    Pozdrawiam

    Paweł

    1. Grzesiek, duże dzięki za propozycję prezentu. To ogromnie miłe. Przed wyjazdem do Afryki kupiłem sobie nawet mały aparat by robić zdjęcia i od czasu do czasu ozdabiać nimi moje wpisy.

      Dzięki, że mi przypomniałeś. Prawdę mówiąc, nie zrobiłem dawno żadnego zdjęcia bo zapomniałem o niej. Przez kilkanaście lat nie robienia zdjęć, zupełnie wyszedłem z nawyku. A szkoda, bo mój przyjaciel – Kenijczyk, który studiował w Polsce – zaprosił mnie na pole golfowe (jest zapalonym golfistą) i przeszedłem całe pole z nim aż 3-krotnie. A widoki były niewyobrażalnie piękne. Może następnym razem…

    2. Grzesiek, duże dzięki za propozycję prezentu. To ogromnie miłe. Przed wyjazdem do Afryki kupiłem sobie nawet mały aparat by robić zdjęcia i od czasu do czasu ozdabiać nimi moje wpisy.

      Dzięki, że mi przypomniałeś. Prawdę mówiąc, nie zrobiłem dawno żadnego zdjęcia bo zapomniałem o niej. Przez kilkanaście lat nie robienia zdjęć, zupełnie wyszedłem z nawyku. A szkoda, bo mój przyjaciel – Kenijczyk, który studiował w Polsce – zaprosił mnie na pole golfowe (jest zapalonym golfistą) i przeszedłem całe pole z nim aż 3-krotnie. A widoki były niewyobrażalnie piękne. Może następnym razem…

  4. W kwestii szczęścia, bogactwa i sprawiedliwości to … hym oczywiście można być nieszczęśliwym w pałacu i szczęśliwym w pałatce ( brzmi podobnie lecz oznacza namiot). Szczęście to oczywiście bardzo względne pojęcie; możliwości i tzw. sprawiedliwość już nie. Też często obserwuję te biedne afrykańskie dzieci, myśląc sobie, że te wszystkie slogany i hasła typu: “Każdy jest kowalem swego losu.” czy “Twoja przyszłość w Twoich rękach” nie sprawdzają się jeśli miałeś pecha urodzić się w ubogiej afrykańskiej rodzinie w wiosce na końcu świata… Tutaj możesz nazwać się szczęśliwcem jeśli uda ci się odziedziczyć po ojcu pirogę, na przejażdżkę którą będziesz całe życie namawiał ciekawych egzotycznych wrażeń turystów. Często nigdy nie będziesz mógł wykorzystać czy nawet tylko ujawnić swoich talentów, swego ewentualnego potencjału…I to nie jest SPRAWIEDLIWE. Mais c’est la vie …
    Dlatego też, z mojej europejskiej perspektywy, wiem, że jesteśmy uprzywilejowani. I, że powinniśmy to doceniać. Powinniśmy też w taki sposób wychowywać nasze dzieci aby nie zapominały, że zaczynają swoje życie z dobrej perspektywy. W poczuciu, nie wyższości lecz właśnie empatii.
    Tylko finansowa wolność pozwala na prawdziwe wybory. Wolność finansowa, której uświadamianie stało się dla Ciebie Sławku swoistą misją. Fajnie jest móc z tego miejsca życzyć Ci wyłącznie zdrowia i miłości. Resztę już masz albo możesz sobie kupić. POZDRAWIAM z Dakaru

    1. Yolu, dzięki za Twój komentarz. Po przeczytaniu jeszcze raz swojego wpisu, uzmysłowiłem sobie, że zbyt mało precyzyjnie użyłem słowa “szczęście”. Ma ono co najmniej dwa znaczenia – “bycie szczęśliwym” oraz “bycie szczęściarzem”. Szczęściarz to ktoś kto trafił kumulację w totka, ale czy wygrana uczyni go naprawdę szczęśliwym? Na początku tak, ale potem szczęście będzie zależało od tego jak dobrze poradzi sobie z wygraną. Wielu lotto milionerów ponoć przeklina dzień wygranej w totka. Wygrana, a raczej ich brak umiejętności poradzenia sobie z wygraną doprowadziła do nieszczęścia.

      Pisząc o tych dzieciach w Gambii miałem na myśli to, że nie mają farta. Podobnie jak ktoś kto urodzi się bez rąk lub bez nóg, lub – tak jak Nick Vujcic – bez rąk i nóg. Ale jak pokazuje Nick, nawet tak duży niefart można przekuć w sukces życiowy i osiągnąć szczęście.

      Przykładów nie musimy szukać w Afryce czy w Australii, są wokół nas wszędzie. Ktoś kto urodził się w Polsce, w rodzinie patologicznych alkoholików w zapyziałej wiosce w Bieszczadach czy w głębokich Mazurach ma niefart. W porównaniu do dziecka urodzonego w Warszawie w rodzinie adwokatów ma mniejsze szanse na starcie. Ale czy to oznacza, że na mecie będzie daleko za swoim rówieśnikiem z Warszawy. W 90 przypadkach na 100 tak właśnie będzie, w 8 trudno będzie określić kto “zwyciężył”, ale w 1-2 przypadkach okaże się, że ktoś pomimo obiektywnie gorszego startu lepiej poradził sobie z własnym życiem. I dlatego, ja akurat wierzę w hasła typu “jesteś kowalem swojego losu”.

      Natomiast dzieci w Afryce muszą być o wiele sprawniejszymi kowalami swego losu, bardziej zdeterminowanymi, jeśli chcą osiągnąć podobny poziom jakości życia jak ich rówieśnicy w Europie.

      Zresztą ten brak sprawiedliwości nie dotyczy tylko Afryki i Afrykańczyków. Kobiety w Polsce też mają nadal trudniej niż mężczyźni. Widać to w biznesie, w polityce, w codziennym życiu. Ileż to razy spotkała mnie krytyka moich książek, tylko dlatego, że zwracając się do Polek i Polaków używam formy żeńskiej, a nie męskiej…

      Różnice pomiędzy szansami kobiet i mężczyzn w Europie na szczęście powoli maleją. Dystans jaki dzieli Afrykę od bogatej Europy i Stanów niestety chyba nie zmniejsza się tak samo szybko. I to pomimo tego, że nawet tutejsi drobni handlarze uliczni mają lepsze telefony od … mojego:-)

  5. Ja też, oczywiście (!!!) nie mierzę SZCZĘŚCIA ilością zer na koncie w banku ! Mam nadzieję, że o tym wiesz …
    Zresztą ja nawet nie mierzę tego swoistego rodzaju “wyścigiem” czy porównywaniem dzieci z patalogicznej rodziny z zapyziałych wiosek, dzieci lekarzy z Paryża czy dziecka samotnej handlarki orzeszkami w Dakarze. Bo gdzie jest meta? Kiedy, kto i dlaczego miałby oceniać, które z tych dzieci wchodząc w dorosłość czy będąc dorosłym, jest bardziej szczęśliwe? Nikt chyba nie odważyłby się na to. Obiektywnie to my możemy sobie tylko podywagować. Niemniej obiektywnie wielu z nas stwierdzi, że mieć tzw. wolność finansową, czyli wolność, która pozwala Ci robić te rzeczy, na które masz ochotę, jest na pewno przyczynkiem do szczęścia. Czuć się WOLNYM to już przedsionek szczęścia. Reszta faktycznie zależy tylko od nas i naszego zdrowia.
    Ale zapewne można też mieć ogromną swobodę finansową i zdecydowanie za dużo chcieć oraz za bardzo porównywać. I czuć się koszmarnie. Ale wówczas hasło: “jesteś kowalem swego losu” sprawdza się najbardziej !

    1. Yolu, oczywiście potwierdzam, znając Ciebie od wielu lat, że jesteś absolutnie amaterialistyczną osobą. Zgadzam się też, że “sukces życiowy” można różnie mierzyć i nie ma jedynie słusznej definicji.

      Natomiast dywagowałbym czy nie da się tego w żaden sposób zmierzyć. Mam co najmniej dwie propozycje sposobu mierzenia. Pierwsza – miara tego jaki % swojego naturalnego potencjału (inteligencji, możliwości fizycznych, potencjału duchowego, wsparcia otoczenia, itp) dana osoba była w stanie wykorzystać. Druga – pytanie o poziom satysfakcji ze swego życia.

      Oba mierniki są trudne do zmierzenia. Mogą też być ze sobą niespójne. Na przykład, ktoś w Niemczech może powiedzieć “OK, moje życie jest ok, mam dobrą pracę i dużo podróżuję, czuję, że byłam traktowana fair, państwo daje mi poczucie komfortu i bezpieczeństwa, ale nie jestem szczęśliwa, bo moje życie jest … puste”

  6. No wiesz, taka CAŁKIEM amaterialistyczna to jednak nie jestem … już się boję na ile udało Ci się wytargować koszulkę :)
    Temat SZCZĘŚCIA … trudny, niewyczerpany…

    1. Yolu, spoko, sama byś lepiej nie utargowała:-) Dla niewtajemniczonych – Yola zamówiła u mnie koszulkę reprezentacji Kamerunu dla swojego syna, który urodził się właśnie wtedy gdy mieszkali z mężem w Kamerunie.

      A wracając do szczęścia i mojego przykładu, że ktoś “źle urodzony” w 90 przypadkach na 100, na mecie życia będzie miał gorzej od dziecka adwokatów, i tylko 1-2 osoby skończą “lepiej”, to chciałbym się jeszcze skupić na owych 90 przypadkach.

      W życiu nie chodzi o konkurencję z innymi, więc sam fakt, że skończył “gorzej” niż dziecko adwokatów nie czyni z niego loosera. Natomiast prawdopodobnie wśród tych 90 osób, 30 jeszcze pogorszyło swój stan – do alkoholizmu rodziców dołożyło jeszcze włamania, kradzieże, zupełnie nie dbało o zdrowie czy edukację swoich dzieci, polegali wyłącznie na socjalu nie przepracowawszy w swoim życiu ani jednego dnia.

      30 osób ani nie pogorszyło swojego stanu, ani nie polepszyło. Nie zapewnili swoim dzieciom lepszego startu w życie.

      Natomiast w 30 przypadkach zdecydowanie wiedli lepsze życie niż ich rodzice i dziadkowie. Podjęli naukę, znaleźli godną pracę, unikali pijaństwa i bijatyk, stopniowo polepszali swoje warunki mieszkaniowe, dbali o przekazanie swoim dzieciom szacunku do nauki, pewnych wartości, szanowali swoich sąsiadów, dbali o swoje otoczenie, czytali od czasu do czasu jakieś książki, poszerzali swoje horyzonty. Pomimo swoich starań, daleko im jeszcze było do horyzontów dzieci adwokatów, ale zdecydowanie zmniejszyli dystans w porównaniu do dystansu jaki dzielił ich rodziców.

      Podsumowując, wg mnie nie tylko te 1-2 osoby, które na mecie okazały się “lepsze” od dzieci adwokatów są “zwycięzcami”. To wręcz superbohaterowie. “Zwycięzcami” są również te 8 osób, które się “zrównały” z dziećmi adwokatów, a także te 30 osób, które wprawdzie nadal wiodą uboższe (materialnie, kulturowo, społecznie, itp) życie niż dzieci adwokatów, ale w porównaniu do swojego punktu startu w życie, dokonały dużego lub bardzo dużego postępu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kup Pomarańczową wolność finansową

 

Najnowszą książkę autorów bloga Fridomia i dołóż swoją cegiełkę do kupna mieszkania dla młodzieży opuszczającej domy dziecka. I Ty możesz pomóc.

 

Książkę kupisz klikając tutaj.